Nananananana! Cześć pyszczki!
Przed wami moja pierwsza miniaturka/jednopartówka, czy jak tam to nazwiecie. Napisałam ją pod wpływem chwili. Apollo zesłał na mnie wenę i napisałam to na kolorowej serwetce oglądając film. Wiem, że to nie w moim stylu pisać takie krótkie opowiadania, ale… To miniaturka :p Taka mini pro. Nie mylcie z jakimiś tamponami, czy coś…
Dobra, bo robi się dziwnie! Ann, weź Ty się do cholery ogarnij! Miłej lektury i zapraszam też do przeczytania innych moich opowiadań.
Już drugą godzinę siedziałem sam na długim, chłodnym korytarzu. Jarzeniówki paliły mnie w oczy jasnym światłem. Ze zdenerwowana obgryzłem wszystkie paznokcie. Wpatrywałem się w jasnozielone ściany. Zieleń symbolizuje nadzieję…
Co jakiś czas na korytarz wychodziła jedna z pielęgniarek. Od razu podrywałem się z miejsca, jednak żadna nawet na mnie nie spojrzała.
Po raz setny tego dnia, wstałem i ruszyłem w stronę ustawionego w kącie korytarza, baniaka z wodą. Nie chciało mi się pić, ale woda mnie w tej sytuacji uspokajała. Błyskawicznie opróżniłem kubeczek i wyrzuciłem go do śmietnika. Usiadłem na małym, niewygodnym krzesełku, westchnąłem głęboko i wyciągnąłem nogi przed siebie. Minuty ciągnęły się niemiłosiernie. Dźwięk wydawany przez wskazówki odbijał się echem w mojej głowie. Nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić. Z kieszeni jeansów wyjąłem telefon i spojrzałem na przedstawiające moją ukochaną zdjęcie, które miałem na wyświetlaczu. Uśmiechnąłem się i na powrót schowałem telefon. Ze zdenerwowania bawiłem się spoconymi dłońmi i kręciłem na palcu złotą obrączką.
Nagle usłyszałem głośny stukot obcasów. Szpitalne drzwi otworzyły się.
– Percy!
Szybko podniosłem się z krzesełka. Mama rzuciła się na mnie i mocno przytuliła. Poczułem przyjemny zapach jej perfum. Od lat używała takich samych.
– Przepraszam, przyjechałam najszybciej jak się dało. – powiedziała odsuwając się ode mnie
– Gdzie Paul? – spytałem
– Parkuje. – odparła łapiąc oddech i poprawiając swoje brązowe włosy – Ile to już trwa?
– Długo. Za długo. – odparłem
Usiadłem i ukryłem twarz w dłoniach.
– Nie martw się skarbie, wszystko będzie dobrze. – pocieszyła mnie, kładąc rękę na moim ramieniu – Wiesz coś?
Pokręciłem przecząco głową.
– Nikt mi nic nie mówi.
– Annabeth jest silna, poradzi sobie. – przekonywała mnie mama
– Wiem… – szepnąłem cicho
– Pójdę do toalety i poszukam Paula. Zaraz wracam synku. – oznajmiła mama i wyszła
Znów zostałem sam. Westchnąłem głęboko. Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji. Starałem się nie panikować. Musiałem być silny. Od tego momentu spoczywała na mnie poważna odpowiedzialność. Chciałem, aby tata był przy mnie. Mógłby dać mi radę, wesprzeć jakoś. Nie wiem, być ojcem. Chyba przez całe dwadzieścia trzy lata, nie pragnąłem by był przy mnie, tak jak w tamtej chwili. Nie było go, kiedy uczyłem się jeździć na rowerze, kiedy stoczyłem swoją pierwszą bójkę, kiedy dorastałem i wtedy, kiedy siedziałem na tym strasznym, opustoszałym korytarzu.
Z sali słyszałem różne dźwięki i głosy. Mogłem tylko podejrzewać, co działo się w środku. Wierzyłem w Annabeth. Była silna jak nikt inny.
Nagle usłyszałem płacz. Głośny, przerażony, dziecięcy płacz. Poderwałem się z krzesła i złapałem za włosy. Moje serce biło w przyśpieszonym tempie. Udało się. Zostałem ojcem. Ten płacz… To był najpiękniejszy dźwięk na świecie. I najwspanialszy moment w moim życiu. Jeszcze nigdy nie czułem takiego szczęścia jak w tamtej chwili. Do oczu napłynęły mi łzy.
Chciałem wpaść już do środka. Nie mogłem doczekać się momentu, w którym uściskam Annabeth i wezmę na ręce swoje dziecko! Swoje dziecko! Od początku wiedziałem, że będzie wyjątkowe. Musiało być. Mając za rodziców dwójkę herosów, nie miało innego wyboru. Byłem dumny ze swojej ukochanej.
Nagle płacz ustał. To stało się tak gwałtownie. Zapadła cisza. Przerażająca, tajemnicza cisza.
„Dlaczego nie płacze? Co się stało? Dlaczego nie płacze?!”
Poród bez krzyku. Ogarnęło mnie straszne uczucie. Zacząłem czuć strach. Jeszcze nigdy się tak nie bałem. Żadna walka z potworem, nawet woja nie wywołała u mnie takiego przerażenia. Lęk mnie powoli paraliżował. Cisza dudniła mi w uszach i wwiercała się w umysł. To były pełne niepewności chwile. Chwile, które ciągnęły się w nieskończoność. Nogi przywarły mi do ziemi. Chciałem wpaść tam do środka, zobaczyć co się stało, ale nie mogłem się poruszyć. Czekałem i miałem nadzieję, że zaraz usłyszę swoje dziecko. Jednak nic się nie działo. Każda sekunda ciągnęła się niemiłosiernie.
Po chwili, która trwała chyba wieczność, drzwi sali otworzyły się i wyszedł z niej lekarz. Był to ubrany w lekarski uniform i czepek na głowie, wysoki, szczupły, w średnim wieku mężczyzna.
– Doktorze, co się stało?! – spytałem od razu
– Pan Jackson?
– Tak, to ja. – przytaknąłem ściskając mu rękę – Co z moją żona i dzieckiem? Wszystko w porządku?
Lekarz westchnął i potarł dłonią twarz. Na czole pojawiły mu się głębokie bruzdy, a spod czepka widać było siwe, przerzedzone włosy.
– Pana żona straciła przytomność, ale jej stan jest stabilny.
Żołądek podszedł mi do gardła.
– A dziecko..? – spytałem czując jak głos mi się łamie
– Bardzo mi przykro, naprawdę robiliśmy wszystko co było w naszej mocy… – zaczął spokojnie
Zachwiałem się, jakby uderzyła we mnie jakaś niewidzialna siła.
– Co pan chce powiedzieć..? – zapytałam cicho przerywając mu
Bladoniebieskie oczy lekarza były pełne smutku.
– Pańska córka zmarła. – oznajmił powoli
Córeczka… Mam córkę… Miałem córkę…
Annabeth i ja przez całą ciążę nie znaliśmy płci dziecka. Chcieliśmy mieć niespodziankę. Ona czuła, że to będzie chłopiec. Ja obstawiałem, że dziewczynka. Oboje często zastanawialiśmy się nad przyszłym wyglądem maleństwa. Myśleliśmy o jego przyszłości. Annabeth chciała, by grał w baseball, a ja oglądałem kostiumy księżniczek. Wszystkie prezenty od rodziny i przyjaciół, które czekały na nas w mieszkaniu, były różnokolorowe. Nie znając płci, nie wiedzieliśmy czy pokój urządzić na różowo, czy na niebiesko. Zdecydowaliśmy się więc na neutralne kolory. Annabeth i ja obiecaliśmy sobie, że do domu ze szpitala wrócimy już we trójkę.
Chciałem być dobrym ojcem. Lepszym niż mój. A teraz to wszystko przestało się liczyć. W jednej chwili straciło znaczenie, bo moja mała córeczka… nie żyła…
– Gdzie ona jest? Czy mogę ją zobaczyć? – spytałem czując jak głos łamie mi się coraz bardziej
– Pani Morgan. – zawołał lekarz odwracając się w stronę sali – Można? – dodał
Z sali wyszła niska położna. Nie zwróciłem uwagi na jej wygląd, tylko na małe zawiniątko, które trzymała na rękach. Podeszła do mnie i spojrzała ze współczuciem.
– Bardzo mi przykro. – szepnęła i z troską podała mi maleństwo
Niezdarnie lecz delikatnie wziąłem dziecko na ręce. Była taka… lekka i krucha. Pierwszy raz w życiu trzymałem coś tak niewinnego i małego. Spojrzałem na twarz córeczki. Była taka drobna i sina. Miała… O bogowie, miała nosek Annabeth! A usta… Takie jak u mojej mamy. Jasne włoski wyglądały jak puch. Oczka miała zamknięte, a rączki wystawały spod białego becika.
Lekarz położył mi dłoń na ramieniu i razem z położną odeszli. Wiedziałem, że za chwilę przyjdzie moja mama, która od dawna nie mogła doczekać się przyjścia na świat pierwszego wnuka.
Zacząłem płakać. Upadłem na kolana i przytuliłem do siebie swoją Śpiącą Królewnę.
O żesz ty! Ja tu ryzykuję spóźnieniem na lekcje, a Ty mi taki numer wywijasz?! Gratuluję geniuszu. Jeszcze nie było takiego opowiadania i Percy’ego cierpiącego w takim bólu. Zazwyczaj gdy ktoś opisuje jego przyszłość, wszystko jest naciągane i szczęśliwe. Bardzo mi się podoba ta odmiana. Na początku miałam nadzieję, że to Annabeth będzie Śpiącą Królewną i aż mi się tego dziecka żal zrobiło. I Percy’ego. Choć go nie lubię… Oryginalnie jak zawsze ^^
Jak Ty to zmieściłaś na serwetce? o.O 😀
Później napisze właściwy komentarz, ALE
Nananananana!!
Skąd ja to znam? Czy to na 1oo% twoje?
Pozdrowionka dla Pass
😀 Oczywiście pozdrawiamy Pass i jej „Nananana”.
Widzisz, wczoraj miedzy rozmowami z wami na chacie, a pisaniem wypracowania, zdążyłam jeszcze to przepisać i wysłać :p
Boże jakie piekne ;___;
Ale czemu mi ty to robisz! Tyle emocji i i i i z ta córka i w ogóle to było za smutne, a mówię serio ze ja mało co przejmuje sie emocjami podczas czytania (człowiek skurwiel z zamarznietym uczuciami i sercem ) ale to?!?!?!
To jest cudowne ;___; błagam pisz takich wiecej prooooszeeeee
Biedna dziewczynka… Myślałam, że będzie chłopcem. W sensie, że dziecko Ann i Percy’ego. I szkoda, że tak się skończyło… Ale cóż, nie każda opowieść kończy się dobrze.
woja – wojna
I, o bogowie, ale to przykre. Biedne dziecko, jak o tym pomyślałam to… O bogowie, jak ty to cudo zmieściłaś na serwetce? 😛
Pierwszy raz czytam jednopartówkę o Annabeth w ciąży… Do tego ich córka zmarła… Kiedy to czytałam miałam nadzieję, że ta lekarka powie coś w stylu „Żart! Gratuluję pierwszego dziecka!”… A tu nic… Notka super, boska taka no… Świetna! Czekam na kolejne twoje opowiadanie!
Szczerze? Nie wiem jak to się zmieściło, ona jest taka fajna rozkładana w kwiaty :p W sensie ta serwetka :p
Pomysł wpadł mi do głowy tak nagle, że nie miałam czasu na wzięcie kartki, więc użyłam serwetki :p
zdenerwowana- zdenerwowania ;P
jedyny błąd jaki znalazłam, ale tak się wciągnęłam, że nie dam głowy, że to na pewno jedyny :P. Ogólnie wolę sad endy, ale Percy tak cierpi :(. Brrrr dreszcze mnie przeszedł xD. Cudowne 😉
Buu Smutno… Ale opowiadanie idealnie uchwyciło emocje.
Na początku myślałam, że może będzie to jakaś wesoła opowiastka o zbyt zdenerwowanym ojcu, który przeżywa poród gorzej niż rodząca kobieta. Jak się okazało było to jedno z najsmutniejszych opowiadań. Biedny Percy… Do tego te porównania ze strojami księżniczek i nazwanie zmarłej dziewczynki śpiącą królewną. To takie smutne
Śmierć dziecka zawsze jest tragiczna, sama znam podobną historię.
Dziękuje za pozdrowienia, moje „Nanana” jest sławne *.*
Yhymm, i co ja mogę Ci tu napisać. Zapomniałaś kropki. Innych błędów nie widzę, oprócz tej wojny, ale Melia to już zauważyła.
Nie każda opowieść kończy się dobrze, tak jak to Ella napisałam, i w pełni się z tym zgadzam. Temat ciekawy, nawet herosów takie rzeczy w życiu nie omijają.
I co mogę dodać, no podobało mi się i mam nadzieję, że wkrótce znów nas zaskoczysz 😀
Tak Pass, Twoje „Nananana” naprawdę jest sławne. Błędy przez to, że przepisywałam to już w nocy i nie miałam siły dokładnie sprawdzać.
Co dziś tak smutno na blogu, co?
Czy was czymś zaskoczę? Nie wiem Dresie, miło by było :p
Z ręką na sercu (bo inaczej byście mnie z Pass zabiły :D) powiem, że jest zajebiste! „Prenumeruję” twoje opka i to dołącza do kolekcji „smutne, ale nie płacz!”
Tez chcę tak pisać. So sad :C
Łatwo i przyjemnie się czytało. Kocham Happy Endy, ale czasem trza przeczytać coś co kończy się smutno
Kurde, popłakałam się
Jejku ja tutaj już wymyślam jakieś wypadki i sprawy sądowe, w których uczestniczy Percy a tutaj ciąża Annabeth. Boże, jakie to smutne. Miałam taki dobry humor po powrocie ze szkoły a tutaj taki koniec. Chociaż nie wyobrażam sobie innego zakończenia. Takie pasuję idealnie. Nie wiem jakim cudem zmieściłaś to na rozkładanej serwetce ale mi by się to zmieściło chyba tylko w punktach i jakieś pojedyncze myśli, zdania.
Pozdrawiam i weny życzę
Dziękuje bardzo i przepraszam, że zepsucie humoru. Mój też się pogorszył, kiedy przeczytałam dzisiejsze opowiadania.
Lubię, kiedy dostaje takiego nagłego natchnienia. Wtedy zawsze wychodzi takie coś, jak tu teraz
Nie ma sprawy Ja też lubię ale najczęściej dopada mnie to na sprawdzianach lub kartkówkach. A potem to już nie to samo To co jest powyżej to na pewno zapamiętam.
O bogowie! To było genialne! Takiego opka to jeszcze nie było. To wszystko jest takie realistyczne… . Takie prawdziwe, że aż nie wiadomo co robić. Cudnie to ci wyszło. Przecudnie. I niesamowite zakończenie. Sad End. Uwielbiam takie, bo dają do przemyślenia.
Naprawdę tak uważasz? Dziękuję, nie spodziewałam się takiego efektu. Bardzo się cieszę, że tak wam się spodobało.
I nie, zabijanie bohaterów w swoich opowiadaniach wcale nie sprawia mi radości :p
O bogowie, to jest wspaniałe! Pomysł genialny, ale mam wrażenie, ze gdyby wykorzystał go ktoś inny (np. ktoś ze zdolnościami pisarskimi jak ja) to to juz nie było by takie super jak jest. Smutne… Najpierw myślałam, że coś sie dzieje z Ann ale potem jak dowiedziałam się, że Percy bd ojcem to sie potwornie ucieszyłam. A ten fragment o płaczu dziecka? Cudowny! Słodkie było jak Percy sukienki oglądał. I szczerze, to osobiście też uważam, że gdyby Ann i Percy mieli być rodzicami to tak by to wyglądało 😀
Koncowka strasznie przygnębiająca. Daje do myślenia… Nie będę swoich przemyśleń tu wypisywać, nie bój sie XD serio, podziwiam twój talent.
Twoja fanka numer jeden 😀
Wy to robicie specjalnie. Ja wiem. Wy po prostu chcecie, żebym ja się rozpłakała ze wzruszenia albo żeby sodówka mi uderzyła. Przejrzałam was pyszczki.
Właśnie o to mi chodziło, żeby wszystkiego dowiadywać się tak pomału, małymi kroczkami, żeby czytelnicy próbowali domyślić się o co chodzi i co będzie dalej. Żeby snuli własne teorie.
Możesz pisać co chcesz, ja bardzo lubię długie komentarze i lubię czytać przemyślenia innych (nawet jeśli nie są bezpośrednio związane z treścią opowiadania).
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa. :*
Rozpłakać się możesz, ale a kysz z sodówką! Mi się osobiście podoba, gdy akcja nie pędzi za szybko ^^
Hahahaha! Spokojnie, sodówka to mi nie uderzy 😀
Trzymamy cię za słowo, Dresie Anżeiu 😀
Boże jakie piekne ;___;
Ale czemu mi ty to robisz! Tyle emocji i i i i z ta córka i w ogóle to było za smutne, a mówię serio ze ja mało co przejmuje sie emocjami podczas czytania (człowiek skurwiel z zamarznietym uczuciami i sercem ) ale to?!?!?!
To jest cudowne ;___; błagam pisz takich wiecej prooooszeeeee
Próbuje ten komentarz wyslac chyba z trzeci razx!!!
mam nadzieje ze teraz mi sie uda grrrr.. nigdy nie ufaj ajfonowi i ipadowi zawsze cie oklamia.
No wiec: czemu ty mi do jasnej cholery to robisz? Jestem osoba ktora nie wzrusza sie przy czytaniu opowiadan ale jak patrze na to to az sie smuce, serio :C Jak zawsze jestem czlowiekiem skurwielem z zamarznietymi uczuciami ale TO???
Ty chyba sobie zartujesz zeby mi takie rzeczy wysylac :C To bylo piekine serio.
Mam nadzieje ze napiszesz takich troche wiecej ale nie az tak smutnych bo az w szkole sie pytali czy wszystko ze mna ok ;D
Pierwszy raz czytając opowiadanie na blogu się popłakałam. Annabele, trzeba serio mieć talent, żeby wzruszyć MNIE opowiadaniem. 😀 Padam na kolana!
Jeny…. Nie macie pojęcia w jakim jestem szoku jak czytam wasze komentarze…
Fundujesz mi chusteczki. Najlepiej kilka opakowań. Przy tym cudzie się normalnie poryczałam… I strasznie ubawiła mnie wizja Persia oglądającego kostiumy księżniczek 😀
Super 😀 To znaczy nie super… noo… wiecie o co chodzi… Moje arcy za kolcowane ręce składają hołd
Piękne i smutne… A ja nie cierpię smutnych opowiadań w tym rodzaju. Strasznie mnie dołują :/ Nigdy więcej. Przeczytałem tylko dlatego, że to było Twoje opko, bo ostatnio tylko Twoje czytam (z róznych powodów), bo na inne nie mam czasu, a tu mi taki numer odstawiasz.
Co bym nie mówił, naprawdę mnie poruszyło. Zapowiadało się fajnie i szczęśliwie, a tu taki drastyczny przeskok. Piękny zabieg literacki. Pisz więcej, ale nie tak smutno, proszę.
Wiem, mnie także dołują, ale lubię je, bo dają do myślenia i zazwyczaj są głębokie. Dziękuję, że czytasz moje prace. Szkoda, że tak rzadko widzę Cię na blogu.
Postaram się pisać weselej