Co do błędów, one zawsze były i zawsze będą niestety polonistką nie jestem, a znaki interpunkcyjne to mój wróg publiczny numer jeden odkąd nauczyłam się pisać. Mimo upływu lat nadal nie darzymy się sympatią, więc za wszelkie braki z góry przepraszam. Jeśli chodzi o opisy uczuć wątpię czy są zadowalające, ale główną bohaterkę wzoruje na sobie, a ja nie potrafię własnych uczuć nazwać, a co dopiero opisać.
Mam nadziej, że po mino błędów, choć trochę się wam spodoba.
Rozdział I
Czyli jak poznałam per „Idiote”
Isabella
Czuje ból…
Nie tylko fizyczny.
Śnie, ale nie mogę się obudzić.
Czuje jak by coś rozrywało mi serce od środka.
Słyszę krzyki…
Ten ktoś cierpi ,czuje jego ból…
Próbuje się uwolnić, krzyczę, szarpie..
Próbuje za wszelką cenę się uwolnić i mu pomóc, ale nie mogę…
Czuje jak ciepła krew z moich nadgarstków kapie mi na kark, jestem bezsilna.
Kolejny krzyk, ta osoba jest mi bliska…
To jeszcze bardziej potęguje ból, świadomość, że ktoś bliski cierpi, a Ty nie możesz mu pomóc.
Ból narasta…
Zaraz będzie po wszystkim…
Nagle sen się zmienia, stoję w pięknym ogrodzi, a jakiś głos szepta:
-Uciekaj Izabel, uciekaj jak najdalej stąd.
Obudziłam się zlana potem, ten głos… było w nim tyle troski i czułości. Nikt tak do mnie nie mówił, nawet mój ojciec.
Wstałam z łóżka, założyłam chapcie i poczłapałam do łazienki. Usiadłam pod prysznicem, odkręciłam wodę i pozwoliłam łzom płynąć.
Co to był za głos?
I czemu wydawał się taki znajomy?
Tyle pytań kłębiło mi się w głowie, a na żadne nie znałam odpowiedzi.
Na dodatek ten sen, śni mi się co noc.
Tak samo za każdym razem czuje ten ból…
Swój i tej osoby…
Osoby, którą kocham, a nie mogę jej pomóc.
Pogrążona w swoich rozmyśleniach nie zauważyłam, kiedy znalazłam się w kuchni. Przy stole siedział mój ojciec ze swoją nową dziewczyną, była nawet ładne, no może nie liczyć kłów i metalowej nogi. Usiadłam i zaczęłam jeść płatki. (Izabel Ty idiotko!!! Kto normalny ma kły i metalową nogę ?!!)
Czekaj, co? Przyjrzałam się jeszcze raz kobiecie i faktycznie to było dziwne, tylko czemu wcześniej nie zwróciłam na to uwagi? Wstałam od stołu i wybiegłam z kuchni. Wpadłam do mojego pokoju, chwyciłam plecak, który zapakowałam już dawno na wypadek, gdyby ojciec znów za dużo wypił i musiałabym uciekać. W plecaku był najpotrzebniejsze rzeczy: ubrania, pieniądze, jedzenie, latarka i baterie. Mój ojciec podobno wcześniej nie pił, zaczął dopiero, gdy zostawiła go Mama, ale nie będę odbiegać od tematu.
Odwróciłam się i zobaczyłam ją/jego/to. Z wyglądu nie przypominała już tej kobiety, która siedziała u mojego ojca na kolanach, tam gdzie jeszcze przed chwilą były piękne blond loki teraz sterczały zielone strąki, niegdyś gładka, różowa skóra była zielona i pomarszczona. „Piękna” kobieta rzuciła się na mnie obnażając swoje jakże urocze kły. Mało myśląc rzuciła w nią lampą stojącą na biurku i zrobiłam ostatnią rzecz jak przyszła by normalnej osobie do głowy. Wyskoczyłam przez okno z drugiego piętra. Nie pytajcie jak przeżyłam upadek z 12 metrów, sama do końca nie wiem jak mi się to udało. Będąc już przy ziemi wykonałam fikołka i wylądowałam na dwóch nogach, cała i zdrowa bez choć by jednego zadrapania. I pomyśleć, że miałam tróje z Wf-u . Upewniłam się, że mam wszystkie kończyny na miejscu i zaczęłam biec, bez celu , przed siebie jak najdalej od tego domu i tej istoty. Nie wiem ile uciekłam może tydzień, albo dwa. Ukrywałam się w coraz to dziwaczniejszych miejscach. Niestety za każdym razem, gdy znajdowałam jakąś fajną kryjówkę znajdował ją jakiś stwór. Spotykałam coraz to dziwniejsze stwory: wężowe kobiety, ogromne psy. Te ostatnie były nawet słodkie, gdy by nie fakt, że chciały mi rozszarpać na strzępy.( Na fakt Izy pies wielkości ciężarówki jest taki uroczy). Raz nawet spotkałam faceta z rogami w samych majtkach. Ohyda… Długo tego nie zapomnę. Jak można paradować po Nowym Jorku w samych gaciach? Za każdym razem udawało mi się im uciec, ale wiedziałam, że długo nie dam rady uciekać. Z każdym dniem byłam coraz bardziej zmęczona i nie wyspana.
***
Siedziałam na Iroas Street, kiedy zobaczyłam całą bandę tych dziwadeł, a prowadził je nie kto inny jak dziewczyna/eksdziewczyna mojego taty. Zerwałam się i zaczęłam biec, tak jak wcześniej nie miałam celu, biegłam przed siebie, jak najdalej od nich. Wpadałam na ludzi, latarnie, kosze na śmieci. Potykałam się i upadałam, ale zaraz się podnosiłam i biegłam dalej. Nie wiem co mną kierowało: strach, chęć przetrwania,a może jedno i drugie. Biegłam, aż w końcu znalazłam się w ślepym zaułku, nie miałam dokąd uciec. Stałam tam całkiem sama bez możliwości ucieczki, sekundy zamieniały się w minuty, a minuty w godziny. Stałam tam i czekałam. Najdziwniejsze jest to, że nie czułam strachu, właściwie nic nie czułam, jak by ktoś wypompował mnie ze wszystkich uczuć.(Izy!! Jak byś na chwile przestała snuć te wywody to byś zauważyła, że ktoś ratuje Ci tyłek) Czy was też wkurza ten głosik w głowie, naprawdę czasem jest upierdliwy np.: kiedy myje zęby to słyszę :”jeszcze 40 sekund Izabel… Nie zapomnij o górnej szóstce..”, ale czasami faktycznie się przydaje np.: w takich sytuacjach jak ta, kiedy ja rozmyślam na tym ,iż zostałam pozbawiana uczyć, to on czepia się takich szczegółów, jak fakt, że ktoś próbuje mnie uratować. Nie widziałam mojego wybawcy ,bo był ukryty za kurtyną z pyłu. Widziała jedynie błysk miecza/noża/topora/pistoletu/latarki.(LATARKI? Naprawdę nie dziwie się, że Cię wywalali z wszystkich szkół) Mówiłam już, że ten głosik jest naprawdę irytujący? Dobrze, a wracając do tematu, kiedy ja tak sobie stałam i patrzałam jak ktoś mnie ratuje tuż przede mną pojawił się ten facio z rogami i dodam, znów był w samych majtach. Nie no czy on nie może chociaż raz się ubrać, a nie świecić swoimi bokserkami w króliczki.
Tego było za wiele wybuchłam śmiechem. No proszę was ludzie, jak można być tym złym goście który chce zabić bezbronną dziewczynkę i paradować w bokserkach w króliczki ?! Mój „oprawca” był zaskoczony moją reakcją na jego widok, co dało mojemu wybawcy element zaskoczenia i mój jak, że uroczy i słitaśny „oprawca” zamienił się w pył.
Z pyłu wyłonił się chłopak mniej więcej w moim wieku, był wysoki i dobrze zbudowany, miał blond włosy i niebieskie oczy, ale nie takie jak ja, moje był jasne i łagodne, a jego ciemne i przerażające. Było w nim coś tajemniczego, a zarazem pociągającego.(Blee… zaraz zwymiotuje) Szedł powoli w moim kierunku, a w ręku trzymał miecz(no i masz swoją latarkę pustaku),który dawał jasną poświatę w ciemnościach zaułka. Chciałam mu podziękować za uratowanie mi życia, lecz gdy tylko otworzyłam usta ogarnęła mną ciemność. Ostanie co pamiętam zanim zemdlałam to miecz zmierzający w moim kierunku. To był szczyt chamstwa jak można kogoś ratować, a później przyłożyć mu w łeb!! Obudziłam się z ogromnym bólem głowy, nade mną stał KOŃ, nie to był ten z mitologii greckiej.
Jak mu tam było?
Centucośtam…
Centurion…
Nie centaur.(Brawo dla naszej ślicznotki umie podstawy mitologii)
-Witaj, nazywam się Chejron. A Ty jak się nazywasz?
-Izabel..Izabel Shepard- odparłam słabym głosem-Gdzie ja w ogóle jestem?
-W obozie herosów-odparł jakiś facet siedzący przy stoliku za Chejronem-Hip Hip Hura kolejny bahor..to znaczy heros do niańczenia
-A Pan to kto?- zapytałam
-Pan D. Dyrektor obozu.
-Pan D. ? A co to niby ma być za imię?– Powie mi ktoś jak można nazywać się Pan D.?
-Jak śmiesz…-zaczął się podnosić, a ja nabrałam ochoty na surową rybę
(Wiesz co Izy spodziewałam się po tobie różnych rzeczy, ale nie tego, że wyskoczysz z jakąś surową rybą) O wypraszam sobie ja wcale nie wyskoczyłam z jakąś surową rybą, tylko jak się później okazało o mały włos nie zostałam zamieniona w delfina.
To takie małe hobby Dionizosa.
-Dionizosie spokojnie, Izabel chodź przejdziemy się postaram ci się to wszystko wytłumaczyć.
Wyszłam bez słowa za centaurem. Po drodze wytłumaczył mi, że greccy bogowie istnieją i przenoszą się z zachodnią cywilizacją, a obecnie przebywają w Ameryce.
-Chejronie, kim były te wężowe kobiety które mnie goniły?
-Drakiny.
– A te ogromne psy?
-Piekielne ogary, a dziewczyna twojego taty była empuzą.
-Skąd wiesz o niej?
-Moja droga ja wiem różne rzeczy.
-Aha-(Nie no Izuś bardzo inteligenta odpowiedź nie ma co)
– Posłuchaj Izabel ja teraz muszę iść na trening łucznictwa, przyśle kogoś kto Cię odprowadzi, poczekaj tu. Dobrze?
-Dobrze.
Rozstaliśmy się przy polu truskawek. Czekałam jakieś piętnaście minut ,gdy w końcu zaczęłam krążyć wokół grządek przyszedł jakiś chłopak, był ubrany w pomarańczową koszulkę i sprane dżinsy. Wyglądał na piętnaście, szesnaście lat nie więcej. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest moim całkowitym przeciwieństwem. Ja cicha i spokojna, on wesoły i energiczny.
-Hej jestem Jack, syn Apolla-powiedział i uśmiechnął się do mnie
-Hej, a ja Izabel-odpowiedziałam uśmiechając się
-Nieokreślona?
-Co?- odparłam wzburzona. Czy on mnie chciał obrazić?!
-Chodzi o to że nie wiadomo kto jest twoim boskim rodzicem- odpowiedział spokojnie, starając się ostrożnie dobierać słowa- To co Izy idziemy obejrzeć resztę obozu?
-Tak
Obóz był wspaniały, a Jack był wspaniałym przewodnikiem. Starałam się nie patrzeć na niego chodź wyglądał imponująco w tej pomarańczowej koszulce, która doskonale komponowała się z jego brązowymi oczami. Jego skóra wyglądała jak by wykąpał się w promieniach słonecznych…(Izy skończ z tymi wywodami przecież Ty się nie interesujesz chłopakami)
-Izy..Izabel-chłopak machał mi ręką przed twarzą-Jesteś tam jeszcze?
-Co? Tak, tak co mówiłeś?
-Mówiłem…-zaczął powoli wymawiając wyraźnie każde słowo-żebyśmy poszli na ognisko. Ok?
-Z wielką chęcią umieram z głodu.
Po drodze na ognisko spotkaliśmy dużo obozowiczów. Jack musiał być lubiany bo ze wszystkimi rozmawiał i żartował, ja raczej siedziałam cicho i co jakiś czas coś tam mówiła.(Brawo na pewno znajdziesz mnóstwo przyjaciół z takim nastawieniem) Byliśmy już prawie na miejscu,kiedy zobaczyłam go. Tego idiotę, który przywalił mi mieczem w łeb.
-Ty!- krzyknęłam
Zaczęłam przedzierać się przez tłum w jego kierunku, wiedziałam że wszyscy się na mnie patrzą dawniej uciekłam by jak najdalej stąd, ale teraz działałam pod wpływem emocji. Kiedy już do niego dotarłam nie wiedziałam co ja właściwie chciałam mu zrobić.(No właśnie Izy co Ty chcesz mu zrobić nakrzyczysz na niego? A może pogrozisz mu placem jak Pani w przedszkolu)To co się później stało było impulsem, z całej siły przywaliłam mu pięścią w twarz. Krew leciała mu z nosa a ja dyszałam z wciekłości.
Jak on śmiał mnie ogłuszyć ?!
Jakim prawem ja się pytam!!!
Może ma pustkę w mózgu, ale to go nie usprawiedliwia.
Ludzie parzyli się na to na mnie to na niego. Jedni byli zszokowani inni przerażeni.
No bez jaj że pierwszy raz ktoś komuś tu przyłożył, przecież podobno to był obóz herosów.
Czy oni nie powinni się bić o byle co?
-Izabel-ktoś złapał mnie za rękę-Chodź Izy, idziemy.- Jack pociągnął mnie w stronę ogniska.
Poszłam za nim chodź nadal byłam wciekła. Jak ten imbecyl, dupek ,idiota, analfabeta jebany śmie mi się pokazywać na oczy, po tym co zrobił?
Trzeba być niezłym durniem, żeby się tak zachowywać. Chwila… On jest durniem… Mega durniem.
Reszta obozowiczów otrząsnęłam się z szoku i ruszyła za nami w stronę ogniska. Usiadłam z Jackiem i z częścią jego rodzeństwa. Jego rodzeństwo było nawet sympatyczne. Jedna z sióstr blondyna, Katniss powiedziała nawet, że mogłabym być ich siostrą, gdyby nie te włosy, gdy to mówiła syn Apolla wyglądał jakby zjadł kilogram cytryn. Po paru minutach przygalopował Chejron.
-Witajcie zanim zaczniemy parę ogłoszeń. Po pierwsze bitwa o sztandar jednak się odbędzie.
Nie wiedziałam co to zbytnio jest, ale musiało być bardzo popularne bo wszyscy zaczęli przekrzykiwać się nawzajem. Nie no bomba wylądowała w jakiś obozie dla innych inaczej z jakimiś debilami, którzy na słowo bitwa dostają małpiego rozumu. Porażka… Trochę trwało zanim centaur zdołał ich uciszyć.
-Po drugie mamy nową obozowiczkę-dał mi znać żebym do niego podeszła – Izabel…
Nie skończył, a mnie ogarnęła czerwona poświata. Wszyscy zamarli tak jak parę minut temu gdy przywaliłam temu idiocie od siedmiu boleści. Spojrzałam w dół i nie zobaczyłam moich dżinsów tylko granatową sukienkę bez ramiączek sięgającą aż do kolan. Do tego miałam kremowe szpilki(to chyba jakaś pomyłka Izy przecież ty nie chodzisz nawet w butach w podeszwie grubszej niż pięć centymetrów, a co dopiero w szpilkach) oraz sztylet powieszony na srebrnym łańcuszku. Wyciągnęłam go, był piękny na ostrzu miał wygrawerowany napis: αφιέρωση- poświęcenie przetłumaczyłam chodź nie znam greki. Ludzie ratunku ja znam grekę, a na dodatek mam na sobie sukienkę w której widać mi nogi. Boże… Bogowie schowajcie mnie gdzieś.
-Witaj Izabel Shepard- centaur skłonił się nisko a w jego ślady poszła reszta obozowiczów-Córko Afrodyty, pani gołębic, bogini miłości.
(To jakiś żart. Naprawdę bardzo śmieszne haha. Izy Ty i miłość jak ty nawet nie potrafisz się do chłopaka odezwać co dopiero go podrywać)
Jessy
Rano Chejron wezwał mnie do Wielkiego Domu i powierzył misje.
-Masz ją tu przyprowadzić całą i zdrową. Zrozumiałeś?
– Tak, cała i zdrowa. Rozumiem.
Szukałem jej bardzo długo trzeba przyznać potrafi się ukryć. Kiedy ją w końcu znalazłem goniło ją stado potworów, musiała być dzieckiem kogoś z Wielkiej Trójki skoro jej zapach aż tak je przyciągał. Torowałem sobie do niej drogę, w końcu ją zobaczyłem była piękna. Miała jasną skórę, która idealnie kontrastowała z jej ciemnymi jak sadza włosami, oczy były ogniwem spajającym te dwa światy, były błękitne jak ocean ciepłe i łagodne. Chciała coś powiedzieć, ale uderzyłem ją płazem miecza w głowę i osunęła się w mojej ramiona.(Jessy co Ty do diabła wyprawiasz po cholere jej przyłożyłeś mogłeś przecież z nią porozmawiać) Wziąłem ją na ręce i zniosłem do obozu.
-Jesteś już Jessy. Na gacie Hadesa co jej się stało?
-Dostała mieczem.
-Od kogo?
-Ode mnie.
-Że co? Jak mogłeś ją ogłuszyć?!
-Po dobroci by nie poszła, przynajmniej nie ze mną.
-Do diabła Jessy jesteś synem Morfeusza nie mogłeś jej uśpić, musiałeś konicznie jej przyłożyć?
– W sumie mogłem, nie pomyślałem o tym, ale następnym razem będę pamiętał.
-Połóż ją tutaj i idź do domku.
Nie wiem o co mu chodzi, przecież wie że ja pierw robie później myślę. Przez to właśnie większości obozowiczów uważa mnie za dziwaka. Powinienem być spokojny i opanowany w końcu jestem synem Morfeusza, większości mojego rodzeństwa ciągle śpi. Ja jestem wyjątkiem wszyscy się mnie boją odkąd pobiłem się jednym z synów Aresa, a ten trafił na miesiąc do szpitala. Wtedy wszyscy myśleli że jestem synem Aresa to by się zgadzało byłem impulsywny i porywczy. Aż tu nagle Ta-dam jestem synem Morfeusza boga snów. A kiedy ojciec mnie łaskawie uznał? Jak zasnąłem na ognisku. No tak w końcu zrobiłem coś godnego syna Morfeusza. Zasnąłem. Od tamtej pory nikt ze mną nie rozmawia, wszyscy traktują mnie jak wybryk natury. Jedynym wyjątkiem jest Rose, córka Dionizosa. Rose trenuje ze mną i spędza każdą wolną chwile. Jest nawet ładna ma długie blond loki i niemalże fioletowe oczy.
Tego dnia kiedy wyruszałem na misje przyszła się ze mną pożegnać.
-Powodzenia-powiedziała i pocałowała mnie w policzek po czym cała w skowronka ruszyła w stronę domków
Od tego poranka minął tydzień myślałem, że przyjdzie mnie przywitać ale się myliłem. Miałem nadzieje, że spotkam ją na ognisku, więc ruszyłem ze wszystkimi w stronę ogniska. Byłem już prawie na miejscu kiedy usłyszałem krzyk jakiejś dziewczyny.
– Ty!
Nie wiem czemu ale wiedziałem ,że chodzi o mnie odwróciłem się w stronę z której dobiegał krzyk dziewczyny.
To ona! Ta dziewczyna którą przyniosłem do obozu szła w moim kierunku. Wyglądała jak by chciała kogoś zamordować. Bogowie na jej widok nawet Ares by uciekł, ale i tak wyglądała jak Afrodyta, idealna w każdym calu.( Cholera Jessy weź Ty się chłopie ogarnij gadasz jak te debile od Afrodyty)To co zrobiła chwile po tym jak do mnie podeszła zdziwiło mnie najbardziej. Normalny człowiek jak ktoś mu ratuje życie to dziękuje tej osobie a nie rozwala jej nos. Oczywiście ona musiała wybrać te drugą opcje. Krew leciała mi ciurkiem z nosa. Wiedziałem, że wszyscy patrzą się na nas i czekają aż nowa obozowiczka wyląduje w szpitalu tak jak parę lat temu chłopak od Aresa. Jednak było w niej coś takiego, że chodź bym nie wiem jak chciał to nie potrafiłem jej oddać. Stałem tak wryty w zimie jak kołek i patrzyłem się na nią. Chciałem ją przeprosić za to że ją ogłuszyłem, ale przyszedł jakiś koleś od Apolla i zabrał ją na ognisko. Nie mając innego wyjścia ruszyłem z resztą obozowiczów za nimi. Obozowicze mieli miny jak by zobaczyli Hadesa w różowych bokserkach. Nie dziwie im się sam też byłem w szoku to była pierwsza osoba która mi przyłożyła i nie wylądowała w szpitalu. Usiadłem jak najdalej od nowej. Po paru minutach przybył Chejron.
-Witajcie zanim zaczniemy parę ogłoszeń. Po pierwsze bitwa o sztandar jednak się odbędzie . Po drugie mam nową obozowiczkę.
Czarno włosa podeszła niego
-Izabel…
Centaur zaniemówił zresztą jak wszyscy tam gdzie jeszcze przed chwilą stała Izabel w swoich dżinsach i wojskowej kurtce teraz stała Izabel w granatowej sukience bez ramiączek, kremowych szpilkach i przewieszonym sztyletem. Włosy miała przeplecione złotem, a niebieskie oczy podkreślone czarną kredką.
-Jest piękna.
Dopiero po paru sekundach zorientowałem sie że powiedziałem to na głos. Paru obozowiczów popatrzało się na mnie( no brawo Jessy już Cię uważają za idiote a Ty wyskakujesz z czymś takim siadaj na dupie i zamknij jadaczke)
-Witaj Izabel Shepard- centaur skłonił się nisko a w jego ślady poszła reszta obozowiczów-Córko Afrodyty, pani gołębic, bogini miłości.
Córka Afrodyty wyglądała na zdziwioną. Podeszła do mnie chwiejnym krokiem i usiadła obok mnie.
O co jej znowu chodzi przyszła mnie zadźgać tym sztyletem? Czy jak?
Izabel
(Dobra Izy jesteś córką Afrodyty nie panikuj. IZY rusz się do jasnej cholery a nie stoisz jak słup soli!!) Ruszyłam przed siebie i zamiast usiąść obok Jacka tam gdzie wcześniej usiadłam koło tego chłopaka, który mnie tu przyniósł. Sama nie wiem czemu do niego podeszłam po prostu coś mi kazało do niego iść.
– Cześć.- zagadnęłam nieśmiało
-Cześć.
-Jestem Izabel, przepraszam że rozwaliłam Ci nos.
– A ja Jessy. Nie ma sprawy, to ja powinienem Cię przeprosić za to że Cię ogłuszyłem. A tak między nami niezły prawy sierpowy.- uśmiechnął się do mnie łobuzersko
– Dziękuje.-czułam jak policzki mi płonął- Wiesz jak chcesz mogę Ci pomóc z tym nosem.
-Jak?- zapytał zdumiony
-Sama nie wiem-odparłam zgodnie z prawdą(Prawdo mówna się znalazła)
Dotknęłam jego policzka, poczułam przyjemne mrowienie
w palcach, a cała krew znikła z jego twarzy.
-Jak Ty to…
Nagle poczułam jak ogarnia mnie chłód. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje słyszałam słowa wypowiadane moim głosem, ale te słowa nie były moje:
Dwa wyjątki los złączy
Trzeci to przypadek
A czwarty zagadka
We czterech wyruszą
W troje powrócą
Zdrady doznają
Wino przeleje czarę goryczy
Dziecię gołębicy wyboru dokona
Zdradę wybierze czy miłości dozna
Łzy cenniejsze są od słońca
Świat w wiecznym śnie pogrążony
Blaskiem słońca obudzony
Ostatnie co pamiętam zanim zemdlałam to że Jessy mnie podtrzymywał żebym nie upadła.
Świetne opko. Już lubię Izabel, chociaż jako dziecko bogini miłości jej sobie nie wyobrażałam… Czekam na CD
Kilka przecinków zabrakło, czarnowłosa pisze się razem. Coś chyba tam jeszcze było.
Kate już dobrze powiedziała – wielka zmiana. Powinnaś jednak jeszcze dodać opis wyglądu jej kuchni, obozu i Chejrona, bo co mi z tego, że wiem, że ma do połowy tułów kucyka Pony? Może jeszcze podkreśl mocniej uczucia, ale już o niebo lepiej, przemyślenia są. Jedynie powinnaś zrobić z niej większego niedowiarka. ,,to nieprawda! Kłamsto, wcale nie!” Tak ludzie zazwyczaj reagują, albo jeszcze gorzej na wiadomość o bogach. No dobra, pisz CD!
Hah, Izabel jest podobna do mnie 😀 tylko że ja bym wybuchnęła histerycznym śmiechem gdybym się dowiedziała że jestem córką Afrodyty, ale to taki drobny szczegół 😛
Znalazłam przecinki, dwa błędy gramatyczne (,,szepta” – ,,szepcze” i ,,patrzałam” – ,,patrzyłam”), ale jak na początek jest naprawdę nieźle, widać że masz na to pomysł.
No i czekam na cd 😉
Super opko nie moge sie doczekac kolejnej czesci pisz jak najszybciej
Do dlugosci sie nie przyczepie bo to chyba jedno z najdluzszych opek 😉 Juz lubie Izabel! Do bledow interpunkcyjnych sie nie bede przyczepiac bo ich nie lubie-jak sadze- tak samo jak ty 😉 Czekam z niecierpliwoscia na ciag dalszy
Opowiadanie wcale nie jest aż takie złe.
Znalazłem kilka literówek typu:
Moje policzki płonął- moje policzki płonęły.
Nie ma sensu wypisywać wszystkich, bo wystarczy, żebyś wiedziała, że robisz te błędy. Najlepiej będzie jeśli włączysz autokorektę/ przeczytasz kilka razy przed wysłaniem/ znajdziesz osobę do sprawdzania.
Poza tym przydałoby się o wiele więcej opisów ludzi (te, które tu były, choć było ich dość mało, były naprawdę dobre), miejsc, uczuć i przeżyć wewnętrzynychy, a poza tym więcej przemyśleń. Zwolni to akcję, która u ciebie pędzi.
@Pepsi_Cola To opko wcale nie jest jednym z najdłuższych. Ma niby 12 stron, ale zgrubioną czcionką i z dużymi odstępami pomiędzy linijkami.
Zresztą najdłuższe opka tutaj są rzędu 50 stron, XD.
Fajny rozdział choć niezbyt przepadam za Afrodytą.
Nazwisko wziełaś gry mass efect, tak?
Czekam na CD
Ja także nie przepadam za tą boginią, ale jak bym napisał, że jest dzieckiem Apolla to by było mało ciekawe… Nie nazwisko wziełam z ksiażki 😀
Ooo, poprawiłaś się. Co prawda, twoje opowiadanie nie jest jeszcze idealne, ale nie jest też dramatycznie. Zwolnij trochę z akcją i rozbuduj opisy – jest ich najzwyczajniej za mało. Dialogi są trochę za suche, mogłabyś dodać do nich opis sytuacji, w której zostały wypowiedziane (np. zamiast:
-Piękny dzisiaj dzień.
Napisz:
-Piękny dzisiaj dzień.- powiedziałam, znacząco spoglądając na chłopaka.
Nie brzmi lepiej?) Oprócz tego, zapominasz o zmiękczeniach (chce, zamiast chcę) oraz czasem znajdzie się tam u ciebie jakaś literówka. Co do treści – miałaś ciekawy pomysł, teraz go dopracuj. Czekam na cd.