Że mi się chce to ciągnąć 😛
Dedyczka dla Annabeth24 za „Bliźniaczki” i oczywiście marnowanie papieru, Chione za „Córkę Ateny”, Euredyce, o której sobie teraz przypomniałam, za miniaturkową miniaturkę, po przeczytaniu jej leżę i nie wstaję, Kirze, żeby pisała cd „Drzewa Życia” o ile planujesz dalsze części, Mari za jej nowe opko, Shays za „Problemy z normalnością”. Chyba tyle. No i wszystkim, którym chce się to czytać.
CASSANDRA
Po położeniu się spać, zasnęłam momentalnie. Lekcja greki mnie wykończyła.
I znowu sen. Tym razem znajdowałam się w domu. Jego wystrój mi coś przypominał… No tak! Mój dom! Ruszyłam tak dobrze znanym labiryntem korytarzy. Żółte ściany, mnóstwo okien, wiszące paprotki i ten cudowny zapach… Inny. Nigdy go nie czułam. Swoje kroki skierowałam w stronę salonu. Przekroczyłam próg pokoju dziennego. Czerwone ściany, biały wystrój, regały i wiele zieleni. Tak, jak to zapamiętałam. Na białej kanapie siedział mój tata. Rude włosy były w modnym nieładzie. Piegi na nosie dodawały mu uroku. Miał na sobie niebieską koszulę, zapiętą na ostatni guzik, nowe dżinsy i jego ulubione kapcie. Jego śliczne, niebieskie oczy utkwione były w kobiecie stojącej naprzeciw niego. Jej blond włosy opadały na piersi. Długa, żółta sukienka do kolan, ściśle przylegająca do bioder, później przechodząca w trapez. Demeter. Jej oczy błyszczały niepokojem. Mówiła spokojnym głosem do taty.
– Ona da sobie radę.
– Dlaczego mnie opuściła? – zakrył twarz w dłoniach.
– To nie ona. Trzeba ją było zabrać! – Demeter próbowała ratować sytuację.
Prawda była inna. Ja zawsze chciałam uciec od taty. Marzyłam, aby uciec z tego przygnębiającego domu. On był biologiem. Takim, co się zatraca całkowicie swojej pracy. Nigdy nie miał dla mnie czasu. Żyłam sama w tym naszym wielkim domu. Niby był, a go nie było. Nawet gdy go szarpałam, aby się mną choć zainteresował, nic z tego nie wychodziło.
– Robert. – mama podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu. Nie dokończyła. Jestem pewna, że dobrze wiedział, o co mamie chodzi.
Po policzku spłynęła mi łza. Przełknęłam ślinę. Nie chciałam tego oglądać. Już chciałam wyjść, ale Demeter podniosła na mnie wzrok. Momentalnie się zatrzymałam.
– Cassandro, poczekaj. – poprosiła. Najwyraźniej tata tego nie słyszał, bo nie zareagował w jakikolwiek sposób. – Zaczekaj…
Mama podeszła do mnie. Byłyśmy tej samej wielkości. I obydwie jasnowłose, niebieskookie, mające jasną cerę.
– Posłuchaj – powiedziała Demeter. – Masz dar. – zadrżałam. A więc jednak to o mnie chodziło! – Umiesz zamieniać zwierzęta w rośliny i na odwrót. Każdy zwierzak ma przypisaną inną roślinę. Na przykład, różą może się stać pies, piwonią- sarna, chabrem- zając…
– Zaraz – wtrąciłam nieśmiało – Myślałam, że boginią zwierząt jest Artemida.
– Bo jest – zgodziła się Demeter.- Ale raz wyświadczyłam jej pewną… przysługę. No i dostałam to w darze, a ponieważ coś takiego nie jest mi do szczęścia potrzebne, postanowiłam, że dam to jednemu z moich dzieci. Ten dar, ma się rozumieć. No i padło na ciebie.
Stałam tam jak zaczarowana. Ja mam jakąś moc. I to nie byle jaką. Mogłam stworzyć armię czego chciałam. Ale jedno mi nie dawało spokoju.
– A Kendra? – Demeter uniosła brwi.
– Chodzi o moce? Widziałaś naszą rozmowę z Ateną?
– Tak jakby – bąknęłam zmieszana.
– Wszystkiego się dowiesz w trakcie zdobywania sztandaru.
– Ale co to jest? Jakaś gra czy co?
– Issabelle ci powie. – wszystko się zaczęło robić rozmazane. – Pa, córciu. Uważaj na misji.
************
Obudziłam się z jęknięciem. Nie chciałam się budzić. Ale stało się. Pierwsza myśl po moim przebudzeniu: mam moc. I druga myśl: o bogowie, muszę to wypróbować! Wyskoczyłam z łóżka jak torpeda. Rzuciłam się do szafki i wyciągnęłam ubranie: moją ulubioną spódnicę i pomarańczową koszulkę obozową. Poderwałam się do góry i wbiegłam do łazienki. Przebrałam się szybko, opuściłam łazienkę i wystrzeliłam na zewnątrz. Biegłam w stronę lasu. Gdy znalazłam się na jego skraju, przykucnęłam. Serce mi biło jak oszalałe. Wyciągnęłam drżącą rękę i wskazałam na jednego z jaskrów. Skupiłam się. Kwiat zaczął się w przemieniać. Zmienił barwę- stał się szary. Zobaczyłam jeszcze tylko nosek, zanim rozpoznałam zwierzątko. Poderwałam się z piskiem. Szczur uciekł mi spod nóg. Od tamtej pory nie lubię jaskrów.
Wróciłam do domku. Podeszła do mnie Issabelle.
– Co ci się stało?! – spytała, dotykając mojego ramienia. – Drżysz i jesteś blada jak trup.
– Co to jest zdobywanie sztandaru? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
– Zdobywamy sztandar przeciwnej drużyny.
– Z kim jesteśmy?
– Z domkiem Ateny, Hermesa, Apolla i jeszcze kilku pomniejszych bóstw.
Z Kendrą. To dobrze, ulżyło mi.
– Co nie wyjaśnia – dokończyła Issabelle. – dlaczego jesteś taka blada.
– Nic ważnego. – uśmiechnęłam się delikatnie i zrobiłam w tył zwrot. Wyszłam na zewnątrz.
************
Na śniadaniu zobaczyłam Kendrę. Podeszłam do niej szybkim krokiem. Musiałam się jej zapytać, czy nie miała jakiś snów.
– Zdobywanie sztandaru – uprzedziła moje pytanie. – Co to, do cholery, jest?!
– Jesteśmy razem w drużynie – powiedziałam jej. – A tak dokładnie to nie wiem. Acha, miałaś dziś sen?
– Niee… A co?
– Och nic. Tak tylko.
Mówić jej o mojej mocy? Teraz miałam prawie stuprocentową pewność, że i ona ma jakąś. Mama mnie w tym upewniła. Nie, postanowiłam na razie się powstrzymać.
– Cassandra, co ci? – wystraszyła się Kendra.
– Ja… nie, nic.
– Siostra! – ku nam pędziła Sarah. – Słuchaj, ty i Cassandra jesteście wzywane na naradę wojenną. Zdobywanie sztandaru.
– Chodź – zwróciła się do mnie moja przyjaciółka. – Czas się dowiedzieć, co to jest.
************
Weszłyśmy do przybudówki obok domku Apolla. Niebieskie ściany wymalowane były w małe, czerwone kwiatki. Miękki, biały dywan pokrywał całą podłogę. Na środku stał wielki, drewniany stół, a wokół niego zgromadzeni byli obozowicze. Zobaczyłam Issabelle. Podeszłam do niej szybkim krokiem.
– Co ty tu robisz? – spytałam.
– Jestem grupową domku Demeter. A grupowi muszą być na takich zebraniach.
– Hej! – zawołała Sarah. – Bierzemy się za strategię.
Popatrzyłam na stół. Rzeczywiście, pokrywała ją mapa. Mapa Obozu, a dokładniej lasu. Na niej stały figurki.
– Dzieci Demeter będą stać na obronie. – powiedziała Sarah. – Tylko kilka wezmę na front. Domek Hermesa będzie też na straży. Apollo z Ateną idą po sztandar.
– Emm… sorry. – wtrąciła Kendra. Poruszyła niespokojnie głową. Jej ciemno-kasztanowe loki zafalowały. Szare oczy analizowały mapę. – Nie lepiej by było, żeby to dzieci Apolla stały na obronie? Bo oni mają łuki, nie?
– Sugerujesz, że nie umiemy walczyć wręcz? – zapytał gniewnie wysoki blondyn, zapewne z domku boga sztuki.
– Może – prychnęła. – Nie wyglądasz na takiego, co ma strasznie dużo siły. – chłopak się zaczerwienił. – Chcę tylko powiedzieć, że mają łuki, a w walce z łukami niezbyt się przydadzą. Niech się lepiej zajmą obroną. Mogą strzelać i utrzymywać wrogów na odległość.
Zapadła cisza. Wszyscy gapili się to na Kendrę, to na Sarah. Niemalże widziałam obracające się trybiki w głowach dziewczyn.
– Dobra – zadecydowała grupowa szóstki. Przestawiła figurkę – człowieczka z łukiem ze środka lasu na jego obrzeża, obok małej flagi- zapewne sztandaru. – A teraz… kogo weźmiemy z domku Demeter?
– A nas to nie łaska?! – zawołał chłopak od Apollina.
– James… – zaczęła Sarah, ale przerwała jej Kendra.
– Bogowie, nie kapujesz? Ustalamy, kto może nam się przydać w zdobyciu sztandaru. A ty masz obronę, więc zamknij jadaczkę i ogarnij się!
– Myślisz, że mną łatwo manipulować?! – wydarł się James i wyciągnął sztylet. Moja przyjaciółka również dobyła broni.
– A co?! Zazdrościsz?! – zawyła. Patrzyłam na to z przerażeniem. Już chciałam interweniować (kto jak kto, ale ja umiem uspokoić Kendrę), ale uprzedziłą mnie Sarah
– Przestańcie. – powiedziała zimnym głosem. Spojrzała na nich. Moja przyjaciółka z niechęcią schowała swojego xiphosa. James nie był taki potulny.
– Jeśli myślisz, że pozwolę temu gówniarzowi krytykować mnie, to się grubo mylisz.
– Ten gówniarz, jak go nazwałeś – zaczęła Sarah gniewnym głosem. – to moja siostra. Proszę, odłóż broń.
Przez krótką chwilę James wahał się. Serce mi zabiło szybciej. Odłoży ten sztylet, czy nie? Wiem, że Kendra dałaby mu radę, doskonale władała bronią, czego doświadczyła wczoraj w walce z Filipem. Ale nie chciałam tu żadnych kłótni, ani tym bardziej rozlewu krwi, bo moja przyjaciółka mogła się nieco zatracić w bójce.
W końcu chłopak schował sztylet. Odetchnęłam z ulgą.
– Jeszcze zobaczysz, kto tu rządzi. – rzucił pełne wściekłości spojrzenie Kendrze i wyszedł. Sarah odchrząknęła.
– Nieźle sobie radzisz – uśmiechnęła się lekko do Kendry. – A spotkanie uważam za zakończone.
KENDRA
Gość mnie wkurzył.
Lekcja greki szybko zleciała. Potem wspinaczka obok lawy. Nic specjalnego. Po zajęciach nabuzowana poszłam włożyć moją zbroję i hełm z niebieskim pióropuszem. Do zachodu słońca, czyli tym samym do rozpoczęcia gry w zdobywanie sztandaru, nie zostało wiele czasu.
– Kendra – rozległ się głos tuż obok mnie. – Czy musisz wszczynać kłótnie?
Sarah popatrzyła na mnie swoimi szarymi oczami.
– Dzieciaki Apolla to banda pozerów. Mogłaś wybrać inny domek do drużyny. – powiedziałam zimno i wyszłam z domku.
Gotowało się we mnie. Uważałam, że taki dupek nie może być z nami w jednej drużynie. Ale cóż, składu się nie zmieni.
************
Rozległ się dźwięk konchy. Razem z Sarah i Relią, moimi siostrami, wbiegłyśmy do pawilonu. Sarah trzymała sztandar z wymalowaną sową i tarczą. Z drugiej strony nadbiegli chłopacy Aresa. Sebastian trzymał sztandar. Na nim widniał dzik i zakrwawiona włócznia. Ale będzie rzeź!
– Herosi! – Chejron wgalopował do pawilonu. – Zasady znacie. Nie wolno okaleczać ani zabijać. Kto pierwszy zdobędzie sztandar i przeniesie go na swoją część lasu, wygrywa. Chwyty magiczne dozwolone. Granicą jest strumyk.
Gra się rozpoczęła.
Wiwatując, poszliśmy na północ. Drużyna Aresa na południe.
Sarah zwróciła się do mnie i Cassandry.
– Wy idziecie ze mną po sztandar. Trzymajcie się mnie, a będzie dobrze.
Czułam radość. Nareszcie mogłam się wyżyć. Uruchomił się mój instynkt walki. Byłam tak napełniona adrenaliną, że mnie prawie rozsadzało.
Ruszyłyśmy biegiem. Co chwilę potykałam się o wystające korzenie, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam już walczyć.
Dobra, znowu beznadzieja, wiem. Ale dawajcie mi jakieś porady.
Acha, i jeszcze jedno. Chciałabym dać jakieś zdrobnienie od Cassandry. Opłaca się i jeśli tak to jakie ma ono być? No i zastanawiam się, czy nie wprowadzić narracji chłopaków. Co o tym myślicie?
Piper77
Przyjaciółki na zawsze (4)
Że mi się chce to ciągnąć 😛
Dedyczka dla Annabeth24 za „Bliźniaczki” i oczywiście marnowanie papieru, Chione za „Córkę Ateny”, Euredyce, o której sobie teraz przypomniałam, za miniaturkową miniaturkę, po przeczytaniu jej leżę i nie wstaję, Kirze, żeby pisała cd „Drzewa Życia” o ile planujesz dalsze części, Mari za jej nowe opko, Shays za „Problemy z normalnością”. Chyba tyle. No i wszystkim, którym chce się to czytać.
CASSANDRA
Po położeniu się spać, zasnęłam momentalnie. Lekcja greki mnie wykończyła.
I znowu sen. Tym razem znajdowałam się w domu. Jego wystrój mi coś przypominał… No tak! Mój dom! Ruszyłam tak dobrze znanym labiryntem korytarzy. Żółte ściany, mnóstwo okien, wiszące paprotki i ten cudowny zapach… Inny. Nigdy go nie czułam. Swoje kroki skierowałam w stronę salonu. Przekroczyłam próg pokoju dziennego. Czerwone ściany, biały wystrój, regały i wiele zieleni. Tak, jak to zapamiętałam. Na białej kanapie siedział mój tata. Rude włosy były w modnym nieładzie. Piegi na nosie dodawały mu uroku. Miał na sobie niebieską koszulę, zapiętą na ostatni guzik, nowe dżinsy i jego ulubione kapcie. Jego śliczne, niebieskie oczy utkwione były w kobiecie stojącej naprzeciw niego. Jej blond włosy opadały na piersi. Długa, żółta sukienka do kolan, ściśle przylegająca do bioder, później przechodząca w trapez. Demeter. Jej oczy błyszczały niepokojem. Mówiła spokojnym głosem do taty.
– Ona da sobie radę.
– Dlaczego mnie opuściła? – zakrył twarz w dłoniach.
– To nie ona. Trzeba ją było zabrać! – Demeter próbowała ratować sytuację.
Prawda była inna. Ja zawsze chciałam uciec od taty. Marzyłam, aby uciec z tego przygnębiającego domu. On był biologiem. Takim, co się zatraca całkowicie swojej pracy. Nigdy nie miał dla mnie czasu. Żyłam sama w tym naszym wielkim domu. Niby był, a go nie było. Nawet gdy go szarpałam, aby się mną choć zainteresował, nic z tego nie wychodziło.
– Robert. – mama podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu. Nie dokończyła. Jestem pewna, że dobrze wiedział, o co mamie chodzi.
Po policzku spłynęła mi łza. Przełknęłam ślinę. Nie chciałam tego oglądać. Już chciałam wyjść, ale Demeter podniosła na mnie wzrok. Momentalnie się zatrzymałam.
– Cassandro, poczekaj. – poprosiła. Najwyraźniej tata tego nie słyszał, bo nie zareagował w jakikolwiek sposób. – Zaczekaj…
Mama podeszła do mnie. Byłyśmy tej samej wielkości. I obydwie jasnowłose, niebieskookie, mające jasną cerę.
– Posłuchaj – powiedziała Demeter. – Masz dar. – zadrżałam. A więc jednak to o mnie chodziło! – Umiesz zamieniać zwierzęta w rośliny i na odwrót. Każdy zwierzak ma przypisaną inną roślinę. Na przykład, różą może się stać pies, piwonią- sarna, chabrem- zając…
– Zaraz – wtrąciłam nieśmiało – Myślałam, że boginią zwierząt jest Artemida.
– Bo jest – zgodziła się Demeter.- Ale raz wyświadczyłam jej pewną… przysługę. No i dostałam to w darze, a ponieważ coś takiego nie jest mi do szczęścia potrzebne, postanowiłam, że dam to jednemu z moich dzieci. Ten dar, ma się rozumieć. No i padło na ciebie.
Stałam tam jak zaczarowana. Ja mam jakąś moc. I to nie byle jaką. Mogłam stworzyć armię czego chciałam. Ale jedno mi nie dawało spokoju.
– A Kendra? – Demeter uniosła brwi.
– Chodzi o moce? Widziałaś naszą rozmowę z Ateną?
– Tak jakby – bąknęłam zmieszana.
– Wszystkiego się dowiesz w trakcie zdobywania sztandaru.
– Ale co to jest? Jakaś gra czy co?
– Issabelle ci powie. – wszystko się zaczęło robić rozmazane. – Pa, córciu. Uważaj na misji.
************
Obudziłam się z jęknięciem. Nie chciałam się budzić. Ale stało się. Pierwsza myśl po moim przebudzeniu: mam moc. I druga myśl: o bogowie, muszę to wypróbować! Wyskoczyłam z łóżka jak torpeda. Rzuciłam się do szafki i wyciągnęłam ubranie: moją ulubioną spódnicę i pomarańczową koszulkę obozową. Poderwałam się do góry i wbiegłam do łazienki. Przebrałam się szybko, opuściłam łazienkę i wystrzeliłam na zewnątrz. Biegłam w stronę lasu. Gdy znalazłam się na jego skraju, przykucnęłam. Serce mi biło jak oszalałe. Wyciągnęłam drżącą rękę i wskazałam na jednego z jaskrów. Skupiłam się. Kwiat zaczął się w przemieniać. Zmienił barwę- stał się szary. Zobaczyłam jeszcze tylko nosek, zanim rozpoznałam zwierzątko. Poderwałam się z piskiem. Szczur uciekł mi spod nóg. Od tamtej pory nie lubię jaskrów.
Wróciłam do domku. Podeszła do mnie Issabelle.
– Co ci się stało?! – spytała, dotykając mojego ramienia. – Drżysz i jesteś blada jak trup.
– Co to jest zdobywanie sztandaru? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
– Zdobywamy sztandar przeciwnej drużyny.
– Z kim jesteśmy?
– Z domkiem Ateny, Hermesa, Apolla i jeszcze kilku pomniejszych bóstw.
Z Kendrą. To dobrze, ulżyło mi.
– Co nie wyjaśnia – dokończyła Issabelle. – dlaczego jesteś taka blada.
– Nic ważnego. – uśmiechnęłam się delikatnie i zrobiłam w tył zwrot. Wyszłam na zewnątrz.
************
Na śniadaniu zobaczyłam Kendrę. Podeszłam do niej szybkim krokiem. Musiałam się jej zapytać, czy nie miała jakiś snów.
– Zdobywanie sztandaru – uprzedziła moje pytanie. – Co to, do cholery, jest?!
– Jesteśmy razem w drużynie – powiedziałam jej. – A tak dokładnie to nie wiem. Acha, miałaś dziś sen?
– Niee… A co?
– Och nic. Tak tylko.
Mówić jej o mojej mocy? Teraz miałam prawie stuprocentową pewność, że i ona ma jakąś. Mama mnie w tym upewniła. Nie, postanowiłam na razie się powstrzymać.
– Cassandra, co ci? – wystraszyła się Kendra.
– Ja… nie, nic.
– Siostra! – ku nam pędziła Sarah. – Słuchaj, ty i Cassandra jesteście wzywane na naradę wojenną. Zdobywanie sztandaru.
– Chodź – zwróciła się do mnie moja przyjaciółka. – Czas się dowiedzieć, co to jest.
************
Weszłyśmy do przybudówki obok domku Apolla. Niebieskie ściany wymalowane były w małe, czerwone kwiatki. Miękki, biały dywan pokrywał całą podłogę. Na środku stał wielki, drewniany stół, a wokół niego zgromadzeni byli obozowicze. Zobaczyłam Issabelle. Podeszłam do niej szybkim krokiem.
– Co ty tu robisz? – spytałam.
– Jestem grupową domku Demeter. A grupowi muszą być na takich zebraniach.
– Hej! – zawołała Sarah. – Bierzemy się za strategię.
Popatrzyłam na stół. Rzeczywiście, pokrywała ją mapa. Mapa Obozu, a dokładniej lasu. Na niej stały figurki.
– Dzieci Demeter będą stać na obronie. – powiedziała Sarah. – Tylko kilka wezmę na front. Domek Hermesa będzie też na straży. Apollo z Ateną idą po sztandar.
– Emm… sorry. – wtrąciła Kendra. Poruszyła niespokojnie głową. Jej ciemno-kasztanowe loki zafalowały. Szare oczy analizowały mapę. – Nie lepiej by było, żeby to dzieci Apolla stały na obronie? Bo oni mają łuki, nie?
– Sugerujesz, że nie umiemy walczyć wręcz? – zapytał gniewnie wysoki blondyn, zapewne z domku boga sztuki.
– Może – prychnęła. – Nie wyglądasz na takiego, co ma strasznie dużo siły. – chłopak się zaczerwienił. – Chcę tylko powiedzieć, że mają łuki, a w walce z łukami niezbyt się przydadzą. Niech się lepiej zajmą obroną. Mogą strzelać i utrzymywać wrogów na odległość.
Zapadła cisza. Wszyscy gapili się to na Kendrę, to na Sarah. Niemalże widziałam obracające się trybiki w głowach dziewczyn.
– Dobra – zadecydowała grupowa szóstki. Przestawiła figurkę – człowieczka z łukiem ze środka lasu na jego obrzeża, obok małej flagi- zapewne sztandaru. – A teraz… kogo weźmiemy z domku Demeter?
– A nas to nie łaska?! – zawołał chłopak od Apollina.
– James… – zaczęła Sarah, ale przerwała jej Kendra.
– Bogowie, nie kapujesz? Ustalamy, kto może nam się przydać w zdobyciu sztandaru. A ty masz obronę, więc zamknij jadaczkę i ogarnij się!
– Myślisz, że mną łatwo manipulować?! – wydarł się James i wyciągnął sztylet. Moja przyjaciółka również dobyła broni.
– A co?! Zazdrościsz?! – zawyła. Patrzyłam na to z przerażeniem. Już chciałam interweniować (kto jak kto, ale ja umiem uspokoić Kendrę), ale uprzedziłą mnie Sarah
– Przestańcie. – powiedziała zimnym głosem. Spojrzała na nich. Moja przyjaciółka z niechęcią schowała swojego xiphosa. James nie był taki potulny.
– Jeśli myślisz, że pozwolę temu gówniarzowi krytykować mnie, to się grubo mylisz.
– Ten gówniarz, jak go nazwałeś – zaczęła Sarah gniewnym głosem. – to moja siostra. Proszę, odłóż broń.
Przez krótką chwilę James wahał się. Serce mi zabiło szybciej. Odłoży ten sztylet, czy nie? Wiem, że Kendra dałaby mu radę, doskonale władała bronią, czego doświadczyła wczoraj w walce z Filipem. Ale nie chciałam tu żadnych kłótni, ani tym bardziej rozlewu krwi, bo moja przyjaciółka mogła się nieco zatracić w bójce.
W końcu chłopak schował sztylet. Odetchnęłam z ulgą.
– Jeszcze zobaczysz, kto tu rządzi. – rzucił pełne wściekłości spojrzenie Kendrze i wyszedł. Sarah odchrząknęła.
– Nieźle sobie radzisz – uśmiechnęła się lekko do Kendry. – A spotkanie uważam za zakończone.
KENDRA
Gość mnie wkurzył.
Lekcja greki szybko zleciała. Potem wspinaczka obok lawy. Nic specjalnego. Po zajęciach nabuzowana poszłam włożyć moją zbroję i hełm z niebieskim pióropuszem. Do zachodu słońca, czyli tym samym do rozpoczęcia gry w zdobywanie sztandaru, nie zostało wiele czasu.
– Kendra – rozległ się głos tuż obok mnie. – Czy musisz wszczynać kłótnie?
Sarah popatrzyła na mnie swoimi szarymi oczami.
– Dzieciaki Apolla to banda pozerów. Mogłaś wybrać inny domek do drużyny. – powiedziałam zimno i wyszłam z domku.
Gotowało się we mnie. Uważałam, że taki dupek nie może być z nami w jednej drużynie. Ale cóż, składu się nie zmieni.
************
Rozległ się dźwięk konchy. Razem z Sarah i Relią, moimi siostrami, wbiegłyśmy do pawilonu. Sarah trzymała sztandar z wymalowaną sową i tarczą. Z drugiej strony nadbiegli chłopacy Aresa. Sebastian trzymał sztandar. Na nim widniał dzik i zakrwawiona włócznia. Ale będzie rzeź!
– Herosi! – Chejron wgalopował do pawilonu. – Zasady znacie. Nie wolno okaleczać ani zabijać. Kto pierwszy zdobędzie sztandar i przeniesie go na swoją część lasu, wygrywa. Chwyty magiczne dozwolone. Granicą jest strumyk.
Gra się rozpoczęła.
Wiwatując, poszliśmy na północ. Drużyna Aresa na południe.
Sarah zwróciła się do mnie i Cassandry.
– Wy idziecie ze mną po sztandar. Trzymajcie się mnie, a będzie dobrze.
Czułam radość. Nareszcie mogłam się wyżyć. Uruchomił się mój instynkt walki. Byłam tak napełniona adrenaliną, że mnie prawie rozsadzało.
Ruszyłyśmy biegiem. Co chwilę potykałam się o wystające korzenie, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam już walczyć.
Dobra, znowu beznadzieja, wiem. Ale dawajcie mi jakieś porady.
Acha, i jeszcze jedno. Chciałabym dać jakieś zdrobnienie od Cassandry. Opłaca się i jeśli tak to jakie ma ono być? No i zastanawiam się, czy nie wprowadzić narracji chłopaków. Co o tym myślicie?
Opko świetne ale skopiowało ci się podwójnie co mnie trochę zmyliło. Wzorem Flanagana polecam zdrobnienie Cass lub Cassie. Narracja chłopaków… Jak masz jakiś fajny pomysł to dawaj choć ja nie jestem przekonana. Ostatnio mam małe starcia w szkole z osobnikami płci męskiej, ale to jest twój wybór. Mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejną część. Pozdro!!!!! 😀 😀
Ps. Jeżeli ktoś czeka na Spr. to muszę go rozczarować. Następna część ukaże się najszybciej po 19 czerwca (czyli po moim egzaminie) Sorry…
Szkoda, bo ja czekam na Spr. . Cassie nie mogę, bo, nie wiedzieć czemu wszyscy ją sobie kojarzą z naszym blogowym Kisielkiem 😀 .
I, sorry, ale moja skrzynka mailowa ma, ekhem, mały kryzys, nie wiem, i robi mi takie jazdy. A kolejna część już się pisze! Dziękujem
Pss. pierwsza 😀 😀 😀
Coś się porobiło, albo to ja widzę podwójnie. Moim zdaniem jeśli chcesz zdrobnienie to niech będzie zdrobnienie. Cass ładnie brzmi i miło kojarzy ^^. Całkiem nieźle. Nie mam ochoty szukać błędów, ale jeśli są to nie rzuciły mi się w oczy.
Wolałabym tylko narrację dziewczyn, ale zrobisz jak chcesz.
Pozdrawiam
No otóż pieszę, że moja skrzynka ma jakiś kryzys. Ostatnio wysłałam do koleżanki maila, skopiowała mi go podtrójnie. No foch.
potrójnie *
Chyba znów zbytnio obżarłam się żelkami bo widzę podwójnie.. Uhu, ale faza!! Opko fajne, widać, że się poprawiłaś. Co do narracji chłopaków nie jestem przekonana, ale to twoje opko 😀 Chyba ominęłam poprzednią część, ale przeczytałam tą i zaraz nadrobię. Po prostu komentuję teraz, bo mam urwanie głowy ze sprawdzianami, poprawkami itd… Taka dedyczka, jest czymś, o czym zawsze marzyłam Za każdym razem gdy widzę, że ‚Dla Annabeth24 ZA…..” to czuję się mega, bo po to to wysyłam i piszę, żeby komuś się spodobało.
Dla mnie Cass jest niezlym zdrobnieniem. I walic to,ze kojarzy sie z blogowa Cassiel xD
O,juz lepiej. Kendra jest Kendra a Cassandra Cassandra 😛
Mi nadal czegoś brakuje ;/ nie wiem czego, ale jednak… Choć widać dużą oprawę Lubię twoje opko, serio. Po prostu coś mi nie pasuje, ale nie mam bladego pojęcia, co to kurde jest >.<
Nie wiem, może brak misji? No bo w końcu o to głównie, ale nie koniecznie chodzi na tym blogu 😀
No i dziękuję, że tak to widzicie. Jest mi strasznie miło.
Nie, nie o to mi chodzi. Bardziej o jakiś mały brak w stylu, jakim to piszesz Ale się nie przejmuj, sama nie umiem nic napisać, a się czepiam ;x
A jaki brak? Absolutnie nie atakuję, tylko teraz nie będzie mi dawało spokoju o jaki brak stylu ci chodzi. Powiedz, to będę wiedzieć, co mogę poprawić 😀
Ale ja właśnie nie wiem co to jest Nie wiem… Przepraszam, że niepokoję. Weź wyluzuj i się tym nie przejmuj, bo jest bardzo fajnie już teraz
Jest luz, ale ja już taka jezdem 😀
Po pierwsze, dziękuję za dedykację. Niewiele było dotychczas rozdziałów „Problemów z normalnością”, ale miło jest słyszeć, że komuś się podoba (bo gdyby się nie podobało, nie byłoby dedykacji, tak?).
Po drugie – widać poprawę w twoim opku. Nie gna już na łeb, na szyję i pozbyłaś się tych błędów z samego początku.Teraz przyzwyczaj się do krytyki czegoś, co boli bardziej niż ganienie za pośpiech lub literówki. Na pierwszą linię frontu pójdą bohaterowie opka i jeśli nie będą potrafili się wybronić swoją osobowością i ciekawymi rzeczami zostaną podziurawieni jak ser emmentaler i nie będzie fajnie.
Bohaterowie w tym opku są tacy… przeciętni. Chłopaki nie umieją się wybronić jakimś ciekawym szczegółem, dziewczyny się ze sobą zlewają, wróg Kendry z domku Apolla jest średnio inteligentny. Wrogowie, którzy są dobrze skonstruowano, są naprawdę świetni i pojawia się uczucie sympatii do protagonisty i antagonisty jednocześnie, co stawia czytelników w rozterce. Gdy wróg nie odgrywa większej roli może być wsiowym głupkiem czy liderem i nic poza tym. Gdy jednak odgrywa większą rolę niż tło, trzeba go uczynić bardziej wyrazistym i dokładniej nakreślonym. Poddaj w wątpliwość wartość bohatera – przyćmij go blaskiem wroga.
Podsumowując – opko dobre, ale to nie jest szczyt twoich możliwości, zacna Piper. Ćwicz i staraj się, a na pewno daleko zajdziesz.
Gdybyś potrzebowała jakiejś rady czy uzupełnienia mojej wypowiedzi – napisz pod tym komentarzem.
Taak, wiem, ale jestem początkująca i nie przyzwyczajona do… no, czegoś takiego, czyli tego rodzaju opowiadania. Prosiłabym, żebyś mi napisała, jak wyróżnić chłpaków i dziewczyny, jakim wroga uczynić, żeby było ciekawie. Całkowicie nie wiem, jak to zrobić, więc proszę ciebie, bo to ty i Nożownik7 dajecie mi rady. Inni oczywiście też, tylko w mniejszym stopniu. Tylko o to bym cię prosiła, jak wyróżnić postacie, przykładowo, a ja to jeszcze napewno zmienię. I dziękuję za rady, ja chcę, żebyście mi je dawali, bo przecież chcę się nauczyć ciekawie pisać. Żebyście mi się nie zanudzili przy czytaniu tego. Jak tylko fasz mi jakiś przykład, z chęcią się poprawię. I dziękuję bardzo za te rady. Jak tylko nie są wymieniane w brzydki sposób, to wszystko jest ok. Amen.
PS. I tak miałabyś dedyczkę, chodźby za te porady 😀
Ja, chcąc wykreować bohaterów, piszę sobie na żółtych karteczkach samoprzylepnych (cudowny wynalazek) ich imiona, nazwiska, wiek i charaktery. I widzę, że na przykład Ree jest sarkastyczną osobą o wybuchowym temperamencie, która jednak kryje w sobie wiele wątpliwości. Skoro już mamy wstępnie ustalony charakter, zajmujemy się wątkami. Planujemy, jaka będzie misja, ustalamy wątek główny i wątki poboczne. Wątkiem głównym będzie pewnie misja, a teraz trzeba ustalić wątki poboczne. Każdy z bohaterów pewnie ma jakieś własne sprawy, z którymi musi się uporać. Mroczna przeszłość? Zemsta na zabójcy szczeniaczka? Tajemnicza przepowiednia? To wszystko to idealne wątki poboczne. Oprócz tych właśnie wątków, o których wielu ludzi zapomina, dajemy bohaterom ambicje, ukryte pragnienia, historie, żądze, które nimi kierują, grzeszki małe i ogromne przewinienia, relacje z innymi postaciami, różne smaczki w postaci śmiesznych tekstów, ulubionych potraw czy muzyki. Nie wprowadzaj wszystkiego na raz – tak samo jak stopniowo poznajesz jakiegoś człowieka, tak samo czytelnicy poznają stopniowo twoich bohaterów. I wychodzi nam opko. Nie musisz za bardzo planować, jeśli tego nie lubisz – ja zwykle ograniczam się do dopracowania postaci, fabułę tylko wstępnie rozpisuję na wątki, a potem idę na żywioł.
Nie musisz wykorzystać moich rad – mam w końcu 14 lat i nie jestem jakimś pisarskim guru czy coś. Mówię po prostu o rzeczach, które mnie pomagają napisać opowiadanie – każdy musi znaleźć swoją drogę i sposób, który będzie wykorzystywał.
Tradycyjnie życzę powodzenia, cierpliwości i świetnych opowiadań 😉
Podwoiło się i opko ugrzęzło. Opowiada cały czas historię dziewczyn, to takie powtórzenie Percy’ego w dziewczyńskiej wersji – obóz, sztandar itp itp
Proponuję szybsze rozegranie sztandaru i przejście do głównej historii 😉