Tak wiem dopiero zaczynam i to widać, ale cóż wiem, że moje opowiadania są beznadziejne, ale tamtą część pisałam w wakacje, a tą kilka dni temu. Usunęłam spacje przed kropką, wykrzyknikiem i znakiem zapytania oraz dodałam opisy. Nie wiem jak się będzie podobać, ale napisałam. Dedyk dla Nożownika7 za nie krytykowanie mnie w szkole, na co miałeś wielką ochotę
Gdy się obudziłam nie wiedziałam gdzie jestem. Ale nagle sobie przypomniałam. Jestem na Obozie Herosów. Moim ojcem jest Posejdon. Oni ISTNIEJĄ. Wyglądało to jak sen, ale nim nie było.
Leżałam w wygodnym łóżku z białą, jedwabną kołdrą. Wokół mnie było kilkanaście takich łóżek. Na drewnianych ścianach wisiały śnieżnobiałe zasłony. Między łóżkami stały stoły z bandażami, nożyczkami i różnymi sprzętami do ran. Szpital. Koło mnie na stole, obok moich okularów, leżała kartka:
Mia,
Gdy się już obudzisz, proszę przyjdź do Wielkiego Domu. Muszę z tobą porozmawiać i przenieść do domku Posejdona.
Leon
Gdy się ubrałam, włożyłam list od Leona do kieszeni i udałam się do Wielkiego Domu. Po drodze mijałam różnych herosów, a oni się na mnie patrzyli z podejrzliwością. Moją uwagę przykuł na oko dwunastolatek, który siłował się ze swoim własnym mieczem. Rozbawiło mnie to odrobinę, ale od razu spoważniałam kiedy przypomniałam sobie co tu robię. Spytałam kilka osób jak dotrzeć do Wielkiego Domu i poszłam w kierunek wskazany mi przez ostatniego herosa.
Wielki Dom naprawdę robił wrażenie. Duże, przestronne okna i niebieskie okna dodawały uroku temu budynkowi. Biała dachówka idealnie grała z kolorem domu. Na tarasie przed domem stała ławka i fotel bujany, a na parapetach stało mnóstwo rodzajów roślin. Weszłam na brązowe schody, także zrobione z drewna i podeszłam do czarnych jak smoła drzwi. Zapukałam cztery razy, aż w końcu rozległ się głos : Proszę!
Weszłam przez drzwi i ukazał mi się widok przestrzennego holu, który prowadził do pokoju. Ściany były pomalowane w czerwone i pomarańczowe róże. Naprzeciwko były bardzo stare drzwi pewnie prowadzące na strych. Przeszłam po drewnianych panelach do salonu. Widok był oszałamiający. Te niebieskie ściany, na których było powieszonych milion różnorodnych dywanów i wystrój wnętrza. Między dwoma oknami stał wielki kominek z białego marmuru iskrzący płomieniami. Na środku pokoju stał kremowy stół pokryty szarym obrusem, na którym leżały rozrzucone karty. Na fotelu Obok kominka siedział otyły mężczyzna pijący dietetyczną colę i jedzący winogrona. Pewnie Dionizos, pomyślałam. A przy stole mój nauczyciel z dwoma kubkami gorącej herbaty.
– Dzień Dobry – powiedziałam.
– Witaj Mia – odpowiedział mi Leon. Wskazał na mężczyznę siedzącego w miękkim, skórzanym fotelu. – To jest Pan D.
– Czyli Dionizos?
– Tak – uśmiechnął się do mnie Leon.
– Chciał pan ze mną porozmawiać.
– Usiądź proszę – wskazał na puste miejsce przed nim. – Wiesz już, że jesteś córką Posejdona, a nieczęsto to się zdarza. Przez te kilka lat zdarzył nam się jeden potomek Króla Mórz. Trafiłaś tu w wieku czternastu lat. I nie pożałujesz jeśli tu zostaniesz. To zaszczyt być córką Posejdona. – umilkł i czekał aż coś powiem.
– Yyy… Na pewno. Tylko, że nie czuje się zbytnio ważniejsza. To jest dla mnie dziwne i nadal nie mogę w to uwierzyć.
– To zrozumiałe, ale przyzwyczaisz się.
– Hm… Ile czasu byłam w szpitalu?
– Tylko jeden dzień. Do tego czasu twoi przyjaciele zostali uznani – wyprostowałam się na te słowa i czekałam, patrząc w ufne oczy Leona. – Simon został uznany przez Atenę, a Matha przez Afrodytę – odetchnęłam z ulgą.
– To dobrze – powiedziałam.
– Też tak myślę – odpowiedział mój nauczyciel. – Możesz już iść do swoich przyjaciół.
– Dziękuję. Do widzenia.
– Do zobaczenia, Mia.
Gdy wyszłam z Wielkiego Domu odetchnęłam świeżym powietrzem. Włóczyłam się po całym obozie, byle tylko nie widzieć się ze swoimi przyjaciółmi. Nie wiem dlaczego, ale jeszcze nie chciałam się z nimi spotykać. Cała ta rozmowa była dziwna, a nie chciałam jeszcze pytań moich przyjaciół.
Przechodziłam właśnie obok jeziora. Widziałam najady pływające w czystej wodzie i łódki żeglujące po jego tafli. Dokoła mnie biegały grupki herosów, śmiejących się z innych. Prawie normalne życie. PRAWIE! Dodając potwory i różne inne przerażające stworzenia. Usiadłam na plaży i zaczęłam rozmyślać o czasach przed obozem. Kiedy to siedziałam na korytarzu mojej potwornej szkoły i zajadałam chipsy, a wtedy podchodziła do mnie moja wredna nauczycielka od biologii i czytała mi skład produktów, żeby pokazać mi jakie do niezdrowe.
* * *
Gdy weszłam do domku mojego ojca, był już wieczór i niedługo miała był kolacja. Wnętrze mnie zaciekawiło, ponieważ były tam ściany pomalowane na odcień morskiej piany i łóżka w kształcie łódki z kołdrą symbolizującą wodę w jej wnętrzu. Obok nich stały dwie masywne, białe szafy. Podłogi były z drewna, w kolorze mango. Na ścianach wisiał róg minotaura i muszelki różnych wielkości. W tym pomieszczeniu było tylko jedno okno, ale za to ogromne. Na jednym łóżku siedział niedbale chłopak. Na oko piętnastolatek. Miał niebiesko-zielone oczy tak jak ja i burzę czarnych włosów. Ubrany był w obozową koszulkę i ciemnoniebieskie dżinsy. Był nawet przystojny… Tylko był moim bratem. Percy?! No teraz to się zdziwiłam!
– Eee… Jestem Mia. – zająkałam się
– A ja Percy. Tam jest twoje łóżko – wskazał łóżko po jego przeciwnej stronie. Ja tylko kiwnęłam głową i poszłam na wskazane łóżko. Zaczęłam się rozpakowywać. Do szafy, na średnią półkę włożyłam swoje ubrania, na najniższą buty, a kosmetyki nieco wyżej niż ubrania. Gdy skończyłam, zabrzmiał gong wołający na kolację.
Po drodze mijałam spore grupki herosów. Niektórzy mieli blond włosy i niebieskie oczy, niektórzy blond włosy i szare oczy. Widać było po ich wyglądzie czy są rodzeństwem czy nie. Ja do Percy’ego też byłam podobna. Jak to rodzeństwo. Te same oczy i ciemne włosy. Tylko, że ja nosiłam okulary, a on nie.
Weszliśmy do jadalni i znów oszołomił mnie jej wygląd. Stoły ustawione w szeregu. Marmurowe ściany i podłoga. Teraz wyglądała mniej zaskakująco, ale zawsze robiła na mnie wrażenie.
Usidłam z Percy’m na przeznaczonym dla nas miejscu, gdzie był talerz i sztućce. Zamarzyłam o domowej pizzy, którą moja mama zawsze robiła, gdy byłam w złym humorze i pojawiła się przed moim nosem oraz o kompocie z czereśni, która też się znalazła przed moimi oczami. Percy wstał ze swoim talerzem i przypomniałam sobie, że składamy ofiary bogom. Wszyscy wrzucili po kawałku swojej zawartości na talerzu i wypowiedzieli słowa, które leżały im na sercu. Nadeszła moja kolej.
– Dla ciebie Posejdonie – powiedziałam i dodałam w myślach: I mógłbyś mi jakoś pomóc.
Wróciliśmy po cichu do stołów i zaczęliśmy zajadać te pyszności. Nikt nic nie mówił. A gdy skończyliśmy, powoli poszliśmy do naszych domków. Niewiele się zdarzyło, gdy weszliśmy do naszego domku. Ja poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, umyłam zęby, przebrałam się w piżamę i usiadłam na moim schludnie pościelonym łóżku. Do łazienki wszedł Percy, a ja padłam na łóżko i myślałam o tym co się dzisiaj wydarzyło. Mój brat wyszedł z łazienki i położył się do łóżka.
– Dobranoc – powiedziałam.
– Dobranoc – odpowiedział mi i poszliśmy spać.
* * *
Dzisiaj miałam wyjątkowo jeszcze dziwaczniejsze sny. Najpierw mnie ktoś mnie zabijał, potem walczył ze mną, a jeszcze potem mnie ktoś mnie opętał. A na końcu ktoś mnie gonił z miotłą. Nie mogłam uwierzyć, że są jeszcze bardziej dziwaczne sny niż miałam dotychczas. Na przykład o takim, że byłam Finnickiem, łaziłam po lesie i zbierałam szyszki.
Następnego ranka, obudził mnie Percy i chciał ze mną porozmawiać. Chyba dopiero wstał z łóżka bo miał rozmierzwione włosy i był jeszcze w piżamie. Nie odzywaliśmy się do siebie, ale rzuciłam ni stąd ni zowąd:
– No więc… Jesteś tym słynnym Percy’m Jacksonem?
– Hm… Wiesz, zacznijmy od ciebie – powiedział. Najwyraźniej mi nie ufał i chciał się o mnie czegoś dowiedzieć.
– No to dawaj – zachęciłam go.
– Jak się tu dostałaś? – zapytał, a to pytanie mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się tego.
– Hm… Tata mojej przyjaciółki nas tu przywiózł.
– A dokładniej ?
– No… To miały był zwykłe wakacje. Przeczytałam wszystkie twoje przygody. Z przeszłości i przyszłości twojego życia. I zapragnęłam tu przyjechać. Nie spodziewałam się, że to może okazać się prawdą. To miało być udawane. Ja nie wiem jak ja będę teraz żyła. Jak będę mówić przyjaciołom, że muszę wyjść do toalety, a tymczasem będę się zmagać z najróżniejszymi potworami, tylko po to, żeby przeżyć. A teraz jest jeszcze trzech herosów w jednej klasie. Wiesz co to oznacza? Będziemy przyciągać potwory jak magnes – przerwałam na chwilę i spojrzałam mu w oczy. – Ja naprawdę nie wiem jak będę żyć.
Percy poszedł do mnie i mnie przytulił, bo się rozpłakałam. Zdziwiło mnie to, bo przed chwilą patrzył na mnie z podejrzliwością. Siedzieliśmy tak razem. Ramię w ramię. W ciszy, a minuty mijały.
Po jakimś czasie ktoś zapukał do drzwi i wszedł. To była Annabeth, co mnie jeszcze bardzie zdziwiło. Najpierw Percy, teraz ona? No tak. To logiczne.
– Yyym… Nie przeszkadzam? – rzuciła groźnym tonem i spojrzała na Percy’ego. – Może nas przedstawisz?
– To jest… – zaczął Percy, ale mu przerwałam i wstałam.
– Annabeth, jestem Mia. Percy to mój brat. – rzekłam i poszłam do łazienki wydmuchać nos. No cóż jak tu opisać łazienkę. Nie była zbyt duża, ale miała wszystko co potrzeba. W kącie stał prysznic, naprzeciwko umywalka, a pod małym okienkiem toaleta. W innym kącie stała mała szafeczka na najpotrzebniejsze rzeczy typu papier toaletowy. Ściany były wyłożone biało-niebieskimi kafelkami tak samo jak podłoga. Wydmuchałam nos i spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie, ale nic mnie to nie obchodziło. Słyszałam tylko strzępki ich rozmowy.
– … ją przestraszyło, że tak płakała? – dopytywała się Annabeth, już łagodnym tonem. – Co jej się stało? I skąd zna moje nazwisko? Nie czasem ty jej o mnie mówiłeś?
– Nie – powiedział, a ja wyszłam z toalety i popatrzyłam na nich.
– Nie musicie mnie obgadywać. Wystarczy ze mną porozmawiać, a wszystkiego się dowiecie. – powiedziałam i opadłam na łóżko Percy’ego, ponieważ oni zajmowali moje.
– No dobrze… – zaczęła Annabeth. – Skąd wiesz jak się nazywam?
Spojrzałam na swoją niebieską walizkę, która pasowała do domku i wyciągnęłam stamtąd serie Percy Jackson oraz Olimpijscy Herosi. Zabrałam je ze sobą, aby się nie nudzić, co tutaj jest trudne, a nie żeby mówić Percy’emu i Annabeth o ich życiu.
– To są książki, w których są opisane wasze historie, powiedziałam już Percy’emu o tym, ale najwyraźniej mnie nie słuchał – spojrzałam na niego, a on tylko wzruszył ramionami. Rzuciłam im pierwsze trzy części Percy’ego Jacksona. – Muszę wam dać tylko te trzy książki. I sprawdźcie czy się zgadzają.
– Ale… Dlaczego nie dasz nam pozostałych? – zapytał Percy.
– Ponieważ w pozostałych jest opisana wasza przyszłość. A w tych co trzymacie: przeszłość – wytłumaczyłam im.
– Nie możemy… – Percy rzucił spojrzenie na książki na moich kolanach.
– NIE ! Nie możecie zmieniać biegu zdarzeń, więc nie. – powiedziałam, a ich miny zrzedły. – Przepraszam, ale nie widziałam swoich przyjaciół od trzech dni. A książki zabieram do Leona! – powiedziałam. Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam z domku Posejdona.
Wałęsałam się po obozie i dumna z siebie znalazłam Wielki Dom. Zapukałam i weszłam do środka. Jak zwykle zrobił na mnie wrażenie, tylko, że w salonie zamiast Leona przy kominku siedział jakiś mężczyzna z siwymi włosami i zmarszczkami na twarzy. Miał ciemnobrązowe oczy. Ubrany był w jasnobrązowy garnitur z białą koszulą i czerwonym krawatem. Był całkiem normalny tylko, że… siedział na wózku. To musi być Chejron, pomyślałam i uzmysłowiłam sobie, że jestem mądra.
– Witaj, Chejronie – zagadnęłam.
– Witaj, Mia – rzekł i odwrócił się na swoim wózku w moją stronę. – Dziwię się, że znasz moje imię, ale przynajmniej już wiem skąd – wskazał na rząd książek Marthy i Simona. – I widzę, że ty też je przyniosłaś.
– Chcę dobra dla wszystkich. Percy i Annabeth mnie ciągle prosili żebym je im dała, ale ja od razu wybiegłam z nimi z domku i przyszłam tu – wzruszyłam ramionami. – Przyszłość jest niebezpieczna.
– Dobrze robisz, ale wiem, że długo nie widziałaś swoich przyjaciół i nie chcę cię zatrzymywać.
– Dziękuje i do widzenia Chejronie. – uśmiechnęłam się do niego.
– Do zobaczenia, skarbie – powiedział, a ja w niedowierzaniu wyszłam z Wielkiego Domu. On coś wie, pomyślałam, ale nie chce mi tego powiedzieć, bo to zbyt niebezpieczne. Zapytałam parę osób czy widzieli Marthę i Simona. Odparli, że są na treningu. Trochę pobłądziłam, ale dotarłam tam. Na wielkiej polanie były poustawiane najróżniejsze manekiny, jakie mogą istnieć. Wkoło biegali herosi w ciężkich masywnych zbrojach i walczyli ze sobą. Ogromne miecze wyglądały tak dziwnie w ich rękach, że aż się skrzywiłam, bo pomyślałam, jak ja bym wyglądała w całym wyposażeniu. Dostrzegłam Mathę i Simona i aż mnie zatkało. Martha miała na sobie RÓŻOWĄ sukienkę i pokręcone włosy. Na twarzy miała makijaż, a na stopach buty na obcasach. Natomiast Simon nic się nie zmienił, nadal był przemądrzały.
– Witaj panno Przepiękna i panie Mądraliński! – krzyknęłam, a oni do mnie przybiegli.
– Hej! Dlaczego cię tak długo nie było? – zapytała Martha i ze zdenerwowania ciągle odrzucała włosy z twarzy.
– Masakra… Najpierw obudziłam się w szpitalu i poszłam do Wielkiego Domu i poznałam Dionizosa…
– No co ty! – wykrzyknęli.
– Potem poszłam do domku i od razu padłam. Następnego ranka wypłakałam się uwaga… Percy’emu w ramię…
– O bogowie! – wrzasnęli. – Poznałaś PERCY’EGO? Jaki on jest? Co zrobił? Naprawdę wygląda tak jak…
– STOP!!! Pytania na koniec. To jeszcze nie wszystko – wzięłam oddech i mówiłam dalej. – Potem wpadła do nas Annabeth i…
– CO?!
– I urządziliśmy sobie miłą pogawędkę, a potem oddałam Chejronowi książki, bo Percy i Annabeth chcieli mi je zabrać. A potem poszłam was szukać. Pytania? – posłałam im szeroki uśmiech.
– Jaki jest Percy? – zapytała Matha.
– On jest… Idealny! Tylko, że jest moim bratem. – zaśmiałam się cicho.
– A tak somo wygląda? – spytała ponownie.
– Hm… Jest bardziej… Jest niższy niż w książce. Ma kilka centymetrów więcej niż ja. A poza tym jest taki sam.
– Już mi się podoba. – zachwyciła się Martha.
– Ha, ha, ha. On ma Annabeth. A tak na marginesie, co robimy? – zapytałam.
– Chyba zaraz będzie kolacja – powiedział Simon, a potem rozległ się dźwięk gongu oznajmiającego kolację.
– No to chodźmy – powiedziałam i odetchnęłam.
* * *
Siedziałam z Percy’m i zamówiłam sobie lasagne, frytki i sok pomarańczowy. Poszliśmy złożyć ofiarę bogom. Podeszłam do ogniska i wzięłam solidną garść frytek.
– Dla ciebie Posejdonie. – powiedziałam i wrzuciłam je do ogniska. Ale w myślach nic nie dodałam.
Usiedliśmy z powrotem do stołu. Było bardzo spokojnie, do czasu kiedy zaczął przemawiać Chejron. Dziś był ubrany w ciemnobrązowy garnitur, a na niebieskiej koszuli wisiał kremowy krawat.
– Dzieją się bardzo dziwne rzeczy. Percy i Annabeth odnaleźli kilka dni temu wejście prawdopodobnie do Labiryntu Dedala. I dlatego zlecam Percy’emu misję! Wybierz sobie dwóch towarzyszy – zagrzmiał władczym tonem. – Percy?
– Pójdę na misję. – Percy wstał i wskazał na Annabeth, a później na mnie, a ja zerwałam się z miejsca. – Annabeth i Mia. Je wybieram.
– Percy, nie! Mówiłam ci, że nie można mnie w to angażować i dobrze o tym wiesz. Pamiętaj! – powiedziałam szeptem.
– Nic mnie to nie obchodzi! Jakoś się tutaj znaleźliście tak? I wy o nas wiedzieliście, a inni nie! Bogowie maczali w tym palce! Wiem to – powiedział i jakby na potwierdzenie jego słów rozległ się grzmot na niebie. A ja już powoli cofałam się do wyjścia. – Odgrywacie jakąś rolę w tych wydarzeniach. I pójdziesz ze mną z własnej woli, albo siłą.
Po rzuceniu mu groźnego spojrzenia wybiegłam z jadalni. Biegłam przed siebie, aż straciłam orientację. Słyszałam jak jakiś głos mnie woła, ale ignorowałam go i biegłam. Przewróciłam się gdzieś w środku lasu i leżałam z zamkniętymi oczami, w ciszy. Słyszałam szum wody i śpiew ptaków. Rozpłakałam się na dobre i pomyślałam, że chciałabym zostać w tym lesie. Sama. Już na zawsze.
Pierwszy, Jupikajej.
Błędy:
Fabularne:
-Dionizos nie myli imion herosów i jest miły? Od kiedy?
– A Percy z kolei niemiły? Zamienili się zachowaniami z Dionizosem, czy co?
-Jest trochę zbyt normalna, jak na to że jest heroską Najnormalniej w świecie mówi o tym, że jest córka Posejdona i że spotyka Dionizosa.
Pisowni:
-Jeśli jest wykrzyknik nie musisz pisać wyrazu z dużej litery.
-somo – samo
-Parę błędów interpunkcyjnych.
To nie komentarze z krytyką, tylko wiele rzeczy musisz się nauczyć. Pisz dalej to może Tamtamy Zwycięstwa przyjdą zwiastować twoją wygraną nad błędami.
Oni ISTNIEJĄ – kto istnieje? Zakładam, że bogowie.
Jestem na Obozie Herosów. Moim ojcem jest – powtórzenie wyrazu ,,jest”, zmieniony czas, od kiedy ona jest NA obozie? Chyba ,,w”.
głos : Proszę – głos: Proszę! (Jedna niepotrzebna spacja)
Ściany były pomalowane w czerwone i pomarańczowe róże. Naprzeciwko były – powtórzenie ,,były”
Nie wiem – kolejna zmiana czasu, powinno być ,,nie wiedziałam”
W opisie Pecy’ego powtórzyłaś ,,był”.
nazwisko – Powiedziała do Ann po jej imieniu; nie nazwisku!
NIE ! – spacja jest święta! Powinno być ,,Nie!”
somo – samo
Gubisz przecinki.
Błędy i za słabo wyjaśniasz fabułę. Powinnaś dobrze opisać jak tu trafiła itp.
No i nagle się rozpłakała. Ja za nim się rozbeczę to przygryzam dolną wargę lub mrugam oczami, czuję gulę w gardle. A ona mówi i BUM! nagle pisze, że beczy. Bez jakichkolwiek wcześniejszych oznak np. ,,głos mi się załamał. Czułam, że moja dolna warga drży, a dziwny strach opętał moje myśli.”
A z tymi książkami to chyba już kiedyś taki pomysł był… no, ale jesteś nowa, mogłaś nie czytać tamtego opka. Och, a co do tego pomysłu; za słabo go wyjaśniłaś! Człowiek by normalnie wariował, gdyby spotkał swojego ukochanego bohatera na żywo, wierz mi, jak ja bym spotkała takiego jednego bohatera (nie z książek RR) to bym zaczęła piszczeć i błagać o fotkę ^^
A gdzie Chejron? I czemu ją to ani trochę nie zastanowiło, że brakuje centaura?
Powiem Ci, że jest lepiej niż w Prologu, ale jeszcze czeka Cię sporo pracy. Pamiętaj: my, twoi boscy czytelnicy nie znamy fabuły – musisz nam ją dokładnie wyjaśniać. No i bym dodała jeszcze więcej uczuć i przypominam Ci – przemyślenia! One są ważne.
Quickdroo dopisał błędy fabularne, a ja się pod nimi podpisuję.
Duża poprawa. Naprawdę, Mia, to opko jest dużo lepsze od prologu.
Opisy SĄ. To najważniejsze. I są ładne. Podobają mi się. Fabuła też mi się bardzo podoba. (A propo, carmel: tak, był już kiedyś pomysł z książkami w opku, ALE ile już było pomysłów z niebyciem tych książek i z dowiadywaniem się o potworach itd.? Mnóstwo. To jest jedno z niewielu takich opowiadań.)
Zmieniasz czasy, co jest trochę irytujące, ale wystarczy, że porządnie przejrzysz opko przed wysłaniem i te „skoki czasoprzestrzenne” znikną.
Opisów powinno być jeszcze więcej (Tak, chcę więcej. ^^), ale odczuć naprawdę powinno być o wiele więcej. Za mało zaskoczenia!
Jeśli będziesz doraz więcej pisać, to styl sam się poprawi i stanie się płynny.
Co do fabuły to opisuj wszystkie rzeczy i wydarzenia, które sobie wyobraziłaś podczas wymyślania opka, nawet jeśli są wg. Ciebie niepotrzebne. Nie jesteśmy w Twojej głowie i to co dla Ciebie wydaje się oczywiste, dla nas niekoniecznie musi takie być.
Och. Nie mogę się jednak nie przyczepić do… Komentarza carmel. 😀
Nie ma Chejrona? Carmel, sorry jeśli Cię urażę, ale czytaj ze zrozumieniem.
„Wałęsałam się po obozie i dumna z siebie znalazłam Wielki Dom. Zapukałam i weszłam do środka. Jak zwykle zrobił na mnie wrażenie, tylko, że w salonie zamiast Leona przy kominku siedział jakiś mężczyzna z siwymi włosami i zmarszczkami na twarzy. Miał ciemnobrązowe oczy. Ubrany był w jasnobrązowy garnitur z białą koszulą i czerwonym krawatem. Był całkiem normalny tylko, że… siedział na wózku. To musi być Chejron, pomyślałam i uzmysłowiłam sobie, że jestem mądra.”
„Usiedliśmy z powrotem do stołu. Było bardzo spokojnie, do czasu kiedy zaczął przemawiać Chejron. Dziś był ubrany w ciemnobrązowy garnitur, a na niebieskiej koszuli wisiał kremowy krawat.” Chejron jest, i to dokładnie opisany.
Poza tym, Mia: musisz ćwiczyć i ćwiczyć, bo mimo że jest ogromna poprawa, to Twoje opko wciąż nie jest idealne.
Pozdrawiam i życzę szczęścia w dalszym pisaniu.
Nożownik (:-D, widzimy się jutro na W Pierścieniu Ognia)
Zaraz… . Ja ominęłam fragment opka! Kurde, nie zauważyłam nawet jak tablet mi przeskoczył z jednego akapitu do innego – czytam w dużym powiększeniu. Dosłownie ominęła, całą rozmowę z Chejronem i opisy przyjaciół – dlatego coś mi nie pasowało, ale nie aż tak – ona wyszła z domku i wtedy jej kumple zaczynają gadać z nią. Sorry, po prostu czasem jestem ślepa, ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że czytałam to bez okularów.
A Nożownik dobrze pisze; ćwicz, ćwicz. W moim hymnie szkolnym mamy nawet taki wers: ,,Każdy do zwycięstwa drogę otwiera sobie sam”, czy coś takiego 😉
A na Pierścień ja też idę. Podobno to będzie świetny film ;-D