Przepraszam, że tak długo nie pisałam. Tak jakby ktoś był ciekawy, akcja dzieje się po „Ostatnim Olimpijczyku” ale jeszcze przed „Zagubionym Herosem”.
Część druga: Dostaję wąsy
Po chwili zdecydowałam się usiąść, gdyż nogi zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa. Nie słuchałam już, co mówi pani Jackson, tylko spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Tragedia! Włosy były roztrzepane na wszystkie strony, kołnierzyk kurtki lekko się pobrudził, a na policzku widniało drobne zadrapanie. To straszne! Nie mogę się tak pokazać, mowy nie ma! Powoli zaczęły do mnie docierać informacje, które musiałam sobie przyswoić. Że niby ja jestem półbogiem? Ja?! Przecież ja nigdy nie byłam jakoś specjalnie wyróżniająca się, jeżeli chodzi o specjalne talenty. I nic niezwykłego też jakoś się nie przewijało: zero wybuchów, żadnych gromów na zawołanie. Wiecie, poza moją obsesją na punkcie czystości, byłam normalną nastolatką. Jest jakaś bogini pedantów? Bo jeśli tak, to muszę przyznać, że o niej nie słyszałam. Z przemyśleń wyrwało mnie dotknięcie mojego ramienia. Podniosłam oczy i spostrzegłam, że pani Jackson patrzy na mnie z troską.
– Powiedzieli, że zaraz po ciebie przyjadą. Może chcesz do tego czasu skorzystać z łazienki?
***
W sumie nie wiem, czego się spodziewałam. No, raczej nie limuzyny. Ale też nie dostawczaka truskawek z wielkim, napakowanym gościem za kierownicą pokrytym… oczyma? Zaczynałam odnajdywać swoje motto życiowe „Mniej wiesz – dłużej pożyjesz”. Z wozu wyskoczyła dziewczyna… e… no niezbyt powalająca. Była potężnie zbudowana i wyglądała, jakby coś do mnie miała. Ratunku!
– Ty jesteś ta nowa? – Spytała, przyglądając się mi uważnie. Skinęłam potwierdzająco głową.
– Ładuj się! – Wskazała kciukiem ciężarówkę, po czym sama wsiadła do szoferki. I tyle. Żadnego „Miło mi cię poznać.” Czy „Słyszałam, że zaatakował cię potwór. Wszystko w porządku?”. Ponieważ w szoferce nie było już miejsca, musiałam otworzyć drzwi z tyłu i tam się ulokować. Jak tylko zamknęłam je za sobą, pojazd ruszył, a ja się wywróciłam, ręką trafiając w coś, nieco twardego, co właśnie rozgniotłam na miazgę. Przysunęłam dłoń do siebie, po czym powąchałam ostrożnie. Truskawki. Czyli jednak serio je sprzedawali? Wzięłam jedną i już miałam ugryźć, gdy przed oczami zajaśniał mi w powietrzu napis: Surowo zakazuje się spożywania truskawek, pod groźbą szaleństwa albo zamiany w delfina. Wiecie, to się powoli robiło niebezpieczne, więc powoli, ostrożnie, odłożyłam truskawkę na jej miejsce, mając nadzieję, iż ta nie rzuci się na mnie z kłami i pazurami. Nigdy nic nie wiadomo. Postanowiłam usunąć plamę na mojej ręce, co zajęło mi trochę czasu, po czym ułożyłam się wygodnie na najczystszym kawałku podłogi (który jeszcze dodatkowo wyczyściłam – po coś noszę te chusteczki w kieszeni!). Nie wiem sama jak, czy to przez dźwięk silnika, czy ze zmęczenia, ale po prostu zasnęłam.
Obudziło mnie szarpnięcie i mocne lądowanie. Nad sobą widziałam gwiazdy i brzydką twarz tej dziewczyny. Osobiście sądzę, że lepiej byłoby bez tego drugiego elementu.
– Wstawaj! Nie będę cię tam taszczyć – rzuciła niezbyt uprzejmym tonem, po czym ruszyła na wzgórze a ja, chcąc nie chcąc, powłóczyłam się za nią. Myślałam, że tej nocy już nic mnie nie zaskoczy, ale jednak się myliłam. Przed sobą miałam widok na najwspanialszy obóz letni, jaki kiedykolwiek widziałam (no dobra, nie widziałam wiele obozów letnich, ale chyba nie każdy miał taką ilość domków, jeziorko, ściankę wspinaczkową i wielką jadalnię, czy co to tam było z tym rzędem stolików). Przetarłam oczy ze zdumieniem, przekonana, że śpię dalej. Pewnie mnie porwali w tej ciężarówce i czymś nafaszerowali. Usłyszałam stukot kopyt i dojrzałam wielkiego półkonia, półczłowieka, który zmierzał w moją stronę. Ale przecież nie zjadłam żadnej truskawki! Obok niego szła dziewczyna w pomarańczowej koszulce i jasnych włosach.
– Witaj, moja droga. – Centaur uśmiechnął się do mnie. – Ty jesteś Yerri?
Chciałam potwierdzić, ale z moich ust wydobył się jedynie pisk. Świetnie sobie zapracowuję na dobre pierwsze wrażenie…
– Znajdujesz się obecnie w Obozie Herosów. Pani Jackson coś ci chyba opowiedziała o tym miejscu?
Pewnie mówił o tym momencie, gdy zajęta byłam poprawianiem swoich włosów, więc nie bardzo słuchałam.
– Zapomniałam – bąknęłam, nieco speszona.
– Pozwolisz więc, że wyjaśnię ci wszystko jutro. Kto jest jej matką? – Z tym pytaniem konioczłowiek zwrócił się do dziewczyny, która ze mną jechała. Ta jednak wzruszyła ramionami.
– Nie było żadnego znaku – burknęła, po czym oddaliła się w jej tylko znanym kierunku.
– Jak to nie było? – W głosie mężczyzny słychać było autentyczne zaskoczenie. Spojrzał na nią, po czym przemówił łagodnym głosem: – Czy od czasu, kiedy zaatakował cię potwór, nie zauważyłaś niczego niezwykłego, na przykład jakiegoś symbolu?
Zastanowiłam się poważnie.
– Było ostrzeżenie o tym, iż mam nie jeść truskawek – powiedziałam, bo tylko to przyszło mi do głowy. Jeżeli przespałam znak od mojej mamy, to możecie mnie od razu zastrzelić.
– Annabeth, czy możesz zaprowadzić ją na razie do jedenastki? – Blondwłosa dziewczyna pokiwała głową i spojrzała na mnie.
– Choć ze mną – powiedziała i ruszyła w dół zbocza. Poczłapałam się za nią (chciało mi się porządnie spać), jednak coś mi przyszło do głowy.
– Chwila, skoro ty jesteś Annabeth, to kim była tamta dziewczyna? – Spytałam, marszcząc brwi.
– A, to była Clarisse, grupowa od Aresa. – Ton mojej przewodniczki nie był zbyt miły. To pewnie była jedna z tych znajomości na śmierć i życie, przy czym bardziej na to pierwsze.
Weszłyśmy do jednego z domków. Znajdowała się tam dość duża grupa, śmiejąca się i gadająca o czymś zabawnym. Wszyscy zamilkli, gdy tylko weszłyśmy do środka.
– Słuchajcie, to jest Yerri.- Odezwała się Annabeth – Na razie nie znamy jej boskiego rodzica.
Przez pomieszczenie przeszedł cichy szmer, jednak po chwili jeden z chłopaków wstał i uśmiechnął się do niej.
– Witaj u Hermesa, boga podróżnych, kupców i złodziei. Możesz zająć tamto łóżko. – To mówiąc, wskazał jedno z łóżek w kącie. Podziękowałam skinieniem głowy i spojrzałam za siebie, ale Annabeth już wyszła. Wzruszyłam ramionami i rzuciłam się na łóżko, po czym, nim ktokolwiek zapytał mnie o coś, po prostu zasnęłam.
***
Obudziłam się i od razu zmrużyłam oczy z powodu promieni słońca wpadających przez okno. Ręką zaczęłam szukać budzika, jednak pacnęłam dłonią o ścianę. Zraz, chwila. Gdzie ja jestem? Podniosłam się i rozejrzałam po pomieszczeniu. No tak, domek… ten, no…Hermesa. Nagle wokół mnie rozległy się chichoty. Rozejrzałam się i dostrzegłam około tuzin chłopców i dziewcząt wpatrzonych we mnie. Niektórzy nie mogli powstrzymać się od śmiechu. Serio, aż tak źle wyglądam, jak się nie uczeszę? W końcu jedna z dziewczyn zlitowała się nade mną i podała mi lusterko. Zdębiałam. Kiedy spałam, jakiś dowcipniś zabawił się flamastrem i teraz miałam dorysowaną parę wąsów. Siedziałam tak chwilę, po czym rzuciłam lusterko i wybiegłam z domku, pędząc nad jezioro. Zapomniałam o łazience, po prostu chciałam opuścić domek jedenasty. Przyklękłam nad jeziorem, patrząc się na swoje odbicie. Zgroza!
– Chwila, kogo my tu mamy.- Usłyszałam nad sobą drwiący głos. Podniosłam głowę, co było dużym błędem. Zobaczyłam twarz Clarisse, najpierw zdumioną, a potem wykrzywioną od śmiechu.
– Ty masz wąsy! Co za oferma! Dałaś się tak załatwić! – Odwróciła się do znajomych z jej domku – Hej, wy tam! Przynieście któryś flamaster! Dorysujemy jej brodę!
Chciałam coś powiedzieć, ale zdołałam tylko otworzyć usta.
– Hej, Clarisse. Nie masz kogoś innego do dręczenia? – Usłyszałam kolejny głos za sobą, więc odwróciłam się, by zobaczyć, kto to jest tym razem.
Przed chwilą przeczytałam pierwszą część, teraz nadrobiłam drugą. Masz bardzo lekki styl, czyta się gładko i przyjemnie, opko jest super 😛
Obok niego szła dziewczyna w pomarańczowej koszulce i jasnych włosach. – wyszło, jakby nosiła te jasne włosy 😀
Zraz – zaraz
I pisz szybko ciąg dalszy, to okrutne tak przerywać w takim momencie 😀
Półboska prawda Melio 😀 Dawaj CD. Masz super styl nie „trzeba się zmuszać” do dokańczania nawet gdy nie ma zbytnio czasu Jest super 😛 Ciekawe kto jest jej boskim rodzicem z początku obstawiałam Afrodytę ale… nwm zaraz przeczytam poprzednią część może mnie oświeci 😀
Zgadzam się, do czytania zmuszać się nie trzeba, problemów z tym nie było. Ciekawe kto jest jej rodzicem…
Chyba nic więcej nie napisze.
Niech Wielka Panda nad Tobą czuwa.
Świetny warsztat. 😀 Czekam na cd 😀
Yerri *w* Bogowie,skad Wy bierzecie takie fajne imiona?xD
Super. Tylko usunelabym jedno „powoli” w zdaniu :” Wiecie,to powoli robilo sie niebezpieczne,wiec powoli (…)”
Czekam na kolejna czesc.
Oj,ciezkie jest zycie herosa-pedanta xD
Czyta się fajnie. Szybko i milo. Długość opka odpowiednia, zachowanie Clar, godne Clar i efekt myślenia co dalej jest. W skrócie: genialne 😉