Wróciłam! Na razie zajęłam się przepisywaniem „Przyjaciółek na zawsze” z mojego zeszytu do komputera. Brr… jak ja tego nie lubię.
W każdym razie dedykacja dla Leony99, Annabeth24, carmel, Shays, Nożownika, Melii, Annabelle, Mari i wszystkim, którzy czytają te bzdety 😀 . No i specjalna dedykacja dla naszej ukochanej Adminki .
Do Mari- postaram się wpleść do tego opka motyw herosa wychowanego przez potwora, ale stanie się to dopiero w jakimś… dwudziestym-którymś rozdziale. Także twój pomysł zostanie wykorzystany 😉
Miłego czytania
JAMES
Próbowałem wszystkiego.
Musiałem to zrobić. Musiałem sprawić, że Cassandra zapadła w śpiączkę.
Pazur, który drakon wbił jej w bok zawierał truciznę. Próbowałem zacisnąć mój pasek tak, aby jad nie rozprzestrzeniał się po całym ciele. Na próżno. Postanowiłem, że wykorzystam umiejętność, której nauczyłem się od ojca. Z mojej kieszeni wygrzebałem pewną roślinę, która wprowadza człowieka w coś w rodzaju transu, śpiączki. Krew wtedy wolniej płynie, zatem i trucizna nie rozłazi się tak szybko po organizmie.
Chciałem uratować tę misję. Uratować Cass.
I przeżyć. Ale jednocześnie wiedziałem, że to niemożliwe. Czułem się jakbym miał rozdwojenie jaźni. Nie wiem, czemu.
Gdy wstaliśmy o siódmej, postanowiliśmy iść dalej. My- czyli Kendra. I co nasza wielce utalentowana przywódczyni zaproponowała?
– Zwariowałaś? – Seba zrobił wielkie oczy po usłyszeniu, że mamy iść do wypożyczalni aut. Zresztą wszyscy byli zdziwieni. – Nie no, ja kapewuję, że potrzebujemy jakiegoś transportu, ale no bez jaj! Ja przynajmniej nie zamierzam się ośmieszać, błagając sprzedawcę o to, żeby pożyczył nam auto za jakieś… – wyjął z kieszeni dolary i zaczął je przeliczać. – dziesięć dolców. No chyba że się szanowna pani poświęci i raczy zapłacić. Wtedy się nie czepiam.
– Nie mam zamiaru płacić – odezwała się córka Ateny. Miała podkrążone oczy po nieprzespanej nocy. Cały czas była przy swojej przyjaciółce. Jakby Seba nie mógł jej zmienić. Albo ktoś inny. A teraz się dziwi, że jej syn Aresa mówi, że chyba zbytnio przesoliła zupę. – Ale jeśli ci zależy, panie chętny do zapłaty…
– No odezwała się, myśli, że jak taką ma mamuśkę, to jest jakąś lansówką, czy coś takiego…
– Ja przynajmniej nie mam tyłka na brodzie.
– A ja korkociągów zamiast włosów.
– No żebyś się nie udławił.
– A niby czym?
– No jak to- swoją głupotą, nie?
– Żeby ci tylko główka nie spuchła od wymyślania sarkastycznych uwag.
– Niech cię o to twój mózg wiewiórki nie boli.
– Zazdrościsz bicepsów?
– Czyżbyś nie mógł się zdobyć na jakąś znacznie gorszą uwagę?
– A tak mi się powiedziało. No wiesz, jak chcesz być nazywana…
– Nie kończ…
– Idiotka.
– Miło mi, Kendra jestem.
– Przestaniecie czy nie? – zakończył dyskusję Filip. Patrzyłem na nich rozbawiony. No co, naprawdę się zdeka dziwnie zachowywali. Szarooka zrobiła tą swoją wkurzającą pozę- założyła ręce i zrobiła minę typu- „Jak się nie zgodzicie, to przysięgam, że komuś przywalę. Komuś- czytaj: Sebastianowi. To mój ulubiony worek treningowy.”. Ale mogła ona również oznaczać- „Idę się pobić własnymi rękami. Nie, nie jestem masochistką!”
– To co kminimy? – przewróciłem oczami. No bo już pięć minut gadają, a ja nadal nie wiem, o co tu chodzi.
– Kminimy kradzież fury, panienko – Kendra zmrużyła oczy.
– Powinnaś być blondynką – wypaliłem, zaciskając pięści.
– Widzisz, nie zniżam się do twojego poziomu. – córka Ateny wbiła wzrok w swoje buty. – A teraz z łaski swojej zamknij jadaczkę i pozwól mi myśleć.
Otworzyłem usta, aby odpowiedzieć jej jakąś kąśliwą uwagą, ale po chwili zrezygnowałem. Nic bym nie zdziałał. Nie posłuchałaby.
– Zrobimy tak – odezwała się urażonym tonem. – Ja w postaci sowy zobaczę, gdzie najbliżej jest tu wypożyczalnia aut. Zaprowadzę was tam i ukradniemy samochód. Zrozumiano?!
Pomimo zmęczenia jej szare oczy wyglądały groźnie. Wyglądała, jakby się miała zaraz na kogoś rzucić. I podrapać. Ugryźć, a nawet poddusić.
– I jeszcze jedna sprawa – spojrzała na mnie z niechęcią. – Cass. Co z nią?
Patrzyłem się na jej twarz, dumną i wyniosłą. Wzruszyłem ramionami. Czemu do mnie miała pretensje? Jak jej się coś nie podobało, to mogła sama się zająć swoją psiapsiółką. Nie robi mi łaski!
– Jest w śpiączce – mruknąłem odpychająco. Kendra zmrużyła oczy.
– Och, genialnie! – syknęła. – Domyśliłam się, nie jestem tępa. I co zamierzasz?
Spojrzałem na Cassandrę. Leżała na kocu, owinięta wszystkim, czym się tylko dało, z gorącym kompresem na czole. Musiała się wypocić.
Co zrobię? Chyba się uduszę. No bo co ja mogę? To trzeba czekać. Och, podjąłem strasznie ryzykowną decyzję. Nie wiem, jak córka Demeter mogła zareagować na te zioła. Może wyzdrowieć, albo… umrzeć. Nie mam pojęcia.
– Trzeba ją zostawić. Musi dojść do siebie – powiedziałem głosem nabrzmiałym od emocji. Nie wiedziałem, jak to się skończy. No bo skąd miałbym wiedzieć?!
Kendra prychnęła z niezadowoleniem i ruszyła przed siebie. Mrugnąłem okiem, a ona już była pod postacią sowy. Wzbiła się w powietrze, trzepiąc skrzydłami. Biały ptak odleciał w stronę miasta.
Wraz z chłopakami popatrzyliśmy po sobie. Seba ociężale usiadł koło Cass i wziął ją za rękę. Poczułem lekką zazdrość. Czemu ja nie mam kogo przytulić, wziąć za rękę? Dlaczego? Choć z drugiej strony… niezbyt chce mi się flirtować z kimkolwiek. Dlaczego życie jest tak ciężkie?
– No dobra – odezwał się Filip. – Trzeba pomyśleć o jedzeniu.
– A nie lepiej będzie – burknąłem – jeśli weźmiemy żarcie po drodze, gdy już będziemy w furgonetce?
– O ile będziemy w furgonetce – poprawił mnie. – Jeśli nam się uda…
W milczeniu kiwnąłem głową. Podszedłem do córki Demeter. Sebastian popatrzył na mnie groźnie. Uniosłem ręce w geście „Stary, nie będę ci podrywał dziewczyny! A już na pewno nie teraz”. Kiwnął głową. Gdzieś z drugiej strony wzgórza spojrzała na mnie Tori, wreszcie podnosząc głowę od wczoraj
Żal mi było gościa. Stara się o dziewczynę, a ta mu prawie wykitowała w ramionach. A teraz se leży spokojnie, a my musimy się zamartwiać o transport. Mimo wszelkich starań poczułemzłość. No weźcie, w takim momencie?! Bez jaj…
Sprawdziłem temperaturę Cassandrze. Nadal była zimna. Czułem jednak gdzieś w moim półboskim tyłeczku, że walczy. Jej organizm walczy. Wierzyłem, że wyjdzie z tego jakoś. Może… Zauważyłem, że cała roślinność wokół niej zwiędła. Nie miała życia. Wraz z nią umierała trawa i kwiaty.
Życie jest bezsensu. Wszystko jest bezsensu. Cały ten świat jest bezsensu. Mdły, nie dający nadziei. Trzeba o wszystko walczyć. Chcę się wyłączyć. Odpocząć od tej cholernej misji. Ale… nie da się. Nawet jeśli jestem w niebezpieczeństwie, zawsze jakoś sobie radzę. Wychodzę. Ą z drugiej strony… nie chcę śmierci. Czy to jest głupie…?
Nawet nie zauważyłem, jak wróciła szarooka. Spojrzała na nas.
– Jest kawał drogi stąd. Nie da rady. Ale mam lepszy pomysł. Może nie jest mój, ale jest. Gdy leciałam, zobaczyłam w myślach Atenę. Trzymała w ręku gałązkę drzewka oliwkowego. – uniosłem brwi. Że też się nie zdekoncentrowała! Brawo dla niej. – Nie wiem czy przypadkiem, w każdym razie wskazywała tym badylem na tabliczkę z napisem „Altoona”. Później zniknęła.
Patrzyłem się na nią z niedowierzaniem. Altoona… Jakieś sześć-siedem godzin stąd. Może osiem. Ale to jakimś środkiem transportu…
– Dla ciekawości… sprawdziłam – ciągnęła dalej Kendra. – Za jakieś dwie godziny furgonetka przewożąca meble jedzie do Altoony. Bagażnik jest cały czas otwarty. Dojdziemy tam w jakąś godzinę. Z Cass może półtorej. Tak czy siak kierowcy to straszne niejarzące istosty, nie pokapują się. Tylko musimy się zwijać.
FILIP
Tak jak przewidziała Kendra, doszliśmy do furgonetki w niecałe półtorej godziny. Mieliśmy szczęście, bo akurat obok owego środka transportu był jakiś opuszczony domek. Poszliśmy tam i usiedliśmy.
O bogowie, ale mnie plecy bolą. Jednak Cass waży trochę…
Przez całą drogę nosiliśmy córkę Demeter na zmianę z Sebą. James i Kendra nieśli Tori. Biedna dziewczynka… tyle przeżyła. Najpierw mama. Teraz musi patrzeć, jak jej koleżanka jest w śpiączce… To może mocno zryć psychikę człowiekowi.
– Ale jestem zmę… – córka Ateny ziewnęła. – …czona. Może byśmy tak…
Przerwał jej straszny ryk. Wzdrygnąłem się. Wszyscy zerwali się na nogi. Seba porwał Cass na ręce. Kendra dobyła swojego xiphosa, ja- mój miecz. James wziął do ręki łuk. Tori porwała sztylet i stanęła za córką Ateny.
Kątem oka zauważyłem wielkiego cyklopa. Był naprawdę ogromny. Właśnie zamierzał się pięścią na nieświadomego Jamesa. Serce mi mocniej zabiło. Wrzasnąłem. Spojrzałem przelotnie na Kendrę. Zawahała się. Znów spojrzałem na syna Apolla. Przede mną mignęły tylko kasztanowe loki. Córka Ateny odepchnęła Jamesa. Nogi miałem jak z waty. Ucieszyłem się. Lecz po chwili z przerażeniem stwierdziłem, że dziewczyna upadła, a potwór potrącił ręką stary, zardzewiały żyrandol. Nim zdołałem się ruszyć, grat przygniótł ją do ziemi. Gdzieś za mną krzyczała Tori. Ale ja się tym nie przejmowałem. Bez wahania skoczyłem w stronę Kendry. Po drodze wrzasnąłem do Jamesa – „Zabieraj Tori i resztę i szybko do furgonetki! Ona zaraz ruszy!”. Nie czekałem na jego reakcję. Padłem na kolana i zacząłem rozgrzebywać potłuczone krysztaliki. W końcu zobaczyłem opaloną, zgrabną rękę. Niemal w tym samym momencie usłyszałem ryk potwora. Wyciągnąłem córkę Ateny spod kupy szkła. Nie myślałem kompletnie. Była półprzytomna. Wziąłem ją na ręce i wstałem. I wtedy zobaczyłem jego.
Wielka kupa cielska, w dodatku owłosionego. Szara, spopielona, popękana skóra. Wielkie ręce i tylko jedno oko na środku czoła. Cuchnęło od niego łajnem i dymem.
Odwróciłem się i puściłem biegiem. Nie oglądałem się. Kendra trochę mi ciążyła, ale postanowiłem nie odpuszczać. Nie chciałem walczyć.
Zaraz odjedzie ta furgonetka… Cholera jasna! Nie, proszę, nie!
Wybiegłem z domu, a raczej z jego ruin. Biały wóź, nasz środek transportu, właśnie ruszał. Zmusiłem się do szybszego biegu. Na moje szczęście furgonetka nie rozwinęła jeszcze pełnej prędkości. Bagażnik nadal był otwarty. Może kierowcy zapomnieli zamknąć, a może to nasi przyjaciele odchylili klapę. Nie zastanawiałem się nad tym. Po prostu położyłem Kendrę na podłodze wozu i sam wskoczyłem. Seba pomógł mi wejść do końca. Wtedy nasz środek transportu osiągnął pełną prędkość. Nie chciałem się oglądać i patrzeć, jakich spustoszeń dokonał cyklop. Niestety, pokusa była nie do zwalczenia. Odwróciłem się i otworzyłem usta.
Dom był… cały. Nie mogłem uwierzyć. Przetarłem oczy i jeszcze raz spojrzałem.
– Mgła – wyjaśnił James, zamykając klapę. Dopiero wtedy rozejrzałem się po miejscu, w którym byliśmy. Cóż, normalna, biała furgonetka przewożąca meble. Dostrzegłem przymocowane liną komody, szafy, sofy i jeszcze inne rzeczy, których w ciemności nie rozpoznawałem.
– Przepraszam – usłyszałem szept. Spojrzałem na źródło tego dźwięku- Kendrę. Leżała na podłodze, wpatrywała się we mnie tymi szarymi, pięknymi oczami.
– Za co? – zaśmiałem się cicho. Córka Ateny miała rozcięcia na całej twarzy, rękach i nogach. Z zadrapania na prawej brwi sączyła się krew. Piękne, kasztanowe loki były w nieładzie. A i tak wyglądała cudownie.
– Że… ci nie pomogłam – niepewnie usiadła. Spojrzałem na nią z czułością, choć tego wcale nie planowałem.
– To był zaszczyt nosić cię na rękach, pani. – schyliłem nieco głowę – zrobiłem coś na kształt ukłonu. Ona uśmiechnęła się lekko. Miała szczery uśmiech, ładny, taki swój. Podobał mi się.
– Szkoda, że nie chcesz się częściej uśmiechać – szepnąłem, wpatrując się w nią.
– Słucham? – zdawało się, że była zdezorientowana.
– Że drobiazg, to, że cię przyniosłem – wymyśliłem na poczekaniu. Mój wzrok spoczął na Tori, która głowę trzymała na kolanach Kendry. Znów rozejrzałem się. Cassandra została ulokowana na jednej z sof, na drugiej zaś położył się James. Seba rozłożył się na jakimś dywanie. Puściłem oko do córki Ateny.
– Może się powinnaś położyć? – spytałem, wzrokiem szukając jakiejś miękkiej rzeczy do położenia się. Dziewczyna zlała się rumieńcem.
– Nie bardzo wiem… – zaczęła, ja jednak przerwałem jej, wskazując na otwartą szafę, leżącą w poziomie na podłodze.
– Ciamajdy, nawet mebli nie umieją dobrze przymocować. – wstałem i zgarnąłem dywan. Rozłożyłem go. Pokiwałem głową z uznaniem. Nawet nie był zakurzony. Położyłem go we wnętrzu szafy.
– Tadam! – wskazałem ręką na prowizoryczne legowisko.
– A ty? – spytała, nadal zaróżowiona na twarzy. Było jej bardzo ładnie w takim kolorze.
– Ja się umoszczę… o tam. – podszedłem do jakiegoś materaca. Później kiwnąłem w jej stronę zachęcająco głową.
– Dzięki. – wzięła Tori na ręce i weszła do przewróconej szafy. Położyła ją obok siebie. Ponieważ obie były szczupłe, a mebel szeroki, bez problemu się zmieściły. Dziewczynka zbudziła się. Popatrzyła tylko na Kendrę i wtuliła się w jej bok. Po chwili już spała. Córka Ateny delikatnie pogładziła ją po głowie i spojrzała na mnie.
– Dojedziemy wieczorem. Za jakieś siedem godzin – oznajmiła. Skinąłem głową i włączyłem budzik na moim zegarku na rękę.
– Nastawiłem na czwartą po południu – ziewnąłem. Przekręciłem się na bok i mruknąłem – Branooc.
Odpowiedziała mi cisza.
Calosc bardzo fajne tylko kilka zastrzezen. Nie znam sie na tym dobrze ale slowo kapewuje jakos mi tak nie pasuje, nie lepiej by bylo uzyc Czaje albo kapuje xd. I jeszcze jedno. Zazwyczaj mowi sie Dlaczego zycie musi byc TAKIE ciezkie a nie tak ciezkie’ ale to takie szczegoly. Opowiadanie jest ciekawe I z checia przeczytam kolejne czesci
„Kapewuję” to moje takie słówko i uznałam je jako część słownika Seby 😀 Takie jego powiedzonko 😉
A co do tego życia, to chodziło mniej więcej o to, że Filip wiedział, że życie jest ciężkie, ale nie myślał, że AŻ tak ciężkie. Tylko napisałam to bez tego „aż”. Ale fajnie, że się podoba
trzepiąc skrzydłami – wydaje mi się, że trzepocząc
Co do kapewuje to rozumiem, że to twoje opko, oni są nastolatkami i było poprawnie użyte (w sensie, że w dialogu i tylko w nim), ale brzmi to według mnie, za przeproszeniem, chuj*wo. Na serio mówiłaś kiedykolwiek np. „Tak kapewuje, że…”? Słowo rozumiem nie gryzie i większość osób (nawet nastolatków) go używa -,-
Zaciekawiło mnie, że mimo, że Temida już im pomaga to Atena też to robi. Mamusia sie udziela? Nie ładnie, nie ładnie. W sumie to była głównie kłótnia Kendry z Sebą i podróż do furgonetki, więc nie zbyt wciągnęło. Tak czy siak czekam na 13, bo miło się czyta 😉
Pozdrawiam
Och, jesteś! Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że brakowało mi Twoich opowiadań. Obie dziewczyny ranne, biedne. :/
I wiem co czujesz, ja też nienawidzę przepisywania z zeszytu, a cały czas to robię. Dlatego tak rzadko są moje opka.
Dziękuję za dedykację pyszczku :3
Nie wiem czemu, ale… cholera, lubię jak herosi cierpią 😀 Albo mają jakieś tam rany. Ale się wyleczą, nie bój nic…
Nienawidzę przepisywać… zwłaszcza że ja jestem pod tym względem okropna, bo jak piszę w zeszycie to tu muszę cioś dodać, tu dopisać, coś mi się przypomni… Ale podobało się?
Napisałam komenta już nad ranem, ale oczywiście Leona nie umie odpowiednio cenzurować i mój komentarz „czeka na modernizacje”. Tak bardzo umrzeć -,-
Nie ważne! Coś tam wtedy tylko marudziłam o tym kapewuje, ale skoro to ma być coś wyróżniającego Sebę to nic już nie mówię
trzepiąc skrzydłami – wydaje mi się, że trzepocząc
Zaciekawiło mnie, że mimo, że Temida już im pomaga to Atena też to robi. Mamusia sie udziela? Nie ładnie, nie ładnie.
Biedna Kandra :c. Kolejna bohaterka zostaje katowana przez Piper…ale przynajmniej ma kogoś na pocieszenie (i wcale nie mowie tu o słodkiej Tori)
Tak czy siak czekam na 13, bo miło się czyta 😉
Pozdrawiam
*moderację -,-
Mamusia się nie może oprzeć… heh. To dziwnie zabrzmiało. Tak czy siak, muszę to chole… – tu jest cenzura, jakby co 😀 – jeszcze przepisać z mojego zeszytu. No i dziękuję
PS. Chodziło o Filipa, jak mniemam, w kwestii pocieszenia?
Pipes wróciła! Siostrzyczko jak ja tęskniłam! Przynajmniej fajnie tam było? 😉
Opko bardzo fajne. Widać, że będą w następnych częściach pary. Mam pomysła: zrób coś, co skłóci Kendre i jej chłopaczka – wtedy będziesz mogła rozwinąć wątek romantyczny na więcej opowiadań. To tylko taka sugestia – nie musisz wykorzystywać. Albo niech ktoś kogoś opęta! Lub niech się okaże, że ktoś jest szpiegiem! No dobra, kończę z moimi pomysłami – Tobie też muszę pozwolić na jakąś twórczość ^^
Opko jak mówiłam extra. bardzo mi się podobało! Przepisuj szybko!
Tęskniłaś? Bogowie, jak mi miło 😀 Mam wielką uciechę, siostrzyczko Tak, fajnie było, ale to była kolonia i co dzień lądowałam pod wodą z powodu mojego kolegi 😉 Takie tam małe sprzeczki.
Co do opka- mam już zaplanowane, co będzie. A z twoich pomysłów… tak, też będzie. Zobaczysz co 😀 Ja tajemnicza…
To będzie w… jakimś dwudziestym którymś rozdziale. I chyba przed dwudziestym też… jakoś tak. Ale będzie.
Dziękuję za twoją opinię. Twoje komenty zawsze mnie podnoszą na duchu, choćbym była w nie wiem jakiej depresji! Dzięki jeszcze raz 😀
Uuuu… . Piper mystery, tak? Już nie mogę się doczekać kolejnych części. Widać, że jesteśmy siostrami – mamy podobne pomyślunki.
Kolega na koloniach podrywał, co? Czy to taki przyjaciel, w którym się po prostu nie da zakochać? 😉 i który lubi wrzucać piękne damy do wody 😀
Podasz mi swój email? Popiszemy sobie prywatnie, bo zaraz będzie, że piszemy niepotrzebnie komentarze…
carmel.x@op.pl
Ty podaj swój 😀
I tak (Melio, wybacz, ale to jest silniejsze ode mnie) kolega ciągle mnie w wodzie łapał za łydki i wywalał, albo zwalał się na mnie i zawsze lądowałam w morzu 😀 I codziennie myj głowę… Ale przynajmniej było wesoło Tylko żeby tak przestał mnie tarzać w piasku… Fajny był chłopak, nawet przystojny i inteligentny… Ja się wcale nie zadurzyłam 😉
pomyłka – carmel.X@op.pl
Mój to: pipes77@onet.pl
Napisałam ci już 😀
Brakowało mi tego ” – powiedział” ” – powiedziała” przy dialogach, tego było za mało, gubiłam się podczas czytania
Życie jest bezsensu. Wszystko jest bezsensu. – pisanie poprawnie słów „bez sensu” też jest bezsensu…
Ą z drugiej strony – A z drugiej strony
Nareszcie normalne zakończenie które zmusi mnie do przeczytania następnej części, a nie urwanie w najlepszym momencie! Brawo 😀
Opko przyjemne, nie czytało się ciężko, ale i tak się poznęcam – kłótnia. Co zaobserwowałam, prawie w KAŻDYM opku na tej stronie kłótnie są okropnie nienaturalne i infantylne, jakby argumentami wymieniały się sześciolatki, coś w stylu:
– A ja to umiem doliczyć do miliarda!
– Tak? To policz!
– Ale mi się nie chce!
– Bo nie umiesz, jesteś głupi/głupia!
Odchodząc od tematu – własne słowa używane w niepotrzebnych momentach. Nie sądzę, żeby ktoś w poważnym momencie, opracowywaniu strategii używał słów w stylu „kapewuję”, nawet jeśli jest to powiedzonko. Musisz się po prostu wczuć w powagę sytuacji. Gdyby na przykład byli już w ciężarówce, żarty byłyby jak najbardziej na miejscu, rozumiesz?
Czekamy na CD 😉
Ale przynajmniej się podobało, bo zawsze walisz takie komentarze, że ja już nie wiem, czy było fajne czy nie…
Przeczytaj mój komentarz drugi raz 😉
Ani razu nie napisałam, że opko było złe, wręcz przeciwnie, pochwaliłam Cię za ładne zakończenie, napisałam, że lekko się czytało, co u mnie jest jedną z największych zalet, bo to znaczy, że ma się wrodzoną smykałkę do pisania. Wypisałam tylko, dość długo, przyznaję, co mi nie pasowało, ale nie starałam się być złośliwa, wydaje mi się, że opisałam, co nie pasowało w dość delikatnych słowach.
Ale jeśli nigdy nie podobają mi się moje komentarze, bo staram się, aby moje rady były konstruktywne i pomocne, to cóż, dla mnie to znak, abym przestawała je Tobie dawać 😉
Rzeczywiście. Przepraszam, ale gdy czytałam twój komentarz byłam zmęczona. Oczywiście Piper nie zostawiła go, aby przeczytać jeszcze raz następnego dnia, tylko walnęła taką odpowiedź 😀
Co do rad- zawsze staram się przyjąć je i wykorzystać. Wcale nie chcę, żebyś przestała mi je dawać, bo są pomocne w poprawieniu moich umiejętności. Dziękuję za nie, bo mi się przydają
Czasem twoje komentarze nie są jasne w kwestii tego, czy się podobają. Ale tylko wtedy, gdy mam zaćmienie umysłowe, bo jestem wykończona 😉
Podsumowując- pisz dalej takie komentarze jakie piszesz pod moim opkiem, bo one są bardzo pomocne 😀
Aha, okej, sorry za te sprzeczki, ale nie mogłam się powstrzymać. Wzięłam przykład ze mnie- jak mi smutno zawsze staram się trochę z kimś podroczyć, wkurzyć kogoś… tak na poprawę humoru. Wiem, że w tamtej sytuacji nie powinnam, ale cóż…
Tak czy siak sorry za Sebę, niezbyt było okej. Trudno. Nie będę.
Och, tęskniłam za tym. Może brakuje tu czegoś, jakiegoś rozwinięcia akcji, w oczy rażą te słowa ze slangu młodzieżowego ale o tak tęskniłam xD chyba najbardziej lubi Jamesa ;D ma chłopak podejście do życia x.x
To… fajnie. Że tęskniłaś 😀
Slang? Trudno. W następnych częściach już tak nie będę. Już miałam zmytą głowę za te słówka, więc… dostałam nauczkę 😉
Tzn, mi to nie przeszkadza, nawet pasuje, ale chyba niektórym może. To nie jest tak, że suszę ci za nie głowę, tylko szczera rada; nie używaj, bo zawsze się znajdzie ktoś, kto się przyczepi. Nie wszyscy je lubią ;3
Pfff, nie mówię, że mi suszysz głowę 😀 Tylko inni mi suszą głowę 😉 a nie ty. Dobra, zostawiamy temat