Dzięki waszym radom, metodą prób i błędów oto 2 część opowiadania. Nie wiedziałem jak zrobić uznanie, no ale w końcu jest.
„Szedłem po pięknym, zaczarowanym ogrodzie. Wokół było dużo prze
najróżniejszych kwiatów. Ten ogród pachniał i wyglądał tak dobrze,
że aż dech zamarłby w piersiach i chciałoby się po tym ogrodzie
chodzić, chodzić
i jeszcze raz chodzić. Wokół mnie latały ptaki, mnóstwo ptaków.
Były… nie wiem jak je nazwać. Było ich tam mnóstwo, od zięb do pawi.
O, właśnie. Tych to było mnóstwo. Były strasznie kolorowe. Miały
chyba w jednym piórze wszystkie kolory i jeszcze więcej. Jadły mi z
ręki, głaskały mnie swoimi gładkimi w dotyku piórami. To było takie
uczucie jakbym był królem. Królem całego nieba i jeszcze trochę. I
jeszcze pioruny. O tak, pioruny. Grzmociły i pojawiały się na niebie,
jakby układały się w jakiś rytm, muzykę. Zawsze jak widziałem tez,
jakiegoś zbira czy kogoś złego po prostu wskazywałem na niego palcem i
od razu trafiał go (ją) piorun i umierał(a) na miejscu. gdy tak
szedłem, nagle zauważyłem Emily i podbiegłem do niej. Usłyszała mnie,
chyba bo się odwróciła i jak mnie zobaczyła, to się uśmiechnęła i
też zaczęła biec w moją stronę. I nagle BUM, niebo rozdarła
błyskawica i miedzy mną, a nią pojawiła się przepaść. Za duża, by
ją przeskoczyć i za szeroka żeby ja obejść. To było niemożliwe.
Tak blisko i tak daleko. Spojrzałem na nią. Też z niedowierzaniem
patrzyła na przepaść, uklękła i zaczęła płakać. Nie mogłem patrzyć jak tak
płacze. Musiałem coś wymyślić. W tedy wpadł mi do głowy szalony pomysł.
rozkazałem pawiom, żeby utworzyły taki jakby kawałem mostu. Sam poszedłem
trochę do tyłu. Emily wstała jakby była ciekawa co mi wpadło do głowy.
Minus mojego pomysłu był tylko jeden: mianowicie, mogłem zginąć.
Zacząłem biec. Kiedy wbiegłem na pierwszego pawia, bałem się że nie
utrzyma mojego ciężaru. Jednak utrzymał. Gdy wbiegłem na ostatniego
pawia, skoczyłem. Gdy leciałem, czułem wiele rzeczy: strach. przerażenie
nadzieję, miłość. Już bałem się, że nie dolecę, kiedy zauważyłem że stoję.
Wyraz ulgi umalował się na mojej twarzy. Emily też się uśmiechnęła, widziałem
ten jej błysk w szarych, głębokich przewiercających na wylot ochach.
Podeszła do mnie. Chciałem ją przytulić, ale ona mnie popchnęła
i się zaśmiała. Na moją twarz, ponownie wrócił strach. Rzuciłem jej ostatnie,
przestraszone spojrzenie, i runąłem w dół.”
Obudziłem się. Otworzyłem oczy, ale było strasznie jasno, więc je zamknąłem. Ktoś mi zaczął wlewać sok jabłkowy do gardła. Zakrztusiłem się. Nie bardzo, ze ten ktoś mi wlewał ten sok
bardzo szybko, tylko bardziej, bo nienawidzę jabłek, o wiele bardziej wolę granaty (takie owoce). Chciałem się wyrwać, ale jakaś osoba zaczęła przyjemnie mnie głaskać po czole.
-Nie wyrywaj się, proszę- powiedział, po czym bardzo się zdziwiłem, bo w tym głosie rozpoznałem głos Emily.
Sok smakował paskudnie, lecz po paru sekundach poczułem rozchodząca się po ciele fale ciepła.
Otworzyłem oczy i usiadłem. Byłem w jakimś wielkim pokoju, którym był szpital. A przynajmniej, wyglądało mi to jak szpital. Wokół mnie znajdowały się łóżka szpitalne, a na niektórych
leżeli chłopacy, lub dziewczęta, a koło nich chodziły jakieś dziewczyny, które lekko wyglądały jak hipiski. Koło mojego łóżka, siedziała jakaś dziewczyna w włosach spiętych w kucyk.
Miała szare oczy, oraz taką jasną cerę. dopiero po chwili, odkryłem że to Emily. Dziwne. Zwykle miała rozpuszczone włosy. Koło niej siedział jakiś staruszek na wózku inwalidzkim, który
miał trochę zmarszczona twarz, siwe włosy, oraz garnitur, jakby wybierał się na jakieś spotkanie, czy coś. A najdziwniejsze było to, ze pachniał… koniem, albo jakąś stajnią. Nie wiem.
Może tam pracował? I gdzie ja jestem i co ja tu robię? Chciałem zadać miliony pytań.
-Co ja tu robię?- zapytałem.
– Zaraz się dowiesz- powiedziała Emily- Chejronie czy film instruktażowy, czy od razu?
O co chodziło z tym „film instruktażowy, czy od razu?” ?
-Od razu- powiedział starzec o imieniu Chejron.
Wydawał się smutny, a ja nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak powiedziałem:
-Spokojnie, to że pańskim ojcem jest Kronos, to nie znaczy, że trzeba się smucić- powiedziałem bez zastanowienia.
Wybałuszyli na mnie oczy
-Skąd ty…- zaczęła Emily, ale Chejron ją z ciszył.
-Wymień wszystkie dzieci Tyfona i Echidny- spytał- w kolejności alfabetycznej.
-Ale Chejronie… – powiedziała Emily- Conrad dopiero ty przyszedł, a nawet ja miałam bym z tym mały problem.
-Wiem dziecko- odparł- ale chcę coś sprawdzić.
Emily spojrzała na mnie. Chciałem zapytać: „o co chodzi?”, lecz zamiast tego powiedziałem:
-Nie mogę powiedzieć imion całego potomstwa tej pary, ponieważ wszystkie potwory są ich dziećmi.
-Dobrze!- krzyknął uradowany Chejron.
-A mi on zadaje te zagadkę od miesiąca a ja nie znam odpowiedzi, a wszyscy mówią, że łatwa.- mruknęła wielce zdziwiona-Skąd ty to wszystko wiesz?
-Zdziwi cię to, ale sam nie wiem.
-Emily, weź Conrada o go oprowadź po obozie
-Po jakim obozie?- spytałem.
-Zobaczysz, chodź- wzięła mnie za rękę, a ja poczułem się strasznie błogo.
Usiedliśmy na ławeczce, niedaleko szpitala.
-Słuchaj- zaczęła- pamiętasz, te wszystkie lekcje historii, na których opowiadali nam o tej mitologii greckiej. Jak opowiadali nam o tym Zeusie o takie tam.
-Tak
-Oni wszyscy istnieją. Łażą sobie po świecie, czasami się zakochują, no a potem są dzieci.
Totalnie mnie zamurowało.A więc… te wszystkie rzeczy, które mi się przytrafiały… Były tylko efektami ubocznymi tego, że jestem półbogiem.
-I… i wszyscy na tym obozie są tacy?
-Obóz Herosów przyjmuje właśnie takie osoby.
-A Chejron? I te hipiski za szpitala ? I ten koleś?- wskazałem na lekko otyłego pana grającego w karty z jakimś… pół kozłem. Wskazałem na niego- A to !?
-Chejron to ceuntaur. Te „hipiski” to są nimfy i driady. Ten kozłonóg to satyr. A on… wskazała na tego grubego pana, który się właśnie zaśmiał, położył karty na stół i upił łyczka
Coca-Coli- To jest Pan.D. Dyrektor Obozu. Tak naprawdę ma na imię Dionizos i jest bogiem wina, ale jego ojciec Zeus skazał go tu, za to że przystawiał się do jakiejś nimfy.
-Aha- próbowałem sobie to jakoś uporządkować w głowie. Aktualnie było tak: Wyobraźcie sobie wielki bałagan i pomnóżcie przez sto. Macie obraz mojej głowy.- A ty czyją jesteś córką?
Dumnie wyprężyła pierś.
-Domek nr 5 Atena.
-Każdy domek ma swój numer?
-Ehe- odpowiedziała- każdy Bóg ma swój numer i w zależności od tego, czyim jest się dzieckiem, do właśnie tego a nie innego domku się trafia.
-To dlatego masz szare oczy. Atena ma takie.
-Zgadłeś- popatrzyła się na mnie, uśmiechnęła się, a jej uśmiech był jak zachodzące słońce. Poczułem się jakbym był w raju. Potem popatrzyłem jej w oczy. Ona mi też… Poczułem
taką na nie wiem, elektryczność?
Tak sobie patrzyliśmy prosto w oczy, gdy nagle usłyszałem:
-Emilyyy
Szybko cofnęła oczy i popatrzyła się tam skąd pochodził dźwięk. Przyszła jakaś dziewczyna i szybko zaczęła:
-Emily przyszedł…- dopiero mnie zauważyła- Och, ale gdzie moje maniery, jestem Maya, córka Demeter, podała mi rękę.
-Jestem Conrad, syn…-nie wiedziałem co powiedzieć.
-Nieokreślony- dodała szybko Emily.
-Właśnie- odparłem i cmoknąłem ją w rękę.
-Aha- powiedziała i zauważyłem, że jej policzka pokrywają się rumieńcem.-Dobra, Emily chodź szybko, Henry przyszedł.
-Henry!?- Emily zerwała się na równe nogi- naprawdę wrócił?
-Tak jest tam i czeka na ciebie – potwierdziła Maya.
-Szybko, chodźmy!- Emily pobiegła Maya za nią a ja zostałem z głupią miną.
„Co to za Henry- pomyślałem- pójdę sprawdzić”
I też tam pobiegłem.
Gdy tam szedłem słyszałem cały czas głos ” Nie idź tam”, ale parłem bezustannie naprzód.
Jak już dobiegałem, była tam duża grupka osób, która krzyczała „Gorzko, Gorzko” Niestety, wiedziałem co to znaczy, ale modliłem się w duchu (i do Afrodyty), by tak nie było, ale niestety.
Gdy doszedłem i przecisnąłem się zobaczyłem najgorszy widok w ciągu mojego herosowatego życia. A mianowicie, widziałem że Emily całuje się z jakimś chłopakiem.
Skąd obojętność, która każe mi stać,
Kiedy chciałbym pobiec za Tobą?
Prawdziwe słowa i emocje jak te,
Które wiążą mi gardło i serce
Nie umiem powiedzieć tego, że wciąż
Jesteś dla mnie prawdziwym powietrzem… (Loka, Prawdziwe powietrze)
Wiedziałem, że ma na imię Henry, a oprócz tego był wysokim, szczupłym, na oko piętnastolatkiem z opadającymi na oczy czarnymi włosami. Miał zamknięte oczy, więc nie wiedziałem jaki ma
kolor. Ubrany był jak satanista. Nie trudno było więc odgadnąć, że jest synem Boga Cieni, samego Hadesa. Jeśli się dobrze przyjrzało, zauważyło się że ma na szyi naszyjnik z odwróconym
Pentagramem*. Byłem załamany. Emily miała chłopaka. A co jeśli wtedy, kiedy ją pocałowałem, też był. Usłyszałem „trach”. To było moje serce. Pękło jak ta porcelana spadająca na
ziemię, której już nic nie przywróci. Opcje były dwie:
1. Znaleźć sobie nową porcelanę… Odpada. Nie chciałem nowej dziewczyny. Chciałem Emily
2.Jakąś boska mocą naprawić tę porcelanę. Prawie niewykonalne. Przecież co miałem zrobić? Zabić go?
Tak sobie myślałem, kiedy Emily się oderwała z pokaźnego całusa i patrzyła na Henry’ego czule. Ech. Poszedłem w stronę Dużego Domu. Chciałem żeby coś się działo. Byle by tylko o tym
nie pamiętać. Wtedy koło mnie zaczęły się pojawiać ptaki. Wszyscy na mnie spojrzeli. A ptaki rzuciły się agresywnie na Henry’ego. Zaczął się bronić, lecz ptaki były szybsze. Dziobały
go po karku wszędzie. Zaczęła mu lecieć krew. Spojrzałem na niego. Może i był moim wrogiem numer 1, ale to był chłopak Emily, więc raczej nie byłaby zachwycona, gdyby coś mu się stało.
-Przestańcie- ryknąłem na całe gardło.
Ptaki zatrzymały się, popatrzyły na mnie, ułożyły się na baczność, zasalutowały, i wybuchły, ale nie do końca. Zostało pierze. A ono zaczęło układać się w napis nad moją głową.
Ήρα. Hera.
Na takie jakby „zebranie” przyszedł Chejron, a jak zauważył napis nad moją głową powiedział:
-Rad mi jest Conradzie Melio, że goszczę na obozie pierwsze dziecka Hery.
Popatrzyłem na napis i wiedziałem, że mogę mieć wrogów z dwóch stron. Od Zeusa i od Ateny.
Kolejne dziecko bogini dziewczej? Luudzieee…
Błędów jest tak dużo, że nawet nie ma sensu, żebym je wypisywała, może ktoś inny będzie miał cierpliwość, ja jednak skupię się na treści:
Ma dziecinny poziom. Wszystko jest opisywane językiem…drugoklasisty? Trzecioklasisty?
Bo to w takim wieku pisze się właśnie ” I nagle BUM”…
Tak, dałeś opisy, ale wyglądały mniej więcej tak „No i były tam takie te ptaki, pawie, które miały ogony we wszystkich kolorach i o parę więcej, no i jeszcze takie fajne te te…”.
Trochę lepiej było z akcją, jednak zachowania niektórych wydały mi się zbyt nierealistyczne, np. to całowanie się córki Ateny z Henrym. Nie leć tak do przodu, zwolnij trochę i okropnie dużo ćwicz.
A ja życzę powodzenia i pamiętaj o zasadzie „ODA” 😉
Melia, Hera nie jest dziewica,bo przeciez ma dzieci z Zeusem
Ach, chodzi o to, że jest boginią małżeństwa i nie może zdradzić swojego męża, rozumiesz?
Rozumiem i właśnie o to chodzi.
Hera?! Biedny chłopak…
Błędów było dużo i mógłbyś popracować nad słownictwem. Akcja już nie pędzi tak szybko jak w pierwszej części, ale jeszcze i tak za szybko. trzeba przyznać że zrobiłeś postępy:)
PS. Atena ma domek numer 6 😉
zapamietam