Dedykacja dla Annabelle, Kiry i carmel 😉
Rozdział IV
Tom
– Ej, Tom! Czekaj!
Odwróciłem się. Właśnie spokojnie spacerowałem sobie przy lesie, gdy pojawiła się grupka chłopaków w moim wieku, nawet niektórzy mogli być trochę starsi. Szybkim krokiem szli w moją stronę i z czegoś się śmiali. Ach nie, nie z czegoś. Raczej z kogoś…
– O, widzicie jaki posłuszny?- krzyknął do kolegów, jeden z nastolatków, blondyn z niebieskimi oczami.
Spojrzałem na niego wymownie, ale tak jak jaśnie pan kazał, założyłem ręce i oparłem się o jedno z drzew. Było tam chłodno, gałęzie dawały przyjemny cień, który był zbawieniem tamtego dnia.
Kolesie doczłapali się do mnie i stanęli tak, jakby chcieli mnie otoczyć. Dziwnie to wyszło, bo wszyscy stanęli za plecami tego blondyna, który krzyczał, żebym poczekał. Podziwiam odwagę i solidarność, naprawdę. Dobrze, że nie pobili się o to, który jak daleko stoi, bo wiecie- ja mogę zabić…
– Co tam u ciebie Tom?- zagadał blondyn. To był chyba Max… Syn albo Zeusa, albo Apolla. Miał wiele wielbicielek i wiele, o wiele za dużo pewności siebie, ale za to nie miał za grosz wstydu.
– Dobrze- uśmiechnąłem się kpiąco kiwając głową.
– Co tam ci w głowie siedzi, co brachu?- uśmiechnął się sztucznie a jego przydupasy zaśmiały się. Na sto procent czekał na jakiś komentarz w stylu: „Nic złego, nie planuję nic nie fajnego.”
– Wiele złych rzeczy, brachu- zaakcentowałem ostatnie słowo. Mina chłopakowi na chwilę zrzedła, a jego koledzy zaczęli coś szeptać. Ci idioci serio myślą, że mogę coś zrobić. Zniszczyć świat, wyprodukować bombę z nicości… no mówię, że to idioci. Max jednak szybko odzyskał swobodę, jaką non stop emanował.
– Tak? Co takiego planujesz! Dwaj, pochwal się!
– E tam, nie ma czym- machnąłem ręką.- Planuję jak podbić świat, wykorzystując tylko i wyłącznie zdanie: „Kronos jest moim ojcem”.
– Nieźle- pokiwał głową z uznaniem.- A jak zaczniesz?- wyszczerzył się i z pogardą posłał mi zwycięskie spojrzenie. Niby nie powiedział nic takiego, co by mnie uraziło, ale takie spojrzenia rzucał mi cały czas, chcąc pokazać jaki on jest fajny, mega i tak dalej.
– No nie wiem. Zastanawiam się czy najpierw wysadzić w powietrze jadalnię, czy może cię zabić. Co radzisz mi wybrać?- uniosłem pytająco brwi.
Max nie odpowiedział, tylko nie pewnie popatrzył się na innych nastolatków stojących za nim. Czyżbyś się mnie bał? Wierzył, że jestem do tego zdolny? Idiota… Przecież nawet nie wiem jak wysadzić cokolwiek w powietrze i nie mam powodów by to robić!
Jednak chłopak zrobił krok do tyłu. Jego przydupasy odebrały to za jego słabość i ktoś coś szepnął. Nie słyszałem co, ale musiało to wkurzyć blondyna, bo nagle zrobił się czerwony i podszedł do mnie bliżej.
– Myślisz, że jesteś taki fajny, co?- zaczął syczeć mi prosto w twarz. Uśmiechnąłem się sarkastycznie i uniosłem pytająco brwi w górę. To go jeszcze bardziej wnerwiło. -Wykorzystujesz, że niektórzy się ciebie boją i tyle!- zawołał z wyrzutem.
– A ty się mnie boisz?- spytałem ograniczając się do kpiącego uśmieszku. Niby czemu miałbym myśleć, że nie jestem fajny. Tak naprawdę jestem żałosny. Nic nie warty. Nie boją się mnie, tylko mojego ojca. Ja nic nie znaczę… Przykra, smutna, prawda. Ale i tak, mam ją w dupie jak resztę świata.
– Nie! Jesteś żałosny! Masz po prostu jebniętego tatuśka i już od razu jesteś przekonany, że możesz wszystko!- darł się na mnie a ja zacząłem się zastanawiać, o czym on gada. Po jaką cholerę mówi mi takie rzeczy? To nie ma sensu, przecież nic to nie zmieni.- Wow, jestem wielki Tom, synek Kronosa! Patrzcie jaki jestem potężny, mogę podbić świat! Jesteś idiotą, który nie umie nic osiągnąć. Nic nie wartym śmieciem, który jedynie umie pastwić się nad słabszymi.
– Jak na mój gust, gdyby spojrzeć jeszcze raz na trzy ostatnie zdania, jakie wypowiedziałeś i zamienić moje imię na twoje, to mógłbyś to użyć na anielskim w szkole w wypracowaniu o sobie- zauważyłem spokojnie.
Max zrobił się czerwony na twarzy. Patrzył na mnie wściekły. Niby czemu? To on zaczyna, ja tylko udzielam mu kilka pomocnych uwag. No proszę was- jakby potem sobie w szkole gdyby nie ja poradził? Jeszcze by nakłamał nauczycielom.
– Przesadzasz Tom. Nie uważasz, że coś za dobrze ci się żyje?- No, nie jest źle, ale na luksusy nie narzekam.- Nie uważasz, że coś za długo zabawiłeś w naszym obozie?- Zabawiłem? Tak, wybornie się tu bawię, dzięki.- Może czas, żebyś sobie poszedł? Nie myślałeś o tym?- Oj myślałem! Często o tym myślę! Tylko wiesz- za obozem łatwiej mnie zabić.
– No co ty, Maxi. Co byś beze mnie zrobił?- popatrzyłem na niego ironicznie i wyprostowałem się.- Wybacz, ale muszę iść.
Już miałem odejść, kiedy usłyszałem, że Max robi krok w moją stronę. W mgnieniu oka odwróciłem się. Ujrzałem pięść chłopaka wymierzoną prosto w moją twarz. Błyskawicznie złapałem go za nadgarstek, drugą ręką na łokieć. Nim Max zdążył pomyśleć, że coś jest nie tak, przerzuciłem go za siebie. Jęknął cicho lądując na plecach.
Podszedłem do niego i stanąłem nad nim z rękoma w spodniach. Jego przydupasy stały w miejscu, żaden nie pomógł Maxowi wstać z ziemi. Ten natomiast zwijał się i wykrzywił twarz w grymasie i powoli się podniósł. Kiedy wstał, nogi mu się zachwiały i upadłby, gdybym go nie złapał za ramię. Spojrzał na mnie zdziwiony, potem na swoje ramie, podtrzymywane przez moją rękę.
– Ach no tak- uśmiechnąłem się do niego miło i też popatrzyłem na swoją dłoń, trzymającą chłopaka w górze.- Jeszcze cię czymś zarażę, wybacz- rzekłem przepraszającym tonem puszczając go i odpychając od siebie.
Nie patrząc jak wylądował na ziemi, co zrobił, jak się zachował, minąłem go i poszedłem przed siebie.
Z każdym krokiem robiłem się coraz bardziej wściekły. Otoczenie, zdawało się odczytywać moje emocje i je naśladować. Drzewa szumiały cicho, gałęzie wyglądały upiornie, gdy je mijałem. Słońce zniknęło, pojawiło się kilka ciemnych chmur. Mimo tego, że w obozie nigdy nie pada, nie zdziwiłbym się, gdyby zaraz rozpętała się burza. Sam miałem burzę wewnątrz siebie.
Byłem wściekły, że Max ma czelność tak się zachować. Co ja mu do cholery zrobiłem? Nie może się poznęcać nad kimś innym? No, oczywiście on nie znęcał się nade mną, bo nie umiał. Nie pierwszy raz próbował i nie pierwszy raz to on skończył tyłkiem na ziemi. Bez przemocy, ale jakoś tak wychodziło, a to pędząc na mnie się potknął, a to ja się odsunąłem i wpadał na ścianę. Nigdy celowo go nie uderzyłem, broniłem się. Nie pomorze za to winy, tylko on. On zawsze niepotrzebnie się wściekał, niepotrzebnie coś mówił. A najgorsze jest to, że czasem miał rację.
‘Jesteś idiotą, który nie umie nic osiągnąć’, ‘Nic nie wartym śmieciem’.
Nie osiągnę nic. Moje największe osiągnięcie, to przeżycie każdego dnia, nie wariując, nie zabijając się ani nie danie się zabić Olimpijczykom. Jestem nic wart. Jestem żałosny.
Mając takie optymistyczne myśli szedłem przed siebie. Co chwila potykałem się, ale nie zwracałem na to uwagi. Miałem dość. Dość tego wszystkiego. Dość tych obelg i wyzwisk.
– Tom!
Odwróciłem się gwałtownie. Ku mnie biegła Ange. W trybie bardzo szybkim. Jej czarne, długie loki powiewały za nią na wietrze. Gdy podeszła bliżej zobaczyłem, że jej zielone oczy błyszczą z podniecenia. Jej śliczne, zielone oczy. Koloru morza. Nigdy nie obchodziło mnie, że ona ma takie piękne oczy. Tak samo jak ostatnio zacząłem zwracać uwagę na jej włosy. Były puszyste, niesforne. Ale przecież masz to w nosie, nie? Co mi po jej włosach, pomyśl jak tu popełnić samobójstwo.
– Szukałam cię wszędzie. – Serio, mnie? Nie pomyliłaś mnie z kimś? A, faktycznie. To ty jesteś ta normalna. Taki odruch. – Ty wiesz co? Ja przed chwilą zostałam uznana. Jestem córką Posejdona! – wyrzuciła z siebie jednym tchem. O rany, ale zajebiście! Czyli, krótko mówiąc, jestem twoim wujkiem…
– Dobrze, że cię uznali- powiedziałem. Jakie ona ma ładne oczy…
Czy mi odwala? Chwalę dziewczynę. Tak, wiem, porąbało mnie chyba. Ale taka jest prawda. Ona była jak bóstwo w świecie herosów. Nie powinna być półboginią, tylko boginią. Chociaż nie, nie zasłużyła na miano takie, jak którekolwiek z tych pajaców na Olimpie. Nigdy nikogo nie kochałem, więc nie wiem, czy to dziwne uczucie, gdy na nią patrzę mógłbym nazwać miłością. Nikt mi nie pokazał tego, nie nauczył kochać. Morał z tego taki, że ja nie umiem kochać. Wszyscy to mówią, więc może taka jest prawda. Jednak chciałem jej teraz powiedzieć, że pięknie wygląda, gdy tak się uśmiecha. Oczywiście tego nie zrobiłem. Miałem jakąś wewnętrzną barierę. Zamiast tego kąciki moich ust się minimalnie podniosły.
Angelina
On… on się uśmiechnął! Prawie. Ale widziałam, na własne oczy widziałam! Powstrzymywał uśmiech. Muszę, muszę sprawić, aby uśmiechnął się tak na prawdę! Po prostu muszę!
– No, fajnie – zaczęłam swoją paplaninę, starając się mówić jak najszybciej. Nie wiem czemu. A nóż widelec go rozśmieszę? – I sobie tak pomyślałam nagle o mojej rybce wiesz o Tomie co się utopił i tak dalej, no więc tak sobie pomyślałam że jakbym wiedziała kim jestem to bym może ją uratowała ale też w sumie ona przecież się nie utopiła tylko… aj, to był chłopak ale ja i tak mówię że rybka więc to jest ta rybka, więc ona, a nie on… – w tamtym momencie zabrakło mi oddechu. Zachłysnęłam się powietrzem. Ale dawaj- kontynuowałam moją bezsensowną gadaninę. Wciąż miałam nadzieję, że się uśmiechnie. – … w sumie to i tak bym nie wiedziała jak ją uratować i to by było chamskie i ona by w sumie i tak by się utopiła… to znaczy zdechła… więc tym samym nie miałabym po co wiedzieć że moim tatą jest Posejdon… – Tom się chyba znudził, bo zatkał mi usta ręką. Wyglądał, jakby za chwilę miał odgryźć sobie wargę, ale ze wszystkich sił powstrzymywał uśmiech.
Ale epicki rozdział! *___*
Dobra, teraz się rozpiszę.
Max mnie wkurza. Gardzę przemocą i znęcaniem się nad innymi. Sam jest śmieciem. Tom się dobrze zachował.
„Co mi po jej włosach, pomyśl jak tu popełnić samobójstwo.” – to zdanie mnie rozwaliło 😀
I znów o rybce, która się utopiła. Genialne to jest. Bardzo lubię Ange. Zakochany Tom jest świetny. Mam nadzieję, że będzie szczęśliwy.
I to ostanie zdanie w myślach Ange <3
Dziękuję za dedykację i za wspaniałe życzenia urodzinowe moje pyszczki :3
Świetny rozdział, wspaniałe teksty. Bardzo fajne myśli Toma, naprawdę ciekawa tematyka opka. Piszcie CD!
I bardzo dzięx za dedyke.
Bardzo fajne. Czekam na CD
Po pierwsze, bardzo dziękuję Wam za dedykację, strasznie mi miło
Opowiadanie jest genialne, kocham te monologi w myślach Toma, są świetne! Ange jest cudowna. Uwielbiam ją.
Piszcie szybko ciąg dalszy
Tom jest moim mistrzem ;o No gośc tym swoim stoickim spokojem rozwala wszystko ;3 A do tego te komentarze w myślach. Ach, git malinki <3 Nie wiem, która z was pisała ten fragment z Maxem, ani która pisała zakończenie, ale wyszło wam to świetnie Bardzo mi się podoba kreacja Toma. Biję pokłony, za umiejętne nadanie mu takiego charakteru, a nie przemądrzałego osiłka czy zdruzgotanego mięczaka. Nawet zdanie o samobójstwie w jego narracji ocieka humorem i takim zajebistym wszystko w dupie mieniem 😛
Ooooooo… Jacy oni są słodcy! Ten idiota wreszcie uświadomił sobie, że ją lubi! Ja chce więcej!!!!! Pisz szybciutko cd, proszę, proszę, proszę!!!!! 😀
😀 Tom jest genialny a Ange jeszcze lepsza. Kiedy ja próbuję napisać coś zabawnego wychodzi bardzo, bardzo słaby tekst w stylu komedii z lat 80. Chcę taki talent jaki wy macie Czekam na Cd
Dawno mnie nie było ;o Nadrobiłam to opowiadanie i ono jest bardzo fajne Podoba mi się postawa Toma. Jest taki opanowany a w środku aż kipi. Ciekawe, kiedy mu się przeleje 😉
Ooo ten mój upragniony fragment o pierwszym uśmiechu :333 wieeeeeelkie dzięki za to, że go napisaliście, bo to… no nwm takie słodkie czy jak, ale strasznie mi się podobał :D. Tom ma bardzo podobne do moich monologi w myślach, gdy rozmawiam z nielubianą osobą >.< tylko, że ja chyba częściej nazywam siebie idiotką xD. Jeszcze chciałabym bardzo uroczyście ogłosić, żę bardzo chętnie zaopiekuję się waszymi talentami, tylko nie przysięgam, że je zwrócę :P. Jak nie będzie szybko CD to zamknę Was razem z Maxem w pokoju 😀 hahaahah by się działo xDDD.
Po kilku dniach poszukiwania internetu w końcu znalazłam jego okruchy, które starczą na więcej niż pięć minut. Szybko nadrobiłam bodajże cztery części Waszego opowiadania. Pierwszy rozdział mnie zaciekawił, jednak dalsze czytałam już z mniejszym zapałem, ale opowiadanie wciąż mi się podoba, tylko czegoś mi tu brakuje, choć niejestem w stanie stwierdzić co to jest.
Nienawidzę kiedy ludzie oceniają po pozorach, wyglądzie czy też pochodzeniu, głównie dlatego, że spotykam to na codzień, tak jak większość z nas. Tak samo jest z nielubieniem kogoś, bo ktoś inny nam powiedział, że ten ktoś jest głupi, lub sami odsuwamy się od osób nielubianych. Tak właśnie zachowuje się Daniel i większość opozowiczów. Podoba mi się postać Tom’a, ma swój charakter i dosyć śmieszne przemyślenia, dobrze, że nie pozwala znęcać się nad sobą.
To tylko część z rzeczy, które chciałabym napisać, ale strasznie się nie lubię pisać dłuższych wiadomości na tel.
W stu procentach zgadzam się z moim pyszczkiem wyżej :* Czekam na kolejny rozdział! Nie poganiam was pyszczki, tylko grzecznie przypominam ^ ^
Wow. Rozdział cudowny Bardzo mi się spodobał opis jak Tom się zachowywał. Jest taki prawdziwy, pokazuje, że nie tylko Tom się czegoś obawiał podczas kłótni, ale Max również nie jest taki niezniszczalny. A zakończenie kłótni? Rozwaliło 😀
Końcówka cudna. Zakochany Tom, to dopiero będzie <3
Bardzo fajne, podoba mi się styl jakim piszecie. Nie używacie nie wiadomo jakich poetyckich wyrażeń, wyszukanych środków styl., ale też nie piszecie łaciną podwórkową. Zdarzają się zwroty potoczne ale są również ładne porównania, przenośnie itd