Rozdział II
,,Dlaczego to zawsze mnie spotyka najgorsze?”
,,Nie ma takiego miejsca na ziemi, w którym człowiek mógłby uciec od świata”
Mikołaj Gogol
Witajcie, ludkowie! Tu znowu Amelia. Ostatnim razem wiele się porobiło, no nie? Poznaliście opiekunkę sierocińca – Zmorę, Rose i Alinę. Dowiedzieliście się, co nieco o mnie i o sierocińcu i już wiecie jak wygląda moja szkoła. Chyba to ostatnie wydarzenie Wami wstrząsnęło, bo mną tak. Ale to przecież ja znalazłam umarlaka w damskim kiblu! No dobra, kończę. Bez odbioru!
- Tłumaczem po raz setny: nie wiem, kto jej to zrobił! – krzyknęłam wściekła.
- Amelio, nie denerwuj się. – rzekł spokojnie dyrektor Robert.
Mam być spokojna! SPOKOJNA! W damskiej toalecie znalazłam trupa Lany Levin, która nikomu nigdy nie przeszkadzała! Znałam tą dziewczynę i nawet ja ją polubiłam! Ona jest aniołem! Znaczy… była. Była aniołem.
Westchnęłam, zamykając oczy. Lana… dlaczego ona? To naprawdę miła osóbka. Kto jej to zrobił? Chyba jakiś seryjny morderca. Albo ktoś, kto jej zazdrościł talentu do malowania i pięknego głosu. Lub wyglądu. Nie jeden chłopak się za nią oglądał. Blondynka o niebieskich oczach i opalonej cerze zawsze przyciągnie uwagę.
- Amelio, opowiedz mi, co się stało, gdy ją zobaczyłaś? – zapytał pan Robert.
Spojrzałam na niego wykończona. Wpatrywał się we mnie orzechowymi oczami zza okularów połówek. Identycznymi jakie miał Dumbledore. Jak na faceta w średnim wieku był przystojny. Krótkie, czarne włosy jak zwykle nałożył na żel. Posiadał śmieszny wąsik. Jego ciemną cerę zdobyły liczne zadrapania, które ostro z nią kontrastowały. Nadawały mu, jednak poważniejszego wyglądu i może, dlatego nawet ja czułam do niego respekt. Choć prawdopodobnie i tak nigdy nikt by mu nie podskoczył. Nawet pod garniturem widziałam jego napięte mięśnie.
- Najpierw byłam zszokowana. Zaczęłam mimowolnie krzyczeć. Waliłam pięściami o drzwi, ale nikt mnie nie słyszał. Próbowałam wstać, lecz krew… ona była wszędzie…i…i…nie mogłam. Buty mi się ślizgały. Zanim pan oto zapyta: nie spróbowałam jej pomóc. Byłam pewna, że już nie żyje. Tyle krwi…jej ręka…nikt by czegoś takiego nie przeżył. Ona była po prostu…po prostu…zmasakrowana. Dopiero przed przerwą pani Ewa, szatniarka, usłyszała moje wrzaski. Spędziłam z gnijącym trupem prawie całą godzinę, w małym pomieszczeniu, więc mam prawo nie wykonać pana wcześniejszej prośby i się do niej nie zastosuję. – z każdym moim słowem, mój ton stawał się coraz bardziej drżący i słychać było w nim dominującą gorycz.
Uświadomiłam sobie, że płaczę, gdy pan dyrektor podał mi chusteczkę. Przyjęłam ją z wdzięcznością.
- Amelio, rozumiem, jesteś wystraszona, ale …– nie dane było dokończyć panu dyrektorowi.
- Właśnie, że nie jestem! Jestem rozgoryczona i się nad sobą użalam, ale nie tylko. Jestem też wściekła! Ten kto jej to zrobił to… – głos mi się załamał. Ale po chwili kontynuowałam:
- To potwór. Zwyczajny potwór. Nie powinien żyć. Znałam Lanę. To był skarb. A ktoś, ktoś ją tak p-potraktował. On musi umrzeć. Musi być torturowany i umrzeć… .
- Amelio! – przerażony dyrektor natychmiast wstał ze skórzanego krzesła.
- Ale to prawda! Do Anioła, kto takie rzeczy zrobiłby piętnastolatce? Kto…?
Dyrektor nie odpowiedział.
Schowałam twarz w dłoniach i się rozpłakałam. Tak zwyczajnie. Chciałam, żeby ktoś mnie przytulił. Powiedział ,,będzie dobrze”. Wiedziałabym, że skłamał, chciałam to usłyszeć.
Ale nikt mi tego nie oznajmił.
Moim ciałem coraz wstrząsał szloch. Nie obchodziło mnie, że pan Robert widzi mnie w takim stanie. Nic mnie nie ruszało. Wciąż pamiątał spojrzenie martwej Lany. Na tą myśl wybuchnęłam jeszcze głośniejszym płaczem, takim, że aż upuściłam chusteczkę.
Pan Robert chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył. Zadzwonił telefon. Zaskoczona, przestałam beczeć i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Oczy miałam dalej zaszklone i mało, co widziałam, ale byłam tu już tyle razy, że znałam te miejsce na pamięć.
Przede mną stało szklane biurko. Na nim znajdowały się różne papiery. Z jednej strony stołu stało skórzane krzesło dla dyrektora, a po drugiej identyczne dla gościa. Niedaleko od blatu dało się zauważyć stary wiszący zegar z wielką tarczą. Obok niego był kolejny fotel. Tym razem materiałowy. Za nim, uwagę przykuwała, skrzynka z dokumentami. Wykonana z metalu, nie do otworzenia. Kiedyś próbowałam. Lokum te dopełniało wyjście na balkon. Drzwi od tego zostały wykonane z jakieś ciemnej tekstury kamienia. Choć może się nie wydawać, pomieszczenie te było przytulne.
- Co? Już tutaj? Ale… . Rozumiem, lecz… . Ona jest rozdrażniona… . Oczywiście. Jeśli musicie. – czy mi się zdawało, czy kochany dyrcio mówił o mnie? Do tego on przecież nie należał do osób uległych! Ten z kim gadał to niezła szycha.
- Amelio, musisz z kimś jeszcze porozmawiać. – pan Robert był dziwnie blady i przejęty.
- Nie chcę! Dyskutowałam już z panem, szatniarką, policją i słuchałam monologu psychologa szkolnego. Nie będę rozmawiała już z nikim więcej!
- Amelio, oni przyjechali, aż z daleka! Z Nowego Jorku!
- Niech pan mi tu nie ameliuje! Nie będę im opowiadała tego wydarzenia! – ,,ja chcę do domu!”- miałam ochotę mu krzyknąć w twarz. Złość i gorycz sprawiły, że powoli traciłam nad sobą panowanie.
- Zostań tu. Wrócę za jakieś dziesięć minut. – rozkazał i ruszył do drzwi.
Wkurzona, złapałam jedną z teczek z biurka i rzuciłam nią w zamykające się podwoje. Jak on mógł mnie tak zostawić?! Ja mu pokażę!
Podbiegłam do wejścia i pociągnęłam za klamkę. Zamknięte! Ludzie, czy ja mam jakąś powtórkę z rozrywki? To chore! Muszę z stąd wyjść! Nie będę siedziała tu jak jakaś grzeczna panienka! Tylko jak miałabym zwiać? Drzwi są zamknięte na cztery spusty.
Rozejrzałam się po pokoju. Wentylacja? Lepiej nie. To może balkon? Hmm. Niegłupi pomysł.
Zadowolona z siebie podeszłam w stronę tarasu. Spróbowałam otworzyć. Bingo! Udało mi się! Przeszłam przez niego po szarych kafelkach, ale gdy dotarłam do barierki mina mi zrzedła. Musiałabym zeskoczyć z jakiś sześciu metrów. Z tego, co kojarzę, przeżyłabym taki skok, ale połamałabym się. Warto ryzykować?
Tak. Nie. Nie wiem.
- ,,Nie chcę! Dyskutowałam już z panem, szatniarką, policją i słuchałam monologu psychologa szkolnego. Nie będę rozmawiała już z nikim więcej!
-
- Amelio, oni przyjechali, aż z daleka! Z Nowego Jorku!” – ktoś chciał się ze mną spotkać i przyjechał tutaj AŻ z nowego Jorku. To musi być pilne.A co jeśli to ten głos? Co jeśli on zabił Lanę i teraz przyszedł po mnie?! Amelio, spokój! To przecież tylko koszmar. Tylko koszmar. Nic więcej. To tylko koszmar, który nawiedza cię od kiedy skończyłaś siedem lat. Koszmar, który w rzeczywistości nie istnieje, ale jakimś cudem zniszczył ci pokój. Koszmar, który jednak jest prawdziwy. Ja… . Ja nie chcę dyskutować z tym koszmarem!!!
Pod spontanem podjęłam decyzję. Skaczę.
Strach, wściekłość, smutek i stres może mi namieszały nieźle w głowie. Ale dalej byłam świadoma, co robię. Byłam świadoma, że się połamię. Ale powiem Wam szczerze. Teraz to mi wszystko wisi.
Obiema rękami złapałam się srebrnej barierki przede mną. Była zimna i sucha. Podniosłam podbródek i zerknęłam na krajobraz. Dość ładny. Czerwone chodniki, fontanna i równo przystrzyżone drzewka. Za chwilę jeszcze tu będę obolała ja.
Przestałam się zastanawiać, co robię i zadziałałam instynktownie. Puściłam się góry barierki i zawróciłam do drzwi. Kiedy w nich stanęłam, odwróciłam się i pobiegłam wprost na balustradę.
W ostatniej chwili skoczyłam. Zamknęłam oczy. Nie krzyczałam. Wiatr bawił się moimi włosami. Nim się obejrzałam, stałam na ziemi, na lekko zgiętych nogach, ale stałam. Jak…?
Niepewnie się poruszyłam. Nic mnie nie bolało.
Cud.
Nie dziękowałam za to tym na górze. Nie miałam czasu. Dlaczego? Bo już uciekałam od tego nieludzkiego miejsca.
Gdzie?
Nie wiedziałam.
Byleby tylko jak najdalej z stąd.
No patrz, Amelii napisałaś poprawnie, a Melii już nie (czemu muszę mieć taką kłopotliwą nazwę? :D)
Tłumaczem – tłumaczem to można być, ale jeśli się już nim jest, to się tłumaczy, czyli „tłumaczę”.
A opko okropnie wciąga, masz lekki styl pisania, wszystko (no może prawie, te momenty tuż sprzed skoku mnie odrobinę zawiodły) no i były piękne opisy <3
Dla mnie super 😀
Pamiętałam, że się czepiałaś, że źle piszą końcówkę twojego imienia. Ale nie kojarzyłam, co w nim źle piszą 😉
A te momenty po skoku takie średnie, to prawda, ale mi chodziło przede wszystkim oto, że ona chciała zwiać i była spanikowana.
A teraz mam do Ciebie pytanko, Melia. Czy mogę wykorzystać twoje imię? To będzie skrót od imienia Amelii.
No jasne, nie ma problemu 😀
To wręcz zaszczyt 😀
Jej najlepsi przyjaciele będą do niej tak mówili. Poznacie ich w czwartej części 😉
Jest jedna mala zmiana czasu: najpierw „bylam swiadoma”, a potem „teraz mi to wszystko wisi” ;D
I tak niezle to zniosla xD
Dzieki za dedyka. I pisz szybko kolejna czesc!
Następna część chyba przyjdzie jutro. Z tą pomyłką czasową to i tak szczęście, że tylko jedna. I tak, całkiem nieźle, po prostu twarda dziewczyna.
Czemu Lana? ;___; Ja tak lubię to imię :C Biedna Lana :C Tak ją zabić..
Opko naprawdę fajne, podoba mi się dużo bardziej, niż pierwsza część. Według mnie dobrze opisałaś odczucia i emocje targające Amelią. Czekam na następny rozdział pyszczku
Pyszczku…hm…nikt tak na mnie jeszcze nie mówił. Ale zawsze musi być pierwsza osóbka. Mi się zdawał, że ta trochę gorsza. Ale bardzo się cieszę, że Ci się podoba 😀 A dla mnie te imię jest neutralne. Choć każdemu podoba się, co innego.
Te opisy są naprawdę świetne. Strasznie dziękuję za dedykację. Wydarzenia są fajnie realistyczne i doskonale opisane, tak że wczucie się w sytuację bohaterki jest dziecinnie proste. Ekstra opisałaś buntowniczy charakter Amelii i jej zaskoczenie z balkonu. XD Intrygujące i wciągające. Nie znalazłem błędów . Bardzo fajne opko.
Zawsze lubiłam opisy. Są proste do pisania i można w nich umieścić wiele rzeczy. Tak, Amelia to raczej buntowniczka i pod niektórymi uczuciami jest podobna do mnie, więc umiem ją w miarę wyczuć. I proszę zmienić minkę na koniec. Ja tu się raduję, dość mało błedów, a ten się smuci 😉
Popieram tych wyżej – opowiadanie jest naprawdę niezłe, świetny pomysł z trupem w łazience, no i widać, że mamy buntowniczkę, choć w sumie czasami wkurzają mnie takie osoby, to mam nadzieję, że pokierujesz tą postacią tak, że ją po prostu pokocham Ładne opisy.
Postaram się zrobić z niej osobę, która będzie wkurzała tylko tych, których ma wkurzać w moim opowiadaniu ^^
Aj, biedna Lana lubię to imię, ale cóż…
Uwielbiam twoje opka 😀