Czasami, kiedy on już śpi, przychodzisz do niego w nocy i patrzysz jak śni. Uczysz się na pamięć jego rysów twarzy i mimiki. Gdy kręci się w łóżku z powodów koszmarów, masz ochotę, podejść do niego i uspokoić. Nie robisz tego. Boisz się, że się obudzi. Zamiast tego otulasz go szczelnie, spadającą kołdrą i uciekasz do swojego domku. Na samą myśl, co byłoby, gdyby dowiedział się, że go obserwujesz ogarnia cię lęk. To błąd, ale nie możesz się powstrzymać. Codziennie w nocy przysięgasz, że to ostatni raz, ale i tak łamiesz słowo dane samemu sobie. Potrzeba jego widoku jest silniejsza od jakichkolwiek deklaracji. Rano na śniadaniu, kiedy wasze spojrzenia się na moment krzyżują, zamierasz w oczekiwaniu. Boisz się, że twój strach w oczach cię wyda. Serce wali ci, jak oszalałe, gdy widzisz jego uśmiech. Kiwasz sztywno głową i dajesz sobie mentalnego policzka za kolejną iskrę nadziei.
Kręcisz głową i wracasz do śniadania. Jego mdły smak powoduje u ciebie fale mdłości. Nie możesz przełknąć już ani kęsa, więc idziesz złożyć ofiarę bogom.*
Po drodze spotykasz Annabeth. Starasz się, naprawdę się starasz, nie patrzeć na nią z czystą wrogością, ale ci się nie udaje. Cofa się zdezorientowana pod wpływem twojego spojrzenia. Widzisz jej minę i wiesz, że zastanawia się, co się stało. Patrzysz na jej blond włosy, delikatne rysy twarzy i zastanawiasz się, co on w jej widzi. Jeszcze raz przejeżdżasz wzrokiem po jej sylwetce, kręcąc głową. Mijasz ją, bo wiesz, że jeszcze chwila i nie zapanowałbyś nad sobą. To wszystko jest ponad twoje siły. Masz wrażenie, że jeszcze chwila i wybuchniesz z nadmiaru emocji, które w tobie buzują. Zaciskasz dłonie w pięści, czując silną potrzebę destrukcji. Masz ochotę wykrzyczeć mu prosto w twarz, co czujesz. Chcesz przelać na niego całą swoją miłość i nienawiść jednocześnie. Ale to później. Najlepiej nigdy.
Jesteś pewien, że to koniec. Stoisz na plaży i jesteś zbyt zagubiony by normalnie myśleć bądź oddychać. Sądzisz, że wiedziałeś to już dawno, ale nie dopuszczałeś do siebie tej myśli. Gdzieś głęboko w duszy nadal tkwi w tobie niegasnąca nadzieja. Zamykasz oczy i starasz się nie przywoływać tego obrazu w głowie. Nie możesz. Nie chcesz.
Na arenie ćwiczycie swoje moce. Jesteście razem, jak najdalej od innych. Twoje moce nadal były niepewne. Sądzisz, że to wszystko wina emocji, ale nie masz pewności. Z daleka obserwujesz, co robi. Widzisz na jego twarzy dziecięcy zachwyt, kiedy kolejna sztuczka mu wychodzi. Uśmiechasz się delikatnie na te reakcję. Sam masz jedynie wokoło siebie czarną dziurę. Patrzysz na nią z zainteresowaniem. Nie wiesz, co masz o tym myśleć.
– Dobrze ci idzie. – Słyszysz jego głos po swojej prawej stronie. Zagryzasz nerwowo wargę.
– Chyba tak. – Wzruszasz ramionami obojętnie, nie wiedząc, co właściwie możesz powiedzieć lub zrobić. – Przejdziemy się?
– Tak, nie ma sprawy.
Trudne do opisania uczucie, aż cię paraliżuje. Idziesz, właściwie niemal biegniesz do skraju lasu. Dziękujesz bogom, że nikt z was się nie odzywa. Serce wali ci jak oszalałe. Ręce drżą, a oddech przyspiesza. Starasz się uspokoić i myśleć jasno. Nie możesz tego zrobić. To wszystko zniszczy.
– Wszystko okej? – Jego niepewność w głosie tylko jeszcze bardziej cię nakręca. Kręcisz głową i stajesz tak blisko niego, że widzisz pojedyncze piegi na jego policzkach.
– C-co ty r-robisz?
Palcem obrysowujesz linię jego ust. Rozchylają się pod wpływem twoich palców. Twój delikatny pocałunek go nie odstrasza. Stoi nadal w tym samym miejscu i patrzy ci prosto w oczy. Następny nic nie zmienia. Kolejne przybierają tylko na intensywności i teraz oboje jesteście po stronie czynnej. Jego usta smakują morzem i wolnością. Jego czarne włosy mieszają się z twoimi. Dłonie badają każdy możliwy kawałek ciała. Wszystko jest idealne.
Nagle czar prysł niczym bańka mydlana. Niechciane przez ciebie orzeźwienie dosięga umysłu. Poczułeś silne ręce na klatce piersiowej, które cię stanowczo odepchnęły. Nie wiesz,
co się dzieje, jednak patrząc na Percy’ego rozumiesz wszystko.
Annabeth.
Zamykasz oczy i wzdychasz głośno.
– Nico, posłuchaj mnie…
– Zapomnij, Percy. – Głos ci się załamuje, kiedy mówisz te słowa. Widzisz poczucie winy wymalowane na jego twarzy i jesteś gotowy powiedzieć, że nic się nie stało. Milczysz jednak i odchodzisz. Idziesz przed siebie i nie odwracasz się. Pozostaje ci jedynie obserwowanie go z daleka. Będziesz patrzeć jak układa sobie życie z Ann i jest szczęśliwy.
Zaczynasz krzyczeć, a łzy spływają ci po policzkach.
* – wiem, że ofiara jest na początku w PJ, ale mi tak pasuje.
***
Większość z was będzie chyba zadowolona. Ja osobiście czekam na komentarz, który zjedzie mnie od początku do końca 😉 Czy ja mam tylko wrażenie, że wyraźnie widać co poprawiała beta?
Betowała Aleksandra.
o.O wow.
Mi się podobało, super to napisałaś
??????
nie kapuję, o co w tym chodzi…..
Podobało mi się i to bardzo. Spodziewałam się, że niedługo pojawią się takie miniaturki, ale ty byłaś pierwsza. Napisałaś to bardzo fajnie, doskonale opisałaś uczucia Nica. Oby jak najwięcej takich jednoczęściówek ^^
Do Niya – Czytałaś DH? Jeśli nie to nie czytaj dalej (będzie spojler). Nico był zakochany w Percy’m i tu szanowna autorka opisała pewną sytuację z tą dwójką w roli głównej. Już kapujesz?
Wracam do tego tekstu, bo wtedy nie miałam jeszcze tutaj konta. A nie fair, żeby coś co kiedyś przeczytałam zostało nieskomentowane. Więc nadrabiam zaległości.
Super, naprawdę, Percico to teraz trochę częstszy temat niż dawniej, ale i tak jest tego nie wiele.
Patronuję im, a twoja miniaturka bardzo mi się podoba. Nie wiem, czy jesteś jeszcze na stronie, ale jak jesteś to liczę na więcej takich opowiadań.