Witam, to znowu ja Raisa i ciąg dalszy mojego pierwszego opowiadania, ale najpierw kilka wiadomości.
Po pierwsze, pragnę przeprosić za moje wszystkie błędy w poprzednich i następnych częściach. Postaram się je poprawić i ostatecznie wyeliminować. Jak również obiecuję nie mieszać już czasów.
Po drugie, jak wszyscy doskonale wiedzą zbliżają się wakacje, dlatego niestety zdążę może napisać i wysłać jeszcze jedną część.[ Wakacyjny czas muszę poświecić nauce, wybaczcie].
Po trzecie, dedykuje te opowiadanie Chione, Melii, Mari za dobre rady oraz Annabelle i carmel.
Na koniec dziękuję jeszcze za wszystkie komentarze część jest bardzo pomocnych, a teraz życzę już tylko miłej lektury…[ oby już bez tak rażących błedów]
ROZDZIAŁ II
Obudziłam się w jakimś łóżku. Czułam się jak wtedy, gdy mając osiem lat spadłam z karuzeli w ruchu. Koszmar! Wszystko mnie bolało i miałam okropne zawroty głowy. Powoli otworzyłam ociężałe powieki. Uniosłam dłoń do swojej twarzy.
Hmm, ciekawe…
Czy ja zawsze miałam cztery ręce?
-Witaj, Śpiąca Królewno! – usłyszałam koło siebie znajomy głos. Naprzeciwko mnie na łóżku siedziało dwóch Nico. Niesamowite! Czułam się jak na haju. Oczywiście nigdy nie brałam żadnych narkotyków, nawet zapach papierosów zawsze mnie odrzucał, ale to było, to było…
– Alesso! Słyszysz mnie?! Alesso!!! – docierał do mnie gdzieś z oddali pełen paniki głos, przerywając moje rozmyślania.
Tylko teraz nie mogłam skojarzyć, skąd znam ten głos. W ogóle myślenie przychodziło mi jakoś z trudem. Spróbowałam usiąść, ale nagły ruch skończył się kolejną utratą przytomności. Z otępienia wyrywał mnie czyjś dotyk. Ktoś mną potrząsał. Otworzyłam z trudem oczy i nieprzytomnym wzrokiem spoglądałam w otchłań oczu Nica.
On ma takie piękne oczy.
Czemu tego wcześniej nie zauważyłam?
Uśmiechnął się, lecz jego uśmiech nie sięgał oczu. Przestał mną trząść jak szmacianą lalką. Podtrzymał mnie i przysunął mi do ust szklankę z jakimś płynem.
-Wypij. Poczujesz się lepiej- powiedział, lecz jego głos docierał do mnie jakby z daleka.
Powoli zaczęłam pić. Przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Nico delikatnie położył mnie na łóżku i okrył, a ja zamknęłam oczy. Uspokoiłam oddech, teraz był równomierny.
Usłyszałam głosy, ktoś wszedł do pokoju. Dolatywały do mnie tylko urywki rozmowy.
-Co ty……….z nią….tutaj…..- powiedział tajemniczy rozmówca.
-………brałem ……z rana….teraz….. nic… – usłyszałam odpowiedź Nico.
-Przyprowadź….. ognisko … czekać …nie… może … – stwierdził, a ja poczułam jego spojrzenie na sobie.
Doszedł odgłos oddalających się kroków i zamykanych drzwi. Byłam sama. Ponowiłam próbę wstania, lecz po chwili ciężko opadłam na łóżko i odpłynęłam.
*****
Gdy następnym razem otworzyłam oczy nikogo nie było w pokoju. Sen pokrzepił mnie. Miałam już dość sił. Ostrożnie usiadłam na łóżku. Skupiłam się na moim otoczeniu.
Znajdowałam się w rozległym pokoju, z przyległą do niego łazienką, całym utrzymanym w mrocznej kolorystyce. Jedno łóżko zajęte przeze mnie sugerowało, że mieszka tu tylko jedna osoba. Do tego szafa, biurko, kilka krzeseł, lustro, puchaty dywan…
Zaraz! Czy to moje ubranie leży na krześle?
On mnie przebierał?!
Zdegustowana spojrzałam na siebie. Miałam na sobie długą czarną koszule nocną. Z trudem wstałam i czepiając się każdego mebla oraz ściany, wzięłam swoje ubrania i ruszyłam w stronę łazienki.
Była przestronna i ładnie urządzona, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Zrzuciłam z siebie czarną suknie i wzięłam szybki prysznic. Ubierałam się. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na swoje odbicie. Wyglądałam okropnie. Oczy zapadnięte z cieniami i nienaturalna, nawet jak na mnie, bladość. O włosach już nie wspominając.
Powoli odwróciłam się i powlokłam się po torbę do pokoju. Po pięciu minutach powtórnie stałam przed lustrem z kosmetyczką w dłoni. Ostrożnie zabrałam się za ratunek mojej twarzy. Nałożyłam podkład, puder, kilka korektorów i innych tajemniczych środków, aby, gdy znów spojrzałam w lustro, ujrzeć twarz normalnej zdrowej nastolatki.
Zabrałam swoje rzeczy z łazienki i wróciłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i zapakowałam mój zestaw kosmetycznej pierwszej pomocy do torby, wyciągając z niej szczotkę do włosów. Odłożyłam torbę na krzesło, na którym wisiała już czarna koszula nocna i rozpoczęłam rozkołtunianie włosów. Po pewnym czasie udało mi się je doprowadzić do względnego porządku i rozczesać, więc zaczęłam zaplatać je w fantazyjny warkocz.
Gdy był on na wykończeniu, do pokoju wszedł Nico. Spojrzał na mnie, spostrzegając, że jestem przytomna i uśmiechnął się. Posłałam mu zmęczony uśmiech. Na stolik obok łóżka Nico postawił tace z jedzeniem i usiadł na jednym z krzeseł. Czekał. Skończyłam zaplatać włosy i schyliłam się, by schować szczotkę do torby. Wypadła mi z dłoni. Spróbowałam wstać, aby ją podnieść, lecz moje osłabione nogi nie wytrzymały. Kątem oka dostrzegłam, jak Nico poderwał się z krzesła i w ostatniej chwili osłonił moją głowę przed nieprzyjemnym spotkaniem z podłogą. Wycieńczona zamknęłam oczy na chwilę. Nico delikatnie wziął mnie na ręce. Czułam chłód bijący od niego, jego oddech na skórze…
Położył mnie na łóżku. Otworzyłam ciężkie powieki i wpatrywałam się zmęczona w sufit. Moim ciałem wstrząsnęły dreszcze. Zamknęłam oczy. Skupiłam się na oddechu.
– Alesso. Posłuchaj. Zabrałem cię stamtąd. Tutaj jesteś bezpieczna. Podałem ci tam środek usypiający, lecz zbyt dużą dawkę, dlatego tak się czujesz. Przepraszam. Nie chciałem zrobić ci krzywdy. -mówił, a z każdym kolejnym słowem jego głos stawał się coraz cichszy.- Słyszysz?
Ponownie otworzyłam oczy, a w ich wewnętrznych kącikach lśniły krwawe łzy. Przez minutę czy dwie patrzyłam niewidzącym wzrokiem w pustkę nade mną. Potem powoli, z wysiłkiem obróciłam głowę i napotkałam spojrzenie Nica. Dostrzegłam jak przebiegł po nim dreszcz. Wstał i chusteczką- z cienkiego białego jedwabiu obszytego złoto-czarną koronką otarł moje łzy.
– Jesteś strasznie blada i słaba, powinnaś coś zjeść- szepnął, wskazując tacę.
-Nie dam rady sama…-powiedziałam ochrypłym głosem.
On wstał i pomógł mi usiąść, podkładając mi poduszkę pod plecy. Powoli karmił mnie. Spojrzałam w jego ciemne oczy szukając wrogości czy obrzydzenia, lecz ujrzałam w nich tylko współczucie i chyba wstyd.
Dlaczego?
Może jednak nie chciał mnie skrzywdzić?
Skończyłam jeść. Nico odłożył wszystko spowrotem na tacę. Chciał odejść, lecz chwyciłam go za rękę. Zdziwiony wpatrywał się we mnie.
-Zostań ze mną. Proszę. – prosiłam już silniejszym głosem. Powoli kiwnął głową i usiadł w rogu łóżka.
– Powiesz mi dlaczego tu jestem?
-Już ci mówiłem- odrzekł, spoglądając na mnie spode łba.- Mój przyjaciel powiedział, że jesteś w niebezpieczeństwie i poprosił mnie, abym cię odnalazł i tu sprowadził… ale nie spodziewałem się, że cię otruję- mówił coraz ciszej spuszczając głowę. Z trudem podniosłam się i podsunęłam do niego. Ujęłam jego dłoń, a drugą ręką podniosłam jego twarz za podbródek. Zmusiłam go, aby spojrzał mi w oczy.
-Nie mam ci za złe. Nic się nie stało. – pocieszająco uśmiechnęłam się. Spogląda na mnie, a w jego wzroku widziałam tylko ulgę i wdzięczność. Wstał i delikatnie pomógł mi się położyć.
-Odpocznij. Jest jeszcze wcześnie.- stwierdził znów pewnym głosem.- Zbudzę cię jeszcze wieczorem.
Wziął tacę i skierował się w stronę drzwi, a ja zapadam w błogi leczniczy sen.
*****
Obudziłam się, czując czyjąś dłoń na mym ramieniu. Otworzyłam oczy. To Nico. Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie. Czułam się już dużo lepiej. Sama usiadłam i zjadłam, podczas gdy on tylko siedział w milczeniu. Odstawiłam naczynia na tacę.
-Czy znasz mitologię?
Spojrzałam na niego zaskoczona tym pytaniem.
-A którą konkretnie? Grecką, rzymską, czy może…
-Grecką- przerwał mi, a ja skinęłam głową.- Więc posłuchaj mnie bardzo uważnie, Alesso. Kojarzysz herosów? Dzieci boga i śmiertelnika?
-Tak, mów dalej,- zachęciłam go, gdyż widziałam jak trudno przychodziła mu ta rozmowa.
-To wszystko prawda. Bogowie, herosi, Olimp, potwory oraz inne mityczne stworzenia to wszystko istnieje naprawdę.- powiedział na jednym wydechu.
-Dobrze- odpowiedziałam z wahaniem.- Coś jeszcze?
-Jestem synem Hadesa, pana podziemi.
Wstałam z lóżka i podeszłam do lustra. Wpatrywałam się w jego odbicie w milczeniu dobrą minutę. Nie miałam pojęcia, co mu odpowiedzieć. Wyraźnie odetchnął z ulgą, mając to intrygujące wyznania za sobą. Czekając na moją reakcję, powoli się rozluźniał.
-Wiesz, sądziłam, że to ja tutaj jestem chora.-stwierdziłam, odwracając się do niego.
-Wiedziałem, że mi nie uwierzysz.
Z jego twarzy zniknęły resztki powagi. Z łobuzerskim uśmiechem szybko wstał i złapał mnie za rękę, a następnie wbiegliśmy w ścianę.
-Nico, nieee…-krzyknęłam.
Pomieszało ci się z kropkami.
suknie – suknię
Tak w sumie, to nie podobało mi się. O ile wcześniejsza część mnie zaciekawiła, ta była tak „romantyczna”, że aż przesadziłaś. Może dlatego, że wkurzają mnie romanse zwykłych herosów z tymi wielkimi, czy może dlatego, że po prostu przesadziłaś. Od razu patrzą sobie w oczęta, łapią się za rączki i ramionka…
Dziewczyno, przystopuj trochę, radzę dobrze.
Błędy wypisała Melia, więc ja powiem coś miłego Mi podobała się postawa Nico. Opiekuńczy i troskliwy. Może czasem trochę za bardzo, ale bez przesady. Postaraj się, żeby w następnym rozdziale było więcej akcji, a nie tylko wstawanie i budzenie się Alessy :p Styl masz dobry, czyta się raczej bez problemów.
I bardzo dziękuję za dedykację :3
Według mnie Nico kompletnie nie pasuje. Przyzwyczaiłem się do tego, który był wściekły, zły smutny. To było normalne jak na Syna Hadesa. Ale współczucie? To mi się wydawało trochę dziwne. I jeszcze ta scena uświadamiania o świecie mitów wydała mi się zbyt normalna… Ja też tak robię. A opko fajne
Pomogę.
Bohaterka, którą stworzyłam od lat musiała sama sobie radzić i nauczyła się doskonale ukrywać swoje odczucia, dlatego niektóre je reakcje mogą wydać się nie normalne.
I jeszcze Nico. Nie podobało mi się, że wszyscy przedstawiają go jako wiecznego wściekłego smutasa. Dlatego pokazałam go w swoim opowiadaniu z innej strony- jako lekko zagubionego, empatycznego herosa. Tak go sobie wymyśliłam. Moja wina 8 D
Jakie drzewo taki klin jaki ojciec taki syn XD
Bogowie. I choć wręcz nie mogłam się doczekać jakiegoś opka, w którym choć raz Nico będzie szczęśliwy, zadowolony czy chociaż coś w tym stylu, niestety wciąż będę musiała czekać na takie opko, ponieważ mój mózg po prostu nie potrafi zakwalifikować chłopaka z tego opka jako Nicka xP
Nie no, opko mi się nawet podobało, ale TEN Nico… Nie lubię wizji wiecznie ponurego i niepocieszonego Nicka (kurde, jak to się odmieniało? O.o), ale tu to po prostu NIE MÓGŁ być Nico.
To prawda, mógł się zakochać, coraz częściej ktoś podsuwa taką ideę, ale to tutaj było zbyt cukierkowe, tak jak napisała Mel, od razu to łapanie za rączki i tak dalej. Fajnie piszesz, ale dałaś tu za dużo romantyzmu jak na jeden rozdział. Takie rzeczy zwykle rozkłada się na kilka rozdziałów, po trochu w każdym, a nie wsadza wszystko w jeden.
Są rozmowy i opisy (właśnie, skoro o tym mowa, gratulacje, u niewielu początkujących autorów jest jedno i drugie :D), ale z kolei brakuje trochę akcji.
I dzięki za dedykację
Romantyzm. Słowo, którego nie ma w moim słowniku. Wolę akcje 😉 W następnej części zrób wyścig rydwanów, czy coś takiego. Jestem ciekawa jak sobie poradzi z dynamicznością. A ta część jest niezła. Spodobała mi się. Choć następnym razem, na koniec, no nie wiem… . Niech się pojawi Meduza 😀
Kilka razy zabrakło jakiegoś „ę” i końcówek wyrazów. Ale oprócz tego? Zmierzasz w stronę postępu. To było bardzo dobre opko. Może nie perfekcyjne, ani jakieś doskonałe, ale bardzo dobre z pewnością. Poczyniłaś ogromny krok do przodu. Tylko więcej porywającej akcji proszę. Niech coś zacznie się dziać, a nie tylko będą sobie na łóżku siedzieć, trzymać się za rączki i romansować xD
Jednakże podobało mi się 😉