Tak, oto kolejna część Ch-ph. Długo nie było CD, prawda? W końcu postanowiłam wziąć się za chociażby jedną część, żeby była co najmniej jedna na pół roku. No i to coś powstało… Dla Pallas Ateny i Nożownika7. Przykro mi, ale nie będzie tu tyle humoru, ile chciałeś.
Czułam, jak zamarzam. Naprawdę. Jestem boginią śniegu, ale jeszcze nigdy nie było mi tak zimno. Lodowata woda wdarła mi się do płuc, zacisnęła się wokół gardła. Czułam się, jakbym za chwilę miała umrzeć. To koniec? Przecież bogowie nie umierają. Nie mogą! Płynny lód wlewał mi się do żył, zamieniając płynącą w nich krew w ciało stałe. Każda komórka mojego ciała krzyczała z bólu, gdy zimno wypełniało mi kości, chcąc zgnieść mnie od środka. Zacisnęłam powieki. Po chwili, gdy postanowiłam otworzyć oczy, nie mogłam już tego zrobić. Rzęsy przymarzły mi do skóry. Wypuściłam oddech, czując, że tracę resztki tlenu. Chione! Co ty robisz?! Jesteś boginią i poddajesz się jakiejś rzeczce?! Pomóż sobie – wrzeszczał natarczywy głos w mojej głowie.
Ale ja nie mogłam sobie pomóc. Z każdą chwilą było coraz gorzej.
Twoje własne zaklęcie podstawiło ci nogę, co, Śnieżynko? – zakpił głos.
Zamknij się, pomyślałam.
I nagle wszystko zgasło. Po prostu. Z lodowatej wody wpadłam prosto w ciemność, która całkowicie mnie pochłonęła. Poczułam, jak coś szarpie mnie do przodu. Usłyszałam głośny trzask i wylądowałam na ubitej ziemi. Zakrztusiłam się. Uderzenie plecami o glebę chwilowo odebrało mi oddech. Podnoś się, Chione, no już!
Rozejrzałam się wokół. To była wizja. Z pewnością.
Will kulił się na ziemi. Pobity. Złamany. Zrozpaczony. Ale żywy. W jego oczach widziałam dziką rozpacz, strach i przerażenie. Wyglądał jak zastraszone na śmierć i zamknięte w klatce zwierzę. W klatce o prętach rażących prądem. Po jego policzkach spływały łzy, żłobiąc sobie tunele w warstwach brudu, kurzu i krwi. Jasnoblond włosy były zlepione posoką i opadały mu tłustymi strąkami na czoło. Sylwetkę miał zgarbioną, zwinięty w kłębek leżał na ziemi. Upokorzony. Poniżony. Na jego ustach nie mogłam odnaleźć tego uśmiechu, którym mnie zaraził, którym tak mnie oczarował. Sprawił, że po raz pierwszy w swoim długim życiu poczułam radość. A teraz on sam został jej pozbawiony. Jego usta co chwila formowały się w jedno słowo, szeptał je cichutko, niemal niesłyszalnie. Ale ja słyszałam.
– Chione. Chione – ten rozpaczliwy głos. Nieme wzywanie mnie na pomoc. W moim imieniu zawarł prośbę. Błaganie. Bym go ocaliła. Choć ten jeden, ostatni raz.
Pochylał się nad nim człowiek o ostrych rysach twarzy, takich samych jak moje, krzycząc na niego niemiłosiernie. W ręku trzymał kij, zakończony skrzącym się na niebiesko ostrzem. Mój ojciec i jego ukochana włócznia. Mój ojciec. Porwał Willa. Nie. Nie. Nie!
Boreasz trącił syna Apolla czubkiem broni w ramię. Chłopak zawył z potwornego bólu. Wiedziałam, jaki to ból. Ojciec wiele razy mnie bił i znęcał się nade mną. Włóczni używał częściej, niż słów upomnienia. Wystarczyło półsekundowe zetknięcie ze skórą, a już niemożliwa do pojęcia przez ludzki umysł gehenna wypalała mózg. Ślady użycia broni były różne. Najczęściej były to oszronione i piekące miejsca na skórze. Kiedy indziej odłamki lodu wbite w kość. Zależało od tego, jak mocno przycisnęło się ostrze do ciała. W moim przypadku Boreasz przyciskał bardzo mocno. Pamiętam, jak kiedyś moja skóra pękła i na ziemię polał się ichor. Płakałam, krzyczałam na cały głos, kopałam powietrze, ale on nie przestawał zadawać mi cierpienia. Niekiedy musiał mnie związać, żebym nie mogła wykorzystać przeciw niemu swojej mocy. Chciał wyprać mnie z jakichkolwiek uczuć. Chciał zamienić mnie w potwora. Udało mu się. Czemu teraz udawał, że chce to odwrócić?
Przypomniałam sobie, jak kiedyś szczęśliwa przyszłam z Olimpu do domu, tuż po zabawie z malutkimi wówczas Hemerą, Mnemosyne i Nefele. Uwielbiałam je. Były moimi przyjaciółkami. Gdy tylko zobaczył uśmiech na mojej twarzy, postanowił go nieodwracalnie zedrzeć. Na zawsze. Na wieki. Kazał mi złożyć przysięgę na Styks, że zerwę z całą trójką kontakt, nie będę się z nimi bawić, ani spotykać. Później zaciągnął mnie do pokoju i pociął nożem. Rany bogów szybko się goją. Ale duma nie. Bałam się go coraz bardziej, bałam się każdej minuty spędzanej w domu. Ojciec nienawidził mnie. Nienawidził mnie za to, że umiałam być szczęśliwa. Moja mama, Orejtyja, umarła dawno temu. Była zwykłą ateńską księżniczką. Śmiertelniczką. Zostawiła mnie samą. Samą. Bez nikogo. Jakiejkolwiek życzliwej duszy. Nie pamiętam już nawet, jak wyglądała… Boreasz zadawał mi coraz więcej bólu, a ja wpadałam w coraz większą depresję. Nie wiedziałam co robię źle. I pewnego dnia coś we mnie pękło. Nikt mnie nie kochał. Wszyscy mnie nienawidzili. Dlaczego miałabym być dobra? Dobra, miła i pomocna, skoro w zamian dostaję tylko tortury? Od tego czasu nie miałam już sumienia. Straciłam całe człowieczeństwo. Stałam się maszyną do zabijania. A ojciec? Ojciec zostawił mnie w spokoju. To było nagrodą. Musiałam być tylko zła. Tylko.
– Chione! – Z rozmyślania nad swoją popapraną przeszłością wyrwał mnie pełen niedowierzania krzyk Willa. – Chionuś!
Wyciągnął rękę w moim kierunku. Tak, to był wąwóz. Znajdowaliśmy się w wąwozie. Więzili go tu.
Boreasz odwrócił się powoli.
– Chione… Ja ci wszystko…
– Co to ma znaczyć? – krzyknęłam do ojca. – Sprowadzasz mnie do Obozu i każesz mi się na nowo nauczyć dobra, po tym co zrobiłeś mi w dzieciństwie?! I na dodatek zabierasz i torturujesz jedyną życzliwą mi osobę? – mówiąc to niemal dyszałam ze złości. – Nienawi…
Usłyszałam trzask i wpadłam prosto w objęcia Ewy. W rzeczywistości. A nie wizji.
Przyśniło mi się to?
Nie.
– Na tysiąc lodowych kielichów – zawyłam, wieszając się na córce Ateny. – On go torturuje… On go ma… nie, nie, nie! Nie!
Ewa popatrzyła na mnie w osłupieniu i pogłaskała delikatnie po włosach.
– Cichutko, już wszystko dobrze. Kochanie, uspokój się. Jesteś z nami, nikt cię nie skrzywdzi – szepnęła mi do ucha.
Nikt w życiu nie powiedział do mnie nic tak życzliwego i czułego. Nikt. Wszyscy byli zbyt zajęci nienawidzeniem mnie. Ale w tej chwili nie to było najważniejsze.
– On robi z nim to samo co ze mną, kiedyś… – powiedziałam przez łzy. – On…
– Może mi najpierw powiesz kto? – zapytała łagodnie Ewa.
Nagle zza jej ramienia wyłonił się Sebastian. Ekstra. Jeszcze jedna osoba oglądająca płaczącą Chione, w czyichś ramionach. Już bardziej zepsuć sobie image’u nie mogłam.
– Mój… mój ojciec – jęknęłam, dławiąc się słonymi łzami rozpaczy.
– Co z tobą robił? – spytał, jak zwykle głupi Sebastian. – Znaczy… zgwałcił cię, czy coś?
– Sebastian! – krzyknęła Ewa, a jej mina świadczyła o tym, że jeszcze sobie poważnie porozmawiają.
– On mnie bił, torturował… – niemal zadławiłam się własnym głosem, ignorując syna boga sztuki. – Sprawiał, że zawsze zostawałam sama. Że moi przyjaciele mnie nienawidzili. Zostawałam sama… – nie byłam pewna, czy powinnam to mówić – z depresją.
Córka Ateny zmierzyła mnie przerażonym wzrokiem. Po czym… mocno przytuliła. Po chwili i Sebastian dołączył do naszego trójpaku/kanapki/nazwijcie to jak chcecie.
– Chione, ja nie wiedziałam, przepraszam – westchnęła Ewa i odgarnęła mi kosmyk włosów za ucho. – Chcesz się zdrzemnąć? Wziąć jakieś leki na uspokojenie? Zjeść coś? Zostaniemy tu jeszcze dziś, trzeba się wyspać przed takim wypadem, jak ten jutro.
– Położę się – powiedziałam roztrzęsionym głosem.
***
Leżąc na ziemi owinięta w liczne koce usłyszałam kawałek rozmowy moich towarzyszy:
– …trochę więcej taktu. Ona zmaga się ze swoimi demonami w pojedynkę. Tkwią one w jej własnej głowie. Nie rozumiesz?!
– Nie. Za głupi jestem.
– Jesteś głupi, tak. Nie jesteś w stanie pojąć, ile ona cierpiała, w jaki sposób wymuszono na niej wyrzeczenie się ludzkich cech. Spójrz na nią! W tych oczach da się dostrzec tylko strach, czy jeśli nie zacznie być dobra znów jej nie ukarzą!
Zatkałam uszy. Nie chciałam słyszeć więcej. A najgorsze było to, że ona miała rację… MIAŁA RACJĘ.
Wsunęłam się głębiej pod koce, starając się tak pod nimi ułożyć, żeby nie być świadkiem dalszej części rozmowy. Bałam się jej słyszeć. Bałam się usłyszeć więcej prawdy, którą ukrywałam przed samą sobą. Po pewnym czasie zapadłam w niespokojny sen.
***
Sen-wspomnienie
Umieram.
Moje ciało rozpada się na miliony kawałków, krzyczy w opętańczej agonii. Zwijam się z bólu, u stóp mego ojca. A on stoi niewzruszony, z kamienną twarzą, przyciskając do mojej tętnicy swoją magiczną włócznię. Wokół ręki zbiera się już mała kałuża ichoru, zmieszana z moimi łzami, moje wrzaski przybierają na sile. Jedyne co mogę w tej chwili czuć to ból. Nie mam żadnych wspomnień, przeżyć, uczuć, nie pamiętam kim jestem. Jedyna rzecz, która dla mnie istnieje to cierpienie. Nie wiem, jak się nazywam, nie wiem, ile mam lat. Nie pamiętam, czy jestem śmiertelniczką, czy boginią. BÓL. Słowo, które ryje tunele w żywym ciele mojej świadomości, zadaje tortury spaczonemu umysłowi, nie chcąc odpuścić. Psychika klęka wraz z moim człowieczeństwem.
– Złóż tę przysięgę, Chione! Nie bądź głupia! – grzmi Boreasz, dociskając ostrze włóczni do mojej żyły.
– Ale one są moimi przyjaciółkami – chlipię, a lodowate łzy spływają mi po policzkach. – One są moimi przyjaciółkami… Najlepszymi…
Czuję, jak drzewce przebijają mi skórę. Odłamki lodu wkłuwają mi się w żyły. Nie mogę umrzeć. I to jest najgorsze. Nic nie jest w stanie mnie zabić…
Wyję.
Wokół moich rąk przywiązanych do stolika zamarza wszystko. Czuję, jak ichor wypływający z ran krzepnie. Zimno odcina ból, sprawia, że staje się odległy.
– Ojcze, proszę…
Czuję, jak ostrze przeszywa mi udo. Nienawiść w moich oczach powinna zabijać.
– Nie ma żadnego proszę. Jest tylko rozkaz. A ty masz go wypełnić.
Przełykam ślinę. Nie zniosę już więcej tortur… Zostałam złamana.
– Przysięgam na Styks… – krztuszę się obietnicą, która za chwilę na wieczność oddzieli mnie od najlepszych przyjaciół. – Że nigdy już nie będę próbować nawiązywać jakiegokolwiek kontaktu z Nefele, Hemerą i Mnemosyne.
Emm… Wiem, że opko wyszło bardzo smutne ;___;
Ale mówi się trudno. Mam nadzieję, że miło się czytało.
Pozdrawiam
Chione
Nom, naprawdę smutaśne, ale fajne. Dobrze opisałaś jej uczucia i świetny pomysł z tym wspomnieniem i jej Ojcem. Geniusz.
Boskie,normalnie nie potrafie ubrać mojego zachwytu w słowa.
To opowiadanie chociaż smutne wynagradza całą przerwe w pisaniu,
mam nadzieje że CD wyjdzie troche szybciej
Taaa, ja też mam taką nadzieję… Części Chione – prawdziwej historii ukazują się tak mniej więcej co pół roku, ale skoro tak prosisz może nawet pojawi się w tym miesiącu… Ewentualnie w październiku… Albo listopadzie, grudniu lub styczniu… Kto wie 😛
Pisanie Ch-ph jest dla mnie – sama nie wiem, dlaczego – dość męczące. A ponieważ ja nie lubię męczących rzeczy, robię je rzadko xD
Biedna Chione… Czekam na cd 😀
Kocham,kocham,kocham.
Tak idealnie opisałaś jej cierpienia, tak dokładnie i przejmująco, że naprawdę coś chwyciło mnie za serducho. Naprawdę, kawał dobrego opowiadania!
Proszę, napisz kolejną część w miarę szybko ;—–;
Postaram się, skoro tak wszyscy prosicie. Niestety – nie ukrywam – wylądowałam w jednym z najlepszych gimnazjów w Warszawie i nauki jest dużo, bardzo dużo. Więc ja czas na pisanie znajdę… Ja wiem… Raz na tydzień, w piątek wieczorem, kiedy po prostu i zwyczajnie będą mogła zrobić sobie labę. Tyle. W tej chwili mam jeszcze jedno gotowe opko – nie powiem, jakie – i nie wiem, kiedy je wyślę, bo nie chcę robić czegoś takiego – wysyłam dwa opowiadania pod rząd, a potem nie wysyłam niczego przez miesiąc, trzeba to jakoś rozkładać.
Jejuu, jakie cudowne :3
Nie wiem co powiedzieć.
Wszystko to tak cudownie opisałaś, że kiedy czytałam opowiadanie czułam się, jakbym stała obok cierpiącej Chione. To tyle z mojej strony, bo to opowiadanie jest tak cudowne, że nie umiem tego porządnie skomentować.
I ty się nie dziw, że wszyscy chcą cd.
Ja też !
No okej, spróbuję wysilić się na cd w najbliższym czasie. Ale NICZEGO nie obiecuję.
Boskie. Wiesz co myślę 😉
A ten fragment, jak Chione wybudza się z tej wizji to zupełnie przypomina mnie… Jesteś pewna, że znamy się tylko z neta? XD Bo ja właśnie w to zwątpiłam XD
Serio, nie znam Cię xDDD
Tak, co za powalająca ilość humoru. Normalnie chichram się non-stop.
XD
Tak na serio, to bardzo mi się podobało. Uczucia bardzo dobrze opisane. Wspomnienia Chione z ojcem są przerażające, aż mam ochotę schować się pod łóżko. >.<
A co do błędów, to mi osobiście te zdania typu, "Jeszcze nikt mi nic życzliwego nie powiedział" itp. brzmią momentami trochę sztucznie, a reakcja Ewy jest też trochę dziwna, "kochanie"- ? Takie trochę nierealistyczne. Poza tym to bardzo dobrze.