Cześć wszystkim, wróciłam! Oto moje nowe opowiadanie, oczywiście z Jamiem, Jackiem, Evą, Miśkiem, Rozi i Ginny, w rolach głównych. Mam nadzieję, że spodoba się tak jak „Connected by war” oraz „Drzewo Życia” 😉
Miłego czytania. Kira
Rozi usiadła na krawężniku przy przystanku autobusowym. Dużą torbę podróżną położyła obok i jeszcze raz sprawdziła, czy wzięła ze sobą wszystko. Było ciepłe, czerwcowe południe. Dorośli siedzieli w pracy, a dzieciaki biegały po dworze, ciesząc się początkiem wakacji. Dziewczyna sprawdziła godzinę. Była dwunasta piętnaście.
– Powinien już przyjechać – powiedziała sama do siebie.
Wtedy rozległ się dźwięk klaksonu. Wielki, biały autokar w pomarańczowe pasy wyjechał zza zakrętu i zbliżał się do przystanku. Rozi uśmiechnęła się promiennie i skoczyła na nogi. Pojazd zatrzymał się kilka metrów od niej . Za przednią szybą znajdował się biały karton, na pierwszy rzut oka pusty. Dopiero po chwili pokazywały się na nim dwa słowa: Obóz Herosów. Nagle rozległo się ciche syknięcie i drzwi stanęły otworem. Za kierownicą siedziała mała, zgarbiona, trochę pomarszczona kobieta z czerwoną chustką na włosach i pomarańczowej koszulce. Jej ramiona pokryte były piórami, zamiast nosa miała dziób, a paznokcie były długie i zakrzywione, niczym szpony.
– Cześć Edith – powiedziała heroska, wspinając się po stopniach.
– Dobry – zaskrzeczała harpia. – Bagaż wrzucić na górę.
Brunetka skinęła głową i złapała się pierwszego siedzenia, gdy autobus szarpnął, wznawiając jazdę. Dziewczyna powoli ruszyła ku tylnym siedzeniom, gdzie siedzieli starsi półbogowie. Ci młodsi zajmowali przeważnie przód pojazdu. Kilkoro drugo i trzeciorocznych uśmiechało się do niej nieśmiało, gdy ich mijała. Odpowiadała im tym samym. Z tyłu panował przyjemny gwar. Wszyscy pogrążeni byli w zaciekłej rozmowie i chyba się o coś sprzeczali. Na dźwięk kroków, Ginny odwróciła twarz w stronę przejścia.
– Rozi! – krzyknęła uradowana, gdy ujrzała przyjaciółkę i podbiegła ją uściskać. Dziewczyny ze śmiechem padły sobie w objęcia.
– Siemka Rozi!
– Cześć Rozi! – zawołało pięć różnych głosów.
– Hej wszystkim – córka Chloris pomachała ręką i zajęła miejsce koło Ginny. Po drugiej stronie autokaru siedziały Agatha, córka Hekate oraz Emily, córka Afrodyty. Za nimi swoje miejsca mieli pogrążony w lekturze Peter, syn Ateny i Liam, syn Nyks. Jeszcze dalej siedział Kendall, chłopak od Hefajstosa.
– No opowiadaj, jak ci minęły ostatnie cztery miesiące? – spytała Ginny.
– W miarę normalnie, o ile to w ogóle możliwe. Nauka, egzaminy, potwory, nauka. Ale opłaciło się. Zostaję w tej samej szkole już trzeci rok – brunetka zaśmiała się. – A ty? Co porabiałaś?
– To samo – odparła blondynka. – Z tą różnicą, że…
– Sorki, przeszkodzę wam – wtrąciła się Agatha i poprawiła sobie okulary. – Gdzie macie Evę i chłopaków? Myślałam, że przyjedziecie wszyscy razem…
Córka Ateny uśmiechnęła się lekko.
– Misiek musiał pojechać do Obozu jeszcze przed końcem roku szkolnego, Jack dotarł tam tydzień temu.
– A Jamie i Eva przyjadą pojutrze – dodała Rozi.
Agatha pokiwała ze zrozumieniem głową.
– Teraz wszystko jasne.
– Bliźniacy też już są w Obozie. A to oznacza, że razem z Jackiem mogli już nieźle narozrabiać… – powiedziała Emily, przysłuchująca się ich rozmowie.
– Podobno pomalowali cały Wielki Dom na różowo – mruknął znad książki Peter.
Dziewczyny i pozostali chłopcy wytrzeszczyli na niego oczy. Blondyn nie wytrzymał i roześmiał się głośno.
– Żartowałem!
Po chwili cały autokar odwracał się, by zobaczyć co wywołało taką salwę śmiechu na samym końcu pojazdu.
Michael znajdował się w lesie. Czołgał się po ziemi, trzymając w ręce miecz. Był cały umorusany błotem, we włosach miał pełno pyłu oraz sosnowych igieł, a na koszulce widniały zielone plamy od trawy. Dotarłszy do zwalonego pnia, zastygł w bezruchu i zaczął nasłuchiwać. Ktoś zbliżał się z jego lewej strony. Podniósł się trochę na łokciach, zerknął w tamtą stronę, po czym natychmiast przeturlał się w bok. Sekundę później, Jack przeskoczył przez drzewo, stanął nad przyjacielem i uśmiechnął się szeroko.
– Radzę ci znaleźć inną kryjówkę
– Dlaczego?
– Sophie zorientowała się, że była przynętą
– Wy!!! – rozległ się gniewny, dziewczęcy krzyk.
Niska, mająca zaledwie półtora metra wysokości dziewczyna, pędziła w stronę chłopców. Nawet z daleka było widać, że jej duże, brązowe oczy ciskały pioruny. Jack i Misiek posłali sobie przerażone spojrzenia. Rozwścieczona córka Aresa w niecałe dziesięć sekund pokonała dzielący ich dystans, skoczyła i przewaliła, wstającego właśnie, rudzielca na ziemię. Chłopak jęknął, łapiąc się za głowę.
– Ładnie to tak wrabiać własną siostrę?! – spytała gniewnie Sophie. – Przecież jesteśmy w jednej drużynie – dodała, odwracając się w stronę Jacka. Brunet uśmiechnął się z zażenowaniem.
– Wybacz, ale ktoś musiał odciągnąć ich uwagę. Stwierdziliśmy, że ty nadajesz się do tego zadania najlepiej.
– Właśnie. Sorki, mini-Sophie – dodał Misiek. Dziewczyna zmrużyła oczy i kopnęła go w piszczel.
– Miałeś mnie nie nazywać mini-Sophie! To obraźliwe!
Misiek już chciał się usprawiedliwić, kiedy usłyszeli krzyk:
– Tam są!
Przeciwna drużyna zauważyła ich i rzuciła się w pościg. Syn Posejdona i rodzeństwo od Aresa biegiem ruszyło w głąb lasu.
Brali udział w nowym treningu. Uczestniczący w nim herosi dzielili się na kilka trzyosobowych drużyn i chowali wśród drzew. Każdy z nich przywiązuje sobie do paska kawałek czarnej tkaniny. Zadaniem grupy jest zabranie owego materiału, jak największej ilości przeciwnikom, w określonym czasie. Koniec ćwiczeń zwiastuje długi, pojedynczy gwizd. Słysząc go, uczestnicy udają się w ustalone miejsce zbiórki, w celu zliczenia zdobyczy.
W momencie, kiedy Jack, Misiek i Sophie pokonali goniącą ich wcześniej drużynę, rozległ się ów dźwięk, przerywający trening. Półbogowie schowali broń, otrzepali ręce i ruszyli w stronę sosny Thalii.
– Dzisiejsze manewry wygrywa… drużyna numer pięć! – obwieściła driada, która pełniła rolę sędziego. Chłopcy i Sophie przybili sobie piątki. Reszta półbogów wydała z siebie jęki pełne zawodu i powoli zaczęła się rozchodzić.
Jack wyszedł spod prysznica. Wytarł twarz ręcznikiem i odruchowo zerknął w lustro, wstrzymując oddech. Włosy nadal były brązowe. Chłopak odetchnął z ulgą. Nie żeby miał coś przeciwko białej czuprynie, ale jej widok zawsze był dla niego szokiem. Syn Posejdona ubrał obozową koszulkę i granatowe szorty, po czym wyszedł na zewnątrz domku numer trzy. Do obiadu zostało jeszcze dobre ponad trzydzieści minut.
– I co ja mam teraz robić?
– Może się przywitać?
Jack odwrócił się, a na jego twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech. Rozłożył ramiona, w które od razu wpadła Ginny. Ze śmiechem podniósł ją i pocałował w usta. Córka Ateny objęła go nogami w pasie, oddając pocałunek.
– Stęskniłaś się? – spytał chłopak.
– Bardzo – odpowiedziała, stając na ziemi.
– Dawno przyjechałaś?
Córka Ateny pokręciła przecząco głową.
– Przed chwilą. Rozi poszła od razu do swojego domku. Powiedziała, że spotkamy się na obiedzie.
Jack uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Czyli mamy pół godziny dla siebie… To co, nad jezioro?
– Nad jezioro. Kto ostatni ten gacie Hadesa!
Dwa dni później przyjechali Jamie i Eva. Życie w Obozie toczyło się jak zwykle. Odbywały się treningi, półbogowie pełnili dyżury, bawiono się przy ogniskach… Właśnie podczas jednego z ognisk, jakiś tydzień po przyjeździe wszystkich herosów, Pan D. wszedł na specjalny podest i uciszył wszystkich zebranych gestem dłoni. Kilka osób zamilkło, ale reszta nadal kontynuowała rozmowy. Bóg wydął wargi i już miał coś powiedzieć, kiedy Chejron położył mu dłoń na ramieniu, po czym zawołał donośnym głosem:
– Moi kochani!
Wszyscy ucichli. Pan D. nabrał powietrza w płuca, mruknął coś pod nosem o „głupich dzieciakach” i zaczął mówić:
– Po pierwsze, jak zwykle, witam was w Obozie Herosów, w nowym lecie, bla, bla, bla. Znacie tę gadkę. Po drugie, przypominam, że nie życzę sobie tuńczyka, ani innych ryb w mojej pościeli – mówiąc to, spojrzał wymownie na Arthura i Chrisa, którzy przybili sobie piątki. – Po trzecie, mam wam ogłosić, że w tym roku odbędą się, ósme już, Igrzyska Olimpijskie!
Z ponad stu sześćdziesięciu gardeł wydobył się okrzyk radości. Herosi zaczęli wiwatować, a nawet skakać ze szczęścia. Gdy wrzawa trochę ucichła, Chejron spróbował jeszcze coś dodać:
– Dla tych, którzy o Igrzyskach wiedzą niewiele… Kiedy Wielka Siódemka szczęśliwie powróciła z misji pokonania Gai, a obozy, grecki i rzymski, zawiązały sojusz, powstało pytanie: kto ma przejąć Argo II? Niezwykły statek zbudowany przez Leona Valdeza, syna Hefajstosa. Grecy chcieli ofiarować go Rzymianom, a ci pozostawić go nam. Rozwiązanie problemu powierzono siedmiu herosom, którzy nim podróżowali. A oni zaproponowali właśnie igrzyska olimpijskie pomiędzy obozami. Zwycięzcy otrzymują Argo II, na okres czterech lat, aż do kolejnych zawodów.
– Ha! – zaśmiał się Dionizos. – I tak pierwsze igrzyska zakończyły się remisem! Oba obozy zdobyły tyle samo medali.
Centaur westchnął cicho.
– Tak, rzeczywiście tak było. W każdym razie, na olimpiadę składa się dziewięć konkurencji: szermierka, walka sztyletem, łucznictwo, biegi, skoki w dal, rzut dyskiem i oszczepem, zapasy oraz wyścigi rydwanów.
Ponownie rozległy się głosy podekscytowania. Tylko Rozi zrzedła mina.
– Znowu nie ma mieszanych sztuk walki – powiedziała smutno. Jamie uśmiechnął się pocieszająco i przytulił ją do siebie.
– Macie czas do soboty, czyli cztery dni na zastanowienie się nad udziałem. Swoje kandydatury będziecie zgłaszać podczas ogniska. Na dziś to już wszystko, życzę wam dobrej nocy!
Większość herosów od razu zaczęła się rozchodzić do domków. W końcu przy ogniu, została tylko dwudziestka rówieśników. Bliźniacy od Hermesa, rozglądając się czy nikt nie patrzy, wyciągnęli spod ławek kilka sześciopaków coli w puszkach.
– Mam nadzieję, że nie dietetyczna – zaśmiała się Lin, śliczna Azjatka, córka Erosa. Pozostali zawtórowali jej śmiechem. Nagle Wendy, córa Dionizosa wstała i podniosła puszkę do góry.
– Za nas! I za nowe lato w Obozie Herosów! – zawołała. Reszta półbogów również uniosła napoje i wzniosła toast.
Czytałam serię pierwszą, drugą trochę też, ale potem jakoś już tak wyszło, że nie, ale skoro jest kolejna seria, to powracam. Opko świetne, dobre opisy i zachowania bohaterów. Pan D. Jak zwykle naj. – wręcz widziałam jak co chwila szeptem obraża herosów. Pisz CD. Obiecuję, że tym razem będę czytać.
Bardzo podobają mi się twoje opowiadanie. Czytałam poprzednie serie i mam nadzieję, że ta będzie tak samo dobra. Czekam na następny rozdział
Nie było mojej ukochanej pary- Miśka i Evy Smuteczek. Ale wynagradzają to wspaaaaniałe opisy. Ubóstwiam Pana D. :3
Nie mogłam się doczekać! Gdy w tagu zobaczyłam „Kira”, od razu zabrałam się za czytanie Czekam na szybki cd 😉
Cieszę się, że się podoba Piper, nie martw się Misiek i Eva będą mieli swoje pięć minut w następnej części 😉
Aaa, zaje! No to pisaj szybko 😉
*____* Omnomnomnom! Ale się jaram! Jak zaczęłam czytać i zobaczyłam, że będzie moja szóstka, to taki wyszczerz! 😀 Ale fajnie! Uwielbiam Twoje opowiadania! Masz świetny styl i pomysły! Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału!
Pisz pisz pisz!!! Od tej serii mam mocne postanowienie czytać!