Ach i oto Wasza kochana Aga (bo tak mam na imię) przysiadła i specjalnie dla Was napisała to w tempie błyskawicznym.
Powoli wiele rzeczy stanie się dla Was jasne (przynajmniej taką mam nadzieję).
Obrazy wirowały wokół mnie, pojawiały się i znikały. Wszystko co miało miejsce było absurdalne, a przynajmniej na tyle, że miałam ochotę zwymiotować z natłoku emocji, jakie mną targały. Miałam wrażanie, że zaraz rozpadnę się na malutkie kawałeczki, że wszystko się zmieni, nie na gorsze i nie na lepsze, po prostu będzie inne. Na całe szczęście nasza podróż wkrótce się skończyła i mogłam spokojnie odetchnąć przy blasku wschodzącego słońca.
Rozejrzałam się dookoła, wszystko było zwyczajne, a jednak czułam niepokój. Przede mną wznosiło się ozielenione trawą wzgórze.
Nico dyszał z wysiłku. Spojrzałam na niego i zauważyłam jak po jego twarzy przemknął uśmiech (albo mi się tylko wydawało).
– Chyba wyszedłem z wprawy – powiedział.
– Jak ty to…?
– Nie mamy czasu – przerwał mi – Później Mayu.
Sposób w jaki wypowiadał moje imię… Dreszcz przeszedł mi po dłoni, za która wcześniej mnie trzymał. Pomyślałam, że z takim facetem to mogłabym konie kraść.
– Idziesz, czy dalej będzie się tak na mnie gapić? – spytał lekko zirytowany.
Niepewnie postawiłam lewą nogę, ale jakby to ode mnie zależało to wolałabym stać i gapić się przez następną godzinę.
Wzgórze było … wzgórzem, nic przyciągającego uwagę, no może oprócz wielkiego pola truskawek. Nagle przed moimi oczami wynurzył się wielki kamienny łuk z dziwnym napisem.
– Obóz Półkrwi – przetłumaczył mi.
Półkrwi? Serio? W pierwszej chwili przyszło mi na myśl, że to może jakiś ośrodek dla uchodźców, czy coś, ale definitywnie się myliłam.
Przeszliśmy przez bramę i zobaczyłam, jak dwójka nastolatów walczy na miecze, ale nie takie z drewna, najprawdziwsze miecze, takie jak mają rycerze. Przez środek obozu przebiegł jakiś chłopak, ale dlaczego on miał ośli zadek? Doprawdy chyba powinnam przestać pić zieloną herbatę…
Szliśmy powoli, więc miałam okazję do głębszego przyglądania się temu dziwnemu „obozowi”.
– Nico, witam z powrotem w naszych skromnych progach! – krzyknął jakiś starszy facet.
Wiecie mnie już chyba nic nie zdziwi. Ten facet miał tułów konia!
– Mój dobry Boże! – krzyknęłam – Co? Czym, kim ty jesteś?
– Jestem centaurem moje dziecko – odpowiedział ze stoickim spokojem. – Chejronem, wychowawcą obozu. A ty, moja droga?
– Maya… – odparłam trochę skrępowana – Maya Ca..Cromwell.
– A więc Mayu Cromwell, witaj w Obozie Półkrwi!
– Chejronie – Nico przerwał nam tą jakże dziwną dyskusję. – Gdzie Pan. D?
– Musiał udać się na Olimp w ważnej sprawie. – wyjaśnił centaur.
Powoli wszystko zaczęło mi się układać. Centaury, ci ludzie, którzy byli w połowie osłami, kozłami, czy czymś tam, Olimp i reakcja Nica – „bogowie’’.
– Chwila, moment! – krzyknęłam – Olimp? Chyba naczytaliście się za dużo mitów.
Nico spojrzał na mnie.
– Nigdy nie zdarzyło ci się widzieć rzeczy, których inni nie widzieli, albo być nadpobudliwym. Nigdy litery nie rozmywały Ci się, kiedy chciałaś coś przeczytać? – spytał.
Spuściłam głowę. Zdarzało się to praktycznie codziennie (niestety), ale zawsze tłumaczono to pojęciem „dziecko z problemami”.
– To naturalne odruchy bitewne – wyjaśnił – Nie jesteś opóźniona, ani trudna wychowawczo. Widzisz więcej, a twój umysł odczytuje tylko starożytną grekę.
– Twierdzisz, że jestem.. ?
– Pół bogiem, dziecko – dokończył za mnie Chejron.
Łucja miała racje, to absurd! Byłam zwykłą dziewczyną z ADHD i dysleksją, a nie herosem!
Nagle rozległ się odgłos nadjeżdżającego samochodu. Było to dziwne, bo znajdowaliśmy się na wzgórzu, prawie kilometr od drogi, a dźwięk był coraz głośniejszy.
W ułamku sekundy na środek trawnika spadło wielkie czerwone Porsche! Z samochodu wysiadł młody mężczyzna, który miał nie wiecej niż 25 lat i do tego, jakby było mało, wyglądał jak „grecki bóg”, co faktycznie świetnie go opisywało.
– Witaj Chejronie! – krzyknął – Wybacz, że wprowadzam zamęt i do tego niszczę ci trawę, ale jestem tylko przelotem. Dostarczam do obozu ważną przesyłkę.
Otworzył drzwi od strony pasażera i zobaczyłam znajomą mi twarz. Z samochodu wysiadła Łucja. Była trochę brudna i poobijana, ale czego wymagać od osoby która zjawia się spadającym z nieba samochodem.
– Na prawdę powinieneś znów przerzucić się na Beatlesów, bo ten Skrillex doprowadza mnie do szału. – powiedziała do kierowcy. – A przy okazji, pozdrów mamę!
– Nie ma sprawy kochana, zrobię to jutro z rana! – ukłonił się i zniknął.
– Łucja! – krzyknął Nico. – Czy masz pojęcie, co właśnie zrobiłaś? Spoufalanie się z bogami jest niebezpieczne, a szczególnie z tym od sztuk pięknych!
Dziewczyna roześmiała się.
– Apollo to mój wuj kołku! Wyświadczył mi tylko przysługę. A tak przy okazji, co Cię to interesuje?
Nico zarumienił się i zamilkł.
– Miło cię znów widzieć, Łucjo. – uśmiechnął się Chejron.
– Mnie również – odparła.
– Jedną chwilę! – przerwałam tą wymianę czułości.
Spojrzeli na mnie wyczekująco:
– Skoro Apollo to twój wuj, to twoja mama to..
– Artemida – przerwała mi. – Tak zgadza się.
I wtedy mnie oświeciło. Nic nie będzie takie jak dawniej…
Jak zwykle świetne, tylko czemu takie krótkie? Pisz dalej, czekam na CD 😀
Opowiadanie fajne, czekam na CD. Tylko czemu Artemida ma dziecko?
Znajdź dobre, oryginalne wyjaśnienie, dlaczego Artemida ma dziecko, a wybaczę ci, że bogini dziewic, ma, no… DZIECKO!!!!
Tak czy siak, zwolnij trochę z akcją, opisy mogłyby być bardziej szczegółowe, a dialogi, które są w tym opowiadaniu jak już zdążyłam zauważyć, siłą napędową (co też raczej nie jest świetnym pomysłem), powinny być bardziej rozbudowane i dopracowane.
Ale za to masz fajne pomysły i to twój główny atut. Dlatego czekam na cd.
Powtórzenie słowa „takie”
„na prawdę” zamiast „naprawdę” (pisze się to razem)
„pół bóg” również pisze się razem (półbóg)
Oprócz tego jest (jak już zauważyła magiap) jest za mało opisów i za mało…wszystkiego. Opko znowu jest za krótkie! Teraz nie ma zmiłuj, zacznę chyba zsyłać na ciebie koszmary. xD Na razie ci wybaczę, bo napisałaś kto jest matką Łucji (wiiiii), ale czekam na cd., który ma długi, wyczerpujący.