Dla Dresów, moich przyszywanych sióstr, Boginki i mojej naj przyjaciółki, która nieświadomie daje mi pomysły do ,,wątka miłosnego” 😛
Nigdy jakoś specjalnie nie przejmowałem się swoim wyglądem na imprezach, ale dzisiaj była szczególna okazja. W końcu miałem randkę z Wendy – oficjalną czy nie, nieważne.
Przez resztę wczorajszego dnia zastanawiałem się, w co się ubrać – a myślałem, że tylko dziewczyny mają takie problemy… W końcu zdecydowałem się na przyzwoitszy niż codzienny strój – czarną koszulę narzuconą na biały t-shirt i ciemnogranatowe dżinsy. Jakieś pół godziny spędziłem przed lustrem, próbując ułożyć świeżo umyte włosy do stanu oglądalności.
Spojrzałem na zegarek – została jeszcze niecała godzina do oficjalnego początku imprezy, ale większość chłopaków przychodzi wcześniej, więc nie sądzę, żeby ktoś miał mi za złe, gdybym pojawił się przed czasem.
***
Kręciłem się po domu Ranna, Wendy jeszcze nie przyszła. Nie mogłem usiedzieć na miejscu.
– Jake, stary, co jest? – Rann podszedł do mnie. – Czekasz na Wendy, co? – szturchnął mnie w bok, uśmiechając się przy tym szeroko.
– Chciałbyś – zaśmiałem się odrobinę nerwowo, jednak miałem nadzieję, że dziewczyna zaraz przyjdzie.
Nareszcie usłyszałem upragniony dzwonek do drzwi. Schowałem się w głębi domu, doskonale wiedząc, że zachowuję się co najmniej podejrzanie, jednak nie chciałem, by Wendy mnie zauważyła od razu przy wejściu – wyszłoby na jaw, że na nią czekałem.
Wyszedłem z ukrycia, próbując zachowywać się naturalnie. I oniemiałem.
Wendy była ubrana w bordową koszulę w granatowo-białą kratkę, białe spodnie i krótkie buty na koturnie, a na ramieniu drobną torbę koloru wojskowej zieleni. Długie, brązowe włosy opadały łagodnie na jej ramiona.
Zdałem sobie sprawę, że gapię się na nią. Odwróciłem wzrok.
Wendy zauważyła mnie. W tej samej chwili poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.
– Jake, kotku!
Jęknąłem w duchu. Ona też jest zaproszona?!
Próbując opanować wyraz twarzy odwróciłem się baaaaardzo powoli.
Ashley. No jasne. Do tej to serio nie docierało, że nie jestem zainteresowany?… Dobra, była ładna, ale nigdy nie zwracałem uwagi na laski z półmetrową warstwą tapety na twarzy. Że o tlenionych włosach i różowych neonowych tipsach nie wspomnę przez grzeczność.
Wendy wyminęła mnie i stanęła przed Ashley, jakby próbując ją ode mnie oddzielić.
Przez resztę wczorajszego dnia zastanawiałem się, w co się ubrać – a myślałem, że tylko dziewczyny mają takie problemy… W końcu zdecydowałem się na przyzwoitszy niż codzienny strój – czarną koszulę narzuconą na biały t-shirt i ciemnogranatowe dżinsy. Jakieś pół godziny spędziłem przed lustrem, próbując ułożyć świeżo umyte włosy do stanu oglądalności.
Spojrzałem na zegarek – została jeszcze niecała godzina do oficjalnego początku imprezy, ale większość chłopaków przychodzi wcześniej, więc nie sądzę, żeby ktoś miał mi za złe, gdybym pojawił się przed czasem.
***
Kręciłem się po domu Ranna, Wendy jeszcze nie przyszła. Nie mogłem usiedzieć na miejscu.
– Jake, stary, co jest? – Rann podszedł do mnie. – Czekasz na Wendy, co? – szturchnął mnie w bok, uśmiechając się przy tym szeroko.
– Chciałbyś – zaśmiałem się odrobinę nerwowo, jednak miałem nadzieję, że dziewczyna zaraz przyjdzie.
Nareszcie usłyszałem upragniony dzwonek do drzwi. Schowałem się w głębi domu, doskonale wiedząc, że zachowuję się co najmniej podejrzanie, jednak nie chciałem, by Wendy mnie zauważyła od razu przy wejściu – wyszłoby na jaw, że na nią czekałem.
Wyszedłem z ukrycia, próbując zachowywać się naturalnie. I oniemiałem.
Wendy była ubrana w bordową koszulę w granatowo-białą kratkę, białe spodnie i krótkie buty na koturnie, a na ramieniu drobną torbę koloru wojskowej zieleni. Długie, brązowe włosy opadały łagodnie na jej ramiona.
Zdałem sobie sprawę, że gapię się na nią. Odwróciłem wzrok.
Wendy zauważyła mnie. W tej samej chwili poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.
– Jake, kotku!
Jęknąłem w duchu. Ona też jest zaproszona?!
Próbując opanować wyraz twarzy odwróciłem się baaaaardzo powoli.
Ashley. No jasne. Do tej to serio nie docierało, że nie jestem zainteresowany?… Dobra, była ładna, ale nigdy nie zwracałem uwagi na laski z półmetrową warstwą tapety na twarzy. Że o tlenionych włosach i różowych neonowych tipsach nie wspomnę przez grzeczność.
Wendy wyminęła mnie i stanęła przed Ashley, jakby próbując ją ode mnie oddzielić.
– Witaj, Ash – jej chłodny ton mnie lekko zdziwił. Co prawda nigdy nie okazywały sobie jawnej wrogości, ale na korytarzu czasami niemalże przepływał między nimi prąd elektryczny.
Na twarz blondyny wypłynął wymuszony uśmiech.
– Witaj, Wendy, skarbie.
Ich spojrzenia skrzyżowały się, a w powietrzu pojawiło się dobrze znane mi napięcie.
– Hej, dziewczyny! Jake! – Rann pojawił się znikąd, niosąc szklanki z colą. – Co tak stoicie? Zabawa trwa! – Wcisnął każdemu z nas szklankę.
Ten to umie rozładować sytuację. Wendy posłała Ashley ostatnie złowrogie spojrzenie, wzięła mnie za rękę i pociągnęła mnie do salonu.
Po jakichś dwóch godzinach byłem na skraju wyczerpania – zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Wendy cały czas ze mną tańczyła, nie odstępując mnie na krok. Jednocześnie rozglądała się nerwowo; nie wiedziałem, o co jej może chodzić.
– Coś się stało? – spytałem za którymś razem, gdy spojrzała nad moim ramieniem, jak gdyby kogoś wypatrując.
– Nie, a co by się miało stać? – udała zdziwienie, a w jej głosie usłyszałem podenerwowanie. Westchnąłem, postanawiając nie zwracać uwagi na jej dziwne zachowanie.
Nagle z pokoju obok dobiegł głośny dźwięk tłuczonego szkła. Wendy odwróciła głowę, w jej oczach zauważyłem dziwną iskierkę strachu i wściekłości. Wyplątała się z moich objęć i, szukając czegoś w torebce, pobiegła do tamtego pokoju. Nastąpił kolejny brzęk. Chwilę później Wendy wróciła. A za nią szła Ashley. Ashley z … czerwonymi tęczówkami, kopytami i wyglądająca jakby ktoś wysypał na jej skórę worek mąki?… Eee?… Rzuciła mi drapieżne spojrzenie.
– Jake, kotku – uśmiechnęła się, ukazując lśniąco białe zęby. Nie, nie zęby. Kły.
– Co do …? – Nie wiedziałem, co się tutaj właściwie dzieje. Marginalną częścią świadomości zarejestrowałem, że nikogo oprócz Wendy i Ash nie mam w zasięgu wzroku, a ściany budynku liżą języki ognia.
Moja towarzyszka podeszła do mnie z poważną miną, zasłaniając mnie przed wzrokiem blondynki. Ashley prychnęła.
– I co? Nawet sama siebie nie obronisz, a co dopiero tego bękarta! – Miałem wrażenie, że jej chrapliwy śmiech wżera mi się w mózg.
W dłoni Wendy pojawiło się coś długiego i błyszczącego. Odwróciła głowę, by na mnie spojrzeć.
– Śpij! – rozkazała mi władczym tonem.
Chciałem się dowiedzieć, o co chodzi, co się stało. Powieki odmówiły mi posłuszeństwa. Podobnie jak nogi. I reszta ciała.
Straciłem przytomność.
A może raczej… zasnąłem?
Koniec jest powalający ;D. Cass, bądź tak miła i napisz cd. wcześniej niż… za 4 miesiące xD ;P. Zrozumiano Kisielu? 😀 Błędów nie znlazłam, ale jakoś szczególnie ich nie szukałam ;).
A więc… Pomimo, że tekst jest całkiem przyzwoitej długości, to trudno mi go ocenić. Za mało się dzieje, dopiero pod koniec akcja się rozkręca, ale wtedy Jake… zasypia. Jedyne co mi nie pasowało, to niewielka ilość opisów. Powinnaś opisać wystrój wnętrza, wygląd Ranna i Ashley. Opisać innych uczestników imprezy. Takie niby drobne szczegóły, a jednak dają pewne wyobrażenie o tym, jak cała akcja wygląda. Oprócz tego, tekst jest fajny. Dobrze i przyjemnie się go czyta, ale jak mówiłem, opisy są potrzebne.
A gdzie są te długaśne opisy od których miałam się porzygać? Nie wiem czy pamiętasz, ale mi to obiecałaś Zła siostra!
Zgadzam się z Celahir’em, nie mogłam się tak dobrze wczuć bo było niewiele opisów (taggg Pass, opierniczaj innych a sama pisz jak…) i dlaczego mi uśpiłaś Jake’a? Powinien wszystko rozpierniczyć w drobny mak! Czyta się przyjemnie, zastrzeżeń ni ma. Ahrrr, weszłam specjalnie dla Ciebie, żeby komentarza jebnąć, który i tak niewiele wnosi.
Błędów nie znalazłam, ale faktycznie mało opisów :(. Dzięki za 1/5 dedyki i czekam na SZYBKI ciąg dalszy ;).
Pozdrawiam
Świetne! Muszę przeczytać jedynkę 😉 Kontynuując masz fajny styl i dobrze umiesz dobrać ile opisów trzeba. Miło się czyta, akcja fajna, więc tylko czekać na CD 😉
Aaaaaaawww.
Jake tez jest herosem? Pisz szybko,bo musze wiedziec xD
Ha, przedpremierowo dostałam i wiesz, co myślę 😀
Mi śladowa ilość opisów w ogóle nie przeszkadza, wiesz, że lubię twój styl i tyle, dziękuję 😀
Mnie się bardzo podoba to opko. Lajk na fb, że tak powiem. Czekam na więcej Cass. ;D
A się dziś opisów czepiacie :p
Mi tam się bardzo podobało, lubię postać Wendy i Jake’a i ciekawa jestem jak to wszystko się dalej potoczy
I oczywiście dziękuję za 1/5 dedykacji pyszczku :*
Ja chcę więcje opisów! Ja chcę więcej opisów! XD A teraz pozytywne cechy, tego naprawdę fajnego opka. Podziwiam cię, że piszesz z punktu widzenia osoby innej płci niż ty, i jeszcze jak ci to wychodzi! Naprawdę, niewielu osób umie tak zrozumieć innych ludzi. Masz też świetny styl, który sorawia, że opko czyta się z wielką przyjemnością. Podoba mi się fabuła, bo nie jest szczególnie schematyczna, no i to że dziewczyna ratuje chłopaka przed potworem! Me gusta ^^. Nieszczególnie mi się podoba jak rycerz na białym koniu ratuję mdlejącą księżniczkę z opresji, a w tym opku tego nie ma! Do tego naturalnie wykreowane postacie i bystre dialogi. Do tego szczypta fajnych porównań, no i mi brakuje do szczęścia tylko troszeczkę (naprawdę, troszeczkę) bardziej wartkiej akcji i nieco większej ilości opisów.
Pozdrawiam, Bliźniaczko Mojej Właścicielki. 😀
Dlaczego to takie krótkie? -.-
Poza tym: kocham <3
BTW: podpisuję się pod Nożownikiem :).
Mmm, dziękuję za dedykację. Opowiadanie nieco chaotyczne, musisz jeszcze nabrać wprawy w pisaniu 😛 „Półmetrowa warstwa tapety”? Nie lepiej „kilogramowa”, albo coś w tym stylu? Zarys charakteró dziewczyn i relacji między nimi był nieco sztuczny. Dobra, przystępuję do działania… czytania środy.