Cd dalszy opowiadania 😉
Nie zastanawiam się, biegnę przed siebie osiągając taką prędkość na jaką nigdy się jeszcze nie zdobyłem. Kieruję się w strone parku. Nikt nie zwraca na mnie uwagi. Czy nikt nie widział jak spadam z wieży? Przecież to było straszne. Czy to możliwe, że ludzie są, aż tak beznadziejni, że nie obchodzi ich co się dzieje z innym człowiekiem? Naprawdę, do tego stopnia są pozbawieni empatii?
W tej chwili jednak mam ważniejsze sprawy na głowie, niż ocenanie ludzi. Muszę się ukryć.
***
Zatrzymuję się. Właśnie namierzyłem kolejnego niedoświadczonego herosa. Czuję, że ma ogromną moc. Zapewne ktoś z wielkiej trójki, co do tego nie ma cienia wątpliwości. Dodam jeszcze, że na 99% jest to syn Zeusa. Jednak o dziwo przed upadkiem z wieży była praktycznie niewyczuwalna, tak jakby dzieciak był jakimś pomniejszym herosem. Jego moc musiała się pobudzić w czasie upadku z Eiffla. Pod wpływem emocji chłopakowi udało się wyzwolić z siebie tą umiejętność. Teraz niestety wyzwala zbyt mocny zapach. Potwory nie ustąpią, będą go prześladowały, aż uda im się przerobić go na mielonkę. Muszę go znaleźć, zanim to się stanie. Jestem już na samym dole wieży Eiffla. Trzeba było jechać windą, straciłem już dużo czasu, a chłopiec zwiał. Kilka minut później stoję już na asfalcie. Patrzę w górę na dziurę w siatce. Mówię do siebie:
– Doskonale obczaiłem sztukę mgły. Nie ma co.
Ludzie w ogóle nie zwracają na nią uwagi. Uśmiecham się do siebie. Wyczuwam młodego herosa, jest już w miarę daleko, ale jego moc jest odczuwalna bardzo mocno. Zaklinam w duchu, muszę się pospieszyć, muszę znaleźć go szybciej niż on się zmęczy i padnie ofiarą Łaskawych. Ruszyłem w stronę parku.
***
Biegnę już dobrych dziesięć minut. W ciągu tych dziesięciu minut zobaczyłem więcej niż w całym moim życiu. Możliwe, że ta przygoda skończy się u psychiatry. Wiem, że zawsze byłem nienormalny, ale teraz to już przesada. Mój mózg chyba na serio się zepsuł. Jednak ten upadek z Effla był bardzo realistyczny. A to wszystko co się dzieje wokół mnie także wygląda prawdziwie. Czuję ból, czuję strach, oraz panikę, więc nie sądzę, żebym teraz leżał zemdlony na wieży Eiffla, a inni nie mogą mnie ocucić. Przez ten cały czas jak biegnę zdążyły mnie zaatakować trzy dziwadła. Czyżby koleś w kapturze miał swoich sługusów?! Zapewne tak. W takim razie jestem w kropce. Nie mam szans wyjść z tego żywy. Zastanawia mnie tylko dlaczego chcą mnie zabić? Co ja im zrobiłem? Nic, przecież jestem tylko czternastolatkiem, który olewa cały świat i jest mu wszystko jedno. Niestety czymś musiałem się temu facetowi narazić i teraz ponoszę za to konsekwencje. Tylko dlaczego od razu śmierć?! Jest wiele innych możliwych rozwiązań. Jednak najbardziej dziwi mnie fakt, że jego pomocnicy nie są ludźmi, tylko jakimiś zmutowanymi osobnikami. Nie potrafię logicznie wyjaśnić, czemu jeden był jakimś smokiem o wielu głowach, drugi mięśniakiem z zepsutymi zębami i jednym okiem, a trzeci cały goły i z głową byka! Co tu się do licha dzieje?! Nie przeżyję dosyć długo by się dowiedzieć. Do tego tych potworów wciąż przybywa, a ja nie dam rady wiecznie im uciekać. Powoli tracę siły. Zaciskam zęby. Przede mną stoi kolejny potwór. Staję. Dyszę ciężko. Mogę uciec w bok. Nie zastanawiając się rzucam się na lewo od tego dziwacznego lwa. Co właściwie robi lew we Francji i dlaczego ma dwa języki? Czyżby mi się przewidziało? Nie potrafię już wierzyć moim oczom. Cały czas, robią mi kawały, chyba, że jest to beznadziejna rzeczywistość w świecie fantasy.
Nie uciekam długo. Lwio podobne coś chyba przewidziało mój ruch, gdyż zastąpia mi drogę. Zatrzymuję się i próbuję wycofać. Otwieram szeroko oczy ze zdziwienia. Nie dość, że ma dwa języki to zamiast ogna ma węże. Lew powoli do mnie się skrada. Wnioskuję, że przymierza się do skoku. Nie mam żadnego planu. Dosłownie pustka w głowie. Kiedy na mnie skacze, przetaczam się w prawo. Muszę coś zrobić, inaczej mogę pożegnać się z życiem. Jak długo jeszcze wytrzymam na robieniu uników? 2 minuty, 3 minuty, nie więcej. Nagle coś sobie przypominam. Wtedy kiedy spadałem z wieży Eiffla, uratowałem się. Wołałem by nie spadać ,a powietrze tak jakby mnie posłuchało. Może ta sztuczka wyjdzie i z lwem? Warto spróbować tak czy siak umrę. Krzyczę:
– Zostaw! Nie atakuj! Odejdź!
Nic się nie dzieje. Zakładam, że gdyby lew ten potrafił unieść brwi, właśnie tak by postąpił. Robię kolejny unik, kolejna cząstka energii ze mnie upływa. Próbuję jeszcze raz, wkładając w te słowa całą moją wolę. Mówię jeszcze raz i …. Nic. Niech to! Ostatnia deska ratunku nawaliła. Co teraz? Podnoszę z ziemi pierwszy lepszy kamień . Możliwe, że to przyspieszy moją śmierć, ale kto wie, zresztą jestem w takiej desperacji, że nie panuję nad tym co robię. Ciskam nim w lwa wkładając w to całą moją wściekłość. Może zdobędę trochę czasu i zdążę się schować. Kiedy kamień jest w powietrzu odwracam się i uciekam. Słyszę za sobą ryk. Nie jest to jednak wrogi ryk. Jest to ryk spanikowanego zwierzęcia. Bez kitu, czyżby zwykły kamień mógłby zrobić dużą krzywdę takiemu byczemu zwierzęciu? Ryzykuję jedno spojrzenie za siebie. To co widzę jest… naprawdę nieprawdopodobne. Sam nie umiem uwierzyć co teraz widzę. Otwieram szeroko oczy, a usta same mi się rozwarły z oniemienia. Lew się pali, a ogień roznosi się coraz wyżej. Zwierzę panicznie biega w kółko, jednak temu już nic nie pomoże. Nie mam jednak czasu podziwiać mojego dzieła, gdyż wraz z lwem zaczyna płonąć cały park.
***
Jestem w parku. Do moich nozdrzy dociera zapach spalenizny. Heros właśnie użył swojej mocy, i chyba nienajlepiej nad nią zapanował. Wokoło ludzie uciekają z krzykiem. Niestety nie mam czasu bawić się w stwarzanie mgły, by nie widzieli pożaru. Przyspieszam kroku. Zapach jest coraz mocniejszy. Patrzę w górę. Ogień roznosi się z oszołamiającą prędkością:
– Szkoda, że nie jestem synem Posejdona- myślę. Niełatwe jest życie zwykłego herosa. Patrzę w lewo. Skrada się do mnie jakiś potwór. Wzdycham. W ciągu ułamku sekundy w moich rękach pojawia się łuk z nałożoną strzałą na cięciwę. W następnej sekundzie potwór leży brzuchem do góry ze strzałą utkwioną w środku czoła. Z powrotem przewieszam łuk na ramię , przykrywam go moim czarnym płaszczem. Wyciągam strzałę z czoła mojej ofiary i wkładam do kołczanu, który także był pod nim ukryty. Uśmiecham się pod nosem. Doskonale opanowałem sztukę łucznictwa jako syn Apollina. Robi się już całkiem gorąco. Zrzucam kaptur z głowy i biegnę by pomóc temu dzieciakowi, do którego nie mam już cienia wątpliwości. On jest jednym z dzieci Hakate, jednym z silniejszych dzieci Hakate.
Bardzo ciekawe. Czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że pojawi się bardzo szybko!
Trochę przyśpieszyłeś z akcją jak zwiewał. Trzeba było napisać, że biegł (załóżmy) po szarym chodniku, obok kogo przebiegał, może o coś się prawie nie przewrócił itp. Opko byłoby bardziej realistyczne.
Ale i tak naprawdę dobre. Akcja jest i zaciekawiłeś mnie: Kim jest ten chłopak? Nieźle opisujesz uczucia i przemyślenia. Ogólnie: bardzo dobrze.
Fajne. Zaciekawiłaś mnie i bądź pewna, że przeczytam następny rozdział. Zgadzam się w zupełności z moją siostrzyczką. We wszystkim. Dodam jeszcze tylko, że ciekawie rozwijasz akcję, trzyma w napięciu i roztacza atmosferę tajemniczości. Super, lubię takie opka 😀
Mnie się bardzo podobało, ale trochę nie rozumiem kawałka: Niestety nie mam czasu bawić się w stwarzanie mgły, by nie widzieli pożaru. – no dobrze, ci z daleka by go nie widzieli i dobrze, ale co z tymi, którzy byli w zasięgu tego pożaru, którzy musieli uciekać? Gdyby go nie widzieli mogliby wręcz zginąć… Ale opko i tak było strasznie wciągające i ciekawe!
z siebie tą umiejętność. – tę
A do jednej rady się nie zastosowałeś – liczby w tekście pisanym zapisujemy słownie, a u ciebie cały czas jest „2 minuty, 3 minuty, nie więcej” – człowieku! 😀
No cóż mogę dodać, pragnęłabym większej ilości opisów i dłuższego opka, bo wciąga 😀
A, zapomniałabym –
Tytuł opka to Syn Czarnej Magii: Nie ma to jak spalić lwa, a powinno to wyglądać tak:
Syn Czarnej Magii (2)
A potem we wstępie
Tytuł: Nie ma to jak spalić lwa
Rozumiesz? 😀
Wtedy nie ma chaaaoooosuuu 😀
Bosko, czyli znowu Melia napisała to co ja chciałam…. Tak poza tym jak zwykle fajne opko i czekam na kolejną część 😉
Opko trochę krótkie ale wciąąągaaa…:P