Rozdział III
Nienormalności jeszcze nie koniec!
„Szansa spotkania interesujących ludzi mniej zależy od tego, gdzie się bywa, a bardziej od tego, kim się jest. „
Autora nieznany
Witajcie! Co u Was? U mnie beznadziejnie. Znalazłam trupa mojej koleżanki, Lany, w damskim kiblu, pokłóciłam się z dyrciem i zwiałam z jego biura skacząc z sześciu metrów przez balkon i żyję! Nawet nie mam jednego siniaka. To chore/dziwne/niesamowite. Niepotrzebne wykreślcie. A z panem Robertem wykłócałam się oto, czy będę gadać z jakimiś gośćmi z New Yourku, czy nie. Ja byłam za odpowiedzią negatywną. W tej części spotkam kogoś takiego, że zatęsknię za trupem Lany i dyrektorem.
Gotowi? Ja też nie! Czytajcie!
Krwistoczerwony chodnik był nieskazitelnie czysty. Wysokie ogrodzenia wykonane z drogich materiałów uniemożliwiała rabusiom wtargnięcie na różne posesje, które jakoś specjalnie się od siebie nie różniły. We wszystkich były wielkie jabłonie i odmiany europejskich kwiatów. Same domy wyróżniały się nowoczesną budową i potężnymi rozmiarami.
Tak, to Gold Street.
Lub potocznie: Dzielnica Bogaczy.
Co ja tu robię?
Dobre pytanie. Chcąc zwiać od tych wszystkich dziwnych rzeczy, przebiegłam, aż pół miasta i trafiłam tu. Teraz myślę jak się z stąd wydostać.
Średnio mi to wychodzi.
Cicho westchnęłam. Nogi mocno mnie już bolały i tylko siłą woli zmuszałam się, aby nie paść na ziemię. Byłam po prostu wykończona.
Nagle usłyszałam jakiś dźwięk. Cichy, ale przeszywający. Zdawało się, że zranił mi uszy. Chcąc mieć pewność, że mój narząd słuchu jest cały, złapałam się za niego.
Wszystko w porządku.
Ale co to było?
Zaczęłam się rozglądać. Wtedy ujrzałam trzy piękne damy. Wszystkie siedziały na starych bujanych fotelach. Najdziwniejsze było, jednak to, że te fotele stały na środku drogi. Na szczęście ta ulica nie była ruchliwa.
Co tu się do licha dzieje?
Zmartwiona, pobiegłam do tych kobiet. Zatrzymałam się tuż przed nimi.
Żadna się nawet nie poruszyła. Może były głuche?
Przyjrzałam się nim. Wyglądały bardzo podobnie. Miały proste, długie, czarne włosy. Posiadały trupiobladą cerę. Były nawet bledsze ode mnie, a to jest wyczyn! W przeciwieństwie, jednak do mnie, natura obdarzyła je wysokimi kośćmi policzkowymi. Ich pełne usta układały się w smutne uśmiechy, jakby, co dopiero usłyszały o czyjeś śmierci.
Dama po lewej dziergała coś czarna nicią. Chyba sweter. Ta obok niej, trzymała kawałek włókniny w swoich długich palcach. Pani po lewej przyglądała się przędzy i dzierżyła w jednej ręce ciemne nożyce.
Niespodziewanie podniosły naraz oczy.
Złote, okalane przez firanki rzęs były niesamowite.
I jeszcze dziwniejsze nawet od moich.
Kobieta po lewej, bez słowa, złapała kawałek nici i właśnie miała ją przeciąć, ale w ostatniej chwili zrezygnowała.
- Mówi, że jeszcze nie teraz. Później. – rzekła, swoim głosem brzmiącym jak tysiące wężów.
Przerażona, cofnęłam się. One były jakieś psychiczne! Odwróciłam się i uciekłam. Nie obchodziło mnie, że tym damą, może stać się krzywda. Szczerze powiedziawszy, im mniej wariatów, tym lepiej.
Zręcznie lawirowałam między domami. Dzielnica się zmieniła. Ta była niezbyt dobra. Okna zabite deskami, mnóstwo sklepów monopolowych i straszny odór papierosów. Do tego okropna nędza.
Nie wiadomo nawet kiedy, wpadałam w ślepy zaułek. Był on pomiędzy sklepem z alkoholem, a jakąś ruderą. Nieduży i całkiem wąski z mnóstwem śmieci na glebie. Starałam się zawrócić w nic nie wdeptując. Nie udało mi się.
Przeklęłam.
- Młodym panną nie wypada klnąc, wiesz? – zapytał mnie jakiś mężczyzna. Natychmiast odwróciłam się w jego stronę.
Był chyba motocyklistą. Wyróżniał się krótkimi włosami ściętymi na rekruta. Na swojej twarzy miał wiele blizn. Pewnie nieraz wpakowywał się w bójki. Choć raczej wychodził z nich zwycięsko. Był masą mięśni. Ubrany w znoszone bojówki, oliwkowy T-shirt i skórzaną kurtkę z ćwiekami potwierdził moje przypuszczenie o tym, że to jeden z takich ludzi, którzy wiedzą jak wymyślić nieźle własny image.
- Sorry, ale tatuś zabrania mi gadania z obcymi. – rzuciłam patrząc mu na twarz. Nie licząc szram był przystojny. Nosił okulary przeciwsłoneczne.
- A z takimi fajnymi też zabronił? – jego mocny bas, wręcz bębnił mi w uszach.
- Szczególnie z takimi. – mężczyzna uśmiechnął się lekko.
- Masz przewrażliwionego ojca. – podsumował.
- On woli określenie: opiekuńczy. – motocyklista wyszczerzył się do mnie.
- Wiesz, ja jestem bardzo przyjacielski.
- Ciekawe, w którym miejscu. – prychnęłam i zaczęłam się rozglądać za wyjściem awaryjnym.
- Nie boisz się mnie. – zauważył zdziwiony.
- Bez obrazy, ale tłukłam się z gorszymi i wychodziłam zwycięsko. – Wyjątkowo nie skłamałam. To prawda. Nie daleko sierocińca był kiedyś pewien gank i lubił zaczepiać takie małe dziewczynki jak ja. Tylko, że nie wiedzieli, że miałam czarny pas w judo.
- Wygadana i zabawna. Fajna jesteś.
- Amerykę odkryłeś! – mój sarkazm nie zna końca.
- Normalnie, za taką odzywkę, powinnaś już gryźć ziemię, ale wyjątkowo cię oszczędzę. Całkiem cię polubiłem. Na dodatek Ona by mnie zamordowała, gdybym cię dotknął.
- Jaki ty łaskawy! – ironia Amelii znowu w akcji – Ale jaka Ona?
- Dom Cass jest w tamtą strone. – pokazał mi w lewo, jednocześnie unikając pytania.
Ale ze mnie idiotka! Cass, moja najlepsza przyjaciółka, z pewnością już była w domu. Do niej mogę iść!
- Dzięki. – zaczęłam iść w tamtą stronę, gdy nagle coś zrozumiałam:
- Skąd wiedziałeś, gdzie dom Cass? – odwróciłam się.
Nigdzie go nie było.
Nie patrząc już za siebie, puściłam się biegiem.
Haha, mega. Super piszesz i super pomysł. Mi się podobało.
Dzięki.
Ares w ciemnym zaulku,zawsze spoko xD
Milego wyjazdu. Jak to jest,ze wszyscy leca nad morze,abja w gory? 😀
Zależy od gustu 😉 A Ares w ciemnym zaułku to klasyk 😀
z New Yourku – co to za pisownia? 😀
nawet bledsze ode mnie, a to jest wyczyn! W przeciwieństwie, jednak do mnie – powtórzenie
wcześniej miałam do ciebie o tym napisać, ale zapomniałam – przecinki! Wstawiasz ich za dużo w nieodpowiednich miejscach!
Dla przykładu tutaj: Ich pełne usta układały się w smutne uśmiechy, jakby, co dopiero usłyszały o czyjeś śmierci.
A powinno wyglądać tak: Ich pełne usta układały się w smutne uśmiechy, jakby co dopiero usłyszały o czyjejś śmierci. (popełniłaś też błąd w „czyjeś”, ale uznajmy, że popatrzę na ten błąd przez palce 😀 )
Złote, okalane przez firanki rzęs były niesamowite. – rzęsy
Nie obchodziło mnie, że tym damą, może stać się krzywda – damom
Nie wiadomo nawet kiedy, wpadałam w ślepy zaułek. – wpadłam (znowu ten niepotrzebny przecinek! Gdybym wypisała wszystkie zdania z błędami interpunkcyjnymi, to przekopiowałabym 3/4 opka!)
Młodym panną nie wypada klnąc, wiesz? – pannom i kląć
Nie daleko sierocińca był kiedyś pewien gank – niedaleko i gang, nie gank!
Dom Cass jest w tamtą strone – stronę
Ta część mi się nie podobała. Znowu masz jakieś błędy z dialogami (co to za kwadraty?), część wydała się jakaś taka wymuszona, a zachowanie Amelii kompletnie mnie dobiło. Było aż zbyt nienaturalne: w pustym zaułku zauważam faceta, który może mnie zabić/pobić/okraść/wszystko razem – nie uciekajmy, gadajmy z nim i jeszcze, co lepsze, używajmy kompletnie niepasującego, źle użytego i ukazującego głupotę bohaterki sarkazmu! Gratulacje!
Mam wrażenie, nie wiem, na ile prawdziwe, że nie wiesz, w jakich sytuacjach użyć sarkazmu, mam rację?
Wiem kiedy używa się sarkazmu. Tutaj może i w średnich sutatucjach go użyłam, ale takie odpowiedzi mi po prostu pasowały. Finito.
Te kwadraty, pojawiają się, gdy poprawiam błędy w e-mailu zanim wyślę. W komputerze nie mam ustawionego podkreślania błędów, a popełniam trochę gaf ortograficznych, więc zawsze muszę coś poprawić i tak mi się po prostu robi. Próbowałam temu zapobiec, ale nie wychodziło.
Zachowanie Amelii, co prawda może się wydawać dziwne, ale to wyjaśnię w następnych częściach. I dlatego brawo! Odkryłaś już nieco tej tajemnicy, którą mam zawrzeć w opowiadaniu. Bardzo Ci dziękuję za komentarz i obiektywne podsumowanie go.
Ares? Przyjacielski? Pomocny?! Naprawdę dziwne przeżycie.
Dobrze prowadzisz akcję. Nie jest nudno, ale też nie gna jak pies za kotem. Masz ciekawe, niebanalne pomysły. Naprawdę miło czyta się twoje opowiadania. Wszystko wydaje się być lekkie i niewymuszone, nawet, kiedy opisujesz ciężkie dla bohaterki przeżycia. Czekam na cd z utęsknieniem.
PS Dzięki za dedykację w poprzedniej części. Byłam na wakacjach i dopiero dzisiaj ją przeczytałam.
Cd będzie za conajmniej ponad tydzień, bo jadę nad morze. A Ares był przyjazny, bo… To też się tyczy następnych części opowiadania. Może Was niektóre rzeczy zaskoczą, ale w ostatnich częściach wszystko nabierze sensu. Dzięki za koment i bardzo proszę 😀
W sumie to trochę dziwne, że pokonała gang nawet z czarnym pasem, ale przynajmniej fajny pomysł z tymi trzema kobietami. Lubię Twoje opowiadanie i czekam na kolejną część.