Strasznie przepraszam, że tak mało się udzielam ;c, ale po prostu gimnazjum ;o. Sorka za blędy (pisane w nocy xD) dedykacja dla wszystkich chłopaków z bloga (taki spóźniony dzień chłopaka xD
Przez pierwszy moment nie wiedziałam jak zareagować. Przez całe życie sądziłam, że moja mama dawno umarła. Jack zawsze mi tak mówił i unikał dalszej rozmowy o niej. Jedyne co mi wyjawił to jej imię: Zuzanna. Nigdy nie wspomniał o tym jaka była. Kiedy tak stałam zszokowana ( bardziej niż wy byście byli po głównej wygranej w totku) przez mój umysł gnało, więc tysiące pytań.
Zanim zdążyłam się zorientować, ryczałam na całego wtulona w mamę. Może to zbyt dojrzałe nie było, ale ciiiii, pomińmy ten drobny szczegół.
– Zawsze myślałam, że nie żyjesz- wychlipałam w jej mokry od moich łez sweter.
– Bo tak było, kochanie.- Mama wyplątała się na tyle z moich rąk by móc odchylić się i spojrzeć mi w oczy. – Tak bardzo cię przepraszam.
Ostatni raz pociągnęłam nosem i odkleiłam się od niej, wycierając oczy wierzchem dłoni.
– Coś mi się zdaję, że muszę ci wytłumaczyć parę spraw.- Mama pogładziła mnie po ramieniu, a następnie wskazała na worki. Kiedy usiadłyśmy rzuciła mi pokrzepiające spojrzenie i zaczęła swój monolog.
– Pierwsze o czym musisz wiedzieć to fakt, że Twoje ,,halucynacje’’ to rzeczywistość. Tak naprawdę Twoim ojcem nie jest… był Scott, tylko jeden z Bogów Olimpijskich, uczyłaś się o nich?- zapytała na co ja pokręciłam głową. Bóg- dobre sobie. Chyba niezdar i pechowców…- Tak myślałam. Może to i lepiej, że nic Ci nie mówili, przynajmniej nie masz błędnych informacji. Niestety nie mogę wyznać kto jest Twoim ojcem.- Utkwiła swoje piękne oczy w punkcie za moją głową. Morska zieleń mieszająca się z błękitem, odrobiną kobaltu i szarym, takiej mieszanki tylko pozazdrościć. Mama jakby wytrącona z dziwnego transu drgnęła i spuściła wzrok na swoje trampki po czym cicho dodała.- Obiecałam mu to. Nie mam zbyt wiele czasu. Hades, bóg podziemia dał mi tylko pół godziny, a jego rozkazu nie mogę zlekceważyć.
Zgarbiła się i oparła łokcie na kolanach. Kiedy tak siedziała zauważyłam złotą obręcz mocno zaciskającą się na jej nadgarstku, z wbudowanym zegarkiem. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to nie zegar, tylko stoper, który wskazywał równo 27 minut.
– Czekaj. Czy ty chcesz mi wmówić że nie żyjesz?! To jakim cudem ze mną teraz rozmawiasz? O nie, to znowu te chol..- zdałam sobie, że nawet jeśli to tylko wizja lepiej, żeby mama nie słyszała jak przeklinam- …robliwe halucynacje?
-No właśnie o to chodzi, że nie. To, że ktoś inny tego nie zauważa nie znaczy, że to nie istnieje, zrozum to. Jesteś inna. Musisz mi zaufać.
Musisz mi zaufać- to samo zdanie widniało na karteczce, którą wiatr przywiał mi do kajuty. Ale czy ja potrafię odpuścić i uwierzyć komuś? Z tym charakterkiem. Wątpię.
– Ach to znaczy, że siedmiometrowy krwiożerczy konik morski wcale nie był iluzją. Ani, że krab wielkości trzech łódek rozwalający kadłub też jest najbardziej oczywistą rzeczą. Powiedziałabym nawet, że pospolitą- ciągnęłam dalej moją wyliczankę, gdy moja mama ochoczo kiwała głową.- I to znaczy, że Mason, Michael, Smith i James noszą na głowach swoje gacie jako zbroje też nie było snem.
-Yhym… zaraz, co?!- jej boskiej miny nie dało się opisać. Wyszczerzyłam zęby i zaczęłam rechotać , bo wyjątkowo od dawna nie miałam z czego się pośmiać.
– To jak wydostaniesz mnie stąd i pogadamy dalej na świeżym powietrzu, czy będziemy sobie gnić w tej piwnicy?
-O bogowie nie pomyślałam o tym. Pewnie od dawna tu siedzisz w tej stęchliźnie brrr. A w ogóle to o co chodzi z tymi baletnicami? Wszędzie jest ich tu pełno- zapytała z ciutką niepewności w głosie.
-Nie mam pojęcia, ale zmywajmy się. Gdzie jest wyjście?- Nic nie odpowiadając wskazała na stertę worów.
– Sprawdzałam za tym nic nie ma- lekko zirytowana przeniosłam wzrok na rodzicielkę.
– Pomóż mi tylko to przesunąć to Ci coś pokażę.- Nie wyjaśniając nic więcej zaczęła turlać pierwszy worek. Więc jeszcze tylko siedem…. Wzdychając zaczęłam toczyć kolejny, lecz nie miałam takiego szczęścia jak mama, która pchała chyba pierze i wybrałam sobie biżuterie ze złota.
Jakie to jest strasznie ciężkie. Dobra to jest parę metrów, weź się w garść.- zanim przetoczyłam wór pod ścianę byłam zlana potem, ale z pomocą mamy i jej dopingującymi komendami (,,na lewo, na lewo, czy ty wiesz gdzie jest lewo, zaraz mnie rozpłaszczysz. No wiem, że powinnam się odchudzać, ale bez przesady. Uwaga! Spada… Ty po to lecisz’’) szybko ustawiłyśmy worki jeden na drugim na drugim końcu klitki
– Teraz czekam na pokazówę.- Oparłam się buńczucznie ramieniem o ścianę i skrzyżowałam nogi uśmiechając się krzywo.
-Patrz i ucz się- mama zaczęła pukać w deski. Najpierw byłam zaciekawiona, ale stwierdziłam, że to jest zbyt idiotyczne. Śledziłam przez pewien czas zbłąkaną muchę , ale to też nic porywającego. Znów przeniosłam spojrzenie na mamę i trafiłam na moment, kiedy jej ręka zaciśnięta w pięść walnęła w górną część deski. Nie wiem czy to planowała, czy po prostu miała potrzebę skrzywdzenia biednej niewinnego kawałka drewna, ale zadziałało. Podeszłam pomóc utrzymać klapę .
– Oto i przejście. Powinnyśmy się zmieścić. Najwyżej siedem liter zostanie po tej stronie.
-Siedem liter?
-Tak zwana godność córuś
-Nie mów do mnie tak- powiedziałam zaciskając zęby. Nie cierpię zdrobnień. Żadnych kwiatuszków, piraciuszków, maluszków, pępuszków, córusi, milusi, tratatat nie!
-Jak? Córuś?
– Nie wnerwiaj mnie mamuś
– Jasne córuś. Tak w ogóle to możesz wziąć cokolwiek. Ci idioci zostawili całe błyskotki bez żadnego zabezpieczenia.
Nie czekając dłużej odpięłam mój wszystko mieszczący pas i rzuciłam okiem na jego zawartość. Znalazłam tam: zabójczo ostry grzebień owinięty w bandaż, zapałki, szkicownik, linę, mini lunetę, pieniądze, klucz do składzika z rumem, który ostatnio zwinęłam Harry’emu. Wszystko jest, to teraz trochę urozmaicę jego zawartość. Perfidny złodziej ze mnie ale cóż niech przywykną. Wygrzebałam z wora świstek kartki, na którym ktoś nabazgrał przepowiednie (uznajmy, że to można uznać za przepowiednie) i jakieś francuskie słówka. Z innego wyjęłam coś przypominającego złotą rękę uciętą i zaokrąglone mniej więcej w miejscu łokcia i z podpisem autora na serdecznym palcu(oczywiście wszystko w wielkim pomniejszeniu).
-Pośpiesz się zostało dwadzieścia minut- mama niecierpliwie przytupywała w miejscu patrząc wzrokiem w stylu ,,fakt że to zaproponowałam, nie znaczy że ty miałaś go posłuchać. To przecież logiczne’’.
Szybko wrzuciłam drobiazgi za pas do mojej prowizorycznej kieszeni i odrzuciłam włosy do tyłu.
-Panie przodem- wyszczerzyła się do mnie mama, a ja jak zwykle odpowiedziałam uśmiechem.
-Dziękuje mój panie to wielce uprzejme z twej strony azaliż ja…
-Dobra, dobra właź tam-prychnęła. Posłusznie zamilkłam i przed wejściem zagryzłam mocno dolną wargę i błagałam żebym jednak się zmieściła.
-Kapelusz..- głos mamy z odrobiną nagany w głosie przypomniał mi o pewnym małym problemie.
Zaczerwieniłam się lekko z powodu mojej głupoty i zerwałam z głowy nakrycie. Szybko i tym razem bez obawy że mój kochany zadek się przeciśnie wskoczyłam do tunelu. Cóż co mogę wam o nim powiedzieć był bardzo.. nieprzenikniony. Z początku nawet nie widziałam swojego nosa w tych ciemnościach, ale po chwili zdołałam wygrzebać zapałkę i jakimś cudem ją zapalić.
Stałam w bardzo długim tunelu, którego końca za nic nie mogłam zobaczyć. Do ściany przyczepiony był stojak z lampą naftową, z której od razu skorzystałam. Na podłodze rozciągał się majestatyczny dywan w cudowne wzory. Wyszyte sceny z polowania, żeglugę, sylwetki pięknych kobiet i jeszcze jedna scena, chyba najbardziej starannie wykonana ze wszystkich.
Przedstawiała ona bardzo smutną scenę. Ładna dziewczyna siedziała na ławce trzymając zwiędniętą różę , patrząc w dół, powstrzymując łzy, gdy podchodzi do niej chłopak. Żaden przystojniak czy bogacz. Jest ubrany w podarte ubranie, a w splątane włosy ma wplecione żółte pióro. Uśmiech i mała iskierka w oczach, tyle da się o nim powiedzieć. Jakby nie jest pewny czy może do końca zaufać, czy liczyć się z wyśmianiem lub kolejną złośliwą uwagą. Kobieta ponosi wzrok i w pierwszej chwili wydaje się zdziwiona, lecz w następnej zauważa wyciągniętą rękę chłopca który trzyma piękną, świeżą różę. Dziewczyna zła na cały świat wyrywa mu kwiat i depcze go, a potem odbiega z płaczem. Biedak odwraca wzrok, a jego oczy mówią wszystko. ,,Dlaczego?”
-To sztuka prawda? Żeby coś takiego zrobić siedząc zamkniętym w Tartarze- wzdrygnęłam się i gwałtownie mrugnęłam. Jak można tak cicho chodzić?
-Czy to ma jakieś większe znaczenie w tej sprawie?
-Kiedyś zobaczysz, tego akurat sama musisz się domyślić- rzekła z nutką tajemnicy w głosie.
-Wytłumaczysz mi teraz wszystko o tych halucynacjach?
-Wszyściutko- mama uśmiecha się odrobinę łobuzersko.
*&*
-Jesteś pewna, że nic się nie da zrobić? W końcu ty zdołałaś omotać boga, musisz jakoś sobie poradzić z Hadesem!- powiedziałam powstrzymując szloch. Nic nie zdarzyłam jej powiedzieć o moim życiu, nic. Ciągle tylko bogowie trata tata wojna, tratata ale nic o tym jak mi się żyło kiedy jej nie było. Nic o tym, że nie miałam się komu wyżalić.
-Niestety, on jest nieugięty. – Mama spojrzała na stoper i skrzywiła się. – Zostało mi jeszcze pół minuty.
Nie czekając dłużej rzuciłam się jej w objęcia. I tak mijały sekundy, a ja zdarzyłam przypomnieć sobie tylko dwie najważniejsze sprawy.
-Tamten wierszyk to przepowiednia, tak?
-Tak.- Mama odchyliła się ode mnie na chwilę, żeby przyjrzeć się mojej twarzy.- Tęskniłam za tobą. A widzieć twoje odbicie to nie to samo co widzieć ciebie.
-Ja też tęskniłam…- chciałam jeszcze coś dodać, ale mam rozpłynęła się już w złoty pył.
Teraz stałam sama pośrodku skweru, trzymając w ręce skrawek papieru z nabazgranym francuskim adresem.
-Tak w ogóle to gdzie jest Kaban?- spytałam się raczej siebie niż drzewa.
Fajne opko. Poprzednich części nie czytałam, ale ta mi się bardzo spodobała. Czekam na CD
Bardzo fajne. Opisy uczuć dobre, porównania fajne. Zabrakło przecinka po jasne i kropki. Ale naprawdę mi się podobało. Takie realistyczne, dobre przemyślenia.
Hestia, zacznij się więcej udzielać.
Moja kochana Hestia powróciła z Pieśnią ;33333 No nareszcie, nie mogłam się doczekać! Bardzo fajne 😀 Jak zawsze Nic dodać, nic ująć. Czekam baaardzo niecierpliwie co będzie dalej 😀
;3333333 Teraz będę miała więcej czasu, więc szybciej 10 się pojawi :D.
PS: czytałam duuużo opowiadań, ale jeszcze pod żadnym poza twoim niemogłam napisać ,,;333” 😀 Więc bądź z siebie dumna Ann :*
Oooo <3
Wreszcie kolejna część ^.^
Boże, ile ja się na to naczekałam ;__;
Wniosek: Pigielu, apeluję, pisz częściej!
Masz z każdą częścią coraz lepszy styl. Opko jest wartkie z płynną akcją, a takie właśnie lubię.
Gdzieś na końcu zjadłaś a i wyszło mam, zamiast mama ;D