Moje pierwsze opowiadanie tutaj, mam nadzieję, że nie tak złe. Z dedykacją dla wszystkich Dresów, a co!
„Biegnij, szybciej. Biegnij!”- powtarzałam sama do siebie, jakby miałoby mi to dodać więcej sił.
Moje bose stopy raz po raz zanurzały się głęboko w świeżym śniegu, zostawiając na nim swoje odciski, burząc przy tym idealną, nienaruszoną taflę białego puchu. „Zdradzą mnie”, pomyślałam, ale nie mogłam już nic z tym zrobić. Prawie ich już nie czułam… Moje biedne stopy. Spojrzałam na nie, lecz szybko odwróciłam swój wzrok. Wyglądały okropnie, blade, brudne i zakrwawione. Wydawało mi się, że powoli zaczynają zamarzać. Dziw, że jeszcze funkcjonowały. Nie mogłam wciąż tak biec, ale musiałam. Nie wolno mi było się teraz zatrzymać, miałam nadzieję, że wkrótce będę już wystarczająco daleko, ale las wydawał się nie mieć końca. Na mojej drodze co rusz pojawiały się kolejne drzewa, a ja nie mogłam już ich tak zgrabnie omijać. Byłam zbyt zmęczona.
— Biegnij — szepnęłam do siebie.
Mała rudowłosa dziewczynka siedziała nad wąskim, tak czystym strumykiem, że można było dostrzec jego dno osadzone drobnymi kamieniami. Kolejne kamienie zaś wpadały do wody burząc ją. Dziewczynka po chwili znudziła się tym zajęciem i podeszła bliżej strumyka. Rozejrzała się dookoła i upewniwszy się, że nikt jej nie obserwuje, przykucnęła i zaczęła intensywnie wpatrywać się w dno, a dokładniej w małe skałki znajdujące się tam. Te po chwili zaczęły wirować w dzikim tańcu, a woda dotrzymywała im kroku. Rudowłosa roześmiała się głośno na ten widok. Wyglądał jak bal.
— Rhamion — przestraszona dziewczyna spojrzała za siebie, a wszystko nagle się uspokoiło.
Przystanęłam i oparłam się o konar jednego z drzew, aby zaczerpnąć powietrza. Chłód wypełnił moje płuca. Nie mogłam. Otarłam samotną łzę spływającą mi po zarumienionym od zimna policzku. Musiałam to zrobić, dla siebie. Zdeterminowana ruszyłam dalej. Musiałam biec.
Blondynka siedziała na skałce wpatrując się w lalkę, którą trzymała w ręku. Z oddali dobiegały ją śmiechy i rozmowy jej rówieśników – tak bardzo chciałaby być taka jak one. Obok niej niespodziewanie przeleciała piłka. Przestraszona dziewczynka przytuliła do siebie lalkę. Po chwili przybiegła rudowłosa, zapewne za swoją zabawką.
— Hej — przywitała się. — Jestem Rhamion, a ty?
— Eva — przedstawiła się niepewnie blondynka, wciąż ściskając swoją przytulankę.
Rhamion wzięła swoją piłkę i już miała iść, jednak zatrzymała się i odwróciła do nowopoznanej koleżanki.
— Chcesz pograć z nami? To nie jest trudne, musisz tylko ją odbijać — mówiąc to podrzuciła do góry piłkę, chcąc jej zademonstrować jak powinno się nią grać.
Eva po chwili zastanowienia pokiwała niepewnie głową. Koleżanka odpowiedziała jej szerokim uśmiechem i pociągnęła ją za rękę w kierunku pozostałych dzieci.
Potrząsnęłam energiczne głową, chcąc pozbyć się z głowy niepotrzebnych myśli. Nie mogłam teraz tego wspominać, byłam już tak daleko, nie mogłam się rozpraszać. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam dalej. Miałam cel i musiałam się go trzymać. Biec. Tylko to, a może aż to. Nogi stawały się coraz cięższe, a ruchy powolniejsze. Przymknęłam oczy.
„Biegnij”, nakazałam, ale nogi odmówiły posłuszeństwa. Po raz kolejny oparłam się o drzewo i zsunęłam po nim.
Rudowłosa klęczała nad martwym ptaszkiem wpatrując się w niego z troską. Po chwili wzięła go w dłonie i ruszyła w stronę drewnianej chatki, w której mieszkała wraz z babką. Otworzyła drzwi i rozejrzała się po izbie w poszukiwaniu staruszki. Zauważyła ją stojącą przy palenisku.
—Babciu, popatrz — mówiąc to wyciągnęła w jej kierunku ręce ukazując martwego ptaka.
— Rhamion! — krzyknęła donośnie kobieta. — Wyrzuć to, natychmiast!
Zasmucona dziewczyna wyszła z domu i przysiadła obok, wpatrując się na powrót w martwe zwierze. Tak bardzo go żałowała, gdyby mogła mu przywrócić życie to z pewnością by to uczyniła. Tylko jak? Przypomniała sobie wydarzenie znad strumyka sprzed kilku lat. Wydawało jej się to niemożliwe, ale pomyślała, że spróbować nie zaszkodzi. Zaskoczona rozejrzała się dookoła. A może…
Przymknęła oczy i całą swoją siłą woli skupiła się na ptaku. Żywy. Radosny. Lecący. Żywy. Śpiewający.
— Żywy — szepnęła.
I nagle stało się coś, co dzieje się tylko w bajkach – ptak zaświergotał. Dziewczyna ze zdumieniem otworzyła oczy i zaśmiała się radośnie. Szybko wstała z ziemi i wbiegła do chatki.
— Babciu, on żyje! — krzyknęła uradowana pokazując swej babci małego i żywego ptaszka.
Staruszka spojrzała na nią z przerażeniem, jakiego jeszcze dziewczyna nigdy u niej nie widziała.
— Nigdy więcej tak nie rób, rozumiesz? — mówiąc to wyrwała jej z rąk ptaka i wyrzuciła za okno, a ten niczego nieświadomy odleciał w dal.
Otworzyłam leniwie oczy. Słońce powoli zachodziło za horyzontem, pozostawiając za sobą pomarańczową smugę na niebie. Przetarłam oczy. Las w nocy jest niebezpieczny, więc musiałam ruszać. Wstałam powoli, rozglądając się dookoła. Wszystko wyglądało zdawało się być tak opuszczone, jakby żaden człowiek nie odważył się zawędrować aż tutaj. Jedynie nieliczne ptaki na drobnych gałęziach drzew pokazywało, że las wcale nie wymarł.
— Musisz iść dalej — szepnęłam sama do siebie. Musiałam.
Rhamion przechadzała się powoli przez miasto rozkoszując się ciszą i spokojem. O tej porze roku na próżno było szukać towarzystwa na ulicach. Ludzie zazwyczaj siedzieli w ciepłych domostwach przy paleniskach i do głowy by im nie przyszło, żeby wyjść na powietrze. Jednak rudowłosej coś nie pasowało. Pozamykane okiennice, w izbach nie paliły się światła. Przystanęła.
— Czy to prawda? — usłyszała za sobą głos. Odwróciła się a przed sobą ujrzała Eve.
— Co jest prawdą? —spytała.
— Jesteś czarownicą? — Rudowłosa spojrzała na nią zdumiona, lecz po chwili jej wzrok stał się smutny.
— A więc tak.
Dziewczyna nie wiedziała co ma odpowiedzieć, bo sama nie znała prawdy. Nie chciała jednak też okłamywać swej przyjaciółki. W oddali usłyszała głosy. Wzburzone głosy. I wtedy to do niej dotarło.
— Eva… — szepnęła, ale było już za późno. Blondynka krzyczała jak najgłośniej potrafiła:
— Tutaj, tutaj jest wiedźma!
Rudowłosa nie czekając na reakcję ludzi rzuciła się pędem przed siebie. Chciała jedynie dotrzeć do chatki, do swej babki, a wtedy mogło już się dziać wszystko. Wybiegła z miasta jak najszybciej potrafiła, kierując się do swojego domu. Po policzkach spływały jej łzy rozpaczy. Dlaczego? Dlaczego ta klątwa musiała spaść akurat na nią?
Biegła ile sił w nogach, mijając kolejne drzewa i skręcając w sad. „Zaraz będzie widać dom”, pomyślała. Ta myśl dawała jej nadzieję, babka będzie wiedziała przecież co robić, była taka mądra. Ale widok, który ujrzała po wyjściu z sadu zszokował ją. Upadła na kolana szlochając w niebogłosy. Chatka stała w płomieniach, tak wielkich, że rudowłosa mogła wyczuć ten żar już z daleka. Czarny dym leciał wysoko w niebo i rozmywał się. To nie tak miało się skończyć.
— Na bogów.
Musiałam ruszać dalej, nie mogłam się zatrzymywać, jeśli nie chciałam zostać złapana. Musiałam biec.
Wbiegła w las, a za nią ruszyła pogoń z psami na czele. Tak bardzo się bała. Jej ukochana babcia nie żyła. Co ona sama pocznie na tym świecie? Jej bieg był energiczny, miała wystarczająco siły by im uciec. Niestety po drodze zgubiła swe delikatne buty. Po prostu spadły jej ze stóp, kiedy starała się biec jak najszybciej. Ale to już było nieważne.
Usłyszała coraz głośniejsze szczekanie psów. Musiała się pośpieszyć.
Po kilku krokach padłam ponownie w śnieg. Byłam wyczerpana, nie miałam siły na wędrówkę, a co dopiero na szybką ucieczkę. Odwróciłam się na plecy. Leżałam w miękkim śniegu, wcale nie takim zimnym jak wydawało mi się na początku. Był całkiem… miły. Oddech wyrównał się, a nogi już mi tak nie ciążyły. „Zasnę, tylko na chwilę”, pomyślałam.
Z oddali usłyszałam ludzki bieg. Moi prześladowcy byli mniej wyczerpani niż ja. To był już mój koniec, wiedziałam to, ale nie mogłam się z tym pogodzić. Tak wiele mogłam jeszcze przeżyć. I nagle coś pojawiło się w mojej głowie, pewna myśl.
— Przepraszam Hekate, zawiodłam cię jako córka. Przepraszam.
Nananananana! No wreszcie pyszczku! Doczekałam się! 😀
Bardzo interesujące, podobały mi się retrospekcje (lubię retrospekcje ^^). Główna bohaterka jest interesująca, w fajny sposób ukazałaś jej losy. Nie zdradziłaś wszystkiego na początku i nie pojechałaś po schemacie. To duży plus.
I dziękuję za dedykację :*
Pieczętuje – doczekałyśmy się!
Dzięki tobie nie nudziłam się na infie. Dzięki za dedykę :D.
Opko fajne. Nie mogę uwierzyć, ze to twoje pierwsze i ze pisałaś je tak długo. Na czacie wyglądało na dłuższe. Ciekawe i wciągające.
Zresztą pogadamy na chacie.
Pozdrawiam
Świetne opowiadanie! Piszesz bardzo fajnie, świetnie przeplatasz wydarzenia obecne i z retrospekcjami. No, co tu wiele mówić. Czekam na następne opowiadanie
Fajne 😉 Oryginalne i nie ma schematu. Do tego opko trzyma, aż do końca lekko tajemnice co sprawia, że chce się dalej czytać. Składam pokłony ^^
Nie wiem co powiedzieć. To jest naprawdę dobre. Żal mi się zrobiło Rhamion. Jak ta Eva mogła?! Mogłaś z tego zrobić opowiadanie, bo naprawdę dobry pomysł. Albo dopisz choć zakończenie, bo ja, kurcze, nie wiem, czy ona zginęła czy może uda jej sie przeżyć. Czekam na kolejną miniaturkę lub opowiadanie ;*
Moją opinię już znasz, pisałam gdzie indziej. Mmm, miła niespodzanka, że poprawiłaś te powtórzenia i dodałaś opis na początku. Myślałam, że mnie olejesz i wyślesz jak mi, ale zmieniłaś
Powtórzę jeszcze, że mi się podoba. Dziękuję za dedykację ^^
Umiliłaś mi drogę do domu, Pasiu 😀 Wielka Panda miała cię w swej opiece i zesłała na ciebie wenę, bo opko wywala z butów. No i co mogę powiedzieć? Jebłam komentarza xD
Cóż mogę rzec? Obiecałem Ci szczery komentarz, więc postaram się taki napisać. Od dłuższego czasu nie zwracam uwagi na błędy ortograficzne w takich opkach, chyba, że są BARDZO rażące. Ja takich nie zauważyłem. Pod względem stylistycznym także jest OK, choć pewnie mój nauczyciel od polskiego postawiłby Ci 3, bo znalazłby tam z 10 błędów stylistycznych 😉 Oprócz tego, z jedno, lub dwa nieznaczne powtórzenia.
Wątek jest wciągający, widać, że Wielka Panda czuwała nad swoją kapłanką, gdy to pisała
Jedno mi nie pasowało. Mianowicie, to, że wspominając, Rhavion myślała o sobie w trzeciej osobie. To trochę z początku dezorientowało, a w ogóle na początku nie byłem pewny, czy bohaterką jest Rhavion, czy Eva. Jak wspominałem, te przeskoki między osobami zbijały mnie z tropu.
Pisz dalej, a będziesz naprawdę dobra. W sumie, każdemu daję podobną radę na zakończenie, ale uważam, że to dobra rada, więc będę się tego trzymać 😉
Z niecierpliwością czekam na następne opowiadanie,
Celahir Amras Falassion
Dużo enterów. No miniatura PRAWIE jak każda inna. Dlaczego prawie? Bo nie zawsze ktoś umie pisać. Ty dostatecznie wyszkoliłaś tę umiejętność, by dobrze pisać, tak jak teraz. Masz parę błędów, Celahir wymienił je po części ale niektóre są ode mnie:
-Nie ważne oddzielnie, jeśli dobrze piszę.
-Dużo enterów, a wspomnienia się zlewają po części z czasem teraźniejszym akcji.
-W momencie z palącym się domem, nie było wzmianki, że dziewczyna wstała i pobiegła, nie było wzmianki o żadnym otoczeniu, OPISY! Przydałoby się ich więcej, np. opis tej babki czy babci, chociażby samego ptaka!
-Jeszcze jedno, tak naprawdę, to mogłoby być dłuższe, jest ok, nawet wciąga, ale nic poza tym. Bo jakoś nie czułam tych emocji. No cóż… Ale widać, że się starałaś i próbowałaś :D. Ja sama nie potrafię dobrze wyrażać emocji w opowiadaniach, ale nad tym pracuję. Bądź pozdrowiona!
Nieważne – nie z przysłówkami w stopniu równym razem XD
fajne, orginalne, ale nie do końca wiem oco chodzi 😀 czekam na cd może wtedy zrozumiem xD
Opisy? Uważam iż ta dziewczynka Rhavion nie miała zbyt wielu lat więc brak opisów jest spoko. oryginalne fakt CD poproszę
Kurde, ja bym to inaczej napisał, co nie zmienia faktu, że jest fajne. Jak tylko przeczytałem” zawiodłam Cię”, pomyślałem „no to będzie wpie*dol” 😀 Musze ponarzekać, ajk już komentuję, więc wku… rza mni to, że wszystko jest napisane kursywą, więc skopiowałem do worda i usunąłem ją i wiesz co? o wiele lepiej. Nie mam żadnej błyskotliwej, bądź sprośnej myśli na koniec, więc skończę to tu i teraz