Moja przygoda wcale nie zaczyna się od czarodziejów, wróżek i innych tym podobnych stworzeń. Niby początek jest całkiem normalny, ale nie dajcie się zwieść. Mam na imię Sophia-mądrość i mam piętnaście lat. Jestem córką Annabeth i Percyego Jacksonów. Moi rodzice to półbogowie. Mama to córka Ateny, a tata Posejdona. Tak, moi dziadkowie się nienawidzą. Atena nie przepada też za tatą, ale zgodziła się na ślub. Więc jestem ćwierć-boginią. niestety mam dyslekcję i ADHD, ale nie przeszkadza mi to. Po tacie i dziadku odziedziczyłam zdolność panowania nad wodą, a po mamie i babci nadzwyczajną mądrość. Więc powróćmy do początku przygody.
Dzień zaczęłam jak zwykle wstałam, ubrałam się, zjadłam śniadanie i poszłam do szkoły. Nic ciekawego się nie działo, aż do lekcji matematyki. Dzisiaj miała odbyć się kontrola. Pani Levesque nie chcąc źle wypaść przy kontroli, wezwała mnie do tablicy. Być może to był jej największy błąd w życiu. Wyśpiewałam wszystko i dostałam szóstkę (jak zwykle). Gdy zadzwonił dzwonek, pan Grace zaczepił mnie.
– Świetnie ci poszło, młoda damo-powiedział.
-Dziękuję.
-Zastanawiam się, jak panience udało się wszystko zapamiętać.
Zmieszałam się i odpowiedziałam bez namysłu.
-Tak jakoś samo wszystko wchodzi mi do głowy.
Po chwili pan Grace rzekł:
-A czy to nie za sprawą twojej matki i babki.
-Moja mama pracuje w biurze, a babcia umarła jeszcze przed moimi narodzinami.
-Och, jak ty jeszcze mało wiesz.
Nagle nauczyciel zmienił się w pół-byka i człowieka. Znałam tę postać, tata mi o niej opowiadał.
– Minotaur…-zdusiłam krzyk.
– Brawo, ćwierć-bogini.
Zaraz czy on do mnie powiedział ćwierć-bogini… Nagle, z znikąd pojawiła się pani od matematyki.
-Zostaw ją.
Byłam zarazem wystraszona i zdziwiona.
-No proszę, Hazel Levesque. W czym mogę pomóc córce Plutona-ryknął Minotaur. Zaraz czy Pluton to nie czasami rzymskie imię Hadesa .
-Słyszałeś masz ją puścić. Inaczej sprawy przybiorą nieciekawych obrotów. Chyba nie chcesz mieć na głowie bandy półbogów. Nie zabijesz jej.
-Nie mam takiego zamiaru. Coś większego się zbliża. Coś większego nawet od tytanów, gigantów, i samej Gai.
Po tych słowach potwór rozleciał się w pył.
– Co to… Dlaczego…
Tyle pytań cisnęło mi się na usta, ale żadne nie chciało z nich wypłynąć.
Niczego nie rozumiałam.
– Chodź ze mną. Tutaj nie jesteś bezpieczna.
I obie wybiegłyśmy ze szkoły. Na szczęście była to ostatnia lekcja (jako wzorowa uczennica nie miałam opuszczonych żadnych lekcji). Wsiadłyśmy do samochodu i jechałyśmy dłuższą chwilę dobrze znaną mi drogą przez Time Square, na obrzeża Nowego Jorku. Podczas jazdy ochłonęłam trochę. Kiedy już pani Levesque zatrzymała samochód wysiadłyśmy. W domu o tej porze rodzice powinni być w domu. Nacisnęłam klamkę. Drzwi były otwarte.
– Proszę wejść.
Powiedziałam do pani od matematyki. Weszła do środka. Zdjęła kurtkę.
– Skarbie już wróciłaś-dobiegło wołanie z kuchni.
-Tak. Przyprowadziłam gościa.
Mama weszła do salonu.
– Percy, chodź tutaj na chwilkę.
Po chwili zjawił się tata.
– Hazel…
– Musimy porozmawiać.
-Sophia, słonko idź do pokoju-rzekła czule mama.
Weszłam na górę, ale zatrzymałam się w połowie drogi żeby podsłuchać co mówią rodzice i nauczycielka.
-Sophia już nie jest bezpieczna.
Mama powstrzymała się od płaczu. O co w tym wszystkim chodzi? Najpierw Minotaur, potem to. Podsłuchiwałam dalej.
– Musimy jej powiedzieć- potwierdził tata.
-Ale to wszystko… Piętnaście lat mieliśmy spokój, a teraz to wszystko ma legnąć w gruzach?
– Annabeth, kochanie, kiedyś to musiało się zdarzyć. Nie możemy już dłużej tego ukrywać. Powiemy jej razem, dobrze?
– Dobrze. Sophia, zejdź tu na chwilę.
Wzdrygnęłam się słysząc moje imię. Posłusznie wykonałam polecenie.
Gdy już zeszłam na dół mama, tata i pani Levesque siedzieli na kanapie.
-Tak…-powiedziałam jakby nic się nie stało. Pierwszy odezwał się tata.
-Mama i ja musimy ci coś powiedzieć. Bo widzisz nieraz opowiadałem ci o bogach greckich różne historie zwykle opowiadane na dobranoc…
-Między innymi o Minotaurze…
-Tak- kontynuował opowieść tata.- A więc… to nie są bajki.
Pierwsza reakcja- szok i zaskoczenie.
– Ja jestem synem Posejdona, mama jest córką Ateny, a Hazel – Hadesa.
Pani Hazel chrząknęła i poprawiła:
-Plutona. A tak właściwie to mów mi po imieniu.
– Zastanawiałaś się kiedyś dlaczego masz same szóstki i piątki w szkole? Pomyśl jesteś wnuczką Ateny- bogini…
– Mądrości- dokończyłam.
– Annabeth, przynieś proszę szklankę wody.
Po chwili mama wróciła z szklanką.
– Po co woda? Chce ci się pić z tego mówienia?-zapytałam, a wszyscy parsknęli śmiechem.
– Nie, córeczko. Zobaczysz.
Tata uniósł rękę nad szklanką i w pewnej chwili woda lewitowała w powietrzu.
Wydałam okrzyk, ale nie strachu tylko podziwu.
-Jako syn boga mórz mam pełną kontrolę nad wodą. Ty posiadasz taką samą moc. Podnieś rękę, o tak. Dobrze, teraz skup się na wodzie.
Kiedy tata opuścił rękę myślałam, że woda się rozleje, ale ona robiła dokładnie to co chciałam.
-Wow-powiedziałam. Nic innego nie przychodziło mi na myśl
– Widzisz. Takie mamy moce. Hazel, mogłabyś…
-Jasne.
Hazel zamknęła oczy i nie otwierała ich przez dłuższą chwilę myślałam, że zasnęła. W pewnej chwili u stóp miała wielki diament.
-To klątwa. Mogę wydobywać z ziemi różne cenne rzeczy, ale ci którzy są w ich posiadaniu umierają w przeciągu kilku dni, góra kilku miesięcy.
– Zaraz, a co dzieje się z innymi półbogami- zapytałam.
-Trafiają do Obozu Herosów- powiedziała mama. Prawie o niej zapomniałam, bo przez dłuższy czas się nie odzywała.-To miejsce gdzie synowie i córki bogów szkolą się na wojowników. Razem z twoim tatą przebywaliśmy tam przez dłuższy czas.
-A ty?-odezwałam się do Hazel.
-Istnieje jeszcze jedno miejsce. Zwie się Obóz Jupiter. Twój ojciec był tam przez jakiś miesiąc. Oba obozy różnią się tym, że Obóz Herosów jest dla greckich półbogów, a Obóz Jupiter dla rzymskich.
-Aha-odparłam.
-No, my tu gadu-gadu, a czas leci musimy się przecież spakować-powiedział tata.
-Jedziemy do Obozu Herosów?-zapytałam.
-Tak.
-Wszyscy troje?
-Wszyscy troje .
Pan Grace? Jasonek-Minotaur?
A Hazel dalabym raczej na nauczycielke historii,ale to szczegoly xd
Opowiadanie… Nie jest zle,ale czesto brakuje przecinkow. I dajesz troche za malo jej odczuc ;D
Wszystko leci jakby Cię pan Grace gonił. Za mało uczuć. Zero opisów, a te powinny być. I trochę nielogiczne. Bam, bam pan Grace to minotaur, bam, bam pojawia się znikąd Hazel itp. A same opko jest w większości z dialogów, a powinnien górować tekst jej przemyśleń (ich też nie było) – to narracja pierwszoosobowa! Mogłabym tak jeszcze długo mówić, co powinnaś dodać, ale zostanę narazie przy tym, abyś umieściła w opku więcej odczuć, przemyślenia i opisy – to i tak je mocno poprawi.
Styl masz niedopracowany, i choć jakiś wielkich błędów nie było, to treść mi się nie podobała. Ale pamiętaj – praktyka czyni Cię mistrzem.
To na tyle.
Nie ogarniam o co chodzi z panem Grace. Z tego co wiem, to jest Jason, prawda? Tego wątku nie rozumiem.
Mało opisów i dużo dialogów. Jak dla mnie to ok, bo książki bez dialogów nigdy mi się nie podobały, lecz narracja pierwszoosobowa, więc musi być więcej opisów, odczuć itd.
Miałaś fajny pomysł z dorosłą Wielką Siódemką Mam nadzieję, że w kolejnych częściach pojawią się też pozostali (tzn: Piper, Nico, Leo i Frank). No ale pisz jak chcesz, tylko dodaj opisy. Używaj epitetów, porównań, przenośni. Buduj krótkie zdania, bo czasem zapominasz o przecinkach. Akcja pędzi za szybko, więc jak dodasz te odczucia, to trochę zwolni.
Czekam na CD…
Jestem-mama-tata-heros-matma-minotaur-pył-dom-podsłuchiwanie-bogowie-obóz. Tak ja widzę to opowiadanie. I to w większości są dialogi. Akcja, a raczej jej imitacja gna. Poczytaj książki, takie normalne, zwróć uwagę na to, co jest poza dialogami, porównaj z tym tekstem, spróbuj wyciągnąć wnioski. A jak tak bardzo się lubujesz w dialogach, to pisz komedie i dramaty.
Po pierwsze, jak ona może być ćwierć boginią? Skoro ma rodziców herosów i ich zdolności, to nie powinno być pół na pół?
Po drugie akcja strasznie szybko gna, ale to już napisali moi poprzednicy.
Po trzecie: opisy, przemyślenia, emocje. Napisz, co bohaterka myślała, czuła, może się nad czymś głęboko zastanawiała? Opisz jej charakter.
Po czwarte: kim jest pan Grace? Bo pojawia się tak znikąd.
Zgadzam się z każdym przedmówcą, a poza tym ile ty masz lat?
Ma w nicku 2001. Policz sobie xD
bingo 😀
Powiem ci szczerze- zraziłam się, jak doszłam do zmiany w minotaura.
„Och nie, minotaur”. I co? Nic więcej? „Aaa wrzasnęłam przestraszona”, „Nie wierzyłam własnym oczom”, „Nie mogłam ruszyć swojego małego tyłka z miejsca ze strachu”, nie wiem, co kolwiek tam by się przydało!!! Dalej już bałam się czytać, znudziło mi się. Pomysł, no, niby nie oryginalny, ale gdyby go dobre wykorzystać, stałby się ciekawy. Myślę, że gdyby takie opko napisała Kira, Annabeth24, Piper77, to mogłoby być zajebiste, ale niestety, nie. Nie to, że mam coś do cb, nie. mam coś do tego, że nie piszesz za dobrze. I chcę ci pomóc, więc ci to mówię. Dodaj opisy, uczucia, zwolnij. Wyobraź sobie, że to ty tam stoisz. Reakcja? Co byś pomyślała?
Postaram się poprawić, ale wiecie mam tylko 12 lat. Napisałam już 5 rozdzialów i postaram się je zmienić. Serdeczne dzięki za rady :*
Zjechałaś schemat na maksa. Nie będę tego ukrywać, ani Ci słodzić, jak co poniektórzy.
Zacznijmy od błędów:
– Oczywiście spaprany schemat.
– Czemu Jasonek nagle zamienił się w Minotaura? Z tego, co wiem, to herosi nie przechodzą przez transmutację w potwory, bo jest ona niemożliwa.
– Bohaterka nie ma uczuć? Takie odniosłam wrażenie. Wszystko spływa po niej, jak woda po kaczce. Serio. Czytając tekst, mam takie przemyślenia: „Oh. Mój nauczyciel zamienił się w Minotaura. Oh, chce mnie zabić. Oh, ale co mnie to obchodzi? Pewnie i tak nic mi nie zrobi. Moi rodzice zachowują się, jakby spadli z księżyca i twierdzą, że jestem potomkinią bogów olimpijskich? Okej! Jestem herosem. Nie no, spoko. Wolałabym być kucykiem Pony, ale wisi mi to. Heros też może być.” Gdzie zdziwienie, zaskoczenie, odraza? No gdzie, ja się pytam?!
– Akcja pędzi z prędkością 100km/1h. Opanuj się i zwolnij. Bo w którymś momencie się bardzo boleśnie przewrócisz.
– Opisy nie gryzą. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale mówię prawdę. One nie mają ostrych zębów. Są całkiem łagodne. Jak baranki. Dopiero ich brak gryzie.
– …znaki interpunkcyjne także nie są takie straszne. Jeśli będziesz ich używać, nawet przestaniesz zauważać, że kiedyś były problemem.
Powiem jedno: ćwicz.
I – Sophia. To, że masz tylko dwanaście lat nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Ja zaczynałam tu, jak miałam jedenaście. Jeszcze cztery miesiące temu sama miałam dwanaście lat. Nie liczy się wiek, tylko czas włożony w przygotowanie i rozumienie własnych błędów. Życzę powodzenia w dalszym pisaniu.
Zgadzam się z Chione,
Tylko pierwsze opowiadanie takie wyszło. Drugi rozdział jest co najmniej 100000 razy lepszy. I też uważam, że mój wiek nie ma nic do rzeczy. A propos Jasona, to nie mogłam wymyśleć innego nazwiska. I pan Grace był inspektorem bo cytuję „Dzisiaj miała się odbyć kontrola”. Mam nadzieję, że drugi rozdział wam się spodoba. Całussy :***
Zgadzam się, że wiek nie ma nic do rzeczy jak się pisze opka i zdawało mi się że gdzieś czytałem na tym blogu podobne opowiadanie