Piper myślała, że nie ma nic bardziej śmiesznego, od zobaczenia Leona, gdy próbuje nauczyć się pływać. Myliła się.
Kiedy obudziła się rano wiedziała, że coś jest nie tak. Tylko co? Chyba to, że nie słyszała chichotu swoich sióstr, ani dźwięku suszarki. Czy obudziła się za wcześnie? Przecież to niemożliwe! Ona nigdy nie należała do rannych ptaszków. To dlaczego było tak cicho?
Niechętnie wstała z łóżka. Materac wydał z siebie wrogie skrzypnięcie. Mimowolnie się skrzywiła. Ludzie kochają truskawki i obóz na stówę zarabiał fortunę! Zamiast wydawać na piszczałki dla satyrów i nowe książki dla dzieci Ateny powinni kupić wygodne materace! Choć patrząc obiektywnie, nawet po tych wydatkach musi coś zostać… . Po chwili po prostu cicho westchnęła. ,,Ta plotka o kosztującym mnóstwo kasy kremie do kopyt Chejrona, to raczej prawda” – przemknęło jej w myślach.
Rozejrzała się po domku. Na czekoladowej podłodze było mnóstwo ciuchów. Różowe ściany miały ohydny połysk, i gdy Piper pierwszy raz je zobaczyła, z trudem powstrzymała odruch wymiotny. Nienawidziła różu, ani błyszczących rzeczy. Przypominały jej te strasznie chude blondynki, z którymi umawiał się ojciec. One były przerażające, z tą toną makijażu i lodowiskiem błyszczyku na ustach!
Dziewczyna spojrzała na łóżka reszty mieszkańców domku bogini miłości. Każde było przykryte czerwoną narzutą. Szczerze mówiąc, tylko Pipes dalej miała bajzel w swojej części mieszkania. Reszta posiadała dziwnie sterylny porządek. Minus ciuchy, oczywiście.
,,Stop! Jak to mają porządek?! Dlaczego nikt nie leży na swoim łóżku, do jasnej ciasnej?!” – zaczęła gorączkowo myśleć. Następnie podbiegła do okna, odsuwając przy tym kremowe firanki. Zobaczyła krajobraz Obozu Herosów. Pola truskawek, inne domki, jednak ku swojemu zaskoczeniu, nie ujrzała żadnych obozowiczów… . Ale to ją nie obchodziło. Przyjrzała się słońcu. Było bardzo blisko zenitu. Czyli, na oko, była jakaś… jedenasta trzydzieści?
Jedenasta trzydzieści?! Śniadanie trwało od półgodziny!
Półbogini sprintem wpadła do toalety. Było to nieduże pomieszczenie z wanną, prysznicem i mnóstwem zapachowych olejków. Nie należało ono do najbardziej lubianych pomieszczeń córki bogini miłości, gdyż jak zwykle pachniało tu hortensją bukietową. Inaczej; słodko i miodowo.
A Piper nienawidziła miodu.
W tempie godnym bogów, umyła zęby, wzięła mega szybki prysznic i rozczesała swoje kudły. W ostatniej chwili, gdy miała już wyjść z toalety, spojrzała w ogromne lustro, w czarnej, gotyckiej ramie.
Wrzasnęła.
Jej brązowe, niegdyś nierówne włosy, opadały idealnymi kaskadami na ramiona. Oczy, zmieniające kolor jak w kalejdoskopie, wydawały się większe i bardziej lśniące, dzięki doskonałemu makijażowi. Miodowe, krótkie rzęsy miały teraz jakimś cudem czarną barwę i były niewiarygodnie długie. Pełne usta Pipes, pomalowane wiśniowym błyszczykiem, wyglądały jak stworzone do całowania. Cera heroski lśniła delikatnie i była nienaturalnie nieskazitelna.
Brunetka próbowała rozczochrać swoją czuprynę lub choćby pozbyć się makijażu, ale na daremnie. Z morderczym wzrokiem i wściekłą miną wyszła z toalety.
Skierowała się w stronę dużej szafy z dębowego drewna. Była ona magicznie zaczarowana, tak że mogło się tak zmieścić wszystko.
Oprócz Pegaza.
Nie pytajcie. To długa historia z braciami Hood jako głównymi bohaterami.
Kontynuując, otworzyła drzwi od garderoby i wytrzeszczyła oczy. W środku była jedynie biała, długa sukienka z satyny. Pipes nieśmiele zdjęła ją z wieszaka. Zimna w dotyku, ale także delikatna i gładka. Poczuła się zmieszana. Choć kiecka miała jej rozmiar (S), nie pasowała do niej. Ona się tak nie ubierała. W takim czymś tylko Drew przyszłaby na śniadanie.
Piper myśląc o dawnej grupowej, skrzywiła się.
Jeszcze raz sprawdziła, czy nic nie ma w szafie. Ze złością stwierdziła, że nie. Och, jak dostanie tego kogoś, kto ukradł jej ciuchy, to go dosłownie zabije!
Przebrała się w sukienkę, choć zajęło jej to mnóstwo czasu. Miała problemy z zapięciem zamka z tyłu.
Musiała lecz przyznać, że efekt końcowy był wspaniały. Materiał ładnie przylegał do jej ciała i kontrastował z karmelową cerą. Na nogi założyła znoszone trampki i wyszła z domku do Jadalni.
Gdy półbogini weszła tam po raz pierwszy, nie mogła zaprzeczyć, że ta sala robiła wrażenie. Spora, z długimi ławkami i stołami przykuwała uwagę. Najbardziej zadziwiający był jednak dach. Albo raczej jego brak.
Kiedy weszła do Jadalni, wszystkie rozmowy zamilkły. Każdy, patrzył się na nią. A Piper nie lubiła być w centrum uwagi.
Dumnie wyprostowana, trochę potykając się o satynę, usiadła obok Drew.
Ta nawet na nią nie spojrzała. Na głowie miała ciemny kaptur, który zasłaniał jej całą twarz.
Zdziwiona, zmarszczyła brwi. Zazwyczaj Drew pokazywała wszystkim swoją ładną buźkę.
Luknęła w stronę reszty dzieci bogini miłości. Ci tylko się do niej uśmiechali.
Wreszcie nie wytrzymała – zdarła kaptur z głowy Drew. Ta szybko podniosła czerp i na nią łypnęła.
Jej twarz była cała w białym pudrze. Dookoła oczu zostały namalowane małe, niebieskie trójkąty. Usta Drew wyglądały jak dwie wielkie, różowe parówki. Na nosie miała założony czerwony, sztuczny nos, taki jaki używali klauni w cyrku. Ale najgorzej było z jej włosami. Niegdyś czarne i jedwabne, teraz różowe i ułożone w afro.
Piper nie wytrzymała. Wybuchnęła głośnym, ogłuszającym śmiechem. Herosi, którzy też ujrzeli Drew w tym stanie także śmieli się do rozruchu.
Nagle cały domek bogini miłości (oprócz Drew) krzyknął:
– Wszystkiego naj z okazji urodzin, Piper! Prezent się chyba podoba?
Dziewczyna spojrzała na Drew. Ta miała minę jakby wahała się między płaczem, a rzuceniem w kogoś miską płatków owsianych.
Szczęśliwa, wyszczerzyła się do przyrodniego rodzeństwa i z trudem powstrzymała się od uronienia łezki.
Jednak jakoś się do nich przystosuje.
Oczywiście, tylko jeśli będzie to konieczne.
Choć może… .
Po prostu super, to o Drew jako czad!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Żal, poczta jednak skasowało mi mówkę ;-/ No więc ten prezent jest dla Pipes77 i tytuł opka to też prezent. O i cieszę się, że Ci się podoba
Nie dziwie sie ze jest takie super, bo ty naprawde fajnie piszesz i bardzo lubie twoje opka, a i mozna sie domyslic ze to jest prezent dla Piper77 😛
No, po samym tytule można ^^ A i tak znalazłam literówkę i źle postawiony przecinek ;_;
wali mnie to jestem dyslektykiem i jestem z tego dumna 😀 😛
Ja jestem dysorto., ale nie cieszę się z tego.
Jakie fajne :3 Pipuś, jeszcze raz, już nie wiem który, ale sto lat skarbie <3
Nie fajniejsze od Twojego. I ja też życzyłam już Naszej Pipes kilka razy sto lat ;-D
Ale zabawne! Czyli ktoś też ma dzisiaj urodziny? W takim razie wszystkiego naj
Nie. To znaczy… to opko jest dla mnie… *szloch, szloch, wzruszenie, chwila przerwy na złapanie oddech*, ale spóźnione. Wczoraj już miałam. Nadal nie mogę uwierzyć, że… że wy… Ann, carmelku… Jaraczko, siostrzyczko, kochane moje… nawet nie wiecie, jaką ogromną radość mi sprawiłyście… Bogowie, tyle wspaniałych opek… i to na moje urodziny…
Carmelku, to opko jest genialne. Cudowne opisy.
Ann, twoje też było świetne. Boskie pod każdym kątem…
Każda z Was się tak napracowała… Nawet nie wiem, kiedy spłacę Wam ten dług wdzięczności… 😀 Dziękuję