Więc (wiem, że nie zaczyna się zdania od „więc). Napisałam poprawę mojego opka i mam nadzieję, że zastosowałam wszystkie wasze rady. A więc, czytajcie to tak, jakby wcześniejszy opek nie istniał.
Dedykacja dla Chione za wspaniałe rady 😀
Moja przygoda wcale nie zaczyna się od czarodziejów, wróżek i innych tym podobnych stworzeń. Niby początek jest całkiem normalny, ale nie dajcie się zwieść. Mam na imię Sophia-mądrość i mam piętnaście lat. Jestem córką Annabeth i Percyego Jacksonów. Moi rodzice to półbogowie. Mama to córka Ateny, a tata Posejdona. Tak, moi dziadkowie się nienawidzą. Atena nie przepada też za tatą, ale zgodziła się na ślub. Więc jestem ćwierć-boginią. Niestety mam dyslekcję i ADHD, ale nie przeszkadza mi to. Po tacie i dziadku odziedziczyłam zdolność panowania nad wodą, a po mamie i babci nadzwyczajną mądrość. Więc powróćmy do początku przygody.
Dzień zaczęłam jak zwykle wstałam, ubrałam się, zjadłam śniadanie i poszłam do szkoły. Nic ciekawego się nie działo, aż do lekcji historii. Dzisiaj miała odbyć się kontrola. Pani Levesque nie chcąc źle wypaść, wezwała mnie do tablicy. Moja nauczycielka ma brązowe, kręcone włosy, dziwne złote oczy i jest afro-amerykanką. Wyśpiewałam wszystko i dostałam szóstkę (jak zwykle). Teraz akurat omawialiśmy starożytną Grecję. Gdy zadzwonił dzwonek, pan Blythe, inspektor zaczepił mnie.
– Świetnie ci poszło, młoda damo-powiedział.
-Dziękuję.
-Zastanawiam się, jak panience udało się wszystko zapamiętać.
Zmieszałam się i odpowiedziałam bez namysłu.
-Tak jakoś samo wszystko wchodzi mi do głowy.
Po chwili pan Blythe rzekł:
-A czy to nie za sprawą twojej matki i babki.
-Moja mama pracuje jako architekt, a babcia od strony mamy, umarła jeszcze przed moimi narodzinami.
-Och, jak ty jeszcze mało wiesz.
Nagle nauczyciel zmienił się w pół-byka i człowieka. Znałam tę postać, tata mi o niej opowiadał.
-Minotaur…-zdusiłam krzyk.
-Brawo półbogini.
Przerażona, nie zwracałam większej uwagi na jego słowa. Zaczęłam biec, co było najgłupszym pomysłem, na jaki mogłam wpaść. Już po chwili potwór trzymał mnie w swoich łapach. Zaczęłam się szarpać i kopać Minotaura, ale ten nawet nie rozluźnił uścisku. Znikąd pojawiła się moja nauczycielka historii.
-Zostaw ją-powiedziała spokojnie. Otworzyłam szeroko oczy. Jak można być tak opanowanym. Ja przy najmniejszej rzeczy źle zrobionej, wybuchałam. Ale pani Levesque jakby w ogóle nie widziała potwora, tylko jakiegoś przerośniętego, nadzwyczaj brzydkiego człowieka. Byłam zarazem wystraszona, zdziwiona oraz wściekła.
-No proszę, Hazel Levesque. W czym mogę pomóc córce Plutona-ryknął Minotaur. Zaraz czy Pluton to nie czasami rzymskie imię Hadesa . I o co tu, kurde, chodzi?!
-Słyszałeś, masz ją puścić. Inaczej sprawy przybiorą nieciekawych obrotów. Chyba nie chcesz mieć na głowie bandy półbogów. Nie zabijesz jej-acha, sprawy przybierają nowego obrotu. Teraz chodzi o zabijanie. Czy to, kurde, jakiś żart? Jeśli tak, to nadzwyczaj nieudany.
-Nie mam takiego zamiaru.
W jednej chwili kobieta znalazła się przy Minotaurze. Trzymała w rękach miecz. Jak w jakimś historycznym filmie akcji. W ręku potwora zmaterializował się topór. Zaatakował panią Hazel, ale ta szybko odparowała cios. Rzuciła się na potwora, ale ten wytrącił jej miecz z ręki. Ostrze wylądowało trzy metry dalej. Moje ADHD się odezwało. W sekundę później, znalazłam się przy mieczu. Był źle wywarzony, ale zawsze jakiś, prawda? Doskoczyłam do potwora, był zdezorientowany. Wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i pchnęłam w miejsce serca. Minotaur zamienił się w złotawy pył. Byłam wyczerpana. Spojrzałam na moją nauczycielkę. Leżała nieprzytomna, przynajmniej taką miałam nadzieję. Sprawdziłam jej puls. Żyje. Odepchnęłam z ulgą. Poszłam po wodę, na chwilę zostawiając panią Levesque samą. Po chwili wróciłam z kubkiem, który znalazłam w torbie, pełnym wody. Zaczęłam cucić kobietę. Niedługo potem, zaczęła otwierać oczy.
– Co to… Dlaczego…-powiedziała i chwilę się rozglądała. Zatrzymała wzrok na mnie.
Pewnie wyglądałam okropnie. Włosy potargane, poszarpane ubranie, źrenice szaro-zielonych oczu nadzwyczajnie rozszerzone. Byłam wciąż pod wrażeniem tego, co zrobiłam, zaledwie dziesięć minut temu. Tyle pytań cisnęło mi się na usta, ale żadne nie chciało z nich wypłynąć. Zamiast tego wydałam jakiś nieartykułowany dźwięk. Niczego nie rozumiałam.
– Chodź ze mną. Tutaj nie jesteś bezpieczna.
-Dokąd idziemy?-zdobyłam się na odwagę by zapytać.
-Do twojego domu.
Więcej nie pytałam. Obie wybiegłyśmy ze szkoły. Na szczęście była to ostatnia lekcja i nikt nie zauważył całego zajścia. Wsiadłyśmy do szarego opla i jechałyśmy dłuższą chwilę, dobrze znaną mi drogą przez Time Square, na obrzeża Nowego Jorku. Podczas jazdy nic nie mówiłam ,byłam zbyt oszołomiona. Ulice były zakorkowane. W końcu to były godziny szczytu. Miałam dużo czasu na przemyślenie paru rzeczy. Po pierwsze-mitologiczny Minotaur istnieje i chciał mnie zabić, po drugie- jestem, prawdopodobnie, półboginią. Trzecie-moja pani od historii miała przy sobie miecz, w godzinach lekcyjnych. Muszę przeczytać w regulaminie, czy to legalne. I ostatnie-po całym zajściu, jedziemy, jak gdyby nigdy nic, do mojego domu. Po ponad godzinie byłyśmy na miejscu. Weszłam do domu i zaprosiłam panią Levesque. Z nowocześnie urządzonej kuchni (oczywiście według projektu mojej rodzicielki) dobiegł głos taty.
-Sophia, to ty?
-Tia. Mamy gościa.
Mama weszła do salonu urządzonego w biało-szarej kolorystyce, gdzie przebywałam wraz z nauczycielką. Zawołała tatę. Oczywiście pani Levesque jest przyjaciółką rodziny, czy kimś w tym rodzaju.
– Percy, chodź tutaj na chwilkę. Usiądź Hazel. Kawy, herbaty, soku?
-Kawę poproszę-odpowiedziała.
-O bogowie! Sophia, wyglądasz jak strach na wróble-wparował tata do pomieszczenia, podczas gdy mama przygotowywała kawę. Miał ten sam szelmowski uśmiech, co zwykle.
-I właśnie dlatego, idę do pokoju się przebrać-powiedziałam.
Weszłam na schody, ale coś mnie tknęło, żeby zostać. Zatrzymałam się w połowie drogi, żeby podsłuchać. I nie wyskakujcie mi tu, z tym, że to nie ładnie. Miałam prawo wiedzieć, co się tutaj dzieje, prawda?
-Sophia już nie jest bezpieczna- wypaliła pani Hazel i usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Mama pewnie wypuściła szklanki z kawą. Nauczycielka kontynuowała.-Dzisiaj w szkole napadł na nas Minotaur. Całe szczęście Sophia go zabiła.
-Moja krew!-usłyszałam głos taty.
-Aleś się tym przejął, wiesz? Naszą córkę zaatakował potwór, a ty tu mi wyskakujesz, że to twoja krew! Co z tego, że twój pierwszy zabity potwór to właśnie Minotaur!
Och, błagam. Mama też?
-Ann, uspokój się. Sophia cię usłyszy-powiedział tata.
-Co z tego?! Sam sądziłeś, że najwyższy czas jej powiedzieć!
-Słuchajcie, nie chcę was martwić, ale ona nas podsłuchuje.
Nagle wzrok wszystkich odwrócił się w moją stronę. Stanęłam dęba i zaśmiałam się histerycznie. Mama przywołała mnie machnięciem ręki. Posłusznie weszłam do salonu. Moje policzki były pewnie czerwone. Taka wpadka!
-Skąd pani wiedziała?-zapytałam rozczarowana.
-Dzieci Plutona i Hadesa już tak mają. A tak w ogóle, po co te formalności. Mów mi, po prostu Hazel.
-Kogo?
-Widzisz skarbie…jak ci to powiedzieć…Czytałaś mitologię grecką?-rzekł tata.
-Mam ją w małym palcu.
Zauważyłam jak mama posyła triumfujące spojrzenie ojcu.
-Więc…No bo…To wszystko jest prawda.
Dlaczego każdy, nagle robi sobie ze mnie jaja?!Ale bez potwierdzenia, nie ma co marnować krwi.
-Udowodnij, bo jakoś w to nie wierzę.
-Jestem synem Posejdona, a twoja matka jest córką Ateny.
-Chwilę, bo nie nadążam. Więc ci herosi np. Tezeusz, Herakles, Perseusz, istnieli naprawdę? I sam jesteś synem Pana Mórz, a moja mama córką Ateny?
-Jest dokładnie tak, jak mówisz-odpowiedziała mama.
Wybuchłam histerycznym śmiechem. Znowu jakieś żarty? Jak tak dalej pójdzie, to będą się mogli do kabaretu zgłosić.
-Ann, przynieś mi wodę. Pokarzę jej coś-rzekł tata.
Mama poszła do kuchni, w tym czasie miałam kolejną salwę śmiechu. Po chwili mama wróciła, a ja już się ogarnęłam. Tata wystawił rękę nad wodę, a ta podniosła się i uformowała w trójząb. Wydałam westchnienie. To była najpiękniejsza rzecz, jaką w życiu widziałam.
-Teraz już wierzysz?-zapytała mnie mama.
-Wierzę. A gdzie, tak w ogóle, jest siedziba bogów?
-Na sześćsetnym piętrze Empire State Building.
-No to chodźmy się pakować. Mamy mało czasu. Jeżeli Minotaur ciebie znalazł, to nie Mgła już nie działa.
-Mamo, jest jeszcze coś.
-Tak?
-Kiedy pan Blythe, zamienił się w Minotaura, powiedział do mnie „półbogini”, dlaczego?
-Tego nie wiem, ale wiem, że jesteś bardzo potężna. A trójka półbogów i jedna ćwierć-bogini przyciągają dużo potworów. Nie chcę mieć zdewastowanego domu.
-Oki, już się zbieram. A gdzie tak w ogóle jedziemy?
-Do Obozu Półkrwi-tym razem powiedział tata.
-Będę czekać przy samochodzie-odparła Hazel.
Poszłam do pokoju i wyjęłam dużą torbę. Spakowałam najważniejsze rzeczy. Bieliznę na zmianę, kilka par rurek i legginsów, bluzki. Zmieniłam ubrania, które miałam na sobie i stare wyrzuciłam do kosza.
Już mi się nie przydadzą. No bo, kto chodzi w przepoconych, poplamionych, mokrych ubraniach. Chyba tylko bezdomni. Włożyłam czarne rurki i luźną, białą tunikę z napisem „The best”, na nią ubrałam skórzaną, czarną kurtkę. Brązowe włosy zaczesałam i ułożyłam w kok na czubku głowy. Wyszłam na dwór. Rodzice zaciekle o czymś debatowali. Gdy mnie zobaczyli, natychmiast ucichli. Podeszłam.
-O czym tak zażarcie rozmawiacie?-zapytałam z uśmiechem.
-O niczym. Wsiadajcie do auta-powiedział tata i zajął miejsce kierowcy. Hazel usiadła, razem ze mną, z tyłu czarnego Audi A7. Ruszyliśmy z miejsca. Obserwowałam, jak powoli, za horyzontem, znika mój dotychczasowy dom.
Jeżeli to jest poprawa, to ja jestem święty turecki. A do gościa w prześcieradłopodobnych szatach mi daleko. Wystąpił zaczątek opisu, lecz logika leży i kwiczy wraz z fabułą. Zaczynamy od tego, że mam moce, bo jej rodzice są półbogami, a potem mamy marną imitację zaskoczenia tym, że mitologia istnieje. W początkowej części tekst pytajniki poszły na Time Square, która to, aż sprawdziłam, jest, owszem, ale w Hong Kongu. W NY jest Times Square, ale na jakie przedmieścia można nią jechać, to ja nie wiem. A no i ten minotaur, bla, bla, bla, takie tam, prawie jak ci bogowie, e, nic to dla mnie. I po kiego grzyba historyczce źle wyważony miecz? To bez sensu. I co do tego humoru: moja brew wprawnym ruchem przemierzyła czoło, widząc ‚Muszę przeczytać w regulaminie, czy to legalne.’. Podobną miną obdarzam mojego żółwia, gdy próbuje się dobrać do moich jabłek. Tyle ode mnie, bo się jeszcze niemiła zrobię, a nie ma po co.
Nie rozumiem po co ta poprawka, jak dla mnie lepsze to było bez poprawki :(( Niestety ale taka jest smutna prawda:(
Wystąpiło już w miarę coś, co miało być raczej opisem, ale był całkiem króciutki, nie rozbudowany. Do tego dalej ich jest mało, nie opisałaś domu, inspektora itp. To wszystko jest zagmatwane, brakuje przemyśleń. Akcja leci jak z procy. O i pokarzę pisze się przez Ż! Więcej już nic nie mówię, Kiva wspomniała o wielu rzeczach.
Nie zgadzam się z corą, według mnie to już jest lepsze niż ten pierwszy, choć w pisaniu ani jednego, ani drugiego nie wykazałaś się.
No dobra, no dobra. Zawalilam. Chciałam się poprawić, a wyszło jeszcze gorzej Ale miałam konkurs z historii i polskiego, więc miałam mało czasu na PRAWDZIWĄ poprawę. No nic. Wyśle 2 rozdział. Jeżeli będzie za dużo negatywnych komentarzy, przestanę pisać. OKI?
Jeśli nie jesteś zadowolona z rozdziału, nie wrzucaj go, szczególnie gdy dopiero zaczynasz bazgrać. Mogłaś na spokojnie to napisać przez ten weekend, co będzie lub znaleźć trochę wolnego czasu, nic na siłę, pamiętaj.
No i może i nie wyszło, ale się starałaś, to już nieźle o Tobie świadczy.
Nie porzucaj pisania, bo jest trochę negatywnych komentów. – po prostu ćwicz i staraj się pisać najpierw sama dla siebie, do szuflady, a potem dawaj swoje kolejne prace koleżance, która dobrze pisze. Poczytaj też o przecinkach i staraj się unikać błędów orto., a będzie prawdopodobnie po tych wszystkich zabiegach lepiej.
Nie zapomnij, że ważne są opisy – znajdź opis człowieka, przedmiotu, pomieszczenia w książce i zobacz jak jest napisany, poczytaj przemyślenia jakiegoś bohatera itp. To niektórym pomaga.
Tyle, że nie ma w mojej klasie osoby która lepiej ode mnie pisze. Niestety, według pani od polskiego, jestem najlepsza. Ehhh 😀
Gościu zmienił się w minotaura. Nic.
Zero opisów, zero emocji.
Boje się myśleć co było przed poprawą.
Postaraj się dawać więcej uczuć, opisów a będzie OK.
Jprdl, ja to pisałam?! Ja to opubikowałam?! O.o Nigdy więcej czegoś takiego nie napiszę ;/ To jest kompletna klapa ;P To nawet opowiadanie nie jest, tylko jakiś ochłap 😉 Ale spokojnie, już się poprawiłam ;D Więc czekajcie i się doczekacie PRAWDZIWEJ poprawy 😉 Ha, przykro mi moje ja z przeszłości, taka smutna prawda xD Nie ma to jak pisać do samej siebie 😀