I oto jest kolejna część moich wypocin. Mam nadzieję, że ktoś to w ogóle przeczyta. Jest z dedykacją dla Chione, Miriam a także dla geniusza ukrytego pod kryptonimem Mosqa. Wiem, że jest to w 99% dialog, ale tak miało być.
Mam nadzieję, że nie zaśniecie podczas czytania.
A ponieważ ostatnia część była baaaardzo dawno temu zamieszczam tu jej końcówkę.
Na końcu Sali znajdowało się podwyższenie. Na nim mój brat siedzący na najważniejszym krzesełku w Egipcie, Amos przysiadający na stopniach u jego stóp (dżisas, ale to głupio brzmi!) oraz Ziya stojąca przy tronie. Wszyscy żywo dyskutowali.
– Musimy go szukać – upierał się Carter.
– Po pierwsze, nie wiemy gdzie on jest – zaprzeczała Ziya. – Po drugie, najpierw trzeba wezwać magów do pomocy i wszystko im wyjaśnić. Cześć Sadie! Po trzecie zanim twoja siostra się ocknie i tak nie możemy nic zrobić.
– Oho – mruknęłam do siebie. – Następna, co śpi na stojąco.
– Zyia ma rację – poparł dziewczynę Amos.
– Hallo ja tu jestem! – krzyknęłam.
– O, Sadie wstałaś! – krzyknął Carter.
– Normalnie magię odkryłeś – odparłam.
– Dobra – odezwał się Amos. – Jak już jesteś to możemy zaczynać.
– Ok – odparłam. – Zacznijmy od tego, co się stało z Setne jak już odpłynęłam?
– Znikł był – Zyia w końcu się obudziła. Radujmy się!
– A dokładniej –drążyłam.
– Dennis próbował rozwiązać Amosa, ale trafił w Setne, któremu to z kolei odwaliła szajba i zaczął walić na lewo i prawo świetlnymi bombami a szczególnie upodobał sobie ciebie, bo dostałaś dwa razy – wyjaśnił Carter. – Chyba ma do ciebie żal o to, co stało się przy tym obelisku na Morzu Chaosu.
– Wystarczy mi – stwierdziłam. – Musimy opracować plan.
– Jakieś pomysły gdzie mógł uciec – ech, Zyia ty racjonalistko. Czemu musisz same suche fakty zapodawać?
– Nie wiem gdzie uciekł – stwierdził Amos. – Ale wiem, jaki może być jego następny cel.
– Jaki? – chyba każdy zadałby pytanie, które wyrwało się nam wszystkim.
– Empire State Building – Amos utkwił oczy w niewidocznych drzwiach Sali. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Wzrok miał nieobecny. Skupiłam moc Izydy i wsłuchałam się w jego myśli. ,,Powiedzieć czy nie? Pomóc czy olać? Nie mogę go chyba zostawić, ale nie mogę też wyjść sobie ot tak z pierwszego nomu nie zabezpieczyć korytarzy.’’ Na moment straciłam koncentrację, tak mnie zaskoczył. Ale szybko wskoczyłam z powrotem w myśli stryjka. ,,>>Zniszczę twojego ojca, zniszczę bogów i ich kulturę. Wyplenię wszystko, co jest ci drogie. Obóz przestanie istnieć. Tak samo, jak cała twoja rodzina. Dołącz do mnie, a masz szanse ocalić najbliższych<<’’ Rozpoznałam ten głos i omal nie zemdlałam. To Setne. Tylko co to za Obóz? Ojciec Amosa? Czemu zastanawia się czy nam powiedzieć? Czemu waha się czy pomóc? Czemu Setne mówił o bogach jakby miał na myśli bogów innych niż Egipscy? Słuchałam dalej. ,, Jak oni to przyjmą? Przecież uczyli się że to mity, że ojciec i inni nieśmiertelni to tylko wymysły. Że mój świat nie istnieje…’’ W tym momencie nie wytrzymałam.
– Jaki twój świat? Jaki Obóz? Czemu boisz się powiedzieć? Czemu wahasz się czy pomóc? Czemu Empire State Building? Czemu ,, ojciec i inni nieśmiertelni’’? Jakie mity?
Wszystkich dosłownie zamurowało. Amos stał i gapił się na mnie z oczami wielkimi jak talerze do pizzy.
– No tak – westchnął. – Nie sądziłem, że to nadejdzie tak szybko. Musimy coś sobie wyjaśnić. Ja nie jestem do końca człowiekiem.
– Ja i Walt też nie – odpaliłam.
– Nie o to chodzi. Wy jesteście bożkami. Ja nie. Jestem…
– Jestem… – urwał. Zaczynało mnie to wnerwiać.
Od godziny siedzieliśmy w Sali Wieków a ja usiłowałam wyciągnąć z Amosa to, czego uparcie nie chciał mówić wprost. Wiedzieliśmy już, że nie jest do końca człowiekiem i jąkając się i przerywając co cztery sekundy usiłował jakoś nam to wyjaśnić. Cóż, znacie mnie, więc pewnie wiecie, że długo tak nie wytrzymam. I macie rację.
– Mam dość – oświadczyłam wreszcie. – Nie zamierzam się bawić w zgadywanki i niedopowiedzenia. Powiesz sam czy mam cię do tego zmusić? – zamurowało ich. Ale z drugiej strony chyba już się przyzwyczaili. A groźba najwyraźniej poskutkowała, bo Amos nabrał powietrza w płuca.
– Ja… – no nie wierzę, znowu urwał. – Co wiecie o bogach greckich?
– Yyy – Cartera też najwyraźniej to pytanie mocno zdziwiło(i jest to określenie baaardzo delikatne) – Że to mity?
– Zaczekaj – niemal widziałam trybiki obracające się w głowie Zyii. – Ty chyba nie chcesz nam powiedzieć że…
– Tak – powiedział poważnie Amos. – To nie są mity. Bogowie greccy istnieją, mają dzieci ze śmiertelnikami. Na przykład Jazona i Perseusza… Ja… Ja jestem takim dzieckiem. Herosem. Synem Zeusa. Tak jak wasz ojciec.
– Czy ty se jaja robisz??? – no co? Standardowa reakcja nie czepiać się mnie. – Bo o ile mi wiadomo, to Prima Aprilis było 1 kwietnia, jakieś 3 miesiące temu
– Czekaj Sadie – Carter najwyraźniej uparcie usiłował przypomnieć sobie coś, czego chyba nie uczył się z tatą. – To by miało sens… Magia chaosu… Burze, błyskawice…
– Chyba wiem o co ci chodzi…Czy Zeus to nie był czasem ten kolo od piorunów? – spytałam, bo właśnie Izyda podsunęła mi wspomnienie z lekcji, na których przerabialiśmy mitologię. Najniższy i najdrobniejszy chłopak w klasie siedzący na największym krześle z owiniętym folią aluminiową zygzakiem. – Ten, co siedzi i rządzi tam tym całym zbiorowiskiem i jak mu się coś nie podoba to wścieklizna się objawia? – po niebie przetoczył się grom.
– Sadie – ostrzegł mnie Amos nerwowo spoglądając na sufit. – Uważaj lepiej z takimi uwagami.
– Bo co? Ja też jestem boginią – powiedziałam wysuwając do przodu podbródek. Wniosek: Izyda + moja buntownicza żyłka + jakiś bóg który mi grozi = Sadie odwala.
– Dobra zostawmy ten temat – z twarzy stryjka wyczytałam, że myślami jest daleko. – Musimy ostrzec bogów i Chejrona. Nie poradzą sobie z atakiem Setne.
– A tak na marginesie czemu Empire State Building? – Spytał milczący dotąd Walt.
– To tam znajduje się teraz Olimp. Siedziba bogów – odparł lakonicznie Amos.
– Ale po co egipski mag miałby atakować greckich bogów – spytał Carter. Ostatnie słowa wypowiedział jakby jeszcze nie do końca wierzył, że to prawda.
– Egipt upadł kiedy rzymianie tu wkroczyli. – wyjaśnił najwyższy lektor. – Śmiertelnicy są święcie przekonani , że wpłynęła na to Kleopatra i jej zły wybór w rzymskiej wojnie domowej. Prawda jest jednak inna. Rzymianie przynieśli tu swoich bogów. Greckich. Olimpijczycy pokonali Ra i jego lud. Stworzyli Kamień Mocy zwany też Kamieniem Pokoju . Nawet śmiertelnicy nadali mu swoją nazwę: Święty Graal. Nie mają pojęcia co to jest, ale czują że jest ważny. W nim zawarta jest moc, która trzyma we wszechświecie Ra i jego poddanych. Graal jest symbolem umowy. Jeśli Egipcjanie będą nieposłuszni, zbuntują się, ujawnią, wtedy ojciec zniszczy kamień, a wraz z nim siłę trzymającą bogów Egiptu na świecie. Setne pragnie zniszczyć Ra i pozostałych. Skoro najprostsza droga, powstanie Apopisa, została na dobre zamknięta spróbował tej drugiej. Bardziej niebezpiecznej.
– Zniszczy Graal – wyszeptała Ziya. – Jeśli go odnajdzie nic nie zdoła nas uratować.
– To co robimy? – spytał Carter. Chyba zdążyliśmy się już przyzwyczaić do ratowania świata.
– To chyba oczywiste – Amos spojrzał na Cartera jakby mój brat uciekł z wariatkowa. Tak na marginesie też mam czasem takie wrażenie. – Idziemy pogadać z Zeusem.
A juz sie cieszylam,ze cos bez Grecji .-. I tak masz duzego plusa za ten Egipt 😛 Fajnie,podoba mi sie mimo wssystko,bo w koncu malo jest opowiadan z KRK,a ja cenie sobie oryginalnosc xD
Extra. Dobry pomysł i w ogóle fajne wykonanie, ale dość krótkie.
Oj… Zadżemiste 😀 Ciekawość zżera mnie od środka, więc pisz szybciutko cd 😀
PS Zrobiłeś wielki postęp w porównaniu z chociażby drugą częścią 😀 I to mnie cieszy. Nareszcie świetne pomysły w świetnej oprawie.