Dla Annabelle i Hestii
Lilly przyglądała się przyjaciółce zdziwiona. Nie rozumiała, czemu Natalie tak zareagowała na pojawienie się Louisa. Przecież ona go nie zna, ani on jej!
– No, to ten…- postanowiła przerwać niezręczną ciszę.- Ja jestem Lilly a to jest Natalie.
– Tak, wiem- powiedział brunet. No tak, przecież to on je przyprowadził do obozu, przypomniała sobie brunetka uśmiechając się niepewnie.
– To ty jesteś Louis, tak?- zapytała starając się zabrzmieć miło.
– Tak- odparł obojętnym tonem.
Znów zapadła cisza. Louis cały czas się patrzył na Natalie z zaciekawieniem i lekkim rozbawieniem na twarzy. Z tego co zaobserwowała Lilly podczas śniadania, chłopak był raczej cichy i małomówny. Zdawał się żyć w innym świecie. Teraz jednak, kiedy pojawiła się przed nim osoba Natalie, patrzył na nią i uśmiechał się sarkastycznie. Chyba on też ma coś do niej, pomyślała Lilly. Widać nie tylko Natalie tak dziwnie się zachowuje.
– To pokarzesz nam ten obóz, czy będziesz tak stał i się na mnie patrzył?- zapytała Natalie, wkładając ręce do kieszeni swoich szortów.
– A nie możecie pójść same?- zapytał chłopak.
Lilly zdziwiła się tą odpowiedzią. Jednak coś jej podpowiadało, że Louis po prostu droczy się z Natalie, chce ją rozzłościć, drażni ją. Jednak Natalie, zwykle ociekająca humorem, nie miała nastroju do żartów, albo wzięła to do siebie zbyt serio. Zamrugała kilka razy i spojrzała się na niego z niedowierzaniem.
– Móc możemy, ale Chejron pro…- zaczęła Lilly, ale Natalie jej przerwała.
– Słuchaj koleś. Jeżeli myślisz, że jesteś taki wspaniały i nie zniżysz się do pomocy dwóm nowym heroską, to ja cię nie trzymam. Możesz sobie iść!- zawołała.- Nie potrzebuję twojej pomocy!
Louis popatrzył na nią i uśmiechnął się sarkastycznie. Uniósł jedną brew i zmierzył ją wzrokiem.
– Ty? Ty sobie poradzisz?
– Tak!
– To chodź i mi to udowodnij- powiedział uśmiechając się ironicznie. Jakby śmieszyła go złość, która nagle pojawiła się na twarzy Natalie, ale za wszelką cenę chciał jej dogryźć.
– Dobra!- rzekła Natalie i ruszyła przed siebie.
Lilly westchnęła cicho i podreptała za Natalie. Dziewczyna maszerowała dumnie przed siebie naburmuszona. Czy ona zawsze musi się tak zachowywać? Czy za każdym razem, pomyślała Lilly, musi udowadniać swoją rację? Jakby słowa ‘nie zrobisz tego; nie dasz rady’ stanowiły dla niej jakiś tajemniczy doping.
– Natalie, nie wiem czy wiesz, ale idziesz w złą stronę- szepnął do niej uśmiechając się do niej słodziutko. To było strasznie przesłodzone i ociekające ironią. Natalie stanęła i bez słowa obróciła się z gracją.
-Wiedziałam- bąknęła pod nosem.
Louis zaśmiał się, co tylko zdenerwowało dziewczynę jeszcze bardziej. Lilly widziała jak zaciska pięści i jak przyspiesza kroku rozwścieczona. Dziewczyna zastanawiała się, co ugryzło jej przyjaciółkę. Co jak co, ale Natalie dzika nie była- nie reagowała tak na każdego napotkanego chłopaka. Widać było, że Louis jest do niej… podobny. W sensie obydwoje mają niesamowicie silne charaktery, lubią mieć rację i dominować. To było widać od razu! Nic Protazego do zaobserwowania. Razem to stanowi mieszankę wybuchową, zauważyła z rezygnacją Lilly. Lilly zrobiło się głupio, że nie może ich jakoś pogodzić. Czuła się bezbronna, bo na pierwszy rzut oka widać było, że ta dwójka się nie lubi.
Natalie minęła go, ale on podbiegł niby całkiem zwyczajnie przyspieszając kroku i zaczął iść obok niej. Lilly uśmiechnęła się do siebie widząc to. No przepraszam, usprawiedliwiła się w duchu, ale to wygląda tak słodko! Gdybym ich nie słyszała to bym sobie coś pomyślała…
Jednak dziewczyna ich słyszała. Właśnie zaczęli się sprzeczać o to, które z nich szybciej by sobie poradziło i znalazło rodzica. Louis, gdyby nie był uznany, czy Natalie teraz.
– Weź się nie ośmieszaj. Ja to zrobię szybciej- burknęła Natalie.
– Wątpię. Kto by ciebie chciał.
– No nie wiem… Może ktoś na tyle rozsądny, że nie jest twoim ojcem czy matką?!
Lilly wywróciła oczami. To jest takie dziecinne, pomyślała.
Przez chwilę przestała ich słuchać. Zachowanie Louisa było dziwne. Nie umiała sobie tego wytłumaczyć. Czemu chłopak tak drażni Natalie? Czemu ją podpuszcza i choć widzi, że denerwuję brunetkę, to nadal bawi się jej uczuciami? Do tego ten sarkazm, ta ironia jaka pojawia się w jego głosie, ta denerwująca zarazem obojętność…
– Przepraszam, że byłam niemiła- wypaliła nagle Natalie. Lilly aż się zdziwiła tą nagłą zmianą nastoju przyjaciółki.
– Przeprosiny przyjęte- powiedział Louis patrząc na nią obojętnie.
– Nie przeprosisz mnie też?- spytała. Trochę bezczelnie, ale cóż…
– A niby za co?
– No, też nie byłeś wzorem przyjaznego człowieka- zauważyła Natalie.
– Nikt mi nie kazał.
Lilly zaśmiała się z miny Natalie. Dziewczyna wytrzeszczyła oczy, bo pewnie jeszcze nigdy nie uzyskała tak szczerej, prawdziwej odpowiedzi. Nie spodziewała się, że chłopak może być tak bezpośredni. Naburmuszyła się i poprawiła okulary na nosie.
– Ale chyba wypadałoby.
– Chyba.
Szli przed siebie mijając mały płotek, który oddzielał zwykłą ścieżkę od pól pełnych czerwonych truskawek. Lilly najchętniej zatrzymałaby się i je pożarła, ale ta dwójka szła w takim tempie, że zaraz by ich zgubiła.
– Weź się odczep ode mnie!- zawołała nagle Natalie, poirytowana jego zachowaniem. Chłopak zatrzymał się i spojrzał na nią zdziwiony ale nadal uśmiechał się w ten denerwujący dla Natalie sposób.
– Ja? Mam się od ciebie… odczepić?
– Tak!
– Ale co ja ci zrobiłem?
– No cały czas to robisz!
Znając Natalie, nie umiałaby tego wytłumaczyć. Lilly usłyszałaby coś w rodzaju: ‘Louis ją denerwował i już- po prostu.’ Na szczęście nie zdążyli się jeszcze długo kłócić, bo zbliżali się do pierwszych domków.
Serce Lilly zaczęło bić szybciej. Może wreszcie dowie się, która z bogiń jest jej mamą? Tak, mamą. Dziewczyna nawet nie chciała słyszeć, że ma boskiego tatę. No, może jej śmiertelny ojciec był boski, ale był człowiekiem. I to on był, jest i będzie jej tatą. Nie żaden bóg. Minęli wspólny trawnik, na którym było pełno rzeźb i ognisko palące się na trójnogu. Obok niego siedziała mała dziewczynka z brązowymi włosami uśmiechająca się pogodnie. Lilly wydało się dziwne, że mała siedzi sama, bez żadnych przyjaciół. Kiedy mijali ją, Louis zdawał się jej nie widzieć, natomiast Natalie uśmiechnęła się do niej. Lilly pomachała jej, nie chcąc być nie kulturalna, ale nie zatrzymała się. Była zbyt przejęta tym, co zaraz ma się wydarzyć. A mianowicie istniała maleńka szansa, że pozna odpowiedź na pytanie: Kto jest jej mamą?
– Wiecie, może teraz sprawdźcie tylko pierwsze dwanaście domków, co? Zacznijcie od Zeusa- powiedział Louis wyjątkowo miło.- Potem Posejdon…
– A czemu nie Hera?- przerwała mu Natalie.- Przecież jest pierwsza od lewej.
Louis opuścił rękę, którą wskazywał na domek.
– Bo Hera nie może mieć dzieci- rzekł zniesmaczony brakiem wiedzy Natalie. Lilly zrobiła się głupio za Natalie. Szczególnie, że była pewna, że brunetka doskonale wiedziała o braku potomstwa nieślubnego Hery, tylko chęć wytknięcia Louisowi błędów, była zbyt wielka.
Lilly spojrzała się na Natalie. Kiedy ta złapała jej spojrzenie, Lilly pokiwała z politowaniem głową i bezgłośnie poprosiła, żeby Natalie się ogarnęła i dała już sobie spokój z tą chęcią dominacji. Wtedy Natalie się naburmuszyła, wzruszyła ramionami i odwróciła.
Kiedy Lilly zapukała w wielkie drzwi, otworzył je wysoki blondyn. Uśmiechnął się niepewnie.
– Eee… tak?- spytał.
– No my jesteśmy te dwie nowe- zaczęła niepewnie Lilly.- I miałyśmy przyjść sprawdzić, czy może któraś z was nie jest twoją siostrą.
– Bogowie, to nawet brzmi debilnie- mruknęła Natalie krzyżując ręce na piersi, po czym dodała głośniej- To jak myślisz? Jestem twoją siostrą? Natalie jestem, tak na marginesie.
Chłopak zdezorientowany zmierzył ją wzrokiem i pokręcił przecząco głową.
– Jason- przedstawił się.- Ja…ja przepraszam, ale przedwczoraj tu przyjechałem i nie wiem co jest do końca grane…- zaczął się tłumaczyć. Lilly zauważyła po jego mimice twarzy i gestach, że biedny serio jest zgubiony. Natomiast dwie nastolatki, pytające się, czy jest ich bratem nie ułatwiają sprawy. Z drugiej strony poczuła lekką nadzieję- dwa dni temu? Już go uznali? No, skoro mieszka w innym domku niż Hermesa, to zna swojego rodzica. Jest nadzieja…
– No dobrze, to my nie przeszkadzamy- powiedziała Natalie i odwróciła się.
Lilly przez chwilę postała przed drzwiami uśmiechając się głupio i nie wiedząc co robić.
– Ja chyba też nie jestem twoją siostrą- bąknęła niepewnie.
– Nie sądzę- zaprzeczył Jason.- Nie wyglądasz na córkę Jupi…Zeusa, ani nie zachowujesz się na tyle… pewnie. Przepraszam, ale się spieszę. Zrobili jakieś zebranie na Olimpie…
Chłopak nie pewnie przeczesał swoje krótko ścięte blond włosy i wyszedł z domku zamykając drzwi. Lilly uśmiechnęła się do niego niepewnie po czym Jason zniknął jej z pola widzenia.
Czyli pierwszy domek nie. No cóż… Przynajmniej wykluczyła Zeusa, który i tak nie jest jej tatą. Lilly była pewna, że żaden bóg nie jest jej tatą. To musi być mama. Miała nadzieję, że jeszcze dziś się ktoś taki znajdzie, kto okaże się jej matką.
– I widzisz, poradziłam sobie- usłyszała dumny ton Natalie.
– Jak na mój gust, to wystraszyłaś tylko biednego chłopaka. Też bym się ciebie przestraszył.
– Spadaj. Ale przynajmniej wiem, że nie jestem córką Zeusa.
– No to akurat było jasne. Nie wyglądasz na córkę króla bogów…
Lilly westchnęła zrezygnowana. Czy oni muszą się tak kłócić?- pomyślała.
– Nie chcę wam przeszkadzać, ale pospieszmy się- mruknęła i podeszła do następnego domku. Ten był podłużny, zbudowany chyba z marmuru ale mieniącego się na niebiesko. W oknach poustawiane były słoiki pełne koralowców i innych cudów głębin oceanów.
Posejdon, pomyślała Lilly.
Natalie zapukała. Nikt jej nie otworzył. Znowu zastukała tylko tym razem mocnej, uderzyła pięścią w drzwi.
– To Percy- usłyszała za sobą spokojny głos Louisa.- Percy Jackson tam mieszka. A przynajmniej do czasu…
– Umarł?!- zawołała przerażona Lilly i zasłoniła sobie dłonią buzię, która otworzyła się jej z przerażenia. W odpowiedzi Louis pokręcił głową i powiedział:
– Nie. Zniknął.
Lilly wytrzeszczyła oczy. Super, pomyślała, teraz jeszcze herosi nagle znikają.
Dalsze ‘zwiedzanie’ minęło o wiele sprawniej. Dziewczyny pukały do każdego domku po kolei, przedstawiały sytuację w jakiej się znajdują. Większość grupowych kojarzyła o co chodzi, więc nie trzeba było niepotrzebnie tłumaczyć. Herosi zadawali Lilly i Natalie pytania.
Wyglądało to mniej więcej tak. U Demeter: ·- Lubicie rośliny?
– Ale jakie konkretnie? Bo widzisz, jeżeli chodzi o kwiaty, które rosną na polach, na łąkach, w ogródkach- zaczęła wyliczać Lilly- to tak. Strasznie lubię pielęgnować je. Nawet kiedyś miałam w pokoju cebulkę tulipana…
– Ale zgniła po dwóch dniach, bo ją za bardzo podlewałaś- ucięła Natalie.- Natomiast ja lubię, ale na zdjęciach. Dziękujemy, do widzenia.
– Ej, Nat, czemu tak ci spieszno, co?
– Oni jakąś trawkę tam pewnie mają, mówię ci. Tacy radośni, pogodni. Pewnie mają tam tyle zielska…
U Hefajstosa:
– Eee… Mam zadać wam pytanie tak? No to może… Umiecie konstruować?
– Z techniki miałam sześć. Umiem zbudować mini katapultę z linijki, żeby strzelać gumką w nauczyciela na lekcji. Haha, Lilly, pamiętasz ja strzeliłam Collinsowi do kawy, a on nie zauważył i wypił? Ale był rechot w klasie! Ej, a jeszcze kiedyś wystrzeliłam i o mało nie trafiła…
– Wiesz, może my już pójdziemy…Poza tym, nie sądzę, żebym moim tatą był Hefajstos. Mam dwie lewe ręce.
U Apolla:
Tu ku radości Lilly drzwi otworzyła im znajoma twarz. Chris uśmiechnął się do nich i nawet przez chwile pogawędził.
– Dobra, koniec pogaduszek, bo mi się nudzi- przerwał im Louis.
– Egoista- burknęła Natalie wymownie patrząc na swoje trampki i poprawiając okulary na nosie.
– No dobrze, nie tak nerwowo stary- wyszczerzył się syn Apolla.- A więc może… Umiecie śpiewać? Rysować? Grać na czymś?
– Natalie cudownie rysuje, ale wolałbyś nie słyszeć jak śpiewa.
– Oj tam, nie jest tak źle!
– Jest, uwierz mi, że jest.
– Za to ty śpiewasz pięknie.
– Słyszałem na śniadaniu- Chris wyszczerzył się do Lilly. Ta naburmuszyła się urażona, że jej to wypomina a Natalie zaczęła się śmiać.
– Haha, lubię cię koleś.
– Bardzo śmieszne. Ale rysować nie umiem. Nigdy nie namalowałam niczego co nie przypominałoby pracy trzylatka.
– Namalowałaś. Te ślimaki, nie wyglądały na pracę trzylatka.
– Tak? O, jak miło, że tak uważasz.
– Wyglądało na dwulatka.
U Dionizosa: ·- Lubisz imprezy? No nie wiem, takie ostre, żeby było… szalenie fajnie.
– Super! Szczególnie jeżeli macie jakiś przystojniaków tu na obozie! Ale to chyba może być niebezpieczne… Bo pewnie w grę wchodzi alkohol, papierosy, narkotyki…- zaczęła wyliczać Lilly, ale Natalie zasłoniła jej ręką buzię.
– Jakie imprezy? Robicie tu imprezy?
– No bywa.
– Super!
– Natalie! Nie! Nie wolno! Nawet jeżeli są ładni kolesie, to, to może być niebezpieczne. Co jeżeli oni mają jakieś dragi. Albo uważają, że przedawkowanie ambrozji wywołuje halucynacje?!
– Twoja koleżanka zawsze aż taka nerwowa?
– Lilly? Nie, jakoś tak tylko teraz… Zazwyczaj bywa gorzej.
U Aresa: ·- Szczerze? Nie. Nie wyglądacie na mocne w boju. Zgniotłabym was od razu!
– I dobrze, że tak nie wyglądamy… Ale wolę nie sprawdzać tego dokładniej. Natalie, może wiesz… Pójdziemy dalej?
– Ej, Lilly słyszałaś ją?! Czy ty mi może grozisz…? Lilly, ona mi grozi!
– Tak, dziękujemy ci bardzo, ale ja i Natalie już musimy spadać i wiesz… miło na było! Natalie, uciekaj!
– Eee… Ale dlaczego? Lilly? Czemu tak pędzisz? Ta dziewczyna może wygląda jak słoń, ale pewnie jest miła! Ała! No, silna też jest!
U Afrodyty: ·- Jesteście Lilly i Natalie, tak? Drew, bardzo mi miło.
– Eee… cześć.
– O mamo, jaka tapeta!
– Natalie, zachowuj się!
– To mam wam zadać pytanie… Choć nie wyglądacie na córki bogini piękności, to może jednak macie coś w sobie…
– Ej! Ja przynajmniej mam twarz! A nie metr gładzi szpachlowej!
– Lubicie malować paznokcie, ładne ciuchy, czesać się, malować?
– Nie. Ja wolę przypominać ludzi. Lil chyba też…
– Tak. Nie chcę tak wyglądać! Błagam, powiedz, że nie jestem twoją siostrą!
– Udam, że nie słyszałam. Ale też mam nadzieję, że moja mama, nie jest mamą którejś z was…
– To chyba był komplement, nie Lilly?
Zajęło im to całe dwie godziny. Oczywiście, połowę czasu Lilly spędziła na słuchaniu złośliwych uwag Louisa i Natalie. Ta dwójka dogryzała sobie na każdym kroku i obydwie strony zachowywały się identycznie. Kiedy udało im się rozzłościć drugą osobę, na twarzy malowała im się duma, a kiedy to ich rozzłoszczono, obrażali się. Jak dzieci. Jeszcze się podsycali i podpuszczali. Lilly postanowiła się w to nie mieszać. Miała za słabe nerwy, a poza tym, znając Natalie, nie dopuściłaby ją do głosu.
Do tego, była zła, że rodzic jej nie uznaje. Tak strasznie chciała to uporządkować, kochała jak wszystko jest poukładane, harmonijne.
Na koniec zostały dwa domki- Hermesa, bo to postanowiły załatwić na końcu, skoro i tak mają tam wrócić w razie czego i Ateny, bo jak były tam za pierwszym razem, to nie zastały nikogo. Louis oparł się niedbale o kolumnę przed domkiem Ateny. Gestem głowy wskazał na drzwi ponaglając dziewczyny. Lilly pomyślała, że chłopak jest bardzo przystojny i nawet miły, tylko z dziwnych powodów przy Natalie zachowuje się… no, tak jak Natalie przy nim. Tego nie da się opisać inaczej…
– No weźcie pukajcie i spadamy do Hermesa, bo zaczynam się nudzić.
– Nikt cię nie prosił o pomoc. Możesz iść.
– Chejron mnie prosił.
– Pff… Teraz to Chejron cię prosił… Nagle jaki posłuszny się zrobił. Poradzimy sobie same, nie Lilly?
– Nie wierzę- rzekł chłopak, nie dopuszczając Lilly do głosu.- Wolę sam to sprawdzić.
Lilly zaśmiała się w duchu. A jednak chce tu siedzieć pomyślała i zapukała delikatnie do drzwi. Tym razem otworzył jej wysoki chłopak z szarymi oczami.
– Cześć- przywitał się uśmiechając. Wyciągnął przed siebie rękę, żeby uścisnąć dłonie dziewczyn.- Jestem Malcolm, syn Ateny jak pewnie się spodziewacie.
– Ja jestem Natalie, a to je…- zaczęła Natalie ale Louis wciął jej się w słowo.
– On to już na sto procent wie! Streszczajcie się…
– O bogowie, udało wam się wyciągnąć Louisa z domu! Louis, chłopie jak tam u ciebie, dawno nie gadaliśmy.- Malcolm wychylił się zza Lilly i wyszczerzył się do chłopaka. Ten tylko wywrócił oczami.
– Jakoś żyję, widać. A wyciągnęły mnie z domu, bo Chejron mi kazał.
– Niestety- mruknęła Natalie pod nosem, patrząc na swoje paznokcie i niedbale poprawiając okulary.- To kojarzysz nas? Wiesz, czemu tu jesteśmy?
– No oczywiście. Chcecie sprawdzić, czy Atena nie jest waszą matką.
– Właśnie- zgodziła się z nim Lilly kiwając entuzjastycznie głową.
– To może powiedzcie mi, co lubicie robić, w czym jesteście dobre.
– No to ja lubię spać, jeść, tańczyć, rysować, spać, nic nie robić, bawić się, śmiać się z przyjaciółmi, dostawać głupawki, lubię biegać… ogólnie lubię sporty, lubię jeszcze rywalizować, czytać, marzyć, słuchać piosenek, śpiewać, ale podobno nie umiem, znowu spać…- zaczęła wyliczać, aż Lilly zakryła jej usta ręką.
– Wiesz, chyba zrozumieliśmy, że jesteś bardzo wszechstronna- powiedziała szybko, bo z każdą wymienioną rzeczą brwi Malcolma wędrowały coraz wyżej w górę i Lilly zaczęła się obawiać, że niedługo wyrwą mu się z twarzy.
– Eee… Tak, bardzo wszechstronna. A ty?- zwrócił się do Lilly.
– No ja lubię dużo rzeczy- zaczęła niepewnie.
– Szczególnie odrabiać lekcje już w piątek i sprzątać dom, gdy jej się nudzi- wtrąciła Natalie, której udało się odsłonić usta, jednak nie na długo.
– Cicho Nat! Choć to prawda, lubię jak wszystko jest zrobione i harmonijnie. Nie lubię chaosu- zaśmiała się nie pewnie.- Ale lubię jeszcze czytać… Jejciu, ja lubię dość dużo rzeczy, więc nie wiem co powiedzieć…
Malcolm pokiwał głową. Podrapał się po głowie i z przepraszającą miną powiedział:
– Przepraszam was, ale nie mam pojęcia kto jest waszym rodzicem. Natalie, jesteś bardzo rozgadana, lekko szalona- to jest komplement, trudno stwierdzić kim jesteś. Stawiam, że Hermes, może Hekate, bo tamci to coś wdychają z tych swoich eliksirów, więc są do ciebie podobni- posłał jej szczery uśmiech, a Natalie zaczęła się śmiać.- A ty Lilly? Na ogół tak porządne są dzieci Afrodyty, choć ty jesteś zbyt nieśmiała i bardziej naturalna. No, ale może jesteś jakimś wyjątkiem, nie wiem. Trudno mi stwierdzić. Dzieci Ateny, są lekko roztrzepane, sama zobacz- odsunął się od drzwi i oczom Lilly ukazał się ogromny stos papierów leżący na biurkach, półki pełne książek, wszędzie porozrzucane jakieś makiety wojenne czy coś takiego. Lilly najpierw przeraził ten nieład, a potem stwierdziła, że łatwo to dałoby się sprzątnąć… Wystarczy papiery ułożyć w równą stertę a książki zebrać i ułożyć na półkach…
– No dobra, nie jestem waszą siostrą- stwierdziła Nat, zaglądając Lilly przez ramie. Zmierzyła pokój wzrokiem po czym wyprostowała się i zaczęła schodzić po schodkach z ganku.- Za dużo mądrych rzeczy o skomplikowanych nazwach.
– Też tak sądzę, dzieci Ateny są bystre.
– Dlatego ty nim nie jesteś, Louis- zawołała Natalie, odwracając się przodem do bruneta.- A poza tym, skąd wiesz, jaka jestem?
– A ty?
– Ja pierwsza spytałam.
– To pierwsza też możesz odpowiedzieć.
Lilly westchnęła zrezygnowana. Posłała Malcolmowi wdzięczne spojrzenie i lekko się uśmiechnęła do blondyna. Nagle strasznie zapragnęła, żeby Atena była jej mamą. Ta bogini była taka wspaniała, wydawała się być bardzo prawą, porządną i potężną.
– Dzięki- powiedziała.
– Przepraszam, że nie mogę pomóc. Ale nie martw się. Niedługo cię uzna two… twoja mama, czy twój tata?
– A bo ja wiem- wzruszyła ramionami.- Pewnie mama. Przynajmniej mam taką nadzieję, bo ojca mam w domu.
– Wiesz, teraz to w pewnym sensie tu, jest twój dom.
Lilly pokiwała głową. Nie chciała tego. Wolała wrócić do ojca i żyć normalnie. Nie jako jakiś heros. To wszystko, owszem, jest cudowne i niesamowita, jednak obce. Nie czuła się tu jak w domu. Nawet jak wszyscy byli mili i życzliwi, (no, może oprócz tego babo-chłopa od Aresa i tapety o imieniu Drew) to i tak czuła się tu jak obca. Nie wiedział, czy to co ją otacza w tym momencie, kiedykolwiek będzie jej domem.
Lilly była coraz bardziej zła. Czemu jej mama jej nie uznaje? Wstydzi się jej? Zrobiła coś źle? Nie wiedziała. Chciała być uznana. Może wtedy znalazłaby swoje miejsce w tym obozie. Odnalazłaby swój skrawek tego nieziemskiego zakątka, rządzącym się własnymi prawami.
– Oj Lilly, – zaczęła Natalie, gdy dziewczyna zeszła z ganku domku numer sześć- przecież wiesz, że w końcu cię uzna. Nie smutaj. Na razie mieszkamy w cudownym domku, wszyscy cię lubią, mamy przyjaciół, wrogów chyba jeszcze nie, ale poczekaj chwilę, ja ich szybko znajdę. Uśmiechnij się głąbie.
Lilly pokiwała głową. Natalie obięła ją przyciągając do siebie. Wyściskała ją, prawie pozbawiając tlenu, aż w końcu brunetka musiała zacząć ją łaskotać, żeby puściła. Natalie, osoba o niewyobrażalnych łaskotkach zaczęła się trząść ze śmiechu, co poprawiło Lilly humor. W końcu poczłapały się wolno do domku Hermesa. Przed drzwiami, Nat powstrzymała Lilly przed naciśnięciem klamki, zrobiła minę niczym jakiś profesjonalista i szykownie zapukała dwa razy do drzwi, zanim otworzył jej Jack.
– Panie, panowie, zwierzęta, Johnny…- zaczęła Natalie.
– Ej!!! Ale oklepane to było.
– My tu tylko tak kontrolnie, sprawdzamy, czy może nie jesteśmy waszymi siostrami.
– Ach, czyli rozumiem, że jak nie, to śpicie na dworze, co?- uśmiechnęła się do nich Esmeral.
– Eee, wolę nie -powiedziała Lilly stając przed wejściem obok Natalie.- To co, zadajcie nam jakieś pytanko i mamy to z głowy.- Nawet się nie uśmiechnęła. Była zła. Ta złość kiełkująca w niej, nasilająca się z każdą minutą, chyba wreszcie zaczęła się ujawniać. Czemu jej mama nie może jej uznać? Czy to dlatego, że Lilly jest jakaś wybrakowana? A może mama się jej wstydzi? Nie, niby czemu? Ale takie pytania pojawiały się w jej głowie już od dawna i z każdą minutą zdawały się stawać bardziej realne.
– Lilly, uśmiechnij się się- powiedziała Natalie.- Pierwszy dzień się skończył, zostało jeszcze wiele domków, w końcu cię uznają, a na razie mieszkamy tu. Czego chcieć więcej?- Natalie poklepała ją pocieszająco po plecach, poprawiając wielkie okulary na nosie.
Lilly westchnęła i pokiwała głową. Widać Natalie odpowiadał taka sytuacja. Dziewczyna była zadowolona, że nie musi chodzić do szkoły, ma nowych przyjaciół i chyba spodobał jej się domek Hermesa. Ale nie Lilly. Ta czuła się zagubiona, to nie było jej miejsce.
– Dobra, pytajcie bo chcę już iść- mruknął Louis.
– Nikt cię tu nie trzyma.
– Nie, ale chcę się upewnić, że nie jesteś córką żadnego z Olimpijczyków. To była by plama na ich honorze- taka córka.
– Spadaj! Ja przynajmniej jestem lepsza od ciebie- żachnęła się Natalie spoglądając na niego przymrużonymi oczami.
Lilly rzuciła im karcące spojrzenie. Czy oni nigdy nie przestaną?- pomyślała.
– Co im się stało?- spytała Esmeral unosząc brwi ze zdziwienia.- Jeszcze nie widziałam Louisa, który by się tak wrednie odzywał. Przecież to był mega zabawny chłopak.
– Właśnie, co Natalie mu zrobiła?- zapytał Johnny.
– Ej, chłopie, nie pozwalaj sobie. Czemu od razu stawiasz, że ja zawiniłam?
– Widać cię już trochę zna- wtrącił Louis uśmiechając się zwycięsko, jakby chciał zmieszać Natalie z błotem.
– Nawet ja tego nie wiem- odpowiedziała na pytanie Esmeral Lilly wzruszając ramionami. Dobra, wpuścicie nas do domku?- Lilly była bardzo śpiąca i nie chciała sterczeć dłużej przed drzwiami tylko dlatego, że jej przyjaciółka ma niespełnione ambicje i nagle musiała znaleźć osobę z kim może się kłócić.
– Nie- wyszczerzył się do niej Jack.- Najpierw pytanie!
– Oj weź, to jest już głupie…
– Mówiłam to cały czas!- zawołała zwycięsko Natalie w stronę Lilly.
– To może… Czy uważasz, że jestem przystojny?- zapytał Tommy zabawnie poruszając brwiami.
– Nie- odpowiedziały jednocześnie dziewczyny patrząc na niego z politowaniem.
– Czyli możecie być dziećmi Hermesa- wyszczerzył się do nich i wpuścił do środka. -Normalnie dziewczyny szaleją na moim punkcie, tylko Esmi jest wyjątkiem, oraz w takim razie wy też, co stwierdza, że coś łączy was z Esmi, czyli nie wykluczamy możliwości o istnieniu więzi między wami…
Lilly posłała mu pełne współczucia spojrzenie. Chłopak się do niej wyszczerzył, ale Lilly minęła go w drzwiach i poczłapała do swojego łóżka.
– No, czyli wiemy kto nie jest naszymi rodzicami, to chyba plus, nie?- zapytała Natalie.
– No nie do końca. Ci bogowie też mogą być waszymi rodzicami.
– Co??? Czyli po co ja się włóczę od kilku godzin po tych domkach?
– Natalie, nie wybuchnij tylko- zażartował Jack patrząc jak Nat krzyżuje ręce na piersi i marszczy obrażona nos.
– Po to, żeby prościej było was gdzieś przydzielić. Czasem bywa, że jak większość osób jest pewna czyjegoś rodzica, to on się ujawnia i wtedy…- zaczęła tłumaczyć Esmeral ale przerwał je wrzask Natalie. Lilly, która nie patrzyła wtedy na przyjaciółkę, bo była zajęta otrzepywaniem prześcieradła z pisaku, odwróciła się gwałtownie.
Nad głową Natalie pojawił się hologram- sandały i jakiś patyk a wokół niego dwa węże. Natalie przerażona uniosła głowę żeby zobaczyć, co to jest. Wyglądała na przerażoną. Otworzyła buzię, ale nie mogła nic powiedzieć. Symbol rzucał na nią i na rzeczy znajdujące się najbliżej dziewczyny, delikatną złotą poświatę, przez co je włosy i bluza wyglądały jakby były żółte. Lilly patrzyła na to oniemiała z zachwytu ale też zazdrosna. Była smutna, że to nie ona została uznana. Przecież to właśnie Lilly tak bardzo chciała poznać rodzica, a Natalie było to obojętne. Ironia losu, jak zwykle.
Tataratat- oto nadchodzi Pipes77! No WIENC- co ja ma ci pisać? No co?! Ty… ty niedobra! No weź, nie można tak powalać zajefajnością opka! To jest nie fair! A… zresztą, jak ci pisałam w @- BOSKIE 😀 No i co dodać? Czekam na cd, no bo co innego?
PS. Jak się domyślasz- jaram się tym 😉
Cudowne! <3
Protazego- prostszego 😉
Was- (w tym wypadku) nas
jeszcze gdzieś tam zapomniałaś o ,,-” i ,,a” ale już więcej nie chciało mi się wypisaywać, Pfff za dużo roboty, nie moja liga 😛 xD. Więc, więc, więc Hmmm soł łat ju łona tu hir? 😀 teraz to trzeb chwalić, taaaa yhym znam to ;3 No a tak na poważnie to wiesz o czym ja myślę i wystarczy byś użyła swoich mocy jedi i rozkminiła mój móżdżek ;>. Opko jak zawsze cudowne i jak zawsze skończone w najgorszym dla mła (ach ta skromność :D) momencie. A teraz sędzia Anna Maria Wesołowska nakłada na Ciebie grzywnę w wysokości ślęczenia ciągle nad Wordem i uzupełnienia braku CD na jutro, ka-pi-szi? Kara wynosi tak mało tylko za przekupstwo sędzi dedykacją, oj nie ładnie :P. Kłaniam się za to pochlebstwo w postaci niezaslużonej z mojej strony dedyki i życzę miłego dnia przy opku, odbiur ;***
No nie! Nie bawię się tak!!! A może być na po jutrze…? Albo popojutrze…? Prrroooooooszęę…. Jak mam przekupić?? ;33
ciesz się z mojej łaskowości 😉 Twa propozycja zaakceptowana, ale ono ma być długie ;333 Dobra co ja Ci tu w sumie będę ględzić o jakiś terminach, skoro sama dosyć mało „tworzę” xD
Świetne, czekam na CD. Pisz szybko 😀
Kocham twoje opko!
To opko jest najpiękniejsze na świecie. Tak cudnie wykreowanych bohaterów dawno nie widziałam. Ostatnimi z nich była Miri i Jane ale ich chwilowo nie ma ;c Ale teraz najważniejszy jest Louis. Kocham gościa 😉 Choć jest wredny, to wydaje się być mega. Pewnie prędzej czy później pozabijają się razem z Nat, ale na razie rozwalają system tą zajebistością 😀
Kochana, oddawaj talenta!!
Och, och, och! Lubię Louisa 😀 Wiedziałam, że Natalie będzie córką Hermesa. Wiedziałam. Teraz została moja kochana Lilly. Pisz szybko opko, w którym wyjdzie, kto jest jej rodzicem!
I bardzo, bardzo dziękuję za dedykację pyszczku :3
Kilka razy prawie nie padłam za śmiechu. Natalii i Louis są boscy!