Moje pierwsze od bardzo dawna opko ^^ I to nie takie krótkie, jednoczęściowe, tylko normalne, conajmniej pięcioczęściowe opko. Może nie będzie szczególnie pomysłowe, ale spróbuję jak najczęściej zaskakiwać czytelników (jeżeli po tej części jacyś zostaną xP), opanować sztukę dramatyzmu, stworzyć własną ideę „bogów i innych kontynentów, czyli co i jak” i sprawić, że ktoś wreszcie dotrwa do końca. Mam tylko nadzieję, że zamiast sposobu na dobrą historię nie stworzę mieszanki wybuchowej…
Z dedykacją dla Annabeth24 (chyba nie muszę mówić, że za ‚Bliźniaczki’), Melii, bo potrafi ładnie zjechać każdego, i Eurydyki, ponieważ pisze wspaniałe opka stanowczo za rzadko 😉
Niełatwo jest być dzieckiem Ateny, szczególnie teraz, kiedy trzeba posprzątać po Gai. Pani Ziemia i nasi drodzy Olimpijczycy narobili tu niezłego bajzlu, który teraz my – herosi – musimy ogarnąć.
A ja miałam pecha wpaść matce w oko, gdy postanowiła pozbierać swoje graty – a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Ponieważ grat nie był wcale aż takim gratem.
Czasem zastanawiam się, czy gdybym podczas tamtego spaceru nie spotkała Louise, wszystko potoczyłoby się tak samo – czy wyruszyłabym na misję, czy wybrałabym tą samą ekipę, czy może żyła dalej w błogiej nieświadomości, że gdzieś jeszcze wala się własność mojej matki, którą przypadnie pozbierać jakiemuś nieszczęśnikowi? Czy ten mały szczegół mógłby tyle zmienić? Pamiętam wszystko, jakby to było wczoraj, pamiętam nasze spotkanie, pamiętam żarty Jake’a, pamiętam motyla ze spinaczy, którym bawiłam się podczas naszej rozmowy. Tak, pamiętam wszystko…
– Hej. Nowa?
Nieznajoma pokiwała głową.
Posłałam dziewczynce promienny, podnoszący na duchu uśmiech.
– Trochę to przytłaczające, prawda? Gdy dowiadujesz, się, że większość tego, czego uczono cię przez całe życie, to nieprawda. Znam to. Na początku też byłam trochę zagubiona, ale z czasem można się z tym wszystkim oswoić.
Kolejne kiwnięcie.
[Tak, to przytłaczające, równie przytłaczające jak twoja przemowa, mruknął ten najbardziej burkliwy – i najmniejszy – fragment mojego mózgu].
– Gdy dowiadujesz się, że greccy bogowie istnieją, i że mieszkają na Empire State Building, wydaje się to trochę głupie. I takie nierealne. Szczególnie, gdy jesteś dzieckiem naukowca albo historyka. Od urodzenia słuchałaś opowieści rodzica o świecie, który jest tylko urojeniem. Gdy jesteś młodszy, łatwiej ci w to uwierzyć. Jesteś wtedy przekonany, że działanie magnesu to magia, albo to, że latawiec sam się unosi, gdy wieje. To, że bogowie istnieją, to taka sama magia. A teraz? Wiemy, jak działa magnes, i dlaczego latawic się unosi. Ale prawdziwa magia… To zupełnie co innego, dużo trudniej w to uwierzyć. Ile masz lat? Trzynaście? Fajnie, ja mam czternaście. Jestem córką Ateny. A ty? Kto jest twoim boskim rodzicem? – mówiłam, w tym samym czasie bezwiednie bawiąc się drucianym stworzonkiem, prezentem od znajomego syna Hefajstosa.
Dziewczynka zarumieniła się i wydukała coś pod nosem, trochę spłoszona moją paplaniną przeplataną złotymi myślami.
– Nie uznano cię jeszcze? Pewnie dowiemy się przy ognisku. Jesteś ładna. Może to Afrodyta?
Mała pod wpływem komplementu uśmiechnęła się trochę szerzej. Rzeczywiście była ładna, chociaż jej uroda raczej nie wykraczała poza skalę, jak u większości córek tej bogini. Niestety, zarozumiałość również wykracza u nich poza skalę, więc jednak wolałam, by nie była kolejnym dzieckiem bogini Top Model.
– Oprowadzić cię? – zaproponowałam. – Poznasz obozowiczów, zobaczysz, gdzie co jest… – od kiedy pojawiłam się w Obozie, starałam się pomóc zdezorientowanym maluchom, ponieważ sama kiedyś nim byłam i wtenczas również potrzebowałam przewodnika.
– Chętnie. – to było pierwsze słowo wypowiedziane przez nieznajomą od początku rozmowy, choć ledwie słyszalne.
– Hej, Merci! To kolejna nowa? – Od strony domków nadszedł Jake, mój najlepszy przyjaciel i jeden z tych chłopców, którzy dorównywali żyrafie nie tylko wzrostem, ale i poziomem inteligencji, chociaż, w przeciwieństwie do reszty takich chłopaków, czasem zdarzało mu się błysnąć intelektem. Co nie znaczy, że nie potrafił spaść poniżej poziomu umysłowego żyrafy.
– Cześć, jestem Jake – przedstawił się, a jakiś błysk w jego oku sprawił, że miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie śmiechem, kompletnie bez powodu. Tak po prostu. – Ona pewnie ci się nie przedstawiła, jak zwykle. Ma na imię Mer…
– …ci! – dokończyłam, miażdżąc chłopaka wzrokiem. Zresztą nie tylko wzrokiem – moja pięta celnie wbiła się w jego stopę. – Na imię mam Merci.
– Wiesz, jak to włoskie dziękuję. – podsunął Jake, zrozumiawszy aluzję.
– Francuskie, Jake.
– No przecież mówię, nie? We Włoszech gada się po français, czy jak to się mówi.
– Tak, Jake – powiedziałam ironicznie – a na Hawajach mieszkają pingwinki.
Chłopak rozpromienił się, ale wrócił do poprzedniego tematu, zwracając się do dziewczynki:
-Jak ci na imię?
– Louise.
– Fajnie. Dawno nie było tu żadnej Louise, prawda, Merci?
Rzuciłam mu zmęczone spojrzenie i uniosłam brwi, zauważając pewien szczegół:
– A gdzie twoi bracia? Nie mów, że znowu się zgubiłeś. – Jake dużo czasu spędzał z nimi na robieniu kawałów, kradzieży cukierków i tym podobnych – był synem Hermesa.
– Co ty. Po prostu muszę czuwać przy granicy, wiesz, że dzisiaj moja kolej.
– Jesteś z kilometr od granicy.
– Co nie zmienia faktu, że do moich obowiązków należy odprowadzenie was do Obozu.
– Jesteśmy w Obozie.
– Ok, chowam się po lesie, żeby uniknąć rzezi.
– Rzezi? – mój głos zadrżał. Od zawsze byłam bojaźliwa. To jedno słowo wywołało lawinę niedorzecznych, makabrycznych wizji, jak zawsze, gdy ktoś rzucił jakieś niepokojące hasło. Od dawna zastanawiałam się, czy to przez moje herosowe doświadczenia, czy lekko stuknięty mózg.
– Dzieci Apolla grają w kosza szyszką – zdawał swoją relację Jake – Hefajstos i Iris połączyli siły i próbują złapać mechanicznego jednorożca rzygającego prawdziwą tęczą… a moje rodzeństwo bawi się w kebabowanie.
– Jesteś idiotą, Jake. – prychnęłam. – Co z tego? Wspominałeś o rzezi, nie o kebabowaniu.
– Kebabują wszystko. Łącznie z domkami. To jest rzeź.
Rzuciłam mu spojrzenie typu ‘jesteś godny politowania’. Przebywając koło Jake’a, często go nadużywałam.
Louise przyglądała się naszej wymianie zdań z szeroko otwartymi oczami.
– Kebabują? – powtórzyła ze zdziwieniem.
Ach, no tak. Należała pewnie do tych herosów, którzy przez ostatnią dekadę chowali się w opuszczonych magazynach, walcząc z potworami. Chociaż nie wyobrażałam sobie tej małej w prawdziwej walce. Była taka… niewinna? Tak. Wyglądała niewinnie jak aniołek.
[Cichy głosik w mojej głowie podpowiedział: Musisz wziąć Jake’a na rozmowę, zanim zacznie używać słów, których Louise nie chciałaby znać. Których żadna dziewczyna nie chciałaby znać].
– Wywracają wszystko na drugą stronę. – wyjaśniłam. Kąciki moich ust uniosły się jeszcze wyżej, a oczy dziewczynki otworzyły się jeszcze bardziej – gdy już wydawało się, że zaraz wyjdą z orbit, Louise wybuchła śmiechem. Po chwili śmialiśmy się już wszyscy, nakręcając się nawzajem. W końcu nie na co dzień słyszy się o wywracaniu domów na drugą stronę, prawda?
Gdy wreszcie zapadło jako takie milczenie, spróbowałam przybrać poważniejszy wyraz twarzy.
– Dobra, zwiedzanie domków z przyczyn niezależnych zostawiamy na koniec.
٭٭٭
– Widzisz tamten dom? To tam mieszka Pan D. Podeszlibyśmy bliżej, ale dzięki niemu nie da się podejść do tego budynku w czasie jego poobiedniej drzemki. No, chyba że chce się zostać paprotką. A tam jest og…
*pyk* – cichy odgłos w głębi mojego umysłu przerwał mój ciąg myślowy.
Rozejrzałam się zdezorientowana. – Co… gdzie jestem?
Twarz nieznajomego chłopaka obok mnie rozjaśnił uśmiech.
– AKA – rzucił z tajemniczym uśmiechem i nachylił się do mnie, by wyszeptać mi coś do ucha, kilka słów, które nie miały razem żadnego sensu. Zmarszczyłam brwi…
*pyk*
Zamrugałam szybko kilka razy i potrząsnęłam głową. Jake i Louise stali teraz w trochę innych miejscach, a dziewczynka przyglądała mi się zaintrygowana.
– Znowu? – jęknęłam.
– Co się stało? – ciekawość sprawiła, że oczy naszej nowej przyjaciółki zabłysły.
– AKA. – powtórzył Jake. Louise niewiele to pomogło.
– Tak – powiedziałam z rozgoryczoną miną. – AKA. Ataki Krótkotrwałej Amnezji. Zdarza się jakoś raz na tydzień. I nie mam pojęcia, dlaczego po AKA niczego nie pamiętam. W teorii powinnam wszystko pamiętać, prawda? AKA to może być tak naprawdę jakieś rozdwojenie osobowości albo…
– Aka Paka.
– Jake…?
– Ako Pako, jaki ładny stosik kamieni! Czy osuszyłaś już je Af-Afem?
– Jake…
– Aka Paka Pingi Brzdąk…
– Jake!
Chłopak wciąż szczerzył zęby, ale przerwał. Dobrze wiedział, co potrafię zrobić przy pomocy jednego, małego drucika, gdy trochę przesadzi ze swoimi wygłupami.
– Dobra, chodźmy na ognisko. Trzeba się w końcu dowiedzieć, czyją jesteś córką, prawda, Louise?
٭٭٭
Ognisko przebiegło stosunkowo spokojnie – bez bójek, utrat pamięci czy jednorożców rzygających tęczą (po jakim to jedyną pamiątką był barwny niczym pokój fanki Barbie makijaż na twarzach pewnej grupki herosów – bo, jak się okazało, mechaniczne jednorożce nie są odporne na wodę, ale tęcza – tak).
Herosi zaczęli rozchodzić się do domków, gdy coś złego zaczęło dziać się z ogniskiem. Iskry zaczęły buchać ku górze i na boki, a ogień skakać dziko w obrębie otaczającego go kamiennego murku, tak, że zdawało się, iż zaraz go przeskoczy. Gdy płomienie sięgnęły wysokości prawie sześciu metrów, z ognia wyłoniły się zarysy jakiegoś kształtu…
W ogniu stała Atena.
[Słyszałam, że Ares użył kiedyś podobnej sztuczki. Może i był on potężnym bogiem krwawej wojny, ale mogę się założyć, że Atena wywoływała wśród dzieciaków dziesięć razy większy lęk.]
Herosi zaczęli z wahaniem kłaniać się, witać lub wycofywać, a kilku z tych bardziej bojaźliwych znikało już za rogiem. Chejron wystąpił naprzód, zgiął przed boginią kolana i zapytał, przekrzykując syk iskier:
– Witaj, o pani, bogini mądrości, rzemiosła i sprawiedliwej wojny! Co sprowadza cię do naszego Obozu?!
Jeśli ktoś jest mistrzem w ignorowaniu, to jest nim właśnie ona.
Wzrok Ateny prześlizgnął się po tłumie półbogów i zatrzymał na mnie. Na mnie? Nie, niemożliwe.
– Wystąp, moje dziecię!
A jednak.
[Czy Atena użyła słowa ‘dziecię’? Średniowiecze wspominała czy co?]
Zerknęłam na boki po raz ostatni, rozpaczliwie szukając innego adresata tej wypowiedzi, nim wreszcie z wahaniem wystąpiłam naprzód, czując niemalże setkę oczu, podążających za mną, jakbym była jakąś ozdobną szkatułą, znalezioną na dnie morza. Nie wiedzieli, czy należy się mnie obawiać, czy cieszyć się z niespodziewanego odkrycia czegoś, co mogło okazać się cenne. Jedynie matka przypatrywała mi się z upiorną pewnością.
Żar uderzył mnie w twarz, zmuszając do zmrużenia oczu. Instynkt kazał uciekać, ale powstrzymałam go, czując obezwładniający strach. Choć na zewnątrz jego odbicie było widoczne tylko w moich oczach, w środku zawładnął mną bez reszty. Od dziecka bałam się ognia, niemal tak panicznie, jak pająków.
[Mimo to nie miałam nic przeciwko płonącym pająkom, oczywiście z daleka ode mnie].
– Musisz wyruszyć w podróż, by odnaleźć coś, co odebrano mi i ukryto tam, gdzie nie sięga wzrok północy. Gdy dotrzesz na miejsce, dalszą ścieżkę nakreśli ci tenże, który ku wiedzy i władzy wyruszył w nieznane… Weź ze sobą tych, których wskaże serce, nie rozum. Mój znak znajdzie drogę do twego celu…
[Tak, Atena ewidentnie wspominała średniowiecze.
Albo zbyt długo gadała z Apollem.]
Jej twarz zaczęła znikać w ogniu, by po chwili znów zabłysnąć krwawym blaskiem. I ponownie jej spojrzenie przebiegło przez coraz liczniejszą grupę za moimi plecami, by wyhamować na Louise.
Uśmiech, który pojawił się na twarzy bogini, przyprawił mnie o dreszcze.
– Córko.
Wreszcie całkowicie zniknęła w płomieniach.
Odskoczyłam od ognia jak oparzona. Którą pewnie bym się stała, ponieważ ogień po raz ostatni rozpaczliwie skoczył ku niebu, nim wrócił do swojego poprzedniego rozmiaru.
Jake złapał mnie za ręce i podciągnął do góry, ale ignorując jego wysiłki opadłam z powrotem na ziemię. Nogi miałam jak z waty. Gdy usłyszałam o znaku Ateny, mało brakowało, a straciłabym świadomość – jedyne, co utrzymało mnie wówczas prosto, to fakt, że mdlejąc, runęłabym prosto w płomienie, co raczej nie zrobiłoby dobrego wrażenia na mamie. Ale wracając do tego uciążliwego znaku – wiedziałam, że od czasu przygody Annabeth Chase kilka lat temu Znak Ateny – jako żywe stworzenie lub świecące grafitti, jak to określano – wskazywał niekiedy drogę jej dzieciom. Ale nigdy nie myślałam, że stanę się jednym z nich. Nigdy nie uczestniczyłam, ba, nigdy nie chciałam wyruszać na misję. Było mi dobrze w Obozie, tylko tu byłam bezpieczna, a teraz będę musiała go zostawić, może na zawsze…
Świat poza napawał mnie przerażeniem.
[Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy widziałam moją mamę. Ach, te rodzinne spotkania przy ognisku…]
Jake przykucnął obok mnie, a w jego oczach dostrzegłam odbicie mojej własnej trwogi.
– Słyszałeś? – spojrzałam na niego rozkojarzona. Nic, co powiedziała moja mama, nie miało sensu. Odnaleźć coś. Coś? Żadnych wskazówek? Kto jak kto, ale ona mogła wysilić trochę łepetynę i podrzucić jakąś podpowiedź. – Słyszałeś to?
– Jasne. Ako Pako, czas wyruszyć za Pinki-Ponkiem!
Dopiero teraz dojrzałam białą sowę, która przycupnęła na nieodległej gałęzi i wodziła na boki spojrzeniem ciemnych oczu, jakby obserwowała mecz ping ponga.
Huehuehuehu, kocham <3 Te porównanie do żyrafy mnie rozwaliło, a humor też jest i mi nic więcej nie wystarcza Jak przeczytałam to po raz drugi, to doszłam do wniosku, że brakuje lekko opisów miejsc, ludzi, ale oprócz tego to niczego xD Tych braków też nie widać, więc spoko. Nie będę się mądrzyć, czego nie ma, a co jest, bo sama nie umiem tego znaleźć jak i w moich opkach błędy pojawiają się często. Czasem uciekły ci myślniki, czasem zbędne kropki w dialogach. Ale super. Czekam na cd, bo to jest super
Pierwsza! Dziękuję za dedykę
Pinki-Ponk!! Jestem w domu :33 Huhu, super humor Lubię opka z humorem xDDD
Brak opisów, ale zakrywa to humorek i uczucia. Mi sie podobało i czekam na dalszą część.
Pozdrowienia 😉
Dziękuję za dedykację, nawet nie wiesz, jaką mi zrobiłaś przyjemność Porównanie do żyrafy naprawdę zacne. Ktoś tu lubi Niekrytego? Ja ostatnio myłam kamienia na skalniaku, ale niestety af afu nie miałam :C Teraz nieco bardziej do rzeczy: Twoje opowiadania zawsze czyta mi się z przyjemnością. Masz zabawne, lekkie pióro. Jestem ciekawa co wymyślisz z tym Znakiem Ateny. Czy nie mogły za nim podążać tylko dzieci Sowiej Główki? Poza tym, Annabeth już odnalazła posąg… ciekawe, co wykombinujesz ^^
Spokojnie, wyjaśnienia co do Znaku będą w następnej części. Dodam jeszcze, że celem misji wcale nie będzie posąg, ani zresztą nic, co jest znane w mitologii greckiej, ale pewien posąg odegra w tym opku ważną rolę 😉
Prawda, lubię Niekrytego, a dodatkowo mam show z Maką Paką prawie codziennie w domu ze względu na trzyletniego brata, i nie potrzeba specjalnych zdolności, by zauważyć, że ta bajka jest DZIWNA xP
Ah, i jeszcze jedno. Zapomniałam napisać: Przeglądam główną: „Misji się nie wybiera” – O, jaki ciekawy tytuł! Szukam autora… Mari. I wszystko jasne xD
Oohoohohohoh, zapowiada się ciekawie. Porównanie do żyrafy mnie powaliło, sama mam w klasie takiego żyrafopodobnego, więc wyszło naprawdę świetnie. Tam brak opisów powymieniali, mi w sumie to nie przeszkadzało. Czekam na cd i dziękuję za dedykację. Takiej pięknej jeszcze nigdy nie dostałam, będę płakać ze wzruszenia xD
Tytuł: soł tru…
Treść: awwwww, ktoś lubi niekrytego xD Ja miałam na niego fazę, ale już mi przeszło ;x Humor, mega, żyrafopodobni kolesie są słodcy Super. Nie mam się do czego przyczepić.
Megaśne
– Jesteś idiotą, Jake. – prychnęłam.= to jeden z przykładów gdzie źle zapisujesz dialog, nununu [grozi palcem]. Poprawny zapis takiej wypowiedzi to „- Jesteś idiotą, Jake – prychnęłam.-…”, a poza tym nadużywasz „-„, ale to nic wielkiego :P.
Ogólnie porównania mnie rozwalają, a te z żyrafom, to wgl xD. Czekam na cd. ;p
Hahahaha! Świetne poczucie humoru 😀 Mnie też rozwaliła żyrafa i wszystko co związane z Maką Paką 😀 Niekryty jest świetny, od dawna go oglądam 😀
Opowiadanie bardzo mi się podobało 😀
Mega przezabawne dawno się tak nie śmiałam! xD Porównania genialne (zgadzam się z Grupowa Team Leo: żyrafopodobni chłopcy są super słodcy:)) Nie mogę się doczekać kolejnych części xD
Jeszcze jedno: BĄDŹ MOIM MISTRZEM!
Hahaha 😀 ! Porównanie do żyrafy mnie rozwaliło 😀 . Świetne opko 😉