Dedykacja dla Annabeth24 (dzięki Ci, miszczu 😀 ), carmel,Melii, Shays, Euredyki, Kiry i… Kivy.
Miłego czytania.
CASSANDRA
Wszystkich zamurowało po pytaniu pani Contessy. Wpatrywała się w nas czujnym, aczkolwiek przyjaznym wzrokiem.
– No, słucham? – spytała ponownie, stukając palcami o blat.
Pierwsza otrząsnęła się Kendra. Upiła łyk kakao, przełknęła i powiedziała spokojnym głosem:
– To nieco trudno wytłumaczyć…
– Chętnie posłucham.
– …ale spróbuję – wzięła głęboki wdech. – Naucza pani historii. – kobieta kiwnęła głową. – No więc… pamięta pani, jak uczyła nas pani mitologii greckiej?
– Owszem. – nauczycielka zamieszała łyżeczką swoje kakao.
– I mówiła pani o herosach.
– To też – uśmiechnęła się.
– No więc…
– Zgadnę. – pani Contessa odłożyła łyżeczkę. – Jesteście półbogami.
Zamarliśmy. James nawet prawie spadł z krzesła. A ona siedziała na swoim miejscu i piła czekoladę, jakby nic nigdy się nie stało.
– Przepraszam bardzo – Kendra odezwała się uprzejmym tonem. To nie było do niej podobne. – Czy pani nie jest przypadkiem… potworem?
Kobieta odchyliła głowę do tyłu i parsknęła śmiechem.
– Och, uwierzcie mi, pierwsza bym wiedziała, że jestem jakąś krwiożerczą bestią – rechotała. – Ale nie, nie jestem potworem.
– Więc kim?! – wykrzyknął syn Aresa.
Otworzyłam szeroko oczy. Przecież ja, gdybym była normalną ludzką istotą, bez krwi boskiej, nie uwierzyłabym w to. Nawet bym o tym nie pomyślała. Jeśli nie jest potworem, to są dwie możliwości: albo była bogiem albo…
– Herosem – odezwała się pani Contessa. – Jestem herosem.
Czas jakby zwolnił bieg. Wpatrywaliśmy się w nią z niedowierzaniem. Ona- ta spokojna staruszka, ucząca historii, z ułożonym życiem- ma być półbogiem?! Nie mieściło mi się to w głowie. Chyba mniej bym się zdziwiła, gdyby nagle oświadczyła, że potrafi zrobić poczwórnego koziołka, dziesięć gwiazd i jeszcze przewrót do przodu w powietrzu!
– Pani… herosem? – spytała Tori.
Przyjrzałam się jej. Zaciśnięte usta, zmarszczony nosek. W małej piąstce mięła skrawek sukienki. Wypowiadała się i zachowywała tak… dorośle. Jak na ośmioletnie dziecko. Nawet mówiła poprawnie.
– Tak, moje dziecko, półbogiem. – kobieta znów upiła łyk napoju.
– Ale… jak?! – Seba wyglądał, jakby właśnie przełknął jakąś strasznie gorzką tabletkę.
– A no tak. Moją matką jest bogini miłości- Afrodyta.
– O rany – odezwałam się omdlewającym głosem. Ta starsza pani- robiąca sobie makijaż? Błagam, nigdy jej nie widziałam z tapetą na twarzy, ani nawet tuszem, cieniem czy szminką!
– Herosa nie widzieliście? – spytała pani Contessa, wyraźnie rozbawiona sytuacją. Wyobraziłam sobie nasze miny. W sumie, nie dziwiłam się, że rozśmieszyliśmy ją- gdybym nie była tak zszokowana, też bym była rozbawiona.
– No ba, że widzieliśmy – jęknął Filip. – Ale to było…
– …zaskoczenie – weszła mu w słowo Kendra.
– A wy, jesteście dziećmi jakich bogów? – popatrzyła na każdego z nas.
– Mmm… ja jestem córką Demeter – pierwsza zabrałam głos. Poczułam się nieco głupio pod spojrzeniem mojej dawnej nauczycielki. I pomyśleć, że zaledwie miesiąc temu ta pani uczyła mnie historii. Zaczęłam się zastanawiać, czy od początku wiedziała, że jesteśmy herosami. I czy to dlatego była dla nas tak miła? Nigdy nie pomyślałabym, nawet w najgłębszym zakątku mojego umysłu, że ona jest istotą półkrwi. I że jest do nas tak podobna…
– Pomogła mi ożywić moje rośliny. Lubię ją.
– A ja Ateny – uśmiechnęła się dumnie moja przyjaciółka.
– A, sowiara! – zachichotała kobieta. – Och, tą to lubiłam…
– Zeus – Filip zamrugał.
– Gromowładny. Dziwnie mieć takiego ojca. Tak fenomenalnie inaczej.
– Eee… no właśnie – bąknął.
– A ty? – zapytała Sebę.
– Aresa…
– Och, a ty, mój drogi? – wskazała Jamesa.
– Apollina, pszem pani.
– Cudnie. A ta mała, hm?
– Ona jest córką córki Ateny – wtrąciłam się. Wtedy zdałam sobie sprawę, jak to głupio zabrzmiało. I momentalnie zarumieniłam się. Posłałam lekki uśmiech Sebie. Wyszczerzył się do mnie.
– Mmm… ciekawie – mruknęła pani Contessa. – Czyżbyście byli na misji?
– No tak – potaknęła syn Apollina.
– A cóż się takiego stało, że do mnie zawitaliście? W ogóle zacznijcie od początku. – kobieta rozsiadła się wygodnie na krześle i popatrzyła na nas wyczekująco.
I tak pałeczkę przejęła Kendra. Płynnie opowiedziała o wydarzeniach mających miejsce od czasu trafienia jej i mnie do obozu, aż do momentu zapukania do domu naszej nauczycielki. Co jakiś czas ktoś się wtrącaj, aby dodać coś, o czym córka Ateny zapomniała powiedzieć.
Pani Contessa wysłuchała tego ze stoickim spokojem.
– Rozumiem – podsumowała, gdy moja przyjaciółka, zmęczona, westchnęła ciężko. Nauczycielka podniosła się i poszła do pomieszczenia obok. Patrzyliśmy za nią w milczeniu.
Wciąż nie mogłam się otrząsnąć z szoku, jakiego doznałam po oznajmieniu, że ta starsza pani jest herosem. Że… że po prostu jej matką jest bogini miłości. Zaczęłam się zastanawiać, czy specjalnie chciała uczyć klasę moją i Kendry. Czyżby chciała nas uchronić? I nawet jeśli, to przed czym? Owszem, nasze nauczycielki nie były zbyt miłe. Ale żeby je od razu posądzać o to, że są potworami? To nieco bezsensu. Chociaż gdyby się dokładniej przyjrzeć zachowaniu jednej z nich, matematyczce, to może rzeczywiście była nieco dziwna, jeśli chodzi o mnie i Kendrę. Zawsze chciała nas wezwać po lekcjach. Tylko… no właśnie. Gdy wchodziła do sali, w której byłyśmy same, zawsze przybiegała ucząca nas historyczka, czyli pani Contessa, z jakąś „niezwykle pilną sprawą”. Wtedy matematyczka rzucała jej wściekłe spojrzenie i wychodziła z klasy.
Wreszcie kobieta przyczłapała, szurając wytartymi kapciami. Usiadła. Zaciągnęła spory łyk z kubka, którego przyniosła.
– Kto przysłał tamtych herosów, co zaatakowali Tori i jej matkę? – zapytała rzeczowo.
Popatrzyliśmy na nią. Nie wiedzieliśmy. Nikt nie wiedział. Byłam zdumiona. Nie pomyśleliśmy o tym szczególe. Hmm… może nawet i nie szczególe.
– Nie bardzo wiemy – zabrała głos James, lekko poddenerwowany.
– Zapomnieliście o prawie najważniejszym. – pani Contessa pokręciła głową. – To źle. Pamiętajcie, bądźcie jak detektywi: co? jak? kiedy? gdzie? po co? dlaczego? kto? No, wysilcie mózgownice. Proszę- co? – spojrzała na nas wyczekująco.
– Emm… bitwa? – odezwałam się niepewnie. Nie wiedziałam, czy dobrze trafiłam. W takich sprawach byłam beznadziejna.
– Dokładnie! – zawołała. – A teraz- jak? Jak przebiegła? Co się wydarzyło?
– No… walczyliśmy – zmarszczył brwi James.
– Właśnie. A kiedy?
– Wczoraj – uniosła głowę Tori.
– Gdzie to się działo?
– Na jakiejś polance – Seba uśmiechnął się. Wyglądało na to, że wierzył, że to ma sens. Że dojdziemy do tego, kto wysłał tych złych herosów. Ja jakoś byłam do tego pesymistycznie nastawiona.
– Po co? W jakim celu?
– Chyba… chyba chcieli nas zabić, prawda? Wysłać do wujcia Hadesa. – zamrugał Filip.
– Dlaczego?
– Wydaje mi się – wtrąciła się Kendra. – że nie chcą, abyśmy wypełnili misję.
– Brawo. – pokiwała głową pani Contessa. – Będą z was jeszcze ludzie. A teraz najważniejsze pytanie: kto?
Wszyscy zastanowili się. Kto… kto? No właśnie. Kluczowe pytanie. Kluczowa odpowiedź.
– Zastanówcie się. – kobieta wstała i wzięła kubek. Podeszła do schodów. Jednak gdy położyła dłoń na poręczy, odwróciła się do nas – Możecie robić, co wam się podoba, tylko nie wysadźcie mojego domu w powietrze. I w miarę możliwości nie wychodźcie na dwór. Ja mam jeszcze trochę pracy. Na wakacje. – dodała i wspięła się na górę.
Popatrzyliśmy za nią i wstaliśmy od stołu. Kendra pobiegła bez słowa na górę. Byłam ciekawa, co jej się stało. Czyżby nasza rozmowa dała jej coś do myślenia? Postanowiłam zapytać się jej o to później. Filip wziął Tori za rękę i poszedł z nią do ogrodu. Uśmiechnęłam się lekko. Dobrze, może ją czymś zajmie, może mała zapomni o śmierci matki… James gdzieś mi zniknął. Już chciałam zaopiekować się trochę kwiatkami, które stanowczo potrzebowały podlania. Ale przypomniało mi się coś… Popatrzyłam niepewnie w stronę Seby. Stał przy oknie obserwując ulicę. Serce mi podpowiadało, żebym do niego podeszła. Ale czy dam radę? Po kilku minutach wewnętrznej rozterki podeszłam do niego i wyrzuciłam:
– Jak tam?
Ambitne pytanie. Ambitna odpowiedź.
– W porządku. – syn Aresa zerknął na mnie i natychmiast odwrócił wzrok. Mimo woli zarumieniłam się.
– Może… em… usiądziemy? – wykonałam coś pomiędzy machnięciem ręką a wskazaniem czegoś.
– Jak chcesz. – wzruszył ramionami i podszedł do stołu. Usiadł. Przełknęłam ślinę i zrobiłam to samo.
– Too… – zaczęłam, tylko nie skończyłam. Wpatrywałam się w przystojną i męską twarz Sebastiana. Pomimo siniak na czole wciąż wyglądał wspaniale.
– Jak się znalazłeś w obozie? – spytałam z braku lepszego pytania.
– Miałem wtedy może dwanaście lat – spojrzał na mnie , a moje serce lekko zastepowało. – Do obozu przyprowadził mnie Grover. Czekałem miesiąc na uznanie.
– Acha – podsumowałam. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu. Nie wytrzymałam i zapytałam, sama dziwiąc się swojej odwadze (jeśli chodzi o chłopców, to jestem szczególnie nieśmiała):
– Co się dzieje z twoim śmiertelnym rodzicem?
Wzruszył ramionami.
– Żyje sobie w naszym mieszkaniu. Naprawdę nie wiem, jak ze mną wytrzymała, bo w dzieciństwie rozwalałem wszystko, co popadnie – uśmiechnął się.
– Wiesz coś o Jamesie? – musiałam zadać to pytanie.
– Słyszę to!
Odwróciłam się gwałtownie. O wymalowaną na czerwono ścianę podpierał się syn Apollina.
– Och, przepraszam! – zawołałam, czerwieniąc się jeszcze bardziej. – Ja nie…
– Spoko, jesteś ciekawa. – przysiadł się na skraju krzesła stojącego obok mnie. – Mama zginęła bohaterską śmiercią. Czytałaś Harr’ego Pottera? Zachowała się jak Lily. Do naszego domu wtargnęły potwory. Obróciła je w proch, ale nie uchroniła się przed jadem mantikory. – pokiwał w zamyśleniu głową. – Dlatego tak dobrze rozumiem Tori. Wiem, jak to jest, stracić matkę. Nic przyjemnego.
Poderwał się, wziął swój łuk, oparty o nogę krzesła i poszedł na górę. Usłyszałam tylko trzask zamykanych drzwi. Spojrzałam na Sebę z zażenowaniem.
– To ja… może pójdę. – i zanim syn Aresa zdążył się odezwać, pobiegłam na górę. Szarpnęłam klamkę. Zamknięte. Zapukałam. Cisza. Znów zastukałam knykciami o drewno. Nic.
– Kendra? – zapytałam z niepokojem. Cisza. – Kendra?!
Oparłam się o chłodną ścianę czołem.
– Kendra – wyszeptałam. Już miałam się poddać, ale…
KENDRA
Poszłam na górę. Do pokoju dziewczyn. Zamknęłam się. Westchnęłam głośno. Poszukałam w biurku zwykłej kartki. Na moje szczęście znalazłam papier korespondencyjny i kopertę. Usiadłam na krześle. Wzięłam długopis. Końcówka dotknęła kartki. Dłoń mi drżała. W końcu, po minucie trwania tak z uniesioną ręką, zaczęłam pisać:
Drogi Tato!
Nie wiem, kiedy przeczytasz ten list. Nie wiem, czy w ogóle go przeczytasz.
Może, jeśli otworzysz go, będę już martwa. Może nie.
Pamiętasz mamę? Chyba tak. Myślę, że prawdopodobnie tak na pewno tak. Czy wiesz, że była boginią? Ja tak. Bo jestem herosem. Ciekawe, Jak wmawiasz Sobie moje zniknięcie? Czy zgłosiłeś to już? Czy się tym nie przejmujesz olałeś to? Jestem ciekawa.
Może kiedyś mi wybaczysz. Że miałeś takie problemy ze mną. Że nigdy Cię nie słuchałam. Że
Wiedz jednak, że Cię kochałam. Tak, kochałam. Pomimo tego, że byłam przez Ciebie odrzucona, to Cię kochałam. A teraz… sama nie wiem. Jestem zagubiona w swoich uczuciach.
Cassandra ma dobrze. Wiele razy Mi mówiła, że kocha Swojego tatę, nie znaczyło dla niej bez względu na to, co się stanie. Była tak pewna Swojej miłości do niego…
Ja też tak bym chciała. Też chciałabym być stanowcza w swoich uczuciach. Chciałabym być nie sama, ale czuć twoją miłość.
Jestem taka zagubiona. Mój świat psychiczny przypomina morze. Pełno tam różnych syfów. To moje złe myśli, nadzieje, które nigdy nie będą spełnione. Korale, ozdabiające dno, symbolizują te dobre sprawy. Gdy powstają wiry, moje myśli pędzą jak szalone we wszystkie strony. Nie mogę ich zatrzymać uspokoić. Zawsze same się opanowują.
Tato, chcę, żebyś wiedział. Kochałam Cię. Nie wiem, czy i teraz mam takie samo poczucie odczucie uczucie co do Ciebie. Ale…
Ciszę przerwało pukanie do drzwi. Podniosłam głowę. Znowu. Machnęłam ręką i zakończyłam pisanie:
… pamiętaj, że jestem Twoją córką. Myślę, że w głębi duszy Cię kocham. Nie jestem jednak tego pewna.
Twoja na zawsze
Kendra.
– Kendra? – rozległ się przytłumiony głos. – Kendra?!
Wstałam, schowałam list do koperty, zakleiłam go i schowałam do kieszeni. Następnie podeszłam do drzwi i przekręciłam zamek.
– Co ci? Cass? – zobaczyłam moją przyjaciółkę opartą o ścianę. Patrzyła się na mnie jak na jakiegoś ducha.
– Mnie? Nic… – odparła. Już miałam jej powiedzieć o liście, gdy zauważyłam stojącą nieopodal Tori.
– Hej, mała, co tam? – odezwałam się czule.
– Ja… chciałam powiedzieć, że chyba wiem, kto wysłał tych niefajnych herosów.
Wymieniłyśmy z Cass zdumione spojrzenia.
– Kto? – spytała zdumiona córka Demeter.
– To…
Przerwał jej krzyk z dołu. Dobyłam mojego miecza i bez zastanowienia zaczęłam zbiegać ze schodów.
Piszcie, czy się podobało.
Potaknęła syn Apollina – 😀 Potaknął syn Apollina
wtrącaj- wtrącał
kubka, którego – kubka, który
zabrała głos James- 😀 zabrał głos James. XD
pomimo siniak- pomimo siniaka
Acha-aha
Harr’ego- Harry’ego
A poza tymi błędzikami, to było naprawdę fajne opko. Wciągnęło mnie, było ciekawe. Masz dobry styl, kiedyś twoje opka mogą się stać naprawdę genialne. No i pani Contessa jednak nie j3st potworem. Ale raczej zginie w następnej części (Jestem Wielką Kocią Wyrocznią). Nadal jestem z ciebie dumny. 😀
Dziękuję. Nie zauważyłam tych błędow 😉 Ale już wiem. Jestem taka zadowolona, że jesteś ze mnie dumny, że sobie tego nawet nie wyobrażasz 😀
W takim momencie?..D;
Napięcie 😀
Cliffhanger 😉
Taak uwielbiam robić coś takiego
Hue hue hue nadchodzę ;3 No ja ci już mówiłam, że mi się podoba, ale teraz się rozwinę. Fajnie, że już tak się nie spieszysz i są wewnętrzne dialogi samym ze sobą. Dobra, nie umiem się rozwinąć ;c Ale powiem coś, co pewnie zrozumiesz:
Jaram się tym opkiem jak Cass Sebą ;3
No ba 😀
Ja wiedziałam, że zastosujesz to określenie, że jarasz się tym opkiem jak Cass Sebą, ja to po prostu wiedziałam 😉
Zanim ja o tym pomyślałam, nie? ;**
Oczywiście! No przecież 😀
Och, tą to lubiłam… – chyba 4 raz zwracam uwagę. Tę w bierniku, tą w narzędniku, rozumiesz?!
Czytałaś Harr’ego Pottera? – Harry’ego
Ojeju, skończ urywać w takich momentach! Nawet już nie chodzi o ciekawość, ale to się robi denerwujące…
Tak naprawdę, to nie wiem, co napisać o tym opku. Nie czytało się go ciężko, ale też dupy nie urywało. Czekam na jakiś znaczący zwrot akcji. No i oczywiście brakowało mi opisów.
Bez obrazy, ale to jest moje opko i będę je kończyć, kiedy chcę. To nie jest atak na twoją osobę, to jest po prostu fakt.
Staruszka nie jest potworem! To mnie najbardziej ucieszyło! 😀
Przyjemny rozdział
Napięcie. Akcja. Uczucia. Opisy. Przemyślenia. To wszystko masz w swoim opku i to chyba dlatego jest takie świetne!
Dziękuję, baaardzo się cieszę, że ci się podoba 😀