* * *
Pan Podziemia dotrzymuję słowa. Siedziałam na Łąkach Elizejskich jako duch. Niematerialna dusza. Straciłam poczucie czasu. Wszystko… Wszystko, oprócz pamięci. Hades mi ja pozostawił, żebym przypadkiem nigdy nie zapomniała jaki mój żywot był nędzny.
Zobaczyłam ciemną sylwetkę przeciskającą się pomiędzy umarłymi. Nico? Zdałam sobie sprawę, że chciałabym się z nim teraz zobaczyć. Jedyny plus tego, że nie straciłam pamięci… Tak! To był on! Podbiegł do mnie i padł na kolana.
– Nie wybaczę tego ojcu!- wycedził przez zęby.
– Spokojnie. „Duch Delf nigdy się nie myli”. Taki był mój los. Większość półbogów kończy tragicznie… Miło cię widzieć…
– Kiedy umierałaś…- głos mu zadrżał. Jego popękane usta się trzęsły.- Gdy konałaś pojawiła się wyrocznia.
– Kogo tym razem skazała na śmierć?
– Wygłosiła kolejną przepowiednie. Już się spełnia.
Wojnę bogów sprawi Łowczyni.
Czar Afrodyty jej śluby odczynił.
Heros samotny zmieni swe zdani.
Dusza za duszę i dziewczyna powstanie.
Rolę ważną spełnić jeszcze musi.
Choć nieokreślony półbóg już kusi.
Wyrecytował to na jednym wdechu nawet się nie zająknąwszy.
– Zeus wypowiedział wojnę Hadesowi- mówił dalej Nico.- Posejdon go poparł. Atena, Afrodyta i Ares stanęli po stronie mojego ojca. Dionizos i Hera się wstrzymują. Artemida i Apollo niechętnie podzielają zdanie Zeusa. Hefajstos nadal się waha. Za to pewny siebie Hermes stanął po stronie twojego ojca.
– Niedobrze… Ale po co mi to mówisz? Czy nawet po śmierci nie mogę zaznać spokoju?
– Jeżeli wrócisz… odpuszczą. Nie spalono twojego całunu, a twoje ciało… martwe, spoczywa w Wielkim Domu.
– No, więc…- Chyba się domyślałam.
– Dusza za duszę- potwierdził moje obawy. To się przecież nie mogło udać!
Wyciągnął dłoń tak jakby chciał dotknąć mojego policzka, jednak jego palce przeszły przeze mnie, jak przez mgłę.
– Nico…-jęknęłam.
– Przepraszam- otrząsnął się.- Straciłem już Biankę. Wiesz, że również była Łowczynią. Teraz musimy spróbować! Sama wyrocznia o tym powiedziała.
– A niby za czyją duszę miałabym powstać?!- zapytałam buńczucznie.
– Moją…- Kolejne zdania wyrecytował na jednym wdechu, żebym mu tylko nie przerwała.- To był pomysł tego twojego Narybka! Wyzwał mnie na pojedynek. Obwiniał o twoją śmierć. Mam wrażenie, że wszystko robi na pokaz, udaje, że mu na tobie zależało… nieważne. Obrócił cały Obóz przeciwko mnie. Wszystkich półbogów. Znowu jestem wyrzutkiem. Wszyscy mu wierzą… no, może z wyjątkiem kilkoma wyjątkami…
– Nie możesz tego zrobić. Nie pozwolę ci na takie poświęcenie! Nie jestem tyle warta!
– Dla mnie i paru innych osób jesteś! Mówisz zupełni jak Bianka, ona też nie chciała, żebym ją wskrzesił… aż w końcu mi umknęła… Zawsze kręciły mnie demony, duchy, horrory, ale zdecydowanie wolę cię żywą! Bogowie też poparli ten pomysł, przegłosowano Hadesa. Spowalniają swój konflikt, ale prędzej czy później i tak dojdzie do wojny domowej! !
– Jeżeli oddasz swoją duszę nie będziesz się mógł ze mną widywać. Ja nie dam rady schodzić do Podziemia, dobrze o tym wiesz!
– Już podjąłem decyzję. Wyraziłem zgodę. Jutro wrócisz do żywych!
– Nico, nie!- podniosłam wzrok, ale już go nie było. Zniknął i zostawił mnie samą w Elizjum.
* * *
Dusza za duszę. Wypaliło. Wróciłam do żywych. Przepowiednia częściowo się spełniła. Wojnę zażegnano. Najlepsze- Nico też żył!
Kiedy zostawił mnie na Łąkach Elizejskich poczułam coś dziwnego. Jakaś część mnie żyła… dla Nica, ciągnęła się do niego. Dotarło do mnie, że Syn Posejdona wcale mnie nie kochał. Czar. Wykorzystał tylko urok rzucony przez Afrodytę. A Nico?
Na Olimpie miała dopełnić się wymiana dusz. Nie mam zielonego pojęcia na czym to polegało. Podobno Mojry przerwały całe te modły. Wpadły tam i porwały Logana, twierdząc, że chcą jego duszę, że to ma być ta, żeby wszystko się udało. Zabrały go do Hadesu i przecięły jego nić życia. W sumie to mi go troszeczkę szkoda…
Wtedy ja powstałam. Nawet nie wiecie jakie to dziwne uczucie żyć po raz kolejny. Posejdon się zbytnio nie przejął utratą syna, nigdy nie był dumny z jego czynów, tak naprawdę się go wstydził, żałował, że go uznał. Bogowie potrafią być okrutni. Chyba trochę się dąsał. Grunt, że nie wypowiedział nikomu wojny!
Stanęłam przed obliczem Artemidy, trzęsąc się z przerażenia.
Bogini powiedział, że mi daruje. Nie gniewa się, po tym co przeszłam. Stwierdziła, że moje dalsze życie jest lepszą nagrodą niż polegniecie w chwale. Szepnęła też coś o tym, że moje uczucia cofają wyroki śmierci i są teraz ważniejsze od ślubów, które złamałam, przez Afrodytę. Już nie jestem Łowczynią i nigdy nie będę. Mam się zachowywać jak przed przysięgą czystości. Haczyk? Nie mogłam zbliżać się do pozostałych Łowczyń, jak faceci. Był to rodzaj zhańbienia i kary. Potępienie. Już nigdy nie spojrzę żadnej z nich prosto w oczy. A zwłaszcza Thalii…
Wróciłam na Obóz. Wszyscy powitali mnie radośnie ( nie licząc Dziesiątki- dzieciaki od Afrodyty )
Wieczorem było ognisko i pokaz sztucznych ogni na plaży, krótko mówiąc największe randkowisko na Obozie! Tego wieczoru dowiedziałam się czegoś ważnego. Nico cały czas ściskał po kryjomu moją dłoń…! Fenomen! Nico i uczucia?! Nareszcie!
Dobra, teraz mogę to przyznać… od początku mi imponował. Wystarczyło spędzić z nim tydzień, sam na sam… Chociaż niejednokrotnie budził we mnie lęk był irytujący i uparty, z resztą jak każdy chłopak, oczywiście kłóciliśmy się na okrągło! Ale zainteresował mnie swoją osobą… Nigdy nic o sobie nie mówił, za to o wszystko mnie wypytywał. Dotrzymał słowa. Doprowadził mnie do Obozu Herosów, „przekazał” Chejronowi… Tego samego wieczoru, gdy przybył Logan, od strony zatoki Long Island, usłyszałam od Nica coś w stylu: „ Narka! Miło było cię spotkać! Spadam do Podziemie, błagać ojca o wybaczenie… Powodzenia.” I zniknął w cieniu, zupełnie jak Hades… Logan od początku ze mną rywalizował. Lizus! Koleś strasznie działał mi na nerwy, więc, żeby od niego uciec, dołączyłam do Łowczyń, trwając w przekonaniu, że wszyscy faceci są tak beznadziejni… Miałam coś do stracenia? Wtedy jeszcze nie… Widać, był to największy błąd w moim życiu! Szkoda, że musiałam zginąć i zyskać drugą szansę, żeby się o tym przekonać… Lubię sobie komplikować życie, nie?! To już nieistotne. Było, minęło.
Pokaz fajerwerków dobiegł końca. Był to chyba najlepszy wieczór w moim życiu, ale jeszcze się nie skończył! Gdy wszyscy się rozeszli Syn Hadesa zdobył się na to, by mi powiedzieć…Oczywiście, nie dałam mu skończyć i zarzuciłam mu ręce na szyję, przytulając się mocno. Powiedział mi na ucho, że jestem niesamowita i nauczyłam go czegoś bardzo ważnego. Potem mnie puścił, wziął moją twarz w dłonie i pochylił się nieznacznie…Ktoś chrząknął. Chejron cały czas nas obserwował! Wpadka!
– Radziłbym udać się już do swoich domków, gdyż harpie zaczynają obchód!- zaśmiał się centaur. Miałam nadzieję, że nie jestem tak czerwona jak Nico.- Skoro nie jesteś już Łowczynią… Nie krępujcie się!
Nico złapała mnie za rękę i pociągnął w stronę domków. Po drodze wbiegliśmy w Travisa. Chłopak od Hermesa znacząco poklepał Nica po ramieniu i uśmiechnął się do mnie pobłażliwie. Syn Hadesa wciągnął mnie do swojego domku. Para herosów od dwóch innych bogów miała zakaz przebywania razem, samym w jednym domku. Ale co za różnica? Tyle reguł ile już złamałam!
Nico zatrzaskując drzwi powiedział.
– Przepraszam… za wszystko. Za to, co zaraz zrobię, za to co zrobiłem, za to, że cię wtedy po prostu zostawiłem, by prosić ojca o przebaczenie, co i tak nic nie dało… nie wybaczył. On chyba się domyślał co do ciebie czuję. Wiadomość o twoim dołączeniu do Artemidy była gorsza niż tortury w Tartarze! Stałaś się niedostępna. Ale teraz? Jak to powiedział Chejron? „Skoro nie jesteś już Łowczynią!” Miałem ochotę już dawno to zrobić…- Odgarnął mi z czoła zagubiony kosmyk włosów. Złapał w tali i przyciągnął do siebie. Byłam cała jak z waty, myślałam, że zaraz odpłynę. Ciszę nocy rozdarł trzask gromu. Zignorowaliśmy to. Pocałował mnie. Nie wiem jak to się w sumie stało, ale właśnie całowałam się z Synem Pana Umarłych. Byłam w niebie…
* * *
Raptem tydzień mojego życia upłynął tak jak sobie wymarzyłam.
Wszystko zaczęło się od tego, że do Obozu przybył nowy heros. Pewnego popołudnia, kiedy siedziałam z Nickiem, przy stawie, oglądając figle najad, nasz spokój zakłócił satyr Zuzu. Powiedziała, że mam przyjść do Wielkiego Domu. Chejron poprosił, bym oprowadziła tego nowicjusza. A, że Chejronowi nie wypada się sprzeciwiać…
Chłopiec miał na imię Flen, wyglądał na jakieś dwanaście lat. Wydał mi się dziwny. Zachowywał się nienaturalnie. Odniosłam wrażenie, że w ogóle mnie nie słuchał, patrzył na wszystko dzikim wzrokiem, ze strachem. Zaczęłam się zastanawiać czy też się tak zachowywałam, gdy Nico mnie tu przyprowadził prawie rok temu.
Upłynęło pięć dni od jego przybycia i żaden bóg się nie palił żeby go uznać. Flen okrył się mianem nieokreślonego, Chejron ugościł go w Wielkim Domu.
Znając moje szczęście można łatwo przewidzieć, że wpadłam w tarapaty.
Podczas jednej z wieczerzy znowu stanęłam w centrum uwagi. Zdążyłam już wrzucić kawałek kiełbaski do ognia i wrócić na miejsce. Kiedy tylko siadłam i włożyłam sobie kawałek mięsa do ust, po przeciwnej stronie mojego stolika buchnęły płomienie- przecież to takie normalne! Z dymu wyłoniły się trzy kobiety. Najwyższa była ubrana w pełną grecką zbroję, na jednej ręce trzymała niemowlę, w drugiej ściskała miecz. Po jej prawej stanęła dojrzała kobieta o poważnej twarzy, w rękach trzymała szale, a jej szata była wyszywana w srebrne wagi. Ostatnia z nich wywołała największy okrzyk przerażenia wśród herosów. Miała na głowie diadem wysadzany klejnotami, kołysała źrebię, niczym matka dziecko, a za nią spoczywał lew.
– Nasza matka – odezwały się naraz jednym głosem – zawsze ślepa na ludzkie występki, przejrzała na oczy! Ojciec na tobie polega, siostro potępiona!
Znikły. Tak po prostu wyparowały, a kiełbaska stanęła mi w gardle. Wszyscy patrzyli na mnie przerażeni.
– Do Wielkiego Domu, już!- wrzasnął Chejron. Słowa niestety były kierowane do mnie. – Nico, idziesz z nami! Reszta niech dalej je spokojnie!
– Ale…- nie zdążyłam nic powiedzieć, a już siedziałam na grzbiecie centaura razem z Nico. Chejron nie zabiera herosów na przejażdżki tak bez powodu… Przygalopowaliśmy do Wielkiego Domu. Weszliśmy do środka, ale centaur milczał.
– Chejronie?- odezwał się cicho Nico.
– Lexi, wiesz kim były te trzy kobiety, prawda?- zwrócił się do mnie. Coś mi świtało, ale nie miałam pewności.
– Trzy córki Temidy? Erine – pokój. Dike – sprawiedliwość. Eunomia – praworządność. Pierwsze córki Zeusa, więc jestem ich… siostrą?
– Co takiego!?- skrzywił się syn Hadesa.
– Tak. Temida była pierwszą żoną Zeusa. Bogini sprawiedliwości, wśród śmiertelników, sumienie – odpowiedział lodowatym tonem Chejron. – Na początku nie rozumiałem tego. Popatrzcie sami.
Przywołał iryfon. Zobaczyliśmy dziwaczną scenkę. Jakiś chłopiec bezkarnie kradł.
– Ludzie kradną – zaczął centaur – Wtrącani są bezpodstawnie do więzienia, najstraszniejsi przestępcy, seryjni zamachowcy, wychodzą na wolność. Temida cofnęła swoje wyroki. Zapanował chaos wśród śmiertelników. Bogini się tak buntuje, sprzeciwia. Przez was dwoje.
– Nie rozumiem – przerwał mu Nico. – Co my do tego mamy?
Centaur przeszedł przez obraz i zerwał iryfon.
– Dzieci Wielkiej Trójki są potężne i niebezpieczne. Dobrze o tym wiecie. – Chejron nerwowo przebierał nogami. – Jeszcze przed drugą wojną światową półbogowie ci przysięgli na Styks, że nie będą łączyć się ze sobą w pary. Herosi od Zeusa, Posejdona i Hadesa, których łączy… coś więcej niż tylko przyjaźń, razem są śmiertelnym zagrożeniem. Dla innych i samych siebie. Poza tym to… nie etyczne… Potem Wielka Trójka przysięgła, że nie będzie mieć już dzieci, więc zapomniano o całej sprawie. Myślałem, że to już nieistotne, skoro sami bogowie łamią swoje postanowienia… ale Temida pamiętała. Bogini nie chce tego tolerować. W znak sprzeciwu przestała panować nad sumieniem śmiertelników… Nigdy… nie mieszam się w prywatne sprawy moich uczni… Wiem, że jesteście razem… musicie się rozstać.
– Żartujesz, Chejronie!- zerwał się Nico. Był bledszy niż zazwyczaj.
– Temida uznała wasz związek za niesprawiedliwość – Centaur załamał ręce. – Zeus, liczy na to, że jesteście na tyle rozsądni by podjąć właściwą decyzję. Nie macie wyjścia. Inaczej doprowadzicie do samodestrukcji śmiertelników.
– To nie może być aż tak niebezpieczne – zdobyłam się na tylko tyle.
– Na początku nie było, ale im dalej brną wasze uczuci, tym jest to coraz większym zagrożeniem. Weźcie się za ręce.
Nico uścisnął moją dłoń. Poczułam jak ciepło rozlewa się po moim ciele.
– Teraz nie puszczając się podejdźcie do okna- polecił centaur.
Nico spojrzał na mnie pytająco. Kiwnęłam głową i wykonaliśmy poleceni Chejrona. No i zobaczyłam co działo się na zewnątrz… Duch umarłych szalały po całym Obozie. Herosi uciekali przed nimi w popłochu inni próbowali walczyć. Były ich dziesiątki setki, prawie cała armia… Syn Hadesa puścił moją dłoń ja oparzony. Wszystkie zjawy wsiąkły w ziemię, jak na życzenie. Nico się zatoczył i zaczął tracić przytomność.
– Dotknij go!- wrzasnął Chejron.
Złapałam go z powrotem za rękę. Przeszło mu. Dopiero po chwili centaur pozwolił się nam puścić.
– Sami widzicie. Musicie się rozstać!- pokiwał głową posępnie.
– Nigdy nie przywołałem tylu umarłych na raz – Nico nadal nie mógł się otrząsnąć.
– Chejronie, proszę daj na jeszcze czas. Musimy się oswoić z myślą o rozłące… – porosiłam błagalnym tonem.
– Dobrze… chyba tyle mogę dla was zrobić. Ale nie możecie być razem. W końcu jeżeli nie pójdziecie z takim oświadczeniem na Olimp, to Olimp przyjdzie do was… a wtedy będzie jeszcze mniej przyjemnie.
* * *
Następnego dnia każda minuta była dla mnie katorgą.
Chejron dał nam czas do wieczora. Jutro rano mieliśmy udać się na Olimp i zerwać ze sobą na oczach bogów… Co za żenada!
Jednak jeszcze dzisiejszego popołudnia znalazła się dla nas jedna furtka… Flen. Chłopiec miał genialny plan. Podszedł do mnie po obiedzie.
– Ej, ty i ten od Hadesa jesteście parą, nie? I jak, dobrze całuje? – Gdy usłyszałam takie pytania z ust tego wścibskiego dwunastolatka po prostu zagotowałam, aż czarne chmury zaczęły się zbierać nad Obozem.
– Nie twoja sprawa – burknęłam i poszłam w swoją stronę. Dzieciak nie odpuszczał, lazł cały czas za mną.
– Chejron, kazał się wam rozstać?
Tego była za wiele. Bezczelny! Już miałam porazić go piorunem, kiedy dodał:
– Nie musicie tego robić! Znam wyjście!
– Ty, nieokreślony, bachor? Skąd to wszystko wiesz?- prychnęłam.
– Wcale was wczoraj nie podsłuchiwałem…
– Śmiertelny rodzic nie nauczył cię zasad dobrego wychowania?
– Zechcesz mnie najpierw wysłuchać?
-Dobra.. ale nie tutaj. Chodź! – Pomyślałam, że dzieciak może mieć coś ciekawego do zaoferowania. I miał. Zaprowadziłam go na swoją tajną polanę. Jedynie driady mogły tu nas podsłuchać, ale one są nieszkodliwe. Tam mi wszystko wyjaśnił.
– Pomogę wam uciec, dziś w nocy. Mam wprawę w branży przemytniczej. Sześć lat uciekałem. Nie znam nikogo z rodziny. Od urodzenia mieszkałem w domu dziecka. Mam świetną kryjówkę niedaleko Nowego Yorku.
– Dzięki za świetny pomysł, ale uciec to my możemy na własną rękę.
– Jak Helena i Parys? Czy on przypadkiem nie wywołali tym wojny o Troję?- zakpił Flen.- Zaufajcie mi, a ochronię was przed takimi skutkami.
– Niby jak?
– Pomogę wam uciec i zagwarantuje spokój, ale w pomożecie mi zdobyć Róg Obfitości.
– Otwierając Róg Obfitości rozpylisz naokoło nas taką gęstą Mgłę, że nie przeniknął jej nawet Olimpijczycy… kusząca propozycja…
– To jak?
– Muszę pogadać o tym z Nickiem…
– On już o wszystkim wie. Powiedział, że jest skłonny na to przystać, jeżeli ty również jesteś tym zainteresowana.
– W takim razie… umowa stoi.
* * *
Opuściliśmy we trójkę Obóz jeszcze tej nocy. Na razie nikt nie wiedział o naszej ucieczce. Sosnę Thalii zostawiliśmy już daleko za sobą. A ja i tak miałam wyrzuty sumienia. Jasne, że marzyłam o tym by móc dalej być blisko Nica, ale przesiąkłam wrażeniem, że się nam nie powiedzie.
– Rogu Obfitości pilnuje bogini zgody- Conkordia – odezwał się Flen.
– Conkordia? Czemu używasz rzymskich nazw?- podejrzliwie zapytał Nico. Flen wzruszył tylko ramionami i mówił dalej.
– Ma kryjówkę niedaleko Chicago. Prowadzi sklep z sukniami ślubnymi, razem z Fides- boginią wierności.
– Czyli jak najszybszą drogą do Chicago?- zapytał nonszalancko syn Hadesa.
– Na piechotę będzie ciężko – przyznał Flen.
– Wiesz, młody, niektórzy tu potrafią podróżować w inny sposób. Cieniem.
– Jak na syna Pana Podziemia masz świetne poczucie humoru. Matka była komikiem?- wyśmiał go bezczelnie Flen. – Nie da się podróżować cieniami!
– Ciekawe czemu żaden bóg cię jeszcze nie uznał? Hmmm… Zastanówmy się- warknął Nico.
– Chłopcy!- syknęłam. – Nico, odpuść, nie warto… ale Flen, posłuchaj czasem starszych. Mamy po pięć lat więcej doświadczenia!
– Dobra. O co chodzi z tym cieniem?
Nico uśmiechnął się łobuzersko.
– Zobaczysz. Lexi, pozwól, że zabiorę cię pierwszą. – Podał mi rękę, odwracając się tyłem do Flen’ a. – A ty, nieokreślony herosku, czekaj i nigdzie się nie ruszaj. Zaraz po ciebie wrócę.
Objął mnie mocno. To było ryzykowne. Znowu poczułam to samo ciepło rozlewające się po moim ciele. Wtuliłam twarz w jego koszulkę, pachniał lawendą i wrzosem, a on rzucił się plecami w pierwsze lepsze drzewo. Nigdy nie pojmowałam tych jego podróży cieniem. Byłam święcie przekonana, że poobijamy się o pień, ale tak się nie stało. Otaczała mnie ciemność. Zimno szczypało moje policzki. Nic nie widziałam. Czułam tylko bliskość Nica. Na moim ciele zbierał się szron. Wraz z ostatnim mrożącym podmuchem wypadliśmy na trawę i przetoczyliśmy się kilka metrów. Nico pomógł mi wstać. Staliśmy na wzgórzu, z którego rozciągała się panorama na Chicago.
– Nie mam ochoty obściskiwać się z tym bachorem, ale muszę po niego wrócić – powiedział mi na ucho. – Czekaj tu na nas.
Kiwnęłam niechętnie głową. Syn Hadesa poprawił jeszcze swoją kurtkę i zniknął w cieniu między drzewami. Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
Po chwili wrócił z Flen’em.
– Z-z-zamarzam- zaszczękał zębami chłopiec.
– To jeden ze skutków ubocznych podróży cieniem – zaśmiał się Nico.- Proszę, Chicago, więc prowadź, Flen.
Jako pierwszy napiszę ten komentarz więc jestem dość wesoły, ale nie o tym chciałem powiedzieć.
Fabuła ciekawa. Podoba mi się to, że Nico chodzi z główną bohaterką, a przez to są same katastrofy. Akcja według mnie za szybko pędzi i jest bardzo mało opisów. Jak Lexi była w Elizjum, to mogła opisać jak tam jest. Uśmiałem się jak przeczytałem:
„Jutro rano mieliśmy udać się na Olimp i zerwać ze sobą na oczach bogów”. Jeśli chodzi o Nico i Flen’a to jestem prawie pewien że to syn Posejdona lub Zeusa.
No to teraz błędy :
„Nico zatrzaskując drzwi powiedział.” – Powinien być dwukropek zamiast kropki.
Problemu ze spacją po przecinkach, kropkach, wielokropkach, myślnikach.
„Heros samotny zmieni swe zdani” – Heros samotny zmieni swe zdanie”.
Czemu w środku opka jest „wszyscy” podkreślone ?
„Tyle reguł ile już złamałam” To jest niepoprawne gramatycznie.
I chyba strasznie dużo wielokropków.
I ostatnia rzecz:
Czemu Nico nie zrobił czegoś złego Flen’owi jak powiedział: „Matka była komikiem ?” Ja bym się wściekł gdyby ktoś tak powiedział o mojej matce, której strasznie dawno nie widziałem.
Ahaaaa… Początek opka jest BARDZO chaotyczny. Serio. Nie ogarnęłam z niego za wiele.
Może uściślę co w opku gra, wymieniając najpierw błędy:
– Patrzę na trzecie słowo i już widzę błąd. Dotrzymuję byłoby, gdyby przemawiała pierwsza osoba liczby pojedynczej. Zdanie ma opisać charakter trzeciej osoby liczby pojedynczej, a więc będzie *dotrzymuje*.
– Często zapominasz napisać ę, a czasem ą, albo piszesz je niepotrzebnie.
– O co biega w pierwszym kawałku opka? Gdzie są w nim jakiekolwiek opisy, co? Bo jedyne co w nim widzę, to czysty, niezakłócony NICZYM chaos.
– Nicuś ją lofciał, wiadomo. Jednak nikt nie wychodzi z Podziemia za darmo. Jak bogowie wyznaczyli cenę, no to cóż… Wątpię, by Afrodyta miała wiele do gadania.
– Akcja leci. Leci na maksa. W jednej chwili siedzi Twoja bohaterka w Hadesie i ryczy, że Nico chce oddać za nią życie, w następnej szczęśliwa całuje się w domku z Nickiem. Nie za szybko te wydarzenia po sobie następują…?
– Przejścia pomiędzy wydarzeniami masz szybkie, toporne i drewniane. Brak Ci płynności między jednym zdarzeniem, a drugim. Płynność nadają opisy. A one wbrew wszystkiemu nie gryzą.
– Właśnie… Opisy. Czy wyznajesz zasadę, że jak są dialogi, opisów już być nie musi i na odwrót? Bo w miejscach, gdzie widzę dialog, nie widzę opisów i odwrotnie.
– Wszystko spływa po Twojej bohaterce, jak po kaczce. Czytając tekst, mam wrażenie, że ona niczym się nie przejmuje. W opku prawie nie ma przeżyć wewnętrznych.
Ogólnie o opowiadaniu: masz trochę toporny styl pisania. W tekście nie ma płynności. Ale to z czasem przyjdzie. Na razie ćwicz, ćwicz i jeszcze raz ĆWICZ.
Ciekawy pomysł. Nie przepadałam za Nicem, ale tu mi się podoba. Pasują do siebie i fajnie że ten nieprzystępny chłopiec się zakochał. Lubię bohaterkę!
Mnie też rozwalił moment o zrywaniu. Jak się zrywa przed innymi jeśli nadal jest się zakochanym?
Co do błędów : niedokładne opisy i akcja pędzi. Jak wydłużysz to będzie przyjemniej czytać. Ciekawa jestem co dalej więc szybko wstawiaj
CHAOS. Naprawdę, wszystko jest jednym, wielkim tornadem zdarzeń. Quickdroo i Chio już wspomniali sporo o tym, ale ja jeszcze dodam: nienaturalne zachowanie. No bo, proszę Cię, uciekłabyś z jakimś bahorem, który moźe sie okazać seryjnym mordercą i swoim chłopaczkiem ,,Miłość od pierwszego luknięcia” bez mieszanych uczuć, niepewności itp. NIE. Nikt, nawet najbardziej zabujana i głupia idiotka nie zgodziłaby się od razu. A Twoja bohaterka idiotką nie jest, tym bardziej powinny być uczucia i przemyślenia.
Za mało opisów. Słabo rozwinęłaś temat ,,Dusza za duszę.” Z tego mogło wyjść naprawdę coś fajnego! No i zachowanie. Bohaterka za mało wrzasku robiła w okół tego. Normalnie, to człowiek słysząc takie coś zacząłby robić do tego tyle huku, że szok. No i Nico jednak żyje. Aha. Tak po prostu to napisałaś. Z tego mogłabyś zrobić dobre 3 części, wiesz?
Akcja pędzi/leci/zwiewa. Nie wiem, które określenie lepsze.
No i przypominam OPISY i PRZEMYŚLENIA!!!
Jak to Chio ujęła: Ćwicz!
Dziękuję za dedykację.
Akcja faktycznie pędzi, czytając niektóre opowiadania po prostu się nudzę, jednak nie w tym przypadku. Może powinnaś dodać więcej opisów uczuć. Jestem ciekawa czyim synem jest Nico i czy Lexi i Nico nadal będą razem. Pisz CD, ale troszeczkę spowolnij akcję.
Nico jest synem Hadesa. Chciałaś chyba napisać: „Jestem ciekawa czyim synem jest Flen…”.
Upss… Masz rację. Pisałam na szybko, bo mam w domu spotkanie rodzinne, więc mam wytłumaczenie.