Taka miniaturka, z dedykacją dla tych wszystkich, którzy wciąż czytają „Los Angeles”. Przepraszam od razu za błędy, których nie zauważyłam. Mam nadzieję, że nie będzie ich tak dużo. Pierwsza bitwa, którą Kate opisuje to ta w obozie ( czwarta część) – to tak dla tych, którzy nie skojarzyli.
Emmo!
Nie wiem, kiedy zaczniesz czytać ten list. Najpierw prawdopodobnie zignorujesz go, nie będziesz chciała na niego spojrzeć. Wrzucisz go do najgłębszej szuflady, zapłakana i pełna złości. Rozumiem cię. Wiem, że nie zasłużyłam na nic innego. Ale może kiedyś, gdy będziesz za mną tęsknić, wyjmiesz ten list, cały pomięty, i przeczytasz. Piszę więc tak na wszelki wypadek.
Przepraszam cię. Za to, że uciekłam jak najgorszy tchórz. Za to, że nie potrafiłam cię obronić. Mam nadzieję, że mnie kiedyś zrozumiesz. Kiedyś.
Dawniej byłam małą, bezbronną istotką. Nie umiałam obronić siebie i moich bliskich. Potwory atakowały mnie, mimo że nic nie zrobiłam. Bałam się, nie wiedziałam, co robić. Znaleźli nas. Powiedzieli, że zabiorą nas do obozu dla takich jak my. Dla dzieci półkrwi. Pojechałam, ty zostałaś. Byłaś jeszcze taka malutka, prawie nic nie rozumiałaś z tego, co się działo. Nie chciałam cię zabierać od mamy.
Mama. Pozdrów ją ode mnie. Powiedz, by się nie martwiła. Jakoś sobie poradzę.
Pojechałam na obóz. Mówili, że nauczą mnie walczyć, że będę mogła pokonać potwory. Tylko mówili. Kłamali .Nie obchodziło ich, czy przeżyję. Kiedy pytałam, czy pójdziemy na arenę śmiali się. Moi Nasi bracia i siostry. Dzieci Afrodyty na arenie? Śmiechu warte.
Ale ja chciałam się nauczyć. Pragnęłam cię chronić. Poszłam na arenę. Nie chcieli mi dać miecza. „ Niedługo zaatakuje nas armia potworów – mówili. – Cała broń jest potrzebna. A ty przecież nie będziesz walczyć, córeczko Afrodyty.” Głupie dzieci Aresa.
Nie martw się, masz bardzo słaby zapach. Potwory cię nie zaatakują. Zwyciężymy armie Kronosa, a nawet jeśli nie, i tak nic nie poradzisz. Dzieci Afrodyty nie mają instynktu walki.
Aż nadszedł dzień bitwy. Roznosiłam napoje, było bardzo gorąco. Udawałam, że coś robię. W czasie walki syn Dionizosa, Kastor, zginął na moich oczach. Zabił go nieprzyjazny heros. Mogłam mu pomóc, stałam tuż obok, ale nie potrafiłam. Nie umiałam nawet zadać zwykłego ciosu, mogłam najwyżej oblać wroga lemoniadą.
Przyszedł czas pożegnań. Kastor miał brata, Polluksa, który na pogrzebie strasznie cierpiał. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Gdyby nie ja, Kastor by żył.
Silena pocieszała mnie. Przecież była pełna mobilizacja, nie było czasu na naukę walki. To nie była moja wina. Silena była naprawdę bardzo miła, ale nie była szczera.
Koniec walk. Nikt mnie teraz też nie nauczył walczyć. Najpierw odpoczynek po bitwie, opatrywanie rannych, pogrzeb. Później koniec wakacji, większość obozowiczów wróciła do domu. Nikt mnie nie chciał niczego nauczyć. Wszyscy mieli za mało czasu, Chejron złamał nogę, ktoś powiedział nawet, że nie warto na takie chuchro jak ja, marnować broni. Wróciłam do domu. Nie mogłam zostać, mama nic nie wiedziała o świecie bogów. Musiałam cię chronić. To co pamiętam z tego okresu, to smutek. Duży, głęboki smutek i żal z powodu śmierci Kastora. I jeszcze większy lęk, że z nami będzie tak samo. Że nie dam rady nas obronić. Bezradność, żal i lęk. Tak zazdrościłam koleżankom ich problemów. Chłopaki, egzaminy, głupi rodzice. Ich życie było o wiele prostsze, nie budziły się z krzykiem w nocy, sprawdzając, czy jeszcze żyją.
Następne lato. Wahałam się, ale namówili mnie. Percy obiecał, że sam nauczy mnie walczyć. Podły kłamca. Znowu nie było czasu. Znowu bitwy. Świat jest ważniejszy niż jedna mała istotka. W końcu i tak zginę, nieważne, czy wcześniej czy później.
Wyjechałam po dwóch tygodniach, przed początkiem bitew. Nie chciałam przeżywać tego jeszcze raz. Silena, Brackendorf … oni wszyscy zginęli. I tak nic nie mogłabym zrobić.
Emi, świat jest okrutny, ale ty jesteś silna. Ja taka nie byłam. Poddałam się, uciekłam. Nie miałam już siły na kolejne złudzenia. Na tą ciągłą bezradność, przerażenie…
Nie uciekłam od ciebie, tylko od świata. Nie chcę już być bezbronna. Sama nauczę się walczyć.
Wiem, gdybym została nic by się nie zmieniło. Byłybyśmy tylko ty, ja i mama. I potwory. Kiedyś, w końcu mogłoby nam się nie udać uciec przed nimi. Chciałam wziąć sprawy we własne ręce.
Emi, jesteś już duża. Pojedź na obóz, będziesz tam bezpieczna. Dasz sobie radę. Pokaż jaka silna może być córka Afrodyty. Naucz się walczyć, jak będzie trzeba, wyrwij im miecze z rąk. Ja tak nie umiałam…
Żegnaj, Emma. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś zobaczymy. Proszę, nie złość się, że uciekłam bez słowa i zostawiłam cię. Wierzę, że sobie poradzisz. Jeszcze raz przepraszam.
Twoja siostra
Kate
Łał. Zatkało mnie. Ten list jest taki realistyczny… Szkoda, że przedstawiłaś Percy’ego i cały obóz w tak nieprzyjemnym świetle. Ale rozumiem, że to jest twój pomysł więc nie narzekam. 😀 Życzę dużo weny byś dalej pisała tak fajne opka.
Ps. Moje komentarze są dzisiaj bez ładu i składu, ale źle się czuję i nie umiem zmusić mojego mózgu do myślenia. 😀 Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Bardzo fajne. Ładnie przedstawiłaś córkę Afrodyty, która chce się nauczyć walczyć, ale nie ma ją kto nauczyć. Opko przypadło mi do gustu. Mogłaś tak trochę, jednak wyrazić mocniej żal Kate, ale było dobrze. Naprawdę.
Brak słów… Tak pięknie opisałaś te wszystkie uczucia, rozterki. Bardzo się wczułam. Tylko zazdrościć takiego talentu
Szkoda mi dziewczyny, podziwiam jej upór i chęć do walki. Nie każda córka Afrodyty musi wielbić tylko włosy i paznokcie
Tylko na końcu coś blog ze czcionką porobił
Super! Dziękuję Ci bardzo. Bardzo. Za co? Za to, że przedstawiłaś TAK córkę Afrodyty. Jako silną dziewczynę, wręcz garnącą się do walki. Naprawdę, jestem bardzo dumna, że ktoś przedstawił ją TAK. Sorry za powtórzenia, ale trochę się źle czuję. Opko mi się bardzo podobało 😀
Tylko nie choruj, Pipes! Kto będzie mi pisał, że opko da się przeżyć nawet jeśli wyślę beznadziejne 😀
Ajć, oj tam. Twoje opka zawsze mi się podobały, podobają i będą podobać 😀 I nadal będę pisać, że da się przeżyć, więc tym razem to ty nie choruj, carmelku 😉
Pragnęłam cię – Cię
Bardzo fajne przedstawienie innej córki Afrodyty! Bardzo się wczułam, a i pokazanie tej historii w liście było super 😉
Wzruszające. 😉 Ale bardzo fajne!
Szkoda, że mogłaś mieć dużo racji, co do tego- ‚szkoda na nią marnować broń, córeczka Afrodyty, i tak nie umie walczyć’. Przykre… Wzruszyłam się ;_; Ale wpadł mi jeden błąd. Nie ortograficzny, tylko rzeczowy. Z tego co napisałaś wynika, że Afrodyta jest mamą Kate, ale dziewczyna mieszka z mamą. Na przyszłość radziłabym napisać, że jej mama, która się nią opiekowała jest przybrana 😉 Ale to szczegół xD
Odpisałam na @
Tak, to przybrana matka. Wydało mi się to logiczne, że nie może mieć dwóch prawdziwych matek, więc nie pisałam.
Pięknie napisane. Jestem pełna podziwu dla genialności tego opka. Uczyniłaś wielki kawał dobrej roboty. Dwie uwagi:
– Jest to list, więc zwroty grzecznościowe z dużej litery.
– Beckendorf, nie Brackendorf.
Oprócz tych drobnych niedociągnięć postawiłabym piątkę z plusem.