Przepraszam, że tak późno, ale mam dużo zajęć w szkole. Obiecuję w następnym tygodniu przysłać 16, bo w tym mi się raczej nie uda. Sorry, też za błędy, ale wysyłam to z tableta, bo na tym poczta działa naj. – ostatnio mi szwankuje.
Z dedyką dla każdego, kto to czyta i mu się nie znudziło.
Całusy carmel
Rozdział XV
Coraz częściej mi się wydaje, że moje życie to jeden wielki koszmar
,,Krewnych daje nam los. Przyjaciół wybieramy sami.”
Autor nieznany
Hej! Ostatnio mała Dream dawała mi trening. Tak, było okropnie. Na dodatek dowiedziałam się, że w jakieś części boskiego pochodzenia jestem rzymianką i w ogóle masakra. Podobno mają Obóz dla Rzymian. Niezły kicz. No dobra, mi się tu wyjątkowo opowiadać nie chce, a jak nie wiesz, o co chodzi to czytaj po raz kolejny czternastą cześć.
Całusy, jak zawsze kochana, Mel.
Wykończona, padłam na łóżko. Choć nie specjalnie wygodne, to i tak czułam się w nim bosko, nawet kiedy sprężyna wbijała mi się w brzuch. Zamykałam powieki, gdy usłyszałam
trzaśnięcie drzwiami i różne wrzaski typu:
– W co ja się ubiorę?!
– Nie mam jeszcze partnerki!
– Dlaczego go przełożyli?!
Zakryłam głowę poduszką i z jękiem pomyślałam, że Hercosie byli równie denerwujący, co mała Dream. Choć nie, Dziewczyna z Koszmarów ich prześcigała. Ona do perfekcji
opanowała dręczenie mnie.
– Mel, wstawaj! Bogowie, bal!!! Przełożyli! – Aronia rzuciła się na moje łóżko piszcząc i przygniatając mnie swoim ciężkim cielskiem.
– Czego ode mnie chcesz, pando? – zdjęłam moją tarczę anty-dźwiękową (słabo działała) i spojrzałam na nią zmęczona.
Dziewczyna uśmiechała się do mnie promiennie, co słabo jej wychodziło przez czarną szminkę, ale liczyły się chęci. Jej oczy błyszczały miliardem światełek i byłam pewna, że pod pudrem
policzki Gotki były niezwykle różowe.
– Bal, przełożyli go! Miał się odbyć za miesiąc, a jest za dwa tygodnie! Musimy sobie załatwić sukienki i partnerów oraz… – nie dokończyła, bo dostała jaśkiem w ten swój
zryty łeb. Ciekawe od kogo (robię słodkie oczka, widzicie?)?
Kiedy Aronia leżała wściekła na podłodze, kolejny raz spróbowałam zasnąć, przy akompaniamencie rozmów tych bachorów. Zobaczcie, jaka byłam skonana! Nawet mi się nie
chciało na nich krzyczeć!
– Amelio Avili, ruszaj się! Szybko! – krzyknęła Cass, która wzięła się w tym domku znikąd – Idziemy na zakupy!
Słysząc ostatnie zdanie, zerwałam się jak oparzona z mojego miejsca do spania i wytrzeszczyłam na nią oczy. Stała w wejściu do krainy złodziei z pięknym makijażem i nonszalanckim błyskiem
w oku. Obok niej znajdował się Ada z równie wystraszoną miną jak ja oraz Jake, który wyraźnie nie zdawał sobie sprawy, że za chwilę będzie miał przerąbane jeśli nie zacznie
uciekać.
– Nie! – wydarłam się na całe gardło i rzuciłam pod łóżko.
Odległość pomiędzy nim, a podłogą była wąska i pierwszy raz tak bardzo się cieszyłam, że byłam chuda.
Cechowała się ona zimną fakturą i mnóstwem kurzu na sobie.
– Mel, co ty wyprawiasz? – Jake pochylił się tak, aby mnie widzieć i poszczęściło mu się – moja głowa była położona właśnie w lewą stronę.
– Zwiewaj póki Ci życie miłe. – syknęłam do niego. Chłopak spojrzał na mnie jak na idiotkę.
Nagle poczułam, że ktoś mnie łapie za nogę i wyciąga spod mojego miejsca do spania. Próbowałam przytrzymać się czegoś, ale nie miałam czego. Szurałam paznokciami po podłodze.
Następnie zostałam złapana w pasie i postawiona na obie kończyny.
– Amelio, nie wymigasz się. Idziemy na zakupy. Razem z Aronią. Kupimy sobie śliczne sukienki. – Cass złapała mnie za rękę i z niezwykłą siłą wyciągnęła z domku. Moja kasztanowłosa przyjaciółka szła za nami.
Posłałam chłopakom błagalne spojrzenie, ale Ada zrobił minę ,,Sorry, ale wolałem się nie zarażać”, a Jake się bezczelnie uśmiechnął.
Ja czasami naprawdę ich nienawidzę!
* * * * * * *
– Czemu przełożyli bal? I jesteście pewne, że Chejron nam pozwolił tak spacerować samym? – spytałam.
Poruszałyśmy się energicznym krokiem po pastelowych płytkach. Przeszklony dach centrum handlowego przykuwał wzrok, ale i tak większość ludzi wpatrywało się w sklepy. Z satynami i brokatem
oraz neonowymi szyldami kusiły pełną gamą kolorów i ślicznie ubranymi manekinami na wystawach. Ale ja byłam zdenerwowana. Nie wiedziałam, czy dalej na chłopaków, czy może przez
tą irytującą muzyczkę, która się sączyła z nowoczesnych głośniczków, poustawianych tuż przy metalowych, na stówę niewygodnych, ławkach.
– Bogowie go przełożyli. Podobno za miesiąc nie mogą, bo coś im wypadło. A Chejron pozwolił nam tu przyjść tylko dlatego, bo Cass razem z Mają zaczęły się drżeć, że jeszcze nie
kupiły sukienek i zrobiły taką wielką masakrę, że Chejron już nawet nie chciał nas potem pouczać jak musimy się tu zachowywać, tylko zawołał satyra, aby nas podwiózł. – Aronia
szczerzyła się promiennie.
Szkoda, że Maja też zrobiła takie wielkie widowisko – przez to musiałam razem z nią i jej przyjaciółeczkami jechać z tyłu. Ale przynajmniej się dowiedziałam, że srebrnowłosa
była z nich najmniej pusta – ona pośród nich po prostu świeciła inteligencją. Na szczęście, jednak laleczki od razu, gdy tylko mogły zwiały od nas. Taa, ja też je naprawdę
lubię!
Uśmiechnęłam się sztucznie do Aronii, ale mój uśmiech na pewno nie objął oczu, bo radość Gotki nagle przygasła.
Przeklinałam w myślach. Po co ja z nimi poszłam? No, szczerze mówiąc zostałam zawleczona, ale i tak nie potrzebnie tu byłam. Dzięki mnie dziewczyny aż traciły entuzjazm.
Ale jakoś nie umiałam się rozweselić. Głowa dalej mnie bolała, a słońce ostro raziło w oczy (przeklęty brak dachu!). Nogi wręcz odmawiały posłuszeństwa. Do tego ten dziwny, irracjonalny
strach. Ostatni raz czułam go w takim nasileniu w snach. Teraz też się pojawił – silny i niezłomny, pełny podejrzliwości. Ledwo udawało mi się powstrzymywać odruch odwracania się w
tył i sprawdzania, czy nikt za nami nie szedł.
– Chodźmy tu! – zawołała Cass i wskazała jakiś butik.
Z zewnątrz wydawał się obiecujący. Miał szyld napisany pismem pełnym zawijasów ,,Pretty Girl”. Posiadał duże okna ukazujące dwie blondynki o identycznych rysach i niebieskich oczach.
Ubrane zostały w długie sukienki z kaszmiru o barwie dojrzałej trawy. Choć były tylko lalkami o tej samej wielkości, co normalny człowiek miały w sobie jakby coś żywego. Kogoś mi
przypominały. Tylko kogo?
,,Nie idź tam.”
Nie będę się już Ciebie słuchać, Głosie! Nakłamałaś mi, że Dream niby przyszła do Obozu dla mnie – chyba po to, żeby mnie dręczyć!
,,Ostrzegałam.”
Nie powiem, gdzie weź sobie te ostrzeżenia.
Choć bardzo chciałam zrobić jej na złość, to czułam lekkie przerażenie i niepewność. No, świetnie! Mel, zrobiłaś się strachliwa. Naprawdę, musiałam nie tyle teraz co przed głosem, to
dla samej siebie udowodnić, że się nie boję.
Normalnie extra.
Weszłam razem z dziewczynami przez czarne, mosiężne drzwi do sklepu.
Muzyka.
Głośna i ostra, prawie ogłuszająca. Leciała ona bez tchu. Poczułam się oczarowana tym rytem. Mało melodyjny, ale oryginalny i ciekawy. Po prostu inny.
To była pierwsza rzecz przykuwająca uwagę. Następną było same pomieszczenie. Małe, pełne dużych luster tworzących witraże o tematyce ogromnych kwiatów. W środku pokoiku były
poustawiane stare wieszaki pełne ciuchów o jaskrawych barwach, które kontrastowały z czarnym sufitem i różowym żyrandolem. Nie było tam ani jednego okna, a duszny zapach
imbirowych kadzidełek sprawiał, że prawie się nie udusiłam już na wejściu.
Dziwne miejsce.
Oraz piękne. To drugie przede wszystkim.
Przez chwilę szłam z dziewczynami rozglądając się po tym loku. Tu się naprawdę mogło zgubić! Zwierciadła odbijały różne półki i światło oraz wydawało mi się, że
fatałaszki, co jakiś czas się powtarzają.
Normalny labirynt.
Ja tu już kiedyś byłam.
Te zdanie przyszło mi do głowy niespodziewanie, ale chyba miało rację. Przypominałam sobie ten butik, jednak jak przez mgłę.
– Ale śliczna sukienka! Chodźmy! – Cass nagle poleciała pomiędzy wieszaki z Aronią.
Pobiegłam za nimi, ale przystanęłam. Nigdzie ich nie było. Ale przecież nie mogły zniknąć!
Obróciłam się i wtedy upadłam na ziemię. Żywy ogień tańczył mi w płucach. Nie umiałam nabrać powietrza, ani się poruszyć. Każdy mięsień promieniował czymś dziwnym, a
niezwykła suchość w ustach sprawiała, że byłam prawie pewna, iż miałam skorpiona w buzi.
Przed oczami pojawił mi się błysk, niczym piorun. Następnie była pusta, biała kartka.
Ja tu kiedyś byłam – w głowie dalej tłukło mi się te zdanie.
,,Nie. To ja tu kiedyś byłam”.
Gehenna zniknęła równie niespodziewanie jak się zaczęła.
Zamrugałam parę razy i wtedy zobaczyłam przed sobą kobietę, a dokładnie jej buty. Ładne, czarne lakierki, które jednak w ogóle nie pasowały do reszty jej ciuchu. Była ubrana w
workowate spodnie pomalowane kolorową farbą i bardzo obcisła bluzkę, podkreślającą to, że natura obdarzyła ją bardzo hojnie. Posiadała niezwykle jasną, prawie zieloną cerę i ostro
zarysowane usta umalowane pomarańczową szminką. Miała proste rysy i zbyt spiczasty podbródek. Jej oczy były ciemne i puste. A włosy? To były…węże.
Kiedy tak na nią patrzyłam w mojej głowie powstał chaos. Z jednej strony ta pani mnie przerażała, ale na jakiś sposób sprawiała też, że nie mogłam od niej oderwać wzroku.
Ja ją znałam. Tego byłam pewna.
– To ty jesteś Amelia, tak? Ja to Lyssa, bogini szału, córka Nyx. Twoja starsza siostra. – oznajmiła lekko.
Wy sobie chyba ze mnie jaja robicie!!!
Piękna końcówa, co?
W takim momencie!…;____;
Świeeetne Dziś nie napisze ci nic więcej niestety, bo mam doła i nie mogę wymyślić nic pozytywnego, ale czekam na 16. Bardzo fajne…
GENIALNE!! czekam na ciąg dalszy.
Ps. uwielbiam twoje opka:)
Jupijajeej, genialne
Czy kończenie w takim momencie jest modne, czy co? >.<' Dawaj następny rozdział i to szybko. Twoje opowiadania tak szybko się czyta! *_*
Nyx? Trafione w dziesiątkę. Bardzo pasuje do Amelii 😀 Czekam na cd
Dziękuję Wam wszystkim za komentarze. Naprawdę, bardzo miło mi się je czyta i bez przerwy się uśmiecham przez nie.
Do Ziyi – tak, w takim momencie, ale albo taki moment, albo byście jeszcze poczekali z tą częścią przynajmniej do czwartku – teraz nie mam ani chwili wolnej.
Do kate – ja też dzisiaj mam nie za dobry dzień – całe osiem godzin w szkole i jeszcze godzina dodatkowego angielskiego. Czasem to ja nienawidzę tej nowej szkoły.
Do Nylli i AnnieBell- miło mi to słyszeć 😉
Do Annabell – moje opka tak szybko się czyta? To co powiedzieć mam o Twoich arcydziełach, Annabell? 😀
Do magiap – kilka postaci zmieniałam, dodawałam, wymyślałam cały czas na bieżąco, naprawdę, tylko siadałam przed klawiaturą i kombinowałam, ale od samego początku byłam pewna trzech rzeczy: wyglądu Mel, jej charakteru i właśnie boskiego rodzica.
Pozdro carmel
Świetne ! Na serio! Kocham Amelię – jest do mnie strasznie podobna!!! Pisz cd! Czyta się jak mrugnięcie oka! Mega wciąga!!! Ja też jestem w 1 gim więc wiem jak to jest, chodź to dopiero nasz pierwszy tydzień nauki, bo byliśmy na integracyjnej.
Sorry że pytam, ale dopiero niedawno się zarejestrowałam i napiasłam już częś swojego Opka, ale nie wiem jak go dać na bloga. Mogła byś mi pomóc?
Zobacz- piszesz na maila percy@percyjackson.pl i piszesz w nim swoje opko. W temacie piszesz jego tytuł i takie cuś „tytuł od amello”, żeby Adminka wiedziała od kogo jest opko. A na następny dzień jest już na blogu 😀
Pipes już napisała jak to się robi, choć ja nie bazgrę, że to ode mnie – ja to po prostu wysyłam, ale trzeba przyznać, że ja mam po prostu bardzo rozpoznawalny e-mail. No i zanim zaczęłam wysyłać opka, to mnie i tak wszyscy znali z pięknych komentarzy 😀
Do amelllo: wysyłaj opka, potrzebujemy świeżej krwi. Tylko nie zapomnij o dialogach, akcji, opisach, uczuciach, porównianiach i przemyśleniach. A jak akcja za szybka, to więcej opisów i przemyśleń 😉
Ja dziś wysłałam pierwsze opko. Jutro możecie przeczytać, choć ten poziom może zaszkodzić waszemu życiu lub zdrowiu. Od razu przepraszam za literówki, pisałam z tableta. A co do ciebie, amelllo, to nie zapomnij się podpisać. Mi się to na początku często zdarzało. Resztę napisała ci już Piper
Pisanie z tableta to ZUO. Sama coś o tym wiem :-/ i skoro nikt się jeszcze nie załamałam nad miomi bazgrołami,,to nad Twoim też się nie załamią, kate (sorry, ale nie umiem się odzywyczaić – dla nadal będziesz kate).
Haha, ja w ogóle się nie podpisywałam 😀 Dopiero później ogarnęłam, że trzeba 😉 Ogarnięta Pipes ^_^
A mega ogarnięta carmel do teraz nie zajarzyła tego, dopóki nie zaczęła z Wami gadać. Widać, że my to rodzina 😀
Taa, zdecydowanie tak 😀 A ja nadal tego nie podpisuję ^_^
Wielkie dzięki :* Peiper77, Łowczyni i carmel. Jutro pewnie wyślę
Czekamy 😀
Dobra, wracam do starej nazwy. W końcu kobieta zmienną jest. Do nowej nie mogę się przyzwyczaić.
Z chęcią przeczytam twoje opko.