Dla carmel. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Nożownik napisał kawałek tego opka, dlatego jest też mianowany współautorem. Za wszelkie rozakapitowania i braki końcówek wyrazów są winą mojej skrzynki, nie moją.
Riven-lajstrygon spojrzał na mnie okrutnym wzrokiem. Czaiła się w nim nienawiść. Czy to możliwe, iż chodziłam z potworem? Jak mogłam tego nie dostrzec? Jak mogłam nie zauważyć…? Przecież byłam herosem. Albo raczej jego tchórzliwą imitacją, pomyślałam gorzko. Odwzajemniłam spojrzenie, starając się posłać ku niemu piorun. Rzecz jasna – nie udało się. Zeus nigdy za mną nie przepadał. Teraz raczej nie uległo to zmianie. I nagle z burzliwych rozmyślań, zostałam znów wciągnięta w rzeczywistość. Może to instynkt stratega kazał mi wszystko tak dokładnie przemyślać? Ale teraz nie było na to czasu, jeśli chciałam ocalić życie. Trzeba dojść do porozumienia, lub stawić czoło niebezpieczeństwu.
Popatrzyłam znudzona na olbrzyma i powiedziałam:
– No dobra, wiem facet, że się napaliłeś, że masz dwóch herosów do zjedzenia, ale se odpuść, dobra? Znam adres takiego jednego syna Zeusa, smakuje naprawdę elektrycznie. To co? Dać ci wizytówkę?
Potwór warknął cicho i rzucił się do przodu. Ups. Chyba niezbyt chciał skorzystać z mojej propozycji… Jednym susem przesadził długi korytarz i znalazł się tuż obok mnie i Mateusza. Byłam zbyt oszołomiona, by uczynić cokolwiek. Mateusz tym bardziej. Nie wiem, jak to zrobiłam. Coś kazało wyrwać mi się z otępienia. Zapewne moje uśpione ADHD, które nagle odżyło. Wyrwałam synowi Apolla nóż zza paska, akurat w momencie, gdy łapa lajstrygona zaczęła sięgać ku moim plecom. Rozharatałam ostrzem większość twarzy bestii. Jednak nie wyparowała ona od razu, jak się spodziewałam… Z tego, co widziałam nie zrobiło to na niej zbyt wielkiego wrażenia. Co do… No tak. To był zbyt potężny potwór. Jedna mała rana nic nie mogła mu zrobić. Trzeba było otwartej walki. Tylko jak? Ze mną? Nagle obok mnie stanął Mateusz. Chwycił mnie lekko za rękę, dając mi tym samym znak, że poradzi sobie sam i żebym odeszła, by potwór nie mógł uczynić mi żadnej krzywdy.
O nie, mój panie. Nie dam się wziąć w odstawkę. Spróbuję powalczyć, pomyślałam.
Chłopak zerwał z szyi łańcuszek z zawieszonym na nim złotym medalionem, po czym otworzył go. Ze środka wypłynął szary dym i w ręce syna boga sztuki zmaterializował się wspaniały miecz. Misternie rzeźbiona w kwiaty, srebrna rękojeść, z wielkim czerwonym rubinem w środku, idealnie pasowała do kształtu jego dłoni. Ostrze było wypolerowane do tego stopnia, że można było się w nim przejrzeć. Też bym taki chciała.
Mateusz rzucił się na Rivena-lajstrygona z okrzykiem bitewnym (czytaj: z dzikim wyciem). Mógł sobie oszczędzić. Ale przecież to syn Apolla, a oni zazwyczaj mają o sobie zbyt wielkie mniemanie…
Jednak coś poszło nie tak. Bestia odepchnęła go gigantyczną łapą, jak pluszową zabawkę i pognała wprost na mnie. Chłopak wylądował na ścianie i z głuchym łoskotem zsunął się po niej na ziemię. Nie ruszał się.
Stałam jak głupia. Nie potrafiłam oprzytomnieć. Łup. Ktoś popchnął mnie w bok i sam stanął przed szarżującym potworem. Upadłam na ziemię sześć metrów dalej, uderzając głową o posadzkę. Przez zamglony wzrok byłam w stanie tylko dostrzec, że osoba, która mnie uratowała nie ma przy sobie ŻADNEJ broni. Uniosła ręce w górę, w – jak mi się wydawało – obronnym geście. Jakże się myliłam. Z dłoni postaci wystrzeliło jakieś białe światło i lajstrygon zniknął. Tak po prostu. Bez niczego. ZNIKNĄŁ.
Zamknęłam oczy. Ktoś delikatnie położył mi rękę na czole.
– Ewa… Obudź się. Ewa?! – Czułam, jak przez dłoń, przepływa uzdrowicielska energia.
– C-c-co? – zapytałam, nie rozwierając nawet powiek.
– Wiesz kim jestem?
Znałam ten głos. Znałam go nawet bardzo dobrze. Był mi bardzo bliski. Wielokrotnie powtarzał „kocham cię”. To pamiętałam. Nie pamiętałam tylko do kogo należał. Nagle tryby w mojej głowie zaskoczyły we właściwe miejsca.
Otworzyłam jedno oko.
Pochylał się nade mną.
Miał dłuższe włosy. Teraz sięgały mu już do ramion. Gdy ostatnio go widziałam, były krótkie. Ale nadal wytrwały w tym samym odcieniu czerni. Pięknej czerni. Niegdyś blada twarz nabrała teraz kolorów. Czarne oczy tryskały radością. Jego sylwetka nadal była zgrabna, ale już bardziej napakowana. Kiedyś sine, usta miały teraz śliczny, czerwony odcień. Dobrze, że puściłam go wolno. Czuł się już szczęśliwy. Przy mnie nigdy taki nie był. Nie zasługiwałam na niego. Był wielkim skarbem, a ja nie potrafiłam go docenić. Nie zasługiwałam na Christiana.
Syn Hekate zamiast odpowiedzieć złapał mnie w pasie, podniósł do góry i mocno do siebie przycisnął.
– Nie chciałem tak mocno Cię odepchnąć, wybacz! – wyszeptał w moje włosy.
Odchrząknęłam.
– Możesz postawić mnie na ziemi? – spytałam troszkę poirytowana.
– Jasne – odparł zdziwiony moim zachowaniem.
Mateusz wciąż leżał pod ścianą.
– Zajmij się lepiej nim – dodałam, już nieco łagodniej.
Jak sądziłam, Christian niemal w podskokach rzucił się wykonać moje polecenie.
Spojrzałam na szkolny zegar. Za pięć minut miała być przerwa. Stęknęłam cicho.
– Chris, musimy się stąd wynieść. Za moment będzie dzwonek.
– Poczekaj, tylko go ocucę…
– Nie! – warknęłam. – Musimy się zmywać. Teraz!
Skinął głową.
Coś szarpnęło mną całą i buch… klęczałam na dywanie w swoim pokoju, usiłując nie zwymiotować. Teleportacja jeszcze nigdy nie działała na mnie tak źle…
Rozejrzałam się. Syn bogini magii stał nad fotelem, w którym spoczywał Mateusz. Twarz miał szarą z wysiłku. Szeptał nad czołem dziecka Apolla jakieś skomplikowane inkantacje. W końcu Mati otworzył oczy. Zamrugał i napotkał spojrzenia Chrisa.
Podskoczył i znów opadł na fotel.
– Co ty tu… – zrobił głęboki wdech. – Co ty tu robisz? Obiecywałeś zostawić ją w spokoju!
Zatkał sobie usta dłonią, uświadamiając sobie, co powiedział.
– Martwiłem się o nią! – wrzasnął Christian. – Mam prawo martwić się o swoją najlepszą przyjaciółkę, prawda?
Postanowiłam wkroczyć do akcji.
– Zamknijcie się! Obaj! – warknęłam, dysząc ze wściekłości, jak lokomotywa.
Natychmiast się ucieszyli.
– Chris, skąd wiedziałeś, że potrzebna jest nam pomoc?
– Ja… śledziłem was w kuli.
– Doskonale – warknęłam. – Ile ty masz…
Rose wypadła, jak torpeda ze swojego pokoju i rzuciła się z piskiem na Christiana, próbując go zmusić, by wziął ją na ręce. Szczekała z radości, machała ogonem i szarpała go przyjacielsko za nogawkę. Super. Czyli nawet ona ślini się na widok mojego byłego.
– Rose, kochanie – chłopak wziął niskopodłogowca na ręce i delikatnie do siebie przytulił.
Wyrwałam mu zwierzę z objęć, po czym postawiłam je z powrotem na ziemi.
– Nie zmieniaj tematu!
– Dobrze… Martwiłem się o ciebie. Po prostu. Pamiętaj, że nadal pozostajesz najbliższą mi osobą, jaką kiedykolwiek miałem.
– Nie znalazłeś sobie dziewczyny? – spytałam z niedowierzaniem.
Syn Hekate spuścił wzrok.
– Znalazłem. To słodka idiotka. Pusta córunia Afrodyty.
– Chodzisz… z kimś takim? – wytrzeszczyłam oczy.
– Tak…
– Christian, która to już Twoja dziewczyna, odkąd odeszła Ewa? Ósma? Zmieniasz je, jak rękawiczki – rzucił drwiąco zza naszych pleców Mateusz.
Zlustrowałam z niedowierzaniem twarz mojego byłego. Nie lubił się z Mateuszem, to pewne. Ale przecież nie obchodziło mnie, z kim chodził!
– A co mnie to? – warknęłam z dumnie podniesioną brodą.
– A może ty też byłaś dla niego tylko przejściowa? – dorzucił drwiąco syn Apolla.
Christian wpadł w szał. Popchnął mnie w bok, torując sobie drogę, po czym rzucił się na chłopaka. Był o wiele silniejszy i lepiej zbudowany. Jego przeciwnik nie miał szans – już po chwili leżał na podłodze z podbitym okiem.
Postanowiłam wkroczyć do akcji.
– Stójcie, idioci! – krzyknęłam, pieniąc się ze złości, Jedną ręką przyciskałam Mateusza do ziemi, a drugą trzymałam „Hekate jedyne dziecię” (określenie użyte w przepowiedni w serii I CA) za koszulę, tym samym powstrzymując go od ponownego ataku.
– Przepraszam… Poniosło mnie – wycharczał Chris. – Możesz mnie już puścić.
Zmierzyłam go badawczym spojrzeniem, ale chyba naprawdę zamierzał dać sobie spokój.
– Nie przepraszaj. Niech prowokator to zrobi – zerknęłam znacząco na Matiego.
– Sorry – wymruczał pod nosem.
– No dobra… Wybaczam. Tylko proszę, idź sobie stąd! Boję się, że znów będziesz próbował nas skłócić – warknęłam.
Chłopak zwęził oczy ze złości, przemierzył długimi krokami mieszkanie i wyszedł, głośno zatrzaskując za sobą drzwi. Okej. Nie obchodziło mnie, gdzie pójdzie. No może troszkę. Ale w tej chwili był ze mną mój były/teraźniejszy najlepszy przyjaciel, więc co mnie obchodził jakiś Mateusz?
– On się w tobie zabujał, mówię ci – zaśmiał się Christian, wyrywając mnie z rozmyślań.
– Chyba ty – powiedziałam dając mu kuksańca w żebra.
– Ja też byłem w tobie zakochany. Częściowo nadal jestem – odparł całkiem poważnie.
– Yyy… – Zamilkłam. Nie wiedziałam co powiedzieć.
Jego czarne oczy spoglądały na mnie z takim… magnetyzmem. Były piękne. Dlaczego go rzuciłam?
Sercowych rozterek Ewy część osiemdziesiąta. Wybaczcie, że musicie to wszystko czytać… Jeśli Wam się nudzi, to zwyczajnie przestańcie.
– Dobra, nic nie mów. Dużo dziś przeszłaś. Może idź się wyspać? – zaproponował Chris. – Jutro zabiorę cię do Obozu.
– A Mateusz?
– Znajdzie sobie jakiś środek transportu. Nie martw się o niego – powiedział. – Wbrew wszystkiemu, to bardzo zaradny chłopak.
Tiaaa… Syn Apolla był zaradny. Nawet za bardzo.
– Okej, to ja idę się położyć…
– Jeszcze jedno – przerwał mi. – Gdzie mogę spać?
Przełknęłam ślinę.
– W… – zawahałam się. – Możesz dzielić pokój z Rose. Ma dwuosobowe łóżko, może pozwoli zająć ci jakąś jedną czwartą…
Podniósł brew, ale nie skomentował tego, iż mój pies posiada własne łoże małżeńskie.
Przysunął się do mnie, pocałował w policzek i delikatnie popchnął w stronę mojego pokoju.
– Cieszę się, że znów cię mam – wyszeptał. – Śpij dobrze.
Cicho zamknęłam za sobą drzwi. Zasunęłam karminowe zasłony, by w pomieszczeniu zapadła ciemność, przebrałam się w piżamę i rzuciłam w brzoskwiniową pościel. Zapadłam w sen niemal natychmiast.
***
Upadam na ziemię. Pod policzkiem czuję ostre kamienie, wbijające się w ciało. Usiłuję wstać, ale nie mogę. Czuję… niemoc. A w zasadzie… nie czuję nic. Pustkę. Nie jestem w stanie poruszyć ani ręką, ani nogą. Niczym. Czy tak czują się paralitycy? Bezsilność? Zapewne właśnie to jest przyczyną mojego upadku. Nade mną stoi mężczyzna, wyciągając ku mojej głowie pomarszczoną dłoń. Na jego twarzy widnieje straszliwy uśmiech.
– Kot dopadł myszkę, kochanie. Jesteś zdana na moją łaskę – mówi.
Usiłuję jakoś odpyskować, znaleźć chamską odpowiedź, ale moje usta się nie poruszają.
– Chciałaś coś powiedzieć, skarbie? – pyta facet, po czym podnosi mnie z ziemi za włosy i dotyka palcami moich ust.
Już mogę mówić. To on mnie sparaliżował.
– Czego chcesz, pedofilu? – krzyczę.
– Czego chcę… Chcę ciebie. A chociaż nie dostanę ciebie całej, dostanę twoją sporą część… duszę.
– Co to ma znaczyć? – wrzeszczę.
– Dowiesz się. Dowiesz się już niedługo. Uszczęśliwię swoim planem kogoś innego. Dziewczynę, którą więziłem od dziecka. Ale ty stracisz swoje szczęście…
Sceneria zaczęła się rozmywać.
– Czekaj! – wołam..
– Już niedługo… – śmieje się obleśnie mężczyzna, po czym wyrzuca mnie ze snu.
***
– Cześć, Ewuniu – obudził mnie radosny głos Christiana.
Byłam pewna, że przy nim nic mi się nie stanie. Przy nim czułam się bezpieczna. Przy nim nikt nie mnie nie zaatakuje. A nawet jeśli, to on mnie obroni, prawda? Chciałam w to wierzyć.
– Dlaczego płaczesz? – zmartwiał nagle, wpatrując się w łzy na mojej twarzy.
– Nieważne – rzuciłam. – Kiedy wyruszamy?
Tak, w następnej części wycinam romans z tego opka, na przynajmniej cztery części. Zapewne skaczecie z radości. Mam nadzieję, że komuś podobało się… to coś, mimo że była to beznadzieja xD.
Pozdrawiam
Chione
I ty sądzisz że to jest beznadzieja????????????? To było cudowne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dawaj mi kolejną część i to szybko!!!!!!!!!!!!!!::::DDDDDDDDDDDDDDDDDDD jak nie to ręka noga nóż na ścianie oko na widelcu !!!!!!!!!!!!!
Ha! Jednak nie jestem współautorem, bo nie ma mnie w tagu. A poza tym, ten kawałek, który napisałem jest tak mały, że nie zasługuję na to zaszczytne miano.
Odnalazłem jakieś błędy interpunkcyjne, ale no niestety, znalazłem je dopiero po drugim przeczytaniu, bo przy pierwszym za mocno mnie wciagnęło. Opowiadanie jest ekstra. Mi przynajmniej bardzo się podoba. Twój styl jest boski, wciąga jak muskeg (Syn Netuna :-D). Masz fajne pomysły, a bohaterowie też są świetni. I nawet zacząłem się przekonywać do Christiana Emo Co Jest Mhroczne I Takie Jakieś Fajne Innovilusa. O.o Jak ty to robisz? 😀 Ale i TAK wolę Mateusza 😛 A tak przy okazji, Ewa ma strasznie zmienne nastroje. Niedługo będzie tak :
Chris- nie, Mateusz- Nie, ja chcę Chrisa!- A nie, Chris, idź się bujać, wolę Matiego- Nie, mój magiczny Chris!-…
😀 Opko jest genialne. Koniec. The End. La Fin. Der Ende. XD
PS: Ciekawe, cy zgadniecie, który kawałek napisałem. Pewnie tak, bo jest prosty do zgadnięcia. Mam taki charakterystyczny styl 😀 No dobra, może nie, ale i tak to łatwe.
Jeśli kogoś oskarżać o te zmienności w uczuciach Ewy, to mnie 😀 albo Klątwę Tygrysa i Pannę Kelsey Nie Wiem Którego Z Dwóch Boskich, Bogatych, Przystojnych I Kochających Mnie Książąt Wybrać Hayes. Opko mi dość łatwo weszło, Christian wrócił, ale jaki. Toż to będzie Emo Jonas xD A sceny bitwy pomiędzy chłopakami bardzo mi się podobały, więc, no cóż, pisz szybko cd 😀
A weź się zamknij, Chione! To… „coś” zdecydowanie jest „czymś” super! Nawet więcej! Och, teraz tryskam radością, bo wrócił nasz ukochany Emo. A Nozownik się nie zna ;p Ewunia WCALE nie rozpieszcza pieska… WCALE xD
Pozdrawiam i życzę duuuużo weny 😉
Ooooooo….. . Ja też tak rozpieszczam mojego pieska. Nawet nazywam się na jej cześć. Taaa…. . Nie tylko Ewka jest porąbana na punkcie swojego zwierzaczka.
Kontynuując opko dobre. Mogłaś lepiej opisać tego faceta, ale i tak opko dobre. Podobało mi się, choć lekko zdenerwowało mnie to, że Ewa tak szybko zapomniała o Matim. A on przecież jest sympatyczny i jej pomagał. Dzięx za dedyke i mam nadzieje, że w następnej części, co nie co się wyjaśni np. o tym facecie.
Ja lubię Mateusza tylko połowicznie. To dla mnie postać przejściowa. I tak zostanie on najprawdopodobniej nieodwracalnie zabity na końcu tej serii.
Zdradziłaś! Ale i tak będę czekała na ten moment.
To jest super!! Normalnie uwielbiam te opka!
Ewa nie rozpieszcza Rose nic a nic
Nie wróci już do Chrisa, nie ma mowy. Lepszy Mateusz.
A ja akurat bardzo lubię wątek romantyczny w twoim opowiadaniu.
Wróci do Christiana, oj wróci. Po śmierci Mateusza.
Że WHAT?!!!!! Mateusz zginie?! Jesteś okrutna…
niej- jak opisywałaś bitwę z potworem, to powinno być „nim”,, bo chyba o to ci chodziło, a nie o to, że nie zrobiło wrażenia na twarzy 😛
Oj wredoto Ty nie dajesz mi poszukać żadnych błędów w swoich opkach :). Mam nadzieję, że cd będzie niedługo i że jednak Ewa da im wszystkim pokazać swój charakterek ;3. Już się nie mogę doczekać 😀
Opko całkiem niezłe, ale nie było żadnej reakcji na pocałunek od Chrisa. Przecież jej były całuje ją w policzek po straaasznie długiej rozłące! Musiała coś poczuć. Powracające uczucie, zdziwienie, speszenie – cokolwiek! A tu zero opisu.
Taka jedyna uwaga.
Pozdrawiam.
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Chris wrócił, chyba za nim tęskniłam bardziej od Ewy 😉 Mam do tego opka taki sentyment, że trudno mi je racjonalnie ocenić. Tak wciąga, że nie widzę błędów. Trochę tylko szkoda, że Ewa tak odrzuciła Mateusza… No ale cuż lajf is brutal Napiszesz niedługo CD? :3
Napiszę, jeśli odpiszesz mi na maila :).
Jaki szantaż 😉
Taaaak 😀 Ale masz odpisać!
Przy okazji, z egzaminu predyspozycji językowych dostałam 126pkt. Wiem, że wydaje się mało, ale był w tym roku strasznie trudny. Najwyższy wynik w Wawie to 168pkt, miasto miało słabą średnią z tego egzaminu.
Ile Ty miałaś pkt? Chcę wiedzieć od ilu mniej więcej przyjmują na Twardej.
Wydaje się mało? Coś cię chyba boli 😀 mieli po 40 niektórzy, ja ze swoich 123, 8 jestem dumna xD
Uuuu, chłopaki się pobili. 😀 Genialne. I po raz kolejny odurzyłaś mnie swym niesamowicie lekkim stylem pisania. A końcówka… Matko, dawaj następną część, bo umrę!
Supcio część <3