,,Tyrania człowieka słabego jest mocniejsza niż tyrania mocnego.”
Anka Kowalska
Siemanko! Co u Was? U mnie źle. Dalej wzdrygam się na myśl o tym dziwnym śnie, który mnie nawiedził. Ale teraz jestem w obozie! tak mi się przynajmniej zdaje – zamdlałam przed wejściem do niego. No dobra, muszę skn.
Papatki! Życzę Wam, abyście nigdy nie przeżyli tego, co ja.
Amelia
,, Do jasnej cholery, Amelio Avili! Rusz swój święty tyłek i wstawaj!”
Zamknij się Głosie! Ja nie żyję! Nawiedzasz mnie nawet w Hadesie?! Z jakie grzechy!!!
,,Żyjesz, ofiaro losu! Tylko zemdlałaś!”
Jak to?
,,Twój przyjaciel, Ada, uznał, że byłaś zmęczona i walnął cię małym kamieniem w głowę. Padłaś jak długa.”
Oni też byli wykończeni! Dlaczego to ja dostałam?
,,Przed zemdlę-ciem gadałaś ze mną. Pamiętasz?”
Uwierz, twojego koszmarnego głosu nie zapomnę do końca swoich dni.
,,Odpowiedzi do mnie mówiłaś głośno.”
Ups!
,,Tak. Ups. Kontynuując jesteśmy w Obozie. Właśnie rozmawiają o Tobie, więc jeśli chcesz coś usłyszeć, to lepiej dalej udawaj, że nie kontaktujesz.”
OK. Ale teraz się zamknij! Ja tu będę podsłuchiwać!
,,Mam nadzieję, że nigdy nie przypominałam za bardzo teraźniejszej Ciebie.”
Czego nie rozumiesz ze słowa cicho?
Na reszcie zamilkła.
Leżałam na czymś twardym i niewygodnym. Kręgosłup wręcz krzyczał: ,,Błagam, przewróć się na brzuch!” Powieki dalej trzymałam mocno zaciśnięte, tak samo jak usta. Mój nos drażnił zapach kadzidełek i winogron. Ble, jak ja nienawidziłam tych rzeczy! W tle pokoju słyszałam cichą, klasyczną muzykę i z trudem powstrzymałam odruch o nazwie ,,Wrzeszcz ile wlezie, żeby to wyłączyli.” Nagle usłyszałam:
– Poinformowaliśmy ją o byciu herosem, ale chyba nie uwierzyła i dziwn… – to był z pewnością Ada. A buzie na stówę zatkała mu Cass. Jak ja uwielbiałam tą dziewczynę! To dobrze, że nie pozwoliła Adzie gadać na lewo i prawo o moich różnych zachowaniach.
Ale i tak ich zatłukę.
– Melia, jak to każdy zareagowała tak jakby to wszystko było jednym wielkim kawałem. Czyli normalnie. – Cass i jej kłamstwa znowu w akcji!
– Znalazła moją Lanusie. Jak i kiedy? – ten głos należał do jakiegoś nieznanego mi chłopaka. Wręcz widziałam jak płacze.
Brat Lany? Chłopak? Przyjaciel?
Kiedy pomyślałam o mojej koleżance z trudem powstrzymałam się od krzyku. Dalej przed oczami miałam ją we krwi… .
– Podobno w toalecie na lekcji Angielskiego. – odpowiedział Ada.
– Kto jej to zrobił?! Kto mógł zrobić takie rzeczy Lanie?! Może jakiś potwór, albo… . – tym razem dziewczyna. Była wściekła – podnosił głos, a w jej tonie dało się usłyszeć jad.
– Nie, wyczulibyśmy jakąkolwiek zmorę. – oświadczyła Cass, bardzo pewna siebie.
Kurde! A pani Eleny to nie wyczuli! Mojego osobistego Lucyfera!
– Cóż, trzeba odnaleźć tego stwora, który jej to zrobił. Ale na razie przedyskutujmy coś jeszcze. Jej koszmar, o którym wypominaliście. – rzekł starszy pan.
CO?! Tych dwoje idiotów powiedziało o nim?!!! Dobrze, że im nie wspomniałam o pustynnym!!! Ale zmieniam plan: zamiast od razu ich zabić, to najpierw będą tortury, a dopiero potem śmierć.
– Musimy tego słuchać? A tak w ogóle niech ta dziewczynka złazi z mojej kanapy! – zaczął zrzędzić jakiś facet. Ale sknera! Żal mu dla mnie tej betonowej kanapy?! To zabieraj ją! Na podłodze było mi wygodniej niż na niej!
– Panie D., Melia jest na razie nieprzytomna i nie możemy jej zwa… . – Adzie znowu przerwano:
– Nieprzytomna?! Ona nas podsłuchuje od dobrych pięciu minut, jeśli nie więcej! – Boże! Skąd Sknerus to wiedział?!
Zapanowała cisza. Byłam pewna, że wszyscy się na mnie lampili. Ofiary losu! Ja nie miałam zamiaru się ruszyć!
– AMELIA, WSTAWAJ!!! DZISIAJ SZKOŁA!!! – Cass wydarła mi się do ucha. Mimowolnie krzyknęłam zaskoczona i spadłam z tego co udawało kanapę.
Upadek był dość bolesny – podłoga została wykonana z kamiennej płyty. Ale i tak była wygodniejsza od kanapy!
Podniosłam obolała głowę. Znajdowałam się w salonie wykonanym w stylu renesansu. Mnóstwo staroświeckich mebli ułożone było w totalnej harmonii. Na środku stał stół od pingponga. Siedziała przy nim grupka nastolatków. Tak, dobrze usłyszeliście. Te łamagi przy nim siedziały, a nie grały. Pili też cole light i mieli na sobie pomarańczowe koszulki. Wpatrywali się we mnie z lekkim przerażeniem, choć na twarzach niektórych malowało się też zaciekawienie.
– Bezczelna!!! Niby podłoga jest wygodniejsza od mojej kanapy?! – Sknera numer 1 znowu gada!
– Sknera?! Ja, sknerą?! – on mi czytał w myślach, czy co?
Spojrzałam na niego. Niski, pulchny facet z czarnymi włosami i zaczerwienionym nosem oraz policzkami. Jego fioletowe oczy jarzyły się dziwnym blaskiem. Ubrany był w wyzywający kostium a’la tygrys. Leżał rozłożony na starym fotelu i łypał na mnie.
– Cóż, tak. Żałuje pan kanapy dziecku. Uważam, że jest pan Sknerą równie dużym, co Sknerus McKwacz. – odpowiedziałam, wstając z podłogi, ale nie tracąc kontaktu wzrokowego.
– Kto? – koleś wydawał się zaskoczonym.
– Człowieku, jest XXI wiek! Kablówka, albo przynajmniej komiksy! Sknerus to przecież ten egoistyczny kaczor! – nie dowierzałam, że nie wiedział, kto to był.
– Porównujesz mnie do kaczora?! – mężczyzna zaczerwienił się ze złości.
– Masz rację, McKwacz nie byłby zachwycony tym, że porównałam go do ciebie. – skrzywiłam się teatralnie. Jak ja kochałam robić ludziom na złość! – On przynajmniej miał gust.
Czarnowłosy miał kolor buraka, a jego oczy rozbłysły dziwnym światłem. Taa. Fajna sztuczka.
– Melia, chciała powiedzieć, że pan nie ma takiego beznadziejnego gustu jak ten cały kaczor! Pan to wirtuoz mody! Ten strój! Te fotele! Wszystko takie do siebie dopasowane! – Cass zaczęła bawić się w lizusa.
– Wcale, że n… . – ktoś zatkał mi buzie i złapał w pasie, a następnie usadził sobie na kolanach.
– Zamknij się, jeśli chcesz żyć. – szepnął mi do ucha chłopak, który na stówę nie był Adą.
Bez chwili zawahania ugryzłam go w rękę. Zaskoczony rozluźnił uścisk w talii. Wtedy przywaliłam mu łokciem w żebra i wstałam. Ale złapał mnie za nadgarstek, a ja stałam do niego tyłem. Wykorzystałam to, że pociągnął mnie w swoją stronę. Na początku sama stawiałam opór, a później okręciłam się w jego stronę na lewej nodze i dałam mu mocnego kopniaka z prawej, prosto w brzuch. Kiedy byłam do niego przodem, uderzyłam go z liścia, z całej siły. Padł na krzesło z takim impetem, że runęło ono do tyłu.
– Nigdy, nie zachodzi się dziewczyny od tyłu. – warknęłam w jego stronę.
Wyróżniał się ciemnymi włosami i opaloną cerę. Jego hipnotyzując niebieskie oczy wpatrywały się we mnie ze złością. Był wysoki i mocno wysportowany. No, tak mi się przynajmniej zdawało, bo dalej leżał na ziemi, więc nie byłam pewna. Z kącika malinowych ust ciekła mu krew.
Bez słowa rzucił się na mnie. Przygniatał mnie całym ciałem, dlatego nie było mi najwygodniej. Pachniał miętowym szamponem do włosów i… niebem? Niebo posiadało zapach?
Wykorzystałam jego ciężar przeciwko niemu – wykonałam dźwignie boczną tak, że po chwili to ja go przygniatałam, a nie odwrotnie.
– Przestańcie! – starszy pan podniósł głos.
Ciemnowłosy zrzucił mnie z siebie i podał mi rękę. Nie obdarzając go nawet pogardliwym spojrzeniem, wstałam.
Usłyszałam skrzypienie wózka.
Przed nami siedział w nim starzec z długą, gęstą brodą. Natura obdarzyła go brązowymi, niezwykle bystrymi oczami, gdzie w kącikach znajdowały się kurze łapki. Twarz miał nieco pomarszczoną, ale nie dało się określić, ile ma lat.
Mierzył mnie spojrzeniem. Bez problemu je wytrzymałam. Po chwili się przedstawił:
– Jestem Chejron. Nauczyciel. Przepraszam za Jake. On jest nieco… . – Chejron zawahał się.
– Wredny i ciężki? – zasugerowałam, a kiedy Jake rzucił mi mordercze spojrzenie (ja mam lepsze) wyszczerzyłam się do niego. Wyglądał wtedy na nieco skołowanego.
Idiota.
– Buntowniczy? – dopytała jakaś pięknisia siedząca przy stole od pingponga.
Przyjrzałam się dziewczynie, która się spytała. Cechowała się srebrnymi włosami sięgającymi do pasa i zarumienionymi policzkami. Wzrok przykuwały jej błękitne tęczówki i elfie rysy. Choć tak jak reszta miała na sobie tą samą bluzkę, wyglądała jak modelka ze swoim idealnym makijażem i pełną figurą oraz nieludzko długimi nogami.
Już jej nie lubiłam.
Udało mi się złapać spojrzenia Ady i Cass. Oboje byli ubrani też w te rażące T-shirty, ale ogólnie prezentowali się dobrze. Nie mieli już żadnych zadrapań, we włosach nie było krwi.
Choć byłam na nich wściekła, nie udało mi się powstrzymać włożenia palca do ust i udawania wymiotów, kiedy po raz kolejny większość przedstawicielek płci pięknej zachichotało.
Jake i panna Pięknisia spojrzeli na mnie oburzeni.
Uśmiechnęłam się do nich bezczelnie, obserwując jak moi przyjaciele próbują powstrzymać śmiech.
– Zabierzemy Melię. Pewnie jest wykończona. – oznajmiła Cass, starając się nie zachichotać.
– Nie, czuję się świetnie. Nie trzeba wwalać mi na łeb góry głazów. – rzekłam, miażdżąc Adę spojrzeniem. Odwrócił wzrok.
,,Masz udawać, że źle się czujesz.”
Nie rozkazuj mi, ty marna podróbo starego głośnika!!!
,,Och, dobrze, młoda. Proszę Cię, poudawaj, że źle się czujesz.”
Tylko nie młoda!!!
,,To może kotku?”
AMELIA!!! NAZYWAM SIĘ AMELIA!!!
,,Jasne. No więc Isabelle, powiedz, że źle się czujesz.”
Amelia, nie Isabelle!!! I dlaczego?
,,Bo im więcej tu siedzisz, tym bardziej prawdopodobne, że wspomnisz im o koszmarze z pustyni.”
Niezły argument.
,,Dzięki. To co, Isabe… znaczy Amelia!”
Może być.
– Wiecie co, jednak źle się czuję. Boli mnie strasznie głowa. Jakby mi coś tam szumiało. Do tego widzę dwie Cass. No chyba, że to kolejna rzecz o której mi nie powiedziało. Masz siostrę bliźniaczkę? – mówiłam to słabym, wykończonym głosem. Następnie pomyślałam, że muszę poudawać naprawdę nie teges, więc zwróciłam się do fotela – A niech pan, panie D. będzie milszy w przyszłości dla dzieci. – Ten koleś wyszedł już jakieś dziesięć minut temu, mrucząc obelgi w moją stronę, wyglądało to więc naprawdę dziwnie.
,,Nieźle.”
Wiem.
Chejron wyraził swoje szczere współczucie, a potem Cass i Ada zabrali mnie z tego budynku. Nie powstrzymałam się od pokazania języka Jake”owi, gdy nikt nie patrzył.
Ten widząc to mimowolnie się do mnie uśmiechnął.
* * * * * *
Przez całą drogę Cass i Ada się do mnie nie odzywali, a ja do nich. Czułam się dziwnie. Zawsze mieliśmy tysiąc tematów, a teraz przytłaczająca cisza sprawiała, że zaczęłam zeskrobywać krew z włosów.
Było to całkiem fajne, zajmujące zajęcie, tyle że czerwona ciesz zostawała pod paznokciami.
Normalnie Cass dałaby mi po łapach, ale tym razem nic nie oznajmiła.
Szliśmy pomiędzy grupkami nastolatków, w tych samych koszulkach, co mieli na sobie moi bardzo milczący przyjaciele. Przyglądali mi się skonwertowani. Sztyletowałam ich spojrzeniem. Mijaliśmy też jakiś kozłonogów i śliczne dziewczęta o zielonkawej cerze. Na każdym kroku widziałam przeróżne domki.
Parę razy prawie się nie potknęłam o jakieś kamienie na nierównych dróżkach.
Rosnąca gula niepokoju i złości sprawiła, że dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że nie wiedziałam, gdzie idziemy.
Ale nie miałam zamiaru pytać.
Przynajmniej nie ich.
Nigdy nie próbowałam wzywać Głosu, ale zawsze można spróbować.
Ej! Głosie, ty mój kochany, osobisty dręczycielu! Powiedz mi, gdzie idziemy? Kim jest Chejrenow, pan D., Pięknisia i Jake? Kim są rodzice Cass i Ady? I jak to możliwe są półbogami, skoro mają obojga rodziców? Kto jest moim rodzicem? Jak pan D. czytał mi w myślach?
,,Bogowie! Izi, przystopuj! Ale skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, to Ci powiem:
Idziecie do domku Hermesa. Jest on bogiem nie tylko złodziei (uważaj na rzeczy), ale też podróżników. Tam idą nieoznaczeni, czyli tacy, u których nie wiadomo, kto jest ich boskim rodzicem. Chejron to centaur, był nauczycielem wielkich herosów. Nie wymieniem Tobie ich imion, bo po co? Ty wiesz tyle o mitologii, co ja o gotowaniu. Czyli mniej niż zero. I nie zaprzeczaj – on jest centaurem, ale używa wózka jako przebrania. Później jak z niego zejdzie, to zobaczysz. Pan D., to naprawdę Dionizos, bóg wina i zabawy. Został tu zesłany za karę, bo podrywał pewną nimfę. A czytać w myślach potrafi, bo to przecież bóg. Jak chcesz to ci ubezpieczę myśli – nawet sam Zeus nie będzie ci mógł w nich grzebać. A ta cała Pięknisia, której tak samo jak ty nie lubię, to heroska, córka Afrodyty, przyrodnia siostra Cass (tak, Cass to córka Afrodyty, bogini piękna) natomiast Jake to syn Zeusa, władcy ludzi i bogów jak lubi o sobie sam mówić ten stary piorunochron. Ada to syn Ateny, bogini mądrości, głupiej, upartej sowy. Jeden z rodziców Twoich przyjaciół jest przybrany. A Twoja matka? To wielka niewiadoma. O ludzie! Jak się zziajałam! Za dużo wyjaśnień, za mało oddechu. Dosłownie.”
Uśmiechnęłam się. Ten Głos naprawdę był przydatny.
,,Oczywiście, że jestem przydatna!”
Mam pytanie: jak to możesz mi ubezpieczyć móżdżek?
,,To niebezpieczne, ale możliwe. Zrobię to w domku Hermesa, kiedy się położysz i wyciszysz. Teraz za dużo myślisz.”
Jak to ,,niebezpieczne”?
Nie odpowiedziała.
Nagle moi przyjaciele stanęli. Spojrzałam na nich niepewnie. Cieszyłam się, że Głos mi udzielił odpowiedzi, ale jednocześnie martwiłam się, bo zaczęłam sobie zdawać z czegoś sprawę:
Ona kiedyś żyła. Mogła być potworem. Do tego odpowiada mi tylko na te rzeczy, na które chce. Nigdy więcej, nigdy mniej. Na dodatek, choć wiedziała o różnych rzeczach i była przydatna pozostawało zawsze jedno pytanie: Skąd o tym wiedziała?
Cass i Ada dalej milczeli. Mogę się założyć, że ich pierwsze zdanie brzmiało: ,,Cicho!”, a drugie ,,Zamknij się!!!”
Po chwili dojrzałam, że na coś patrzą. Nieduży budynek w kolorze orzechów. Posiadał on wielkie okna z drewnianymi parapetami. Prowadziły do niego trzy, nieco już zapadłe w ziemię schodki. Same to miejsce oplątywały pnącze, na całej szerokości domku. Dało się jednak dojrzeć narysowaną tam laskę ze skrzydłami oraz dwa węże na niej.
,,To kaduceusz – znak Hermesa.”
Fajnie wiedzieć. A powiesz mi, czemu niebezpiecznie byłoby wyzwolić mnie od pobocznych słuchaczy moich myśli?
Cholera! Znowu nic!
Bez słowa minęłam moich kumpli i skokiem pokonałam schodki – wolałam po nich nie iść, nie wyglądały na stabilne.
Następnie otworzyłam drzwi i weszłam, nie oglądając się za siebie.
Było tu duszno. To pierwsza rzecz, która we mnie walnęła. Druga to to, że w tym domku znajdowało się około piętnastu nastolatków. Za dużo jak na takie pomieszczenie. A trzecia?
Tu było jak na obozie przetrwania!!!!!!!!
Mnóstwo malutkich łóżek z zieloną kołdrą, skrzypiąca podłoga, firanki w większości zjedzone przez mole. Stary jak świat żyrandol niebezpiecznie chybotał – w każdej chwili mógł spaść. Ściany miały poobdrapywaną, chyba niegdyś szarą farbę. Na dywanie leżały śmieci.
Masakra.
Nikt nie zwracał na mnie uwagę. Wkurzyłam się. Chcieliby udawać, że nie istnieję?
Nie doczekanie.
– BACZNOŚĆ, WY MATOŁY!!!! – wydarłam się. Wszyscy skamienieli, a następnie jak grzecznie przystało, ustawili się w szeregu.
Widać, kto tu będzie przywódcą.
– Ej, nie rozkazuj nam! – z szeregu wystąpili dwaj chłopcy. Wyglądali identycznie. Oboje wysocy i chudzi z blond włosami i czekoladowymi oczami oraz łajdackimi uśmiechami.
– POZWOLIŁAM WAM MÓWIĆ?! NIE!!! WRACAĆ DO SZEREGU, ALBO PORACHUJĘ WAM WSZYSTKIE KOŚCI, A NASTĘPNIE WWALĘ DO TRUSKAWEK!!! – Wow! Ale ze mnie tyran!!!
Nastolatkowie z przerażonymi minami wrócili tam, gdzie ich miejsce.
– IDĘ ODPOCZĄĆ, A GDY SIĘ OBUDZĘ MA TU BYĆ CZYSTO!!! NIE CHCĘ MIESZKAĆ W CHLEWIE, WY MATOŁY!!! A JEŚLI ZROBICIE MI COŚ JAK BĘDĘ SPAŁA LUB ZWIEJECIE OD ODPOWIEDZIALNOŚCI, WASZE WŁASNE MATKI WAS NIE POZNAJĄ!!! KAPUJECIE?! A MOŻE MA KTOŚ JESZCZE COŚ DO POWIEDZENIA?! NIE?! MACIE SZCZĘŚCIE!!! A TERAZ DO PRACY, WY MARNE PODRÓBY PRAWDZIWYCH OBYWATELI TEGO OBOZU!!!
Jak jeden mąż wszyscy rzucili się do sprzątania. Z szerokim uśmiechem usiadłam na łóżku. Byłam z siebie dumna.
Do domku wleciało parę herosów, w tym Jake, Cass i Ada. Widząc co ich koledzy wyprawiają, otworzyli buzie ze zdziwienia.
– Melia, tylko przyszłaś i ich terroryzujesz?! – Ada zauważył mój wyszczerz.
Teraz to łaska się odzywać, co?!
– Musiałam im po prostu pokazać, gdzie ich miejsce. – oświadczyłam i wyszłam stamtąd z wysoko uniesionym podbródkiem. W drzwiach jednak stanęłam i wrzasnęłam jeszcze raz na moich podwładnych:
– A JAK WRÓCĘ MA TU BYĆ CZYSTO!!! I STARAJCIE SIĘ ZA DUŻO NIE ODDYCHAĆ!!! CO MACIE TAKIE MINY?! CIESZCIE SIĘ, ŻE W OGÓLE WAM POZWOLIŁAM!!!
A potem odwróciłam się i zeszłam po schodkach.
Nagle poczułam, że ziemia zaczyna się trząść… .
wymieniem- wymienię, bo mam nadzieję, że nie chodziło Ci o krowie wymię xD
wwalę- wywalę
Ma ona charakterek, nie powiem ;3. Jestem ciekawa co połączy ją i Jake’a
‚ Nagle poczułam, że ziemia zaczyna się trząść’ co to ma być za zakończenie!? Pisać mi CD za takie znieważenie ;P
Och, cóż coś ich połączy, ale chyba myślimy o dwóch innych rzeczach.
A charakterek ma, to prawda.
A te zakończenie ma utrzymać napięcie. Może i byle jakie, ale jakieś 😉
Całkiem fajne, a najlepsze to terroryzowanie. Z tym charakterkiem pasowałaby na córkę Aresa 😉
Albo Nemezis 😀
Po prostu uwielbiam Amelię. Jej charakter, zapędy, to jak krzyczy na Hoodów.. aż chce się czytać. Te dialogi z wewnętrznym głosem są świetne, jakby słyszała moje przekomarzania ze starszą siostrą. Kim jest Isabelle? To po prostu droczenie się, jak pan D., czy na prawdę ją z kimś myliła? To opowiadanie coraz bardziej mnie wciąga. Czekam na cd 😀