Dla kogo by tu dać dedykację? Może dla carmel, Shays, Nożownika7 i Melii.
Postanowiłam wprowadzić narrację chłopaków, ale rzadko, bo boję się, że nie poradzę sobie z opowiadaniem. Nie martwcie się, chodzi mi tylko o nieliczne sytuacje. Mam nadzieję, że z tego powodu nie przestaniecie czytać mojego opka 😀
Wiem, że wydarzenia rozgrywające się w tym rozdziale są dla niektórych nieprawdopodobne, ale dla mnie całkiem możliwe 😉
Acha, a piosenka z poprzedniej części to było polskie tłumaczenie „Now” Paramore.
KENDRA
Wstałam rano. Była może piąta albo szósta. Nie miałam zegarka, więc nie mogłam sprawdzić. Kichnęłam cichutko i okryłam się kocem, a pod tyłek podłożyłam sobie prześcieradło. Rozejrzałam się rozespanym wzrokiem. Delikatna, ranna mgiełka wisiała w powietrzu. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Zobaczyłam Tori. Jak wczoraj siedziała na kocu. Nie okryta. Obudził się we mnie macierzyński instynkt. Miałam podejście do dzieci. Cassandra nie bardzo sobie z nimi radziła. Ona była zżyta ze zwierzętami.
Przypomniałam sobie Jessi. Moje oczy automatycznie zwilgotniały. Była herosem, który ułożył sobie życie. Oddał życie za to, żeby nasza misja się powiodła. To życie przestało istnieć. Było jak wilgoć po deszczu. Przetrwała tylko pamięć o przeżytym stresie. Wiedziałam, że jej życie było stresujące. A jakież inne może być? A raczej: mogło.
Wstałam i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę dziewczynki. Usiadłam obok niej. Nie poruszyła się. Nie odezwała. Nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w przestrzeń przed sobą. Zrobiło mi się jej żal. W końcu wczoraj straciła matkę. Biedactwo. Przykryłam ją swoim kocem i objęłam ramieniem. Miała wilgotne oczy.
– Tori? – zapytałam delikatnie. Nic nie powiedziała.
– Ile masz lat? – chciałam jakoś zacząć rozmowę. Spojrzała na mnie mokrymi, zielonymi oczami.
– Siedem – wyszeptała cichutko, tak że musiałam się nachylić do niej, aby cokolwiek usłyszeć.
– O, siedem lat to bardzo ładny wiek – pokiwałam głową. – A… jakie masz hobby?
– Co? – powiedziała niepewnie. Dobra, nie wie co to hobby.
– No, zainteresowania.
– Rysowanie.
– A co narysowałaś? – spytałam, myśląc: przynajmniej coś powiedziała.
Mała sięgnęła do torby, stojącej obok niej. Wyjęła dwa szkice. Przyjrzałam się im. Zachwyciły mnie. Wyglądały jak rysunki tej artystki- burdge bug. Ja akurat też lubiłam poszkicować. Pierwszy przedstawiał jakąś kobietę. Miała jasne włosy- a przynajmniej tak to wyglądało. Domyśliłam się, że jest to Jessi. Drugi również przedstawiał dziewczynę- ona mnie przerażała. Miała ciemne włosy. I oczy. Były takie… mroczne. Straszne. Ubrana była w szarą szatę. Wyglądała tak realistycznie.
– Czy ty tą kobietę widziałaś? – zapytałam się jej. Byłam pewna, że ją kiedyś zobaczyła.
Dziewczynka pokiwała niepewnie głową.
– Zawsze czułam jej obecność. Przez całe życie. Widziałam ją w najstraszniejszych snach. Budziłam się zlana potem. Zawsze kiwała na mnie palcem, żebym przyszła. Nigdy tego jie robiłam.
Nabrałam wtedy pewności, że Tori była częścią naszej misji. Przyszło mi do głowy, iż te dwie przepowiednie- ta, którą ja usłyszałam i ta, o której dowiedziała się Jessi- uzupełniają się nawzajem.
– Aha – podsumowałam.
– Czemu ja?! – mała chwyciła obiema rękami główkę. Przez jej małe ciało przeszedł dreszcz.
– Hej, spokojnie! – szepnęłam stanowczo.
Zaczęłam jej opowiadać o moim życiu. O tym, jak sobie kpiłam z jednego z nauczycieli, jak mówiłam do mojej nauczycielki angielskiego po imieniu- „Krysiu, co tam pisze?!”. Jak biłam się z jednym z chłopaków. Opowiadałam o pierwszych dniach w obozie- o bitwie o sztandar, o domkach, opisałam jej ich wygląd. Mówiłam o śmiesznych sytuacjach wśród ludzi półkrwi. Kiedy chłopaki od Apollona spadli z podium, gdzie śpiewali, jak żywe domino. Jak dziewczyny od Afrodyty uczyły mnie, jak się malować. W sumie i tak nic z tego nie zrozumiałam. W ogóle nie zamierzałam się malować.
A Tori wtuliła się w moją pierś i zamknęła oczy.
Gdy tak sobie mówiłam (nie, nie rozmawiałam!), pozostali wstali. Córka Jessi podniosła się i schowała rysunki.
– Jak tam? – zapytała Cass, patrząc na mnie znacząco.
– Dobrze. – wstałam i podeszłam do niej. Szepnęłam jej na ucho: odezwała się. Moja przyjaciółka pokiwała głową.
W tym czasie Filip zabawiał małą. Łaskotał ją, a ona powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem. Seba trzymał się z daleka, jakby bał się, że Tori zaraz wybuchnie, jak tykająca bomba. James przyglądał się jej z ciekawością. Uśmiechnęłam lekko się mimo woli.
– Zimno tu. – córka Demeter trzęsła się z chłodu. – Musimy coś zrobić, bo zaziębimy się na śmierć. A poza tym, popatrzcie jacy jesteśmy brudni!
Faktycznie. Cali w błocie. Ubrania w strzępach. Uwalani krwią.
– Trzeba zjeść trochę ambrozji – zaproponowałam. Wzięliśmy po jednym kawału boskiego pokarmu. Włożyłam grudkę do buzi. Smakował jak moje ulubione bezy, połączone z lodami karmelowymi i batonikiem „lion”. Już miałam dać ambrozję Tori, ale zamarłam. Przecież ona była córką herosa. Nie byłam pewna, czy dobrze zareaguje na ten pokarm. W sumie była tylko w części półbogiem. Nie chciałam ryzykować. A mała już opadała z sił. Przeżyła szok- straciła matkę.
– Słuchajcie – powiedziałam, pokrzepiona boskim jedzeniem. – Musimy gdzieś się schować. Zrobić cokolwiek. No i rozgrzać się. Cass – zwróciłam się do mojej przyjaciółki. – Masz jakiś pomysł?
Wszyscy wytężyli umysł. Zmrużyłam oczy i próbowałam się skupić. Gdzie bylibyśmy bezpieczni? Mój umysł pracował na najwyższych obrotach.
– A nasza nauczycielka? – spytała córka Demeter.
– Zwariowałaś?! – zawołałam. – Nauczycielka?! Pogrzało cię?!
– To ta nasza ulubiona – Cass zamrugała. – Mówiła, że gdzieś mieszka w okolicy. Pani profesor Contessa.
Coś mi zaświtało w głowie. Ta fajna starsza pani. Chyba uczyła mmm… historii? Albo coś w tym stylu.
– Możemy spróbować – powiedziałam niepewnie.
FILIP
Doszliśmy do wielkiego domu. Białe ściany, fantazyjne okna. Nie wiedziałem zupełnie, o co chodzi z tą nauczycielką. Nie sądziłem, że tak szybko do niej dojdziemy.
Stłoczyliśmy się pod drzwiami. W drodze zaczęło lać. Deszcz zacinał równo.
Kendra zapukała. Rozległy się kroki i zamek został przekręcony. Po chwili przed nami stała starsza pani w szlafroku. Miała farbowane, kasztanowe włosy. Widać było, że są farbowane, nawet ja to wiedziałem. Ja, chłopak. Ciepłe, brązowe oczy wpatrywały się w nas ze zdziwieniem.
– Dzień… dobry – odezwała się Cass.
Niepewnie kiwnęliśmy głowami. Poczułem niepokój. Dlaczego ona się jeszcze nie odezwała? Na szczęście po chwili zaskoczenie kobieta uśmiechnęła się i powiedziała stanowczym głosem:
– Co tak stoicie? Wejdźcie, wejdźcie.
Odeszła od drzwi. Każdy wszedł do środka, mrucząc po drodze podziękowanie.
– Proszę pani – zawołała Kendra. – My…
– O, panna Kendra. No proszę – pokiwała pani Contessa. – Moja ulubiona uczennica. Zrobiliście mi… jak to się teraz mówi… wjazd na chatę. Tak, tak to się chyba nazywa. No, to czego chcecie?
Otrząsnęliśmy się z oszołomienia. Rany, starsza pani powiedziała tak nowocześnie… Powli zaczynałem ją lubić.
– Emm… no bo… ja chciałam… się znaszy… znaczy: znaczy – zaczęła plątać się Cassandra. – Och, proszę pani, to takie dziwne… czy ja… czy my… możemy…
– Cass – westchnęła Kendra. – Czy my możemy tutaj zostać i odzyskać siły?
– Hmm… jestem nieco zaskoczona – zaczęła wolno pani Contessa. – Ale…
– Chcemy tylko się umyć i odpocząć.
– No… dobrze. Nie wiem, czy wystarczy łóżek, pomimo że mam duży dom, bo wychowywałam trzech synów, ale przyniesiemy materace. Coś wymyślimy.
Zdziwiłem się nieco. Nauczycielka pozwala nocować obcym dzieciom w swoim domu? Po chwili jednak Kendra ścisnęła moją rękę i wyszeptała mi do ucha: „Ona ma złote serce”. Ufałem jej, więc nic nie powiedziałem.
– No dobrze, oprowadzę was po domu i przydzielę pokoje. – nauczycielka energicznym krokiem podeszła do schodów. – Szybko, szybko, nie guzdrać się. A, z łaski swojej, powiedzcie mi, czemu jesteście cali w błocie i krwi?
Zamurowało mnie. Ona to przyjęła tak… spokojnie. Jakby miała takie całe życie. Nie dziwiła się.
– To nieco trudne do wytłumaczenia… – zakłopotała się córka Ateny. W tamtym momencie Tori jęknęła i upadła prosto w objęcia Kendry. Dziewczyna zatoczyła się i byłaby upadła, gdybym jej nie złapał.
– Ah, quel passage! – wykrzyknęła pani Contessa.
Podszedłem do małej i wziąłem ją na ręce.
– Tędy, tędy, mój drogi – popędziła mnie nauczycielka. Zaczęła wspinać się po schodach. Podążyliśmy za nią.
– Tutaj, proszę, moi kochani, zanocują chłopcy. – starsza pani wskazała na pokój tuż przy schodach. – Ty i ty. – popatrzyła na mnie i Sebę. – A ty, młody, proszę, w tym pomieszczeniu.
Tym sposobem dziewczyny wylądowały w jednym pokoju, w innym- ja z synem Aresa, a James- sam.
– Wyglądacie jak żebracy. – pani Contessa popatrzyła na nas krytycznie. – Dziewczęta pierwsze. Do łazienki!
Położyłem słabą Tori na materacu w pomieszczeniu dziewczyn. Popatrzyłem powierzchownie na ściany. Niebieskie, wręcz błękitne. Dwa łóżka, doniesiony materac, na którym spoczywała córka Jessi. Oprócz tego dwa stoliki nocne, szafa, komoda, biurko, krzesełko i regał z książkami. Kilka plakatów ze słynnymi gwiazdami. Zastanawiałem się, kto tam mieszkał. Kiedyś, bo zobaczyłem kilka pajęczyn. Poszedłem wraz z chłopakami do salonu.
– Plecaki w błocie! – narzekała nauczycielka. – Ubrania brudne! Muszę wam je wyprać i wysuszyć. Musicie poczekać do jutra. Pójdę poszukać jakiś małych ubrań dla was.
Kobieta weszła na górę. Dziewczęta się myły. A my siedzieliśmy jak słupy soli na kanapie. Rozglądałem się, żeby zrobić… cokolwiek. Czerwone ściany, białe fotele i kanapa. Zabytkowy stół a jednym z rogów sali i ustawione wokół niego stare krzesła. Spojrzałem w górę. Kryształowy żyrandol. Łał…
Dziwiłem się. Pani Contessa przyjęła troje nieznanych nastolatków do domu? No bo dziewczyny znała, a nas…
Pierwsza do pokoju dziennego weszła Kendra. Owinięta w ręcznik. Miała mokre włosy. Usiadła obok mnie na sofie. Okej, myśli mi pędziły jak szalone. Jedne mówiły: uciekaj, inne: oj tam, zostań. Wyszło na to, że zerwałem się z sofy i od razu na niej usiadłem. Wyglądało to co najmniej dziwnie.
– Gdzie pani Contessa? – spytała, lekko zaniepokojona. Nie mogłem wykrztusić słowa. Wyglądała tak ładnie. Patrzyła się na mnie tymi swoimi szarymi oczami. Miała taki dziwny wzrok. Jakby zastanawiała się, czy może mi zaufać. Albo inaczej: wymyślała sposoby na zabicie mnie. To akurat było bardzo prawdopodobne.
– Poszłaszukaćjakiśubrańżebyśmymoglisięprzebraćiżebyśmyniebylibrudni – powiedziałem na jednym wydechu.
Córka Ateny patrzyła na mnie zdziwiona. Zrobiło mi się nieco głupio.
– Co, co, co? – zdziwiła się.
– No że szuka ubrań – bąknąłem zmieszany, nadal patrząc na nią jak jakiś debil.
– Okej, załóżmy, że rozumiem.
Zajęła się rozczesywaniem włosów. Jednak one wciąż się skręcały w loki i za nic w świecie nie chciały się wyprostować. W końcu pufnęła z niezadowoleniem i odłożyła szczotkę. A ja nadal gapiłem się na nią.
– Już? – do pokoju weszła energicznym krokiem nauczycielka. – Proszę. – położyła na stole koszulę i krótkie szorty. – Twoje ubrania się piorą, wraz z ich ciuchami. Jesteś wysoka, powinny być odpowiednie.
Wyszła i znowu weszła na górę. Miała niezła kondycję. Pomimo szlafroka, który na pewno ograniczał jej ruchy, poruszała się sprawnie.
Po chwili milczenia do pokoju wparowała Cass, z mokrymi włosami.
– Wasza kolej. – machnęła ręką w stronę łazienki. – Kendruś, idziemy się przebrać i doprowadzić do porządku Tori.
Kendra kiwnęła głową. Na czole miała rozcięcie, które dopiero wtedy zauważyłem. Nawet z tą szramą wyglądała cudownie.
Poszedłem do łazienki. Białe ściany, brązowe kafelki na podłodze. Wykąpałem się w wannie, przypominającej nieco statek. A, uwierzcie mi, miałem uprzedzenie do jakiegokolwiek transportu wodnego.
Na pralce leżały czyste ciuchy. Ubrałem się i zszedłem na dół. A tam, wokół stołu przykrytego czerwonym obrusem, siedzieli moi towarzysze z panią Contessą. Już przebrani. Przy kubku kakao. Była tam nawet Tori, bledziutka jak śmierć, w małej, jasno- różowej sukience w drobne falbanki. Siadłem na krześle obok Kendry.
Nauczycielka zaplotła ręce i popatrzyła po kolei na każdego nas.
– A teraz, z łaski swojej, powiecie mi, skąd wy się tu wzięliście?
Tak, zakończyłam specjalnie w takim momencie.
O lol. Ta pani jest fajowa ;3 Tylko czekałam na to pytanko xD Fajnie. Akcja nie gna i jest przyjemnie to czytać. Strasznie się poprawiłaś. Ja wolę Kendrę, ale jest taka lekko… zbyt chłopięca.
Kendra chłopięca? Po prostu charakterna 😀 No, wiesz, pocieszała Tori, jednak ma w sobie nieco delkatności 😉
Ta pani przypomina moją nauczycielkę 😛
Dziękuję za miłe słowa
no tak, pocieszała Troi i to bardzo miło. Masz rację, chłopięca to złe określenie. Jest taka za bardzo pewna siebie i porywcza 😉 Nie jest to minusem, nie! Mi się taki charakterek podoba >.< Tylko jest taka… no taka z charakterem a nie taka jak Cass. Nie obrażam Cass, tylko one się różnią taką delikatnością. Obie są fajne 😉
W końcy każdy ma jakąś wadę. Musiały mieć i one. Nie ma ludzi bez wad (oprócz mnie 😀 )
– Czy ty tą kobietę – już ci na to zwracałam uwagę. W bierniku piszemy „tę”, w narzędniku „tą”.
jie robiłam. – nie
„Krysiu, co tam pisze?!”. – O Bogowie, jest napisane…
powli – powoli
Hmm, takie uwagi od Filipa w stosunku do obydwu dziewczyn? A to mały wstrętny podrywacz 😀
Opko czyta się coraz łatwiej, uczysz się 😉
Jakie uwagi? Zacytuj, bo nie zauważyłam. Ups… Miał podrywać tylko Kendrę! Obrażam się na mojego kuzyna, który pomagał mi to pisać. I foch na siebie, bo tego nie zauważyłam.
A co do: „Krysiu, co tam pisze?!” – to było specjalnie, żeby wkurzyć nauczycielkę 😀 No przecież 😉
Dzięki 😀
Nie widzę żadnych uwag. Ale ja jestem dziwna 😀
Wyglądała tak ładnie – najpierw do Cassandry
Nawet z tą szramą wyglądała cudownie – po chwili do Kendry. O takie uwagi mi chodzi.
Ślepa jestem, gdzie ty to widzisz? Nie nie, wierzę że coś takiego jest, ale kurde oślepłam, pokieruj w której linijce, plisss.
Nigdy nie sądziłam, że tyle poświęcę na jeden błąd, w każdym razie:Gdzie pani Contessa? – spytała, lekko zaniepokojona. Nie mogłem wykrztusić słowa. Wyglądała tak ładnie. Patrzyła się na mnie tymi swoimi szarymi oczami. Miała taki dziwny wzrok. Jakby zastanawiała się, czy może mi zaufać. Albo inaczej: wymyślała sposoby na zabicie mnie. To akurat było bardzo prawdopodobne.
Za to do Kendry:
Kendra kiwnęła głową. Na czole miała rozcięcie, które dopiero wtedy zauważyłem. Nawet z tą szramą wyglądała cudownie
Kapiszi?
Obydwa były do Kendry. Tylko ona ma szare oczy. I to Kendra się zapytała o Contessę. Czyli jednak nie muszę mordować mojego kuzyna :-D.
Po pierwsze : wielkie dzięki za dedykację.
Po drugie: widzę, że niedługo uczeń przerośne miszcza, xD. Me nauki weszły w życie. XD
Po trzecie: Błędy! Muahahahahaha.
Odnaleźli wcześniej
😀
Po czwarte: pochwały (tylko to mi zostało, jestem najlepszy w wymyślaniu pochwał. Ta jasne…)
Wciągnęło mnie, po prostu mnie wciągnęło. Jak czarna dziura. Emocje są realna, bohaterowie są naturalni, opisów jest dobra ilość. A ja tylko czekam, aż pani Contessa zamieni się w potwora i spróbuje ich zabić. Tak, ja- pesymista. Ona jest jednakże podejrzana. XD Oby tak dalej, miszczu jest z ciebie dumny. 😀
Ale na serio, piszesz jak inna osoba, poprawiłaś się po prostu gigantycznie.
Nożownik7 jest ze mnie dumny. Klękajcie narody. Ja… ja… ja pop prostu…. nie wysłowię się. Ale i tak NIGDY NIE PRZEROSNĘ CIEBIE. NIE, NIE, NIE. NIE MA OPCJI. Wciągnęło Cię. O bogowie, jest mi tak przyjemnie. Tak, tak, tak, przyjemnie.
PS. Czemu ja się dzisiaj tak strasznie wszystkim jaram?
Dziękuję Ci bardzo 😀
Aha, Melia. Ale to Kendra ma szare oczy i oba fragmenty odnoszą się do niej. To wcześniej też.
Faktycznie, z każdą częścią wciąga coraz bardziej 😀
Ta nauczycielka wydaje mi się jakaś podejrzana… Nie wiem czemu, zawsze tak jest, że jak ktoś jest taki miły, to… Nie wiem, ale mam nadzieję, że nie będzie potworem, bo stracę wiarę w ludzką życzliwość.
Fajnie, że tak często piszesz
Nie powinnaś stracić, nie martw się 😀
Hahha, no. Ta jej uprzejmość jest podejrzliwa o,0 Paczajcie no co ze mną zrobiły tego typu opowiadania- człowiek jest miły a ja doszukuję się haczyka xD
Dziękuję za dedykację
No, czas wymienić, co mi się w tym opku nie podoba (takie moje zadanie). Otóż… za mało Jamesa. Cóż z tego, że obiecałaś mi, że wykreujesz go nieco lepiej niż wcześniej, jak został dotychczas tylko parę razy wspomniany? Nadrób to – nie wierzę, aby się nie odzywał z wrażenia przez całe dnie i w ogóle był niezauważalny.
Kendra zaczyna się naprawdę mi podobać, wcześniej sprawiała wrażenie rozwydrzonej małolaty, która nie wie, czego chce Naprawdę dużo zyskała z powodu tej sceny z Tori i pytania o zainteresowania.
Narracja Filipa całkiem dobrze poprowadzona, fajny jest chłopak. Przypomina mi z lekka Percy’ego. Mam drobną uwagę – trochę późno wprowadziłaś jego narrację. To tworzy niepotrzebny zamęt.
Ostatnia uwaga: więcej Seby. Typowego Seby. (Heh, chamski żart) To znaczy, chciałam powiedzieć, że Sebastiana jest stanowczo za mało. Tak samo jak Jamesa. Wprowadź tych dwóch chłopaków i przybliż, kim oni są. Praktycznie nic o nich nie wiem.
Więcej opisów 😀 (nieśmiertelny klasyk)
Wszystkie zdania w akapicie łączy ta sama myśl, podobny temat, więc nie wciskaj klawisza Enter, bo ma być ładniej, a tylko wtedy, gdy czujesz, że odjechałaś od tematu poruszonego w poprzednich zdaniach.
No, KONIEC TEGO JECHANIA ( jeśli nie lubisz krytyki, to przewiń od razu do tej części). Opko naprawdę solidnie napisane. Jeśli będziesz trzymać ten poziom i nie dasz się pokonać przez literówki i błędy stylistyczne, to kto wie… może gdzieś cię przeczytamy Nie osiadaj na laurach i stale pracuj, pracuj, pracuj, bo masz potencjał.
Dzięki. Pracuję. Obiecuję Ci, że będzie więcej Jamesa i Seby. Sebę poznamy w następnej części, a Jamesa w którejś z kolejnych. Sorry, że dopiero teraz wprowadziłam narracje chłopaków. Ale nie wiedziałam, czy dodać je, czy nie. Będą one stosowane rzadko. Boję się po prostu, że nie wyrobię z opowiadaniem.
Ale dziękuję za rady, na pewno się zastosuję 😀
Wreszcie chłopaki zaczynają gadać! Byłam pewna, że on lubi Kendre, a teraz mam potwierdzenie swoich rozmyślań. Daj trochę więcej Tori. Jest dość ciekawa
Camelek powrócił 😀
Hah, o bogowie, więcej Tori? No postaram się 😉
Ale dzięki, podobało się chociaż?
Mój wielki powrót po nie byciu… eee… ile mnie nie było? Chyba dość krótko 😉 Powinnam załatwić jeszcze takie fajerwerki jak u Pottera, ale bez nich się chyba obędziemy, bo mam za niskie dochody i dalej nie znalazłam Pokątnej. Ciekawe czemu? A podobać, to się podobało. Pomiędzy jedynką, a tą częścią naprawdę duża poprawa, Pipes. Jestem z Ciebie dumna, siostra 😀
A szukałaś w Georga i Freda? Aaa, widzisz! Oni tam mają mnóóóstwo takich pierdółek. To są tacy Hoodowie, tylko w świecie Pottera.
Przy stwierdzeniu, że jesteś ze mnie dumna, spłonęłam rumieńcem. Dosłownie. Musiała przyjeżdżać straż pożarna 😀
No, chociaż ze strażą pożarną to przesadziłam 😀 Musieli mnie tylko gaśnicą potraktować 😉