Los
Mała, siedmioletnia Emily siedziała na puszystym, brązowym dywanie i patrzyła się ze smutkiem w ogień. Cichy zefir hulał za oknami uderzając o rozłożyste gałęzie drzew. Na czarnym, aksamitnym niebie tańczyły srebrne gwiazdy. Jedynie one i płomienie dogasającego ognia dawały trochę światła w dużym pomieszczeniu, w którym siedziała mała istotka. Pokój ten został już wiele lat temu pomalowany na kremowo. Ma on mnóstwo półek wykonanych z jasnego drewna. Zwykle wnętrze te wydawało się radosne, lecz w słabym świetle przyjmowało wygląd salonu z horroru. Granatowe firanki poruszały się delikatnie, sprawiając wrażenie, iż jakiś niewidzialny człowieczek sobie nimi lekko macha. Na parapecie stała kolekcja świeczek. Większość ludzi byłoby wystraszone tym lokum.
Ale Emily nie.
Na pierwszy rzut oka zdawała się dość normalną dziewczynką. Cechowała się burzą rudych, wręcz czerwonych loków oraz nieskazitelną, jasną niczym mleko cerą. Jej mały nosek pokrywały brązowe piegi. Wydatne, wiśniowe usta układały się w grymas niezadowolenia. Najbardziej zadziwiające były, jednak oczy małej. Zielone, w kształcie migdałów, bardziej przypominały kocie niż ludzkie. Choć dziewczynka była drobna, miała dumnie podniesiony podbródek i patrzyła na wszystko z wyższością. Jakby była panią losu.
Bo tak było.
Nikt nie przypuszczał, że te stworzonko miało do odegrania ważną rolę. Decydowała. Rozkazywała.
Śmierci.
Wiele osób nie zwróciłoby na nią żadnej uwagi. Nie wyróżniała się. Jednak była ważna.
Najważniejsza.
Może gdyby Hades nie mianował jej jako przełożonej Tanatosa, byłaby jak inne dzieci? Choć to i tak mało prawdopodobne. Córka Boga Podziemi zawsze by się wyróżniłaby z grona swoich rówieśników.
Czerwonowłosa nachyliła się nad ogniem i wyciągnęła kawałek dopalającego się chrustu. Następnie wstała i podeszła do okna. Tam patrzyła przez chwilę w niebo. Zastanawiała się, co zrobić tym razem? Nagle wybuchnęła niepokojącym, szyderczym śmiechem. Zapaliła jedną świeczkę. Tylko jedną.
Lub aż jedną.
Z szerokim uśmiechem zaczęła się jej przyglądać. Wtedy to ujrzała.
Czyjeś życie… .
,,Szesnastoletnia Ann szła po szarym, popękanym chodniku. Różniła się od reszty. Jej włosy zostały zafarbowane na kruczoczarny kolor, choć naturalnie była blondynką. Duże orzechowe oczy ledwo dawało się wyłapać zza tony make-upa. Usta pomalowane czarną szminką były zaciśnięte w prostą linię. Ubrana była w czarną, długą, gotycką sukienkę. W ręku trzymała tomik czarnej poezji. Dziewczyna szła słuchając jakiegoś zespołu, który śpiewał jakie okropne jest życie.
Ale ono jest także kruche.
Zbyt kruche.”
Emily stała, przyglądając się świeczce. Tym razem kolej Ann. ,,Czas na test” – pomyślała z szatańskim uśmieszkiem.
Odetchnęła głęboko i ostrożnie dotknęła złocistego płomienia. Przez chwilę poruszył się on niespokojnie, a potem po raz kolejny pochłonął dziewczynkę ukazując test gotyckiej dziewczyny.
,,Ann przepychała się przez tłum ludzi. Ich spocone ciała nie dawały za miłego zapachu, przez co czarnowłosa marszczyła nos. Była zła, bo już dawno miała się spotkać ze swoją paczką na cmentarzu. Truchtem dobiegła do przejścia. Właśnie wtedy rozbłysło zielone światło – znak dla samochodów, że mogą jechać. Nastolatka zagotowała się w środku, ale widząc, że nikt nie jedzie po drodze uznała, że chyba może przejść po pasach. Postawiła stopę na krawędzi krawężnika i nagle zobaczyła starszą kobietę. Posiadała ona siwe loki i okrągłe okulary. Do złudzenia przypominała babcię Ann. Ale przecież ta była w pracy! Gotka zauważyła, iż kobieta też chciała przejść, lecz niepewna cofnęła się.
Ann podeszła do kobiety. Niewiele się zastanawiając popchnęła ją do tyłu i warknęła:
-Zjeżdżaj stąd babciu. – Potem weszła na drogę. Poczuła się lepiej myśląc o tym, że może kumple jeszcze bez niej nie zaczęli wyprawiać modłów.
Nie zdążyła nawet krzyknąć, gdy usłyszała pisk kół samochodu.
Nie zdążyła nawet spojrzeć w tamtą stronę, a poczuła przerażający ból.
Nie zdążyła nawet się rozpłakać, a przed oczami pojawiły się jej mroczki.
Nie zdążyła nawet ujrzeć, iż staruszka podbiega do niej krzycząc ,,wnusiu”.
Nie zdążyła nawet zdać sobie sprawy z tego, co się stało, a już nie żyła.”
,,Życie to test, w którym liczy się każdy gest.” – przemknęło w głowie rudowłosej, kiedy wizja się skończyła.
Emily spojrzała na świece.
Zgasła.
Tak jak życie Anny.
Nie zaliczyła testu.
Ciekawe. Nie wyłapałam błędów, ale szczerze to nawet ich nie szukałam. Całkiem wciągające. Władczyni losu. Oryginalne. Tak czy siak podobało mi się. Co do „Idealnego Życia” : Beth Cooper? Ktoś tu oglądał film o Beth Cooper ^^?
Pozdrawiam
Ja wyłapałam brak przecinka i w końcówce pomyłke imienia. Z tym imieniem to pierwotnie miała być Anna, to dlatego. A film o Beth Cooper nie oglądałam. O czym i czy ty dobry? Jeśli tak, to obejrzę 😉
” Kocham Cię, Beth Cooper”. Taki sobie ten film. Komedia romantyczna dla nastolatek. Wbiłam na HBO i akurat leciało więc obejrzałam. Tak ją nazwałaś więc myślałam, że wiesz, ale jednak nie 😉
Z tym imieniem strzelałam ^^ A romantyków nie lubię, choć komedie lubię. I co ja mam teraz zrobić? Obejrzeć, czy nie obejrzeć, o to jest pytanie”
Ja tez nie jestem pewna,jak to sie odmienia. Prawdopodobnie „Ziyi” xD Dzieki za dedyka :3
Ciekawy pomysl. Na poczatku skojarzyla mi sie z Hestia,bo ogien,bo ruda. Bogowie,kocham rude wlosy! Ann z poczatku skojarzylo mi sie z Annabeth,i jeszcze te blond wlosy…
Wiem o co chodzilo z tym testem. To proba zyczliwosci,stosunku czlowieka do innych, test na powstrzymywanie emocji i zlych odruchow. Podoba mi sie tez scena z babcia,pokazuje,ze rodzina jest zawsze w stanie ci wybaczyc C:
Blisko z tym testem, ale nie dokładnie, choć prawda tu się liczyło też z życzliwością, bo spójrzmy: gdyby pomogła jej przejść nawet, gdyby jej nie rozpoznała, to na początku byłaby wymiana zdań i w ogóle – nie byłaby, więc wtedy na jezdni i samochód by jej nie przejechał. Podpowiem, że cytat, to podpowiedź.
A z tym odmienianiem, to pewnie masz rację 😀
Opko fajne. Bardzo mi się podobało. Niezły pomysł 😀
Uwielbiam, jak piszesz. Tak lekko
PS. Dziękuję za dedykację, carmelku 😀
Bardzo proszę. A z tym ,,lekko”, to mówisz jak moja pani od polaka 😀
Ła, pffffff! Na serio? „Lekko” używam odkąd stanęłam na nogach. No, może troszkę później… jak się nauczyłam pisać… i czytać… No, nie ważne. Koniec końców, „lekko” jest moim powiedzonkiem, czyżby twoja pani zgapiła ode mnie? O.o
Wytknę jej to na zakończeniu roku – jeszcze może zwołać rade i mi obniżyć zachowanie. Będzie ładna kłótnia na zakończeniu (szatański śmiech).
I to się nazywa fajna siostra 😀
No ja się tej dziewczynki boję O.o To jest po prostu przerażające, robić ludziom testy na śmierć i życie kiedy się tego nawet nie spodziewają? Ta mała to zwyczajnie jakiś demon!
Fajny pomysł z tą świeczką. Pełniła tutaj rolę telewizora na żywo, prawda? Nie wiem, skąd bierzesz inspirację, ale to opko jest równocześnie niesamowite i szkokujące.
Mi w pierwszej chwili Ann też skojarzyła się z Annabeth, ale po jakimś czasie można się było zorientować, że to zupełnie inna osoba.
A jak to odebrałam? Chyba w tym wszystkim chodziło o zwykłe człowieczeństwo, o szacunek do innych, stosunek do bliźniego i tak dalej. Rozumiem, Ann przydałaby się nauczka, żeby zrozumiała, że przez ten cały czas była głupia i ślepa na te drobiazgi, te rzeczy, które czynią jej życie wartym przeżycia, że była złą osobą i musiała się poprawić. Ale żeby od razu śmierć?
A może nie było już dla niej ratunku? Czy to dlatego zginęła? Pewnie, gdyby istniał cień nadziei, że wreszcie zmądrzeje, nie zginęłaby. Prawda?
Dobra, jak widać, nieźle mi w głowie namieszałaś.
Czyli, ogólnie rzecz biorąc, podobało mi się jak diabli 😀
PS Wielkie dzięki za dedykację, nawet nie wiesz, jak bardzo się ucieszyłam ^^
tak, ta córeczka Hadesa jest trochę przerażająca. Powiem Wam, że ja Ann, nie skojarzyłam z Annabeth. Powiem Wam, że jak bym ją nazwała Clara, to byście pewnie też nie skojarzyli – to dwie zupełnie inne postacie.
Z tym testem to dobrze kombinujesz 😉 Zdradzę jutro lub pod koniec dnia, o co chodziło z tym testem 😉
To nie demon, to dziecko Hadzia. A szatanem jestem ja, jak już kilka razy usłyszałam 😀
Tobie też to mówią 😀 Mnie zawsze też o tym informują, a szczególnie pani od polaka – groziła mojej klasie, że wezwie egzorcystę, bo my chyba mamy jakieś demony nieczyste, bo przecież dzieci takie straszne nie są 😉
Co za przerażające dziecko! Szatańskie wręcz. Co do opowiadania to BARDZO mi się podobało, gdyż lubię takie prace, a Twój styl po prostu powala.Co prawda były błędy, ale jestem leniwa i nie chce mi się ich wypisywać 😉 I dzięki za podwójną dedykację; też jestem córką Artemidy i Łowczynią
Mi się wydaje, że tym testem na to, czy Ann przeżyje czy nie, była pomoc tej staruszce.
Ta staruszka była jakby narzędziem w ręce Emily. Ona nic złego nie zrobiła i tu przykładem była pomoc, ale równie dobrze to mógł być sześciolatek. A dedyka, wychodzi na to, potrójna: masz specjalną za,, piękne prace i miłe komentarze;; oraz jesteś dzieckiem Artemis i Łowczynią!
Cisnę
Ja zauważyłam tylko to „make-upa” bardziej pasuje samo „makijażu”, nie musimy słegować ingliszem, prawda?
A opko samo w sobie jest dość ciekawe, miałaś fajny pomysł. Było super 😉
Dzięki. A ten angielski, to już z odruchu. Dwa razy w tygodniu dodatkowy i trzy razy szkolny daje efekty 😉
Bardzo interesujące. Fajnie się czyta.
To opko strasznie mi się kojarzy z moim: http://eurydykowy-blog.blogspot.com/2013/02/may-powrot-i-mae-przeprosiny.html
przepraszam za spam, ale musiałam Ci to pokazać 😛
Opko jest fajne, ale nie podoba mi się to stereotypowe myślenie: „Gotka musi być nieuprzejma i pyskować staruszkom” No i dziwnie piszesz, używasz słów, które można zastąpić innymi, tak żeby tekst wyglądał bardziej przekonująco. Już mi się nie chce szkuać, ale przeczytaj czasem opko na głos, wtedy zobaczysz, co brzmi inaczej niż powinno. Podoba mi się za to myśl, że małe dziecko może rozkazywać samej Śmierci. Jak już wczoraj pisałam, jestem fanką niecodziennych opcji!
Ale nie jest ściągnięte od twojego – nie znałam go nawet 😉 A z tymi świeczkami wpadłam na pomysł tak, bo zawsze ciocia zakazuje nam dotykać takiego świecznika, kiedy palą się świeczki i mówi, dlatego, że ,,stanie się coś złego”. Stąd ten pomysł ^^
Chyba należą Wam się wyjaśnienia, o co chodzi z tym testem. Polega on na tym, iż każdy, nawet najmniejszy gest jest ważny. Gdyby Ann przeszłaby obok babci obojętnie, to z trudem udałoby jej się przeżyć, ale zaliczyłaby test. Ledwo, na pewnie dwóję minus, ale by zaliczyła. Gdyby jej pomogła, to byłaby bezpieczna i zaliczyłaby ładnie test. Bo wiecie – gdyby nie pomogła, ani nie popchnęła byłaby parę sekund przed samochodem, a gdyby pomogła dalej stałaby na chodniku, bo trwałaby wymiana zdań. Tu chodziło o to, że trzeba pomagać bliźnim, wtedy karma będzie pozytywna lub zachowywać obojętność – wtedy karma jest neutralna. A Ann zachowała się w stosunku do niej złośliwie – przecież ona nic jej nie zrobiła. Miała, więc negatywną karmę. Ale tu nie chodzi o karmę. To tylko przykłady. Tu chodzi o to, ze nawet nic nie znaczący gest, może zaważyć na reszcie naszego życia. Bo przecież przez przypadek wiele osób zrobiło sobie największego wroga. Gdyby go nie było ich życie na pewno by wyglądało inaczej. Więc cytat ,,Życie to test, w którym liczy się każdy gest” – jest prawdą.
Ale się rozpisałam. Choć pewnie mało kto zgadnie, o co chodzi.
Jedno słowo: geniusz.
Też się kiedyś na tym zastanawiałam, ale nigdy nie wpadałam na pomysł napisania o tym opowiadania. A nawet jak bym napisała nie byłoby tak świetne jak Twoje 😀 Naprawdnaprawdęnaprawdę mi się bardzo podobało, jakby w ciągu tego 1 dnia się poprawiłaś w pisaniu. Nie dość, że śliczne opisy to jeszcze taka treść! Szkoda, może tylko, że takie krótkie, poczytałabym więcej, ale jednocześnie nic bym tu nie dodała… Mnie nie ogarniesz… Dziękuję bardzo za dedykację, takie opowiadania chce się czytać!
Same dobre opka ostatnio tu są 😀 Aż chce się czytać.
Zabiłaś moją imienniczkę :C Ale trudno, musiała zginąć :p
Naprawdę dobrze piszesz. Miałaś bardzo ciekawy pomysł z tym testem.