Rozdział II
Ja sobie smacznie śpie, a oni dyskutują jak mnie zabić.
Izabel
(Izabel ocknij się do jasnej cholery, właśnie przeżyłaś jakieś cholerne deja vu, a Ty sobie smacznie śpisz. IZY WSTAWAJ, BO OBIECUJE, ŻE CI DOKOPIE) Phi… Ciekawe jak tego dokonasz?! Daj mi spokój, ja chce spać!! (Dobrze śpij sobie, a ja w tym czasie przypomnę Ci co się wydarzyło w ciągu ostatnich dni. No, więc na początku rzuciłaś lampą w dziewczynę swojego taty…) No co? Chciała mnie zabić, a i zapomniałaś dodać, że w byłą dziewczynę, jakbyś zapomniała to ten dureń/imbecyl/jełop/analfabeta/dupek/gnojek/przymuł /cymbał/niedorozwój [nie potrzebne skreśl] ją zabił.(Ta… To twoją latarką.)Wiesz co jesteś upierdliwa, idę spać. DOBRANOC!! (Dobrze, kontynuując, wyskoczyłaś przez okno z drugiego piętra. Brawo!! To był pomysł.)Możesz się w końcu zamknąć?!!!(Przepraszam, ale nie. No więc, uciekałaś trzynaście dni, cztery godziny, trzydzieści osiem minut i dwadzieścia cztery sekundy, zanim znalazł Cię Jessy) Skąd Ty wiesz dokładnie ile ja uciekałam?( Muszę coś robić, kiedy nie ulepszam Ci życia) Poprawka, kiedy nie zatruwasz mi życia.(Ulepszam Izuś, ulepszam, a wracając do tematu. Jessy zaniósł Cię do obozu, po tym jak szarmancko przyłożył Ci mieczem. Chejron o mało nie dostał zawału jak się dowiedział co się stało. Oczywiście Jessy dostał burę, za to, że Cię ogłuszył zamiast uśpić. Wiedziałaś, że Jessy to syn Morfeusza?) Nie, a skąd Ty to wiesz?(Umiem słuchać w porównaniu do Ciebie. Jak by ktoś nie czytał poprzednich wywodów Belli to Chejron jest centaurem, w połowie koń, a w połowie człowiek. Ze tej końskiej części przypomina trochę Pinki Pie z My Little Pony. No co? Ja też muszę mieć jakąś rozrywkę, a to jest bardzo pouczający serial.) My Little Pony? Naprawdę? A mówisz,że ze mną jest coś nie tak, i Chejron wcale nie przypomina Pinki Pie, raczej Rainbow Dash, no może nie licząc koloru. Rainbow Dash jest ładniejsza.( Dla mnie nadal przypomnia Pinki, ale wróćmy do tematu. Kiedy centaur skończył kazanie Pana Przystojniaka…) Chyba Idioty.(…zadzwonił do twojego ojca, który jak się okazało zorientował się godzinę wcześniej, że Cię nie ma) Refleks mu się poprawił. Pamiętasz jak wyjechałam na wycieczke, a on skap się ,że wróciłam dopiero po dwóch miesiącach.(Pamiętam, a pamiętasz jaką miał mine jak mu powiedziałaś, że wróciłaś dwa miesiące temu?) Pamiętam, ale znów odbiegasz od tematu…(Już do niego wracam. Zaraz po telefonie obudziłaś się i o mały włos nie zostałaś zmieniona w delfina. Odkąd Ty jesteś taka pyskata?)Uczę się od najlepszych[patrz, czytaj od Ciebie](Powiedzmy, że Ci wierze, później poszłaś na małą pogawędkę z Pinki wersja white, która Ci opowiedziała o bogach itp. W ogóle jakim cudem przyjęłaś to z takim spokojem?)Zawsze byłam inna i widziała różne dziwne rzeczy, a to wszystko wyjaśniało.(Masz racje, zawsze byłaś inna. Pod koniec spaceru Pinkuś Cię zostawiła i przysłała Przystojniak Numer Dwa, który oprowadził Cię po obozie, ale Ty oczywiście zamiast podziwiać: domki, arenę albo choćby stajnie, Ty podziwiałaś Przystojniaczka.)Możesz się ode mnie odczepić?!(Niestety nie, istnieje w twojej głowie, ale uwierz czasami chciałabym zniknąć, i nie przerywaj mi już bo w końcu robi się ciekawie. Moi drodzy dochodzimy do części „Izabeluś pokazuje pazurki”)Bardzo chwytliwy tytuł, nie ma co… (W tej części idziesz sobie z synem Apolla na ognisko i widzisz Przystojniaka Numer Jeden…)Idiotę Numer Jeden…(Mówiłam Ci żebyś mi nie przerywała!!! A więc jak go zobaczyłaś zachowałaś się jak typowa nastolatka, której uratował życie mega przystojny chłopak, przywaliłaś mu najlepszym prawym sierpowy jakiego w życiu widziałam, po czym jakby nigdy nic poszłaś sobie na ognisko z tym drugim. Potem uznała Cię Mamusia i wyglądałaś bajecznie w tej sukience, ale muszę też Cie pochwalić wytrzymałaś w szpilkach całe piętnaście minut zanim znów wylądowałaś objęciach Jessy’ego.)Fuj… Nie przypominaj mi nawet!(Ale to takie romantyczne, w ciągu dwóch dni, dwa razy lądujesz w jego ramionach… Ach… No już dobra, nie rób takiej miny wyglądasz jakbyś znalazła się za blisko zadu Chejrona… Jessy zaniósł Cię do szpitala, gdzie teraz leżysz w różowej piżamce w misie.)Co?!(Żartowałam, a teraz zamknij się i słuchaj o czym gadają.)Ale kto?Aaa…
-Chejronie jak to możliwe Wyrocznia nigdy nie robiła sobie spacerów miedzy ciałami.- po głosie dziewczyny można było stwierdzić że była roztrzęsiona
– Wiem Rachel, też nie wiem o co w tym wszystkim chodzi. Chodź już musimy się udać na Olimp i to jeszcze dziś.
Po paru minutach ucichły odgłosy kopyt i bodajże obcasów.
Dobra głosie o co tu chodzi?!!! Co to jest ta cała wyrocznia i co ona ma ze mną wspólnego?(Wyrocznia, inaczej Wyrocznia Delficka, w dawnych czasach była nią Pytia, kapłanka Apollina w Delfach. Z tego co mi wiadomo w obecnych czasach duch wyroczni przenosi się do ciała dziewczyny która widzi przez Mgłę- magiczną zasłonę dzięki której ludzie nie widzą potworów itp. Wiem też, że zawsze była to normalna śmiertelniczka, nigdy heroska, więc nie mam pojęcia co ma z Tobą wspólnego.)Skąd Ty wiesz te wszystkie rzeczy?(Od Twojej Matki) Że co ??Żartujesz sobie ze mnie czy jak? Rozmawiasz sobie z moją Matką i nic mi nie raczysz powiedzieć, i co może jeszcze wiedziałaś, że jest nią Afrodyta?!(Nie wiedziałam, a nie mówiłam Ci, bo mi zabroniła oraz poprosiła. Wracając do Wyroczni, kiedy heros wyrusza na misje, udaje się do Wyroczni po przepowiednie. W bardzo szczególnych przypadkach fatyguje się sama do herosa. Uprzedzając twoje pytanie, ciało zmienia dopiero, gdy obecne umiera, nigdy wcześniej nie zmienia ciała wcześniej…) Jak myślisz co teraz zrobią Bogowie? ( No…)Co?? Mów tej chwili!!(No pewnie będą dyskutować czy Cię nie…zabić.)Z-A-B-I-Ć? M-N-I-E?(Uspokój się Izy, możesz pójdziesz spać, odpoczniesz.)Łatwo Ci mówić, to nie o Twojej śmierci debatują Bogowie.(A właśnie, że o mnie też, jak byś zapomniałam ja żyje w Twojej głowie jeśli Ciebie uśmiercą to mnie też!!!)Wybacz, zapomniałam…( No tak jestem tylko nic nie wartym głosem…Śpij dobrze.)Przepraszam, nie chciała żeby to tak zabrzmiało. Słyszysz? PRZEPRASZAM!! To ja może pójdę spać…
Tymczasem na Olimpie:
-Trzeba ją uśmiercić!!- głos władzy bogów niósł się echem po wyłożonej marmurem sali tronowej.
-NIE POZWOLE, TO JEST MOJA CÓRKA!!!- kobieta w białej sukni podniosła się z tronu- SŁYSZYSZ ZEUSIE NIE POZWOLE SKRZYWDZIĆ MOJEJ CÓRKI, ONA NICZYM NIE ZAWINIŁA!!
-Czyżby , a jak wytłumaczysz jej zdolność leczenie, odczuwania uczuć innych ludzi albo naginania ich? To już nie jest twoja nieszkodliwa czaromowa, ona potrafi naginać uczucia innych, nawet bogów, wiesz co to oznacza? Ona jest niebezpieczna!!
-OJCZE TO TYLKO DZIECKO…- bogini usiadła i ukryła twarz w dłoniach jednocześnie zduszając szloch
-Dość!!- mężczyzna obcięty na rekruta w czarnych okularach, także podniósł się z swojego skórzanego tronu- Jeśli ją uśmiercisz to przysięgam na Styks, że razem z Eris sprowadzimy na świat wojne jakiej jeszcze nie widziała ludzkość.
-Panie-centaur podszedł i ukląkł przed władcą niebios- Wstrzymajmy się z misją, niech Izabel się podszkoli i nabierze do nas zaufania, zabijanie jej nic nie da. Sam mówiłeś, że potrafi naginać uczucia bogów, a co jeśli postąpi tak z Hadesem i on zwróci jej życie, a ona zgładzi Olimp, tylko i wyłącznie z zemsty.
-Skąd wiadomo, że to właśnie o nią chodzi?- kobieta w dżinsach i fartuchu w pawie pióra spojrzała znacząco na Zeusa.
-Przecież to oczywiste- odpowiedziała jej szarooka kobieta o pięknych blond lokach.
-Dla Ciebie wszystko jest oczywiste Ateno- na twarzy królowej nieba malowała się istna nienawiść.
– Ja przynajmniej coś wiem nie co to Ty.
– I co może byłabyś lepsza królową?- zapytała uśmiechając się sarkastycznie
-Była bym, ale nie sprzeciwiam się woli mojego ojca, nie to co Ty.- na twarzy Ateny malowała się satysfakcja
– Jak już zaczynamy się kłócić- tęgawy mężczyzna w koszuli w lamparcie cętki poprawił swój tron z latorośli- To ja chce zniesienia mojej kary.
Na Olimpie wybuchła kłótnia, która mogła by zmieść połowę Nowego Jorku. Gdzie niegdzie od czasu można było zobaczyć przelatującą strzałę zamieniająca się w tulipana. W tle słychać było płacz bogini miłości
-Ehem…- młoda dziewczyna o rudych włosach związanych w koński ogon i w szkolnym mundurku weszła w sam środek kłótni bogów- Nie chce przerywać jakże ważnej kłótni, ale wracając do przepowiedni i Izabel wyrocznia powiedziała dokładnie „Dwa wyjątki los złączy”. Izabel jest wyjątkiem, żadne inne dziecko Afrodyty nie potrafi leczyć, drugim może być Jessy, syn Morfeusza jest bardziej impulsywny i poryczy niż dzieci Aresa.
-No dobrze, ale przepowiednia mówi też, że wyruszą w czwórkę. Kim jest pozostała dwójka?
-Nie wiem dokładnie, ale mogę przypuszczać, że będą to dzieci Apolla i Dionizosa- rudowłosa siadła pod tronem Apolla i zaczeła sie bawić rąbkiem spódniczki.
-A niby skąd to wywnioskowałaś?- królowej nadal nie opadły emocje, a we włosach miała zaplątanego gumowego kurczaka.
– Z przepowiedni Pani. „Wino przeleje czare goryczy” Wino, na pewno chodzi o dziecko Dionizosa. „ Świat w wiecznym śnie pogrążony, blaskiem słońca obudzony” Blask słońca, na pewno chodzi o dziecko Apolla.
– No dobrze- gromowładny podniósł się z tronu- skoro już ustaliliśmy wszystko, naszą radę uważam za zakończoną- po tych słowach rozpłynął się pozostawiając po sobie zapach ozonu, a reszta bogów poszła w jego ślady.
***
Hej, to znowu ja. Stęskniliście się za mną? Na pewno. Dobra, kiedy ja sobie leżałam i rozmyślałam nad tym wszystkim , tam na górze debatowali czy mnie zabić. Ciekawe czy moja Mama mnie broniła, a może była za moją natychmiastową egzekucją? Chodź znając moje szczęście sama chciała jej dokonać… Ciekawe czy Jessy zgodziłby się, gdybym poprosiła go o wręczenie bogów…Zgaduje, że tak i to z wielką chęcią.(Śmiem twierdzić, że się nie zgodzi.)Głosie, wróciłaś!!(Tak i nie ciesz się tak, bo Ci żyłka pęknie)Wiesz jak ja się ciesze, myślałam, że mnie zostawiłaś. Ja Cię bardzo, ale to bardzo przepraszam, sama wiesz, że czasami zapominam różnych rzeczy..(Czy Ty chociaż raz możesz się zamknąć i słuchać jak ludzie o tobie gadają?!)Jacy znów ludzie, co Ty pleciesz?(Jessy, Jack i jakaś blondynka siedzą przy Tobie i Cię obgadują…)Jessy? Ten palant śmie się tu jeszcze pokazywać? Ja mu zaraz pokaże!(Zamknij się i słuchaj)Dobrze,dobrze…
– Wybryk natury.-Już jej nie lubie.
– Zamknij się Rose.- Dobrze powiedziane Jack, zamknij się Rose.
– Bo co mi zrobisz Jack ? Uleczysz mnie? Czy może ułożysz jakieś haiku?- Wredna małpa, o co jej chodzi?
– Zamknijcie się oby dwoje ona sie budzi.- Kto? Ja? Skąd on to wie…Aaa…Przeklęty dureń…
Otworzyłam oczy przy moim łóżku siedział… Jessy Nie no ten to jest uparty. Za nim stał Jack i jakaś blondynka której nie znam. Była nawet ładna, jeśli nie licząc wyrazu jej twarzy. Wyglądała jakby jej ktoś podłożył łajno pod nos.
– To ja pójde powiedzieć Chejronowi, że się obudziła.-popatrzyła się na mnie z obrzydzeniem, rzuciła Jack’owi spojrzenie pełne nienawiści i… żalu? Po czym obróciła się na pięcie i wyszła.
Ona wyszła a ja zostałam z chłopakami. Patrzałam się raz Jessy’ego, raz na Jacka i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Pierwszy odezwał sie Jessy.
– Jak się czujesz Bella?
-Izabel- warknęłam i posłałam mu mordercze spojrzenie- I jeśli Cię to w ogóle obchodzi czuje się dobrze.
– Bel.. Izabel co pamiętasz z tamtego wieczoru?- Czy w jego głosie było słychać troske?( Nie Izy po prostu masz omamy, tak to była troska)
-Rozwaliłam Ci nos..zostałam uznana, moją matką jest Afrodyta- z każdym słowem głos łamał mi się coraz bardzie, a oczy piekły od łez . To była jakaś cholerna pomyłka. Ja herosem… Córką Afrodyty i jeszcze ten dar leczenia. Jakim cudem ja go w ogóle mam. Z tego co pamiętam z mitologii to leczyć potrafiły dzieci Apolla .
Łzy kapały mi na piżame zmywając makijaż podarowany mi przez moją Matke. Płakałam, tego było za dużo. Ukryłam twarz w rękach ,cała się trzęsłam (Izabel nie rycz jak małe dziecko, jak byś nie zauważyła siedzi przy tobie dwóch przystojnych facetów a Ty ryczysz.)Co? Ach tak, Jack.( I Jessy.) O nim mi nie wspominaj. Ktoś mnie przytulał, nie obchodziło mnie kto ani dlaczego to robi. Wtuliłam się w niego i płakałam, sam nie wiem ile tak siedziałam.
– Izabel, już spokojnie. Wszystko będzie dobrze, już cicho.- ktoś głaskał mnie po głowie, poczułam się jakbym znów miała trzy latka i siedziała u dziadka na kolanach, tylko wtedy czułam się bezpieczna… Nigdy więcej po śmierci dziadka się tak nie czułam, aż do teraz.
– Jack!?
Otworzyłam oczy i zobaczyłam go, za nim stał Jessy. Czemu on sobie nie pójdzie?
– Izabel powiedz nam tylko co jeszcze pamiętasz i damy Ci spokój.-ta troska w jego głosie była urocza(Izy to powiedział Jessy i przestań się gapić na Jacka)
– Dobrze. Po tym jak mama mnie uznała poszłam do Jessy’ego. Coś mi mówiło że moge go uleczyć. Nie wiem jak to zrobiłam, ale wiem że nie powinnam tego umieć…-mówiłam szybko, bałam się że ktoś mi przerwie i nie zdołam tego wszystkiego powtórzyć- A potem poczułam chłód..
– Chłód?- zapytali jednocześnie, a ja mimowolnie się uśmiechnełam
-Tak, chłód. Słyszałam słowa wypowiadane moim głosem, ale te słowa nie były moje.-głos mi się znowu łamał- O co w tym wszystkim chodzi?!
-Izabel to była przepowiednia…
-Jessy, Chejron idzie!
-Porozmawiamy później Bella- położył mi dłoń na policzku- Śpij…
I znowu ogarnęła mnie ciemność…
Jak ten cholerny debil mógł to znów zrobić?!(Przynajmniej tym razem zrobił to w miare przyzwoity sposób…) Na tak, tym razem Szanown Pan Dupek raczył mnie uśpić, zamiast mi przyłożyć.( Ale zauważ, że on się o Ciebie naprawde martwi, zrobił to, żebyś nie musiała tego wszystkiego przechodzić jeszcze raz, a teraz idź spać. Słodkich snów.) Dobranoc.(Zapomniałaś, że ja nigdy nie śpie, musisz się jeszcze wiele nauczyć.) Mówisz, jak moi nauczyciele…
Znów to samo. ..Te same krzyki, ten sam ból… Ta sama chęć uwolnienia tej osoby, nawet za cene własnego życia…
Krzycze, wrzeszcze, rzucam się na łóżku, ten sen różni się od poprzednich… ból jest jeszcze silniejszy, a ja widze zarys sylwetki wijącej się na podłodze… To ta sama osoba, której krzyki słysze co noc…
Ktoś bierze mnie za ramiona, podnosi i mocno przytula, a senny koszmar odchodzi. Siedze wtulona w tą osobę, staram się uspokoić… Czemu tym razem był inny ostatnie osiem lat, noc w noc był identyczny, czemu akurat teraz się zmienił… I kim jest ta osoba? Głosie tak całkiem przypadkiem nie gadałaś o tym z moja mamą? Cisza… Na tak, Ty nigdy nie odpowiadasz kiedy jesteś potrzebna. Wielkie dzięki. A tak w ogóle to też uważacie , że Jack jest wspaniały, już drugi raz mnie przytula, a przede wszystkim udało mu się mnie obudzić, kilka razy próbowały nauczycieli na wycieczkach, ale bez skutków, dopiero gdy koszmar się skończył budziłam się sama, a jednak mu się udało…(Po pierwsze to nie Jack Cię przytula tylko Jessy…)Jak…(Zamknij się i daj mi skończyć! Po drugie udało mu się Cię obudzić, bo jest synem Morfeusza jak byś zapomniała. A teraz mów co chciałaś powiedzieć zanim Ci przerwałam.) O jak miła się zrobiłaś… Co ja tam.. A, już wiem. Jakim prawem ten imbecyl mnie przytula!! Ja mu zaraz dam nauczke.(Będzie się działo!!)
-Ty skończony niedorozwoju, jakim prawem mnie przytulasz!!!- wrzeszcze, jednocześnie odpychając go od siebie i niemal zrzucając z łóżka- No pytam?! Jakim?
-No…Ja…Ten…- jak się tak jąkał wyglądał na jeszcze większego idote.
-Czy możesz się przestać się jąkać i powiedzieć mi co się tu dzieje?- poprosiłam, starając włożyć w to zdanie jak najmniej sarkazmu, na marne
-Po tym jak wypowiedziałaś przepowiednie i zemdlałaś zaniosłem Cię do szpitala, gdzie teraz jesteś.-Punkt za spostrzegawczość.
-Tyle to ja też wiem… Powiedz mi coś czego nie wiem.
– Za nim się obudziłaś ustaliliśmy z tym durniem od Apollina, że nie będziemy Cię męczyć i w razie czego Cię uśpie…- Sam jesteś durniem!!! Z jego miny można było wywnioskować, że coś ukrywa.
-Ale?
-Ale coś poszło nie tak i uśpiłem Cię na troche dłużej niż zamierzałem…
-Jak to na dłużej?! To ile ja spałam?
-No…Tak jakby…No tak około…- mówiąc to nawet nie raczył się na mnie spojrzeć
-Ile?- dobra teraz to już krzycze
-Dwa tygodnie- mruknął gdzieś pod nosem
-DWA TYGODNIE!!! A możesz mi wytłumaczyć jakim prawem mnie uśpiłeś i dlaczego to w ogóle zrobiłeś?- mogę się założyć, że moje krzyki było słychać w całym obozie
-Zrobiłem to, żeby Ci tego wszystkiego oszczędzić-powiedział spokojnie do mojej pościeli
-Oszczędzić? Nie jestem małą dziewczynką o którą trzeba się troszczyć, to, że jestem córeczką Afrodyty nie oznacza nie potrafie o siebie zadać- odparowałam i posłałam mu spojrzenie pełne nienawiści
-Przestań się na mnie drzeć! Chciałabyś to wszystko tłumaczyć wszystkim w koło: Chejronowi, obozowiczom, bogom?!-teraz obydwoje na siebie wrzeszczeliśmy
-A może bym i chciała, nie wpadłeś na to mądralo?- wstałam z łóżka i patrzyłam na niego z góry, ledwo trzymała się na nogach, ale nie dam temu głupkowi satysfakcji.
-Wyobraź sobie, że pomyślałem, ale jak się popłakałaś to wiedziałem, że to dla Ciebie za dużo.- on także się podniósł, teraz byliśmy sobie równi. Musieliśmy wyglądać komicznie, ja w piżamie, ledwo trzymająca się na nogach wrzeszcząca na chłopaka dużo silniejszego ode mnie, który nie miał problemów z utrzymaniem się na nogach.
Kłóciliśmy by się tak całą wieczność, gdyby nie zrobiło mi się słabo, oczywiście upadłam bym na podławe gdyby nie Jessy.(Mówiłam, że się o Ciebie troszczy.) Usypiając mnie na dwa tygodnie, ładna mi troska. Nastąpiła powtórka z rozrywki, Jessy wziął mnie na ręce i delikatnie położył na łóżku, jednym wyjątkiem było to, że tym razem byłam przytomna.
-Musisz odpocząć, porozmawiamy później Bella- powiedział łagodnie.
-Izabel- mruknęłam cicho i zrobiłam coś czego nie planowałam, złapałam go za rękę kiedy odchodził- Jessy poczekaj, opowiedz mi co się stało po tym jak mnie uśpiłeś. Prosze.(Uwaga ludzie czerwona kartka w kalendarzu Izabel użyła słowa prosze)
-Dobrze-zgodził się i usiadł na łóżku naprzeciwko mnie- Kiedy Cię usypiałem włożyłem w to za dużo emocji i zamiast na dwa dni uśpiłem Cię na dwa tygodnie. Wszyscy próbowali Cię obudzić Chejron, dzieci Apolla, sam Apollo, nawet mój ojciec, niestety bez skutków-słuchałam go w coraz większym osłupieniu, jednak nie potrafiłam się na niego gniewać, zrobił to wszystko dla mnie, ale i tak mu się oberwie mimo dobrych chęci.- Mój ojciec powiedział, że nic nie może zrobić i w końcu obudzisz się sama, ale nie wolno próbować Cię budzić bo możemy uszkodzić Ci mózg.- Zmieniam zdanie potrafię się na niego gniewać, mógł mnie zabić.
-Ok.-starałam się mówić jak najmilej- Mam jeszcze jedno pytanie, co Ty do cholery robiłeś przy moim łóżku?- to już nie było miłe
-Po wizycie Morfeusza jakieś głupiutkie dzieci Afrodyty próbowały Cię obudzić, więc Chejron poprosił abym założył magiczną barier wokół twojego łóżka, nikt nie mógł jej przekroczyć bez uśnięcia, tylko ja mogłem przy Tobie siedzieć no i Jack, ale niestety on też nie mógł tu za długo przebywać, moja moc działałam na niego słabiej niż na innych, ale i tak po pewnym czasie zasypiał.
-Więc mówisz, że siedzisz tu od dwóch tygodni na zmiane z Jack’iem.- to było idiotyczne, po co on tu siedziała, przecież mnie nawet nie zna
-No mniej więcej tak to wygląda- uśmiechnął się identycznie jak po moim uznaniu- Akuratnie teraz mieliśmy wolne, ale zaczęłaś wrzeszczeć i musiałem tu przyjść…
-Przepraszam, nie musiałeś tu przychodzić przyzwyczaiłam się do koszmarów.- zrobiłam mine ala zbity pies. Jessy wyglądał na bardzo zmęczonego, miał worki pod oczami, nie wiem czy w ogóle spał przez te dwa tygodnie. Mam ogromne poczucie winy, to wszystko przeze mnie, gdy bym nie uciekła wtedy z domu, upiorna dziewczyna mojego ojca by mnie zabiła, a Jessy wiódł by nadal spokojne życie na obozie, a nie siedział przy dziewczynie która jeszcze pare dni wszcześniej chciała go zabić.
-Musiałem, tylko ja mogłem Cię wyrwać z tego koszmaru, a jak by nie patrząc uratowałem Cię, bo koszmary też zaliczają się do próby obudzenia.
-Dziękuje- powiedziała i pocałowałam go w policzek, miałam nadzieje, że domyśli się, że dziękuje za te dwa razy kiedy mnie uratował -Nie ma za co, ratowanie Ci życia to moja specjalność-wstał z łóżka i spojrzał mi prosto w oczy- A teraz odpocznij. Zobaczymy się później- po tych słowach odszedł w kierunku drzwi.
-Jessy!- chłopak odwrócił się do mnie- Możesz poszukać Jack i poprosić żeby do mnie przyszedł- chciała z niego wyciągnąć prawdę, bo Jessy ewidentnie coś ukrywał.
-Dobrze- w jego głosie była słychać ból.
Jack podbił chyba rekord świata w biegach wpadł do szpitala po pięciu minutach od wyjścia Jack. Wcisnął mi tą samą historyjke co Jessy. Czemu oni coś przede mną ukrywali?
-Chodź Izy, idziemy poznać twoją nową rodzinke.
Mi się to podobało, nieźle się uśmiałam przy przemyśleniach, choć jakieś błędy były. Zabrakło opisów, szczególnie akcji na Olimpie. A z tym Głosem, bez obrazy, pomysł podobny do mojego. Choć trochę się różni, bo u niej przemyślenia, a u mnie… Nie powiem 😀 ale rozumiem, po prostu podobny pomysł, co dwie głowy, to nie jedna 😉
Ten głos mnie powalił,uwielbiam jak się kłócą.Rewelacja pisz CD
Dzięki 😀