Przepraszam, że dawno nic nie pisałam ;c Mam strasznie dużo roboty w mojej szkole i ledwo nadążam. Tyle kartkówek, sprawdzianów, odpytywań… no mogli by sobie niektórzy nauczyciele darować >,< Ale coś udało mi się naskrobać Krótkie, bo nie miałam za dużo czasu. Przepraszam za błędy, od następnego rozdziału coś się zacznie dziać Ten jest taki jakby to nazwała moja pani od kultury: ‚obrzędowo- zwyczajowo- kulturowy’ xD
Z dedykacją dla Piper77 i Hestii.
PS W tym rozdziale pojawia się Jane, Miranda, Mike i Nathan. Ale to nie ma znaczenia. Posłużyłam się nimi, żeby zachować ciągłość historii, a że akurat ich sytuacja pasowała mi do treści tego opka to wykorzystałam ich postaci
Kiedy dotarli do drzwi domku, o dziwo przywitała ich cisza. Natalie zdziwiła się. Nie tak wyobrażała sobie powrót rodzeństwa z misji. Postanowiła w najbliższym czasie, jeżeli i jej kiedyś przypadnie zaszczyt wzięcia udziału w misji, poinformować rodzeństwo, że na jej powrót ma odbyć się przynajmniej w połowie dobra impreza jak dzisiejsza. Mimo, że nie znała tej Mirandy ani Jane, była ich bardzo ciekawa. Jak wyglądają, jakie są, czy są równie fajnie co pozostałe jej rodzeństwo. A może są inne? Może jej nie polubię? Było tyle pytań, do tego ona przecież wróciły w bardzo ważnej misji. Na pewno będą o niej opowiada… Choć to dziwne, Natalie czuła się jakby zaraz miała spotkać jakiegoś sławnego człowieka. Tyle o nich słyszała, że tak zaczęła o nich myśleć. Wczoraj, co chwile któreś z rodzeństwa o nich wspominało, nawet czasem o nich żartowano. Nat zdążyła się dowiedzieć, że obie są miłe, jedna jest przeciwieństwem drugiej. Słyszała, że obie są dość gadatliwe, jak się je lepiej pozna i bardzo towarzyskie. Dlatego zaskoczył ją fakt, że nie słychać ożywionych rozmów i śmiechów.
Widocznie chłopaków też to zdziwiło bo Jack zmarszczył brwi i spojrzał na Tommy’ego. Ten zrobił to samo i kiedy minęli wspólny trawnik, szybko nacisnął klamkę drewnianych drzwi do domu boga złodziei.
Natalie nie pchała się do przodu, razem z Lilly weszły za braćmi. Lilly nerwowo zacisnęła wargi i zmarszczyła czoło.
W środku panowała cisza. Johnny siedział na stole, oparty o ścianę z podkulonymi nogami, opierał o kolana łokcie. Głowę spuścił w dół a palce splótł na karku. Nie było widać jego twarzy. Michael siedział na jednym z krzeseł, które służyło po czasie obiadowej ze barykadę. Spojrzenie miał nieobecne, głęboko nad czymś myślał. Hoodowie wyglądali na zmęczonych. Mieli podkrążone oczy, co sprawiało, że jeszcze trudniej ich było rozróżnić. Rozmawiali ze sobą melancholijnie. Szeptali co bez przekonania. Esmeral i Katins nie było, widocznie poszły do toalety. Natalie wsadziła sobie odruchowo rękę do buzi i ze zdenerwowania zaczęła obgryzać paznokcie. Wszystko to wskazywało na jedno możliwe rozwiązanie, czemu wszyscy są smutni. Nagle wspaniałe popołudnie i wieczór zmienił się w coś zupełnie przeciwnego.
– Gdzie są Jane i Miranda?- spytał Jack. Zapewne znał odpowiedz, której i tak nikt mu nie udzielił. Nikt nie odpowiedział chłopakowi na pytanie, tylko Travis wolno pokręcił głową.
Lilly myślała, że się udusi. Gula rosnąca w gardle rosła, rosła i rosła. Pojawiła się wraz z przybyciem do Obozu Herosów. Powiększała się z każdą minutą, sekundą pełną niepokoju o to, czyją jest córką. Kiedy słyszała o śmierci herosów, bitwach, walkach itd., gula rozpychała też jej brzuch i stawała się lodowata. Potem uznano Natalie. Niby cieszyła się z tego, że jej najlepsza przyjaciółka znalazła nowy dom, ale czuła się teraz samotna, jak odmieniec w domku Hermesa. No a teraz to. Czemu te dziewczyny zginęły? Lilly była przerażona. Utożsamiała siebie z nimi i panicznie bała się, że ona też może zginąć. Albo jeżeli zginie ktoś z jej bliskich? No, jak na razie tylko Natalie na obozie była jej w miarę bliska, ale to przecież może się zmienić. Nie mogła sobie wyobrazić, jak by się zachowała, gdyby na przykład pewnego dnia Natalie nie wróciła z misji.
Lilly z głośnym westchnieniem zakryła sobie usta dłonią. Kilka par oczu zwróciło się do niej, ale nikt nie przywiązał do tego zbytniej wagi. Każdy miał w tym momencie własne problemy, każdy myślał o jednym, ale na swój własny sposób.
– Jak?- zapytał w końcu Tommy.
Nikt mu nie odpowiedział.
– Jak zginęła Miranda i Jane?- powtórzył głośniej i spojrzał wyczekująco na braci Hood. Lilly też spojrzała na nich i usiadła na łóżku obok Natalie.
– Jane zginęła w Obozie Wygnańców, zabiła ją siostra Luka, Emily Castellan- powiedział Travis.
– A Miranda?- Johnny podniósł głowę i zaczął bawić się jakąś monetą.
– Poddała się. Poprosiła o możliwość dołączenia do siostry- wyjaśnił Connor. – Jednak wszyscy mówią, że tu chodzi o coś jeszcze.
– Tak- Travis z przekonaniem pokiwał głową.- Podobno to jakaś grubsza afera, podpisane papiery przez bogów, coś, że Hades popełnił gafę i udaje durnia, że nie wie a podobno nawet zamieszana jest w to Atena i Hermes- wyrzucił z siebie na jednym wydechu.
– Tylko Chejron siedzi cicho i zaklina się, że nic nie wie- dodał przygnębiony Connor.- Pracowaliśmy nad nim przez całą drogę tutaj, ale facet zagroził, że nas wyrzuci z furgonetki.
– A nie chcieliśmy iść pieszo.
Johnny pokiwał głową.
– Lubiłem je. Były mega miłe- wyznał Jack.
– Ja też. Myślę, że będzie nam ich brakować, choć krótko je znaliśmy- dodał Michael.
Nikt więcej nic nie powiedział. Lilly z przygnębieniem położyła się spać, zadręczając się pytaniami, czy ją też coś takiego może spotkać? Przez całą noc dręczyły ją potworne koszmary. Śniło jej się, że giną wszyscy jej najbliżsi. Tata, ukochana babcia i dziadek, oraz Natalie. Obudziła się z wrzaskiem, ale był jeszcze środek nocy, więc dziewczyna schowała głowę w poduszkę i zaczęła cicho szlochać. Czemu ten świat jest taki niesprawiedliwy, że zabiera niewinnych ludzi? I to jeszcze nastolatków.
Następnego dnia odbyło się uroczyste palenie całunów sióstr Hillewy. Po śniadaniu, domek Hermesa dostał dwa materiały, które należało ozdobić. Lilly starała się pomagać jak mogła, choć jej zdolności manualne nie były najwybitniejsze. Natalie zazwyczaj śmiała się, że fajnie by było, gdyby te zdolności w ogóle były. Córka Hermesa natomiast niezwykle okazała się pomocna. Wyszywanie całunów odbyło się na stołówce, gdy inni obozowicze rozeszli się na zajęcia. Został jedynie domek Hermesa, Apolla i Ateny. Lilly wiedziała, że zmarłe heroski były wnuczkami sowiookiej, ale za żadne skarby świata nie mogła sobie wytłumaczyć co tu robią dzieci boga poezji. Nie wypadało jej też podejść i się o to zapytać, więc przyjęła wersje, że jako sztuki znają się co nieco na hafcie.
Lilly większość tego czasu spędziła na trzymaniu całunu, podczas gdy Natalie, cztery córki Ateny i dwóch synów Apolla wyszywało rozmaite symbole na materiale. Dzieci Ateny z Esmeral i jej braćmi zajęły się drugim całunem, ale Lilly przypadało pomaganie przy tym, więc nie widziała czy naszywane obrazki są takie same czy inne. Natalie bardzo zręcznie posługiwała się nitkami i igłami. Lilly nie była pewna, czy jej część całunu nie była ładniejsza niż fragment, którym zajęły się dzieci Ateny, a Atena to przecież bogini rzemiosła, słynna rywalka samej Arachne. Smukłe palce jej przyjaciółki zręcznie formowały z nitek sandały ze skrzydełkami, kaduceusze oraz sowy. Przy samych brzegach materiału herosi stworzy długie gałęzie oliwkowego drzewa. Annabeth, jedna z córek Ateny, która miała dość często do czynienia z bliźniaczkami na treningach, zarządziła, żeby na całunie Mirandy wyhaftować większą ilość atrybutów Ateny bogini mądrości a na całunie Jane przedstawić atrybuty Ateny walczącej, bogini sprawiedliwej wojny.
Lilly z melancholią przypatrywała się tym tworom. Wszystko wydawało się być tak bardzo odległe i przybijające. Cisza, jaka towarzyszyła tej robocie przyprawiała o dreszcze. Przed oczami widziała twarze dwóch nastoletnich dziewczyn. Wyobrażała je sobie żywe, uśmiechnięte, czerpiące radości z życia. Widziała jak spotykają się ze znajomymi, jak uśmiechają się pełne radości. Jednak w końcu jej spojrzenie spoczywało na ich całunach. Znikało wyobrażanie Jane i Mirandy, pojawiała się smutna rzeczywistość, która przerażała Lilly.
Przed obiadem rozpalono stos. W amfiteatrze zabrał się cały obóz, wszyscy półbogowie zajęli miejsca i w milczeniu wpatrywali się w płomienie. Dwa, wspaniałe, złociste całuny były gotowe do spalenia.
– Żegnamy dziś dwie heroski- powiedział Chejron.- Jane i Mirandę Hillewy, córki Hermesa i Oliwii, córki Ateny. Dziewczęta jakiś czas temu wyruszyły na misję. Odnalazły Obóz Wygnańców i zgodnie z przepowiedniami, zniszczyły go, zanim skończyły szesnaście lat, ale najważniejsze jest to, że zrobiły to razem.
Jakaś córka Demeter o wyjątkowo słabych nerwach wybuchła głośnym płaczem i biegiem opuściła ceremonię. Lilly miała ochotę zrobić to co ona, ale czuła się zobowiązana zostać. Mieszka u rodzeństwa sióstr Hillewy, powinna ich wspierać w takiej chwili.
– Ich misja, zakończyła się powodzeniem. Herosi, którzy zgubili swoją ścieżkę przyjechali do obozu. Dziś zamieszkają w Wielkim Domu, ale jutro poznacie ich.
Rozległy się szepty. Kilka osób wyglądało na oburzonych, kilka uśmiechało się przyjaźnie.
– Czy ktoś z was, chciałby jakoś pożegnać Mirandę Hillewy, córkę złodzieja i kupca oraz wnuczkę mądrości? Oraz Jane Hillewy, córkę złodzieja i kupca oraz wnuczkę sprawiedliwej wojny?- zawołał Chejron spoglądając wyczekująco na zebranych półbogów. Lilly rozejrzała się po schodach amfiteatru. Zobaczyła jak wstaje jakaś dziewczyna z blond lokami, ta sama, która pomagała haftować całun. Pozostali zrobili jej przejście i szarooka blondynka znalazła się u boku Chejrona.
– Ona…- zaczęła Annabeth Chase.- One obie, były bardzo odważne. Nie przestraszyły się ogromu zadania i wykonały je. Należy im się szacunek. Skończyły to tak jak zaczęły.- Dziewczyna wzięła z naszykowanego, specjalnego miejsca, czyli niewielkiej kolumny sięgającej jej do uda kolumny garstkę piachu i wrzucała ziemię w palenisko.- Zaczęły i skończyły to razem.
Lilly przyglądała się temu z zaciekawieniem. Jej brązowe oczy rejestrowały każdy ruch, każdy gest każdą zmianę w mimice twarzy Annabeth. Nie mogła się nadziwić nad tym, jaka więź łączy wszystkich obozowiczów, jak bardzo zżyci są ze sobą. No tak, pomyślała, jeżeli wszyscy siedzą w tym półboskim bagnie, to powinni się wspierać.
Annabeth usiadła powrotem na swoim miejscu a jej miejsce u boku centaura zajęła wysoka, muskularna dziewczyna, którą Lilly już chyba widziała. I bardzo możliwe było, że to właśnie ją wczoraj razem z Natalie zastała w domku Aresa.
– Obie były dzielne- zaczęła, gdy tylko zeszła z ostatniego stopnia schodów amfiteatru.- Jane dobrze walczyła. Byłby z niej wojownik pierwsza klasa, nadawałaby się na moją siostrę- warknęła przez zaciśnięte zęby i cisnęła ziemią w ogień. Po czym odwróciła się i wróciła skąd przyszła.
Potem przemówiła Esmeral. Mimo jej twardej postawy, na co dzień Lilly odkryła, że córka Hermesa jest niezmiernie wrażliwa i czuła na ludzką krzywdę. Emi pożegnała bliźniaczki w imieniu całego rodzeństwa, ale już po trzecim zdaniu rozkleiła się i trzeba było ją zabrać, bo dostała ataku drgawek. Jej przemówienie dokończył Tommy.
– Usiądź Tommy- podziękował mu Chejron, gdy chłopak wrzucił ziemię w płomienie. Centaur uśmiechnął się pokrzepiająco do chłopaka, po czym znów spoważniał. -Czy ktoś chciałby coś dodać? Nathan? Mike?
Lilly zmarszczyła brwi. Jaki Mike? Jaki Nathan? Nie zna nikogo takiego. Z zaciekawieniem wychyliła głowę i zaczęła szukać wzrokiem kogoś, kto by wstał i podszedł do ogniska. Kilka kosmyków z grzywki opadło jej na czoła, więc szybko zgarnęła je za ucho, żeby nie utrudniało jej widzenia.
W końcu pierwszego rzędu podniósł się jakiś brunet. Miał rozczochrane włosy i był bardzo szczupły. Powoli, podszedł do ogniska i z rękoma w kieszeniach stanął przed ogniskiem. Wszyscy herosi jak na zawołanie umilkli a Lilly mogłaby przysiąc, że niemal wstrzymali oddechy. Brunet, albo Mike, albo Nathan odwrócił się i spojrzał na schody amfiteatru. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.
– One nie powinny umrzeć. To nie sprawiedliwe- powiedział i jak gdyby nigdy nic odwrócił się i wyszedł.
Wszyscy obozowicze odprowadzili go wzrokiem. Lilly ze zdziwienia otworzyła aż buzię. Aha, czyli to ktoś blisko związany z Jane i Mirandą Hillewy, pomyślała brunetka. Zrobiło jej się szkoda tego chłopaka, ale dzielnie wytrzymywała i ze spokojem przyglądała się ceremonii. Cały czas nie mogła wyjść spod wrażenia tej tradycji, odnawianiu starożytnej kultury, żegnaniu zmarłych w taki sposób.
– Ekhem- ciszę przerwał jakiś przystojny, ciemnowłosy chłopak, który wstał z miejsca.- Chejronie, myślę, że czas kontynuować.
– A ty Nathan?- zapytał opiekun Obozu.- Nie chcesz nic dodać?
– Nie- odparł krótko, a jego oczy niebezpiecznie zabłysły.- Nie muszę.
Centaur skinął głową i dwa złociste całuny, które do tej pory spoczywały w rękach Travisa i Connora, znalazły się w płomieniach. Lilly przyglądała się jak języki ognia powoli, niszczą materiał, jak spalają nitki, które w mgnieniu oka rozpruwają się pochłaniając całun.
Lilly bała się tego widoku. To strasznie przypominało jej o tym, że nie mieszka już w bezpiecznym mieszkaniu ojca, tylko w jakimś dziwacznym Obozie Herosów. Postawiła stopę w tym cudacznym świecie i nie ma już odwrotu. Następny całun, który będzie się palił w amfiteatrze, równie dobrze może należeć do niej samej. Ta myśl ją przerażała, myśl o śmierci. Jednocześnie była pod wrażeniem szacunku półbogów, jakim darzyli się nawzajem. Ta uroczystość była dowodem na to, że herosi są jedną wielką rodziną.
– Lilly, chodź, wszyscy już poszli- usłyszała głos nad sobą. Drgnęła spłoszona i podniosła głowę.
– Eee… jasne- odpowiedziała. Natalie stała obok niej i przyglądała się posępnie resztką dogasającego paleniska. Widocznie myślała o tym samym, co Lilly, bo wzrok miała smutny, nieobecny.
Lilly wstała i wspięła się schodek wyżej, żeby stanąć na tej samej wysokości, co przyjaciółka.
– Smutne, nie?- spytała.
– Tak- odrzekła Natalie poprawiając okulary.- Lilly, boję się, że któraś z nas też tak kiedyś skończy.
– Ja też. Ale na razie nie mamy za bardzo jak zginąć, co?
– No, przynajmniej na razie- uśmiechnęła się pod nosem Nat i dodała ciszej: – Mimo, że smutna, to piękna uroczystość.
Lilly uśmiechnęła się w myślach. Widać, Natalie na serio potrafi czytać w głowie przyjaciółki. Nawet myślą o tym samym.
– Masz rację- potaknęła, poprawiając grzywkę.- A teraz chodźmy już, bo Łowczynie zaraz mają przyjechać, a ty jesteś cała w popiele i śmierdzisz dymem.
Natalie pokiwała głową. Obie zaczęły powoli schodzić po schodniach amfiteatru, zostawiając za sobą miejsce pogrzebu dla herosa. Teraz wszyscy się rozejdą a jutro nie będzie śladu po stosie pogrzebowym. Zostanie tylko pamięć. Czy to nie jest okrutne? Brunetka zamrugała kilkakrotnie, by powstrzymać łzy.
– Lilly- odezwała się nagle Nat, unosząc głowę by spojrzeć przyjaciółce w oczy.
– Czego?- spytała żartobliwie.
– Obiecaj mi, że jak umrę, nie ty będziesz mi haftować całun.
– Jak umrzesz, to pogadamy. Poza tym, nie chcesz, żebym do ciebie wtedy dołączyła?- Lilly się uśmiechnęła.- Przecież ja i igła to połączenie zabójcze.
– Chcesz do mnie dołączyć nawet po śmierci? Spadaj! Już tu na mnie zesłano te tortury i muszę cię znosić!
Obie dziewczyny roześmiały się na chwilę. Szły przez obóz ramię w ramię i zadawało się, że nic nie może zaszkodzić ich przyjaźni. Ich więź, była bardzo silna, choć czasem niewidoczna. Ich przyjaźń nie rzucała się w oczy od razu, dopiero potem widać było, że Lilly i Natalie praktycznie są nierozłączne.
– Ale ja mówię serio, Lilly- nie waż mi się ozdabiać mojego całunu.
– Dobra, przynajmniej na pogrzebie będziesz ładnie wyglądać.
– Pfff… Tobie nikt nawet pogrzebu nie będzie chciał zrobić.
– Też cię kocham.
– A ja cię nie.
– Wiem.
– To fajnie- uśmiechnęła się Natalie i wymierzyła jej porządnego kuksańca łokciem. Lilly oczywiście jej oddała, ale potem spoważniała.
– Natalie, jak myślisz. Od czego zależy to, czy przeżyjemy, czy nie?- spytała ze smutkiem w głosie, patrząc przyjaciółce prosto w oczy.
Natalie, zgodnie z przypuszczeniami Lilly zachowała się tak jak zawsze, gdy nie znała odpowiedzi na jakieś pytanie. Zagryzła dolną wargę, spuściła głowę i uniosła brwi. Robiła tak co chwila na lekcji, ale wtedy najczęściej jeszcze patrzyła z politowaniem na nauczyciela, jakby chcąc powiedzieć ‘myślisz, że nie znam na to odpowiedzi?’.
– Co ja, Psorek jestem by wiedzieć wszystko?- wyszczerzyła się.- Myślę, że to zależy od trochę szczęścia i tego, co nam jest przeznaczone. Wiesz- twoja ścieżka życiowa, twój los, przeznaczenie.
– Zaczynasz gadać jak ci tutaj.
– No bo Lilluś, jesteśmy tymi tutaj.
Szczerze? Prawie sie poryczalam. Dopiero teraz,nawet w chwili smierci dziewczyn sie chcialo mi sie beczec!;______;
Świetnie opisałaś uczucia związane z pogrzebem, super, że skrzyżowałaś obie te części. Było smutne, to trzeba przyznać, ale dzięki opisom, wręcz widziałam, kiedy przemawiała np. Clarissa. Bardzo mi się to spodobało.
Świetne opisy uczuć i w ogóle wszystko. Wiesz, jak ja długo czekałam na ten rozdział? A teraz czekam na kolejny
Och… Za oknem pada, jest zimno i ponuro. Ktoś mi bliski jest smutny, a ja razem z nim, a teraz jeszcze ten rozdział. Idealnie się wpasował. Jest pięknie. Bardzo dobrze opisałaś ceremonię.
Mam nadzieję, że dasz radę w szkole
Opko bardzo mi się podoba, szczególnie dialog dziewczyn na końcu.
Cisze się, że wam się podoba 😀 Bałam się, że rozdział jeszcze bardziej o niczym niż inne i wgl bez opisów itd. A tu proszę xDD Dziękuję, na prawdę poprawiliście mi w ten straszny czwartkowy dzień
Mówiłam ci już, że nawet, gdybyś wstawiła tu swoje wypracowanie na polski, rozprawkę, opis obrazu, co kolwiek, to i tak bym to chętnie przeczytała? nie? To mówię. Piszesz niesamowicie i myślę, że gdyby kto inny próbował pisać o takiej tematyce, z brakiem szczególnej akcji, to by poległ od razu.
Wzruszyłam się, bo mimo, że to krótki fragment, to szczery. Przemowa Ann, Clarisse. Wszystko było cudne. Uczucia, jakie wsadziłaś- córka Demeter, biedna Esmeral, zachowanie innych. Miodzio malinki :3 A najlepsze jest to, że jest mój Mike <3 i Nathan. Super wymyśliłaś ich zachowanie. Kocham cię za to 😀
Spodobał mi się też ten dialog na końcu. A ostatnie zdania mnie aż rozbiły. Były tak proście szczere, że aż szkoda słów
Cudownie piszesz Czekam na CD, ale weź też wyślij Bliźniaczki Bo zrobiłas poczatek i cisza ;___; a ja usycham z tęsknoty za nimi.
No kochaniutka, obrażam się. Jak mogłaś uczynić mojego Mike’a tak nieszczęśliwym? Nieładnie… I jeszcze foch za Bliźniaczki. Pisaj szybciej (nie, ja wbrew pozorom Cię nie poganiam XD). Bo taka niepewność… Oczywiście ja wiem, bo mam… ekhem… jak to ładnke kiedyś ujęła moja siostrzyczka, wejście u autorki 😀
Pozostaje czekać na cd 😛
Dziękuję za dedykację, mordo ty moja :3
Ohoo, teraz to się prawie rozryczałam. Bosz… jaki Mike i Nathan są biedni ;__; weź napisz szybko cd II serii bliźniaczek, bo zaczęłaś i my nadal czekamy :3 a rozdział super. Taki smutny z wszystkimi potrzebnymi opisami i uczuciami. Idealnie postawiłaś położeni Lilly w tej sytuacji, cudowne. Tylko Louiska mi brakowało, ale wybaczam, bo był Mike <3
Jeeeeeeeej, cudowne *w* Też ci wybaczę brak Louisa, przez to, że był Mike. To było epickie, cudowne i takie sad ;c Fajnie, że zachowałaś takie proporcje jak to, że Lilly, choć jest bohaterką tego opka nie wyskakiwała na przód, nie była główną atrakcją ceremonii. umieściłaś ją w tłumie, co czasem się zdarza.
Wielbię :333 (ta emotka użyta przeze mnie mówi wszystko 😀 Dotąd tylko ty miałaś ten zaszczyt :P). Szczerze to jesteś mistrzynią w opisywaniu wszystkich scen i nic dodać nic ująć. Jakiś śmieszny dialog, sąsiedzi się na mnie patrzą i zastanawiają czy to można jeszcze wliczyć do głupawek czy już trzeba się martwić, smutna scena rodzice wieczorem myślą że mam załamanie nerwowe xD. Nie długo ty będziesz się tłumaczyć moim rodzicom :D. Zansz już majne opinion teraz czekam na cd 😀