Dla Mari, wszystkich, którzy wciąż nie wyrośli z wykreślania dni do wakacji i dla tych, którzy nagminnie żebrzą po klasie o długopis. Oto, co może się stać.
Niebo tamtego dnia było koloru owsianki. To mógł być dla niej znak, ponieważ – wbrew wszystkim zapewnieniom babci o witaminach, wapniu i innych takich – nienawidziła owsianki. Myślę, że gdyby tamtego dnia niebo było standardowo niebieskie, albo chociaż błękitne, wszystko potoczyłoby się inaczej.
Coral obudziłaby się w doskonałym humorze i od razu wyskoczyła z łóżka. A tak – spojrzała na obrzydliwe niebo w kolorze znienawidzonej owsianki, wpadła w pesymistyczny nastrój, wyłączyła budzik i zamknęła oczy jeszcze na dziesięć minut. Gdyby była wtedy optymistycznie nastawiona – zapakowałaby się spokojnie, sprawdziła, czy wszystko na pewno zabrała i spokojnie zjadła śniadanie. Ale nie.
Po tych dziesięciu minutach w łóżku, Coral stwierdziła, że istnieje realne zagrożenie spóźnienia na pierwszą lekcję. Wyskoczyła szybko z łóżka, wrzuciła do plecaka pierwsze podręczniki, jakie wpadły mi w ręce i pognała zjeść w pośpiechu płatki na zimno.
Gdyby niebo było niebieskie, nie weszłaby wtedy na matematykę spóźniona, nie zostałaby za karę odpytana. Nie dostałaby jedynki psującej całą średnią i, wyjmując książki, stwierdziła, że nie wzięła piórnika. Nie pożyczyłaby też szeptem zniecierpliwionego Simona o długopis. A on na pewno by jej go nie dał, kręcąc przy tym nosem. Ale stało się.
Bez jedynki, jeszcze bardziej psującej jej humor, nie zdenerwowałaby się na niezdarnego Petera, nie wyzwałaby go od słoni i nie wdała się w bójkę. On nie sprzedałby jej ciosu w twarz. Nie dostałaby wtedy krwotoku z nosa i nie pobrudziłaby nowej bluzki „pożyczonej” od siostry. Jednak dostała jedynkę, pobiła i została pobita przez Petera i zachlapała krwią siostrzane ubranie.
Po lekcjach, nie pokłóciłaby się z siostrą „garderobianą”, której lekcje kończyły się akurat o tej samej porze, co Coral, o ukradzioną i zniszczoną bluzkę. Nie założyłaby zdenerwowana słuchawek i nie puściła w nich na cały regulator jakiegoś starego kawałka Nirvany. Rozglądałaby się wtedy dookoła i obgadywała z siostrą wuefistę, który sprawił sobie dres. Jej oczy nie byłyby utkwione w martwym punkcie gdzieś przed nią i szybciej by się zorientowała, że po drugiej stronie ulicy idzie kolega z ławki, Simon. Nie rzuciłaby wtedy siostrze w pośpiechu „Czekaj!”. I z całą pewnością rozejrzałaby się po asfaltówce pędząc, by oddać pożyczony pisak.
Nie brnęłaby na oślep przez ulicę, nie rozglądając się na boki i grzebiąc jednocześnie w plecaku w poszukiwaniu długopisu. Nie wyjęłaby go w momencie, gdy przez ryk Curta Cobeina w słuchawkach przebiłby się głośny pisk opon. Nie poczułaby nagłego bólu w prawym boku i nie upadłaby na ziemię, wciąż ściskając w ręku nieszczęsny długopis. Nie leżałaby oszołomiona na ulicy, a po podniesieniu wzroku nie ujrzałaby kobiety w ciemnych okularach, wychodzącej pośpiesznie z samochodu i odwijającej z głowy jedwabny turban, odsłaniając nie włosy, a… węże.
Nie wystrzeliłaby pędem do siostry, nie pociągnęłaby jej za rękę i nie pognałyby razem w kierunku domu, bo nie byłoby takiej potrzeby. Jej siostra, Alissa, nie wyszarpywałaby jej się z żelaznego uścisku nie wiedząc, dlaczego uciekają na złamanie karku przed goniącą je kobietą. Nie uwolniłaby w końcu ręki, nie zatrzymałaby się i odwróciła. Nie napotkałaby przerażających oczu kobiety, która nie zrzuciłaby okularów. Nie zostałaby zamieniona w kamień.
Coral nie biegłaby w ucieczce przed Meduzą, bo ta by jej nie ścigała. Nie wychyliłaby ręki, żeby uścisnąć siostrę i nie znalazłaby na jej miejscu powietrza. Nie odwróciłaby się nagle, zdjęta lękiem i nie zobaczyłaby sto metrów dalej przewróconej figury kamiennej o kształcie siostry. Nie przypomniałaby sobie mitu o Meduzie. Nie zatoczyłaby się do tyłu pod wpływem lęku, przeraźliwego osamotnienia i rozpaczy z pustymi oczami wbitymi w martwą siostrę. Nie wpadłaby plecami na chłopaka we fioletowej koszulce. On nie wyciągnąłby miecza i nie odciągnąłby od niej Meduzy. Bo by jej tam nie było.
Coral nie ocknęłaby się z amoku i nie uciekła, potykając się o własne nogi. Nie dotarłaby do domu targana wszystkimi najgorszymi emocjami, tylko zadowolona z piątki z angielskiego, a jej jedynym zmartwieniem byłoby ukrycie przed siostrą podprowadzonej bluzki.
Dwa tygodnie później nie zjawiłby się w jej domu jakiś chłopak z owłosionymi nogami i nie zabrałby jej do miejsca zwanego Obozem Herosów. Nie byłaby tam znana jako aspołeczna wariatka z uprzedzeniem do słuchawek, Nirvany i lękiem przed długopisami. Ale stało się inaczej. Pamiętnego dnia niebo było w kolorze owsianki, a ona nie wzięła długopisu i wszystko potoczyło się inaczej.
wrzuciła do plecaka pierwsze podręczniki, jakie wpadły mi w ręce – a nie czasem „jej”?
Nie pożyczyłaby też szeptem zniecierpliwionego Simona o długopis. – domyślam się, że miało być – poprosiłaby 😉
To. Było. Świetne. Historia wciąga, jest ciekawa od początku aż do końca i dobrze napisana, co tu więcej mówić 😀 Jeśli powstanie ciąg dalszy historii Coral, z ogromną chęcią go przeczytam
Taak, te błędy już mi ktoś wypomniał, zanim dotarło na rr i nie mogłam zmienić. Nie, ciągu dalszego nie będzie. Zawsze pisze jednostrzałowce, bo nigdy nie mam pomysłu, albo nie chce mi się pisać ciągu dalszego 😀 Dziękuję za komplementy
W fioletowej,powiadasz? I wyslali ja do OH? Cos tu zgrzyta ;D
Opowiadanie bylo fajne,chociaz przez to „by” wszystko dzieje sie strasznie szybko xD
Dlaczego od razu zgrzyta? Nic mi sie nie pokićkało, po prostu jest dodatkowy-niecodzienny-element. Nie jestem pewna, czy Rzymianie mieli Meduzę, ale Mgła czyni cuda, nieświadomy obozowicz Jupitera zobaczył pewnie jakiegoś swojego potwora napierającego na bezbronną dziewicę i zaatakował. Nie mogło tak być? 😀 To je opowiadanie, tu wszystko je możliwe ^^
super. Styl, to zaprzeczenie, jest genialne! Super. Ciekawe, łatwo mogłaś to zepsuć, ale nie… Cudowne. Serio, jestem pod wrażeniem. Podziwiam. Nie do końca rozumiem uprzedzenia do długopisu, ale olać Genialne.
Uuuu, OH i fioletowa koszulka? Będzie się działo xD Ciekawy pomysł z tym zaprzeczeniem wszystkiego. Wyjątkowy, oryginalny. Chyba tym kopiłaś moją uwagę i ciekawość Pisz szybko cd
W s p a n i a ł e *.* Twój geniusz po raz kolejny sprawił, że straciłam wiarę w swoje opka – to, w jaki sposób potrafisz zgrać herosów, potwory, PRZYGODĘ, z najnudniejszymi elementami codzienności jest niesamowite, sprawia, że twoje dzieła są wciągające i inspirujące. A skoro już mowa o inspiracjach, skąd bierzesz swoje pomysły? Na pierwszy rzut oka banalne, ale jednak nie dość, że potrafisz połączyć dwie rzeczy, które w zasadzie są swoimi całkowitymi przeciwieństwami, to jeszcze umiesz tak dodać do opek emocje, że każde jest niepowtarzalne. I gdy już piszesz zabawnie, to tak, że tarzam się po ziemi, a gdy wybierasz raczej tragiczny wątek – sprawiasz, że człowiek nie potrafi się ogarnąć przez wieki.
I bogom dzięki, że niebo jest dziś niebieskie.
A teraz przepraszam, lęcę spakować długopis do plecaka xP
AHHH, i znowu zapomniałam podziękować za dedykę >.<
Ależ Ty piszesz bardzo fajnie, jak już Ci napisałam pod Misją. Bogowie. Ten komantarz chyba przepiszę sobie do mojego Dzienniczka Pozytywów, żeby czytać w złe dni xD Nie przesadzaj 😛 Inspiracje? Różnie. Raz zobaczę jakąś fajną scenę w filmie (Pamiętnik Zdrajcy), raz z własnych przeżyć (Refleksje Księżycowe), raz jakiś ananas natchnie mnie weną (Kto lubi ananasy) xD Zapakuj od razu dwa długopisy, bo, znając życie, jeden i tak Ci się wypisze ^^
Dawno nic mnie tak nie wciągnęło. Aż do momentu potrącenia przez samochód nie widziałam żadnego nawiązania do mitologi i się trochę bałam, że nic nie ma. Jednak mnie nie zawiodłaś i wyszło zajebiście!
Trochę zniesmaczyłaś mnie do owsianki, ale nadal ją lubię.
Pozdrawiam
Bogowie/Boże (albo blogowicze albo Pass mnie dopadnie 😀 ) Jak ty to robisz? Posłuchaj mnie, każde twoje opko jest oryginalne, jest ciekawe i jest napisane z humorem. Tak ciekawie połączyć normalne życie i życie herosa tylko ty potrafisz.
Pisanie w trybie przypuszczającym jest dość zdradliwe, bardzo łatwo jest się pomylić, a ty tego uniknęłaś. Po prostu zwaliło mnie z krzesła na moją brudną podłogę i nie pozwoliło męczyć książki, bo po prostu wydała się zbyt nudna i nijaka po twoim opku.
A tak btw. to ja w klasie kradnę wszystkie długopisy, więc się odrobinkę boję 😀
tysiąc punktów za oryginalność! Jeszcze czegoś takiego nie czytałam. nie wiem jak ty to robisz, ale cytując Melię: „każde twoje opko jest oryginalne, jest ciekawe i jest napisane z humorem.” Megaśne!
Jak można zapakować się spokojnie? xd
Nie pożyczyłaby też szeptem zniecierpliwionego Simona o długopis- Eeee? pożyczyć Simona o długopis, a ja nie spik polisz xD
No opko rozwala xD Cudne jest 😛
Eurydyka! Pyszczku Ty mój! :*
Boskie opko! Niesamowite ile wpływu ma jeden, niby nic nieznaczący szczegół na nasze życie. Świetnie to ujęłaś. Nie wiem co mogę więcej powiedzieć. Wiesz, że bardzo lubię Twoje opka. Masz to coś
Wciągnęło do reszty :D.
Ale – jak to ja – znalazłam błędy:
1. Powtarzasz słowo siostra, niektórych miejscach.
2. “Nie pożyczyłaby też szeptem zniecierpliwionego Simona o długopis.“ WTF?
3. Gdzieś na końcu jakiegoś kluczowego wyrazu zapomniałaś o trybie przypuszczającym.
Co do krytyki to tyle. Opko napisane jest genialnie.
Genialne! Od dzisiaj będę miała uprzedzenie do długopisów 😉 Kontynuując bardzo mi się to spodobało, jak twoje każde inne opko. Pomysł oryginalny i świetnie wykonany. Ale jak dla mnie tytuł tu pasuje ,,Co by było gdyby…”, choć długopis też spoko.
Po przeczytaniu tego nie lubię długopisów. A na owsiankę to ja nawet nie spojrzę.
Świetny pomysł. Myślałam, że narobisz mnóstwo błędów, bo w tym trybie o to nie trudno. Ale super ci to wyszło 😉
Wciąga 😛
Dobra, nie wiem czy będę oryginalna, ale od poniedziałku będę pedantycznie sprawdzała, czy choć jeden z 300 długopisów, które zwykle mam w piórniku, pisze XD Akcja gna, ale w tym przypadku to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie – pozwala się wczuć. I tak podsumowując – też nienawidzę owsianki XD
Owsianka to zuo ostateczne x.x Opko fajne, nawet very bardzo Serio, użyłaś jakiegoś zajefajnego chwytu i super to wyszło 😀
Genialne, genialne, GENIALNE! Cyba nigdy nie zrozumiem jak możesz pisać tak cudowne teksty ja ile razy się nie wezmę zawsze wychodzą bezsensowne:( A ten Twój tekst tak mnie nakręcił, że po prostu nie wiem co mam teraz robić. Książki, które ostatnio czytam są beznadziejnie nudne w porównaniu z Twoim tekstem!
PS od dzisiaj nie wychodzę z domu podczas gdy niebo jest w kolorze owsianki;)