Cześć! To ostatnie opko przed dwutygodniową przerwą… Taa, jadę na obóz nad morzem. Nie chce mi się szczerze mówiąc. Ale… odpoczniecie ode mnie. Dedykacja dla Nożownika i Pallas Ateny.
Mirabelle
Unosiłam się w pustej przestrzeni snu. W białym tunelu. Frunęłam do przodu na niewidzialnych skrzydłach, płynęłam między obłokami niemal namacalnej mgły. Wyglądała jak mleko – w szklance, gotowe do wypicia, przygotowane przez troskliwą matkę, która chce by jej dziecko miało mocne kości. Rozglądałam się naokoło, ale wokół była tylko rażąca oczy biel. Nic więcej. Ten sen powinien coś znaczyć, przecież nic nie powinno śnić się bez powodu.
Znów skierowałam wzrok przed siebie. I… ledwo wyhamowałam przed Kadirem. Chwycił mnie za rękę i tym samym zatrzymał mnie gwałtowanie w miejscu.
– Co ty wyrabiasz, dziecko?! – niemal wrzasnął.
Na jego twarzy malowała się wściekłość, na szyi pulsowała żyła, z czoła spływał pot.
– Ja… – zaczęłam.
– Nawet nie próbuj się tłumaczyć – warknął. – Nie masz nic na swoją obronę. W co ty się wpakowałaś? W pojedynek z synem Hekate?! Wydasz nas! A wiesz, co wtedy będzie? – spytał z nienawiścią. – Jeśli to się stanie, ciebie zabiją, a ja zostanę zepchnięty do Tartaru. Za to, że chciałem wyzyskać te sekrety…
– No właśnie! Ty chciałeś! Nie ja! – krzyknęłam.
Czy mnie pogrzało? Krzyczeć na boga cierpienia? Ale wtedy się tym nie przejmowałam. Wtedy.
– A ty chciałaś nowego życia! Mylę się? – Tym argumentem zamknął mi usta. Tak, chciałam nowego życia. I nic nie mogłam na to poradzić.
Kadir westchnął.
– Nic do ciebie nie dociera, prawda? – powiedział już łagodniej.
Po moim policzku spłynęła łza.
– No nie płacz. Mam miecz, który wygra każdą walkę – uśmiechnął się Kadir.
Zza pleców wyjął broń. Ale to jaką broń. Wzięłam ją od niego. Głowica została wykonana z połyskującego srebra, z wielkim szmaragdem w środku. Miała kształt zaokrąglonej litery „T”, idealnie leżała mi w dłoni. Klinga ostra, wypolerowana, błyszcząca. Miała idealną wagę. Były na niej wygrawerowane jakieś napisy… Zbliżyłam ostrze do oczu, by móc je przeczytać. „Ten miecz pokona każdą osobę, po dotknięciu jej skóry. Gdy to się stanie, klinga będzie sama walczyć, wystarczy tylko trzymać ja w dłoni. Wyrób ze sklepu Hekate & Magic. Wyprodukowane w Chinach.”
Co za ironia. Chris miał zostać pokonany mieczem z firmy swojej własnej matki…
Już otwierałam usta by podziękować i ewentualnie o coś zapytać, ale Kadir wrzasnął:
– Cholera!
Nagle obudziłam się. Co do…?
– Ewka, wstawaj! – Malcom trzepnął mnie w głowę jednym ze swoich zeszytów. – Czas się obudzić!
Masz zdaje się jakiś pojedynek z Christianem…
– Yyy… Tak! Mam, dzięki Malcolm! – wysapałam, zerwałam się z łóżka, porwałam pierwsze lepsze ciuchy, po czym pognałam do łazienki i w ekspresowym tempie założyłam je na siebie.
Przygładziłam włosy szczotką, po czym znów wpadłam do pokoju.
Nic dodać, nic ująć. Ale gdzie był mój miecz ze snu?!
Zajrzałam pod łóżko, czując na sobie wzrok Malcolma.
Był. Był tam. Zawinięty w materiał. Moje kochane ostrze… Oby wystarczył, by pokonać Christiana…
***
Syn Hekate spojrzał na mnie przeciągle. Podał mi butelkę lodowatej wody.
– Napij się – powiedział. – Zimny napój wypity przed pojedynkiem zwiększa komfort podczas walki.
Jego oczy mówiły co innego – że chętnie by mnie zabił. On znał prawdę. I to całą. Nie wiedziałam skąd, ale znał. I to mnie przerażało.
– No to co? Zaczynamy? – spytałam, próbując udawać, iż nie jestem ani trochę przerażona.
– Tak, jasne – odparł. – Chodź.
Odwinęłam miecz z materiału i odwróciłam się do niego.
Jego wzrok zmienił się w ciągu kilku sekund. Najpierw w jego oczach pojawiło się niedowierzanie. A później wściekłość.
– Co to jest?! Ewo lub Mirabelle, co to do jasnej cholery jest?!
– Ale co? – zapytałam, nie ogarniając.
– Nie jestem głupi! – warknął.
Podszedł bardzo blisko mnie, czułam jego oddech na swoich włosach. Odwróciłam wzrok.
Czarne włosy spływały na ramiona, czarne oczy silnie kontrastowały z niemal białą cerą. Lodowate, mroczne oczy patrzyły na mnie z bólem i urazą, ale także z wielką złością. Pod czarnym podkoszulkiem rysował się cały arsenał mięśni, rozwiniętych do tego stopnia po wieloletnich ćwiczeniach na arenie. Był przystojny. Wyglądał dokładnie tak, jak bracia Grey’owie z domu Kadira, ale nie przepadałam za tego typu urodą. Zdecydowanie wolałam blondynów.
– To jest miecz z klątwą zakupiony w sklepie mojej matki! – wrzasnął. – Pokona każdego, kogo skóry dotknie! Mnie nie oszukasz! Nie zabijesz mnie tym!
– Ja… go dostałam. Tu w obozie! – wymyśliłam na poczekaniu bajeczkę.
– Te ostrza są zakazane w obozie. Nie używa ich tu nikt. To niehonorowe! Weź Kariguana!
– Co-co? Co mam wziąć? – zdębiałam.
– Nie jesteś Ewą, prawda?! Nie jesteś nią! Wiedziałem to od pierwszego dnia! – chwycił mnie za ramiona i przyszpilił do ściany zbrojowni.
– Udowodnij! – poprosiłam lodowatym głosem, mimo że w środku truchlałam ze strachu.
– Dobrze. Ile lat ma siostra Ewy? I jak się ona nazywa?
– Nazywa się… – Bogowie, to było coś na „L”… – Lana! I ma dziewiętnaście lat!
W oczach Christiana zobaczyłam błysk triumfu.
– Ma na imię Lena – wysyczał. – I ma dwadzieścia sześć lat.
No to się wkopałam…
Postanowiłam wyłonić jeszcze jednego asa z rękawa. Przecież syn Hekate przez rok chodził córką Ateny…
Objęłam go niespodziewanie i przycisnęłam swoje usta do jego warg. Reakcja była błyskawiczna. Ale nie taka, jakiej się spodziewałam… Poczułam ból i zatoczyłam się w tył. Uderzył mnie w twarz!
Spojrzałam na niego ze zdumieniem, masując policzek. Spod palców pociekła mi krew…
– Coś ty zrobił? – spytałam wściekła.
– Nie jesteś nią. Nawet nie potrafisz całować, tak jak ona – powiedział zimnym głosem. – Pojedynku nie będzie. I tak byś przegrała. A teraz albo wszystko powiesz, albo cię zabiję…
***
Nie zrobił nic. Po prostu na mnie patrzył. A ja rozpłakałam się jak małe dziecko i powiedziałam mu wszystko. Wszystko. WSZYSTKO. Każdy plan Kadira. O tym, co zamierzał zrobić z Ewą, o tym co zrobił ze mną.
Christian niewzruszony słuchał mojej opowieści. A później powiedział coś, co zapamiętam sobie na zawsze:
– Przez ten cały czas myślałaś tylko o sobie? Nie przyszło ci do głowy, że krzywdzisz Ewę? Nie widziałaś niczego poza czubkiem własnego nosa, prawda? Jak mogłaś zrobić coś takiego? Nie pomyślałaś, jak zapracować na własne szczęście, zamiast je komuś odbierać? To była moja najlepsza przyjaciółka. Osoba, której najbardziej ufałem, powierzałem wszystkie sekrety. A teraz nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze ją zobaczę. Może zginąć, cierpieć tak, jak jeszcze nigdy. A wierz mi, widziałem, jak często ona cierpiała. Ba! Okaleczała się, chciała popełnić samobójstwo… Serce mi się kraje na myśl, że może ją spotkać coś gorszego. Jeśli przez ciebie ją stracę, zginiesz z mojej ręki. Bo nie chodzi o ciało. Ciało to skorupa. Tu chodzi o nią, o jej duszę. Nienawidzę cię, Mirabelle.
Odprowadzono mnie do celi pod Wielkim Domem, ale na nic nie zwracałam uwagi po drodze. W głowie cały czas słyszałam głos syna Hekate.
Mówili coś, o tym, że idą ją ratować, pomóc jej… Nie obchodziło mnie już to. Słowa Christiana… one do mnie przemówiły. Jak zimny prysznic. Były prawdziwe.
Podobało się?
Buziaki
Chione
Pierwsza komentuję swoje własne opowiadanie, yeah xD
Chciałam jeszcze przeprosić za długość 😉
Dłuższego opka mi się nie chciało pisać ;____;
Czasu też nie było… Zadowolcie się tym.
Ja się zadowolę. Świetne. Genialne. Po prostu coraz lepsze 😉
Dzięki ;D
Tak, już czytam, spokojnie!
Nie znalazłam żadnego błędu
Za to opko genialne, szkoda, że takie krótkie, bo po prostu wciągam się jak w książkę i to aż wredne kończyć w takim momencie! W ogóle nie spodziewałam się takiej reakcji od Christiana! Miałam normalnie wytrzeszcz!
Piszesz coraz genialniej 😀
A ja czekam na jakieś Twoje opka 😛
Chris 😀 Myślałam, że zmienił się w debila, kiedy nie było Ewci, ale się okazuje, że to jednak nasz stary dobry syn Hekate. Zastanawiam się, jak uratują Ewcię…
Czekam na cd z utęsknieniem i wychodzę ze skóry, że dowiedzieć się, co wymyśliłaś.
Hmmm… na następną część nie mam jeszcze jako takiego pomysłu. Ale na zakończenie serii… będzie ostro ;3
Yeah, mam Internet! <3
Ogólną opinię pisałam Ci w mailu, ale skoro już poprosiłaś, żebym skomentowała, to prośbę spełnię. 😀 Naprawdę nie spodziewałam się tak ostrej reakcji Christiana. Dał jej porządnego kopa w tyłek! I bardzo dobrze. ^^ Jestem strasznie ciekawa, jak dowiedzą się, że Ewcia siedzi u Kadira. 😀
Christian musi być ostry, bo wciąż tli się w nim uczucie do Ewki 😛
Genialne! Opis miecza mnie rozwalił.
Wracaj szybko z obozu bo chcę kolejną część!!!!!!!!!!!!!!!!!
Czytałam, ale nie skomentowałam wcześniej. Bardzo fajne, takie prawdziwe. Szczerze mówiąc Chio to ja się już gubię w tych CA, bo za dużo nie przeczytałam, bo miałam strasznie pracowity rok. Ale ta część mi się podoba.
Dziękuję bardzo
Made in China. 😀
To było takie epickie, że aż spadłem z krzesła. Niezwykle fajne opisy piszesz. Takie wciągające. Dynamiczna akcja i to coś, co jest w twoi h opkach sprawia, że ma się ochotę je czytać i czytać, i czytać, i czytać…
A co do błędów: Mirabelle ma trochę za Ewkowaty charakter. Trzeba by było ją jakoś ucharakterystycznić, XD. No i ta przemowa Chrisa na końcu stała się taka trochę sztuczna. Chłopaki tak nie mówią o swoich uczuciach, :-D. If you know what I mean. 😀