Napisane pod natchnieniem filmu pt. „Cyberbully”(PL: „Cyber-prześladowca”). Odpowiemy sobie w tym opowiadania na pytanie: czy herosi, gdyby naprawdę istnieli, byliby nękani przez potwory, także za pomocą Internetu…? Dla… Meli. Za to, że jest.
„Gdybyś nie zamieściła tego filmu, to ja znalazłbym cię na podłodze, w łazience. Martwą.” ~ Cyberbully
Nie wiem, kim jesteś. Jesteś Daniel Hampshire? Wątpię.
Jeszcze kilka dni temu wmawiałeś mi, iż jesteś moim rówieśnikiem, że także masz problemy, z którymi nie umiesz sobie poradzić. Opowiedziałam Ci o wszystkim. O samobójstwie mojego brata, o tym, jak pierwszy raz uderzyła mnie matka, o śmierci ukochanego psa… O braku akceptacji wśród osób, w miejscu, do którego niedawno się przeprowadziłam. Także o tym, jak po raz pierwszy się pocięłam. Wypaplałam Ci oczywiście też to, iż jesteś półboginią! O tym, jak źle walczę, jak śmieją się ze mnie z Obozu Herosów… Jak stamtąd uciekłam. Jaka byłam głupia… Podtrzymywałeś mnie na psychice. Trzymałeś przy życiu. Pomogłeś mi.
Ale nie wiedziałam, kim jesteś.
Żyłam przekonaniem, że gdzieś tam, po drugiej stronie, siedzi samotny chłopak, który tak samo, jak ja nie umie poradzić sobie ze swoim życiem, wszystko go przytłacza… Jest smutny, znajduje się w otchłani, z której mogę wyciągnąć go tylko ja. Myślałam, że to samo wrażenie odnosisz, w stosunku do mnie.
Jednak nadal nie wiedziałam, kim jesteś.
Pewnego dnia zajrzałam na stronę, na której udzielaliśmy się my oboje, oraz także moja tamtejsza klasa. Nigdy nie zapomnę, co wtedy ujrzałam. Pisałeś o mnie rzeczy, których nigdy nie robiłam. Kłamstwa… Paplałeś także o moich sekretach, rodzinnych tajemnicach. Otworzyłeś w moim sercu ranę, która bolała coraz mocniej z dnia na dzień. Pierwszego dnia myślałam, iż może się upiłeś, lub że ktoś włamał się na Twoje konto… Lecz po kilku dniach przestałam szukać dla Ciebie wytłumaczenia. Gdy napisałam na Twoje skrzynkę prywatną wiadomość, a Ty nie odpisałeś, utwardziłam się w przekonaniu, że robisz to celowo. Ja, kretynka o wszystkim Ci opowiedziałam. Codziennie wchodziłeś na tę stronę i sypałeś z rękawa kolejną porcją informacji o mnie, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Moja klasa zachowywała się potwornie. Nie dawała mi litości, wrednie komentując wszystko, co pisałeś o mnie. Wykasowałam całą historię czatu, w której brałeś udział, z nadzieją, że zapomnisz o czymś. W końcu została Ci już ostatnia moja tajemnica… Moje olimpijskie pochodzenie. Wszystko miałeś udokumentowane na filmie z Obozu Herosów, który wredni bracia Hood wrzucili na YouTube’a. Wysłałam go niegdyś Tobie, z nadzieją, iż mnie pocieszysz i powiesz coś złego na ich temat. Na tym filmie byłam upokarzana przed cały Obozem. Wszystko było tam opowiedziane z przerażającą dokładnością, każda plotka/informacja/prawda o mnie, była poprzedzona potwierdzający ją nagraniem. Wysyłam Ci prośby, byś się zlitował i nie wstawiał filmiku na tę stronę. Rzecz jasna – nie posłuchałeś mnie i go wrzuciłeś. Moja klasa komentowała to, w straszny sposób, zresztą, jak wszystko, co pisałeś, w związku ze mną. Ledwo to wytrzymywałam…
A ja cały czas nie wiedziałam, kim jesteś.
Od tego momentu przestałam chodzić do szkoły. Nic nie jadłam i nie piłam. W moim domu nikogo nie było dniami. Ojciec rozbił się na motorze, kilka dni po moich narodzinach, ukochany pies zdechł, brat popełnił samobójstwo dawno temu, a macocha pracowała od poniedziałku do piątku, w innym kraju i wracała do domu tylko na weekendy. Na wyśmiewaczy z Obozu nie miałam nawet co liczyć. Przecież mnie nienawidzili, uważali za zbędnego śmiecia. Nie miał mnie kto pilnować. Nie miał mnie kto kochać. Nie miał mi kto pomóc…
Cięłam się jeszcze więcej, robiłam już to niemal nałogowo – jak na ironię – używając noża, który dostałam w Obozie Herosów, by służył mi za broń. Zaczynałam wyglądać, jak śmierć. Płakałam, niczym bóbr – rzewnie i godzinami. Nie mogłam spać, więc by zapaść w choćby krótką drzemkę, musiałam brać środki nasenne. Jedna tabletka nie działała, więc dziesięciokrotnie zwiększałam porcję. Brałam też wiele środków uspakajających. Rzecz jasna, dawka, którą – w dodatku dożylnie – brałam, była powiększona. Po dwóch godzinach opanowania i zamulenia, zaczynało mi po nich łomotać serce, byłam w stanie nawet zemdleć. Gdy mama wracała na weekend do domu, udawałam ciężko chorą. Zresztą nietrudno mi było, bo ja BYŁAM chora.
A to wszystko było przez Ciebie.
A ja nawet nie wiedziałam, kim jesteś…
Ostateczny cios zadałeś mi wczoraj wieczorem. Myślałam, że nie może być już nic gorszego od filmu z wytwórni „Bracia Hood & spółka”. Myliłam się. Na moim privie, napisałeś mi prawdę o moim bracie. O samobójcy. Co z nim zrobiłeś. Jak zniszczyłeś jego psychikę. Jakich argumentów użyłeś. Jednak żeby mnie dobić, na czacie, dla wszystkich użytkowników strony, od której wszystko się zaczęło opowiedziałeś, kim jest naprawdę moja macocha. Moja klasa myślała, iż żartujesz, więc komentowała to złośliwie. Ale mnie to zastanowiło. To tłumaczyłoby jej czasami dziwne zachowanie… Wtedy znów zaczęłam płakać.
Później jeszcze raz zaczepiłeś mnie na privie. Tym razem po to, by powiedzieć mi, iż to Ty zabiłeś mojego ojca. Z jakiejś przyczyny miałam pewność, iż mówisz prawdę. Znienawidziłam Cię. Z wszystkich użytkowników, nikt nie stał za mną. Wszyscy byli za Tobą. Łącznie z moją klasą, która znała Cię tylko ze złośliwych komentarzy i sypaniem informacji, względem mnie. Podjęłam ostateczną decyzję – kolejnego dnia chciałam się zabić. Było tylko jeszcze jedno do zrobienia… Napisałam ostatni w życiu post.
„Nie wiem, dlaczego mnie tak nienawidzicie. Nie mam pojęcia, co Wam takiego zrobiłam. Nie mam pojęcia, czemu byliście dla mnie tacy okrutni. I wiecie co? Ulżę Wam. Jutro nie będzie mnie już na tym świecie i przestanę Wam wreszcie wadzić.”
Chwilę potem wkłułam sobie w żyłę igłę ze środkiem usypiającym i zapomniałam o wszystkim…
Wtedy też nie wiedziałam kim jesteś…
Teraz stoję przed lustrem w łazience i patrzę na cień dawnej siebie. Czy to ja, czy już nie? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Zapadłe, wyblakłe oczy, wychudzona, szara, pozbawiona wszelkich kolorów twarz… Wypadające, przerzedzone włosy, moja maleńka, niemal anorektyczna i zgarbiona sylwetka.
– Wyglądam, jak żywa śmierć, prawda? Widzisz co ze mną zrobiłeś?! Przyjrzyj się dokładnie, bo za chwilę mnie już nie będzie… – Nawet nie zdaję sobie sprawy z tego, iż wykrzykuję te słowa na głos.
Po chwili mój krzyk zamienia się w szaleńczy płacz. Upadam na kolana. Dlaczego mnie tak nienawidzisz? Dlaczego nikt nie potrafi mnie zaakceptować? Dlaczego mi to zrobiłeś?! Takie pytania cisną się w mojej głowie, lecz nie ma już siły na nic. Nawet na oddychanie. Odebrałeś mi tę siłę! Siłę do życia! Początkowo ciągnąłeś mnie za rękę, usiłując wyrwać mnie z rozpaczy. A teraz…? Teraz zepchnąłeś mnie w jej czarną otchłań, a ja nie mam siły wznieść się w powietrze. Mogę już tylko spadać…
Chowam twarz w dłoniach. Obok mojej dłoni stoi na ziemi nie napoczęte opakowanie wypełnione białymi tabletkami. Środki nasenne. W zbyt wielkiej ilości mogą zabić. Dotąd tylko mocno mnie osłabiły. A ja chcę czegoś więcej. Chcę umrzeć… Wysypuję na dłoń wszystkie białe kulki. Po raz ostatni patrzę w swoje odbicie. Chwilę później zaczynam połykać miarowo coś, co miało pomóc mi w problemach ze snem, a stało się w moich rękach narzędziem do samobójstwa. Wzrok mi się zamazuje. Trwa to ułamek sekundy. Potem upadam na ziemię, nie czując, nie widząc, nie słysząc… Nie żyjąc.
Już wiem kim jesteś – jesteś potworem.
Mantikora pochyla się zadowolona, nad martwym ciałem córki Nemezis. W ten łatwy sposób wykończyła już kolejnego herosa! Nie musiała nawet wychodzić z domu. Po prostu – pijąc herbatę, zajmowała się zamykaniem w pułapce własnego umysłu, przygnębionej półbogini. To było takie łatwe… Mantikora śmiejąc się wyszła z domu samobójczyni.
***
– Jessie? Kochanie, wróciłam! Jessie?! – zdziwiona macocha stoi w drzwiach domu.
Nie ma przy sobie kluczy, liczy, że otworzy jej pasierbica. Ale w domu trwa cisza… Kobieta chwilę szarpie się z klamką, ale gdy mocno ją naciska, zamek puszcza.
– Jessie? Jessie?! Gdzie jesteś?! – Odpowiada jej głucha cisza.
Macocha wbiega po schodach, zrzucając po drodze z nóg, buty na wysokim obcasie. Wpada, jak burza do pokoju przybranej córki. Na biurku stoi otwarty komputer. Kobieta przez chwilę patrzy na wpisy osób z klasy dziewczynki. Są straszne. Bestialskie. Nieludzkie. Typu: „Jess, ty blond suko, jesteś tak brzydka, że Twój brat nie mógł znieść twojego widoku i z rozpaczy się zabił.” Ale ten komentarz był chyba najłagodniejszy…
Rozgląda się panicznym wzrokiem po pokoju. Nigdzie nie widzi pasierbicy. Nawołuje ją coraz głośniej, ale Jessie nie ma.
Uciekła? Nie, była na to zbyt rozsądna. Co się z nią stało w takim razie? Macocha przesuwa palcami po blacie biurka. Widnieje na nim zaschnięta krew. W oczach kobiety pojawiają się łzy. Jej kochane dziecko, ostatnia pozostała jej na świecie osoba… Syn się zabił. Mąż zginął w wypadku. Oboje ją zostawili.
Nagle dostrzega uchylone drzwi do łazienki. Wchodzi tam.
Jessie leży na podłodze. Nie oddycha. Jest martwa. Obok niej spoczywa pusty słoiczek po środkach nasennych. Jej opiekunka dopiero teraz widzi, jaka dziewczynka jest wymizerowana. Na zapadłych policzkach widnieją ślady łez. Nie ma połowy włosów. Jej silnie wychudzona sylwetka wyraźnie odcina się na klinicznie białej posadzce. Macocha zaczyna sobie przypominać, że zawsze, gdy wracała na weekend do domu, Jessie mówiła, iż choruje. Nie bardzo zresztą mijało się z to z prawdą.
– Mój skarbie… Moje słoneczko… – przybrana matka pada na kolana obok samobójczyni i chowa twarz w jej włosach.
Cierpienia, po stracie kolejnej ukochanej osoby nie da się opisać. Jest to jednak najstraszniejszy okaz cierpienia. Obezwładnia człowieka, sprawia, że ten nie ma już po co żyć.
Jej dziecko – półbogini.
Jej dziecko – samobójczyni.
Jej dziecko – najukochańsza osoba pod słońcem…
Jeszcze długo, po tym kobieta tuliła w ramionach martwą dziewczynkę, a tego, jak cierpiała nie dało się opisać…
Mam nadzieję, że się podobało. PS: jeśli to opko też będzie rozakapitowane, nie wińcie mnie za to! To nie moja wina, tylko bloga lub mej loffcianej skrzynki mailowej. Btw: powtórzenia celowe.
Buziaczki
Chione
Czyli jednak wyslalas. Czytałam wcześniej. Dalej jestem pod ogromnym wrażeniem, bo to opko jest mocne. Pod każdym względem. Każdym.
Pozdtawiam, Ann.
Weszłaś na nowy grunt nękania przez potwory, xD. Opowiadanie jest takie, że aż ciarki mi przechodzą po plecach, jest strasznie smutne i prawdziwe, aż ledwo się powstrzymuję, żeby nie wyłączyć tableta i nie schować się pod łóżkiem. O.o Masz dorosły styl pisania, który po prosty mnie wciąga w opko jak magnes. Dziwaczne to jest, ale ty możesz pisać chyba wprawie każdym gatunku pisarskim. Jak chcesz żebym się śmiał, czytając to się śmieję, jakżebym się bał, to się boję, a jak chceszżebym się zastanowił, to właśnie taki efekt wywołuje tekst pisany przez ciebie. Tym razem nie znalazłem żadnych błędów i biję ci pokłony, mimo tego że wolę twoje weselsze opka. To opowiadanie, w każdym razie, sprawiło że mam ochotę wejść pod kołdrę. Ty zła siostra, zUa, czemu straszysz swojego brata? 😀 Boskie opko.
Oglądałam film, mam również ten temat na angielskim (Pass, przymknij się, to nikogo nie interesuje). I stwierdzam, że świetnie opisałaś uczucia Jessi, i zakończenie lepsze od tego w filmie. Opowiadanie jest mocne, porusza ważny temat, ale dobrze wplotłaś w to wszytko tematykę Percy’ego.
iż jesteś półboginią! – chyba powinna być „jestem”
Pozdrawiam, niech Wielka Panda nad Tobą czuwa.
Szlag! Co się stało z tą cholerną czcionką?!
[szuka noża, by ukatrupić nim swoją skrzynkę]
iż jesteś półboginią – iż jestem półboginią
Umrzyj. Nie znalazłam ani jednego więcej błędu. Opko zajeb*ste. Tak jak Nozownik wole twoje wesołe opowiadania, ale to jest powalające. Tak łatwo w internecie doprowadzić do czyjegoś samobójstwa. Straszne.
To jest świetne. Te całe opko. Doskonale opisałaś jak niektórzy gnębią innych w internecie, jak ludzie to przeżywają… . A w ogóle ten pomysł z komputerem i potworami jest genialny. To wszystko jest świetne. Ale smutne. Cholernie smutne. To tak prawdziwa historia, że naprawdę mogła się zdarzyć. Naprawdę to przykre jak ludzie (lub potwory) potrafią być okrutni i nieczuli.
PS. To opko kojarzy mi się z piosenką P!nk – F**kin’ Perfect. Naprawdę nieźle je oddaje, choć nie ma tam nic o internecie.
Hmmm… A wiesz, że piosenka „Fuckin’ Perfect” była główną piosenką w soundtracku do filmu „Cyberbully”?
Chione, masz świetny styl pisania. Opo rozwalające.
Chio, weź, bo pomyślę, że sama coś takiego przeżywasz. A moi rodzice z pewnością teraz tak sądzą, bo pustym wzrokiem gapię się w monitor i płaczę. Podobnie jak Nożownik mam ochotę schować się przed światem pod jakiś mebel i nie wychodzić. Napisz coś weselszego.
Czyżby zainteresował Cię temat na informatyce? Chione, ty do wszystkiego wpleciesz bogów, co nie? I za to ci gratuluję. I za opko oczywiście.
Krótki komentarz za krótki komentarz Pushu, nie wymagaj ode mnie za wiele, rozgryzłam język fikcyjny i ledwo laptopa na kolanach trzymam 😀
Nie możesz pisać o czymś weselszym? Jeszcze ta wprawa z jaką piszesz jest przerażająca, bo piszesz o rzeczach strasznych. Tak smutnego opka nie czytałem od czasu „śpiącej królewny” Annabelle.
Błąd któy wychwyciłem już został wcześniej zauważony.
Mam tylko jedną prośbę: pisz weselej.
Wow 😀 Dziękuję Celahir, to miłe wiedzieć, że moje opko wbiło się komuś w pamięć
Jeden błąd, który już znasz, tyle z tych standartowych. Na początku, bo później już nie, używałaś zbyt wielu wyrazów starszego pochodzenia (Nie chce mi się szukać jak to się fachowo nazywało) typu: iż, niegdyś itp. Nie są to jakieś archeologizmy (przypomniało mi się!), ale wydają się wciśnięte na siłę. Co do tego forum, na którym ją męczyli: Oboje się na nim udzielali, a dopiero po jakimś czasie odkryła, że się nad nią pastwił? Mogłaś napisać, że dawno nie wchodziła czy cosiek. No i myślałam, że lepiej wykorzystasz motyw tajemniczego chłopaka po drugiej stronie, a to tylko Mantikora :C
Tyle negatywów. Teraz pozytywy:
Bardzo dobrze wykorzystałaś motyw cyberprzemocy. Nie zawiodłam się. Bardzo podoba mi się też „Dalej nie wiedziałam kim jesteś” Hmm, nie wymienię Ci już poszczególnych wspaniałych i niesamowitych fragmentów, bo ich już nie ma. Opko świetne jako całość.
Od wczoraj czepiacie się tego „iż”. Używałam go od zawsze i NIGDY nie zwracaliście na to uwagi -.-
Może po prostu wszyscy zaczęli zauważać, iż to brzmi niezwykle nienaturalnie?
A może po prostu wszyscy przestali doceniać szlachetność naszego języka…?
Nie archeologizmy, tylko archaizmy 😀
To przypał. Tak to jest, gdy się pisze z pamięci, nie sprawdzając :E
Chio, nie przestaliśmy doceniać szlechetności polskiego języka, po prostu przekombinowałaś. Nie mam nic przeciwko drobnym ARCHAIZMOM, które nawet jeszcze nie są ARCHAIZMAMI, ale wypisałaś ich zwyczajnie za dużo i wypadło nienaturalnie.
CHIO, TY ZUA DZIEWCZYNO! I WY, ŹLI UŻYKOWNICY, KTÓRZY KOMENTOWALI PRZEDE MNĄ. I TY, DO CNA ZUA MEL!! NAWET TY NIE ZAUWAŻYŁAŚ, ŻE AUTORKA POPEŁNIŁA BŁĄD W DEDYKACJI?! „MELII” PRZEZ DWA „I”
Idioci wszędzie :C
BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE 😀 Tylko w jedno nie wierzę – bracia Hood. Oni zawsze żartowali a nie byli wredni. No ale cóż twoje opo. Iż jest super 😀 Graaatulacje
Łał. Jakie to prawdziwe. Szkoda mi Jessy ale jakoś nie wierze w zachowanie braci Hood.
Opowiadanie bardzo smutne. Opowiada o realiach, o czymś co może spotkać każdego z nas. Okropne było zachowanie klasy dziewczyny. Co jakby tu nagle znalazła się osoba, która w podobny sposób traktowałaby jednego z użytkowników? Straszne. A taka osoba w bardzo krótkim czasie zdobywa władzę. Przed komputerem ma siłę, nikt nie wie kim jest, może robić co chce. Zakończenie historii oczywiście było bardzo do przewidzenia. Dlatego, że tak często jest. Słowa potrafią zranić bardziej niż pięść. A brak akceptacji i wsparcia ze strony bliskich tylko pogłębiają depresję i uczucie osamotnienia. Dobra, starczy tych psychologicznych wywodów! Ann, weź Ty się do cholery ogarnij!
W każdym razie, uwielbiam Twoje opowiadania
Jebłam komentarza 😀
Trochę podejrzane jest to, że ani wychowawca nie zauważył, że klasa ją prześladuje, ani macocha, że jest w tak złym stanie, bo jeżeli ją kochała, to powinna zaopiekować się chorą pasierbicą, ani, że Chejron pozwoli na jej tak jawne upokorzenie w Obozie do stopnia w którym czułą się jak niepotrzebny, znienawidzony śmieć. Po za tym, skąd brała tyle leków nasennych?
Po za tymi niedociągnięciami… Świetnie przekazałaś uczucia bohaterki, zresztą wszystkich trzech bohaterów. Podoba mi się powtarzający się motyw tego zdania. Sam pomysł jest ciekawy i oryginalny. Świetna robota 😀
No wie. Serio, nie myślałam o takim sposobie zabijanie przez potwory. Jeszcze bardziej współczesny. Geniusz z Ciebie, bo to trzeba wymyśleć i jeszcze ułożyć w opowieść. Podziwiam Cię. Nowy wymiar zabijania jest spoko. I ja chyba bardziej bym sie bala takiego, bez żadnej osoby przy mnie, nikogo kto mógłby mi pomoc, niż stanąć na żywo przed potworem. Choć nie wiem…
Zamiast wie, miało być WOW. Autokorekta…
Coś się czcionce zrobiło, ale wiem, ze to nie specjalnie xD. Opko aż ciarki przechodzą.. brrr :D. Porusza bardzo ważny temat, więc przypadło mi do gustu. Miałam wrażenie że tę Mentikorę tak trochę na potrzeby bloga tu wcisnęłaś, ale się dobrze wpasowała więc jest okey ;D. Czekam na więcej kochany Pushu 😉
Zapomniałam o całym świecie. Dosłownie. Przed sobą miałam tylko Jess, wychudzoną, chorą, cierpiącą, martwą, wścibskie komentarze, odór śmierci roztaczający się wokół obrzydliwej Mantikory i płaczącą, rozdartą wewnątrz, osamotnioną kobietę.
Coś czuję, że nie muszę kończyć tego komentarza, bo sama domyślasz się mojej opinii.
Tak realistycznie opisałaś tę historię. Aż chce mi się płakać… Cudowne.