Witajcie ponownie! Przesyłam Wam kolejny mój bazg… znaczy, opowiadanie. Ostrzegam – to kolejny smutas! Podkład: http://www.youtube.com/watch?v=gpx4YqMkrfc&list=SP2F%C2%ADCE4EAED0A3000B%EF%BB%BF
Miłego czytania życzę 😉
Trzy sekundy
Akt pierwszy : niebo
Α
Pierwsza sekunda była jak niebo.
Właśnie tak czuł się, gdy byli razem. Wyczuwać jej dłoń, smakować wargi, słyszeć śmiech, wdychać zapach perfum i widzieć twarz. Pięć kroków, by czuł się jak w niebie.
Polubił ją, kiedy tylko zobaczył jej śliczną twarz po raz pierwszy. Wciąż pamięta jej złote loki lśniące w słońcu i brzmienie jej głosu, gdy powiedziała : „Ślinisz się przez sen.” Liczył, że powie co innego, lecz po latach zrozumiał, że były to najpiękniejsze słowa, które mógł wtedy od niej usłyszeć.
Z czasem zbliżali się co raz bardziej. Każda chwila z nią była jaśniejsza, niż początkowo mogło się wydawać. Mogli być w opłakanym stanie, otrzeć się o śmierć… Ale jej obecność wystarczała, by złagodzić ból.
Gdy Hera wymazała mu pamięć i wysłała do Obozu Jupiter, dziewczyna wciąż przy nim była. Była dla niego jak anioł stróż. Jak ostatni promyk nadziei, że gdzieś tam ma swój dom, swój świat… Nadziei, że jest ktoś, kto martwi się o niego i z kim kiedyś spotka się w niebie.
A kiedy wreszcie się zobaczyli, czuł się, jakby jeszcze za życia znalazł się w raju.
Zawsze byli razem, nawet gdy dzieliły ich setki kilometrów. Żadna bogini nie sprawi, by mógł o niej kiedykolwiek zapomnieć. Przez te pięć lat połączyły ich więzy silniejsze nawet niż miłość. Nie potrafił już wyobrazić sobie życia bez niej. Była jego narkotykiem, osłodą gorzkiej egzystencji, aniołem, lekiem utrzymującym go przy życiu. Sekunda z nią sprawiała, że świat wydawał się przyjaźniejszym miejscem.
Nie mógł ponownie jej stracić.
Akt drugi : ziemia
Δ
Druga sekunda była jak ziemia.
Jednak nawet jej obecność nie pozwalała mu całkowicie zapomnieć o świecie. Każdy moment, który wydawał się jej ostatnim, był dla niego twardym zderzeniem z ziemią. Czuł się wtedy jak anioł, któremu podczas lotu podcięto skrzydła.
Pierwszy raz dostrzegł strach w jej oczach, gdy ujrzała pająki Hefajstosa. Wtedy wywołało to u niego rozbawienie. Teraz rozumiał jednak, jak wtedy bała się dziewczyna.
Potem co raz częściej łapał się na tym, jak się o nią zamartwiał. Pamięta, jak się czuł, gdy więził ją Kronos. Pamięta ten strach, gdy dowiedział się, że chciała przystąpić do Łowczyń. Pamięta moment, gdy podczas bitwy osłoniła go własnym ciałem. Pamięta wszystkie bitwy i walki, krew, pot i łzy, cały ten pył i kurz…
W ten sposób dziewczyna, która sprawiała, że czuł się jak w raju, jednocześnie ściągała go na ziemię. Przy niej był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Ale jej obecność przypominała mu też o niebezpieczeństwach tego świata. O setkach sytuacji, w których mógł ją stracić.
Była tym, co przypominało mu o prawdziwym życiu. Jednym z bodźców zmuszających do życia, do nieustającej walki, do wiary w to, że wygra. Musiał wygrywać. Dla niej.
Dla dwunastolatki bojącej się pająków, którą wciąż dostrzegał w kącikach jej oczu.
Akt trzeci : piekło
Ψ
Trzecia sekunda była jak piekło.
To, że nie mógł jej ocalić, złamało jego serce na pół. Czuł się jak człowiek skazany na wieczne potępienie. Kochał ją tak mocno i zrobił dla niej tak wiele. A teraz zwisali ze skalnej półki i nie mógł zrobić nic.
Ich życie było słodkie jak niebo, ale i twarde jak ziemia. Miało jednak też w sobie trochę piekielnej męki.
Wiedział o tym, odkąd po raz pierwszy razem zetknęli się z potworem. Potem takich sytuacji było wiele, może nawet zbyt wiele. Z czasem stali się duetem. Walczyli ramię w ramię setki razy. Zamienili w proch tysiące potworów. Byli przecież herosami, a bycie półbogiem do czegoś jednak zobowiązuje. Przed nimi jeszcze wiele walk do stoczenia i nikt nie zapyta, czy są zmęczeni. W końcu to dzieci bogów, do tego się urodzili. Nikt nie powiedział, że ich życie będzie łatwe.
Byli i ludźmi, i bogami jednocześnie, a wiedli żywot męczenników. Nikt nie pamiętał, że mają w sobie też cząsteczkę z człowieka. Byli zdolni do wielu rzeczy, wielu więcej niż przeciętna osoba. Ale nawet oni nie mogli uciekać przez wieczność. Jedyną rzeczą, której tak naprawdę jeszcze pragnęli, był spokój i normalne życie.
A on w ciągu sekundy skazał ich na kolejną walkę.
Ω
Potrzebował trzech sekund.
Pierwszej, by podjąć decyzję.
Drugiej, by spojrzeć na jej twarz.
Trzeciej, by runąć w bezdenną ciemność.
Łał. To mnie powaliło. Pisz więcej. Czekam!
Cokolwiek mówili by inni i jakkolwiek to brzmi – jestem największą fanką twoich opek. Chociaż uwielbiam szczęśliwie zakończenia w życiu nie można być wiecznie wesołym. W twoich opkach jest coś… magicznego, a muzyczka (genialnie dobrana) dodaje smaczku. Idealnie jak kończyłam jeden akapit muzyka zmieniała się i pozwalała wczuć się jeszcze bardziej. Cztery ostatnie zdania – niektórzy nazwa je dennymi, ale dla mnie są powalające. Czytając scenę upadku w książce byłam mniej „wczuta” niż przy twoim, na pozór krótkim, opowiadaniu. Będę czytać wszystkie twoje prace, bo twój pozom jest powalający.
To chyba mój najbardziej wyczerpujący komentarz na blogu, ale jest szczery i to mi wystarcza.
Pozdrawiam 😀
O matko…
Tylko ty, jedyna na tym całym cholernym blogu potrafisz sprawić, żeby przeszły mnie dreszcze i nie ustawały, bo cały czas włosy mi się jeżą na karku. Muzyka dobrana perfekcyjnie, obiecuję sobie samej, że jeśli nawet będę starsza i skończę wchodzić na tego bloga, bo przecież kiedyś to nastąpi, to i tak będę co jakiś czas wchodzić i czytać twoje… jak to nazwać? Cuda? To chyba dobre słowa. Ostatnie zdania mnie zahipnotyzowały kompletnie, chyba nawet na końcu Znaku Ateny się tak nie poczułam, bo naprawdę, jestem tak bliska płaczu, jak to tylko możliwe.
Zapamiętaj sobie – jeśli kiedykolwiek przestaniesz pisać, to znajdę cię, przywiążę cię do krzesła, puszczę muzykę i podstawię klawiaturę pod palce, zapamiętaj!
Pisze wciąż Melia, roztrzęsiona po opku, wżerająca czekoladę bo wczuła się w sytuację bohaterów i zaczęła się autentycznie bać.
Jeszcze tak długiej pochwały nie napisałam, ale cieszę się, bo jest przynajmniej szczery 😛
Extra Kiedy przeczytałam ziemia byłam pewna, że następne będzie piekło, ale tekst i tak powalił mnie na kolana. Żeby było więcej takich opek (wzdycha ciężko)
Wpadłam, wpadłam, wpadłam w ten ciemny i odludny dół.
Nie ma to jak być smutnym i czytać coś takiego.
Nie wiem co mogę napisać, bo dziewczyny napisały chyba wszystko. W ogóle, w poprzednim zdaniu dwa razy użyłam słowa „napisać”, ale już mam to gdzieś.
Wiesz, że posiadasz tą cudowną umiejętność oddziaływania na czytelnika. Sprawiasz, że czyta się z zapartym tchem, idealnie wczuwa się w akcję i utożsamia z bohaterami. No i do tego muza – jak zwykle geniusz. Mam nadzieję, że kolejne opowiadanie też będzie tak wspaniałe.
To było wspaniałe. Czytam czwarty raz i za każdym podoba mi się jeszcze bardziej. Wydaje się krótkie, ale dla mnie jest w sam raz. Idealne. Wszystkie zdania przemyślane, naturalne, po prostu piękne. Ostatnie zdanie aktu drugiego i koniec po prostu bajka. I mam tylko jedną uwagę – przed dwukropkiem nie ma spacji. Chyba.
I cóż wiecej mówić… Czekam na następną jednoczęściówkę, mam nadzieję, prezentującą równie dobry poziom.
Przeczytałam i po raz kolejny twierdzę, że jest cudowne. Tak bardzo. I nie widzę sensu pisać więcej. Pisałam w poprzednich komentarzach no i u góry ludzie też podzielają moją opinie.
Czekam.
O wow. Niesamowite. Masz łeb, dziewczyno! Żeby wymyślić coś takiego trzeba mieć spory zapas wyobraźni. Ty najwyraźniej masz jej nadmiar 😉 Muzyka świetnie dobrana, ale z moim tempem nie zdążyłam doczytać przed końcem piosenki. Te akty fajnie pomyślane. Tylko jedno zastrzeżenie: Jesteśmy przy mitologii, tutaj zamiast nieba i piekła powinno być elizjum i pole kar, albo Tartar. Omega mnie zabiła, ale tak długo jęczałam Persefonie, że pozwoliła mi wrócić na ziemię i powiedzieć autorce „tej świetnej miniaturki”, że ma talent, który zabija, pozostawiając duszę w niemym zdumieniu ^^
Długi ten koment, mam nadzieję, że Królowa Umarłych zdążyła już o mnie zapomnieć…
Pozdrawiam!
ROMANS!!! Ja zbytnio nie lubię robienia takiego właśnie romansu z Percabethu…
Percabeth. Lubię to! Bardzo lubię. No, podziwam pomysł, bo niby oczywisty, ale nie każdy na to mógłby wpaść 😀 Fajne.
Zaczęłam czytać i pierwsze skojarzenie: kolejne opko a’la Percabeth, prawdopodobnie tkliwa historyjka o czymś z ich przyszłości lub śmierci któregoś z dwójki. A tu zaskoczenie: Doprowadzająca do łez historia opisująca… zdarzenie z książki! Oprócz twojego niepowtarzalnego stylu właśnie to mnie poraziło w tym opku – coś, co już się stało, napisane zupełnie innymi słowami. Czułam się tak, jakbym spotkała się z tą sytuacją po raz pierwszy, jakby to wcale nie miało miejsca w Znaku Ateny… Mówiłam ci to już przy poprzednim opowiadaniu, ale się powtórzę: Jesteś mistrzynią! Opanowałaś sztukę wzruszania czytelnika do perfekcji. Moje poczucie wartości spada!
I oby sukces nie uderzyłci do głowy 😉
Hy, fajne. Muszę skrytykować, bo to już dzisiaj 3 opko, które czytam! Sądzę, ze w mitologii nie ma aniołów, więc nie moą podcinać im skrzydeł. Fajny podział na 3 akty, jak u Dantego. Fajny styl pisania. A, wiem do czego się mogę przyczepić! Piosenkam i się nie podoba 😛
Łał. Serio, zamurowało mnie. Niesamowicie piszesz, dlatego czekam na więcej Twoich prac ;D
Oł… Jestem z Ciebie dumna. Piękne. Zastrzeżeń nie mam, oprócz zaginionego w akcji przecinka i dwóch powtórzeń w pierwszym akapicie, pierwszego aktu.
Wyszło pięknie. Tylko czemu takie krótkie…?
PS. Świetnie się to czyta, słuchając równocześnie tej piosenki:
http://www.youtube.com/watch?v=wmvLuvoaMuM