Tytuł zostaje ten sam. Jakoś trudno mi się rozstać z nim samym xD Na razie, bo nie mam pojęcia jak nazwać inaczej. Jeżeli ktoś mam jakąś propozycję to czekam baaardzo, na takie komentarze.
Rozdział dla wszystkich którzy czekali a szczególnie dla kilku wspaniałych osób takich jak Piper77, Mari i Hestia.
PS. Życzę wszystkim miłego roku szkolnego, rozdział tak na poprawę humoru
Annabeth24
[Nathan]
Mówiąc szczerze, widywałem dziwniejsze widoki, niż Mike pędzącego w moją stronę z prędkością kilkudziesięciu kilometrów na godzinę, wpadającego na mnie, wywalającego na ziemię i drącego się, że idziemy na misję. Nie ma co, ma koleś fantazję. Szybki też jest. A na pewno dość ciężki, mimo lichego wyglądu…
– Nathan! Szybko! Idziemy na misję!- wrzeszczał podekscytowany siedząc na mnie okrakiem i szarpiąc za ramiona.
– Widzę, że deprecha ci przeszła- warknąłem zrzucając go z siebie.- Jeszcze nie dawno, nie chciałeś nigdzie wychodzić, a teraz misja?
Usiadłem i otrzepałem się z ziemi. Czemu musiał mnie wywalić akurat na najbardziej piaszczystą i kamienistą ścieżkę w obozie, nie mógł wybrać sobie na przykład miękkiej trawy przed pawilonem jadalnym?
– Nathan, pospiesz się! Idziemy po Mirandę! I Jane!
Odruchowo coś ścisnęło mnie w brzuchu. Na samo brzmienie tego imienia czułem w gardle gulę, a co dopiero jak Mike sugeruje takie pomysły. Spojrzałem się na niego jak na idiotę (co nie było trudne, skoro go znałem od dłuższego czasu).
– Odstaw środki przeciw depresji, chłopie.
– Nathan! Ja mówię serio! Mama przyszła!
– Jaka mama? Teraz jeszcze nawiązujesz połączenia ze swoją rodziną? Przecież twoja mama nie żyje, sam mi mówiłeś…
– Mama dziewczyn! Oliwia Hillewy, córka Ateny!
– Jakoś w to wątpię. Poczekaj, pomyślę czemu… A no tak! Odbija ci stary…
Mike posłał mi pełne oburzenia spojrzenie, które mogłoby mnie zabić. Wyszczerzyłem się do niego a on wywrócił oczami. Stał przede mną ze skrzyżowanymi rękoma i blokował mi przejście. Rozczochrane włosy, podarte spodnie i lekko nadpalony od nieudolnych prób rozpalenia wczoraj ogniska t-shirt mógł świadczyć o tym, że syn Apolla jest nie wiadomo jak groźnym żołnierzem. Gdybym go nie znał, przestraszyłbym się, ale jakoś opcja, że miałbym bać się faceta, który co miesiąc zmienia osobowość mało mnie przeraża. Raz jest bliski śmierci a raz tryska energią. No, przynajmniej nie w tym znaczeniu ‘zmiana osobowości’.
– Suń się, idę na obiad- westchnąłem podirytowany. Chciałem do minąć, ale on też się przesunął, blokując mnie.
– Nie idziesz.
– Idę.
– Nie.
– O popatrz!- Zrobiłem kilka kroków.- Jednak idę!
– Dobra, ale idziesz ze mną.
– Nie.
– Tak.
– Nie.
– Zakład?- zapytał unosząc brwi w górę.
– Nie.
Stalibyśmy tak, jeszcze przez dobrą godzinę. Mike potrafiłby się tak długo kłócić, uwierzcie mi na słowo. Na szczęście nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.
– Jakiś problem, chłopcy?
– Tak!- powiedział Mike wskazując na mnie otwartą dłonią. Minę miał jak obrażony przedszkolak, który donosi na swojego kolegę.- Ten kretyn mi nie wierzy!
Odwróciłem się i zobaczyłem brunetkę, może trzydziestu paro letnią, z uśmiechem na twarzy.
– To prawda, Nathan?- spytała nadal się uśmiechając. Przyglądała mi się przenikliwie jakby skanowała mnie od wewnątrz.
– Eee… no bo, ten…- zacząłem się jąkać.- Bo on jakieś bzdury pie… pierwszorzędnej jakości mówi.
Kobieta się zaśmiała i spojrzała na mnie lekkim politowaniem. Mógłbym przysiąc, że już kiedyś widziałem to spojrzenie i te szare oczy… Nie, nie wierzę.
– Nathanie, to jest Oliwia Hillewy, mama Mirandy i Jane. Poznaj proszę swoją przyszłą teściową- uśmiechną się do mnie Mike i wskazał na niby mamę dziewczyn. Faktycznie, była dość podobna…
Lista rzeczy do zrobienia: zabić Mika, zabić Mika, zabić Mika, nauczyć się latać na pegazie, zabić Mika, pójść na obiad i teraz dopiszmy jeszcze… chwila, co miło być? A, no tak. Zabić Mika.
Kobieta roześmiała się i wyciągnęła do mnie rękę. Powoli uścisnąłem ją, ale nie odwzajemniłem uśmiechu, jakim non stop mnie darzyła. Zamiast tego zwróciłem się do bruneta.
– Wiesz, że mam ochotę cię zabić?
– Za teściową? Nie przejmujcie się. Wiem już przecież, że mogę być obydwóch teściową, prawda?- wtrąciła się kobieta. Automatycznie Mike oblał się rumieńcem a ja miałem dziwne wrażenie, że mogłem wyglądać podobnie. Pani Oliwia się roześmiała ciut głośniej i nas minęła.- Spokojnie, rozumiem, że chłopców w waszym wieku to zawstydza. To jest takie słodkie, jakby na to tak spojrzeć…- powiedziała idąc w stronę Wielkiego Domu.
– Eee…
– Eeeeee…
– Typowe, bardzo typowe. Myślałam, że moje córki będą umiały sobie znaleźć kogoś innego niż reszta…
Mike drgnął, zresztą ja też. Ona mówi, że jesteśmy ‘typowi’? Pff… Nie miałem jej czego i po co udowadniać, ale jakaś cząstka mnie z całych sił pragnęła pokazać, że nie jestem typowy. W mgnieniu oka znaleźliśmy się obok kobiety i razem z nią szliśmy przez pola truskawek.
Po co miałbym jej udowadniać, że jestem inny? To bez sensu. Jednak coś mnie do tego popychało, chciałem pokazać, że jestem inny. Tylko dlaczego? Nie miałem do tego powodu. Przecież Ona… To nie miało już znaczenia. Jednak, w takich momentach, zawsze można liczyć na własną dumę i pewność siebie.
– Umieją!- poprawiłem jej mniemanie o nas.- Oczywiście, że pani córki umieją znaleźć sobie kogoś ‘innego niż reszta’.
– Bo jesteśmy inni! Prawda Nathan?
– No jasne! Niepowtarzalni, wyjątkowi i najlepsi.
– Właśnie. No, najlepszy może być tylko jeden, więc przynajmniej ja jestem według kryteriów…
– Skromność też w to jest włączona?- spytała pobłażliwie Oliwia patrząc przed siebie.
– Ależ naturalnie- potaknął Mike idąc z jednej strony brunetki.- Jesteśmy bardzo specjalni.
– Nie wątpię- mruknęła mama dziewczyn. Wyglądała tak młodo, że trudno było się domyślić, że jest mamą. Do tego była od nas niższa o kilka centymetrów.
– Nathan, jest niezmiernie wyjątkowy.
– Oczywiście- potaknęłam kiwając głową. To było miłe z jego strony. Dziwnie miłe…
– Jest taki mroczny, jako Nathan a taki subtelny i pociągający jednocześnie, jako Julia.
– Zamknij się idioto…- mruknąłem, czując, że Mike zaczyna przeginać. Mówiłem, że tamto było zbyt miłe jak na niego, musiał dodać coś jeszcze…Czyli jednak wyzdrowiał kompletnie, jak przyjemnie….
– O, widzi pani? Wkraczamy w tryb Julii- zadziorny i taki… niegrzeczny.
– Jeszcze jedno słowo…
– A jakie chcesz?
– Cicho bądź.
– A wspominałem już, jaki Nathan potrafi być stanowczy? A jaki wyczulony na dobro innych ludzi! Ostatnio jak głodowałem, przyniósł mi kurczaki a potem sam je zjadł.
– Sam się głodziłeś, kiedy… no wiesz.
Mike zasępił się na chwilę, ale (niestety) tylko na chwilę.
– Jeszcze nawet rymowankę dla mnie ułożył! Istny poeta! Wyjątkowy skarb w rodzinie!
– Kto powiedział, że w rodzinie?- spytałem zdziwiony.
– No jak to, jakiej- Mike wyglądał na zdziwionego. Oczywiście udawał, odgrywał komiczną scenkę, jak zawsze.- Ach, no tak! Szanowna pani- zwrócił się do córki Ateny.- Informuję Panią, że jak tylko spotkam Mirandę, proszę ją o rękę.
Oliwia na chwilę się zatrzymała i zmierzyła syna Apolla wzrokiem. No, trzeba mu przyznać jest odważny. Ja bym nie umiał tak spokojnie i beztrosko, bez jąkania się, bycia całym czerwonym powiedzieć czegoś takiego.
– Mam nadzieję, że nie robisz sobie z tego żartów, chłopcze- powiedziała córka Ateny i znów ruszyła przed siebie. Mike uśmiechnął się delikatnie.
– Nie. Nie śmiałbym. Na prawdę to zrobię.
– Mike, ty nawet nie jesteś pełnoletni- westchnąłem.
– Za rok będę. Ale na razie zarezerwuję sobie miejsce jej narzeczonego. Ty też powinieneś- wywalił język w moją stronę, bo doskonale wiedział, że teraz spłonę rumieńcem.- Pani Oliwo, Nathan informuje, że ma zamiar ożenić się z Jane.
– Wcale nie!- zaprotestowałem.- Nie mam takiego zamiaru!
– Nie?- Mike uniósł brwi uśmiechając się z politowaniem.
– Nie! Odwal się ode mnie- warknąłem. Z niezrozumiałych mi powodów znowu coś ścisnęło mnie w żołądku. Miałem wrażenie, że coś co mówię bądź robię jest nie do końca słuszne z tym co czuję, ale tak jak zawsze po prostu to zignorowałem. – Ale jego to ja bym nie wpuszczał do rodziny- dodałem zwracając się do kobiety, która możliwe, że nawet nas nie słuchała, tylko szybkim krokiem przemierzała pola truskawek.
– Ej! Ja przynajmniej nie uzależniam się od cukierków!
– Do prawdy?
– No dobra… Raz!- prychnął wymownie wywracając oczami.
– Ale i tak należy na niego uważać. Z tego, co wiem, ma już słabe relacje z pani matką, szanowną Ateną.
– No bo ona jest nie fair! Głupia baba, wtrąca nos w nie swoje sprawy i nie ponosi konsekwencji. Do tego wredna, bezczelna…- Mike naburmuszył się i wsadził ręce do kieszeni. Przez ostatni miesiąc, tak często obrażał bogini mądrości, że ta dała już mu spokój i nie nasyłała na niego żadnych kataklizmów, choć na początku próbowała.
– Widzi pani?- zwróciłem się do córki Ateny. Ta cały czas szła w milczeniu z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Co jakiś czas kąciki jej ust wędrowały ku górze i odsłaniały się białe zęby, ale szybko znikał ten uśmiech.- Mike to słaby materiał na zięcia. Ma słabe układy z babcią dziewczyn, czyli ze swoją… Mike, jak nazywa się babcia przyszłej żony?
– Bo ja wiem…
– No tak, ja jestem ten mądry.
– A ja zajebiście piękny i śmieszny.
-Tu się popukaj- wskazałem palcem na czoło a on wywrócił oczami i zaczął mnie przedrzeźniać.
– To chyba będzie ‘babciowa’. Wiesz, połączenie ‘babci’ i ‘teściowej’. Bab-ciowa. Kumasz?
– Nie poraź mnie tym swoim intelektem, panie ‘piękny i śmieszny’.
Tak przyjemnie rozmawiając, doszliśmy do Wielkiego Domu. Wszystko fajnie, miło się szło. Jednak wszyscy z ulgą, a szczególnie Oliwia Hillewy, weszliśmy do salonu gdzie zastaliśmy Chejrona.
– O, znalazłaś ich- centaur uśmiechnął się do nas, a raczej kobiety na wstępnie.
– Owszem- brunetka pokiwała głową, po czym usiadła przy stole.- To nie było trudne.
Miałem dziwne wrażenie, że jej wypowiedz nawiązuje do naszej iście głośniej i zgodnej rozmowy z Mikiem, ale cóż…
Chejron, chyba później niż ja załapał aluzję, ale kiedy załapał, spojrzał się na mnie i syna Apolla spojrzeniem pełnym niedowierzania i smutku. Jakby chciał powiedzieć: Znowu się kłócicie? Bogowie, dajcie spokój. Do historii przejdziecie tymi sprzeczkami. Jak widać, facet, a raczej pół facet, dobrze nas poznał, przez ostatni miesiąc.
Cóż, on przynajmniej załapał aluzję, że jesteśmy męczący i głośni, nie to, co Mike. Ten stał obok mnie przy drzwiach, uśmiechając się głupkowato. Znając ten nieszczęsny świat, musiałem wyglądać podobnie…
– Jak już wiecie, jestem mamą Mirandy i Jane. Możecie mówić na mnie Oliwia- powiedziała brunetka, patrząc na nas. Jej wzrok zdawał się przeszywać na wylot.
Ogólnie, kobieta była dość ładna. Pewnie wśród swoich rówieśników, mogła być uważana za atrakcyjną. Jedyne, co mogło razić po oczach, to stan kobiety. Wyglądała na przybitą. Mimo częstych uśmiechów, widać było, że nie przeżywa najpiękniejszych chwil swojego życia. Miała brązowe włosy, proste, może miejscami lekko pofalowane, od gumki do włosów, lub trzymania za uszami. Jasna, niemal biała karnacja, strasznie przypominała mi o Jane. Widać ma ją po mamie, tak jak szare oczy. Oliwia miała identyczne oczy. Takie chłodne, ponure i pełne dumy. Patrzyły z wyższością na innych, zdawały się razić piorunami. Pod nimi, prawdopodobnie przez stres, strach i niewyspanie, malowały się dwa sińce. Gdybym miał być szczery, Oliwę można by przeciąć na pół. Nie dosłownie, oczywiście. Wtedy powstały by Jane i Miranda. Proste włosy, oczy, cera, to wszystko Jane. Natomiast piegi, dołeczki w policzkach, zadarty nos i sposób, w jaki unosi brwi, gdy używa sarkastycznego tonu, idealnie oddaje Miri. Nie mogłam się nadziwić, jak Oliwia jest podobna jest do nich, a raczej one, są podobne do niej. Ku mojemu niezadowoleniu, odkryłem, że samo wspomnienie dziewczyn sprawia mi ból. To było denerwujące. Ja przecież zapomniałem o nich, nie rozckliwiam się nad ich śmiercią. Nie mogę się załamać, one umarły. Koniec, kropka.
– Potrzebuje waszej pomocy- powiedziała stanowczo stukając palcami o blat stołu. Spojrzała się na mnie, potem na Mika i na jej twarzy na chwilę pojawił się drwiący uśmieszek. Taki, jak Jane…– Sama nie mogę tego zrobić, po jakby to któryś z was powiedział: potrzebny jest mi zięć jeden i zięć dwa.
Spojrzałem na Mika, który płonął czerwienią na policzkach i niemal w tym samym momencie co on, wskazałem na niego palcem i powiedziałem:
– To on by tak powiedział.
Chejron wywrócił oczami, a Oliwia zaśmiała się. Szybko spoważniała i kontynuowała.
– Jak wiecie, Hades oskarżył Hermesa o kradzież. Zabrał Hermesowi mnie i nasze córki. Jednak zrozumiał, że w ten sposób skazuje Olimp na upadek, więc oddał nam życie z powrotem. W zamian, żeby nie wyjść na minus, okazać się przegranym, zmusił do podpisania dokumentu, który oświadczał, że jedna z moich córek, w wieku szesnastu lat, trafi do Podziemia. W ciągu tych szesnastu lat, dowiedział się, że popełnił błąd oskarżając Hermesa, o tą nieszczęsną kradzież. Nie przyzna tego jednak oczywiście. Zamaskował swój błąd, udał, że go nie ma. Na do datek, postanowił jeszcze bardziej namieszać. Hades oszukał. Sam, doprowadził do śmierci moich córek. To nie był przypadek.
– Ej, chwila- przerwał Mike unosząc rękę w górę.- Nie to, że nie rozumiem. Zrozumiałem wszystko, po prostu boję się, że Julia nie załapała.
Dałem mu kuksańca w bok.
– Ała- żachnął się.- Tak mi się odpłacasz, że troszczę się o twoją edukację?
– Chłopcy…- westchnął Chejron, dając nam znak, żebyśmy przestali.
– Chodzi o to,- rzekł Mike- że nie do końca rozumiem… znaczy się: Julia nie rozumie, jakim cudem może na je… ożywić.
– Istnieje pewne antyczne prawo… Prawo, wedle którego, jeżeli bóg, popełni błąd w oskarżeniach, umowach, lub czymkolwiek innym, gdzie na efektem końcowym, albo ogólnie efektem tego błędu jest czyjaś śmierć, to, gdy ten błąd wyjdzie na jaw, dany bóg jest zmuszony zwrócić to życie. Oczywiście, nie chodzi tu o poległego w boju, człowieka, który walczył podczas przebiegu tego zdarzenia. Chodzi o coś, co zostało ustalone, na początku- powiedziała Oliwia nerwowo gładząc palcami o blat stołu, przy którym siedziała i kreśląc na nim jakieś nieprzemyślane znaki.- To znaczy, że jeżeli udowodnimy Hadesowi błąd, że niesłusznie oskarżył Hermesa o kradzież, to on odda nam Jane i Mirandę. Ponieważ to ich życie zostało postawiona na ten układ.
Pokiwałem powoli głowa. To jest nawet logiczne… Jak się udowodni błąd, to człowiek, którego życie zostało postawiona na szali ożywa. Proste.
– Aha…- mruknął Mike w zamyśleniu patrząc podłogę. Oparł twarz na ręku i powoli kiwał głową.- Czyli… To oznacza, że…- Nagle wyprostował się i poważnie spojrzał na Oliwię.- Proszę wytłumaczyć jeszcze raz, Nathan chyba nadal nie rozumie.
Wywróciłem oczami i przeczesałem dłonią włosy. Zaczynam żałować, że się wyrwał ze swojego transu. Mniej upierdliwy był jako szkielet na końcu łańcucha pokarmowego, który umie tylko patrzeć się przed siebie.
– Chłopie, zobacz- powiedziałem stając przodem do niego.- Jest Hades i Hermes. Hades myśli, że Hermes mu coś ukradł, nie?
– No tak. Ale to nie prawda.
– Tak, Hermes nic nie ukradł. Hades się myli. Postanawia zabrać Hermesowi coś, co jest cenne dla niego, ale na skutek komplikacji nie może.
– No to rozumiem. Komplikacje, czyli przepowiednia mojego ojca, że akurat te córki ocalą Olimp. To rozumiem- powiedział uśmiechając się do mnie.
– Dobrze. Czyli w grę wchodzi życie Jane i Mirandy. Hades musiał je oddać, ale i tak zażądał, że jedna z nich po ukończeniu szesnastki umrze. Tylko, nikt nie wie, że oskarżenie Hadesa jest błędny. Hermes niczego nie ukradł, czyli Hades bezpodstawnie trzyma Jane i Mirandę w Podziemiu.
– Czyli co to daje?
– Jajco kurde- westchnąłem.- Hades się pomylił i jak mu to udowodnimy, to będzie musiał oddać życie, które zdobył w zamian, za tą sprawę, w której się pomylił.
– Nie mógłbyś być nauczycielem- skwitował Mike kręcąc z pogardą głową.- Beznadziejnie tłumaczysz.
Zacisnąłem zęby, żeby nie wybuchnąć. Kątem oka, widziałem, jak Oliwia wstrzymuje uśmiech. Widać, próbuje być poważna i opanowana jak na dorosłą osobę przystało. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że Oliwia jest jak Jane i Miri, przy Miku trudno było jej się nie uśmiechać. To oczywiste, że od razu polubiła chłopaka. Obie bliźniaczki, znały go od dawna i byli bliskimi przyjaciółmi. No, z Mirandą łączyło go coś więcej, ale Jane, traktowała jak brata. Ja tego nie widziałem, może dlatego, że czas, który spędziłem z Mikiem i Jane razem, to był czas, kiedy przynajmniej jedno z nas, było na cukierkowym haju. Emily najpierw nafaszerowała nimi mnie, potem Jane a na końcu Mika. Osobiście nie widziałem ich braterskiej więzi, ale słyszałem o niej w obozie. Widać, dziewczyny były bardzo lubiane tu i często o nich wspominają herosi. Mika z resztą też nie da się nie lubić. Oliwia widać też to zauważyło, bo ignorowała jego zbyt bezpośrednie wypowiedzi, nie pouczała za brak powagi w takiej sytuacji, tylko czasem nawet się uśmiechała.
Teraz przypatrywała się nam badawczo, co jakiś czas kręcąc głową rozbawiona. Jednak to rozbawienie szybko mijało i znów stawała się przygnębioną kobietą, matką, której ktoś odebrał dwie córki.
– Jeżeli udowodnicie Hadesowi błąd, będzie musiał oddać Jane i Mirandę- podsumował Chejron, widocznie zniecierpliwiony.
Pokiwałem głową i posłałem mu wdzięczne spojrzenie.
– Nie mogłeś tak od razu?- zapytał Mike, wykrzywiając twarz w grymasie niezadowolenia.- Ja wolę konkrety, a nie jakieś drobiazgi, o których gada Nathan.
– Jeszcze jedno słowo, a coś ci zrobię.
– Ta groźba była straszna, za pierwszym razem.
Córka Ateny przyglądała nam się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przypominała swoją mamę, gdy tak się patrzyła. Człowiek ma ochotę zejść jej z drogi i schować się pod łóżkiem już po jednym spojrzeniu. Ciekawe co sobie o nas myśli…
– No dobra, to wszystko. Wyruszycie po jutrze rano. Teraz pojedziecie ze mną, do mojego domu. Tam czeka na nas Nike, któ…- zaczęła mówić, ale Mike wciął się jej w słowo.
– O, jak fajnie. Możemy zadzwonić wcześniej i poprosić, żeby nie robiła tego kompotu z cebuli, co ostatnio?
– Wiem o czym mówisz, mój drogi- uśmiechnęła się do niego mama dziewczyn.- Pomyśl sobie, że znosiłam to dłużej niż ty.
– Dzielna jesteś.- Mike skinął z powagą głową i wyszczerzył się.
Oliwia wstała od stołu i podeszła do jednego z regałów, które stały pod ścianą równoległą do drzwi. Wzięła jedną książkę i otworzyła ją na jednej ze stron.
– Wyjedziemy stąd za godzinę- rzuciła w naszą stronę nie odrywając wzroku od stron księgi, którą trzymała w ręku.
Wymieniliśmy z Mikiem zdziwione spojrzenia. Chejron wyszedł do innego pokoju, więc staliśmy sami na środku salonu, czekając na jakieś polecenia, rady. Mike wzruszył ramionami i odchrząknął. Oliwia spojrzała na nas zdziwiona.
– A wy jeszcze tutaj?- spytała unosząc głowę.- No zmykać, zaraz wyruszcie na misję.
– Super! Uwielbiam misje! Po prostu je kocham- zawołał Mike i odwrócił się w stronę drzwi. Ciekawe co ten koleś ma w głowie. I czy w ogóle coś tam czasem jest…
Wsadziłem ręce do kieszeni i ruszyłem za nim. Brunet ochoczo szedł w stronę wyjścia, ale tuż przed nim zatrzymał się i obrócił na pięcie. Jedną ręką oparł się o framugę a drugą niepewnie przeczesał po włosach. Spojrzał wymownie na podłogę i zagryzł dolną wargę jak zawsze, kiedy nie wiedział co zrobić.
– Przepraszam, że niepokoję- rzekł uśmiechając się niepewnie.- Ale jest pewien mały szczegół…
– Tak? Jaki szczegół?- zapytała Oliwa przekładając stronę książki.
– Gdzie my tak właściwie idziemy?
O, fajnie, że spytał. Wreszcie coś mądrego.
Oliwia zamknęła książkę i posłała nam dość tajemniczy i zadziorny uśmiech.
– Idziecie do Ogrodu Hadesa. Po Kwiat Persefony, który rzekomo został skradziony.
Nie czytałam pierwszej serii, no może początki, ale to jest świetne! Ta rozmowa Mika i Nathana – istne cudo. Tylko się uśmiechałam do ekranu – normalnie jak moi cioteczni! Tylko, że oni by się głośniej darli, ale to szczególik… .
Pisz CD! Od dzisiaj masz nową czytelniczkę 😀 i tak, nadrobię pierwszą serię 😉
A jednak pierwszy dzień szkoły może być szczęśliwy!
Nawet nie wiesz, jak bardzo tego wyczekiwałam – wyczekiwałam, bo wiedziałam, że nie wytrzymasz i w końcu napiszesz następną część (czy może serię) 😀
(A tak wgl, przez ciebie mój strój galowy jest cały mokry, bo nie chciało mi się go zdejmować i oplułam się herbatą, widząc kontynuację moich ukochanych Bliźniaczek >.<).
'Kwiat Persefony' sama wymyśliłaś? Brzmi bardzo mitologicznie. Puszka Pandory, Kwiat Persefony, Labirynt Minotaura – o, jak się ładnie wtopił w tło ^^
Oliwia jak zwykle powala swoimi tekstami, Mike wciąż jest rozbrajający, a Nathan, no cóż… jest sobą!
A jeśli szlaban opóźni wysłanie cd, to wiedz, że znajdę twoich rodziców i wytłumaczę, że może on skutkować napadem wkurzonych fanów z widłami i pochodniami xD
Popieram i nie zaprzeczaj 😉
aj, dzięki :3 no ja nie mogłam wytrzymać. cieszę sie, że wam wszystkim sie podoba 😀 a co do odszukania moich rodziców to nie… mama chyba nawet nie wie o mojej działalności i pewnie niestety nie zgodziłaby się na to, bo nie ufa internetowi ;c więc jeżeli mam zostać, to proszę, zaniechaj tego zamiaru 😀
DZIKEKUJE WAM WSZYSTKIM!!!
Ann, ty wiesz, ty wiesz, na pewno wiesz… co ja o tym myślę 😀
Dwa słowa… A nie, jedno:
BOSKIE
Dziękuję nie mam więcej do powiedzenia, dobranoc
Heheszki 😛
Super. Bardzo podobają mi się twoje opka, są CUDNE!!!
Ciesze sie,ze wyslalas to wczesniej 😀
Chlopcy sa tacy uroczy,jak sie ze soba sprzeczaja xD
Oj, nie czytałam poprzedniej serii, ale już mi się podoba 😀 Świetny styl, ciekawa akcja, czego chcieć więcej? A kłotnie chłopaków rozbroiły mnie na łopatki. Chcę więcej!
Ja prdl, kobieto, ty to wiesz jak człowiekowi poprawić humor pierwszego dnia szkoły Nie dość, że wysłałaś rozdział, to ten rozdział zwala z nóg.
Jeju jak ja tęskniłam za tymi kłótniami o nic!!!!! Mike, jesteś moim mistrzem, uświadom to sobie xDDD Nathan, jesteś genialny, cb też kocham. Oliwia jest cudna. Współczuję jej, słuchać takich kłótni.
Śmiałam się niemal przy każdym słowie. Widziałam w głowie te obrazy i dusiłam się ze śmiechu na podłodze.
Jest, jest, jest, BLIŹNIACZKI POWRACAJĄ!!!! <3
NAWET NIE WIESZ JAK SIE SZCZERZĘ DO EKRANU PRZEZ CB!!! Kocham to!! To ocieka zajebistością, pomysłowością, humorem i wszystkim co uwielbiam 😀 Mike, jest tak cudownie zajebistą osobą, a Nathan tak cudownie słodką jak tak się kłócą <3
BLIŹNIACZKI POWRACAJĄ! <3 Nareszcie! Zrobiłas mi ogromną niespodziankę, kochana. Nawet nie wiesz, jak sie teraz szczerze do komputera ;ooo Mike mnie rozwalił a Nathan dobił. oni są boscy ;p
Świetnie piszesz! Dialog między chłopakami jest strasznie zabawny, prawie przez cały czas szczerzyłam się do komputera.