Miałam małą przerwę, ale przynajmniej nie pięć miesięcy. No co? Były testy, potem wakacje i dopiero teraz jest wolne jak piszą matury. Nie ma za co. Z tego, że większość z was powiedziała ,nie’ na to żebym zakończyła opowiadanie (nie wiem czemu, jestem beznadziejna) to macie PRZEDOSTATNIĄ część a nie epilog. No nie mam więcej pomysłów na to. Eir, scena łóżkowa może się pojawi, ale niczego nie obiecuje! 😀 Miłego czytania!
Hybris poczuła jak jakieś mocne szarpniecie przerzuca ją na drugą stronę portalu. Podniosła powieki i ujrzała swoje wszystkie siostry i Hermesa, którzy patrzyli na nią wyczekująco. Parsknęła i z wysoko podniesionym podbródkiem ruszyła przed siebie. Olimp był taki sam jak wcześniej. Nieskazitelna doskonałość aż przyprawiała ją o mdłości. Przyspieszyła kroku aby jak najszybciej dostać się do sali tronowej. Czuła jak gniew narasta z jej każdym ruchem. Chciała się nasycić przepływem mocy, który zaczął coraz szybciej krążyć w jej ciele. Ktoś złapał ją za ramię. Odwróciła się gwałtownie i spojrzała z nienawiścią w blado błękitne oczy Hermesa, które wpatrywały się w nią ze smutkiem.
-Hybris nie ma ich, nie chcą Cię słuchać –powiedział cicho zerkając za jej ramię.
-Kłamiesz –syknęła po czym odwróciła głowę. –Zresztą nie dziwi mnie to. Kłamstwo to nic nowego z twojej strony. Eris!
Przyzwała swoją siostrę, która momentalnie się przy niej zjawiła oblizując palce. Hybris spojrzała na nią wysoko podnosząc brwi.
-No co? –warknęła bogini niezgody. –Chciałam sprawdzić czy jedzenie jest tak samo dobre jak kilka tysięcy lat temu na tym głupim ślubie.
Hybris parsknęła wykrzywiając pełne usta w grymasie. Położyła dłoń na ramieniu siostry i pełnym pogardy głosem powiedziała.
-Jesteś bardzo dobra w przykuwaniu uwagi naszych zacnych bogów –jej paznokcie wydłużyły się. Wbiła końcówkę w skórę Eris i uśmiechnęła szyderczo. –Postaraj się zrobić to bardzo szybko. Wiesz, że nienawidzę czekać.
Eris popatrzyła na nią z chytrym uśmieszkiem, a czarne włosy oplotły jej talię. Nim Hybris zdążyła mrugnąć, bogini już nie było. Hermes westchnął głęboko i wyprostował się. Wyprzedził Hybris z grymasem na twarzy. Posłał jej jedno złośliwe spojrzenie i przyspieszył kroku. Bogini podniosła teatralnie jedną brew i machnęła dłonią na resztę sióstr. Kiedy podeszli na tyle blisko do sali tronowej usłyszeli pełno wrzasków, krzyków i przekleństw po staro –grecku . Kącik ust Hybris drgnął do góry i drwiący uśmieszek zawitał na jej twarzy. Poprawiła swoją suknie i podniosła z dumą podbródek. Hermes stał pod drzwiami z ponurą miną jakby za nic na świecie nie chciał jej wpuszczać do tej sali. Bogini podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu. Spojrzała na boga dość wrogo, na co odpowiedział tak samo. Jednakże przyłożył dłoń do drzwi i nie spuszczając z wzroku oczu Hybris, pchnął je mocno do przodu. Donośne skrzypnięcie potężnych wrót uciszyło gwarę, która panowała w środku. Wszyscy bogowie gwałtownie spojrzeli na wchodzącą do sali bogini arogancji, która roześmiała się klaszcząc powoli w dłonie. Eris, która siedziała na tronie Zeusa machała nogami jak małe dziecko. Widać, że wręcz cieszyła się złością wśród bóstw. Hybris podparła się na boki i spojrzała z wyższością na wszystkich zebranych. Zatrzymała się wzrokiem na niebieskich oczach Zeusa, które aż strzelały z wściekłości piorunami.
-Cóż, widzę, że rodzinka świetnie się dogaduje –warknęła bogini odwracając się do swoich sióstr i wymieniając z nimi porozumiewawcze spojrzenia.
-Hybris –po sali rozniósł się potężny głos gromowładnego. Bogini dumy dobrze słyszała jak bardzo przesycone są złością. –Nie masz prawa…
-Nie za bardzo mnie obchodzi czy mam prawo czy nie –przerwała mu prychnięciem Hybris. –To mój dom tak samo jak twój i nie zabronisz mi tu przebywać.
-Zostałaś wyrzucona i to niejednokrotnie.
-Och –roześmiała się bogini dotykając opuszkiem palca swoich ust. –To znaczy, że jednak masz do mnie jakąś słabość jeśli wracałam tu tyle razy.
-Milcz! –krzyknęła z furią Hera. Hybris leniwe odciągnęła wzrok od Zeusa i przeniosła go na jego żonę. Bogini miała zaciśnięte w pięści dłonie, a jej policzki były czerwone od złości.
-Coś nie tak moja droga? –zapytała z pogardą Hybris patrząc chłodnym spojrzeniem na boginię.
-Mówisz do mojego męża, boga bogów! Naucz się trochę szacunku! –jej głos drgał lekko. Widać było, że Hera próbowała zapanować nad złością lecz marnie jej to wychodziło.
-Czemu mam mówić do niego z szacunkiem jeżeli tak bardzo podobał mu się mój inny ton –mruknęła Hybris zalotnie zarzucając srebrzyste włosy na plecy i pozwalając aby jedno ramiączko jej sukni opadło na ramię. Spojrzała drwiąco na Herę, która aż trzęsła się z zazdrości.
-Hybris –powiedział trochę spokojniejszym tonem Zeus, wyganiając jednym machnięciem ręki Eris z jego tronu i siadając na nim. Zmarszczył brwi tak mocno, że potężna zmarszczka pojawiła się między nimi. –Dlaczego tu przybyłaś. Przecież wiesz, że sąd uznał iż nie jesteś tu już mile widziana.
-Mam gdzieś co uważa sąd –warknęła Hybris wzruszając ramionami. Usłyszała świst wciąganego powietrza przez inne bóstwa. –Chce być osądzona jeszcze raz. Skoro prawda, która wypłynęła z moich ust nie była wystarczająca to zastąpi ją kłamstwo. Widać, że wolicie słuchać takich rzeczy.
Nastała chwila ciszy. Wszystkie spojrzenia były sprowadzone w kierunku Zeusa, który podpierał brodę na jednej ręce. Patrzył się uważnie nie na twarz Hybris lecz na jej nagie ramię i dekolt. Ach, przez te wszystkie tysiąclecia ani trochę się nie zmienił. Po sekundzie gromowładny spojrzał prosto w szare oczy bogini i kiwnął głową.
-No dobrze, damy Ci ostatnia szanse –westchnął unosząc rękę aby powstrzymać sprzeczne głosy innych bóstw. –Jutro o wschodzie słońca masz się tutaj stawić i powiedzieć PRAWDĘ.
To wystarczyło. Wszyscy zaczęli się rozchodzić. Jedynie siostry Hybris nadal za nią stały i czekały aż wyda im polecenia. Bogini arogancji odwróciła się do nich z kamienną twarzą. Kiwnęła głową w stronę Hemery, a ta uśmiechnęła się promiennie. Wszystkie siostry zaczęły znikać, pozostawiając po sobie jedynie kolorową mgłę. Jedynie Eris patrzyła złowrogo w stronę dwunastu tronów.
-Nie ufam im –powiedziała jadowicie. –Zawsze byli kawałami nieudaczników i zakochanych w sobie idiotów.
Hybris uśmiechnęła się chytrze i dotknęła ramienia siostry.
-Spokojnie moja droga –powiedziała cicho. –Mam plan.
Eris spojrzała na nią swoimi złotymi oczami, a jej pełne usta wykrzywił złowrogi uśmiech. Jej czarne włosy oplotły jej ciało i po chwili fioletowa mgła oplatała dłoń bogini dumy. Kiedy Hybris wyszła na zewnątrz ujrzała, że noc już zawitała na niebo. Gwiazdy świeciły mocno, rozświetlając otaczającą ja ciemność. Hybris ruszyła do swojego dawnego domu. Wiedziała, że zostanie już tu na dobre. Bogowie nie są aż tacy głupi aby sprzeciwić się całej rodzinie z Tartaru. Wiedziała też, że musi się trzymać wersji Zeusa jeżeli nie chce zostać usmażona przez jego piorun. Nie była potężną boginią. Mimo, że jest z drugiego pokolenia, a jej matką jest pierwotna, to jednak on jest władcą. To smutne, że żyjemy w takich czasach. Babcia byłaby bardzo zawiedziona. Hybris stanęła przed wielkimi, srebrnymi drzwiami swojego domu. Jej jeden paznokieć wydłużył się i kiedy bogini dotknęła nim potężne drzwi, otworzyły się. Z uśmiechem na ustach weszła do środka, które od razu rozświetlił blask. Rozglądnęła się dookoła. Nic się nie zmieniło. Wszystkie piękne meble stały na swoich miejscach, a całe pomieszczenie pachniało kwiatami, które oplatały okno i jedną ścianę.
-Jednak dobrze być w domu –usłyszała męski głos za plecami. Odwróciła się powoli, opierając ręce na biodrach. Hermes jak gdyby nigdy nic stał nonszalancko oparty o framugę drzwi.
-Mówisz, że dobrze jest być w moim domu? –powiedziała złośliwie unosząc jedną brew. –Uznaje to jako komplement jednakże nie chce Cie tutaj, wynocha.
Bóg zaśmiał się i wszedł do środka, zamykając za sobą wrota. Hybris odsunęła się lekko do tyłu. Znała ten wyraz twarzy, a także zachowanie ze strony Hermesa. Chciał czegoś, a ona dobrze wiedziała co to jest.
-Wiesz –zaczął Hermes patrząc się na nią z pożądaniem. –Zaimponowałaś mi. I na obozie i na sali tronowej. Pokazałaś, że nie jesteś już tą samą zamkniętą w sobie boginią, która wyręcza się innymi. Walczysz o swoje. Zresztą się nie dziwie. Zawsze byłaś ostra, może dlatego tak wielu dla ciebie upada.
Podszedł do niej dość blisko. Hybris nie protestowała. Uwielbiała być w centrum uwagi, a jeśli miało wyjść coś z tego przyjemnego… czemu by nie skorzystać. Hermes dotknął jej nagiego ramienia wywołując na ciele bogini gęsią skórkę. Jego opuszki palców powoli przesuwały się w dół ręki, aż do dłoni, którą złapał w żelaznym uścisku. Pociągnął ją tak, że straciła równowagę i opadła na jego klatkę piersiową. Spojrzała w jego blado błękitne oczy, w których bez przerwy latały iskierki zabawy pomieszane z pożądaniem. Nie spuszczał jej z wzroku. Drugą ręką sięgnął do ramiączka, które cały czas grzecznie spoczywało na ramieniu Hybris. Patrząc głęboko w jej szare oczy zaczął powoli je zsuwać, wywołując swoimi zimnymi opuszkami palców więcej dreszczy na ciele bogini. Hermes chwycił jedną ręką za kark Hybris i przyciągnął ją do siebie. Ich twarze dzieliły zaledwie parę centymetrów. Pochylił się i musnął ustami szyję bogini, która wydała z siebie ciche westchnienie. Poczuła jak bóg się uśmiecha i kontynuuje pieszczoty drażniąc jej skórę. Całował, podgryzał, szczypał szyje Hybris, która wplotła swoje dłonie w jego włosy pragnąc aby nie przestawał. Czuła jak elektryczne impulsy przechodzą przez jej całe ciało. Hermes zszedł niżej delikatnie muskając obojczyki i dekolt bogini. Nagle przestał i wyprostował się. Spojrzał w rozkojarzone oczy Hybris i uśmiechnął się złośliwie.
-Chyba mnie tutaj nie chciałaś –szepnął uwodzicielsko. –Miałaś racje, wyjdę.
-Idiota –warknęła i złapała go za białą szatę, przyciągając do siebie. Spojrzała na ułamek sekundy w jego oczy po czym ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Hermes odwzajemnił ten czyn dwukrotnie łapiąc boginię za kark i przybliżając się do niej jeszcze bardziej. Jego usta były takie miękkie i soczyste, że Hybris lekko ugryzła jego dolną wargę. Bóg uśmiechnął się w pocałunku i zanurzył swoje dłonie w jej srebrzystych włosach i oplatając sobie kosmyki wokół swojej dłoni, pociągnął je w tył odchylając jej głowę. Kontynuował długi i namiętny pocałunek przepełniony pożądaniem. W pewnym momencie Hybris przestała czuć grunt pod nogami i uświadomiła sobie, że to Hermes złapał ją w talii i podniósł do góry. Oplotła nogami jego pas i wplatając dłonie w jego włosy jeszcze bardziej naparła na niego ustami. Bóg kierował się w stronę łóżka, cały czas mocno ściskając Hybris. Przechylił się w bok i oboje upadli na miękki materac. Bogini znalazła się pod potężnym ciałem Hermesa, który oderwał się od niej na chwilę.
-Ty jesteś jeszcze ubrany? –zapytała z irytacją w głosie Hybris. Bóg parsknął i ściągnął z siebie szatę pozostając w samej bieliźnie. Bogini przejechała palcem po jego idealnym torsie i mruknęła. –Hm.. Nie wiedziałam, że w tych czasach nosimy bieliznę.
-To znaczy, że nie masz jej pod sobą? –zapytał błagalnym tonem Hermes.
-Hm… Raczej nie, musisz się przekonać –mruknęła zalotnie Hybris, podciągając sukienkę. Hermes łapczywie złapał za materiał i podciągnął go do góry. Ściągnął go przez głowę bogini i z jęknięciem pocałował jej nagi brzuch.
-Dzięki bogom, że nie masz tego okropieństwa na sobie –westchnął nie przestając całować jej brzucha. Koniuszkiem języka zatoczył kółko wokół jej pępka i przejechał ustami wzwyż. Pocałował jej piersi sprawiając, że Hybris głośno jęknęła. Złapała za jego włosy, ale ten chwycił jej dłonie w żelaznym uścisku i przełożył nad głowę. Bogini nie mogła ruszać rękami co bardzo jej przeszkadzało, ale pieszczoty sprawiały jej tyle przyjemności, że po chwili o tym zapomniała. Hermes bawił się jej ciałem sprawiając coraz więcej dreszczy, jęków i westchnień bogini. Oba bóstwa wiły się na pościeli, pieszcząc każde zakątki skóry w donośnych jękach i krzykach. Ciepłe oddechy drażniły ich nagie ciała, które bezustannie były ze sobą złączone.
Hybris uśmiechnęła się w duchu po raz kolejny wyginając się w łuk, przytulona do Hermesa. Mimo, że sąd ostateczny jeszcze nic nie powiedział już czuła, że wygrała.
–
No więc tak… A JEDNAK BYŁO! Proszę o zdanie relacji ~Nyx
Awwww, nie czytałam poprzednich, ale po takim tym tu wyżej, chyba zacznę xD Idę nadrobić
Czy jeszcze gdzieś w twoich polach można znaleźć takie sceny czy raczej nie? :>
(Jeśli chodzi opko, jest subtelnie i z wyczuciem. Widać albo doświadczenie w „tych” sprawach, albo niebywały kunszt literacki. Pisz więcej)
Aż się zaczynam zastanawiać nad jakimś wątkiem miłości dwóch osób tej samej płci, skoro to przeszło 😉
OMG, jak się cieszę, ze jest kolejna część Hybris! Czytam ją od I części, choć na początku, chyba, nie byłam zalogowana. Ale to genialne! Nie mogę się doczekać CD! Pisz szybko, proszę (robi minę zbitego pieska)!
Hah, żebyś widziała mnie jak czytam ostatnie akapity XD Normalnie uwielbiam twój styl pisania. Jedna tylko uwaga: przy imiesłowach kończących się na -ąc stawiamy przecinek. Alei tak było zajebiście do kwadratu ;D
Mamo, to było wspaniałe Nyks. Te ostatnie akapity napisałaś fantastycznie. Bardzo mi się podobało.