Jeśli ktoś czekał na pierwszy rozdział to przepraszam, że dodaję go tak późno. Miałam napisane pół rozdziału, ale nie podobał mi się, więc zaczęłam od początku. Ten rozdział napisałam abyście choć trochę zrozumieli późniejsze zachowanie Roxanne. Proszę o szczere komentarze. ~ Roneyla
Zawsze marzyłam żeby mieć miejsce na świecie gdzie czułabym się idealnie, kochana i akceptowana. Mama odeszła tuż po moim urodzeniu, a tata nie potrafił zajmować się noworodkiem. Zatrudniał różne opiekunki. Każda kolejna była gorsza od poprzedniej. I wreszcie kiedy myślałam, że jestem na tyle duża żeby przebywać sama w domu tata musiał wyjechać w delegację. Zazwyczaj wtedy była ze mną babcia, ale zmarła przed moimi dziesiątymi urodzinami. W owym czasie, trzy miesiące po jej śmierci, została mi przedstawiona pani Cornelia. Okazała się bardzo miła i świetnie się dogadywałyśmy. W podzięce za opiekę nade mną tata zabrał ją na kolację. I zakochał się. Właśnie tak. Pani Cornelia jest moją macochą. Dlaczego jej nie lubię, choć dobrze się bawiłyśmy? Miała ona całe mnóstwo masek. Przy ojcu zachowywała się inaczej. Przy jej koleżankach, byłych facetach i obcych kobietach też. Przy mnie w końcu zdjęła maskę, czasem ją rozumiem. Wychowała się w biedzie i chciała żyć lepiej. Ale zupełnie źle się do tego zabrała.
Gdy wyszłam z domu pierwszym miejscem, o którym pomyślałam była biblioteka. Popytałam parę osób i w końcu z uśmiechem na ustach oglądałam książki. Wiele półek, na których znajdowało się jeszcze więcej książek. Raj, nie biblioteka. W rogu było miejsce na ciche czytanie. Zawsze jak wchodzę w takie miejsca kręcę się po całym budynku i nie mogę się na nic zdecydować. W końcu wybrałam jeden z moich ulubionych tematów. Mitologia grecka. Wiele razy marzyłam żeby okazała się prawdą. Później jednak przypominałam sobie, że oboje moich rodziców to w 100% śmiertelnicy, więc moje życie wcale by się nie zmieniło. Bo która matka zostawia swoje dziecko po urodzeniu?
Po godzinie zamknęli bibliotekę, więc skierowałam się w stronę domu. Po dwudziestu bezsensownych minutach chodzenia w koło musiałam przyznać, że się zgubiłam. Usiadłam na trawie i próbowałam odtworzyć drogę, którą doszłam do biblioteki. Kiedy wreszcie udało mi się to, szybko wstałam i od razu usiadłam z powrotem. Po co mi ona, kiedy nie wiem gdzie jestem teraz? Naprawdę, dlaczego nie pomyślałam żeby zapamiętać nowy adres?
Do domu wróciłam w środku nocy pełna obaw, jaką karę dostanę. Gdybym wiedziała, że stanie się zupełnie coś innego nie wróciłabym tej nocy. A mianowicie tata i „mama” Cornelia siedzieli w sypialni i rozmawiali z lekarzem. Gdy przechodziłam na palcach obok nich usłyszałam jak mój ojczulek mówi: Roxi jest dzisiaj taka grzeczna. Ani razu nie wyszła ze swojego pokoju. Myślałam, że rozwalę wszystko, co stało na mojej drodze, gdy szłam do mojego pokoju, gdzie rzekomo byłam cały czas.
Rzuciłam się na łóżko i płakałam. Żałowałam, że nie mam nikogo, kto byłby przy mnie i pocieszył w trudnych chwilach.
Zasnęłam. Byłam w lesie i bałam się. Goniły mnie trzy starsze panie. To były erynie. Krzyczały, że się zemszczą, że mnie zabiją. Uciekałam przed nimi. Manewrowałam między drzewami. Przeleciał przede mną jakiś czarny ptak. Potknęłam się i przewróciłam. Głowę miałam prawie całą w ziemi. Erynie były tuż za mną. Wiedziałam, że im nie umknę. Ostatnie, co widziałam to brama z napisem „OBÓZ PÓŁKRWI”. Potem była już tylko ciemność. Obudziłam się zlana potem z niemym krzykiem na ustach. Był środek nocy, lekarz już poszedł, a macocha i ojciec spali. Wstałam powoli, zebrałam parę rzeczy do kąpieli i poszłam wziąć prysznic. Postanowiłam też umyć głowę, bo wydawało mi się, że jest cała w ziemi. Wiedziałam, że to irracjonalne, ale koszmary mają to do siebie, że wydają się prawdziwe.
Wróciłam do łóżka i pomyślałam o innym dziwnym zdarzeniu. Nigdy tego nie zrozumiałam do końca, dlatego co jakiś czas przywoływałam to wspomnienie w nadziei, że w końcu odkryję, o co chodziło.
Byłam mała, miałam może z pięć lat. Bawiłam się na plaży, gdy nagle zrobiły się ogromne fale, które zalewały plażowiczów, a błyskawice ciskały gromy. Szybko przybiegłam do mojej niani, z którą przyszłam, przerażona, że świat się kończy. Kiedy zaczęłam szarpać ją za rękę, łzy rozpaczy spływały mi po twarzy, a kiedy niania się odwróciła w moją stronę wszystko ustało. Ludzie nie byli mokrzy, a nawet sprawiali wrażenie jakby nic się nie stało. Tak samo zareagowała moja ówczesna „ciocia”. Spojrzała na mnie zdziwiona. Była na mnie zła, byłam cała zmoczona, a przecież surowo zakazała mi wchodzić do wody. Tylko, że ja jej posłuchałam, Chwilę temu wszystkich zalewały fale. Tylko, że wyglądało to na moje wyobrażenie. Byłam bardzo roztrzęsiona, więc wróciłyśmy do domu. Od tego czasu już nigdy nie zbliżyłam się do wody, a gdy jest burza chowam się w pokoju pod kołdrą.
Nie zdołałam już zasnąć. Gdy próbowałam przed oczami miałam sceny z mojego koszmaru.
Cały tydzień spędziłam na zwiedzaniu miasta. Podobała mi się architektura budynków. Chodziłam też do sklepu muzycznego i patrzyłam na instrumenty. Ostatniego dnia szkoły zobaczyłam trzy starsze panie. Natychmiast odwróciłam się i pobiegłam do domu. Najpierw weszłam do niewielkiej kuchni i zobaczyłam notatkę, którą tata zostawił na stole.
Córciu,
Cornelia zaczęła rodzić, więc pojechaliśmy do szpitala.
Bądź grzeczna, wrócę jutro.
Tata
To chyba lepiej. Nie chciałam żeby widzieli mnie w takim stanie.
Przez dwie godziny próbowałam przekonać siebie samą, że trzy staruszki, które widziałam chwilę temu to były zwykłe kobiety. Erynie przecież istnieją tylko w mitach. Podświadomie jednak czułam, że muszę uciekać. Wzięłam swój ulubiony plecak koloru zielonego, spakowałam dwie książki, ubranie na zmianę i kilka dolarów na jedzenie. Gdy wychodziłam z domu zapomniałam zamknąć drzwi na klucz, w tamtej chwili nie wydawało mi się to ważne.
Biegłam przed siebie wkładając w to całą swoją siłę i wytrzymałość. Gdy dotarłam do lasu usiadłam na chwilę na pniu żeby odsapnąć. Przede mną przeleciał czarny ptak. Wstałam szybko, bo wydawało mi się, że to ten sam, którego widziałam w moim koszmarze. Biegłam pod górę, bardzo uważając żeby się nie przewrócić. Wiedziałam, że za chwilę będę bezpieczna.
Mimo że spodziewałam się tego i tak byłam zaskoczona. Przede mną stała brama, a na niej był napis „OBÓZ PÓŁKRWI”. Z trzęsącymi nogami przeszłam przez nią. Udało się! Już nic mi nie grozi.
Zaraz, zaraz… czyli ona przez głupi sen i trzy kobiety poleciała do lasu? Nielogiczne. Normalnie człowiek próbuje rozwiać wątpliwości, wyrzuca to z głowy i nie chce przyznać się przed samym sobą, że w coś takiego wierzy. I nie dałaś opisu jej szkoły, kobiet, macochy itp. Wszystko dzieje się za szybko – więcej przemyśleń! Ale nieźle, choć musisz poćwiczyć. O i powtarzasz wyrazy np. Łóżko, byłam/była.
Za szybko! Poszla do biblioteki,zgubila sie w drodze powrotnej. Ale do bieblioteki jakos trafila,ot,jakby sie przeteleportowala.
Slabo opisane uczucia,gdy jest juz w domu. Poza tym,lekarz w srodku nocy?
Tak,masz dziwne przeczucie,wiec uciekasz z domu. To tez troche nielogiczne.
No i krotkie! Nastepna czesc ma byc dluzsza