T0 moje pierwsze opowiadanie, które zdecydowałam się opublikować. Dedykuję je dla Isabell, bo robię to tylko dla Ciebie, moja droga Polecam włączyć tę oto muzykę:
http://www.youtube.com/watch?v=27L2KK1BrB0
Miłego czytania. I błagam nie zabijcie mnie za to, co jest poniżej…
Pierwsza siostra naciąga nić.
Dookoła widzisz tylko śmierć – martwe ciała i góry pyłu. W powietrzu unosi się metaliczny zapach. Ziemia przybrała czerwony kolor, ale nie była to nie sprawka promieni słońca.
Macie wojnę, nie spodziewasz się innego widoku. Zachciało Wam się pisać historię, proszę bardzo. Ale będziecie musieli to zrobić własną krwią.
Choć nie dostrzegasz już w tym ani odrobiny sensu, walczysz dalej. Brniesz przed siebie, a Twe kroki wyznaczają szarą ścieżkę. Tracisz siłę, ale i tak zaciskasz mocniej palce na rękojeści miecza. Nie możesz się poddać. Nie Ty, Córka Mądrości. Porażka Ci nie przystoi.
Wtem zauważasz coś, czego inni nie mogą dojrzeć. Raczej to wyczuwasz – delikatne drżenie ziemi. Potem Twój wzrok pada na urwisko i walczącą u jego podnóża postać. Czarnowłosy chłopak trzyma potwory na długość swojego miecza. Ale krąg wokół niego wciąż się zacieśnia.
Rzucasz się do biegu. Jest zbyt zajęty walką, by zauważyć to, co Ty dostrzegasz bez trudu. Przedzierasz się przez tłum, instynktownie odpierając padające zewsząd ciosy. W końcu do niego docierasz, ale jest już za późno.
Nie zdąży zareagować na twoje słowa, nieważne jak głośno byś je wywrzeszczała. Jest zbyt zajęty walką, zbyt skupiony na przeciwniku. Unikasz ciosu jego miecza i mocno popychasz go do przodu.
Widzisz zdziwienie na jego twarzy. Sekundę potem zmienia się ono w przerażenie, ale Ty już nie możesz Tego zobaczyć.
Druga siostra przecina ją spiżowymi nożycami.
Czujesz, jak ciężar maleje. Czyjeś opiekuńcze ramiona wyciągają Cię i układają delikatnie na ziemi. Nie otwierasz oczu – i tak wiesz, kogo zobaczysz.
– Ann – szepcze. Uśmiechasz się delikatnie i gładzisz go po policzku. Zaciska palce na Twojej dłoni i mocniej przyciska ją do swojej twarzy. Decydujesz się uchylić powieki. Po raz pierwszy dostrzegasz łzy w jego oczach. Żadna jednak nie spływa jeszcze po jego twarzy.
– Uspokój się, Glonomóżdżku – uśmiechasz się kpiąco, choć każdy ruch i słowo sprawiają ci ból. – Przecież kiedyś i tak by do tego doszło.
– Ale… – zaczyna.
– Nie, Percy. Umieram. Pogódź się z tym – uspokajasz go. Całą sytuacja Cię bawi. Właśnie umierasz w jego ramionach, jednocześnie pomagając mu się z tym pogodzić.
– Tartar zawsze walczy o swoje, skarbie – tłumaczysz mu łagodnym tonem. – To co z niego uciekło, będzie musiało wrócić.
Nie odpowiada. Zamykasz oczy. Gładzi Twoje włosy. Czujesz, jak jego ręka drży co raz mocniej.
– Nie płacz – mówisz cichym głosem. Nie masz już nawet siły, by otworzyć oczy. – Tylko mnie pocałuj.
Jego wargi dotykają Twoich ust. Po raz ostatni czujesz ich ciepło i słony smak. Ogarnia Cię spokój. Możesz wreszcie odejść. Nie będzie już bólu, strachu, stresu…
Jedynie cisza i spokój.
Pierwsza siostra ponownie naciąga nić.
Patrzysz przerażony jak powoli gaśnie w Twoich ramionach. W końcu jej dusza ulatuje z ciała. Siedzisz pochylony z twarzą ukrytą w dłoniach. Żadna łza nie spływa po Twoim policzku. Nie możesz na to pozwolić. Nie Ty, Synu Głębin.
Zaraz potem wybuchasz. Nie jesteś jednak tamą, pękającą pod zbyt dużą presją. Jesteś wodą, wściekła, potężną wodą, która tak długo czekała, by uwolnić się ze swojego więzienia.
Chwytasz mocno swój miecz i rzucasz się do walki. Tniesz, pchasz, siekasz, atakujesz, uderzasz, wyprowadzasz cios za ciosem. Nie musisz się bronić – nikt nie ma czasu, by Cię zaatakować. Przesz przed siebie, torując drogę przez góry pyłu, splamionego krwią. Namierzasz cel za celem, po czym uderzasz z morderczą precyzją. Nie zostało Ci już nic innego – tylko walka. Zmieniłeś się w maszynę do zabijania.
W końcu się zatrzymujesz. W okolicy dziesięciu metrów od niej, nie ma już nikogo, z kim mógłbyś walczyć. Pokonałeś setki przeciwników w zaledwie kilka minut. Wbijasz swój miecz w ziemię, po czym upadasz na kolana. Ręce i głowę opierasz o jego rękojeść. Dookoła dostrzegasz tylko jedną, wielką mogiłę.
Widzisz też jej ciało pozbawione życia.
Druga siostra przecina ją spiżowymi nożycami.
Wtedy słyszysz, jak ktoś zbliża się do Ciebie. Nie stara się nawet być niezauważonym. Kroki dudnią ciężko, wzbijają chmury kurzu, który drażni Twoje nozdrza. Już masz podnieść się i ruszyć do walki…
Nie masz jednak siły. Jesteś pełen energii, mocy, nie masz żadnych poważnych ran. Brak Ci jednak siły woli. Nie masz już tak naprawdę o co walczyć. Przegrałeś tę bitwę na starcie. Jak możesz mówić o wygranej, gdy osoba na której najbardziej Ci zależało, poległa i to z Twojego powodu?!
Nie wyciągniesz miecza. Nie wstaniesz i nie rzucisz się na wroga. Nie stoczysz następnej heroicznej walki. Nie zabijesz kolejnego sługi Gai. Nie masz po co. Nie masz dla kogo. Czekasz, aż Śmierć zabierze Cię ze sobą. Kiedyś każdy heros musi upaść.
Zamykasz oczy. Słyszysz coraz szybsze kroki. Są coraz bliżej Ciebie. Miecz przecina powietrze z głuchym świstem. Ktoś krzyczy w oddali. A potem zimne ostrze przeszywa Twoje ciało na wylot. Krew plami koszulkę. Ramiona nagle tracą całą siłę. Upadasz na ziemię, twarzą w pył.
Zawsze zastanawiałeś się, jak wygląda umieranie. Jak ogromny jest ból, na czym polega to całe cierpienie. Bałeś się jej w głębi serca, tak jak każdy człowiek. Bo przecież nim byłeś. Może i masz w sobie krew bogów, ale nie czyni Cię to nieśmiertelnym. Aequo pulsat pede, mawiali. Śmierć puka jednakowo, do drzwi każdego człowieka.
Nie spodziewałeś się jednak, że będzie ona wyglądać tak. Nie czujesz bólu, a słodką gorycz porażki rozlewającą się po całym ciele. Masz wrażenie jakby jakiś anioł objął Cię swoim ciepłym skrzydłem.
Wyciągasz rękę i zaciskasz palce na jej lodowatej dłoni. Zamykasz oczy. Wydaje Ci się, że odwzajemnia uścisk. Potem odchodzisz.
Wprost w jej ramiona.
Trzecia siostra czeka z otwartymi ramionami.
Wygraliście, przegrywając. Przegraliście, wygrywając.
Nieważna jest kolejność słów, bo znaczenie wciąż jest to samo. Pokonaliście Gaję i jej popleczników. Ale straciliście przyjaciół.
Krzyczysz ze wściekłości, widząc ich martwe ciała. Wbijasz swój czarny, stygijski miecz, obok jego broni, wykonanej z niebiańskiego spiżu. Osuwasz się bezwiednie na kolana i opierasz o rękojęść. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że on zrobił to samo na chwilę przed śmiercią.
Łzy upokorzenia ciekną po Twoich policzkach. Nasjgorsza nie jest świadomość, że oni polegli. Jak będziesz żył, wiedząc, że nie mogłeś im pomóc? Że nie zrobiłeś nic i nic zrobisz, by ich ocalić? Do każdego dotrze, że ze Śmiercia nie można walczyć. Ale nie do Ciebie, Syna Umarłych.
Słyszysz czyjeś kroki. Po ich rytmie rozpoznajesz Hazel i Franka. Twoja siostra wybucha płaczem. Słyszysz go słabiej, gdy chłopak przyciska ją do swojej piersi. Zaraz potem przychodzi reszta – Leo, Jason, Piper, trener Hedge, Grover, Thalia. Coraz więcej herosów, przerażonych tym widokiem.
– Nico, zrób coś! – wrzeszczy Hazel, po czym wyrywa się Frankowi i klęka koło Ciebie. – Zrób coś, błagam! Powiedz, że to nie prawda!
W głowie nagle słyszysz słowa przepowiedni : Siedmioro herosów podjąć musi wyzwanie, inaczej pastwą ognia lub burz świat sie stanie. Przysięga ostatnim tchem dochowana będzie, a wróg w zbrojnym rynsztunku u Wrót Śmierci siędzie.
– To koniec Hazel – mówisz pozbawionym emocji głosem. – Odeszli. Wypełnili przepowiednię.
Wstajesz, wyciągasz miecz z ziemi i odchodzisz. Nie możesz spojrzeć im w twarz.
Ty, Syn Śmierci, który nie uchronił bliskich przed jej goryczą.
Ale żadna nie ma mocy, by Was rozdzielić.
Otwierasz oczy.
Nad Tobą jest tylko niebo, a dookoła szum fal. Siadasz i rozglądasz się dookoła. Jesteś na plaży, słońce delikatnie grzeje Twoją twarz. Przyglądasz się swoim ręką. Zniknęła całe krew i brud. Rany się zagoiły. Gdzie Ty jesteś?
– Perseuszu – odwracasz się. Nad Tobą stoi smukła dziewczyna o blond lokach, jak u jakiejś księżniczki. Burzowe oczy wpatrują sie w Ciebie ze smutkiem. – Dlaczego to zrobiłeś?
Wybuchasz śmiechem. Wstajesz, chwytasz jej twarz w obie dłonie i całujesz w usta, po czym szepczesz:
– Zawsze razem, pamiętasz?
Melancholijne i smutne, ale czytało się ciekawie. Część Nica naj 😛 I końcówka wspaniała…
Błędów albo nie było, albo nie widziałam. Dobry pomysł z drugą osobą.
Pozdraiwam,
Ella
Ale trafiłam z piosenką xD In the army now xD Ma się wyczucie.
Nasjgorsza – najgorsza
Śmiercia – Śmiercią
Dzisiaj same przygnębiające opowiadania na tej stronie, w taki pogodny dzień. Jak na pierwsze jest niesamowite, te teksty pisane kursywą idealnie się wpasowują, cudne.
Tak, literówki, największa zmora ;] U mnie akurat dzień nie jest zbyt pogodny, ale cóż… Miło, że Ci się spodobało
nie była to nie sprawka promieni słońca.- Po kiego to drugie nie 😀
Macie wojnę, nie spodziewasz się innego widoku- chyba poprawniej będzie ,,spodziewacie” 😉
Ale żadna nie ma mocy- żadnej 😛 jeszcze pod koniec było powtórzenie dookoła , ale te błędy nie są ważne :c. To takie smutne :(, jak to naprawdę Twoje pierwsze opko (opowiadanie :P, ja się przestawiłam już na ,,opko” xD) to oooooooooogromne gratulację :3. Czekam na więcej Twoich dzieł 😀
Dziękuję ;3 Aczkolwiek w ostatnim zdaniu chodziło mi o to, że żadna z Mojr nie ma mocy, by móc ich rozdzielić.
Zaciekawił mnie tytuł. „We are not immortal”… Myślę „Oho, to może być coś nowego!”. Otwieram stronę, czekam, aż się załaduje, a następnie zagłębiam się w tekst z nadzwyczaj pozytywnym nastawieniem. Czytam pierwszy akapit…
…
Nie zawiodłam się.
Kobieto, nie mam pojęcia, ile masz lat, w jakiej klasie jesteś, ale wiedz, iż TO było sto razy lepsze niż same książki Riordana! Tak, przyznaję się bez bicia – to opowiadanie czytało mi się o wiele lepiej i przyjemniej niż dzieła RR. Cholernie podoba mi się forma – 2. os. l. poj. czasu (love <3) teraźniejszego. Na tym blogu chyba się z czymś takim jeszcze nie spotkałam. Ale nie to najbardziej mną wstrząsnęło. Słownictwo. Konstrukcje. STYL. O, bogowie, STYL! U Ciebie jest niesamowity – płynny, oryginalny, dojrzały. Uwierz mi, w swoim życiu czytałam wiele książek, lecz chyba jeszcze styl żadnego autora nie przypadł mi do gustu tak bardzo jak Twój. Chyba właśnie to sprawia, iż czułam wszystkie, dosłownie WSZYSTKIE emocje bohaterów – niby nie piszesz wprost "byłem wściekły", "zrobiło mi się smutno" – co to, to nie, dla Ciebie takie zwroty są za suche! Ty musisz je ukryć pod osłoną głębszych słów czy konstrukcji, pozostawić czytelnikowi wolną przestrzeń na własne przemyślenia odnośnie do uczuć poszczególnych postaci – i za to właśnie pokochałam to opowiadanie. Do tego świetnie radzisz sobie z interpunkcją – zmorą większości młodych blogowych pisarzy. Ładnie oddzielasz wtrącenia i tak dalej. Lecz, mówię szczerze – chyba jeszcze żadna jednoczęściówka opublikowana na tym blogu nie zrobiła na mnie tak wielkiego wrażenia jak Twoja.
Przepraszam za tak mało konstruktywny komentarz, ale serio nie mogłam znaleźć żadnych błędów – może dlatego, że zapomniałam nawet o ich szukaniu. No, dobra, jeden jakiś mam: "rękom", nie "ręką". 😉 Bo chyba tu chodziło o l. mnogą, co nie?
Mogę się spodziewać jakichś kolejnych tekstów Twojego autorstwa?
I powtarzam – to było dobre. ZBYT dobre.
O bogowie. Powiem szczerze – zatkało mnie. Jeszcze zbieram szczękę z Tartaru. Dziękuję, strasznie Ci dziękuje za ten komentarz! Może coś jeszcze kiedyś wrzucę, nie wiem. Ale wątpię, by było lepsze od książek Riordana :O
Jeju, jakie smutne.Właśnie takie opowiadania są najlepsze. Moje pierwsze opowiadanie nie było tak cudowne jak twoje, ale też smutne.
Muszę przyznać Ci racje, smutne opowiadanie są zdecydowanie najlepsze
No, więc zacznijmy od początku 😉 Wchodzę na stronę, przeglądam dzisiejsze posty i co? I robię to: O.o, gdy widzę jakże znajomy tytuł „We are not immortal”. W chodzę, patrzę i szczęka mi opada, bo w końcu to dodałaś! Jestem z Ciebie dumna xD Nareszcie się przemogła ^^ A teraz reszta, którą powinnam tu zawrzeć. Co do miniaturki, znasz moją opinię 😉 W końcu pomagałam troszkę przy tworzeniu, nie 😉 W każdym bądź razie, dzięki, dzięki, dzięki za dedykację! Czuję się wyróżniona XD Czekam na kolejne miniaturki. Może dodasz to co dałaś do Gazetki Szkolnej, hmm? Wiesz, ten tekst o jakże pięknym tytule – „Skyfall” 😉 Dobra, już jestem cicho i nie robię innym zapowiedzi. Zapewne i tak mnie udusisz za to, co tu wystukałam XD Sorry za nieskładność i ewentualne błędy ortograficzne (lub interpunkcyjne). Zamieszczaj dalej 😉
OMG! No po prostu nie mogę! Mam łzy w oczach i ściśnięte gardło! To było piękne! Tragiczne, ale piękne! I Melia ma racje. Dzisiejsze opowiadania są bardzo smutne.
Piszesz tak…. tak…. Oczarowałaś mnie po prostu! Pochłaniałam każdą linijkę tekstu! Jak dla mnie, jest idealnie! Nie ma żadnych błędów, czy minusów. Opowiadanie jest… Wspaniałe, mistrzowskie. Twój styl jest niesamowity. Historia sama w sobie jest smutna, ale Ty napisałaś to w taki sposób, że… no cholera brak mi słów!
Do tego muzyka <3 pasowała idealnie!
Przepraszam, ale nie jestem w stanie napisać czegoś sensownego.
To jakiś dzień smutnych opek? Nie przestaje ryczeć…
Nico *.*
Zakochałam się w części o Nico.
Wiesz co? Dobijasz mnie! Jak można pisać tak smutne, a zarazem tak fajne opka. I hate you za to, że sama tak nie umiem. Foch!
A teraz na poważnie. Nie będę tu pierniczyć o tym co mi się podoba, a co nie, bo już się mnie to znudziło. Powiem tylko, że przez całe opko zastanawiałam się co robi trzecia Mojra :D.
Nawet spoko. Jesteś jedną z (chyba trzech) osób, które przekonują mnie do smutnych końców (czyt. Leona to wielka fanka Happy Endów).
Pozdowionka 😉
Kim Ty jesteś i dlaczego nie mogę być Tobą?
To naprawdę było genialne. Właśnie takie opowiadania trafiają do mnie najbardziej: smutne, o śmierci, dobrze napisane, z nutką tego czegoś. Można było wczuć się w bohatera, widzieć jego oczami. I forma. 2 os. l. poj. – coś co rzadko się zdarza, i wydaję mi się, że trudno napisać coś tak dobrego w tej osobie, bo ja na przykład nie potrafię.
I nawet ta kursywa oddzielająca tekst. I dobrze dobrana muzyka.
Myślę, że nie będę pisała nic więcej, bo zrobiły to dziewczyny do góry, a w szczególności Pallas Atena. Mam nadzieję, że będę miała okazję przeczytać coś jeszcze twojego autorstwa.
Świetne. Dzisiaj mam szczęście ^^ Kolejne smutne zakończenie opka. Bo ja najbardziej lubią sad end. Jak dla mnie zakończenia powinny być smutne, ale twoje ma też przebłysk wesołości. No bo, Ann i Percy są razem. Tylko to się dla nich liczyło. Genialny pomysł z Mojrami.
Świetne, genialne, niepowtarzarzalne, ciekawe, superowe…-
krótko mówiąc bardzo mi się podobało!!! Pisz tak dalej.
Zacznę od błędów:
– Dlaczego najpierw robiłaś wcięcia na początkach akapitów, a później przestawałaś…? Powinnaś się zdecydować – albo je robić, albo w ogóle ich NIE ROBIĆ.
– W dwóch, czy trzech linijkach tekstu przeszłaś do czasu przeszłego, czego robić nie powinnaś, skoro piszesz w czasie teraźniejszym.
– Powinnaś bardziej zaznaczać, w jakim fragmencie narrator mówi do jakiego bohatera, bo osoba ze słabymi kompetencjami do rozumienia czytanego tekstu, może nie ogarnąć.
– „Zniknęła całe krew i brud.” – Yyy… Czy słowo „krew” ma trzecią osobę liczby mnogiej, skoro przed nim dajesz wyraz „całe”? No, nie wydaje mi się.
Opko jest bardzo ładnie i schludnie napisane, ale wydaje mi się niebotycznie podobne do „We let the sky fall”. Ale to tylko moje odczucie. I wiem, nie czytam Twoich opek po kolei. Jak na pierwsze opowiadanie, wyszło dobrze.
Co do wcięć, w pliku, którym wysłałam były robione przy każdym akapicie, więc musi to być jakiś błąd. Co do czasu, muszę zacząć się bardziej pilnować, to chyba nie pierwszy raz kiedy to zrobiłam, ale tym razem nie wyłapałam tego sprawdzając tekst. I faktycznie, mogłam bardziej zaznaczyć do jakiego bohatera zwraca się narratora, nie pomyślałam o tym pisząc. Dzięki za wytknięcie błędów. Teraz wiem, czego muszę bardziej pilnować
Oh bogowie, zakochałam się w tym opowiadaniu <3