Z dedyką dla Hestii i Avery.
Rozdział VIII
,,Jak zwalił się na mnie grad mieczy”
,,Są tylko dwie siły na świecie: miecz i rozum; na dłuższą metę miecz zawsze ulega rozumowi.”
Napoleon Bonaparte
Witajcie! Jeszcze żyjecie? Ja też. Jestem wreszcie w obozie. Tylko nie wiem, czy płakać, czy dziękować. Jak na razie spotkałam syna Zeusa i córkę Afrodyty, Chejrona i pana D. oraz sterroryzowałam dzieciaki Hermesa. Do tego moi przyjaciele są dziwnie milczący, a Głos nadal mnie męczy. To się nazywa mienie szczęścia, no nie?
Pozdrawiam, jeszcze żyjąca i dalej wredna, Amelia.
Nagle poczułam, że ziemia zaczyna się trząść… .
Było to tak jak na jakieś ruchomej platformie – utrzymanie się na nogach sprawiało spory problem. Chwiałam się, niepewna, co takiego się dzieje. W tle słyszałam zaskoczone lub przerażone krzyki.
Po chwili wszystko ustało.
Tak po prostu. Bez żadnego alarmu.
Wystraszona, rozejrzałam się. Ale wszystko było w porządku. Domki dalej stały na swoim miejscu, las tak jak wcześniej wyglądał niczym z jakiegoś horroru. Słońce nadal świeciło pełną parą, chmury leniwie sunęły po niebie.
Jedynie po obozowiczach dało się dostrzec, że coś było nie tak. Niektórzy leżeli na ziemi, inni w rękach trzymali miecze (dziwne) i rozglądali się jakby ktoś miał się na nich za chwilę rzucić (jeszcze dziwniejsze), albo wystraszeni rozglądali się.
Ja się zaliczałam do tej trzeciej kategorii.
– Mel, wszystko OK? – zapytała mnie ta Pięknisia, którą spotkałam w tym białym budynku.
Jej srebrne włosy były rozpuszczone. Teraz na policzkach nie miała jednak rumieńców. Przygryzała swoją wiśniową wargę. Błękitne oczy ukazywały za dużo białka, z czego wywnioskowałam, że także to wszystko sprawiło, że nie czuła się pewnie.
Pokiwałam głową, próbując złapać równowagę.
Dziewczyna złapała mnie delikatnie za ramię. Jej skóra była zimna, ale delikatna.
Niczym atłas.
Przez parę sekund pomagała mi utrzymać się na nogach. Byłam jej za to ogromnie wdzięczna.
– Co się stało, jak uważasz? – zapytała mnie.
– Nie wiem. Ale to było trzęsienie ziemi.
,,Wow, Amelia, jaka hipoteza” – zawarczałam na siebie w myślach.
– Dobra, olejmy to. Po co się zadręczać? Jeszcze zmarszczek dostaniemy. – skrzywiła się.
Delikatnie się uśmiechnęłam.
– Jestem za.
– Ja też. – Ada wyszczerzył się do nas.
Nie zauważyłam, kiedy do nas podszedł razem z Cass i Jake”iem. Mój przyjaciel (jak to on) szczerzył się. Jake patrzył na nas badawczo. Cass natomiast całą swoją uwagę skupiła na Pięknisi. Wpatrywała się w nią morderczym wzrokiem.
– Ada, może poszedłbyś po wyjaśnienia do Chejrona, co się chwilę temu działo? Razem z Rudą, oczywiście. A ja z Mel i Jake”iem wybierzemy Mel miecz. – Pięknisia nieźle układała plany.
Ale dlaczego miałabym iść z nią i Jake”iem, a nie z moimi przyjaciółmi?
Choć ona nie była chyba taka zła.
Ale zapytałam tylko:
– Kto to ruda?
– Cassidy, kochanie. – odrzekła z cudnym, perlistym śmiechem Pięknisia.
Ja kochaniem?!
– Jak mnie nazwałaś?! – wytrzeszczyłam na nią oczy.
Zmieszała się.
Ale to syn (cytuję) ,,starego piorunochronna” przemówił:
– Nie bierz tego do siebie. Maja mówi tak do każdego.
Więc srebrnowłosa ślicznotka nazywa się Maja. Całkiem ładnie. Kiedyś moja stara, porąbana nauczycielka historii kazała nam się nauczyć znaczeń imion, nie pytajcie dlaczego. Później się okazało, że była chora na taką dziwną przypadłość. Ale to długa historia. Jednak z tego, co pamiętam Maja oznacza osobę wrażliwą, którą łatwo zranić.
– Chcesz to mogę na ciebie mówić Mel – odezwała się nieśmiele Maja.
– Na nią mogą tak wołać tylko przyjaciele. – syknęła Cass.
Zdenerwowałam się. Maja była naprawdę miła. Dlaczego Cass zachowuje się wobec niej podle?
– Do Twojej informacji Cass, to ja wybieram, kto może jak mnie nazywać. – zgromiłam ją spojrzeniem. ,,Rudej” odebrało mowę. Tak samo Adzie. – I jasne, możesz na mnie krzyczeć Mel. – z bananem na twarzy spojrzałam na Maję.
Ta aż pisnęła i zaczęła swój monolog:
– Ale sweetaśnie! Tak bardzo się cieszę! Bo wiesz, ty możesz na mnie mówić Majeczka! Oczywiście, jeśli chcesz! A wiesz, później możemy polecieć do mnie do domku, no rozumiesz, masz krew we włosach i w ogóle, trzeba ją zmyć! Ale na początek pójdziemy po miecz. A Jake”a bierzemy dlatego, że walczy najlepiej z obozu! Z pewnością weźmiemy dobrą broń, dzięki niemu! – Maja pociągnęła mnie i zaczęłyśmy iść na zachód. Jake kroczył obok nas, z delikatnym uśmiechem. Moi przyjaciele nawet się nie ruszyli. – Och, a może potem zrobimy sobie paznokcie! Lub kupimy sobie jakieś ładne ciuchy! Te dzieciaki Hermesa, które terroryzowałaś potrafią zwiewać z obozu, wiesz?! Możemy też… .
– Kobieto, oddech! Zapowietrzasz się! – krzyknęłam, zakończając jej tyradę.
Ale nie na długo:
– Niedługo bal z okazji sojuszu bogów Olimpijskich, rozumiesz to?! Kupimy sobie sukienki! Tobie weźmiemy jakąś ładną, nawet bardzo. Ale nie może być ani biała ani czarna ani w żadnych jaśniejszych kolorach. No wiesz, jesteś blada, musisz więc nosić soczyste kolory. A oczy masz przepiękne! Prawda, że ma piękne oczy, Jake?! – spytała ciemnowłosego.
– Muszę na to odpowiedzieć? – zapytał zażenowany do ostateczności.
Widząc jego reakcję, luknęłyśmy na siebie z Mają i zachichotałyśmy.
Zabił nas spojrzeniem.
W towarzystwie tej dziewczyny czułam się świetnie. Jej gadanina była fajna i dobrze się słuchało tych różnych zastanowień.
Szłam obok niej i syna…eee…tego, no tego od piorunów! Och, wiecie o kim mówię!
Pogoda była piękna, nogi jakiś cudem przestały mnie boleć. Ptaszki ćwierkały. Głos mnie nie nawiedzał.
Może ten obóz nie był taki zły?
Moje przemyślenia przerwała mi Maja:
– Będziesz wyglądała wspaniale w zimnych barwach. Fiolet, niebieski, zieleń. O i… . – tym razem Jake jej przerwał:
– Wchodzicie, czy dalej będziecie gadać o tych beznadziejach? – był wyraźnie zirytowany.
Stał przed małą szopą z metalu. Nie posiadała ona okien, jedynie prostokątne, wąskie drzwi z szarą klamką.
Bez czekania na odpowiedź, otworzył je i wszedł tam. Za nim wkroczyła Maja.
Cicho westchnęłam i weszłam za nimi.
Było tam zimno. Pachniało metalem. Mnóstwo mieczy i łuków było ułożone od najmniejszego do największego. Dzidy leżały oznaczone kolorowymi nalepkami. Wszystko błyszczało niebezpieczne w półmroku. Miejsce te charakteryzowało się tym, że wyglądało tak jakby mieszkał tu jakiś pedant.
Czyli było sterylnie czysto.
Czułam tu się nie na miejscu. Poruszałam się z nogi na nogę czekając, aż któreś z nich coś powie.
No dobra, czekałam aż Maja mi to wytłumaczy.
Ale oni nie zwracali na mnie uwagi.
Zamiast tego Jake czegoś szukał, a Maja wpatrywała się w niego zaciekawiona z pewną dozą… czułości?
Miałam rację od samego początku.
Leciała na niego.
Czarnowłosy po chwili odwrócił się do mnie. W ręku trzymał ostry miecz ze złotym rękojeściem.
Podał mi go.
Nie przyjęłam.
– Człowieku, potrafię zranić się ołówkiem, a ty mi dajesz to coś?! – nie wierzyłam własnym oczom.
– Posłuchaj, Mel, on jest potrzebny po to, abyś mogła się bronić przed potworami. Zamachnij się nim. Muszę sprawdzić, czy jest dobry. – poinformował mnie, spokojnie.
A niech idzie do diabła!
* * * * * * *
Osiemnaście mieczy, piętnaście sztyletów później byliśmy wykończeni. Przynajmniej ja i Maja. Ale ona mogła przynajmniej posiedzieć oparta o ścianę. Mi Jake nie pozwalał. Na początku się go nie słuchałam, ale kiedy ,,przez przypadek” rzucił jeden z noży tuż obok mojej głowy, zdecydowałam się być grzeczniejsza. On sam był ni to zirytowany, ni to wkurzony. Chyba nie mógł się zdecydować.
Kiedy z kolejnym mieczem mi się nie powiodło wypuścił piękną wiązankę przekleństw.
Walnęłam go.
– Wyrażaj się ładniej w obecności dam.
– Jakich dam? Nie widzę żadnych. – mruknął, a kiedy się odwrócił do mnie tyłem zaczęłam udawać, że mówię to samo co on przed chwilą, a obok poruszałam ręką jakby niby jadaczką.
Maja zachichotała.
Wystarczyło przelotne spojrzenie na srebrnowłosą i ta dam! Jake stał do mnie przodem. Denerwowało mnie, że poruszał się tak cholernie bezszelestnie.
Idiota popchnął mnie. Oczywiście lekko.
Ale tyle wystarczyło, żeby mnie zdenerwować.
Odepchnęłam go mocno. Z hukiem poleciał na dzidy.
Nie ruszał się.
Przerażona, podbiegłam do niego razem z Mają.
A on?
Złapał mnie za kostkę, gdy miałam się nad nim pochylić. Przez to wylądowałam tuż obok niego na twardych dzidach.
Zaczął mnie łaskotać.
Wybuchnęłam śmiechem i błagałam go, żeby przestał. Miałam okropne łaskotki.
Niespodziewanie na łby zaczęły spadać nam sztylety.
Zasłoniłam głowę rękami i zacisnęłam powieki.
Po chwili zabrałam ręce i otworzyłam oczy.
Wtedy dalej nieco oszołomiona tym, co się chwilę temu stało, dostrzegłam pod nogami mały mieczyk.
Ciemny sztylet, w kolorze czerni wpadającej w granat zainteresował mnie.
Wzięłam go do ręki.
Był chłodny i chropowaty w dotyku.
Oraz świetnie wyważony.
Nareszcie!!!
Nagle przed oczmi pojawiło mi się oślepiające światło. Nie mogłam odwrócić wzroku.
Wtedy to zobaczyłam… .
Z góry uprzedzam, że te małe trzęsienie ziemi było mi potrzebna do 10 części. A w następnej sporo się wytłumaczy.
Błędów nie znalazłam >.< więc nie mam co Cię o nie męczyć [ tak nie może być, bo się rozleniwie i co będzie? xD] Opko mi się podoba i podoba mi się czas w jaki. je piszesz, a więc 5+ za całokształt :D. Tak wgl to mi nie chodziło w moim wczorajszym komencie, o miłość, tylko o inne połączenie 😉 Ale nie powiem zanim się nie dowiem, bo jeśli mam rację to komuś zepsuję radoche :P. Kłaniam się za dedykację i jak nie będzie szybko CD to naślę na Cibie upitego Pana D. a to się dobrze nie skończy
Co? Uznali ją wreszcie? Czy to inne dziwne zjawisko?
Nie lubię Maji. Wydaje mi się podejrzana. Jak wszystkie zbyt miłe postacie. A co do Jake’a… Mam wrażenie, że ją lubi. Trochę mi było szkoda Ady i Cass, kiedy Mel poszła z córką Afrodyty. Ze zniecierpliwieniem czekam na cd, bo chce się dowiedzieć o co chodzi z tym światłem 😀
Buahuahuahuahua! Mam wredny humor i z wielką przyjemnością napiszę jakie były błędy.
1. Powtórzenie „rozglądali się”.
2. Jak się mylę to przepraszam ale w niektórych wypowiedziach typu „Blablabla. – blabla.” nie powinno być pierwszej kropki.
3. Po trzecie… no i tu mnie zagięłaś, bo skończył mi się humorek i nie chcę mi się sprawdzać dalej 😉
Super opko, czekam na CD
Cuuuudownie 😀 Muuuuuuuszę przeczytać cd! (rany, zachowuję się jak wściekła krowa 😛 ) U-w-i-e-l-b-i-a-m twoje opka 😉