Dedykacja dla Annabeth24, za… sama wiesz co, zawodowa jaraczko :-D, dla Melii, dla carmelku, mojej ostoi, gdy mam załamanie (moja pierwsza jedno- częściówka 😉 ) i dla… Annabelle oraz Leony99.
SEBA
Skwituję to tak: niezły pisk.
Siedziałem sobie spokojnie, jedząc ciasteczka pani Contessy jak opętany (a były naprawdę dobre). Nawpychałem się różnorakich z marmoladą, czekoladą, jabłkiem i paroma innymi rzeczami. No i kiedy sobie spokojnie konsumowałem, usłyszałem krzyk. Aż mi ciasteczko z gęby wypadło. Co zrobiłem w tamtej sytuacji? Kopnąłem wypiek pod stół, otrzepałem ręce, wyjąłem miecz i rozejrzałem się za źródłem wrzaski. Nie takie rzeczy widziałem w ciągu życia. Może Cass złamała paznokieć? Albo Kendrze coś uderzyło do główki? A nadawcą pisku mogła być równie dobrze Tori. Nie no, nie oszukujmy się, chłopak takiego krzyku nie wyda ze swojego gardła. Chyba że James… ale on inaczej wrzeszczy. Trzymało się gościa nad muszlą klozetową, to się wie.
Ze schodów zbiegła szarooka. A za nią córka Demeter. Spojrzała na mnie płochliwie. Naprawdę, nigdy nie zrozumiem dziewczyn. Jak ona ma coś do mnie, to się mówi, a nie rzuca spojrzenia. Chyba że ja jestem głupi i czegoś nie kapuję. Mogła mi powiedzieć, o co jej chodzi.
– Co tu się dzieje? – zapytała chłodno córka Ateny. W ręce trzymała swojego xiphosa. Wyglądała, jakby mogła w każdej chwili, w każdym miejscu rzucić się na kogoś i z nim walczyć. Osobiście wolałbym nie wkurzyć jej. Oczywiście, dałbym jej radę. No przecież to ja. Ale nie chciałbym marnować miecza.
– A skąd mam wiedzieć. – moje spojrzenie przeniosło się na Cass. Drobna blondynka nerwowo poprawiła włosy. Wyjęła sztylet. Wyglądała tak ładnie z tym krótkim ostrzem w ręku. Patrzyła się na mnie niebieskimi oczami. Lubiłem, jak na mnie tak spoglądała.
– Co jest? – z pokoju wybiegł James. Piwnymi oczami wodził po pokoju. Uniosłem brwi.
– Ej, to coś w ogrodzie. – Kendra zrobiła krok w kierunku drzwi frontowych.
A potem: huk, brzdęk i dym.
Podniosłem się na nogi i…
– O rany – jęknąłem.
Nie to, żeby coś. Nie bałem się. Ale naprawdę, jakbyście mieli przed oczami smoka, też byście się zdziwili.
To nie był Ladon. Nie. Przypominał nieco tego, który ciągnął rydwan Heliosa. Złote, mieniące się łuski. Ostre pazury, mogące się jednym pociągnięciem rozerwać na strzępy kogoś, kto się nawinie. Długi ogon, kiwający się na wszystkie strony. Skrzydła, które miał przy sobie. I głowa- wielka, złota głowa, z wydłużonym pyskiem i rubinowymi oczami. Miodzio. Jak rozkażą mi z nim walczyć, to ja chcę na rezerwę.
Drakon ryknął i plunął ogniem. Zauważyłem, że zdemolował chałupę tej staruszce. Ale miało to też swoje plusy. Jak miała ubezpieczenie, to może jej uwzględnią atak wielkiego potwora na dom. Może.
Byłem… no cóż, lekko wystraszony. Ale nie takie rzeczy widziałem w Obozie Herosów. Mam na myśli na przykład spiżowego smoka, który hasał po lasku i miał w tylniej części ciała, że pali wszystko wokół. Ale bywa i tak… W każdym razie wolałem nie mieć kontaktu z ogniem i jego pazurami, które zdecydowanie powinny zobaczyć nożyczki. Nie chciałem nic sugerować, ale wizyta w gabinecie pielęgnacji… smoków, należała mu się i to jeszcze jak.
Kendra odskoczyła. Doskoczyła do stołu i porwała z niego garść ciasteczek. Co ona?! Ja wszystko rozumiem: te wypieki są naprawdę dobre, a poza tym, w takich chwilach człowiek może się zrobić głodny, ale bez przesady! Chyba nie chciała konsumować na polu bitwy?!
Ale ona rzuciła ciasteczka w stronę potwora. Ryknął, wściekły. No bez jaj, niech ona nie wyciąga go z domu. A jednak, córka Ateny wybiegła przez drzwi frontowe. Drakan, urywając przy okazji dach, wzbił się w powietrze. Albo pani Contessa miała taki wielki dom, albo on był taki mały.
Obejrzałem się na Cass. Stała pod ścianą, z otwartymi szeroko oczami.
– Hej, nie bój się. – wyciągnąłem rękę i złapałem jej dłoń. – Damy wycisk temu smarkaczowi. Przecież to drobizna. – uśmiechnąłem się, aby dodać jej odwagi.
Kiwnęła głową. Nie cofnęła ręki. Wybiegliśmy przed dom, do ogrodu. A tam rozgrywała się prawdziwa bitwa.
KENDRA
Poszukałam Tori po wyjściu do ogrodu. Mojego „smoczka” przejął Filip. Po chwili odnalazłam ją. Chowała się między murem a krzakami. Wrzeszczała rozpaczliwie. Wzięłam ją za rękę. Pobiegłam z nią przez kłęby dymu do altanki. Wcisnęłam ją pomiędzy filar a barierkę i szepnęłam do niej:
– Siedź tutaj, dopóki po ciebie nie przyjdę! Masz. – podałam jej mój sztylet. – Jakby smok się do ciebie zbliżył, dźgnij go i wrzeszcz ile tylko masz siły w płucach.
Mała kiwnęła głową, wzięła krótkie ostrze i przycisnęła je do swojej piersi.
Bałam się o nią. Może się stać wiele nieprzyjemnych rzeczy. Nie chcę jej wciągać w wir walki– myślałam- ale boję się ją zostawić w ogrodzie. Cały płonie. A dom… dom może się zaraz zawalić. Najbezpieczniej będzie tutaj.
Wstałam i rzuciłam się do ogrodu. Czym prędzej zajęłam się pierwszym drakonem.
– No co, potworku? – wrzeszczałam, odskakując co chwila. Teraz smoków było siedem. Naprawdę, nie wiem, skąd się wzięły. Wszystkie były podobne.
Walczyłam z dwoma. Jak jeden zionął na mnie ogniem, drugi atakował mnie pazurami. A ja jak głupia odskakiwałam i dźgałam je mieczem. Obejrzałam się. Seba wziął na siebie dwa smoki. Wyciągnął swoją włócznię i raz po raz zadawał im ciosy. Filip walczył z jednym- za to największym. Dzielnie się spisywał. Poczułam miłe ciepło w sercu, gdy na niego patrzyłam. Wyglądał w walce tak cudownie… Po chwili zobaczyłam Cass- razem z Jamesem stawiała czoła drugiemu wielkiemu smokowi. Był naprawdę imponujących rozmiarów.
Znów jeden drakonów zionął na mnie ogniem. Zrobiłam fikołka i znalazłam się pod brzuchem bestii. Nie myślałam za dużo. W takich sytuacjach odezwało się moje ADHD. Działałam instynktownie. Miałam nadzieję, że moja umiejętność wymyślenia dobrej strategii nie zawiedzie. Z całej siły wbiłam w brzuch smoka miecz. Czym prędzej przeturlałam się jak najdalej od potwora. I słusznie- tam, gdzie przed chwilą się znajdowałam, pacnęło wielkie cielsko. Zajęłam się drugim drakonem. Z tym było ciężej. Był o wiele sprytniejszy od swojego koleżki. Nie spaliłam się jeszcze. Jeszcze.
Chyba wysiądę. O bogowie, jak on tak może? Nie mam już sił. Niechże ktoś mi pomoże, ja ledwo utrzymuję się na nogach. Spać mi się chce. Ale nie. Nie chcę pomocy. Dam radę. Jestem w końcu córką Ateny. A ja się tak łatwo nie poddam.
Zerknęłam w stronę altanki. Martwiłam się o Tori. Bałam się, że coś jej się stanie. Póki co nie krzyczała. A ja nadal tkwiłam przy tym cholernym smoku. Spojrzałam w stronę towarzyszy. Nagle ziemia wybuchła. Widok przesłonił mi dym. W tej samej chwili uchyliłam się przed wielką łapą smoka. Niestety, drasnął mnie.
Zachłysnęłam się. Nie dymem. Powietrzem. Zapiekło mnie. Upadłam na ziemię. Dragon triumfalnie ryknął. Zobaczyłam jego ostre pazury. Zamknęłam oczy.
Polegnę na samym początku misji. Cudnie… A może by tak odturlać się? Nie… Boli mnie. Ojć!!!
Poruszyłam się, przywołując tym samym nową falę bólu. O dziwo, nie poczułam niczego ostrego na moim ciele. Nie poczułam rozdzierających moją skórę szponów. Zdziwiona, uchyliłam nieco powiekę.
Poczułam pacnięcie o ziemię. To wielki bydlę leżało na ziemi. Wyglądało na martwe. Już chciałam wstać, ale zemdliło mnie. Zemdlałam z bólu na krótką chwilę.
***********
Ocknęłam się po chwili. Było mi niedobrze. Miałam zawroty głowy. Wokół mnie nadal rozbrzmiewały odgłosy walki. Ale nade mną pochylała się znajoma twarz. Zamrugałam. Kto to? Nie mogłam rozpoznać. Zaczerpnęłam gwałtownie powietrze. Ukazał się mi Filip- jego piękne, błękitne oczy, czarne włosy, w których chętnie bym zanurzyła rękę… Wpatrywał się w moją twarz z niepokojem. Uniosłam niepewnie dłoń. Chwycił ją. Moje palce zacisnęły się na jego ręce. C ja robię?! Oszalałaś, głupia jesteś?! krzyczał głos w moim mózgu. Miałam go w nosie. Dopiero wtedy zaczęłam rozpoznawać szczegóły: zobaczyłam krople potu na czole syna Zeusa, zobaczyłam, że ma całe ramię we krwi. Wyswobodziłam dłoń z jego uścisku i dotknęłam rany.
– Co ci? – spytałam, całkowicie opadnięta z sił.
– Nic – odezwał się czule. – Dasz radę wstać?
Niepewnie kiwnęłam głową. Pomógł mi usiąść. Podparta o jego ramię, podniosłam się i stanęłam na nogach.
Rozejrzałam się. Domek pani Contessy był rozwalony. Wszędzie unosił się dym. Zasłaniał pole widzenia. Ogródek był w ogniu, krzaki tliły się. Kwiatki były spalone. Wszystko zniszczone… Zrobiło mi się żal nauczycielki. Chciałam odszukać ją wzrokiem. Wodziłam oczami po całym terenie. Czyżby ją zabiły? zadałam sobie pytanie. Ale nie. Zauważyłam ją, człapiącą w naszym kierunku.
– Smoki – wycharczała.
– Och, bogowie, tak panią przepraszam – zrobiło mi się przykro.
Starsza pani pokręciła głową.
– To moje czwarte mieszkanie w ten sposób zniszczone. Mam siostrę niedaleko. Pójdę albo do niej, albo do Obozu Herosów. Myślę, że przyda tam się na jakiś czas nauczyciel greki. – uśmiechnęła się dobrotliwie. Wiedziałam, że ma do nas żal. Zniszczyliśmy jej mieszkanie. Ogródek. Wszystko. Z drugiej strony, to było czwarte mieszkanie, które zniszczyły jej potwory. Albo herosi, nie byłam pewna. W każdym razie na wszelki wypadek nie odpowiadałam. Rzekłam tylko ze skruchą:
– Przepraszam – spuściłam wzrok. Nie mogłam się patrzeć w te jej brązowe oczy. Nie umiałam. Zepsułam wszystko…
– Kochanie. – pani Contessa wzięła moją brodę i uniosła ją nieco, tak, abym mogła na nią spojrzeć. – Nie martw się. Taki żywot herosa. Niech wam się misja powiedzie. – ucałował mnie w czoło. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Traktowała mnie zupełnie jak… babcia Sofia. Na jej wspomnienie moje oczy momentalnie napełniły się łzami. – Tam poszli wasi przyjaciele. Chyba coś się stało. – wskazała na pobliskie wzgórze. I odeszła. W stronę zrujnowanego domu.
Co się mogło stać? Zaniepokoiłam się. Czyżby ktoś…? Nie. Nie, nie wierzę, że ktoś umarł. Nie wierzę. Ale jednak cień wątpliwości był. Jeśliby się nic nie stało, czy odchodziliby tak nagle?
Przypomniało mi się o Tori. Wzięłam Filipa za rękę i pobiegłam do altanki.
Och bogowie… niech jej nic nie jest, proszę!
Była tam. Skulona w rogu. Filip bez słowa wziął ją na ręce. Poszliśmy w stronę wskazaną przez panią Contessę.
***********
Gdy dotarliśmy na miejsce, już wiedziałam, że coś jest nie tak. Seba i James klęczeli nad jakąś postacią. Nie widziałam dobrze z odległości.
Nie… nie, nie, tylko nie to!!!
– Cass… – jęknęłam.
Moja przyjaciółka leżała na ziemi. Spokojna. Z licznymi zadrapaniami na twarzy. Po policzku potoczyła mi się łza, gdy spojrzałam na jej prawy bok- tkwił tam pazur drakona.
– Nie – załkałam.
– Na razie jest tak jakby w stanie śpiączki – powiedział drżącym głosem James. Nie mogłam wykrztusić słowa.
Patrzyłam się na jej ładną twarz. Była bledziutka.
– Rozbijmy obóz – wychrypiałam.
Chłopcy zajęli się zebraniem chrustu na ognisko. Wyjęli koce.
A ja patrzyłam się na twarz mojej przyjaciółki.
Czemu ona?! Czemu to nie mogłam być ja?!
Nawet nie czułam, gdy Filip obmywał moje rany. Byłam zatopiona w bólu. Bólu utraty mojej najlepszej przyjaciółki. Serce mnie ściskało, gdy patrzyłam na jej usta, włosy, zamknięte oczy, nos, tak ładnie prosty, z piegami.
Chciałam, żeby się obudziła. Ale tak się nie stało. Starałam się nie rozpłakać. Starałam się ukryć moje emocje przed światem. Starałam się nie czuć żalu, gdy widziałam ją.
Przypominały mi się moje wspomnienia. Jak na pikniku zabawiała mnie wzrostem roślin, układających się w jakieś napisy. Gdy na lekcjach szeptałyśmy do siebie, obgadując nauczycieli. Jak starałam się ją nauczyć jazdy na pegazie.
A w mojej głowie kotłowało się jedno, jedyne pytanie: czy ona z tego wyjdzie?
Podobało się?
Czemu po prostu nie da jej ambrozji czy nektaru?
Błagam Zyia, nie wyprzedzaj rozdziału
Ojej,kiedy ja to tak lubie xD
Zreszta to dosc logiczne,najpierw sprobowac pomoc,a potem ryczec 😛
Tak. Bardzo się podobało Piszesz coraz lepiej, na prawdę. Jedyne co mnie poraziło po oczach, to zbyt mało wspomnień na końcu. Możesz na przyszłość coś jeszcze dodać 😛
Okej 😀
Wydaje mi się, że Seba ma dość … dziewczęce spojrzenie na świat, jeśli chodzi o niektóre momenty. Jeśli chodzi o dziewczyny, było okej, ale nie pasowało mi to „Piwnymi oczami wodził po pokoju.” Chłopcy chyba tak bardzo nie patrzą się sobie w oczka, prawda? 😀 Nie jest to jakiś straszny błąd, ale lepiej unikaj takich spostrzeżeń, dobra? 😀
„…spiżowego smoka, który hasał po lasku i miał w tylniej części ciała, że pali wszystko wokół. „- nie rozumiem tego zdania
Drakan – Drakon
C ja robię?! – Co ja, nie c ja 😛
Była bledziutka. – wydaje mi się, że bladziutka, chociaż nie powiem ci na 100 procent 😛
Wciąż brakuje mi opisów, co nie zmienia faktu, że z każdym rozdziałem piszesz coraz lepiej i coraz przyjemniej się czyta 😉
Dobra, będę się starać, żeby były opisy. Ale dzięki 😀
Pierwsze zdanie mnie rozwaliło. Lubię to opko. Jak poprawisz opisy, to będzie fajnie
Dzięki 😛 Staram się
Cass! Nie moja Cass! Gdyby nie dedykacja, to bym się fochnęła! W następnym rozdziale ma już być zdrowa!
Spokojnie
Wyjdzie z tego ^^ Ja to wiem. Jestem wyrocznią Delficką. Tylko taką ładniejszą i bardziej cwaną od tej na strychu 😉
Strasznie szybko wysyłasz kolejne części, Pipes. Ja osobiście napisałam kolejną część swojego, ale nie chce mi jej się dokończyć :p. Po raz kolejny Ci tłumaczę: Ta jednoczęściówka była naprawdę fajna! Uwierz, jako twoja siostra starsza o te parę miesięcy bym Ci napisała jakby była okropna ^^ A samo opko jest fajniutkie. Narracja Seby rozwala system 😉
W sensie, że źle, że piszę tak często?
Odpoczniecie trochę ode mnie, bo jadę na kolonie na dwa tygodnie 😀 No i dzięki 😉
Co ty! To extra, że znajdujesz tyle czasu na pisanie. Tylko brać przykład. Ja osobiście mam nadzieje, że na koloniach będzie WiFi, bo będziesz musiała mi zdawać relację, czy żyjesz 😀
Hłehłehłe, mam nadzieję, że będzie 😀 Ale jak wrócę, to będą same moje opka, moje rysunki i jeszcze kilka innych rzeczy 😉
Ale dzięki
Nie tylko twoje. Ja się wreszcie za siebie wzięłam i dokończyłam opko ^^ I bardzo proszę 😀
Dziewczyny, czat naprawdę jest dostępny i darmowy, nie trzeba zaśmiecać komentarzy…
Mi się podobało. Jest okey.
To co mówiła Melia, na temat Seby tylko razi oczy, ale ogólnie to jest fajnie. Tak paczę i brakuje tylko trochę więcej humoru. Mo ja rozumiem, że misja, wszyscy zginiemy, smutamy, ale no weź ogarnij młodzież- wszystko jest śmieszne, skojarzenia są ukryte wszędzie a jak coś jest nie fajne, to trzeba na to spojrzeć z dowcipem. Ten początek z ciastkiem był fajny Ogólnie, to mi się podoba.
Postaram się 😀
Piszę tu, bo odpowiedzieć na komentarz Melii się już nie da. Nie chcę uchodzić za osobę wredną, ale irytuje mnie, że Wy sobie jakieś dialogi prowadzicie w komentarzach. Czat był. Czat jest. I czat będzie. A komentarze pod opowiadaniami służą do wyrażania opinii o opkach, a nie do jakichś rozmów! I co? Taka osoba ma później trzy razy więcej niezasłużonych komentarzy. Może wpycham się w nie swoje sprawy, ale mnie to wkurza. Carmel, jakiś miesiąc temu mówiłaś, że zakładasz sobie konto na czatango, prawda? To może go używaj?
Koniec przekazu, dziękuję. Nie chcę Was denerwować, po prostu zauważyłam fakt, który ostatnio mnie irytuje. Koniec.
Dobrze , przepraszamy. Nie będziemy. Przyznaję, że się trochę zatraciłam. Moja wina.
Niezasłużone komentarze? Co to, jakaś licytacja? Nie liczy się ilość, nie liczy się jakość, liczy się tylko Percy Jackson i reszta. Jak ktoś chce pisać coś w komentarzach o czymś innym niż o opowiadaniu, proszę bardzo, jeśli nie przeszkadza to autorowi.
Ilość komentarzy nie świadczy o jakości, skoro np. taka Arachne ma czasem po 3 komentarze, gdy jakieś wypociny z nadmierną ilości spacji mają po 20 i są to same ochy i achy. Ogarnąć się ludzie, i już.
Sugerujesz, że t0ak można?
że co można? Pisać ze sb w komentarzach? Moim zdaniem tak, jest mi to kompletnie obojętne.
W sumie tak 😀
Okej, każdy ma swoje zdanie
Nie zabijaj Cass [wykrzyknik nie działa więc słownie:wykrzyknik] Jak ja zabijesz to cie znajdę i zrobię z tobą to samo. Po komentarzu Ziyi i twojej odpowiedzi czuje się lepiej, ale i tak mi smutno, że Cass ucierpiała :c
Dobrze wiesz, ze podoba mi się to opko odkąd tak drastycznie się poprawiłaś. Dziękuje gorąco za dedyczkę
Pozdrawiam 😀
Rozczaruję cię- Zyia nie miała racji co do Cass. Ale spokojnie, następną część zobaczysz… za dwa tygodnie 😉 jak wrócę z kolonii.
Fajnie, bardzo się cieszę, że ci się podoba 😀