Mimo, że zostałam dosłownie zhejtowana, nie poddaję się. Opko jest kontunuacją kolejnych, a to że kieruję się oryginalną, tzn w języku, w którym to zostało powiedziane po raz pierwszy, nazwą nie oznacza, że już używam pięciu języków naraz (a piosenkę i tak miałam wstawić w j. angielskim bo w takim została ona napisana i tak jest).
Linki wstawiłam po to, bo chciałam być miła i nie zmuszać tych, co to czytają po raz pierwszy, do żmudnego przewijania po historii tagów.
To tyle z mojej strony. Życzę miłego czytania.
– Wreszcie wstałaś – Zobaczyłam uśmiechniętą twarz Heriotzy – myślałem że już umarłaś.
-A ja myślałam, że śnieżyca polarna wygląda jak śnieżyca polarna, a nie brak sygnału w telewizji. – miałam chrypkę po długim śnie.
– Miałaś wizję we śnie? – Jego mina zrobiła się poważna. Wiedziałam, że o to zapyta.
– Nie… To znaczy tak… Znaczy… Nie wiem – Spuściłam wzrok. Już nic nie wydawało się pewne, nawet moje istnienie. -Zabiłam siebie. Dosłownie. – ścisnęłam jego nadgarstek i spojrzałam w oczy – Coś jest nie tak, ale nie wiem, co. To na pewno nie koniec, jeszcze nie. Ktoś skrywa się w cieniu intryg, nosi asa w rękawie. Nigdzie nie będziemy bezpieczni. Nie po tym, co się stało. – Nagle ten sen mnie oświecił. – Bogowie, jaka ja byłam głupia! – Wstałam i zaczęłam nakładać na ramiona bluzę. – Pamiętasz, kto cię zranił? – Nie czekałam na odpowiedź – Ta wizja się spełniła, pomimo, że tam mnie nie było. Bo wtedy byłam już na misji. – spojrzałam na niego wyczekująco.
– Naprawdę to nie byłaś ty? – W jego oczach mignęło przerażenie – Twój ojciec ma bibliotekę? – skinęłam głową.
Pociągnął mnie do wyjścia, potem ja go prowadziłam krętymi korytarzami Lazurowego Królestwa. Mijaliśmy chodzące driady, kilku pomocników ojca, ale ich odwołałam. Przeszliśmy obok wyjścia na powierzchnię – białych drzwi, zaopatrzonych w mosiężny uchwyt – i skręciliśmy w ciasny korytarz na którego końcu znajdowały się drewniane i proste skrzydło o metalowych wykończeniach.
Gdy dotknęłam klamki, kliknęła lekko i ustąpiła.
W środku biblioteka wydawała się większa, niż przewidywały to drzwi. Wysokie na kilka metrów półki ginęły w mroku oceanu. Oświetlone błękitnymi kulami korytarze nie kończyły się, a kolejne rzędy półek sprawiały wrażenie czarnej dziury – przyciągały, by nigdy nie wypuścić.
Przed nami pojawił się błękitny ptak. Miał bardzo długi ogon, upstrzony czarnymi i granatowymi piórami, Silne, rozłożyste skrzydła o kolorze głębiny morskiej. Był wielkości źrebięcia. Patrzył na mnie przenikliwym, porcelanowo – lazurowym wzrokiem. Pomachał skrzydłami i opadł na ziemię.
Czym mogę służyć, Nadziejo Shapeshifter, Heriotzo Dhahabu?
– Potrzeba nam informacji o sobowtórach. – wampir wpatrywał się poważnie w ptaka. – Jak najwięcej i jak najszybciej. Dasz radę to zrobić…
Phoenix Keanó (czytaj: fineksz kiano), tak, dajcie mi kilka minut.
Przed nami pojawiły się dwa krzesła. Usiedliśmy. Dopiero wtedy zapytałam Heriotzy:
– Co oznacza Dhahabu? – Zapytałam zaciekawiona – Skąd ty w ogóle pochodzisz?
– Dhahabu znaczy złoty. Matka powiedziała mi, że mój ojciec był Persem z Zanzibaru. Mówiła, że sam nazwał się złotym, a imię wybrało mi przeznaczenie. – Uśmiechnął się zawadiacko, pokazując jeden z ostrych kłów. Mimowolnie się zarumieniłam. – A twoje nazwisko? Pochodzisz z Włoch?
– Hm… Zmiennokształtna, dziwne ale prawdziwe. Mieszkałam tam do piątego roku życia, potem trafiłam do obozu. Chyba jeszcze się nie pozbyłam włoskiego akcentu, prawda? – uśmiechnął się razem ze mną. – Moja matka pochodziła z Polski. Trochę łapię ich język, ale ciężko się go wymawia. Jakbyś próbował zasupłać sobie język i zawiązać go na kokardkę. – Tym razem się zaśmiał.
– Twój włoski akcent jest przepiękny. – Cmoknął mnie w usta – Mam nadzieję, że nie zniknie.
Tymczasem Phoenix wrócił ze stertą książek (które dosłownie przyfrunęły za nim). Gdy książki opadły oddalił się, a my zaczęliśmy czytać.
Zajęło to nam dłużej, niż myślałam, ale udało się.
– Patrz, co mam – Powiedział Heriotza – To z biografii Lincolna, Carla Sandburga: „Dziwny sen bądź złudzenie nawiedzało czasami Lincolna w czasie zimy. 6 listopada, w wieczór wyborów prezydenckich, po otrzymaniu jednego z pierwszych telegramów o swoim zwycięstwie, rzucił się na jedną ze swoich sof. Spojrzał w lustro nad sekretarzykiem po drugiej stronie pokoju i zobaczył w nim swoją postać, ale o dwóch twarzach. Zaniepokoiło go to. Wstał. Złudzenie znikło. Jednak, kiedy ponownie się położył, w lustrze znów pojawiły się dwie twarze, jedna z nich była bledsza. Wstał jeszcze raz, ale w ferworze wyborczym zapomniał o tym zdarzeniu. Niestety iluzja wróciła, nawiedziła go. Powiedział o tym żonie; ona również się zmartwiła. Kilka dni później Lincoln znów spróbował i dwie twarze również się ukazały. Jednak po raz ostatni. Zjawa już nigdy nie powróciła, jak powiedział swojej żonie. Ona uznała, że była to wróżba ponownego wyboru męża na prezydenta, a bladość jednego z oblicz miała oznaczać, że nie przeżyje on drugiej kadencji.”** Czyżby sobowtóry były czymś złym? Lincoln nie był dzieckiem bogów, nie widział też przez mgłę.
– Ale polował na wampiry. – dodałam – Podobno jeden go kiedyś ugryzł. Słuchaj tego: ” Nie mogłem powiedzieć żonie o moim ugryzieniu. Brzydzę się siebie. Boję się, że ktoś to odkryje. Wczoraj już zadecydowałem. Zabije mnie Wilkes. Dałem mu dość pieniędzy i władzy, by to wykonał. Mam nadzieję, że zrobi to z odpowiednim wyczuciem. Czekam na mój koniec.”. To jest wpis sprzed sytuacji z lustrem. Potem napisał, że sobowtór chciał go zabić, ale uciekł przed zbierającym się tłumem ludzi. Abraham miał także sny o nim. Takie same jak moje. – Spojrzeliśmy na siebie znacząco. – Masz kogoś jeszcze?
Chłopak przerzucił kilka tomów i przeczytał:
– „Donne nie potrafił udzielić przytomnej odpowiedzi jednak po długiej przerwie w końcu odrzekł: Od kiedy wyszedłeś, nie opuszcza mnie straszliwa Wizja: moja ukochana żona dwukrotnie minęła mnie w tym pokoju, włosy opadały jej na ramiona, a w ramionach trzymała zmarłą córkę. To właśnie widziałem. Sir Robert odpowiedział na to: Oczywiście, od czasu, kiedy Pana widziałem, z pewnością Pan spał. To jest przyczyną tego melancholijnego snu, o którym pragnąłbym, by Pan zapomniał, bowiem już Pan nie śpi. Odpowiedzią Donne’a było: Nie mogę mieć większej pewności, że żyję i że wtedy nie spałem, równie pewien jestem jej ponownego pojawienia się. Zatrzymała się, spojrzała mi prosto w twarz i zniknęła.”** Z tego, co przeczytałem, sobowtóry zwiastują śmierć czyjąś, ale najczęściej osoby – sobowtóra. – Odłożył książkę na kupkę i oparł się o regał. – Pachnie mi to kłopotami.
Odłożyłam kopię pamiętnika prezydenta USA. To bardzo źle. Źle, bo za dużo przypadków było już na tym świecie. A wszystko, co miało z moim życiem związek, stawało się trudną, nieczystą grą. Nieczysta gra równa się kłopotom. A kłopoty oznaczają złe zakończenia. Nikt nie lubi złych zakończeń.
Wstałam, otrzepując z siebie kurz. Phoenix zjawił się, a książki zniknęły. Ptak opadł na długie, zakończone ostrymi pazurami, nogi. Stał w idealnie ptasiej pozycji, przekrzywiając łebek na bok, by móc jednym okiem spojrzeć na mnie.
Królewska krew splami piasek.
Dwie strony się pogodzą.
Ale to nie koniec. Nadzieja nie umarła.
Tylko tkwi, gdzieś głęboko zakopana.
Wystarczy ją obudzić.
A wszystko wróci na swoje miejsce.
– Co to było, Phoenix? – Heriotza, oparł rękę na moim ramieniu. – To co ty teraz powiedziałeś?
Ptak potrząsnął głową, aż jasne pióra na jego łebku zafalowały. Zamrugał kilka razy oczami i wzbił się z powrotem w powietrze.
W dawnym życiu byłam przepowiednią delficką. Gdy zmarłam, stałam się feniksem. To, co przed chwilą usłyszeliście, to przepowiednia. Przepowiednia końca świata.
I zniknęła. Popatrzyliśmy na siebie. Nieczysta gra zamieniała się powoli w wojnę.
To bardzo, bardzo źle.
Następnego poranka byliśmy już w powietrzu. Potrzebowaliśmy wskazówek, które mogła nam udzielić tylko jedna osoba. Chociaż nadal wątpiłam w to, czy jeszcze żyje, to nie traciłam nadziei.
Charmyga zatrzymała się gwałtownie. Wyczuwała Percy’ego na odległość. No cóż… Jego kłótnię było słychać z baardzo daleka.
– Jestem na sto procent pewny, że to w tamtą stronę!
– Wiesz co?! Idź sobie sam, ja znajdę innego patałacha, który będzie zdolny przejść przez pół Nowego Yorku, nie rozwalając przy tym połowy budynków! – to na pewno była Annabeth.
– Jak sobie chcesz! Żegnam!
– Nawzajem!
– Wy sobie chyba jaja robicie. W pojedynkę nawet nie wyjdziecie z tej dzielnicy.- Zeskoczyłam z pegaza. – Myślałam, że macie więcej rozumu.
– Nadzieja! – krzyknęli jednocześnie. – Co ty tu robisz?!
– Przyleciałam ratować wasze wampirskie tyłki. A tak poza tym, też się cieszę, że was widzę. – uśmiechnęłam się. – Ann, kochanie, bierz go na konia i lecimy. Charmyga prowadzi.
To co tu napiszę to tylko dobre rady! Sorry keśli bendą ostre.
Ok.
Błędów nie szukałam, bo mam dysorto.
+ dla ciebie! Są opisy! Ale słabe. Zbyt krótkie i mało wożna sobie dzięki nim sobie wyobrazić. Dodawaj epitety i metafory, ale nie przesądzaj. Skupiaj się na drobiazgach. Nie samą akcją jest książka.
Nic, ale to ABSOLUTNIE nic nie wiem o bohaterach. Kim są. Nawet jak wyglądają! A to źle.
Akcja pędzi. Zwooooooooooooolnij!
Jak dla mnie jest to mocno zerżnięte z Darów Anioła i Diabelkich Maszyn. Nie ładnie. Trzeba być kreatywnym.
Ostatnia kwestia – język. Nie możesz tak się nim bawić! W języku polskim nie ma imienia Nadzieja. To jest imie obcojęzyczne i brzmi Hope! Nie można tak tego zmieniać! Tak jak Phoenix! To wygląda okropnie! Jest spolszcona nazwa – feniks! Chyba że to imię ale jest straszne! Kto nazwał by ptaka jak miasto?!
Słabo, ale widać poprawę. Pracuj dalej
Z Twojej wypowiedzi wyczytałam, że według Ciebie „feniks” to bezsensowne imię dla ptaka, bo pochodzi od nazwy miasta. Tak się akurat składa, że taki ptak jak feniks istniał w wielu mitologiach i legendach, przeszperaj sobie Wikipedię. Nazwa miasta w Arizonie Phoenix została zaczerpnięta właśnie od tych mitycznych stworzeń (miała symbolizować „odrodzone” miasto powstałe z „popiołów” dawnej indiańskiej cywilizacji). Dziękuję za uwagę.
Wiem że jest tki ptak ale nie chciało mi się o nim dokładnie pisać i możliwie że nieogarnęłaś, ale ja tam to zauważam
*nie ogarnęłaś. Wbrew pozorom, w Internecie wypadałoby zachować jakąkolwiek poprawność językową i ortograficzną. Niektóre osoby to drażni.
Jak miałam to „ogarnąć”, skoro napisałaś to tak chaotycznie? Co z tego, że Ci się nie chciało pisać – pamiętaj, że zwracasz się do drugiego człowieka, który nie umie Ci czytać w myślach i, niestety, wymaga jasno napisanych wypowiedzi.
Ok. Psze bardzo:
… Tak jak Phoenix. To wygląda okropnie! Feniks (taki ptak) to spolszczona nazwa i nie zmienia się tego. Chyba że to imię, ale wygląda okropnie. Kto by chciał nazwać ptaka jak miasto?!…
Pasuje?!
Jest imię Nadzieja…
Eir wiem
Ze będziesz tak chciała nazwać swoje dziecko. Nadzieja cho do sklepu po ziemniaki.
Srsly do autorki
Wymysł jakieś normalne imiona. Po tytule spodziewałam się jakiegoś lepszego opowiadania zawiodłas mnie droga panno
To ja się mogę tylko podpisać i dorzucić kilka słów na temat dialogów 😀
To tak; dialogi pisze się tak:
– Sratata- powiedziałam.
a nie:
-Sratata.- powiedziałam/Powiedziałam.
Wielką literą piszesz tylko wtedy, kiedy opisujesz coś np:
– Sratatata.- W jej oczach widać było smutek.
Wtedy stawiamy kropkę i piszemy z dużej litery 😀
I serio, dodaj coś o bohaterach oraz zwolnij :p To tylko takie rady.
Jasny gwint, Mel, coraz lepiej zwracasz uwagę na szczegóły!
No dobra, podpisuję się pod Mel i Ann. Podkreślam też, że mamy bardzo mało, wręcz minimalną wiedzę na temat twoich bohaterów.
Średnio mi się podobało, choć jestem fanką Darów i coś mi tu mocno do nich pasuje.
Hahahahahahahah amlelllcia czuje się bezpieczniej na blogu i na więcej sobie pozwala XD
A tak na serio to takie drobiazgi są ważne, więc warto o nich wspomnieć. Eriene jest takie imię w angielskim. W Polsce nie tłumaczy się go na nasz. Przynajmniej ja nie zauważyłam, żeby ktokolwiek tak robił.
Nie wiem prawie nic o bohaterach, z tym feniksem też coś zagmatwane. Musisz jeszcze popracować.
A tak zupełnie odchodząc od tematu. Słyszeliście o Zjeździe Herosów w Warszawie? Będzie ktoś?
nie słyszałam. Podeślesz linka? Bo ja z Wawy jestem, to może…
Nie słyszałam. O co chodzi?!
Na fb jest grupa, która wszystko organizuje. Może ktoś z tu obecnych do niej należy? To chyba ma być 26.04 w Warszawie na Polach Mokotowskich…
Do kwietnia jeszcze daleko ;p
Ale też mieszkam w Wawie, więc mogę zaszczycić Was swoją obecnością :3
Ja nie mam fb … ja też jestem z Wawy
Nie mam fb także, ale założę sobie przed końcem roku ;p
Sprawa jest taka, że to opko zaczęłam już dawno tj.: 3 sierpnia 2012. Wtedy zaczynałam. Mimo, że minął ponad rok, muszę je dokończyć, dlatego wcześniej wstawiłam, te linki.
Jeżeli chcecie to opiszę wam bohaterów, wystarczyło poprosić, a nie od razu wytykać błędy jak wielcy krytycy.
Akcja nie jest ściągnięta z Darów Anioła i Diabelkich Maszyn, bo nawet nie wiem co to za książki, jest to moja własna fantazja + wikipedia.
Fakt, z tym feniksem trochę zwaliłam, bo nie sprawdzałam tego przed wysłaniem, więc jest w dziwnej nazwie.
A imię nadzieja jest najbardziej polskie. Nie chce mi się już kłócić, bo niektórzy używają imion obcojęzycznych, a akcja dzieje się w Ameryce, więc wypadałoby używać imion obcojęzycznych.
Dialogi podobnie, autokorekta nie sprawdza takich rzeczy a na „roboczych” siedzi mi to już ze dwa m-ce.
Wnioskując, wszystko wam wyjaśnię w dodatku, całkowicie poza akcją, bo zapomniałam, że fanów riordana wciąż przybywa i nie zawsze są na bieżąco.
Ok spoks. Działaj
dziękuję ^^
Nie ma za co >____< sorry że tak ostro, ale mam nadzieję że cię to nie ruszyło, ale wyciągniesz dobre wnioski
Aj… Tu jest chaos. Patrzę na tekst i niezbyt wiem, co czytam. Akcja leci, jak Grover gnający na stołówkę po tortillę. Dialogi są źle zapisane, takie trochę na siłę. Jedna wypowiedź (i to ta najdłuższa wypowiedź) bohaterki ) brzmi, jakby wypowiedziała ją na jednym tchu, co jest raczej mało możliwe.
Opisy masz ładne, jednak niestety brak Ci płynności przechodzenia od jednego wydarzenia do drugiego, przez co czytelnik odnosi wrażenie drewnianej i kulejącej akcji. Wszystko jest w chaosie. Nie wiem, jak wygląda bohaterka, ale za to w jednej czwartej opka dowiaduję się, iż jej chłopak jest wampirem, a ona prawdopodobnie też. Kolejność powinna być odwrotna. Najpierw poznajemy bohaterkę!
To druga część, a ja nadal kompletnie nie rozumiem, o co w tym opowiadaniu chodzi? Oświecisz mnie?