Hejka
Oto kolejna część moich walk ze słowem pisanym. Przepraszam za błędy, ale to mój wróg numer jeden. No i oczywiście sorry za to, że tak długo nie pisałam. Ta część jest mam nadzieję dłuższa i bardziej dopracowana.
Ten rozdział może się wydać trochę dziwny i zagmatwany. Wplotłam w niego jeden ze starych pomysłów, który podczas powstawania nie był powiązany z mitologią.
Dziękuję za wszystkie komentarze 😀
Tą część dedykuję hadesikowi – obiecałam, carmel – za jej pomocne komentarze i opko dla którego zarejestrowałam się na blogu, kate420 – nie wiem czemu, ale ją lubię i Annabelle – której opko bardzo mi się podobało i dało mi wenę do napisania tej części. Mam nadzieję, że tym razem znów cię zaskoczę
Całuję amelllo :*
********************************************
Kiedyś była moją najlepszą przyjaciółką.
Teraz jest największym wrogiem.
Od trzech lat, kiedy to zostawiła mnie na pastwę potwora i zniknęła bez wyjaśnienia, jest na mojej czarnej liście.
Stałam oniemiała.
„Skąd ona…?” Zaczęłam się zastanawiać, ale Harmony spojrzała mi w oczy.
Uśmiechnęła się smutno, a w jej spojrzeniu zauważyłam nadzieję …
Musiałam mieć podobne emocje wymalowane na twarzy (mimo wszystko była moją najlepszą przyjaciółką i przez te wszystkie lata nie było dnia, w którym bym o niej nie myślała i nie zastanawiała się co się z nią stało), ponieważ jej twarz rozjaśniła się trochę bardziej, ale zaraz sobie przypomniałam, jak przez nią cierpiałam, że mnie zdradziła, więc w mój wzrok przelałam całą nianawiść i urazę.
Od razu spochmurniała. Deszcz siąpił i było naprawdę zimno.
Kierownik zakładu wysłał Harmony do szeregu, gdzie stanęła obok mnie i Dava. Zerknęłam w jej stronę. Patrzyła się intensywnie w mój profil, ale ja nie zareagowałam.
Byłam pełna sprzecznych emocji.
Z jednej strony: radość, nadzieja, chęć odbudowania przyjaźni, a z drugiej: smutek, ból, zdrada, nienawiść i gniew.
Te negatywne wygrywały.
Ruszyliśmy w stronę piwnic. Zamiast zwartej kolumny szliśmy w rozsypce.
Moja „eksbff” do nas podeszła.
– Cześć! – przywitała się. – Jestem Harmony. A ty? – spytała Dav’a
– Dave. – odpowiedział podając jej rękę. – A to Asta. – przedstawił mnie, kiwając głową w moją stronę.
– Tak wiem. – powiedziała patrząc się na mnie z natarczywością.
Nie raczyłam nawet na nią spojrzeć
– Wy się znacie?! – zdziwił się mój przyjaciel.
– Tak. Jesteśmy przyjaciółkami.
– Czemu mi o tym nie powiedziałaś?! – wyrzucił mi.
– Bo ja jej nie znam. – odpowiedziałam oschle. – Od czasu kiedy Harmony, – wypowiedziałam to imię jak obelgę. – zrobiła coś paskudnego i nie raczyła mnie nawet przeprosić. – przyspieszyłam kroku – Dave chodź. Musimy się pośpieszyć, żeby zająć dobrą matę!
Chłopak posłusznie za mną pobiegł.
Czułam się podle. Tak za nią tęskniłam! A jednocześnie byłam wściekła, że się tu pojawiła. Teraz będę musiała tłumić w sobie jeszcze więcej emocji.
Byłam zła na siebie za moją reakcję.
„Powinnam od razu odejść,… lub traktować ją jak powietrze,… albo udawać, że nigdy wcześniej jej nie spotkałam… – myślałam – …Nieee, to wszystko głupie. Trzeba będzie sprawę załatwić. Ale nie teraz. Teraz jest boks!”
Kochałam te zajęcia. Wtedy mogłam naprawdę odreagować.
Weszliśmy do piwnicy – jeśli można użyć określenia „weszliśmy”. – Dokładniej to zwartą kupą ludzi ledwo przecisnęliśmy się przez drzwi, jeden drugiemu włażąc na głowę. Każdy chciał zająć dobrą matę. Nie wiem czemu. W sumie wszystkie były identyczne, ale każdy pożądał tych nabardziej z boku.
Pomieszczenie było duże. Około 75m2, ale wypełnione ponad 120 rozwrzeszczanych małoletnich przestępców.
Sufit był nisko a przy ścianach zwieszały się z niego worki treningowe. Ściany w kolorze czekoladowego brązu… I to chyba tyle co można powiedzieć o naszej …hmmmm…bokserowni?
Nie wiem…
A no tak. Jeszcze jedno:
Nieważne jak długo nie mieliśmy zajęć i ile wietrzyli tą salę. Zawsze śmierdziało tam spoconym facetem.
Z Dave’m stanęliśmy pod ścianą I broniliśmy maty przed innymi chętnymi.
Zauważyłam, że Harmony stoi pod drzwiami i nie wie co robić.
Wszyscy krzyczeli i się przepychali.
Przyszedł trener. Kazał nam się uspokoić. Powiedział co będziemy dzisiaj ćwiczyć i kazał zacząć rozgrzewkę. Dopiero potem zauważył Harmony. Zmierzył ją krytycznym wzrokiem, jakby oceniał sztukę mięsa.
– Nie masz pary? – spytał z miną, która mówiła, że to mięso mu się nie podoba. Dziewczyna pokiwała głową nie rozumiejąc jego mimicznego przekazu. Facet rozejrzał się po sali i zatrzymał wzrok na mnie i Dav’ie, wbrew moim modlitwom.
– Catier! Douglas! – wydarł się, aż mnie uszy rozbolały. – Do mnie!
Posłusznie podreptaliśmy do trenera, smętnie oglądając się na matę, która już była zajęta przez inną parę. „Pożałują tego!” – pomyślałam zaciskając zęby.
Podeszliśmy do trenera i Harmony.
– Od dzisiaj, – zaczął swoim niskim, ochrypłym głosem – będziecie ćwiczyć razem z nią – wskazał kciukiem na stojącą za nim dziewczynę. – Macie dać jej taryfę ulgową, bo to chucherko nie wytrzyma zbyt dużo. Zrozumiano?! – wrzasną mi w twarz. Poczułam smród dawno niemytych zębów i musiałam się powstymać od napadu kaszlu.
Ruszyliśmy na jedyną wolną matę, która znajdowała się, oczywiście, pośrodku sali.
Ćwiczenia odbyły się tak jak zawsze. Po rozgrzewce, zaczęły się sparingi. Dave w bardzo zawiły i nudny sposób wytłumaczył Harmony o co chodzi (przy okazji nadmiernie gestykulując, przez co dostałam twarz) i przeprowadził ze mną demonstrację.
Padło kilka ciosów w szczękę (od Dava), w brzuch (no co? Jest ode mnie znacznie wyższy), a potem ja postanowiłam zaatakować. Zamarkowałam prawy-sierpowy i kiedy Dave zaczął się zasłaniać, pochyliłam głowę i z byka walnęłam go w klatkę piersiową. Chłopak się zachwiał, a ja podciełam mu obie nogi. Upadł na ziemię. Rzuciłam się na niego, żeby nie mógł wstać i przygniotłam całym swoim ciężarem 46 kilo.
– Raz,… dwa,… trzy! – krzyknęłam uderzając ręką o podłogę. – Przegrałeś! – dodałam wstając. Chłopak wyciągnął rękę, żebym pomogła mu się podnieść, a ja mu podałam prawicę.
Byłam w świetnym humorze. Boks zawsze dobrze mi robił. Od razu czułam, że świat jest piękny.
Dopiero wtedy przypomniałam sobie o Harmony.
Dziewczyna patrzyła się na mnie szeroko otwartymi oczyma. Przez chwilę pomyślałam, że ją przestraszyłam. Zrobiło mi się głupio. Cała złość na nią mi przeszła.
Miałam ADHD choć nie widziało się tego od razu. Długo pracowałam, żeby je ukryć i przez to znacznie gwałtowniejsze były moje najbardziej błache emocje, (co się równa reakcje). Poprawiło mi się, kiedy znalazłam się w poprawczaku. Zajęcia wymagające wysiłku fizycznego bardzo pomagały na opanowanie zbędnej adrenaliny.
Wracając do Harmony. Dziewczyna wyglądała na przestraszoną, ale chwilę potem uśmiechnęła się szeroko i rozłożyła ramiona. Nie mogłam już się dłużej gniewać. Ona była moim rozsądkiem. Całkowitym przeciwieństwem i potrafiła nade mną zapanować jak nikt inny (no, może wyjątkiem jest Dave). Tylko ona potrafiła powstrzymać mnie od pochopnych działań i zbędnego ryzyka.
Dave patrzył się na nas dziwnie, jakby zobaczył kosmitów, kiedy my skakałyśmy dookoła trzymając się za ręce.
Nie wiem czemu mi przeszło. Często miałam takie skoki nastrojów. Było mi nadal smutno, że mnie wtedy zostawiła, ale żyłam, ona też i nie mogłam już w sobie tłamsić radości z odnalezienia przyjaciółki.
Resztę zajęć spędziliśmy na sparingach i waleniu w worki. Potem była siłownia i cały czas ćwiczyłyśmy obok siebie nadrabiając zaległości, obgadując chłopaków i plotkując. Zauważyłam, że Dave jest trochę przybity, ale nie przejmowałam się tym.
Po torze przeszkód wróciliśmy do budynku.
Odprowadziłam Harmony do drzwi jej pokoju i ruszyłam w stronę swojego. Miała do mnie przyjść po zażyciu kąpieli .
Szłam sobie spokojnie, nucąc jakąś piosenkę, kiedy nagle ogarnęła mnie straszna złość. Coś jakby przestawiło mi się w mózgu. Cała radość i pogoda ducha z obróciły się o 180 stopni.
„Jak ona mogła się tu pojawić?!”
Byłam wściekła i żądna mordu. Przestałam normalnie myśleć i zdałam się na instynkt.
Oczy nabiegły mi krwią i obraz mi się wyostrzył. Zgięłam trochę kolana i się zgarbiłam, żeby skuteczniej i szybciej zaatakować, przy najbliższej możliwej okazji.
Już byłam pod pokojem kiedy usłyszałam, za sobą kroki. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam spode łba na Harmony, która przyszła wcześniej niż się umówiłyśmy.
Przykucnięta gotowałam się do ataku.
-Asta czy… – zaczęła pogodnie, ale nie dałam jej skończyć. W połowie jej wypowiedzi wybiłam się z nóg i poszybowałam, prosto na nią.
Dziewczyna przewróciła się pod ciężarem mojego ciała i walnęła głową o podłogę. Krzyknęła z bólu. Zaczęłam ją drapać, bić i gryźć.
Złość zalewała całą mnie i nie dawała myśleć. Moje ciało samo działało i nie mogłam nic na to poradzić. „Dlaczego ja to robię?” Przemknęło mi przez myśl. Nie wiedziałam. Atakowałam dalej…
W momencie kiedy wgryzałam się w jej ramię, usłyszałam krzyk. Mocnej zacisnęłam szczęki. Poczułam, że ktoś mnie łapie w pasie i odciąga od mojej ofiary. Zaczęłam się wyrywać, szamotać i rzucać na wszystkie strony.
Nagle tuż za uchem poczułam tępy ból. Zrobiło mi się czarno przed oczami. Mój zakres widzenia robił się coraz mniejszy. A potem widziałam już tylko ciemność.
********************************************
(Dave)
Podniosłem Astę z ziemi i wziąłem na ręce. Kopniakiem otworzyłem drzwi do jej pokoju i wszedłem do niego. Wyglądał zupełnie jak mój, ale nie miałem w tym momencie głowy, żeby podziwiać piękne białe ściany.
Położyłem przyjaciółkę na jej łóżku. Była nieprzytomna i raczej nie szybko miała się przebudzić . Wbiłem jej palec za uchem, a to bardzo wrażliwe miejsce, które po zbyt mocnym naciśnieciu może spowodować utratę przytomności.
Było mi jej żal.
„Już tak dawno nie miała tych ataków!” Rozmyślałem wychodząc po Harmony.
„A jednak, znów musiały wrócić.” Dziewczyna leżała na podłodze cicho jęcząc z bólu. Z ugryzień leciała krew zabarwiając sosnowe panele na bordowo.
Podniosłem ją i ruszyłem w stronę gabinetu pielęgniarki.
Kiedy wszedłem do środka z ranną Harmony na rękach, piguła nieźle się wystraszyła. Położyłem dziewczynę na kozetce, rzuciłem przez ramię : „Asta miała atak.” I wyszedłem.
Nic nie czułem. Jak robot. Szedłem podświadomie do pokoju mojej przyjaciółki.
Dziewczyna dalej leżała nieprzytomna na łóżku. Usiadłem na ziemi obok niej i poczułem, że robi mi się czarno przed oczyma. Jak zwykle. To co czuje ona, czuję i ja. Zemdałem nie myśląc o niczym.
*******************************************
Było ciemno. Wszędzie panował mrok.
Siedziałam po turecku na zimnej ziemi. Nic nie widziałam i to mi się nie podobało. Zwykle w nocy widziałam wszystko.
Czułam przez to niepokój. Nie. Coś więcej – strach.
Nagle wokół mnie zabłysł ogień. Dziewięć pochodni ustawionych w kręgu na około mnie. Płonęły granatowym ogniem.
Nie uspokoiłam się. Wręcz przeciwnie.
W ich blask wkroczył anioł.
Wysoki mężczyzna z wielkimi, czarnymi skrzydłami. Odziany był z czarną szatę z kapturem, a ręku trzymał zgaszoną pochodnię.
Stanął naprzeciwko mnie. Podniósł głowę, a kaptur zsunął się na plecy. Zabrakło mi tchu.
Mężczyzna był nieziemsko piękny. Ostre rysy. Głębokie czarne oczy, w których nie było białka, ani tęczówki. Była tylko źrenica. Długie hebanowe włosy.
Powróciły wspomnienia: Park. Wąż z dwiema głowami. Brak powietrza. Miecz. Pomnik… Pomnik? Tak! Ten anioł był upiększoną wersją tamtego! Dopiero teraz zauważyłam, że w drugiej ręce, trzymał identyczny miecz, do tego, którym zabił wężycę.
– Witaj Asto. – przywitał się. Był to najpiękniejszy głos jaki słyszałam w życiu. Wypowiedziane przez niego moje imię brzmiało jak kawałek najpiękniejszej pieśni na świecie. A ten głos, sposób wymawiania słów, wydawał się bardzo znajomy. – Wybacz, że zjawiam się w takim momencie, ale nie znajdę dogodniejszego. Niedługo spodkasz się z wieloma niebezpieczeństwami i nie przeżyjesz bez mojego wsparcia.
Patrzyłam na niego nic nie rozumiejąc.
– Czy pamiętasz bransoletkę twojej matki? – spytał mnie jakby mówił do osoby zacofanej umysłowo. Kiwęłam głową. – Czy masz ją ze sobą? – znowu kiwnięcie głowy. – od dzisiaj masz się z nie rozstawać. – kiwnięcie. Anioł zatoczył mieczem koło, pokrywające się z pochodniami.
– Dziewięć pochodni – wyszeptał – Czy wiesz co symbolizują? – zaprzeczyłam ruchem głowy. – Twoje życie. Długie. Jeśli będziesz wiedziała jak wykorzystać moje błogosławieństwo. Pamiętaj noś prezent od swojej matki i ode mnie! – powiedział stanowczo, a scena zaczęła się rozmywać. Zebrałam się w sobie,
żeby jeszcze krzyknąć „Kim Jesteś?!” Ale wszystko zniknęło.
********************************************
Ocknęłam się w pokoju. Leżałam na łóżku, a za uchem czułam ból. Próbowałam przypomnieć sobie co się stało. Pamiętałam tylko zajęcia : boks, pogodzenie się z Harmony, pogaduchy. Odprowadziłam ją pod drzwi jej pokoju i … nic. Film się urywa.
Potem był sen. Albo wizja. Nie wiem jak to nazwać. Anioł, pochodnie, bransoletka.
Usiadłam gwałtownie i poczułam, że rozsadza mi głowę. Ignorując ból, wstałam z łóżka i zataczając się dopadłam do komody. Z najmniejszej szuflady wyciągnęłam pudełeczko z atłasu i je otworzyłam. W środku leżała śliczna złota bransoletka z dziewięcioma małymi monetami, przyczepionymi wokół. Na każdej z nich, po jednej stronie była para skrzydeł, a po drugiej pochodnia skrzyżowana z mieczem.
Wzięłam ją do ręki. Od razu poczułam się lepiej. Stanęłam wyprostowana i podniosłam ją do oczu.
Była bardzo misternie wykonana. Malutkie ogniwa łańcuszka przeplatały się z kilkoma większymi, na których wisiały monety. Śliczne zapięcie w kształcie kociej głowy było wysadzane obsydianem.
Założyłam ją na rękę. Ładnie kontrastowała z bladością mojej skóry.
Zrobiło mi się smutno. To była moja jedyna pamiątka po ojcu. Dał ją mamie w dniu moich narodzin. „Kocham was!” – powiedział całując ją w czoło. – „Jak Asta będzie starsza, daj jej to.” – wręczył jej bransoletkę. – „Będzie ją chronić”.
To były jego ostatnie słowa do mamy.
Potem wyszedł ze szpitala bez pożegnania i już nigdy nie wrócił.
Zaczęłam cicho szlochać. Ruszyłam w stronę łóżka, wpatrując się w ozdobę wiszącą na mojej ręce. W połowie drogi potknęłam się o coś co leżało na ziemi i runęłam jak długa. Na szczęście to był Dave i złapał mnie w ostatniej chwili.
Zaraz?!
Dave?!
Skąd on się wzią w moim pokoju? I czemu leżał na podłodze? Jak ja mogłam go nie zauważyć?! Musiałam być strasznie zamyślona…
– Nic ci nie jest? – spytał z troską.
Kiwnęłam głową i się rozpłakałam.
Razem z bransoletką powtóciły wspomnienia powodując straszny smutek i tęsknotę.
Pragnęłam znów zobaczyć matkę. Pogłaskać Mruczka i zalegnąć na kanapie oglądając durne seriale z Disney Chanel. Być normalną nastolatką, a nie nieletnią przestępczynią.
To nawet nie ja popełniłam zbrodnię o którą mnie oskarżono!
Płakałam, wtulając twarz w ramię Dave. Pachniał ładnie. Trochę męskimi perfumami, antyperspirantem, potem (to tak średnio ładne), cynamonem i krwią (mój ulubiony zapach). Ach krew… Tylko… Dlaczego on…nią pachniał?
Odchyliłam się do tyłu i uważnie przyjrzałam jego koszulce.
Była poplamiona krwią!
Podniosłam wzrok na jego twarz, gdzie już pojawiał się cień zarostu. Ona też była cała nią umazana!
– Dave… – zaczęłam.
– Tak?
– Dlaczego jesteś cały we krwi? – spytałam, ale nie byłam pewna czy chcę usłyszeć odpowiedź.
– Co?! – spojrzał na koszulkę. – Aaaaa… Och wiesz. Musiałem zanieść Harmony do piguły. Krwawiła z licznych ran po ugryzieniach. – wytłumaczył nie patrząc na mnie.
„Coś urywa!”
– Kto jej to zrobił?! – zatroskałam się, przy okazji chcąc wybadać w czym rzecz.
– Yhhhhhhh – jękną chłopak.
– Dave! Masz mi natychmiast powiedzieć co się stało mojej przyjaciółce! – uniosłam się.
Wreszcie podniósł na mnie wzrok.
– Miałaś atak. – powiedział bardzo cicho. – O mało nie zagryzłaś jej na śmierć.
Gapiłam się na niego w osłupieniu. Złapałam się za głowę i zaczęłam szarpać włosy.
– Nie… Nie. Nie, nie, nie! Nieeeeee! To nie może być prawda! Powiedz, że kłamiesz! – krzyknęłam na niego.
Chłopak był bardzo przybity. Tak samo jak ja. Spojrzałam na swoje ubranie. Także było całe we krwi!
„On nie kłamie…” Powidział cichy głosik z tyłu głowy.
– Tak mi przykro.. – powiedział wyciągając do mnie rękę, ale ją odtrąciłam.
Poczułam, że brakuje mi powietrza. Próbowałam wziąć oddech, ale się nim zachłysnęłam. Nie mogłam oddychać. Oczy wyszły mi z orbit. Spojrzałam przerażona na Dav’a, błagając o pomoc.
Zobaczyłam na jego twarzy strach. Nie wiedział jak mi pomóc. Mimo to się starał.
Złapał mnie za rękę.
– Asta słuchaj mnie – powiedział starając się zapanować nad paniką. – Wdech… Wydech… Wdech… Wydech…
Zaczęłam spełniać jego polecenie. Powoli mój oddech się wyrównał i oboje odetchnęliśmy spokojne.
– Przepraszam… – szepnęłam. – Mam tak od dziecka. Jak jestem przerażona nie mogę oddychać.
Spojrzał na mnie z wyrzutem.
– Nie obwiniaj się! To nie twoja wina! Bo teraz ja czuję się winny przez ciebie! Przestań!
Zrobił minę zbitego psa. Tyle że niezbyt mu wyszło i wyglądał jakby dostał skurczu twarzy.
Nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem. Dave też od razu poweselał.
Oparłam się o niego i leżeliśmy tak milcząc.
Zaczęłam się przyglądać bransoletce i patrzeć jak odbija światło lampy, obracając rękę.
Czułam, że Dave bacznie mnie obserwuje. Wyciągnął rękę w stronę ozdoby, a ja usłużnie podałam mu dłoń.
– Piękna. – powiedział przyglądając się jej dokładnie. – Skąd ją masz?
– Tata dał ją mamie, kiedy się urodziłam. Podobno ma mnie chronić. – mruknęłam wzruszając ramionami.
Napad żałości już przeszedł. Wtedy sobie coś przypomniałam.
Harmony.
Biedna! Moje ataki bywały naprawdę nieprzewidywalne.
Podniosłam się z ziemi.
– Gdzie idziemy? – spytał Dave, również wstając.
– Do Harmony. Muszę sprawdzić czy nic jej nie jest.
– Ymmm… Asta… Jesteś pewna, ze to dobry pomysł?
– No jacha! – potwierdziłam ze śmiechem.
Wyszliśmy ode mnie i ruszyliśmy sterylnym korytarzem, przywodzącym na myśl psychiatryk. Śmierdziało tam środkami do czyszczenia podłóg.
Cicho otworzyłam drzwi do gabinetu pielęgniarki, pukając uprzednio trzy razy.
Weszliśmy z Dave’m do niedużego pomieszczenia. Ściany były pomalowane na miętowo, a podłoga wyłożona sosnowymi panelami. Na ścianach wisiały szafki ze szklanymi drzwiczkami i dokładnie poukładanymi lekami. Wszystko było dokładnie na swoim miejscu. Pachniało tam tabletkami i syropem klonowym.
Na kozetce siedziała Harmony i rozmawiała przez telefon.
Piguły nie było.
– … Musisz przyjechać! – krzyknęła dziewczyna do słuchawki. – …To bardzo ważne! … Nie będę ci tłumaczyć teraz! – zauważyła nas i palcem pokazała, żebyśmy chwile poczekali. – … Joke?! … Nie! Nawet o tym nie myśl! … Będziesz jutro?… No dobra… Pa!
Nic nie zrozumiałam z tych urywków rozmowy, ale postanowiłam dociec w czym rzecz.
Przyjrzałam się przyjaciółce. Wyglądała dobrze: pełna energii, uśmiechnięta … Jej prezencję mąciły tylko liczne opatrunki przesiąknięte krwią na rękach, szyi i twarzy, oraz masa zadrapań.
– Hej! – ucieszyła się. – Jak miło, że przyszliście.
– Cześć! – powiedziałam trochę speszona. W końcu to przeze mnie tu trafiła, a witała mnie jakgdyby nigdy nic się nie wydarzyło. – Jak się czujesz?
– Dobrze! – odpowiedziała radośnie. – Pielęgniarka nie chce mnie wypuścić, ale jest spoko.
– Z kim rozmawiałaś? – rzuciłam bez owijania w bawełnę.
– Z kolegą. Musieliśmy ustalić jedną rzecz.
– A jaką – dalej się dopytywałam.
– Jak was stąd uwolnić – odpowiedziała tajemniczo.
A TERAZ MI TO DOKŁADNIE SKOMETOWAĆ 😀
Jeeej, robi się coraz ciekawiej Jesteś jedną z nowszych członków naszej rodzinki (no nie żebym ja była stara, ale ok roku tu jestem), a już uwielbiam twoje opko. Dzięki za dedykację, miło mi I czekam na CD
Tak wiem – Tak, wiem
Dave chodź – Dave, chodź (Jeśli na początku lub na końcu zdania jest imię osoby, do której teraz kierujesz wypowiedź, występuje przecinek)
wrzasną – wrzasnął
Harmony o co chodzi – Harmony, o co chodzi
ADHD choć nie – ADHD, choć nie (przed choć zawsze przecinek)
piękne białe ściany – piękne, białe ściany (dwie, identyczne części mowy obok siebie = przecinek)
Rozmyślałem wychodząc – rozmyślałem, wychodząc
Witaj Asto – witaj, Asto
Reszty już nie będę wypisywać.
Akcja jest za szybka. Więcej przemyśleń. Może ktoś z bohaterów kojarzył jej się z jakąś gwazdą filmową? Opisy są, ale krótkie i mało dokładne. Ma być ich więcej! Jeden opis ma mieć rozbudowane sześć zdań. Tekst będzie dłuższy i w ogóle gites. Z uczuciami lepiej, naprawdę, ale mogłabyś trochę je przyprawić.
Możesz również napisać, że Dave powiedział coś, a na to Hermony uśmiechnęła się promiennie, a jej oczy zaczęły lśnić i ta główna bohaterka przypomniała sobia…bla…bla…bla. Tekst o wiele dłuższy i ciekawszy jest wtedy.
Pomysł oryginalny, naprawdę. Zabrakło paru rzeczy, ale i tak czyta się w miarę płynnie. Poprawa nastąpiła, ale maleńka i musisz jeszcze dużo poćwiczyć. Ale praktyka to początek do mistrzostwa, więc pisz 😀
Dziękuję za dedyke, ale o co chodzi z opkiem? Carmelek po szkole nie caman.
Codzi mi o to że twoje opko jest moim ulubionym i że pod twoim opkiem dałam pierwszy koment
Kurde, i weź tu powiedz, że nie masz czasu pisać CD… .
Udajmy, że tego nie przeczytałaś, a ja powiem: Bardzo dziękuję 😀
błache – błahe
opanowanie zbędnej adrenaliny – adrenalina to hormon, nie ma czegoś takiego jak zbędna adrenalina. Zbędne emocje, zbędny gniew, zbędna złość – takie rzeczy istnieją.
przygniotłam całym swoim ciężarem 46 kilo – czterdzieści sześć kilogramów to niezbyt dużo I powinnaś pisać liczby słownie.
skoki nastrojów – wahania nastrojów, skoki nastrojów nie brzmi zbyt dobrze. Skoki mogą być ciśnienia.
Już byłam pod pokojem kiedy usłyszałam, za sobą kroki – Już byłam pod pokojem, kiedy usłyszałam za sobą kroki. Tak powinno być.
Pamiętaj noś prezent od swojej matki i ode mnie – Pamiętaj, noś prezent od swojej matki i ode mnie.
Pamiętałam tylko zajęcia : boks, pogodzenie się z Harmony, pogaduchy. – Pamiętałam tylko zajęcia: boks, pogodzenie się z Harmony, pogaduchy.
I to chyba tyle błędów. Więcej nie zauważyłam. Jest dość późna pora, więc mogły mi umknąć.
Co do fabuły opowiadania – pędzi, strasznie pędzi. Ja osobiście wolę trochę „wlekące” się opowiadania, co doskonale widać w moim opowiadaniu :p Naprawdę jest bardzo szybko i trudno się połapać. Przystopuj. Więcej opisów, więcej zdań złożonych. Dobrze, że jest dużo akcji, ale nie samą akcją i dialogami opowiadanie stoi. Więcej opisów, mniej dialogów. Spróbuj przekazać te same informacje za pomocą informacji zawartych w opisach. Możesz opisywać ich mowę ciała (bo większą część informacji przekazujemy za pomocą mowy ciała właśnie).
Po drugie – jakoś nie wierzę, że aż tak szybko się pogodziły. Chciałam, abyś to jakoś rozciągnęła w czasie. Bo Harmony i Asta moim zdaniem powinny jeszcze trochę się gniewać – teraz zachowały się, jakby jedna drugiej lalkę ukradła, skoro tak szybko sobie wybaczyły.
Po trzecie – rozbudowane i bogate słownictwo. Jest sporo dobrych i trafnych słów, które mogą zastępować te najczęściej spotykane. Postaraj się czytać dużo książek i z nich czerpać swoją wiedzę na temat pisania ładnych opisów.
I to tyle.
46 kilo jak na przypakowaną dziewczynę lejącą facetów w kilka sekund to trochę za mało. (W boksie nie można podcinać i walić z „Zidane’a” 😉
Opowiadanie fajne ale kiteq ma racje
Obiecałam sobie, że to przeczytam, więc przeczytałam Musiałam pyszczku
Podoba mi się, że Asta ma tak wiele wspólnego z kotami, bo je kocham.
I tak, zaskoczyłaś mnie końcówką, Harmony mnie intryguje.
Dziękuję za dedykację, cieszę się, że moje opowiadania Ci się podobały :3