Dalsza część, proszę.
Dedykacja dla Shays (mam nadzieję, że Cię nie zawiodę), Melii, za to, że potrafi skrytykować każdego, aż się czasem odechciewa pisania, Annabeth24, za „Bliźniaczki” i pomoc w rysowaniu (bo mi chyba pomożesz, nie 😀 ), carmel i Zyi. Powodzenia w opanowaniu senności.
KENDRA
Biegłyśmy lasem. Wokół nas słychać było krzyki i nawoływania. Adrenalina większa niż przy obieraniu ziemniaków, a uwierzcie mi, w moim domu na oskrobanie jednego kartofla przypadały cztery plamy na ścianie w kuchni. Och, uwielbiam rzucać ziemniakami!
W każdym bądź razie biegłyśmy, dopóki nie dopadły nas smrodki od Aresa. Oczywiście od razu zareagowałam i wrzeszcząc : „No chodźcie, brudne kalesony!” rzuciłam się na nich. No i zaraz po mnie, z mniej wyzywającym okrzykiem, zaczęła walczyć Sarah. Cassandra z promiennym uśmiechem weszła w sam środek walki i cięła wszystkich swoim miniaturowym sztylecikiem. Bosko.
A walka stawała się coraz bardziej zażarta. W końcu moja siostra krzyknęła:
– Idźcie, powstrzymam ich.
Już chciałam zaprotestować, ale Cass złapała mnie za ramię i pociągnęła. Miotały mną sprzeczne emocje. Z jednej strony chciałam jeszcze pokosić tych idiotów, ale z drugiej wiedziałam, że to sztandar jest najważniejszy. Ja i moje dylematy.
Jednak popędziłam za moją przyjaciółką. Przedzierałyśmy się przez krzaki. Nie chciałyśmy tracić energii na rozmowę, więc biegłyśmy w całkowitym milczeniu.
No i wtedy właśnie, gdy miałyśmy do sztandaru jeszcze tylko jakieś kilkadziesiąt krzaków do przedarcia, wyskoczyli na nas dzieciaki od Hefajstosa. Takie toto wielkie. Już chciałam wyciągnąć mojego xiphosa, ale Cassandra uklękła. Zamarłam z dłonią nad rękojeścią. Co ona, w takiej chwili się chce modlić do jakiegoś bóstwa?! Ale ona wyciągnęła rękę i dotknęła róż (serio, róże w środku lasu? Skąd one się tam wzięły?).
Ale kwiatki zmieniały się… jakby w psa! Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Super. Moja przyjaciółka umie zmieniać rośliny w zwierzęta. Wprost cudownie. I nie raczyła mnie o tym poinformować. Jeszcze lepiej.
Cassandra wstała. Wokół niej chodziły psy. Uniosła rękę i zwierzaki zaatakowały oniemiałych synów boga ognia. Mruknęła do mnie:
– Idź. – spojrzała mi w oczy i delikatnie popchnęła.
Kiwnęłam głową. Tu się na nic nie przydam, a musimy jeszcze zdobyć sztandar– pomyślałam i popędziłam dalej. Przedarłam się przez wiele krzaków. Nagle go zobaczyłam. Serce mi mocniej zabiło. Popatrzyłam na niego. Powiewający, krwistej barwy, z dzikiem i zakrwawioną włócznią. Zaczęłam do niego podchodzić. Gdy dzieliło mnie od niego zaledwie kilka metrów, usłyszałam szelest. Błyskawicznie się odwróciłam, wyjęłam miecz i w ostatniej dosłownie chwili zablokowałam cięcie jakiegoś gostka z hełmem z czerwonym pióropuszem. Spod niego dobiegł mnie rozbawiony głos Filipa:
– Nigdy się nie nauczysz, że ja tak łatwo zniewagi nie zapominam?
– Nie – prychnęłam. – I przygotuj się na kolejną przegraną.
Wykonał pchnięcie. Zablokowałam je i cięłam. Po chwili walczyliśmy już na dobre. I tym razem już nie wydawało się, że tak łatwo go pokonać. Atakowałam szybko, ale wciąż z tą samą prędkością, co jakieś kilka sekund zmieniając rytm uderzeń. W pewnej chwili zrzucił mi hełm z głowy. Stanęłam zaskoczona. Jak… on… śmiał?! Ten dureń… Nie, zapłaci mi. W moim domku taka zniewaga jest surowo karana. Byłam wściekła. Spojrzałam na niego ze złością w oczach. Stał jak ten idiota. Można by powiedzieć, że był zaskoczony moim zaskoczeniem. No i poddenerwowaniem, rzecz jasna. Rzuciłam się ku niemu. Nawet nie ruszył się. Powaliłam go na ziemię, plecami do góry. Wykręciłam mu ręce i przycisnęłam je między jego łopatkami. Wbijałam mu kolano na dole pleców. Mi też nie było za wygodnie.
– Przeproś – wydyszałam.
– Nie – jęknął.
– Atena zawsze wygrywa – syknęłam. – Tak czy siak w końcu zmiękniesz.
Przypomniałam sobie o sztandarze. Wstałam szybko i kilkoma susami znalazłam się przy sztandarze. Już chciałam go chwycić, ale coś pociągnęło mnie na dół i upadłam. Wyciągnęłam sztylet. Chlasnęłam płaską częścią trzymającą moją łydkę dłoń Filipa. Ale tak mocno. Zawył z bólu. Podniosłam się, chwyciłam sztandar i popędziłam przez las w stronę strumyka, nawet się nie oglądając za siebie. Biegłam szybko, już po kilku minutach zobaczyłam granicę. Ale też zauważyłam pędzącego Sebastiana z naszym sztandarem. Zaczęłam się niepokoić. Gdybym tak była ptakiem, lecącym szybko, może bym była pierwsza. Nagle stało się coś dziwnego: wzrok mi się wyostrzył. Usta wydłużyły w dziób Moje ramiona się skróciły i obrosły w piórka. Nogi stały się krótsze i zakończone ostrymi pazurami, w których znajdował się sztandar. Ja nie biegłam. Ja leciałam. I to szybko.
Znalazłam się po drugiej stronie strumyka, gdy tamci mieli do pokonania jeszcze dobrych kilka metrów. Puściłam sztandar. Przygalopował Chejron i zadął w konchę. Gra skończona.
A ja? Byłam ptakiem… Bogowie, ptakiem! Jakim cudem?!
Dobiegł Filip. Zauważyłam też Sarah i Cass. No i pozostałych obozowiczów. Centaur rozejrzał się, zapewne szukając osoby, która wygrała. Zobaczył tylko… nie wiem co. Podeszłam dziwnym chodem do strumyka. Z wody patrzyła na mnie biała sowa, z szarymi oczami. Przeraziłam się i jednocześnie ucieszyłam. A jak już zostanę w tym kształcie? I mam moc! Hola… a jak zostanę w tym kształcie? Cholera… i to się nazywają mieszane uczucia.
Wyobraziłam sobie, że staję się Kendrą. Tą dawną Kendrą, bez piórek, szponów i dziwnego… hmm… nosa. I proszę, po chwili stałam tam, jakby nigdy nic. No, może z wyjątkiem tego, że miałam straszną ochotę na szczura. Powstrzymałam jednak moją chcicę i bąknęłam wyzywająco:
– Wygraliśmy?
Huk, jaki później usłyszałam, był nie do opisania. Pierwsza dopadła do mnie Cass, potem Sarah zgniotła mnie w uścisku, James kiwnął niechętnie głową. Nie wiedzieć czemu obok mnie znalazł się Filip i wyszeptał mi do ucha: „Gratuluję”. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć. Tłum wziął mnie i poniósł w kierunku Wielkiego Domu. Wygraliśmy.
************
Oszołomiona po zwycięstwie poszłam zdjąć moją mega uwierającą zbroję. Do moich nozdrzy doszedł zapach smakowitej kiełbaski. No i jaka myśl do mnie wciąż powracała: O ja nie mogę, zamieniam się w sowę. Noż po prostu… Ale jaja. Byłam tak zdziwiona, że wyrąbałam się cztery razy w drodze do domku. Potknęłam się o korzeń, wylądowałam na ziemi. Nie zauważyłam drzewa, poczułam tylko ból nosa i leżałam na glebie. Podłożyłam sobie sama nogę i wywróciłam się na tyłek. Gdy wyrżnęłam o drzwi szóstki nie muszę mówić, gdzie się później znajdowałam. No ale jak już zakończyłam moje (jakże miłe) spotkanie z ciotką Gają wreszcie mogłam się przebrać. Gdy po kolejnych trzech upadkach wyszłam w końcu z domku, zauważyłam pod drzewem jakąś dziewczynę, wyraźnie patrzącą na mnie. Ok., to było dziwne. Zaciekawiona podeszłam do niej. Miała czarne, proste włosy i złote oczy. Wyglądała jak super modelka. Wysoka i szczupła, z wysoko podniesioną głową. Takich jak ona to widziałam tysiące. Już wiedziałam, że jej nie lubię. Gdy się zbliżyłam, zmrużyła oczy i warknęła:
– No brawo.
Raczej nie powiedziała tego w intencji złożenia mi gratulacji.
– Eee… sorry, coś nie ten? – zrobiłam pogardliwą minę.
– Dużo nie ten – zrobiła krok w moim kierunku. Nie cofnęłam się. Nie będę się ośmieszać.
– A tobie co? – prychnęłam.
– Nie rozumiesz, idiotko?
– Że słucham?! – nie mogłam uwierzyć. Nazwała mnie idiotką? O poczekaj, moje kochanie…
– Nie waż się nawet zbliżyć do Filipa! – dooobra, nie spodziewałam się tego.
– Zabronisz mi? – odpyskowałam.
– Posłuchaj uważnie. – modnisia wyjęła sztylet i wyciągnęła go przed siebie. – Nie obchodzi mnie, co sobie o mnie myślisz. Mam w nosie to, co sobie będziesz w przyszłości robiła. Ale Filip jest mój, złotko.
Miałam ochotę się roześmiać. Ta lalusia coś mi rozkazywała. Dobre sobie!
– Teraz ty posłuchaj. – wycedziłam. – Ty i pozostałe córeczki Afrodyty – w tamtym momencie zaczęłam się modlić, żeby one rzeczywiście były od Afrodyty. – jesteście przyzwyczajone do wszystkiego. Rozpieszczone bachory. – dziewczyna poczerwieniała. – I nic mnie to nie obchodzi, że ty masz akurat chrapkę na Filipa. – sztylet znalazł się w mojej ręce. – Nic. Wybierze lepszą.
I wtedy poczułam się… jak jakiś wredny dzieciak. Zakładałam, że jeśli Filip miałby wybór, padłoby na mnie. Ale jaką miałam pewność?
– Popamiętasz mnie – syknęła dziewczyna i schowała swoją broń.
– Jak się nazywasz, mój przeciwniku od siedmiu boleści. – zaśmiałam się jej w twarz.
– Jestem Susan Krabs. – wycedziła i spojrzała na mnie, jakbym miała zaraz z wrzaskiem padnąć przed nią na kolana.
– Cóż się na mnie tak patrzysz, debilko? – schowałam sztylet. – Może mam teraz zacząć błagać cię o litość, co? Może tego oczekujesz?
– Jestem inteligentna. – spojrzał na mnie z wyższością. Pusta córeczka Afrodyty – inteligentną. Hahaha. – Na wszystko jest czas.
– No, wiesz, przy twoim IQ z pewnością. Cały dzień układania fryzury i malowania paznokci, na pewno masz czas na, no, nie wiem, trening czy coś.
Nie odezwała się. Jednak zaczęłam wątpić. Czy ona rzeczywiście jest taka tępa? Nie wiedziałam. Ale później przyszło mi się przekonać o tym, że jest dość, jakby to określić, waleczna.
– Zobaczymy, kto ma rację. – spojrzałam na nią ostatni raz i odwróciłam się na pięcie. Odeszłam od tego chodzącego ideału. Miałam się czym martwić. Dziwne, że nie zapytała o moje imię. Tysiące pytań i myśli kłębiło się w mojej głowie. Niektóre ważne, inne mniej, ale wybijała się najbardziej niepewność : czy mi zależy na Filipie?
Miałam zamiar napisać tylko jedną stronę w Wordzie- wyszło mi trochę dłużej.
Mam nadzieję, że się podobało.
Nie bylo perspektywy Cass ;-;
Ptaszynka,lol. Kendra ma nowa ksywke >:D
Nie ogarniam,za co dostaje dedyki. A moze to dla innej Ziyi?.______.
Dlatego dostajesz dedykę, bo zawsze komentujesz moje opka. I chyba zwykle jako pierwsza.
Tak, Ziya jest z nas najszybsza. Gdy ona komentuje, ja siedzę na krześle w szkole i modlę się: ,,Błagam, niech nie bierze mnie do tablicy. Niech weźmie każdego, byleby nie mnie”.
Wlasnie. Ja w takich momentach wole robic cos pozytecznego <D
Zwlaszcza,ze ZAWSZE kiedy nie chce isc do tablicy,to ide. Lepiej odwrocic swoje mysli od tego tematu xD
Extra. Nie muszą być dwie perspektywy. A z tym, coraz lepiej. Naprawdę, porównując pierwszą i piątą część to olbrzymie postępy. Daj troszeczkę więcej przemyśleń i już. O i jeszcze nie opiasałaś sztandaru (w sensie jaki kolor, jakie tam było godło). Gdzieś tam się zawieruszył przecinek, ale większych błędów nie było.
PS. Chylę czoło za dedyke 😉
Proszę, siostrzyczko 😀
Artemida nie ma dzieci ;-;
Też o tym myślałam. Ona jest dziewiczna. Ups 😀
Dlatego jednak wybralam Atene 😛
Dziękuję, siostro ^^
Grrr… nigdy nie zrozumiem, dlaczego wybrałam Artemidę, która jest dziewiczna… i dotarła do mnie straszna prawda: jesteśmy zakazane dzieci! Fajnie…
To ja zacznę od błędów, bo jakoś tak ostatnio wypisuję pod opkami: ‚wyskoczyli na nas dzieciaki od Hefajstosa’. Albo wyskoczyli, albo dzieciaki. Bo dzieciaki to rodzaj niemęskoosobowy, a wyskoczyli to męskoosobowy. Więc albo dzieciaki wyskoczyły, albo chłopcy wyskoczyli. ‚Nawet nie ruszył się’ – niepoprawny szyk wyrazów. Nawet się nie ruszył, a jeśli: ‚nawet się nie ruszył’ to koniecznie zaraz potem ‚z miejsca’, a nie kropka. ‚coś pociągnęło mnie na dół i upadłam.’ – poprawniej byłoby ‚w dół’. ‚A jak już zostanę w tym kształcie?’ – lepiej brzmiałoby ‚w tej postaci’, ‚w tej formie’, nie uważasz?
Dalej: kilka razy błędnie zapisane dialogi; małe zamiast wielkich liter po myślnikach, nadmiarowe kropki przed nimi itp.
Jedną stronę? Ty sobie ze mnie żartujesz? To ma pięć w standardowym formacie, aż sprawdziłam, co oznacza ‚trochę’. Dla mnie krótkie, ale chyba tylko dla mnie. Według mnie pięć – sześć stron A4 to taka akuratna długość.
Podobać podobało się, nie do końca mój typ opek, ale czytać zamierzam, bo, faktycznie, robisz postępy, więc warto zobaczyć, co z tego wyniknie. Pozdrawiam.
Chodziło mi o to, że nie miałam za dużo czasu, ale się za to zabrałam. Chciałam napisać krótko, 1 czy 2 strony, ale wyszło dłużej. No i dziękuję za porady i wytykanie błędów, bo one mi bardzo pomagają.
Nie zawiodłaś mnie Z każdym rozdziałem widać postępy i widać, że naprawdę się do tego przykładasz. Wciąż jest jeszcze nie jest idealnie, ale wciąż się uczymy.
Nie będę ci wymieniać błędów ortograficznych czy literówek, czy niepoprawnie użytych wyrażeń. Po pierwsze – nie lubię tego. Nie mam problemów z ortografią i interpunkcją, ale wolę skupić się na ocenie samego tekstu i pomysłów w nich użytych.
A jeden pomysł mnie razi. Razi po oczach i to mocno…
Czy wszystkie dziewczyny tak się zabijają o tych chłopaków? Co w jest nich takiego wyjątkowego i zajeb*stego, że trzeba aż się wyzywać od idiotek? Nie ukrywam, że nie jestem typem romantyczki, ale trochę to wszystko drażniące. Poza tym – skąd Susan wie, że Filip i Kendra mają się ku sobie? Przecież przez większość czasu wymieniają ironiczne uwagi.
Jako iż Kendra jest córką Ateny (niepodatną na takie małoracjonalne rzeczy jak miłość), a z Filipem zna się od niedawna, to raczej nie powinno być takiego czegoś jak „zależy-nie zależy”? Przynajmniej mnie się tak wydaje. Na rozkwitnięcie uczuć potrzeba więcej czasu. Na początku są raczej subtelne podchody, swego rodzaju gra, zabawa „które z nas pierwsze ulegnie temu drugiemu”. Człowiek nie myśli o tym, czy mu zależy. Po prostu idzie na żywioł.
Podsumowując – motyw sporu o chłopaka wydaje mi się oklepany jak ramię wdowy. Ale to tylko moje zdanie – zrobisz jak zechcesz i kto wie, może wykrzesisz z tego pomysłu jakiś potencjał.
Więcej przemyśleń, opisów, uczuć, emocji, tego napięcia wiszącego w powietrzu. Tego radzę ci używać więcej. Zgłębiaj odczucia bohaterów – spraw, aby się trochę w nich gubili i nie byli pewni. Nie od razu się wie, czy się kogoś kocha, czy nie (a o ile życie byłoby łatwiejsze, gdyby tak było).
Opko poprawne, ale nie porywające. Popracuj nad wątkami miłosnymi, relacjami bohaterów, nie odstawiaj Cass na boczny tor (łatwo odstawić kogoś takiego jak Cassandra, bo jest nieśmiała i stoi w cieniu koleżanki), popracuj nad głębokością przeżyć. Nie mówię, że to mają być „Cierpienia młodego Wertera” Goethego, ale postaraj się, aby bohaterowie naprawdę mieli dylematy.
Wiem. Po prostu nie chcę robić tak, że od razu wprowadzam wątek miłosny. A Cass jest równie ważna jak Kendra. W końcu piszę o NICH opko. Skąd Susan wie? To będzie w następnych rozdziałach. I w ciągu kolejnych 2 może 3 częściach zacznie się dopiero dziać. To prawda- nie jest porywające. Ale się staram, przyjmuję rady, próbuję je wykorzystywać. Nie od razu Mur Chiński zbudowali 😀
Wow, poprawiłaś się, i to bardzo. Ominęłam chyba poprzednia część, ale nadrobiłam już 😀 Idealnie nie jest, (rzadko kiedy jest, ale okej…) jednak od razu widać, że nie olewasz rady, tylko się do nich stosujesz 😀 To trudne, sama mam z tym wielki kłopot -,- i częste dylematy. Ciekawy pomysł z tą sową. Śmieszny lekko.
Mam jedną radę, taką do treści.
W każdym opku, gdzie występuje kilka bohaterów, od razu widać, kto jest ty Głównym. Jemu poświęca się więcej miejsca, najczęściej podczas jego narracji, pojawia się więcej ważnych momentów, wyjaśnienia. Czasem on też odzwierciedla autora 😉 Natomiast drugiego bohatera się pomniejsza, odstawia na bok. Podam ci na swoim przykładzie. ‚Bliźniaczki’. Jane i Miranda. Zależało mi na tym, żeby Miri była lepsza i zbyt ją szczegółowo zrobiłam. Przez to stała się nudna i taka schematyczna. Natomiast Jane, olałam i na jej części pisałam mało opisów, prawie żadnych nudnych wywodów, czasem jakąś uwagę. Tak to Jane, która miała być nudna stała się fajną, a ta fajna- Miri nudziarą.
Więc nie odstawiaj Cass na bok i poświeć im tyle samo miejsca 😀
To tak na tyle 😀
Dziękuję za dedykę. Oczywiście, że pomogę, nawet już odpisałam ;p
Zauważyłam 😀 . Dzięki, staram się. Nie odstawiam Cass na bok, tylko nie wiedziałam jak ją umieścić w tej części, ale w następnej będzie jej więcej
No spoko. Też tak mam. Ale to taka rada, bo widzę, że coś takiego się u Ciebie pojawia. Odpowiedziałam na @
Wiesz, czasami cię w ogóle nie rozumiem. Najpierw prosisz o krytykę, a gdy ktoś cię skrytykuje normalnymi słowami, bez słodzenia to się obrażasz, bo dedykacja dana w ten sposób to atak na mnie.
Robisz postępy, ale wciąż masz problem z uczuciami. Dobrze oddałaś jednak styl kłótni, bo wtedy rzeczywiście człowiek nawet nie pomyśli o tym, co mówi, tylko papla chaotycznie, a ty to nieźle pokazałaś. Tylko nie rozumiem tej bitwy o chłopaka. Aż tak bardzo się jej spodobał? Powinnaś to w jakiś sposób uzasadnić, nie wiem, mieli podobne zainteresowania itp.
Ale stosujesz się do rad i jest lepiej.
Absolutnie! Źle mnie zrozumiałaś. Naprawdę, nie odbieraj tego tak. Nie chciałam cię zaatakować. Nie obrażam się. Zacytuj komentarz, w którym widać, że się obraziłam. Jaki jest ten chłopak, napiszę, tylko nie chcę się zbytnio spieszyć. Proszę, odpowiedz na moje pytanie o obrażanie się. Chodziło mi o to, że zawsze masz co powiedzieć, bo się znasz na ty. I na rysowaniu, i na pisaniu. A to, że czasem walisz takie komentarze 😀 to tylko kwestia charakteru. Też chciałabym takie pisać, ale coś mnie powstrzymuje
I dziękuję za miłe słowa.
A spoko, spoko, bo ja to odebrałam jakoś tak „O, to ta, co wali takie komentarze, że aż nie chce mi się pisać, taka wredna i złośliwa”, ale jak tak, to okej 😀
Dawaj następną część, ale już!
Opko GENIALNE, jedno z moich ulubionych
Dziękuję 😀
Nie myślałam, że komuś się tak bardzo podoba
Też jestem zakazane dziecko! 😉 Cuuuuudooooownieeeeee piszesz i pisz dalej. 😀
Dzięki! Matko, a ja myślałam, że jestem taka mała beznadziejka 😀
To już było, ale powtórzę: duży postęp! Trochę mi Cass brakowało, bo jest taka… taka fajna ^ ^ Pisz więcej, to historia się ciekawie rozwinie