A więc jest druga część. Nie pisałam żadnej kontynuacji od… hm, roku, może półtora? Taki słomiany zapał. Dla Annabeth24, której chyba się należy, ale nie wiem za co. Ona chyba też nie wie. Siedzimy w tej niewiedzy razem. Lekko zmieniłam formę, ale na pewno się połapiecie.
Po uznaniu zupełnie się zmieniła. Z powrotem zamknęła się w sobie, schowała w swojej skorupce i mam wrażenie, że już jej nie wyciągnę. Nie mogę patrzeć, jak się męczy. Zresztą… Afrodyta? Nie tego się spodziewałem. Zaskoczyła mnie. Owszem, jest ładna, ale stara się to maskować. Czerwone końcówki, kolczyk na brwi i wardze. Bogowie, oszaleję przez nią. Ktoś musi się nią zająć, bo zwiędnie. Dręczą ją. Siostry, moi bracia, inni obozowicze. Ja przechodzę cichutko, bo niczego nie widzę. Boję się, że już mnie nie lubi. Że po uznaniu stała się inna. Już chyba nie chce ze mną gadać, a narzucanie się jest najgorszym poniżeniem.
**************
30 sierpnia
Miałam już wracać do Domu. Miałam? Miałam. Wracam? Nie. Chejron mnie tu trzyma, a rodzice się zgadzają. Chce mnie mieć na oku, czy jak? To bez sensu. Prawie całe wakacje miał mnie w głębokim poważaniu i nagle zaczyna się martwić? Odwal się, Panie Koniu.
1 września
Dziś we śnie odwiedziła mnie Śmierć. Miło nam się rozmawiało, a herbatka malinowa była przepyszna. Śmierć kazała mi przysiąc, że zaprzeczę popularnej propagandzie o kosie. Przecież ona nosi nożyce… Co dalej – nie pamiętam. Mam nadzieję, że nie zdążyłam złożyć tej przysięgi, bo plakaty z nożycami wyglądałyby naprawdę kretyńsko.
3 września
Dominica wróciła. Narodziła się w mojej głowie na nowo i opieprzyła za to, że o niej zapomniałam. Jak mogłam zapomnieć? Wcale nie zapomniałam, a Ty nie umarłaś, siostrzyczko. Cały czas siedziałaś w zawalonym tunelu mojego umysłu, a teraz Cię wykopałyśmy. Zastanawiam się jak to jest utonąć. Palące płuca, czy zimno? Nie zbliżam się do jeziora.
8 września
Adoptowałam Drzewo. Jest moje i nikt o tym nie wie. Symbioza jest ścisłym związkiem dwóch organizmów, które wymieniają się korzyściami. Jesteśmy z Drzewem w symbiozie. Ja mu daję towarzystwo, a ono mi samotnię.
13 września
Chejron się czepia. Że niby nie ćwiczę, nie jem, nie mówię. Co jest złego w milczeniu? Wyluzuj, towarzyszu, nie mam siły nagadanie z moimi siostrzyczkami o odżywkach do włosów.
15 września
Kwaśny deszcz czerwonych łez.
18 września
Oj, kilka razy przemówiłam. Konfliktowo się porobiło. Stan więzi uczuciowych Nadii Roll:
Will à Nadia – chęć mordu
Nadia à Will – irytacja
Stan à Nadia – stały konflikt
Nadia à Stan – szczerość
Jake à Nadia – nienawiść
Nadia à Jake – obojętność
Ralph à Nadia – nienawiść, chęć mordu, irytacja i stały konflikt
Nadia à Ralph – obojętność przełamana szczerością
Phill à Nadia – obojętność
Nadia à Phill – Coś
19 września
Grałam z Erosem w pokera i przegrałam.
25 września
Wyzwałam i pokłóciłam się z wszystkimi córkami Afrodyty, bez wyjątku. Jestem z siebie dumna. Naprawdę. Sprawia mi to jakąś prymitywną satysfakcję.
***
Została. Nie wiem dlaczego, bo przecież marzyła o powrocie. Nawet teraz nie jest szczęśliwa. Widać, że cały czas kombinuje, jak się stąd urwać. Ale została. I ma kłopoty. Pokłóciła się chyba z całym Obozem. Zaczynają planować zemstę, naśmiewają się z niej i dręczą. Cholera. Łazi teraz z łysą łepetyną, bo siostry ją ogoliły. Zanosi się na coś większego.
###
I stało się. Nie mam pojęcia jak udało im się to zorganizować tak szybko i cicho, że nic nie wiedziałem. Jej rodzeństwo wstało w nocy, kiedy spała. Zawiązali jej chyba przepaskę na oczach, żeby nic nie mogła widzieć. Bogowie. Założę się, że węzeł gordyjski to przy tym pikuś. Na szczęście historia jest czasem jednym z przydatniejszych dla herosa przedmiotów i raczej nie przesypiamy tej lekcji. I na przykład pamiętałem, jak sobie Aleksander Wielki poradził ze swoim supełkiem. No więc zawiązali jej tę przepaskę na oczach, podnieśli i wyprowadzili z domku. Potem włączyli się już chłopaki od Zeusa i Posejdona. Zanieśli ją nad jezioro, ktoś musiał też ściskać jej ręce i nogi, żeby się nie wierzgała. No i usta. Nie wiem co zrobili, może ktoś tymczasowo ją zakneblował, a może ktoś cały czas zatykał je dłonią, bo nie krzyknęła ani razu. Wnieśli ją do kajaku i popłynęli na środek jeziora. Potem wrzucili do wody. Tak po prostu. Znaczy nie. Najpierw ją rozebrali, do naga.
Obudziliśmy się z Patykiem w czasie trwania całej akcji. Ludzie, którzy zostali przed jeziorem robili mnóstwo hałasu. Śmiali się, krzyczeli, głośno komentowali… wyszliśmy z domku sprawdzić o co chodzi. Zobaczyli nas i od razu zamilkli. Kiedy zapytałem o co chodzi, nie odpowiedzieli. Zapytałem więc odrobinę mniej grzecznie. I jeszcze mniej. W końcu ktoś wskazał mi majaczący w ciemności kajak. Było też jedno, jedyne słowo:
– Nadia.
Kiedy tylko dotarło do mnie, to, co usłyszałem, a raczej to, co zobaczyłem i skojarzyłem z imieniem pyskatej, dumnej i owładniętej deprechą dziewuszyny, z miejsca wyskoczyłem z butów i koszulki. Władowałem się do lodowatej wody i popłynąłem w stronę niewyraźnego kształtu na środku jeziora. Kątem oka dostrzegłem, że Patyk robi to samo. Płynął jednak daleko za mną. Było mi zimno, ciemno jak w dupie i bolały mnie przedramiona od ciągłego odpychania się od wody. Gdy wreszcie dotarłem na tyle blisko, by wyraźnie widzieć kajak i to, co działo się na nim, zanim nawet zdążyłem krzyknąć, zobaczyłem, że podnoszą ją i wrzucają w toń. Pytałem ją kiedyś czy potrafi pływać. Odpowiedziała z politowaniem, jakby nie wierzyła, że wątpię w jej umiejętności. I potrafiła. Widziałem to na początku. Szybko wynurzyła się na powierzchnię, a ja odetchnąłem z ulgą. Zbliżałem się do niej, ale oczywiście mnie nie widziała. W każdym razie wszystko było raczej w porządku, w prawdzie miała zakryte oczy, ale radziła sobie doskonale. Aż coś się stało. COŚ.
Nagle zaczęła krzyczeć. Zamarłem na ułamek sekundy, a potem wystartowałem czym prędzej. Opaska zsunęła jej się odrobinę z oczu i widziałem, że szlochała, raz po raz krzycząc coś niewyraźnie. Traciła kontrolę. Zanurzyła się w wodzie i nie widziałem jej już. Co jakiś czas na sekundę, czy pół wynurzała się jej ręka. Później i ona zniknęła. Zanurzyłem się, starałem jej szukać – nic. W wodzie było cholernie ciemno, oczy mnie szczypały, a tlenu było jak na lekarstwa. Wynurzyłem się na powierzchnię, żeby zaczerpnąć powietrza.
– Mam ją! – usłyszałem krzyk
To Patyk. Kompletnie o nim zapomniałem. Trzymał pod pachy Nadię. Dziewczyna była blada, jej usta przybrały siny kolor, a opaska na oczach przemokła przykleiła się do twarzy. Podpłynąłem do nich.
– Żyje? – To pytanie zapiekło mnie w gardło
Mój brat pokiwał głową.
– Jest nieprzytomna, ale to pół biedy. Musimy ją przenieść na brzeg.
Przekląłem.
– Na zmianę?
Patyk kiwnął głową. Odwrócił się i płynąc tyłem holował nieprzytomną Nadię, starając się jednocześnie, by woda nie zalewała jej twarzy. Jęknąłem widząc w jakim tempie mu to idzie. Krzyknąłem coś o zwołaniu pomocy i ruszyłem na brzeg. Wszystkie mięśnie mnie bolały, a nawet szczęka od ciągłego zaciskania. Dotarłem w końcu do pomostu, gdzie wszystko było nie tak. Nie tak być powinno, że ludzie zniknęli, zakopali się pod kołdrami i próbowali zasnąć mierząc się z faktem, że prawie utopili dziewczynę. Że porzucili światła, zgasili latarki, zastawili nas w ciemności. Że nikt nawet koca nie zostawił. Że nasze ciuchy, moje i Patyka, zostały. Że kajak już zacumowany.
Odwiązałem go w try-mi-ga, chwyciłem swoją koszulkę i ruszyłem z powrotem do mojego brata i nieprzytomnej dziewczyny. Podniósł ją i mi podał, nagą, bezbronną i nieprzytomną. Położyłem ją na dnie kajaka starając się nie patrzeć na jej ciało i przykryłem moją koszulką. Nie żeby wiele zakryła. Patyk też wskoczył do łódki, chwycił jedyną parę wioseł i popłynęliśmy w milczeniu, przerażeni, ale spokojni. W łódce był sztylet, przeciąłem więc opaskę na jej oczach. Patrzyłem na nią, na jej przymknięte powieki, rozchylone usta. Mój wzrok co chwila wędrował na zakazane tereny jej piersi.
***
27 września
Wróciłam do Jedenastki, na jedną noc . Zdarzył się Incydent. Wrzucili mnie do wody. Nic wielkiego. Panowałam nad sytuacją. Znaczy nie. Panowałam, póki nie przyszła Dominica. Miałam ją pod powiekami, jak się topiła, jak biegłam na pomoc, jak zniknęła pod powierzchnią wody. Jak podniosłam jej ciało i jak nie potrzebowała już powietrza. Odbiło mi. Zaczęłam krzyczeć. To Phill mi pomógł, z jakimś gościem od Hermesa. Zrobili pierwszą pomoc i przynieśli do mojego dawnego domku, bo chcieli mieć na mnie oko. Dwie sprawy nie dają mi spokoju: widzieli moje nagie ciało. To po pierwsze. A drugi punkt to Filip siedzący nade mną całą noc, obserwujący, pilnujący. Gadaliśmy trochę. Chyba się między nami poprawiło.
28 września
Chejron wściekły. Dowiedział się o wczorajszej nocy, obmyśla najgorsze kary dla winowajców i chyba się o mnie martwi. Mówił też z Filipem, chyba go chwalił. Nie pokazuję się publicznie, Pan Koń pozwolił mi zostać na jakiś czas w Jedenastce. Nie wychodzę stąd praktycznie, a do łazienek przemykam się, gdy nikt nie patrzy. To się chwali, to się nie chwali.
30 września
Brakuje mi moich włosów. Seth raz powiedział, że są były ładne. Dużo bym dała, by móc znowu sterczeć z nim pod sklepem z tanim browarem.
2 października
Wychodzę już z domku. Byłam wczoraj w jadalni i przeprowadziłam Eksperymentalny Sygnał Dobra, jak czytałam gdzieś w necie. Dwie serwetki i marker dały pudełko z uśmiechem podane przybranej siostrze. Ona uśmiechnęła się, roześmiała, po odkryciu niespodzianki w środku i podała dalej. Uśmiechy, przekazywanie, pokazywanie, uśmiechy. Coraz to bardziej zdawkowe, potem już tylko zerkanie, nawet bez otwierania. Na koniec ktoś napisał niecenzuralny zwrot i rzucił. Upadło bez wieczka, niedaleko mnie. Ci ludzie chyba nie zasługują na sygnał dobra, choćby i eksperymentalny. Po co ty się, Nadia, starasz wywołać u nich grymas twarzy, po tym, co Ci zrobili? Nigdy więcej uśmiechów. Chociaż na początku niby się powiodło… może skończę po prostu na jednym uśmiechu dziennie? To nie za mało? Nie za dużo?
Oczywiscie genialne. Kocham cie za to opko,Eur.
Jak zobaczyłam dzisiaj na rr twoje opko, to od razu wzięłam się za czytanie. Mówiłam już, jak bardzo lubię twoje opka? <3
zajefajne. Pisz następną część, dobrze?
Haha, zaskoczenie ^^ Zacznę może od tak: czytałam to już na twoim blogu, chciałam po prostu od razu skomentować, więc przewijam w dół i… WTF? To nie było krótsze? No i patrzę, czytam znowu od początku, i co widzę? Że dodałaś jeszcze drugą połowę! Zaskoczenie, oczywiście, pozytywne 😀 Myślę, że wydaje mi się, że lubię to opko, ale przez ciebie sama nie potrafię do końca się połapać w swoich uczuciach: jest takie nietypowe, nawet w porównaniu do twoich innych prac, pokazuje Obóz takim, jakiem chyba nie chciałabym go znać, ale mimo to i tak je polubiłam. Chyba.
Tak, raczej je lubię, chociaż jest też trochę jakby niepokojące… A co tam, i tak jest fenomenalne ^^
‚Grałam z Erosem w pokera i przegrałam’. To zdanie jest takie prawdziwe, niebanalne, chyba moje ulubione z całego opka :3
Wiesz, zazdroszczę ci talentu, przede wszystkim tego, że potrafisz opisać z pozoru prosty temat w taki sposób, że zamienia się w arcydzieło
Czytałam kawałek na twoim blogu, ale ten lepszy widziałam dopiero tu. Nawet nie otwierając wiedziałam, że do końca spaprzesz jej życie. Przeczucie? Nie wiem. Ale przynajmniej jest Phil.
W kilku słowach: Zuo z cieniem nadziei (zwanej Phil)
Pozdrawiam 😉
Smuteczeg, że jestem tak przewidywalna. Hmm, Twój koment otworzył mi oczy szerzej, niż Cel starał się ostatnio. Coś z tym zrobię 😀
Ja też czytałam na blogu, ale nie mogłam sobie odmówić ponownego przeczytania. ESD? Czyżby Musierowicz?
To jest takie inne. Smutne, straszne nawet. Nie pasuje do mojej wizji obozu, jakoś tak nie mogę sobie tego wyobrazić w takim miejscu. Ci herosi, którzy znęcają się nad Nadią są zbyt normalni, zbyt ludzcy, jak na mój gust. Nieherosowi. Bu. Teraz mam wewnętrzny konflikt: ja chcę więcej. Ale nie chcę, żeby Nadia dalej cierpiała. Ale chcę więcej. Ale Nadia! I tak dalej…
Bogowie, aż tyle osób przegląda mojego bloga? Komentarze po sobie zostawiajcie ludzie, żebym wiedziała, że nie trafiam do przypadkowych użytkowników, którzy nawet nie nie czytają! 😛
Z ESD Musierewiczowej czytałam tylko Idę Sierpniową, tam była wzmianka i zamierzam w wakacje wziąść się za Kwiat Kalafiora, bo to tam chyba jest cała akcja, prawda? Ja sobie o ESD przypomniałam przez pewną blogerkę, która postanowiła wcielić to w życie. I hmm, ta akcja z drugiego października to tak naprawdę opis mojej ostatniej religii, ze mną w roli głównej
Będziesz miała więcej, będziecie mieli, bo już nawet zaczęłam trzecią część, a co do Nadii… cóż…
Przyznam sie bez bicia, że nie czytałam poprzedniej części. Jednak juz nadroliłam i to jest super. Takie prawdziwe, a ta huśtawka emocjonalna to mistrzowska dziękuję za dedykacje, zgadzam sie, nie mam pojęcia za co xD
Czytałam kawałek opka już na blogu, ale tamto było w wersji roboczej Ta jest zdecydowanie lepsza – z fragmentami od Filipa i innymi wstawkami – naprawdę fajnie. Co jest w tym opku najlepsze? Bohaterka. Mam jakieś zboczenie na punkcie zbuntowanych bohaterek i się nimi przeokropnie jaram. Właśnie dlatego zaczęłam czytać twoje opko. (I po części tytuł zrobił swoje)
Podoba mi się też to, że przedstawiłaś Obóz Herosów z innej perspektywy. Nie jest przesłodzony, jest w nim wiele okropieństw i złych rzeczy, których dopuszczają się obozowicze. Nigdy nie chciałam wierzyć w obraz miejsca, gdzie wszyscy witają cię z otwartymi ramionami. I wygląda na to, że ty też w to nie wierzysz. Chwali ci się to.
Styl świetny – taki z charakterkiem, szarpiący, szczery. Nie jest poetycki, raczej prosty i to oddaje istotę sytuacji. Nie trzeba zawsze używać ukwieceń, takie proste słowa też są dobre.
Jeśli istnieje jakaś szansa na ciąg dalszy, będę czekać z nadzieją. Pisz tak dalej, a na pewno załapiesz się do jakiegoś wydawnictwa 😉
Ostatnie zdanie chyba sobie przepiszę, taką mi zrobiłaś przyjemność 😉 A co do języka, to wzorowałam się na Pamiętniku Narkomanki, który jest prosty, do rzeczy i trafia do nas swoją szczerością i smutkiem bardziej, niż jakiekolwiek ozdobniki.
*.*
[NIE MOŻE WYKRZTUSIĆ SŁOWA]
To jest… (wstaw dowolny wyraz mogący określić to opko mianem pięknego)
I to tyle w tym temacie, bo z Chione już dzisiaj więcej nie wydusisz.
Poniedziałkowy best opko day? 😛
Nie… Byłby best opko, gdyby wszystkie dziś były the best, a nie wszystkie jednak są :3
Skąd wiesz? Czytałaś wszystkie? xD Tak się interesuję, bo moje też jest z dzisiaj, a chyba nikt oprócz czterech czy pięciu osób go nie przeczytał -.-
Pffff… Ale jakich fajnych pięciu osób!
OMG! To jest super! Takie bardzo oryginalne, szczere, przykre… No jak wydasz książkę, to ja pierwsza po autograf!!!!!!!!!!!
Wow! Ale zarąbczaste opko! Pyszczku kocham Twój styl!
To straszne co zrobili Nadii. Ja bym się chyba załamała. :/ Silna dziewczyna. Podziwiam ją. Daj jej troszkę szczęścia, dobrze?