Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale ja umieram po szkole ;c jakoś ciężko w tym roku… Ale cóż 😀 Jednak oto jestem. Następny rozdział mam prawie gotowy, a ten dedykuję Piper77, Annabelle i Hestii. Dziękuję wszystkim za miłe komentarze, one dają mi taką motywację, jak nic innego <3
Annabeth24
[Nathan]
Tak Mike, nie martw się- mi wcale nie przeszkadza to, że wkurzyłeś Atenę, a potem sobie poszedłeś zostawiając mnie samego z tym towarzystwem. Marzyłem o takim spotkaniu od lat, spokojnie…
Kiedy kroki Mika rozległy się na schodach, Atena z impetem opadła na krzesło i skrzyżowała ręce na piersi. Nike zagryzała dolną wargę i zdawała walczyć sama ze sobą, żeby nie roześmiać się, albo nie powiedzieć czegoś, co mogłoby jeszcze bardziej zdenerwować boginię. Natomiast ja i Oliwia siedzieliśmy sztywno z niecierpliwością wpatrując się z Atenę i czekając na jej reakcje.
– Doprawdy- warknęła w końcu- nie wiem, czemu muszę go znosić. Nie możemy znaleźć jakiegoś innego chłopaczka, który czułby coś do Mirandy?! Ten Abreem jest niepoczytalny!
– Niestety nie mamo- powiedziała Oliwia kładąc rękę na ramieniu bogini.- Mike się nadaje idealnie i jestem pewna, że to wspaniały dzieciak.
– A szkoda. Chętnie bym mu coś zrobiła…
– Też uważam, że ten młody chłopiec jest idealnym materiałem. Spójrzcie tylko- jest w stanie pokłócić się z tobą, mój droga!- zawołała Nike, wręcz zachwycona tym osiągnięciem. Uśmiechała się szeroko a w oczach szalały znów takie ogniki, jakby przedawkowała kofeinę. Zanim Atena zdążyła otworzyć buzię i powiedzieć cokolwiek, szybko wstałem. To zwróciło jej uwagę na mnie i zapomniała, co chciała powiedzieć do bogini Nike. I chyba dobrze, bo jej mina nie wróżyła miłego komentarza.
– Emm, to ja może pójdę po Mika- rzekłem niepewnie.
– O, świetny pomysł- poparła mnie Oliwia energicznie kiwając głową. W jej spojrzeniu wyczytałem ulgę i wdzięczność, że zmieniłem temat. Jeszcze tego brakowało, żeby Atena i pani Wiktoria się pokłóciły.
– Niech zejdzie, bo zaraz zrobię wam kolację, żebyście mogli iść spać i się wyspać- zaświergotała wręcz Nike i z gracją wstało od stoły kierując się do kuchni.
– Niech zdycha z głodu- mruknęła ledwo dosłyszalnie Atena.- No cóż, idź po niego, Nathan. Ja was niestety opuszczam.
Powiedziawszy te słowa, jakby nagle rozpłynęła się w powietrzu zostawiając nas samych. I dobrze… Oliwia opadła na oparcie krzesła przeczesując ręką gęste, brązowe włosy. Westchnęła cicho.
– Czemu ja nie mogę mieć normalnej matki?- spytała niby mnie, ale tak naprawdę byłem pewien, że mówiła do siebie.- Za każdym razem, gdy ją widzę, kłóci się.
– Lepsza taka matka niż żadna- palnąłem bez namysłu.
– Ach, no tak- zapomniałam.- Oliwia nerwowo zaczęła obgryzać paznokcie u ręki. – Przepraszam…
– Nic się nie stało- uśmiechnąłem się blado. Wskazałem dłonią za siebie.- To ja może pójdę po Mika, co?
– Och, tak! Przyprowadź go, bo zaraz kolacja- powiedziała wstając od stołu i zbierając z niego puste filiżanki.- Ja pomogę cioci Wiktorii w kuchni, bo ostatnio straciła wprawę w gotowaniu- dodała i pospiesznie opuściła jadalnię.
Pokiwałem głową. Tak, spokojnie. Sam znajdę Mika, w tym wielkim domu, nie musicie mi mówić, gdzie tu jest na przykład toaleta, w której mógłby się zamknąć, albo tajny bunkier. Wszystko odnajdę sam, spokojnie…
Chcąc nie chcąc, powoli podszedłem do schodów i powoli wdrapałem się na górę. Ku mojej niezmiernej radości, okazało się, że na górze jest zaledwie dwa razy więcej drzwi niż na dole
No to pomyślmy, gdzie może być Mike… Hmm… Ten geniusz nie wysilałby się za bardzo, stawiam na pierwsze drzwi. Idąc za swoją intuicją wyciągnąłem rękę, żeby nacisnąć klamkę pierwszych drzwi od lewej. Zawahałem się na chwilę, jednak zaraz zdecydowanie wszedłem do pokoju.
Moim oczom ukazał się dość przestronny pokój. Pod warstwą papierków, szkiców, książek i ubrań, prawdopodobnie była podłoga. Biurko ledwo co wystawało spod sterty (jak dla mnie) makulatury. Oprócz tego, w pokoju stało łóżko z milionem poduszek, kanapa i stolik a po lewej stronie za drzwiami była szafa z lustrem zamiast drzwi. Ściana za łóżkiem cała obklejona była rozmaitymi zdjęciami i rysunkami. Wyglądało to, jakby ścienny album i muszę przyznać, sprawiało niewiarygodne wrażenie.
Zaciekawiony powoli podszedłem do wystawki za łóżkiem. Z prawie każdej fotografii spoglądała na mnie para niebieskich oczu, należąca do roześmianej dziewczyny z brązowymi włosami. Uśmiechała się do mnie z prawie każdego zdjęcia. Miranda, w wieku trzech lat, jedząca swój tort urodzinowy, a raczej tarzająca się w jego resztkach. Gdzie indziej nad morzem rzucająca piaskiem do wody, albo budująca małą farmę z liści i piasku. Na większości z nich, pozowała z przyjaciółkami, czasem jakimś przyjacielem. Gdzieniegdzie pojawiała się twarz uśmiechniętej staruszki, prawdopodobnie bogini Nike w przebraniu babci. Na jednych zdjęciach widać było urodziny, wycieczki, święta rodzinne, zwykłe dni w szkole. Jednak nie to przykuło moją uwagę. Na wielu zdjęciach pojawiały się jeszcze dwie szczególne postacie.
Minąłem półkę nocną, by bliżej się przyjrzeć fotografii, na której uśmiechnięta twarz Mirandy wystawała zza kłębowiska brązowych włosów. Właściciel czupryny, zabrał dziewczynie aparat i sam robił sobie zdjęcie, podczas, gdy Miri próbowała mu aparat odebrać. Jeszcze indziej ten sam chłopak unosił Mirandę na pomoście i szykował się, żeby wrzucić brunetkę do wody. Mike był na co drugiej fotografii. Zawsze uśmiechnięty, robił głupie miny albo dziwne rzeczy. Raz przyciskał, albo nazwijmy to po imieniu- dusił Mirandę w uścisku, albo szedł przez centrum miasta, przerzuciwszy ją sobie przez ramie<kurde, jakbym widziała siebie i kuzyna… ciekawe dlaczego w tej galerii tak dziwnie się na nas patrzyli… to zaiste ciekawe…>. Wszystkie chwile były uwiecznione na zdjęciach, pokazywały wspaniałą historię. Jednak nie to mnie przybiło. Straszniejszym doświadczeniem, było spojrzenie tych nieruchomych szarych z fotografii. Widziałem Ją, jak siedzi naburmuszona obok wyszczerzonej Mirand, obie w eleganckich sukienkach w teatrze lub uśmiecha się siedząc u kosmetyczki i prezentuje swoją pierwszą dziurkę w uchu. Gdzie indziej, Miri upaćkana w błocie, leży w kałuż a Ona się z niej śmieje. Te szare oczy, patrzyły się na mnie z każdego kąta ściany.
– Widzę, że tobie też się podoba.
Odwróciłem się i spojrzałem na Mika. Chłopak stał opary o parapet i przyglądał mi się, lekko uśmiechając.
– No wiesz, fajnie, że Miranda tak zbierała te zdjęcia.
– Yhym. I nie zbierała, tylko nadal zbiera. Ma całe pliki w komputerze z zdjęciami, które za jakiś czas hurtowo wywoła żeby wytargować jakiś rabat.- Mike uśmiechnął się na to wspomnienie.- Zawsze tak robi.
Uśmiechnąłem się do niego lekko i znów spojrzałem na ten album w postaci tapety. Zacząłem szukać Mika. Pojawiał się często, widać, że znaczył coś dla Mirandy. No, przecież sam widziałem, ile dla niej znaczył, ale nawet jak byli młodsi, przyjaźnili się.
– Mike- spytałem prostując się i spoglądając na chłopaka. Ten uniósł pytająco brwi i podszedł do mnie, trzymając ręce w kieszeni.- Jak długo je znasz?
– Stanowczo za długo, żeby móc o nich zapomnieć- warknął i wymownie spojrzał w dół, jakby chciał zobaczyć dolne piętro i Ateną.- Nie wiem, co ta…
– Rozumiem- przerwałem mu, zanim zaczął wyrzucać z siebie twórcze epitety. Mike rzucił mi wściekłe spojrzenie, ale w końcu westchnął i wskazał na niewielkie zdjęcie, tuż nad łóżkiem.
– To ja- wskazał na fotografię. –Jakiś miesiąc po rozpoczęciu drugiej klasy, kiedy chyba się poznaliśmy… Sam nie pamiętam, kiedy dokładnie.
Wytrzeszczyłem oczy. Nigdy, przenigdy nie powiedziałbym, że ta dziewczynka, z kręconymi włosami do ramion utrudniającymi widzenie może być Mikiem. Chłopak dostrzegł moją reakcję, bo ścisnął wymownie usta i prychnął cicho.
– To ty?
– Nie, Hannibal do jasnej ciasnej.
– O bogowie, wyglądasz jak baba!
– No co ty nie powiesz- uśmiechnął się drwiąco, ale znów wskazał na zdjęcie.- Przyszedłem pierwszy raz do Jane i Mir. Ich babcia, czyli bogini Wiktoria zrobiła te pyszne ciasteczka a my siedzieliśmy w salonie i graliśmy w ‘chińczyka’.
Faktycznie, na zdjęciu, trójka dzieciaków siedziała na dywanie, cała w okruszkach ciastek i właśnie grała w grę. Tą grą bynajmniej nie był chińczyk. Mała Jane została uwieczniona jak bije planszą w rękę Mika, a Miranda wpycha sobie do buzi o jedno ciastko za dużo, bo już jej się nie mieszczą. Coś słabo im ta gra wychodziła.
– Dobrze, że przynajmniej w szachy nie graliście- odparłem unosząc wymownie brwi w górę.
– Mieliśmy grać w szachy.- Spojrzałem na niego zdziwiony. Chyba nic mnie bardziej nie zaskoczyło dziś.– Jane chciała.- A jednak…- No, ale Miranda się uparła przy ‘chińczyku’. Jane przegrała i wykłócała się jak przegrała, że nie lubi chińczyka i gdybyśmy grali w szachy, to by wygrała. Myślisz, że dlaczego oberwałem planszą, jak nie dlatego, że ograłem Jane? – spytał uśmiechając się na samo wspomnienie tamtej chwili.
– Więc znasz je od drugiej klasy?- Zazdrościłem mu. Też chciałbym mieć takich przyjaciół. Nie dziwię mu się, że nie boi się iść do Podziemia, tylko po to, żeby odzyskać to, co stracił.
– No chyba tak. Przynajmniej wtedy się zaprzyjaźniliśmy. Wiem, że to dziwne, żeby chłopak przyjaźnił się z dziewczynami w tym wieku, kiedy inni uważają, że dziewczyna to zło ostateczne, ale jakoś tak wyszło. Widać herosów coś do siebie ciągnie- zaśmiał się cicho a ja się uśmiechnąłem.
Przez chwilę w milczeniu wpatrywaliśmy się w ścianę. Stałem po jednej stronie łóżka, Mike po drugiej i żaden z nas nic nie mówił. Nie wiem, o czym myślał brunet, ale moje myśli szalały. Czemu i ja nie mogę mieć tak normalnego życia? Czemu wszystko rozwaliłem odchodząc na Wojnę Tytanów. Może miałbym wtedy jakieś spoko wspomnienia, tak to wszystkie bolą, nawet bardzo.
– Patrz- Mike wyciągnął rękę wskazując na następne zdjęcie. Pokazywał na dwie uśmiechnięte twarze siedzące na ławce w wesołym miasteczku. Chłopiec siedział dumny, zwycięsko się uśmiechając, a dziewczynka, otoczona przez pluszowe miśki różnych rozmiarów, tryskała szczęściem i radością. Byli to jak pewnie się domyślacie Mike i Miranda.
– Widzę, że ściąłeś swoje złote loczki, co?
– Wara od mojej fryzury- wyszczerzył się do mnie.- To było na ich dziewiąte urodziny, poszliśmy do wesołego miasteczka. Wygrałem te wszystkie miśki, wiesz?
– W konkursie na najlepszą fryzurę?
– Nie, na najlepszą Julię, wiesz?- powiedział sarkastycznie się uśmiechając.- W konkursie łucznictwa, zabrałem prawie wszystkie.
– Pewnie sędzia był ślepy- odparłem mu, a on tylko wywalił język.- A to kto to jest w tym stroju ufoludka?- spytałem wskazując na lekko poruszone zdjęcie, z zieloną plamą, wyszczerzem na pół twarzy oraz parą brązowych oczu. Przypuszczalnie, mógłby być to jakiś człowiek.
– Em, no to jestem ja- powiedział Mike i podrapał się speszony po karku.- Bal przebierańców w szkole, dwa lata temu.
W pierwszej sekundzie, myślałem, że sobie żartuje. Spojrzałem jeszcze raz na zdjęcie i kurcze, faktycznie to mógłby być on!
– Tylko nie komentuj, Mir miała to usunąć…
– A to zdjęcie mogę komentować?
– Nie.
– A to? Gustowne te uszy królika.
– To było w sklepie z zabawkami dla dzieci. Nawet nie próbuj.
– Nie masz za grosz poczucia humoru.
– Za to ty masz, co?
– A żebyś wiedział idioto.
– Sam jesteś idiotą.
– Ja nie ubieram uszów króliczka.
– No właśnie, nie masz poczucia humoru.
– Nie ja po prostu nie udaję ‘Play Boy’a’ w wieku czternastu lat.
– No to żeś mnie pocisnął…
– A to? O bogowie… Czy to jest sukienka?!
– Nie!- zaprotestował Mike i szybko zerwał ze ściany to zdjęcie, ale ja już zdążyłem zauważyć. Mike, w wieku trzynastu lat (na oko), przebrany za modelkę, chodził po szkole a obok niego szła pod rękę uśmiechnięta Miranda. Gdyby był tylko przebrany w sukienkę czy spódnice- nie rozróżniam, to bym się aż tak bardzo nie czepiał… ale on miał szpilki, dwa kucyki na głowie i pomalowaną mordę…! No co jak co, ale takiego widoku, chyba mogę się czepiać!
– Chłopie! To jest sukienka! Przecież widziałem!- zawołałem wskazując na kieszeń bluzy, gdzie schował to zdjęcie.
– wcale nie!
– A właśnie, że tak! Ślepy chyba nie jestem!
– Skąd wiesz? Chodzisz do okulisty?
– Tak. I widziałam, że miałeś na sobie sukienkę!
– To było dla żartu! A poza tym, to jest profesjonalne przebranie na wyższe cele!- zaprotestował Mike.
– Czyli? Jakież to wyższe cele miałeś, że łaziłeś w kiecce po szkole?- wyszczerzyłem się do niego z satysfakcją.
– Kółko teatralne. Z resztą, to przez nie mnie z tej szkoły wywalili, bo niechcący podpaliłem scenę. No, potem się dowiedziałem, że to był bazyliszek, ale cóż…- wzruszył ramionami.
– To nie zmienia faktu, że latałeś w sukience, pomalowanymi oczami i kitkami we włosach!
– Pff… Stare czasy- prychnął obrażony.- Każdy ma chwilę słabości. I co? Będziesz mi to teraz wypominał przez całe życie?
– A żebyś wiedział!
– Głupi jesteś.
– To za Julię.
Mike dał mi kuksańca łokciem i spojrzał spod przymrużonych powiek. Jednak po chwili uśmiechnął się delikatnie.
– To które twoje zdjęcie mogę komentować?- zapytałem rozkładając bezradnie ręce.- Z żadnego nie pozwalasz mi się pośmiać!
– Bo ze mnie nie można się śmiać, jestem za idealny- odparł przybierając poważną pozycję i z rozmarzonym spojrzeniem patrząc się w dal.
– Wyglądasz jak kretyn- odparłem zgodnie z prawdą.
– Tak też podejrzewałem- powiedział zawiedziony i na chwilę zamilkł, w milczeniu przyglądając się ściennemu albumowi.- Wiesz, Nathan, to niesamowite, jak długo je znam.
Znów spojrzałem na ścianę z fotografiami. Faktycznie, to niesamowite. Nie dziwię się, że Mike chce po nie iść. Zna je, kocha, traktuje jak siostry. Myślę, że mimo wszystko one też widzą w nim brata, nawet Jane. Zazdrościłem tego Mikowi. On nie zapomniał, nie próbował. Ja owszem. Próbowałem, bo to za bardzo bolało. Powiedziałem mu, żeby się ogarnął jak był w swoim transie po ich śmierci. Dodałem, że był moim autorytetem i boli mnie to, jak się załamał. Nie do końca o to mi chodziło. Uważałem, że przesadza, owszem, że powinien wynormalnieć, ale nie powiedziałem, dlaczego to jego zachowanie mnie boli. Bolało mnie, bo ja tak nie potrafiłem. Najmniejsze wspomnienie o Jane, sprawiało ogromy ból, strach i tęsknotę. Nie miałem tyle odwagi i siły, co on, żeby o tym pamiętać. A teraz, przeklinałem się za to, że mogłem być tak egoistyczny. Już po raz drugi się odwróciłem od Jane- raz w obozie wygnańców, jak uciekaliśmy przed wrogiem, i teraz, bo chciałem zapomnieć.
– Mike, nie próbowałaś nawet zapomnieć, co?- spytałem żeby się upewnić.
Mike odwrócił się w moją stronę, wyraźnie zdziwiony tym pytaniem.
– No co ty, chłopie!- powiedział i uśmiechnął się, jakby uznał moje pytanie za dowcip.- Nawet nie próbowałem. Obiecałem, że nie zapomnę, nie?
– Yhym- mruknąłem. Odszedłem od ściany i oparłem się o parapet, krzyżując ręce.
– A co?- spytał podchodząc bliżej i zaczynając przeglądać szkice na biurku swojej dziewczyny.
– Nie, nic. Tak przez ciekawość- odparłem.
– Spoko- mruknął pochłonięty przeglądaniem szkiców.
– Atena sobie już poszła- powiedziałem w końcu, żeby przerwać niezręczną cisze, która przez pewien czas zagościła w tym pokoju.
– Spodziewałem się, skoro tak cicho było na dole- powiedział, ale wyczułem w jego głosie na powrót napięcie. Kurde, on szczerze nienawidzi tej kobiety. No, a ona jego, ale to szczegół.
– Chodź, Nike i Olivia pewnie zrobiły kolację.
– Oby dało się ją zjeść- uśmiechnął się Mike i schował do kieszeni bluzy jeden ze szkiców. Nie miałem czasu zapytać się go, co to za szkic, bo chłopak odwrócił się i otworzył drzwi.- Ale nikomu ani słowa, o niektórych zdjęciach, które niechcący zobaczyłeś, jasne?
– Hahahaa, chciałbyś. Cały obóz je zobaczy, jeżeli wrócimy.
– Wrócimy.
Cudowne…
Ty tak szybko piszesz ;___; A ja dalej nie mam czasu, żeby wszystko nadrobić. O pisaniu nie wspomnę. Podziwiam Cię, że piszesz tyle opowiadań. Jesteś świetna pyszczku c:
Annabelle powiedziała (a raczej napisała), że jestem świetna… Moja pierwsza myśl: Mogę umierać xDDD
Ojacie.
Chce zobaczyc te wszystkie zdjecia,Ann,jak moglas ;___;
Jeeeeej, też chcę zobaczyć te zdjęcia ;c Rozdział cudny, zresztą jak każdy twojego autorstwa Strasznie fajnie, że tak szybko piszesz :p Podziwiam to, że masz pomysły na te prace :3
Bogowie, Mike, rzuć wszystko i chodź do mnie!! Ja nie jestem w Podziemiu, ożeń się ze mną !!!
Albo nie, idź po Miri ;__; Ja znajdę sobie kogoś innego. A ty ją uratuj, ożyw i żyjcie długo i szczęśliwie. I miejcie córeczkę, którą nazwiecie Julia, po wujku Nathanie <3 Który ożeni się z Jane :3
PS Annabeth24, to wcale nie jest pomysł. To jest zakończenie. Tak ma być. I już, nie masz wyboru :*
O mamoo, ten rozdział rządzi. Nathan przypomina mi innego Nathana z takiej jednej książki ale nie wiem jaki miała tytuł. Świetna część i czekam na CD. A co do końca to zgadzam się Grupową Team Leo. (Ich córka będzie moją imienniczką )
Och, kocham dyskusje tych dwu. Są genialne, żyć, nie umierać. Ale ja jakoś tak wolę Nathana. Nie wiem, czemu, po prostu jakoś tak bardziej do mnie przemawia, choć Mike też świetny. W ogóle, Twoi bohaterowie są odjazdowi. Zabrakło przecinka po idioto i po a oraz jedno zdanie rozpoczęło się z małej litery, a dokładniej wypowiedź, lecz extra. Pisz CD.
Jej, jak ja ich kocham ;3 oni są boscy, każda z twoich postaci jest inna i dość osobliwa 😀 Mike w sukience… zobaczyłabym. Ale umarłam przy zdjęciu na którym chciała wrzucić Miri do jeziora *-* to musiało być meeega słodkie *W* A Nathan mnie zaskoczył z tą swoją opinią, tym monologiem… Nie sadziłam, że dasz radę to przedstawić tej strony, ale wyszło ci to super Już czekam na to, co będzie dalej. A co do zakończenia, to córka Julia musi być :3
Hahhaha Mike coraz bardziej przypomina mi mojego przyjaciela xD Też przyszedł wymalowany i w sukience do szkoły, też na początku wyglądał jak baba :D, też jest zarąbiście skromny :3 No po prostu poezja xD. Co do zakończenia to wersja ,,żyli długo i szczęśliwie, a ich herosowe życie w ogóle nic im w norlmalnym życiu nie spierdoliło” jest ciutkę nie realna ;). Poza tym gdyby wszystko tak łatwo się kończyło to powoli stałoby się nudne xDD. Kurde Twoje dialogi są lepsze od rozmów chłopców z mojej szkoły a to jest serio mega osiągnięcie 😀 :333. Jak dla mn rozdział jest po prostu :333. Prooosze niech coś się stanie z tą kolacją 😀 niech wybuchnie albo co w końcu to jest ciocia Wiki :3
Y bosko 😀 Po prostu bosko.
Jaaa chcę… CD!!!
Ale okej, ogarniam się, spokojnie, nie pali się.
A, i ja mam być chrzestną Juli! Ciocia Pipes musi być
Pluuuuus, dzięki za dedykę
Zaczęłam czytać pierwszą serię, po kilku rozdziałach pokochałam dziewczyny. Ale, że ja to ja, więc chciałam wiedzieć co będzie później. Trzymam kciuki za chłopaków. Niech uratują dziewczyny i żyją długo i szczęśliwie. Rozmowy Nathana i Mika są odjazdowe ♥
Masz w mojej osobie fankę.